Dodaj do ulubionych

Opowiem wam moją historię....

05.01.07, 10:08
Jestem już tu na forum jakieś dwa tygodnie ...
Moja mama od dwóch lat jest na emeryturze jak zdecydowała o tym ze rezygnuje
z pracy mówiła do mnie ze niewie czy to dobre bo jeden jej kolega z pracy
przeszedł na emeryturę i zaraz jakaś choroba się przyplątała..wszyscy jednak
jej mówiliśmy żeby przeszła odpocznie wkońcu była nauczycielką 35 lat wiec
sami rozumiecie. Zajęła się ogródkiem miała czas dla siebie i dla nas
oczywiscie.
W kwietniu tego roku pojechała na wycieczkę i własnie wtedy jak jej nie było
tata powiedział mi ze mama ma jakąś kulkę na udzie..gdy wróciła zmusiliśmy ją
żeby poszła do lekarza ona jakby przeczuwała ze to coś poważnego bo nie
chciała o tym słyszeć ale w końcu trafiła do naszego małego szpitala zrobiono
biopsję miała znamię na palcu coś takiego dziwnego zawsze to była tylko
czerowna plamka ale to urosło i po tygodniu wyniki...lekarz do którego mama
chodziła prywatnie nie powiedział nam niczego ale dał do zrozumienia ze to
poważna sprawa i dał nam skierowanie do Krakowa na Garncarską.
Gdy mama uszłyszała ze to 13 lipiec zmartwiła się ale poszłyśmy najpierw usg
a potem rozmowa z lekarzem jejku jak ja żałuje że z nią nie weszłam do
tego "lekarza" popatrzył na nią i z lekkim uśmieszkiem do młodej
pielęgniareczki powiedział czerniak złośliwy z przerzutami do wątroby mama
wyszła powiedziała ze tak to jest wszystko co złe w jej życiu było 13 i
dzisiaj jest 13 lipiec i własnie usłyszała wyrok wybiegłam z tego szpitala
mama została z ciocią a ja wyłam nie mogłam się uspokoić zadzwoniłam do brata
i wróciłam do niej miałyśmy czekać na wizytę u lekarki która ma powiedzieć co
dalej po 30 minutach wyszła pielęgnierka i dała nam receptę obok była taka
staruszka i tez dostała receptę moja ciocia zdenerwowała się bardzo weszła do
tego gabinetu i zrobiła małą scenę ...przecież nikt niewie co to jest ile to
ma brać i kiedy się zgłosić wtedy lekarka łaskawie powiedziała ze to chemia
wtedy myślałam ze tak powinno być ale teraz wiem co znaczy chemia przy
czerniaku.
Nie wykupiłam tej chemii przecież musimy to zkimś skonsultować pojechaliśmy
do Gliwic ta babcia która była z nami tez była na drugi dzień w
Gliwicach...tam kolejny szok lekarz powiedział do mnie ze on nie widzi sensu
leczenia pytałam czy moze chemia a on ze nie po co, on jest juz w naczyniach
krwionośnych ....ale nie poddaliśmy się. Tomografie mieliśmy w Katowicach tam
zaraz po badaniu wyszła lekakarka i zapytała czy w naszej rodzinie ma ktoś
naczyniaki na wątrobie bo jeszcze to sprawdza ale nie wygląda jej to na
przerzut a u nas wszystkie siostry mojej mamy mają naczyniaki na wątorbie.
Okazało się że to nie był przerzut że wątroba jest w porządku:) Byłam tak
rozżalona dlaczego w Krakowie bez tomografii odrazu mamę zdiagnozowali:(
W gliwicach mamę zakwalifikowano do operacji..
Został niestety węzeł chłonny w miednicy małej..
potem radioterapia i teraz na styczeń chemioterapia...
Rok był najgorszy w moim życiu ale zaczął się nowy i walczymy
Dzięki Ani mam namiary do bardzo dobrego profesora i za chwilke do niego
dzwonie...
Monika (23l)
Obserwuj wątek
    • margola22 Re: Opowiem wam moją historię.... 05.01.07, 11:26
      brawo Monika za dzielność i wytrwałość! uściskaj mamę! w razie czego wiedz, że
      jesteśmy z Tobą.
      • margola22 Re: Opowiem wam moją historię.... 05.01.07, 12:07
        a tak na marginesie, co by było gdyby nie Ania (gontcha) ...
        • monika073 Re: Opowiem wam moją historię.... 05.01.07, 12:21
          Właśnie...
          • pyrteczka Re: Opowiem wam moją historię.... 05.01.07, 12:45
            Trzymam kciuki !!! Walczcie :)
            Serdecznie pozdrawiam Ciebie i Mamę !
          • gontcha Re: Opowiem wam moją historię.... 05.01.07, 22:23
            Monika,

            Ja się przedewszystkim cieszę ogromnie z tego, że udało się tak szybko dostać
            do Profesora. Oby równie dobrze poszły konsultacje i leczenie w Poznaniu :)
            Z całego serca życzę Tobie i Mamie i tzymam mocno kciuki...

            Dzięki dziewczyny za miłe słowa.
            Mobilizujemy się i wspieramy tutaj wzajemnie :)
            Buziaki,
            Anka
    • 70darek70 Re: Opowiem wam moją historię.... 05.01.07, 19:28
      Moniko073-u jakiego lekarza byliście w Krakowie na Garncarskiej , bo moja żonka
      leczy się tam ?
      • mania60 Re: Opowiem wam moją historię.... 06.01.07, 13:11
        Moniko! Grtuluję determinacji i wielkiego ducha walki! Na pewno mama ,może być dumna z tak wspaniałej córki.Wiem , ile znaczy wsparcie najbliższych , bo cztery lata temu byłam w takiej sytuacji (czerniak IV Clark).Trzymam kciuki za Twoją mamę i życzę powrotu do zdrowia. mania
    • gontcha A ja swoją... 05.01.07, 22:31
      ...bo chyba jestem to 'winna' wszystkim.
      Nigdy nie opisywałam dokładnie swojego chorowania, więc zrobię to teraz.

      6 lat temu, tuż przed urodzeniem synka, wykryto u mnie czerniaka złośliwego w
      III stopniu Clarka na prawym udzie. W grudniu 2000 r. przeszłam pierwszą
      operację - usunięcia nowotworu. Dwa tygodnie później, w styczniu 2001 r., w
      Dolnośląskim Centrum Onkologii we Wrocławiu, przeszłam drugą operację -
      usunięcia węzłów chłonnych. Wynik zabiegu był pomyślny (węzły czyste), jednak
      po tygodniu doszło do komplikacji; silnego stanu zapalnego i martwicy, a w
      konsekwencji do zakrzepicy żylnej i zatorowości płucnej. Po dwóch miesiącach
      pobytu w szpitalu wróciłam do domu.
      W kwietniu 2001 r. ponownie trafiłam do szpitala z powodu podejrzenia wtórnej
      zakrzepicy.
      W badaniach kontrolnych w sierpniu 2001r. wykryto dwa guzy na wątrobie. We
      wrześniu przeszłam dwa kolejne zabiegi: operacyjną biopsję podejrzanych zmian i
      drugi: po silnym krwotoku wewnętrznym z operowanej dzień wcześniej wątroby. Na
      szczęście i tym razem los mi sprzyjał, a zmiany okazały się być łagodne
      (stłuszczenie i przerost guzowaty - FNH). Za to kolejną komplikacją było
      zapalenie płuc.
      Po roku (sierpień 2002r), w miejscu gdzie pierwotnie znajdował się czerniak,
      zrobiła mi się zmiana skórna. Wykluczono nawrót choroby nowotworowej. Niestety,
      po kilku tygodniach zmiany zaczęły się pojawiać w większej ilości, na całym
      udzie. Mimo starań lekarzy nie udało się postawić diagnozy - podejrzewano
      zaburzenia na tle autoimmunologicznym. Przez kolejny rok stan się nie zmieniał -
      pomimo wielu prób leczenia. Na początku 2004 r. choroba zaczęła postępować
      szybko: zmiany skórne pojawiły się na całym ciele, doszły objawy ze strony płuc
      (duszności, kłopoty z oddychaniem), jelit, stawów i mięśni. Stany podgorączkowe
      non stop, osłabienie, zasłabnięcia i podobne 'przyjemności' :(
      Mimo wielokrotnych pobytów w szpitalach (dermatologia, onkologia, reumatologia,
      immunologia) i konsultacji u kilkunastu specjalistów nie udało sie ustalić
      przyczyny choroby, ani postawić pełnej diagnozy. Podejrzewano układowe
      zapalenie naczyń. Diagnozę tą wykluczono jednak i zaczęto szukać w kierunku
      tzw. zespołów paraneoplastczynych (paranowotworowych). Próbowano także
      leczenia - gdyż mój stan stopniowo się pogarszał. Sterydoterapia
      (kilkumiesięczna i powtórzona parokrotnie) nie pomogła wcale - okazało się ze
      mam nietolerancję na ten rodzaj leczenia. Spróbowano także chemioterapii
      immunosupresyjnej (w listopadzie 2005 r.), ale dawki były za niskie, a ten typ
      leczenia zbyt niebezpieczny i objawy choroby powróciły szybko. Próbowano
      również metod takich jak plazmafareza i ozonowanie krwi. Szukaliśmy (ja i mój
      lekarz) pomocy i konsultacji na całym świecie - wiele ośrodków wycofywało się
      ze względu na nietypowy i skomplikowany przypadek. W kwietniu 2006 r. miałam
      konsultacje medyczne w Bostonie w szpitalu Brigham and Women's Hospital. Na
      początku wykluczono tam niektóre schorzenia – jednak ze względu na wysokie
      koszty diagnostyki i badań w USA musiałam wrócić do Polski, żeby tu uzupełnić
      badania. Jednak cały czas pozostajemy w kontakcie z lekarzami z Bostonu. We
      wrześniu 2006 r. - po konsultacjach i badaniach - postawiono mi ostatecznie
      diagnozę: pęcherzyca paraneoplastyczna (paraneoplastic pemphigus). Jest to
      choroba niezmiernie rzadka i bardzo niebezpieczna. Lekarze z Bostonu zalecili
      leczenie rituximabem (MabThera).
      A koniec tej historii...
      Dopiszę na pewno i to z happy end'em :)

      Anka
      • mania60 Re: A ja swoją... 06.01.07, 13:21
        Aniu. Podziwiam Twoją siłęł walki. Czytam , i nie chce się wierzyć ,że to wszystko mogło spaść na jedną osobę.Ale wiesz , osoby srogo doświadczone przez los , są bardziej wrażliwe i dlatego "NAJWYŻSZY" zesłał nam właśnie Ciebie na to forum . Dzięki. mania
        • aniawx Re: A ja swoją... 06.01.07, 14:31
          Ania czytam i łezka kręci mi się w oku... Życzę jeszcze dużo siły do
          osiągnięcia celu!!! Wiem,ze Ci sie uda.
          Ania
      • differentview Re: A ja swoją... 07.01.07, 09:35
        Gontcha- z calego serca zycze Ci zeby leczenie sie powiodlo, po prostu musi!!!
        wrzucilam do wyszukiwarki nazwe tej choroby i z tego co udalo mi sie znalezc
        wynika, ze ta cala pecherzyca paraneoplastyczna na 100% wspolistnieje z jakims
        rozrostem nowotworowym ktory zachodzi w organizmie i ze leczenie celowane w ten
        wlasnie nowotwor powoduje jednoczesny zanik samej pecherzycy...rozumiem, ze w
        Twoim przypadku jest inaczej i choroba wystapila jako powiklanie po czerniaku,
        ktorego przeciez nawrotu nie masz...dziwne to bardzo i dalo mi do myslenia czy
        moze napewno laczenie czerniaka, ktorego mialas z ta pecherzyca jest jedyna
        mozliwoscia; przyszlo mi do glowy, ze moze istaniej w Twoim organizmie zupelnie
        inny proces rozrostowy i to w niego konkretnie nalezaloby uderzyc chemia;
        oczywiscie jestem kompletnym laikiem i zdaje sobie sprawe ze mialas juz mnostwo
        badan ale skoro przypadek jest tak bardzo nietypowy to moze warto brac pod uwage
        wszystkie mozliwosci zeby znalezc jak najlepsze leczenie...; czy konsultowalas
        sie z dr Noweckim z Warszawskiego centrum onkologii- wiem , ze jest swietnym
        fachowcem od czerniakow; pozdrawiam i mocno trzymam kciuki za Ciebie
        • gontcha Re: A ja swoją... 07.01.07, 15:19
          Hej,

          Dzięki za zainteresowanie.
          Jeśli idzie o PNP w moim przypadku jest to na pewno powikłanie po czerniaku.
          W necie nie znajdziesz dużo na ten tamat - zwłaszcza na stronach
          polskojęzycznych. Znacznie więcej informacji jest na specjalistycznych
          poratalch, czy w prasie medycznej (anglojęzycznej).
          Jesli idzie o mnie - jest pewne, że jest to powikłanie po czerniaku - to już
          jest potwierdzone. PNP w ponad 80% odnotowanych przypadków (na świecie) jest
          wspólistniejące z nowotworami typu: chłoniak, czy białaczka. Jednakże sa
          odnotowane przypadki wystapienia tej choroby przy nowotworach litych: takich
          jak czerniak, mięsak, inne skórne. Nie zawsze też jest tak, że PNP wystepuje
          przed, lub w trakcie choroby nowotworowej - może tez wystąpić po niej (co ma
          miejsce w moim przypadku).
          Miałam robiony szereg specjalistycznych badań - też po to, aby wykluczyć inne
          schorzenia (w nowotoworowe). Samych biospji zmian skórnych miałam 7-em - w
          róznym czasie i z róznych miejsc pobieranych. Oprócz zwykłych badań
          histopatologicznych, były też robione badania immunohistochemiczne
          (dokładniejsze - wybarwienia na poszczególne ekspresje antygenów i melanu A).
          Również markery, badania krwi, cytometria przepływowa - to wszytko pozwoliło
          wykluczyć bądż wznowę czerniaka, bądż też inny typ nowotworu. Oczywiście
          dodatkowo i przynajmniej dwa razy w roku mam robione badania obrazowe (USG,
          RTG, czasem TK).
          Chemię miałam - rok temu. Miałam ją dostać i teraz w wyższych dawkach, ale
          pojawiła sie opcja zastosowania MabThery. Chemia została w tej chwili,
          jako 'ostatnia opcja', gdyż czerniak jest nowotowrem silnie immunozależnym i to
          leczenie zwiększa znacznie ryzyko wznowy niestety. MabThera ma być u mnie
          leczeniem właśnie 'celowanym' i mniej niebezpiecznym. W biopsjach, oprócz
          typowej dla PNP akantozy, są nacieki limfocytarne (też raczej typowe) - w tym,
          komórki nacieku wykazują tez ekspresję CD20 (między innymi). Stąd też decyzja o
          próbie leczenie rituximabem (po konsultacjach z Bostonem).
          Jesli idzie zaś o konsultację inne: miałam ich całe mnóstwo - u specjalistów z
          róznych dziedzin, nie tylko onkologii. Aby posprawdzać wszystko co możliwe
          miałam konsultacje choćby u: dermatologa, immunologa, reumatologa, alergologa,
          hematologa etc... - większość z tych konsultacji była u jednych z najlepszych
          specjalistów w Polsce w tych dziedzinach. No i oczywiście Boston, a tam także
          dermatolog, immunolog, reumatolg.
          Mój lekarz prowadzący dodatkowo przedstawiał też mój przypadek 'gdzie się
          dało', a także jest gotowy artykuł na ten temat - ma się ukazać w prasie
          onkologicznej (na początku tego roku).
          I cały czas przebywam pod ścisłą i wzmożoną kontrolą onkologiczną. Po takim
          czasie powinnam pokazywać się u onkologa raz w roku ...a jestem u niego
          przynajmniej 2-3 razy w miesiącu - róznica, prawda?

          W chwili obecnej nie ma juz potrzeby przeprowadzania dalszych konsultacji -
          wszystko jest praktycznie wyjaśnione, ustalone i potwierdzone. Jeśli już to
          w... USA, bo najlepszy specjalista od PNP; dr. Grand Anhalt jest z Baltimore z
          John Hopkins Hospital - ale niech to potrzebne nie będzie nigdy :)
          Teraz tylko leczenie pozostało (oczywiście cały czas ścisły nadzór
          onkologiczny, to oczywiste jest).

          I mam nadzieję, zę dzięki Wam :) MabThera będzie i okaże się być tym właśnie
          celowanym lekiem, który mi pomoże :))

          Znowu mi 'epistoła' wyszła niezła...

          Ale myślę, że mogłabym nawet i książkę napisać, gdybym chciała opisać wszystko
          w miarę dokładnie :))) Ale o tym co złe było (a było i owszem) lepiej jest
          zapomnieć i nie wracać do przykrych wspomnień, bo po co? Grunt, że teraz
          wszystko jest na dobrej drodze, a ja wierzę że to 'ostatni wiraż był' i teraz
          już została tylko 'prosta do mety'.

          Pozdrawiam ciepło,
          Anka
          • differentview Re: A ja swoją... 07.01.07, 20:35
            domyslalam sie ze jestes swiadomym pacjentem, teraz podejrzewam, ze potrafisz
            zagiac nie jednego lekarza:) ja tez mialam epizod nowotworowy i tez bylam
            chodzaca encyklopedia wiedzy na temat swojej choroby, naszczescie wszystko
            dobrze sie skonczylo, a teraz powoli zapominam i traktuje to jako zamkniety
            rozdzal mojego zycia- u Ciebie bedzie the same!:)
            • gontcha Re: A ja swoją... 07.01.07, 20:49
              :)
              No, mam nadzieję, że zamknę ten rozdział tak samo jak Ty. Muszę - nie widzę
              innej opcji :)

              Co do 'zaginania' - wiesz, wielu lekarzy nawet nie słyszało o PNP. I nie mówię
              tu o internistach, ale o specjalistach którzy powinni choć ze słyszenia znać tą
              chorobę. Wg jednego z immunologów, z którym przyszło mi sie spotkać (na
              szczęscie jeden raz), PNP to wogóle nie jest choroba o podłozu immunolgicznym,
              po czym usłyszałam 'do widzenia'- no comments....bo szkoda słów

              Mogę spytać o ten Twój epizod z nowotworem?

              Ciepło pozdrawiam,
              Anka
              • differentview Re: A ja swoją... 08.01.07, 09:50
                nowotwor pecherza- o tyle nietypowe, ze zwykle dotyczy facetow, palacych, po 40
                roku zycia- czyli nic sie nie zgadza:) uratowala mnie wlasciwe chyba moja
                intuicja- bo nie mialam zadnych objawow, typu krwiomocz czy jakiekolwiek
                dolegliwosci ze strony pecherza; po prostu stwierdzialam, ze zrobie usg jajnikow
                i w trakcie tego badania okazalo sie ze jajniki sa ok ale cos dziwnego widac w
                pecherzu; w kazdym razie- wycieli sama zmiane bo naszczescie nie nacieklo
                jeszcze na miesniowke; mialam duzo szczescia, choc oczywiscie mam swiadomosc ze
                to swinstwo moze nawracac i wtedy juz moze nie byc tak rozowo- ale tfu, tfu,
                bedzie dobrze!:)
                • gontcha Re: A ja swoją... 08.01.07, 12:10
                  Będzie dobrze, na pewno :)

                  To też w sumie dośc nietypowym przypadkiem byłaś. I szczęście wielkie, że udało
                  się wykryć nowotwór w tak wczesnym stadium i niejako 'przy okazji'. Z drugiej
                  zaś - jakież to musiało byc zaskoczenie.
                  Grunt, że jest oki i tak trzymać:)
                  Pozdrawiam serdecznie,
                  Anka
                  • differentview Re: A ja swoją... 08.01.07, 14:18
                    tak, zdecydowanie nietypowy przypadek z tym pecherzem; malo tego mialam kiedys
                    rowniez nietypowa sytuacje z wycietym znamieniem- wygladalo inaczej niz reszta
                    pieprzykow, co prawda male ale jakies wypukle i czarne; po wycieciu pani
                    histopatolog w rozmowie telefonicznej powiedziala, ze jest to znamie
                    dysplastyczne z komponenta zapalna... okey... ale po kilku dniach, kiedy mialam
                    dostac wynik na pismie okazalo sie ze zmienila zdanie, bo cos tam sie jej nie
                    zgadzalo w morfologii tej zmiany, konsultowala to jeszcze z kims i diagnoza
                    brzmiala- znamie spitz... hmmm- powiem Ci, ze poczytalam o tym znamieniu troszke
                    i nic mi sie nie zgadzalo w kwestii wygladu, umiejscowienia...ale niewazne-
                    wazne jest ze zostalo wyciete w ramach profilaktyki i nie mialo szansy sie w nic
                    zlego przeksztalcic- czymkolwiek bylo- juz go nie ma:)
                    • gontcha Re: A ja swoją... 08.01.07, 14:57
                      No to mamy chyba coś wspólnego - tendencję do nietypowości :)
                      Choć przyznam, że to akurat w przypadku spraw zdrowotnych nie jest dobre -
                      nietypowe, to większe klopoty diagnostycze choćby...ych... 'zezowate szczęscie'
                      w sumie.
                      Piszesz o znamieniu - dobrze, ze masz to z głowy i spokój.
                      Sama też miałam profilaktycznie usuwane kilka znamion (mam tendencję do znamion
                      dysplastycznych). I .... jedno co prawda było typowe, ale miejsce już nie :) No
                      bo 'zafundowac' sobie znamię w samym środku....'zadka'...;)))
                      Ostatnio miałam tez usuwany powiększony węzeł chłonny z szyji. Był wezłem do
                      momentu pewnego - już w czasie zabiegu mój lekarz pwoiedział 'to nie jest węzeł
                      wcale'...no i był to nerwiakowłókniak :)
                      Z moim FNH na wątrobie było podobnie. Operacja być musiała, bo obraz z TK (po
                      konsultacji z 3-ma radiologami) wskazywał, zę może byc meta. Pamiętam jak dziś:
                      mój lekarz po zabiegu przyszedł do mnie i powiedział: 'to cos dziwnego, ale na
                      pewno nie przerzut'. Hist-pat miałam potwierdzony dodatkowo przez Poznań, bo
                      próbki z guza zostały też tam dostarczone od razu.
                      O nietypowości mojego PNP to już wiadomo...

                      Ale grunt to do przodu :)
                      Buziaki,
                      Anka
                      • differentview Re: A ja swoją... 09.01.07, 09:04
                        bedziemy mialy o czym wnukom opowiadac;) szkoda tylko, ze musialas sie tak
                        nastresowac( wyobrazam sobie) a potem sie okazywalo, ze to nie zadne przerzuty
                        tylko lagodne zmiany-ufff... choc sama wiem, ze wyobraznia + adrenalina potrafia
                        wykonczyc najzdrowszego; ciesze sie ze ten Twoj lek ma malo skutkow ubocznych i
                        nie obnizy bardzo Twojej odpornosci; wierze, ze bedzie na 100% trafiony i to
                        dziadostwo-PNP zostanie w cholere przegonione raz na zawsze!:)
                        Serdecznosci dla Ciebie i synka:)
    • marzenkka1 Re: Opowiem wam moją historię.... 09.01.07, 12:34
      Witaj Moniko073.
      przeczytałam Twoją historię, a w zasadzie historie choroby Twojej mamy i
      zamarłam. Jak napisałas o kulce na nodze mamy, to od razu skojarzyło mi sie
      pewne zdarzenie u mojej mamy. Otórz jakies 4 tygodnie temu wypatrzyłam u mamy
      na udzie własnie taka niewielka czerwoną "pękatą" ktostkę. Nie była ona takim
      typowym wyptyskiem, tylko tak jak pisze taka jakaś dziwna zabarwiona na ciemno
      czerwono pękata krostka o srednicy ok 5mm. Mamy to nie boli i wytłumaczyła
      sobie że może wrósł jej włos w skórę...ale gdzie włos wrastajacy na udzie...
      Napisz mi prosze jak wyglagała ta kulka na udzie mamy o której piszesz, jakiej
      była wielkości i czy może wygladała tak jak ja opisałam.Nigdzie nie moge
      znależć jak wyglada typowy czerniak...
      Od razu widze czarny scenariusz.
      • b_a_l_b_i_n_k_a Re: Opowiem wam moją historię.... 09.01.07, 13:45
        Marzenko, sama będziesz stawiać diagnozę na podstawie opisu? Czerniak może
        wygladać bardzo różnie, raczej nie jak ciemnoczerwony guzek, ale to może
        twierdzić tylko lekarz.
        Jeśli zmiana na Mamy nodze bardzo Cię niepoki najlepiej żeby obejrzał ją
        lekarz, może to czyrak, choć wtedy raczej by bolało.
        • marzenkka1 Re: Opowiem wam moją historię.... 09.01.07, 14:14
          Hej Balbinko.
          Balbinko ja nie stawiam diagnozy, tylko wiesz, jak przeczytałam historie mamy
          Moniki, to od razu przyszedł mi przed oczy ten guzek u mojej mamy. Ale
          poczytałm juz troche w internecie o czerniaku i troche się uspokoiłam. Ale tak
          jak piszesz chyba wyslę mame do lekarza żeby sie do końca uspokoić.
          Ale dziekuję za odpowiedź.
      • monika073 Re: Opowiem wam moją historię.... 09.01.07, 14:57
        Witaj Marzenko
        Mama tą czerwoną plamkę miała juz kilka lat nawet ona sama niewie kiedy się to
        zrobiło to była taka chropowata ciemnoczerwona plamka potem to jakby odrosło od
        palca i zrobiła się taka przylepa tak jakby jej grzyb mały urósł na palcu
        popękane i takie chropowate ale juz jasniejszy kolor.
        Moja mama ma czerniaka IV Clarka gdybym zmusiła ją kilka lat temu żeby poszła
        z tym do lekarza pewnie byłby to początek ..stało sie tak jak się stało.
        twoja mama ma pewnie zwykłe znamie ja tez kiedyś miałam takie na ręce i sam
        zeszło ale nie możesz tego zbagatelizować.. koniecznie namów ją na wizytę!!!
        • marzenkka1 Re: Opowiem wam moją historię.... 09.01.07, 15:04
          Dziekuje Moniko073 za odpowiedź.
          Poczytałam juz troche w internecie na temat czerniaka i troche sie uspokoiłam,
          ale tak czy inaczej mame wyśle do lekarza.
          Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i trzymam kciuki za mamę.
          • mania60 Re: Opowiem wam moją historię.... 10.01.07, 16:59
            Marzenko, może skorzystasz z badań profilaktycznych czerniaka ? Badania wykonuje bezpłatnie PFESO W-wa ul. Nowogrodzka 62a. tel. (0-22) 331-41-40.Pozdrawiam .mania
            • marzenkka1 Re: Opowiem wam moją historię.... 11.01.07, 10:27
              Hej Mania60
              dziekuje za namiary, napewno skorzystam. Tylko teraz musze namówić mame na
              wizyte u lekarza.
              • mania60 Re: Opowiem wam moją historię.... 11.01.07, 16:02
                Marzenka. Namów mamę koniecznie. Ja namawiam całął rodzinę i znajomych . Kilka osób zakwalifikowało się do wycięcia znamion, które nie są czerniakiem , ale z czasem mogłyby się przekształcić w czerniaka. I teraz sa pewni ,że to cholerstwo ich nie dosięgnie. Sama miałam czerniaka (IV Clark) i dlatego tak wszystkich gorąco namawiam do badań profilaktycznych.Pokaż mamie ten post, może to ją przekona. Naprawdę warto. Pozdrawiam serdecznie. mania
    • abaton2 Re: Opowiem wam moją historię.... 12.01.07, 09:57
      Jestem na tym forum niedługo.Niedawno pomogliscie mi zrozumieć wyniki
      histopatologiczne mojej mamy.A co do mojej historii to tak naprawdę składa sie
      ona z paru epizodów.Przepraszam moze bedę zbyt chaotyczny ale tyle mam teraz na
      głowie.Wracając do moich mozna napisać historii to jest rok 1979 moja mama
      choruje na raka szyjki macicy bardzo złosliwy bardzo powazny stopień
      zaawansowania.Operacja na Garncarskiej w Krakowie potem radioterapia i udało
      się.Mam wraca do zdrowia do pracy.Wszyscy myslimy ze koszmar minął.Moja siostra
      wychodzi za mąż w 1981 roku.W 1982 na raka nerki umiera jej mąż,póżna diagnoza
      nie ma zadnych szans na leczenie.Dochodzimy po tej śmierci do siebie.Od smieci
      mojego szwagra mija dokładnie 10 lat i u mojej siostry zdiagnozowano raka
      szyjki macicy wczesne stadium.Operacja lekarze mówią że wszystko w porzadku.Ona
      wraca do pracy.Po dwóch latach rak odzywa się znowu ale tym razem jest juz za
      póżno.Mimo naszego poswięcenia wysiłków lekarzy moja siostra umiera w 1994 roku
      mając 36 lat i osieracając 3 małych dzieci.Mozna powiedzieć że umierała przez 6
      miesięcy ale była w większosi cały czas z nami.I znowu powoli dochodzimy do
      siebie po jej śmierci co było bardzo trudne i ciężkie.Mija 12 lat i w grudniu
      2006 roku na parę dni przed świętami u mojej mamy która ma teraz 69 lat
      zdiagnozowano raka zołądka.Mama nie wie o tym mysli że ma wrzód który nalezy
      zoperowac.Operacja jest wyznaczona na środę.Niby TK nie wykazała zadnych
      przerzutów, niby wszystko jest w porządku ale cos takiego siedzi we mnie co
      powoduje że bardzo się tego wszystkiego boję.Boję się że koszmar powrócił i
      wszystko się znowu tragicznie skończy.Momentami nie daję sobie z tym wszystkim
      rady.Proszę Was trzymajcie kciuki za moja mamę.Adam
      • monika073 Re: Opowiem wam moją historię.... 12.01.07, 11:11
        Po przeczytaniu Twojej historii ....niewiem co napisać:(
        Trzymam kciuki...za Twoją mamę!!!
        • kol32 Re: Opowiem wam moją historię.... 12.01.07, 14:42
          Adamie ja też mocno trzymam kciuki za Twoją mamę. Trzymajcie się oboje.

          Kasia
          • abaton2 Re: Opowiem wam moją historię.... 12.01.07, 15:32
            Dziękuję wam.W tym wszystkim miałem ostatnio dylemat gdzie powinna byc
            operowana mama.Ja mieszkam w Krynicy Górskiej i polecano mi szpitale w
            Krakowie.Ale mama nie chciala słyszeć o operacji w Krakowie.Mam stamtad niemile
            wspomnienia,więc zdecydowalismy sie na operacje w szpitalu w Krynicy.Tu tez są
            dobrzy chirurdzy i mam nadzieję że wszystko przebiegnie pomyslnie.Mam nadziej
            że nie robimy błędu.Wiem ze medycyna w szpitalach w Krakowie jest na pewno na
            wyzszym poziomie niz u nas w Krynicy ale dla mnie teraz najwazniejsza jest
            psychika mojej mamy.
            • jedruch Re: Opowiem wam moją historię.... 12.01.07, 16:31
              Psychika psychiką, ale chirurgia onkologiczna wymaga pewnych zasad. Jeśli jest
              taka mozliwość, to spróbujcie zrobić to tak, aby przy zabiegu był
              chirurg-onkolog. Potem i tak zapewne będzie potrzebne leczenie uzupełniające,
              więc po takich doświadczeniach rodzinnych Mama będzie wiedziała co oznacza
              chemioterapia.
              Poza tym wejdź na stronę www.puo.pl i obejrzyj sobie fragment książki
              'postępowania w nowotworach złośliwych' - rak żołądka. Zobacz, że ocena
              przedoperacyjna bardzo wpływa na postępowanie - czy chemia przed operacją, czy
              po operacji?
              Jeśli Kraków, to I Klinika Chirurgii CMUJ ('biała') - tam jest prowadzone
              kompleksowo leczenie nowotworów przewodu pokarmowego, z chemią włącznie i
              radioterapią śródoperacyjną.
              Pozdrawiam i podejmijcie razem z mamą madrą decyzję - włączcie ją również do
              rozmowy o jej stanie.
    • hania1280 Re: Opowiem wam moją historię.... 14.01.07, 19:34
      witam
      • hania1280 Re: Opowiem wam moją historię.... 14.01.07, 19:45
        Witam
        ja tez mam czerniaka i wlasnie szukalam jakiegos forum gdzie moglabym pogadac o
        tym wszystkim z osoba ktora tez walczy...moja sytuacja jest dosc beznadziejna.
        Ale moze od poczatku.dwa lata temu wycieto mi czeniaka drugi stopien,lekarz
        powiedzial ze to wczesne stadium i nie ma sie czym porzejmowac, taktez zrobilam
        az tu w 6 miesiacu ciazy usrosly mi 4 fioletowe guzki znamiaona wycieto i
        okazalo sie ze to czerniak powrocil, urodzilam w 8 miesiacu zeby podjac leczenie
        po porodzie okazalo sie ze potwor jest w plucach wzielam jedna serie chemii
        niestety po miesiacu wyladowaklam w szpitaku z bolami glowy wymiotami potwor
        bylk juz w glowie teraz jestem po radioterapiii czuje ze z glowa lepiej
        zaproponoiwano mi chemie przy czym powiedziano ze to tylko15% szans ze zadziala
        odmowilam wiec chemii teraz czekam na decyzje czy kwalifikuje sie naszczepionke
        antynowotworowa mysle ze jest ona wieksza szansa dla ludzi chorujacych na
        czerniaka...odezwijcie sie jesliznacie kogos komu szcepionka w jakis sposob
        pomogla....dokoncze pozniej synek:)))))
        • jedruch Re: Opowiem wam moją historię.... 14.01.07, 20:38
          15% statystycznie, to 1 na 6,5 chorego. A ile % szans daje szczepionka testowana
          dopiero w badaniach 2 fazy? Tego nie wiadomo.

          Tak naprawdę każdy chory ma albo 0% albo 100% szans na wyleczenie - innych
          możliwości nie ma. Statystyka daje tylko złudzenia. Pokazuje jakiś tam iloraz
          szans, ale pojedynczy chory ma się do statystyk nijak...

          Skorzystaj z chemioterapii, a szczepionkę załatw w II kolejności.
          Pozdrawiam i życzę powodzenia.
          • nupik do abaton 14.01.07, 21:45
            abaton, po pierwsze wyrazy wspolczucia, tyle juz przeszlac w zyciu, po drugie:
            dobrze zdianozowany i zoperowany nowotwor zoladka nie zabija,sa duze szanze.
            ale po trzecie: moze nie masz teraz do tego glowy ale pomysl prosze o sobie, o
            badaniaach genetycznych, jestes w grupie wysokiego ryzyka skoro i mama i
            siostra mialy raka szyjki.dbaj o siebie, bo pewnie dbasz o wszytskich innych i
            walczysz o nich, pamietaj tez o sobie. w CO w wawie robia badania DNA, otaczaja
            opieka osoby z ryzykiem.
            trzymaj sie, dzielna dziewczyno
          • hania1280 Re: Opowiem wam moją historię.... 15.01.07, 11:13
            czy to prawda ze po szczepionce chemio jest juz nieskuteczna?

            hanka
            • mania60 Re: Opowiem wam moją historię.... 15.01.07, 15:21
              Haniu ! Zgadzam się w 100% z jedruchem. Statystyki to wypadkowa niewiadomo czego. Miałam czerniaka Clark IV . Według statystyk niepowino mnie tu być. A ja ,mam się bardzo dobrze już cztery lata. Też kiedyś , przeczytałam o swoich szansach na wyzdrowienie, przepłakałam całął noc a rano powiedziałam sobie : 5%szans na przeżycie, dobrze, więc będę w tych 5% .Życzę Ci dużo siły i wiary . Będę mocno za ciebie trzymać kciuki. Jeżeli chodzi o leczenie wejdź na wątek "do gontchy " tam znajdziesz wiadomości na temat leczenia czerniaka i adres prof. mackiewicza tego od szczepionki. Jest tam Ania (gontcha), która udzieli Ci wielu dobrych rad. Pozdrawiam cieplutko. mania
              • hania1280 do Mania 15.01.07, 21:56
                Dziekuje za cieple slowa pokrzepienia:) nawet nie wiesz jakie to pocieszajace i
                dodajace siuly ze zmiescilas sie w tych 5%, ja postanowilam sie tez zmiescic.
                jesli chodzi o Mackiewicza to nasluchalam sie o nim brzydku-ich rzeczy. moja
                kolezanka ktora obecnie bierze chemie w gliwicach probowla sie do niego dostac z
                marnym skutkiem. wkoncuz rezygnowala i wlasnie dzis pompuja jej druga serie chemio.

                pozdrawiam mgoraco
                • gontcha Hania 15.01.07, 22:14
                  Witaj Haniu,

                  A ja jestem Anka - po III clarku melanomy.

                  Musisz (tak jak Mania) zmieścić się w tych 5% - trzymam mocno kciuki :)
                  Pisałaś, że nie wiesz jeszcze czy chemioterapia, czy szczepionka. W UK ta
                  metoda jest podobna do tej poznańskiej?
                  Ostatnio dwie osoby z forum dostały sie do Profesora bez większych kłopotów i
                  szybko. W tamtym roku (pod koniec zwłaszcza) były problemy z terminami z tego
                  co wiem.

                  Czytałam, że wznowa u Ciebi eposzła w czasie ciąży :( Mój czerniak zaś w ciąży
                  się rozwinął, a raczej 'dostał przyspieszenia'. Choc nie ma to większego
                  znaczenia praktycznie.
                  Masz synka..ile ma teraz Malutki? Mój brzdąc ma już 6 lat.

                  Trzymaj się dzielnie.
                  Ciepło pozdrawiam,
                  Anka
                  • hania1280 Re: do ANIA 15.01.07, 22:31
                    Witam
                    Ocar ma juz 3 miesiace,rosnie szybko i jest przecudowny:))) Nie poddam sie musze
                    jeszce popatrzec na moj skarb;)

                    pozdrawiam
                    Hania
                    • gontcha Re: do ANIA 15.01.07, 22:44
                      Haniu,

                      Pewnie jest słodki i cudowny :) Mój Misiek w wieku 'przekornym' teraz.
                      Masz Oscarka i olbrzymią motywację do pokonania choroby.
                      I życzę Ci z całego serca tego.
                      Tak jak mi tuz po czerniaku powiedziała moja doktor: jeszcze tu przyjdzie Pani
                      do nas z maturalnym świadectwem synka - albo zaprosi mnie Pani na jego ślub -
                      i słowa jej danego dotrzymam. Misiek zreszta urodził sie przy niej, bo w
                      trakcie cesarki byli onkolodzy i operowali czerniaka od razu. Misiek do tej
                      pory jest ulubieńcem oddziału onkologii :)

                      Przytulaj Oscara i ucałuj odemnie :)
                      Anka
                      • goniatara Re: do ANIA 16.01.07, 01:39
                        Droga Haniu!
                        Przykro mi bardzo, ze miast sie cieszyc wylacznie macierzynstwem musisz sie
                        jednoczesnie borykac z takim problemem jakim jest choroba. Jednoczesnie, jak
                        wczesniej pisaly juz i Gontcha i Mania masz przeogromna motywacje. Skup sie
                        wylacznie na niej. Rowniez, jak napisal Jedruch, lekarz, statystyki zostawmy na
                        boku. Kazdy przypadek choroby jest indywidualny tak, jak kazdy czlowiek jest
                        niepowtarzalna jednostka i inaczej przechodzi chorobe, inaczej reaguje na
                        leczenia. Jak sie maja statystyki w przypadku chocby Mani60? Prawda?:):)
                        Haniu! Zycze Ci wielu sil na dzielenie Twojego czasu pomiedzy radoscia bycia
                        matka, a walka z choroba. Trzymac bede kciuki za Ciebie bardzo, bardzo mocno.
                        Pamietaj, ze masz nas tu wszystkich, do ktorych zawsze mozesz pisac, ktorych
                        mozesz pytac. Wszyscy przechodzilismy, przechodzimy chorobe w bardziej, czy
                        mniej dotkliwy sposob, ale wiedz, ze nie jestes sama. I ze jest iles tam osob,
                        gdzies daleko, ktore juz o Tobie mysla i sa gotowe Cie wesprzec w kazdej trudnej
                        chwili.
                        Trzymaj sie dzielnie
                        Malgorzata
    • hania1280 Re: od Hani. 15.01.07, 21:50
      Nie ma teraz sensu rozmyslanie czy to ciaza spowodowala nawrot choroby czy nie..
      SZczerze nie myslalam nigdy ze czerniak powroci, zaufalam slowom lekarza
      .Czerniak usowano mi w Rydgierze w Krakowie.wesoly brodaty doktorek wyslal mnie
      szybko do domu i kazal nie myslec o pierdolach...
      nie wspomnialam ale obecnie mieszkam i lkecze sie w szkocji, jutro mam spotkanie
      z lekarzem i ostacznie musze zdecydowac czy chce chemie tu czy szcepionke robia
      ja jesynie w Londynie...ciezka noc przedemna ..zaproponowano mi temozolmid
      slyszalam ze jesd dobry jesli chodzi o mozg . moze jakas chemia na pluca...ehhh
      do jutra
    • abaton2 Re:Do wszystkich 16.01.07, 18:17
      Jutro moja mamma ma operację.Proszę Was bardzo trzymajcie za nia
      kciuki.Pozdrawiam i dziekuję Wam.
      • monika073 Re:Do wszystkich 16.01.07, 18:22
        Oczywiście że bedę trzymać kciuki...:):)
        napisz jak juz bedzie po..
        Pozdrawiam
        Monika
      • b_a_l_b_i_n_k_a Re:Do wszystkich 16.01.07, 18:25
        No jasne! Ja będę mocno trzymać :-)
        • hania1280 do gontcha 16.01.07, 19:17
          hej Aniu
          przeczytalam ze mialas konsultacje na calym siwecie
          prosze o pomoc, moze znasz jakas klinike na terenie uk
          chcilabym zasiegnac innej opinii
          mam wrazenie ze jestem tutakjz zle leczona, dzis rozmawialam z lekarzem on
          twierdzi ze jednak sczepionka bylby lepsza w mioim przypadku
          wogole robi problem ze zdobyciem chemii
          jedyne co moglby zaproponowac to temozolmide stosowane w guzach muzgu, ja mam
          duzo 5mm rzozsianych guzkow..czuje ze poprostu chce sie mnie pozbyc ze wzgledu
          na beznadziejny przypadek

          hania
          • gontcha Re: do gontcha 16.01.07, 21:54
            Hej Haniu,

            Ośrodków w UK, jeśli się rozchodzi o czerniaka to nie znam. Moje konsultacje
            były juz po czernaiku i dotyczyły choroby autoimmunologicznej będacej
            konsekwencją melanomy (ale bez wznowy). W UK prowadzilismy rozmowy z członkami
            EUVAS - bo podejrzewano w pewnym etapie vasculitis i kontaktowalismy sie z
            ośrodkami tym zagadanieniem zajmującymi się.
            Wiem, że dobry ośrodek znajduje sie w Holandii - ale nie mam namiarów na niego -
            mogę poprosic kumpelę, która zna holenderski o poszukanie namiarów.
            Światowy prym wiedzie Austalia też, ze względu na ilośc zachorowań i
            ich 'narodowy problem' z czerniakiem. Całkiem dobrze im idzie - jednym z
            wiądących ośrodków jest Sydney Melanoma Unit.
            www.melanomafoundation.com.au/ - tu też trochę znajdziesz informacji.

            I USA - opracowano tam nową terapię genową - dość głosno o tym było niedawno.
            Ośrodek NCI w Bethesada - tu namiary posiadam.

            Natomiast co do wyboru drogi leczenia.
            Może warto zaryzykować szczepionkę? Ja osobiście jestem zwolennikiem tej
            metody.
            Temodal przy przerzutach do mózgu ... cięzko mi sie wypowiedzieć, bo nie
            spotkałam się z tego typu leczeniem. Może to też jest wyjście?


            Tyle na razie mogę napisać.

            Trzymaj się i pisz jak tylko potrzebujesz,
            Anka

            PS. Buziaki dla Oscarka
            • hania1280 Re: do gontcha 16.01.07, 23:39
              ...to prosilabym o namiary ktore posiadasz

              dzieki
              sciskam
              • gontcha Re: do gontcha 16.01.07, 23:58
                Do USA (mam nadzieję, że aktualne):

                Steven A. Rosenberg M.D.
                National Cancer Institute
                10 Center Drive, MSC 1201
                Bethesda, MD 20892

                tel: 001 301 496 4164
                fax. 001 301 402 1738

                e-mail: sar@nih.gov
                lub steven_rosenberg@nig.gov

                Do Holandii poproszę kumpelę jutro o pomoc.

                Ściskam,
                Anka
                • mania60 Re: do gontcha 17.01.07, 17:17
                  Aniu. Czy wiesz coś może na temat prof Burzyńskiego z Houston? Kiedyś w szpitalu leżałam z żoną lekarza i ona właśnie dała mi telefon do niego. Mówiła , że to świetny onkolog i chętnie pomaga pacjentom z Polski, trzeba tylko do niego zadzwonić , a następnie przefaxować wyniki.Potem ustala leczenie. Nie skorzystałam z tego telefonu . Pomyślałam o Hani, jednak nie chciałabym polecić jej jakiegoś znachora.Co o tym sądzisz?mania
                  • gontcha Re: do gontcha 17.01.07, 17:40
                    Mania,

                    Terapia Burzyńskiego, czyli tzw. antyneoplaston jest kontrowersyjna i to dośc
                    mocno. Burzyński tu w Polsce jeszcze (wiele lat temu) wspólpracował z Prof.
                    Mackiewiczem. Wyjechał do USA i poszedł w inna stronę z badaniami. O
                    jego 'dokonaniach' można powiedzieć tyle, że są. Nie podał on nigdy składu
                    swojego leku. Ma licencję tylko na leczenie w Texasie. I bierze za to dużo
                    pieniążków (30-60 tys.$). Efekty leczenia antyneoplastonem są niezbyt
                    potwierdzone - metoda ma i zwolenników i przeciwników, a ostatnimi czasy szum
                    wokól tego ucichł. Pewnie więcej Goniatara mogłaby napisać - bynajmniej od
                    strony podejścia do tego w USA. Na pewno nie ma zadnych publikacji w
                    specjalistycznej prasie medycznej i udokumentowanych badań klinicznych na ten
                    temat (jak pisałam - Burzyński nie chce podać składu leku i go opatentował).
                    Podaję link do strony ACS - terapia antyneoplastonem jest zaliczana do terapii
                    alternatywnych.
                    www.cancer.org/docroot/ETO/content/ETO_5_3X_Antineoplaston_Therapy.asp?sitearea=ETO
                    Więc ze swojej strony raczej bym odradziła tą terapię.
                    Pozdrawiam,
                    Anka
                    • gontcha Re: do gontcha 17.01.07, 17:56
                      Dodam jeszcze..

                      Podobna sprawa była z 'osławioną' swego czasu terapia amigdaliną (jak dobrze
                      pamiętam - pozyskiwana z pestek - nie pamiętam jakiego owocu)). Robili to w
                      Meksyku, bo w USA nie mieli licencji. Pomogło (jesli wogóle) to nielicznym -
                      nie ma udokumentowanych dobrze żadnych przypadków. Pewne jest, że licznym
                      pacjentom nie pomogło natomiast. Przeprowadzone badania nie dały spodziewanych
                      efektów. Lek (bo to dożylnie było) licencji nie dostał. Sprawa ucichła od
                      dłuższego czasu. Może się cos zmieniło - ale szczerze wątpię.

                      Niestety wiele metod i produktów tak kończy... ale pozostaja krążące 'mity' na
                      teamt domniemanej skuteczności.
                      Jesli znasz angielski to na podanym linku możesz poczytać o wielu takich
                      metodach i środkach.
                      www.cancer.org/docroot/ETO/ETO_5.asp?sitearea=ETO
                      Prowadzono równiez badania nad leczeniem temperaturą (gorączką) - bodajże w
                      latch 50, czy 60 dzieki infekcji bakteryjnej i wysokiej gorączce przy niej
                      jeden z pacjentów 'wyleczył' sie z mięsaka kostnionowego - to potwierdzone.
                      Prowadzono badania - ale tak do końca nie wiadomo, czy sama gorączka, czy
                      połączenie paru czynników spowodowało wycofanie się choroby. Lekarzy to
                      zainteresowało jednak i sprawdzali.
                      Dzięki temu spostrzeżeniu sprzed lat medycyna obecnie dysponuje metodami
                      wykorzystujacymi podwyzszona temperaturę do leczenia - ale nie wywyłuje się
                      gorączki...to inne metody...choćby chemioterapia perfuzyjna w
                      hipertermii...nagrzewanie samego guza nowotworowego i podobne.

                      Ciekawym też np. jest przypadek przy odkryciu cisplatyny... chemik 'pomylił'
                      elektrody i wytworzyła się właśnie cisplatyna, która pohamowała namnazanie się
                      bakterii. W tamtych czasach lekarze słysząc o leczeniu tym (metal cięzki)
                      kiwali głowami z niedowierzaniem. Dziś cisplatyna to standartowe leczenie w
                      wielu przypadkach.

                      Ot, takie tam ciekawostki...

                      Pozdrawiam,
                      Anka
                  • hania1280 Re: do mania 17.01.07, 18:16
                    heja Mania
                    chetnie skorzystam z tego telefonu jesli to faktycznie dobry lekarz.
                    wciaz czekam na odpowiedz z Londynu, najgorsze jest czekanie nic nierobienie
                    nie wiem czy mi sie ppogarsza polepsza..ale raczej na plus bo bole glowy minely
                    mi po radioterapi:))) tylko wloskow jak na lekarstwo
                    zaczynam wygladac jak maly Oscar hihihihi
                    czy te osoby ktore dostaly sie na szcepionke do poznania sa na forum?
                    pozdrowka
                    • gontcha Re: do mania 17.01.07, 18:26
                      Haniu,

                      Burzyńskiego odradzam ...

                      Lepiej skontaktuj się z tymi od terapii genowej - tu są potwierdzone przypadki
                      wyleczenia przerzutów melanomy.

                      Osoby, które skontaktowały się z Poznaniem i czekają na kwalifikację do
                      leczenia to xal i monika073.

                      Jaki synek taka Mama - włoski urosną Wam obojgu :)
                      Cieszę się, że bóle głowy przeszły ...

                      Buziaki,
                      Anka
                      • mania60 Re: do mania 17.01.07, 19:02
                        Aniu. Dzięki za informacje. Te wszystkie zwroty biologiczne , chemiczne,medyczne to dla mnie czarna magia. Ale teraz już wiem na pewno , że nikomu nie polecę Burzyńskiego. Jestem zdecydowaną zwolenniczką leczenia konwencjonalnego. HANIU nie zawracaj sobie tym głowy. Zniszczę ten adres. Trzymaj się dzielnie Haneczko. Pozdrawiam Was obie i trzymzm kciuki . Musi byc dobrze. mania
                      • hania1280 Re: do gontcha 17.01.07, 20:51
                        Dziekuje bardzo Aniu
                        jestes skarbnica informacji;)
                        mam pytanie
                        czi akupunktura mzoe zaszkodzic przy czerniaku?
                        ta terapia poprwia krazwenie wiec jesli dobrze rozumuje moze bardziej
                        rosprzestrzenic czerniaka
                        stosuje tez lekki masaz juz po.
                        generalnie chinczyk powiedzial ze moze mi usprawnic system w walce z potworem
                        dostalam tez grzyby stosowane przy nowotworach
                        ponadto pije ziola Essac
                        zaczelam tez brac tran z watroby rekina dla zlagodzenia objawow radio ale
                        przezcytalam ze nowotwor lubi tluszce czy to prawda?
                        weszlam rowniez na strose Sydnej Melanoma Unit jesli nie zakwalifikuje sie na
                        szcepionke kolejna opca to australi
                        nie dam sie tak latwo!:)
                        sciskam goraco
                        • gontcha Re: do gontcha 17.01.07, 21:27
                          Haniu,

                          Dobrze, że zerknęłąś 'do Sydney'.
                          Spróbuj też z USA - zawsze lepiej mieć kilka opcji do wyboru.
                          No i nie przeszkadza absolutnie sie skontaktowac z oboma ośrodkami już teraz -
                          rozmowy czasem trwają trochę - papiery trzeba wysłac, etc...
                          Co do akupunktury - trudno powiedzieć, czy pomoże, czy zaszkodzi.
                          Ziólka popijasz, ale skład spisz i spytaj lekarza. Zwłaszcza jeśli będziesz
                          miała jakiekolwiek leczenie farmakologiczne, bo nie wszystko mozna łączyć.
                          Do chińskich grzybków przekonania nie mam wcale...
                          Tłuszcze - ja tam je jadam - wogóle jadam praktycznie wszystko - oprócz kapchy,
                          która lubie, ale moja wątroba niezbyt :(

                          Nie daj się, a ja trzymam kciuki za Ciebie mocno :)
                          No i postaram się ten namiar w Holandii zdobyć też (zawsze kolejna opcja i
                          bliżej)

                          Buziaki dla Oscarka na dobranoc.
                          No i ściskam Was,
                          Anka
      • attenna11 Re:Do wszystkich 16.01.07, 21:07
        Trzymam mocno!!!!!!! Ale na chwilkę bede musiała puscić- zawożę mamusię na
        chemie....ale w oczekiwaniu na wyniki bede trzymac za swoja i Twoją mamę
        kciuki. Pozdrawiam.Aneta
        • abaton2 Re:Do wszystkich 17.01.07, 21:48
          Właśnie wróciłem od mamy ze szpitala.Wybudza się po narkozie.Operacja przeszła
          bez komplikacji.Chirurg usunął 3/4 żołądka.W żołądku był 3 cm guz.Oprócz tego
          usunął guz z głowy trzustki.Do końca nie wie czy to była torbiel czy
          przerzut.Będziemy czekać na wyniki histopatologiczne.Pozdrawiam Was wszystkich
          i dziękuję wam bardzo za to że trzymaliscie kciuki za moją Mamę
          • gontcha Re:Do wszystkich 17.01.07, 21:51
            :) Super, że Mama po operacji i że dobrze poszło.
            Teraz niech spokojnie dochodzi do siebie.
            No i pomyślnego wyniku hist-pat.!
            Pozdrów Mamę,
            Anka
            • hania1280 Re:gomtcha 17.01.07, 22:30
              Aniu czy moglybysmy wymien ic sie mailem np lub gg
              chcialabym poradzic sie ciebie w czyms osobistym/
              tak na forum no wiesz...

              hania
              • gontcha Re:gomtcha 17.01.07, 22:38
                gontcha@gazeta.pl

                pisz śmiało...:)

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka