Dodaj do ulubionych

Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie.

29.06.23, 23:51
"Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie, do którego możesz przyjechać z walizką i mieć normalne życie, a nawet odnieść sukces — oczywiście, jeśli ciężko pracujesz, jesteś dobry w tym, co robisz, spotkasz na swojej drodze życzliwych ludzi i masz szczęście" — mówi lek. Barbara Bielska, specjalistka chorób zakaźnych.www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,jest-lekarka-w-kolorado--polska-musi-sie-jeszcze-wiele-nauczyc,artykul,63684931.html
- Jest -Australia. Nie miałem prawie nic- nawet walizkę kazano opróżnić z żywności, bez znajomości języka, z żoná i trzema małymi dziećmi, byłem tylko uprawnionym technikiem i mistrzem w rzemiośle,... Minęło 42 lata i mimo, że unikałem nadliczbowych i pracy w soboty i niedziele to miałem normalne życie.
Obserwuj wątek
    • uoia Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 01:56
      krakkrakusek1au napisał:
      ...
      > - Jest -Australia. Nie miałem prawie nic- nawet walizkę kazano opróżnić z żywno
      > ści, bez znajomości języka, z żoná i trzema małymi dziećmi, byłem tylko uprawni
      > onym technikiem i mistrzem w rzemiośle,... Minęło 42 lata i mimo, że unikałem n
      > adliczbowych i pracy w soboty i niedziele to miałem normalne życie.

      42 lata, w Polsce byl wtedy stan wojenny, czyli byles azylantem. Jesli tak to nie byles. tak calkiem zdany wylacznie na siebie, z tego co sie orientuje, przynajmniej w Stanach , azylanci przez pierwszy rok byli zaopiekowani przez panstwo.
      Ja przyjechalam na zupelnie innych zasadach.
      • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 06:01
        Uola napisała: "42 lata, w Polsce byl wtedy stan wojenny, czyli byles azylantem". Prawie nic się nie zmieniło. Azylu politycznego nie dostałem.Tak 42 lata temu jak i teraz była i jest wiza z uwagi na kwalifikacje- jeżeli dostałeś wystarczajácá ilość punktów to byłeś akceptowany na stały pobyt. Jedynie roczna ilość przyjętych emigrantów się zmienia. Punkty dostawało się za potrzebne kwalifikacje a nie koniecznie za poziom akademickiego wykształcenia. I tak np lekarzom było trudniej się tu dostać niż inżynierom, technikom czy wysokiej klasy rzemieślnikom. Poza tym, po przybyciu traktowano nas dokładnie tak sami jak tubylców. Jedyna różnica jest dla tych, którzy przybyli na innych wizach a potem starali się o stały pobyt. Studenci np. muszá uzyskać stopień "master" z bardzo dobrym wynikiem, zdać angielski na conajmniej 6 w skali od 0 do 9 i znaleźć conajmniej roczná pracę za conajmniej przeciętne wynagrodzenie.
        • uoia Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 16:37
          krakkrakusek1au napisał:

          ...
          > ". Prawie nic się nie zmieniło. Azylu politycznego nie dostałem.Tak 42 lata te
          > mu jak i teraz była i jest wiza z uwagi na kwalifikacje- jeżeli dostałeś wystar
          > czajácá ilość punktów to byłeś akceptowany na stały pobyt. Jedynie roczna ilość
          > przyjętych emigrantów się zmienia. Punkty dostawało się za potrzebne kwalifika
          > cje a nie koniecznie za poziom akademickiego wykształcenia. I tak np lekarzom b
          > yło trudniej się tu dostać niż inżynierom, technikom czy wysokiej klasy rzemieś
          > lnikom. Poza tym, po przybyciu traktowano nas dokładnie tak sami jak tubylców.
          > Jedyna różnica jest dla tych, którzy przybyli na innych wizach a potem starali
          > się o stały pobyt. Studenci np. muszá uzyskać stopień "master" z bardzo dobrym
          > wynikiem, zdać angielski na conajmniej 6 w skali od 0 do 9 i znaleźć conajmniej
          > roczná pracę za conajmniej przeciętne wynagrodzenie.

          Ty uwazasz, ze prawie nic sie nie zmienilo, ja, ze zmienilo sie wszystko, drastycznie.
          Oczywiste jest, ze kazdy kraj chce, zeby przyjezdzali do niego ludzie wykwalifikowani i chetni do pracy.
          W tamtym okresie nie mogles kupic biletu, wsiasc do samolotu i poleciec. Zasadnicza rornica jest, jak ludzie z Polski wyjezdzali. Nie mielismy pieniedzy, paszportow, czekalismy na ich wydanie czesto miesiacami, na wizy bywalo, ze latami. Jak mozna bylo wydostac sie z Polski? Porywajac samolot, przez zielona granice, wykupujac wycieczke, wychodzac za maz - laczenie rodzin, wygrywajac loterie na zielona karte w US. Byly tez osoby, ktore jechaly przez Izrael, wladza nie robila im z wyjazdem problemow. Wymiany studenckie byly, owszem, ale glownie z ZRRR. Na mojej Alma mater, studiowal jeszcze facet z Afganistanu i drugi z ktoregos z krajow Afrykanskich.
          Jak pewnie pamietasz ludzie wyjezdzali na wycieczki i natychmiast zglaszli sie do miejsc, ktore koordynowaly ruch migracyjny, byli oni kierowani do obozow dla uchodzcow. CI ludzie dostawali status uchodzcy ze wszystkimi przywilejami. Przez pierwszy rok byli pod opieka panstwa, dostali mieszkanie, wikt, opierunek, przydzielone im byly osoby pomagajace wejsc i przystosowac sie do nowych warunkow.
          Ja wyjechalam, kiedy w Polsce poluzowano restrykcje i na zachodzie zlikwidowano prawa azylowe (na tamtych zasadach) dla Polakow.
          • vermieter Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 19:45
            wyjechałem z żoną i dzieckiem w październiku 1985, samolotem liniowym z Warszawy do Kolonii
            • uoia Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 21:03
              vermieter napisał(a):

              > wyjechałem z żoną i dzieckiem w październiku 1985, samolotem liniowym z Wars
              > zawy do Kolonii


              Miedzy rokiem 1985 czy 86, kedy ja wyjechalam. a rokiem 1981 jest ogromna dziejowa przepasc.
              • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 21:45
                Absolutnie masz racje. W 1985 roku nas juz rodzina z Polski odwiedzala i to bez zadnej potrzeby jakichkolwiek przekretow czy lapowek. A wiadomo juz bylo ze jada do nas tych co uciekli i mieszkaja w usa..
          • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 21:36
            Masz racje, zmienilo sie bardzo duzo i w Polsce i w USA przez te 40 pare lat.
            Bez ukladow i lapowek nie zaszlo sie wtedy daleko.
            Wyjechlismy na kilka miesiecy prsed Stanem Wojennym a wiec w okresie ogromngo buurdelu ba calej lini.
            Wyjzdzali wszyscy i prz kazdej okazji.
            My paszporty tez mozna powiedziecv ze dostalismy za lopowke - SB-k zadzwonil zeby mu zalatwic cos co on potrzebowal z mojej firmy a ja powiedzilem ze zalatwie jak on mi zalatwi paszporty.
            Obiecalem mu jedynie ze wroce ale nie czuje sie winnym ze tego nawet nie mialem zamiaru honorowac.
            Sprzedalismy co sie dalo aby starczylo na dojazd to Austrii a reszte pozostawilismy za soba.. Smieszne bo jak policzylismy jak to wszytko co mielismy mialo wtedy wartosc to bylo ponizej $1k.
            W obozie bylismy 2 dni i proawie rok w ladnym "gesthausie" na koszt ONZ trakwoani podobnie jak ich regulani i placacy goscie.
            Jak nastal stan wojenny to praktycznie wszyscy dostawali azyl z urzedu.
            Przyjechal policjant z polska tlumaczka a ona mowila zeby za duzo nie gadac - ona wie co mowic i jak "tlumaczyc". Policjant nie ukrywal tez ze nam nie radzi pozostawac w Austrii bo tu zawsze bedziemy 2 kategoria ludzi i zachecal do tranzytu dalej..
            Kiedy Regan sie zgodzil nas i wieu innych przyjac (aa zabralo mu trche czasu do namyslu) i tez caly proces byl krotki i raczej formalny.
            Wtedy w sumie bylo latwiej wyjezdzc niz pozniej czy obecnie - nie mielismy absolutnie nic do stracenia a wszytko do zyskania. Pozniej to juz ni ebylo takie oczywiste.
      • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 21:18
        W USA azylanci byli zaopiekowani przez panstwo? Pierwsze slysze.

        My bylismy azylantami i nikt sie nami nie zaopiekowal. Tzn dostalismy po przylocie chyba $350 i rachune na $2tys za lot do zaplacenia.
        Mielismy, dziecko, 2 walizki i swoje chyba $500 ale nie znalismy angielskiego. Znalezlismy sie w okolicy gdzie bylo kilka rodzin Polskich ale nie bylo zorganizowanej czy chetnej do pomocy Polonii. Jedni sie zglosili i zaproponawali prace u nich za $2/godzine. Dla porownania to mlodziki ze szkoly sredniej co nalewali benzyne na stacjach zarabiali chyba $5 plus napiwki a zaden pracodawca nie oferowal raczej ponizej $10/godz ludziom z wyksztalceniem.
        Dzieki temu ze nie mielismy pomocy od nikogo, musielismy sami szybko nauczyc sie radzic sobie.
        Mielismy szczescie bo:
        - znalezlismy sie ( w sumie dosc przypadkowo) w okolicy gdzie moj zawod byl dobrze pasujacy do potrzeb.
        - najwzniejsze bylo nie to czy potrafisz mowic dobra angielszczyzna ale co potrafisz zrobic dla pracowadwcy
        - nie bylo lokalnej duzej Polonii ktora by nam "pomogla" stac w miejscu i ich wspomagaac.
        - koniunktura w przemysle elektronicznym byla dobra i zaczynalo sie dopiero to pozniejsze "tsunami" komuterowe- w sensie pozytywnym wiec troche "poplynalem na fali"
        - zawsze mialem prace dobra albo bardzo dobra, kora lubilem i ktora dawali mi duzo satysfakcji.
        - byly to czasy gdzie zona byla uwazana ze osobe ktora na rowni ze mna - moze ne bezposrednio ale wyraznie wpomagala pracodawce. A wiec problemy czy potrzeby rodzinne by; bardzo wazne i respektowane. zon byla czescia "rodziny" korporacyjnej. A korporacje byly bardzo duze.
        - korporacje bylo o wielje bardzije hojne do dzilenia sie swoimi sukcesami z tym coo sie do nich przyczyniali.
        - spotkalismy bardzo zyczliwych lokalnych ludzi.
        - moglismy zyc uczciwie, pracowac uczciwie
        - ne zachlysnelismy sie mozliwosciami zarobkow i zawsze rodzona byla na pierwsym miejscu a ja prcowalem normalne - srednio ok 8 godzin i zylismy tak jak na to bylo stac.
        - zarabialem na tyle aby nie byc zmotywawanym do brania sie za wlasny biznes (a to praca 24/7 przez dlugie lata)
        - zarobki i dochody rosly stopniowo wiec bylo tak z gotowaniem zaby. Nie zylismy ponad stan i wydawalimy tylko na co potrzebowalismy wiedzac ze mozemy liczyc tylko na siebie.
        - pierwsze moze 5 lat mozn powiedziec byly dosc ciezkie ale zawsze "widzielismy daleki i sloneczny horyzont". Pozniej juz zylo sie nam dobrze i wygodnie.
        Wg nas osiagnelismy bez wielkich wysilkow czy poswiecen to co sie nazywa American Dream pod wiekszoscia wzgledow..
        • uoia Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 23:12
          engine8t napisał:

          > W USA azylanci byli zaopiekowani przez panstwo? Pierwsze slysze.
          >
          > My bylismy azylantami i nikt sie nami nie zaopiekowal. Tzn dostalismy po przylo
          > cie chyba $350 i rachune na $2tys za lot do zaplacenia.
          > Mielismy, dziecko, 2 walizki i swoje chyba $500 ale nie znalismy angielskiego.
          > Znalezlismy sie w okolicy gdzie bylo kilka rodzin Polskich ale nie bylo zorga
          > nizowanej czy chetnej do pomocy Polonii.
          ...

          Jak zwykle mamy zupelnie inne obserwacje i doswiadczenia. Nigdzie nie twierdzilam, ze azylanci byli zaopiekowani przez polskie rodziny czy Polonie, zreszta nikt chyba tego nie oczekiwal.. Nie slyszalam o takim przypadku, dlaczego Polonia mialaby brac na siebie odpowiedzialnosc za Ciebie.
          Azylantow nie wysadzano na lotnisku i "rubta co chceta",wprawdzie nie dostawali do zamieszkania milionowych rezydencji, ale na poczatek jakis dach nad glowa mieli, z glodu tez nie umierali szczegolnie jak byly dzieci. Pomagano im pozalatwiac wszelkie formalnosci - banki, SS, prawo jazdy itd, kierowano ich na kursy jezykowe, czesto jeden na jeden, czyli nauczyciel/uczen, mieli od poczatku podstawowa opieke zdrowotna, dzieci od pierwszgo dnia mogly zaczac szkole. Mogli zdobywac kwalifikacje na kursach, bardzo szybko mogli podjac prace. Wiekszosc moich znajomych pan, pracowala w miejscach, takich jak, puliczne biblioteki, jako asystent nauczuciela w szkolach, tam wymagania bylay male, mozna bylo szlifowac jezyk i jednoczesnie jakies pieniadze sie zarabialo, te pozycje byly zarezerwowane dla uchodzcow Uwazasz, ze jest to nic? Jak bez pomocy dalbys sobie sam rade z dziecmi majac w kieszeni 500$, bez znajomosci angielskiego, za co wynajabys mieszkanie, przeciez takie pieniadze nie starczylyby nawet na depozyt.
          • pia.ed Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 02:45
            Pytam sie tak troche z ciekawosci: czy od razu znalazles sie
            na zachodnim wybrzezu,
            czy tez zwyczajem Amerykanow przeprowadzales sie kilkakrotnie?

            > engine8t napisał:
            znalezlismy sie ( w sumie dosc przypadkowo) w okolicy
            gdzie moj zawod byl dobrze pasujacy do potrzeb.
          • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 17:53
            Ty mowisz o USA czy Kanadzie?
            Moze tak bylo na wschodzie.

            Z lotniska odebral mnie kolega ktory byl w USa od kilku juz lat i pozwolil mieszkac pare tygodni z nimi bo za kilka tygodni przylatywal zona z dziecmi z Polski.
            Okazalo sie ze on sie zglosil do tej agencji ze nam moze pomoc wiec zapisali go jako sponsora chyba bo w NYC oddzieli nas od grupu i wylasli do SF? Podejrzewam ze on liczyl ze rzad mu jakos to zrekompensuje ?
            I jedyny kontakt i te $350 dostalismy wlasnie od tej agencji - zadna rzadowa instutucja niegdy nie nie pokazal na horyzoncie.

            No wiec pisze ze poszlisny - z kolega tego kolegi co widzial ze jak nie pomoze przynajmniej w tlumaczeniu to kiepsko bedzie wiec zasugerowal aby isc do urzedu Social Service i ci nam pomoga..
            On tez pozyczyl nam na deposit i dal referencje poniewaz ten co byl "sponsowerem" mial bardzo negatywne referencje i nie zdawal soebie sprawy co zrobil. Ale w sumie zrobil dobrz bo znajomi z obozy wyladaowli w Albamiw na Farmie. sponsorowali ich amerykanie - jakis kosciol chyba. I tam rzad tez sie ni emieszal. Ludzi lokalniu im pomagali. A widomo jak pomagali - tak zeby sobie pomoc wiec po klku latach wreszcie udalo sie im ztamtad uciec i zaczac zyc po swojemu.
            W Urzedzie socjalnym poweidzieli ze moga nam placic max $500 za wynajecie - przez max 4 miesiace i jak do tego czasu sobie nie poradzimy to kazali sie zglosic. didatkowa dali nam foodstapsy i karki na Medicare. Ja poszedlem natycmiast na kurs aggielsko - darmowy ESL i po 4 mies dokladnie zaczaalem prace "w zawodzie" .. I wtedy juz poczulismy grunt pod nogami.
        • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 23:17
          Jak jeden krakus pojechał do USA.

          Był rok 1978. Krakus był biedny, miał rodzinę, 20m2 mieszkanie bez łazienki i możliwość oszczędzania nie więcej niż 2000 zł/miesiác mimo, że pracował jako kierownik. Na dzinsy, pralkę automatczná, telewizor kolorowy, najgorszy samochód i nowe meble nie miał szans nigdy oszczędzić. Krakus był młody i wierzył w siebie. Za 2 tygodniawá pracę po fajerancie kupił od osoby wracajácej z USA zaproszenie. Za drugie 2 tygodnie takiej pracy kupił bilet powrotny do Nowego Yorku. Trochę dolarów pożyczył. Kontakty w Ameryce jak i “lewá social security card” zorganizował za kilka półlitrówek. Wyládował w Chicago. Za połlitrówkę spirytusu załatwił mieszkanie w pokoju w suterenach/”basement” z czynszem $50/miesiác. Za $100, od polskiej mafii, kupił/załatwił “Social Security Card” na własne nazwisko. Za pół litra spirytusu i drewnianá kasetkę załatwił pracę rzemieślnika z wynagrodzeniem $5 na start, a potem do $5.75. Prawnik oferował mu załatwienie azylu politycznego i “green card” za $1000, oferował także zapomogę na rozpoczęcie życia w USA, po uzyskaniu stałego pobytu, w wysokości $1000. Za dodatkowy $1000 oferowano mu przywiezienie rodziny do Ameryki na “lewych papierach”. Krakus azylu nie wziáł, wrócił do PRLu jako milioner a potem wyjechał do ciepłych krajów na zawsze i został zwykłym wygodnie żyjácym człowiekiem.
          • uoia Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 30.06.23, 23:58
            krakkrakusek1au napisał:

            > Jak jeden krakus pojechał do USA....
            > Krakus był młody i wierzył w siebi
            > e. Za 2 tygodniawá pracę po fajerancie kupił od osoby wracajácej z USA zaprosze
            > nie. Za drugie 2 tygodnie takiej pracy kupił bilet powrotny do Nowego Yorku. Tr
            > ochę dolarów pożyczył. Kontakty w Ameryce jak i “lewá social security card” zor
            > ganizował za kilka półlitrówek. Wyládował w Chicago. Za połlitrówkę spirytusu z
            > ałatwił mieszkanie w pokoju w suterenach/”basement” z czynszem $50/miesiác. Za
            > $100, od polskiej mafii, kupił/załatwił “Social Security Card” na własne nazwi
            > sko. Za pół litra spirytusu i drewnianá kasetkę załatwił pracę rzemieślnika z w
            > ynagrodzeniem $5 na start, a potem do $5.75. Prawnik oferował mu załatwienie a
            > zylu politycznego i “green card” za $1000, oferował także zapomogę na rozpoczęc
            > ie życia w USA, po uzyskaniu stałego pobytu, w wysokości $1000. Za dodatkowy $1
            > 000 oferowano mu przywiezienie rodziny do Ameryki na “lewych papierach”.
            ...
            Krakus , Ty jakis mafiozo jestes.
            • taniarada Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 07:26
              Kumple wyjechali do Australii w stanie wojennym .Byli pod Monachium w obozie przejściowym .Ja wolałem ewidentnie Niemcy i tak zostało .Różnie się im tam ułożyło rodzinnie .
              • pia.ed Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie 01.07.23, 14:02
                taniarada napisał:
                >Ja wolałem ewidentnie Niemcy i tak zostało ...


                Czyli dalej mieszkasz w Niemczech? Nie wiedzialam o tym, bo ujawnily sie tylko dwie osoby :
                vermieter i pan z Berlina, o ktorym juz prawie zapomnialam, bo przestal tu pisac sad

                Wlasnie przeczytalam w polskiej prasie o matce z Lodzi, ktora zostawila meza w Polsce
                i wyjechala do Niemiec, gdzie zwiazala sie z polskim rzeznikiem.... Final byl taki, ze jej
                konkubent tak nienawidzil pasierba, ze go karal za najmniejsze przewinienia, az w koncu rozbil
                chlopczykowi glowe tluczkiem...

                Jestem zdziwiona, ze niemieckie wladze socjalne nie zareagowaly na te sytuacje - poki jeszcze
                dziecko zylo... bo polskie rodziny zamieszkale w Niemczech uwazaja, ze "za byle co"
                grozi im odebranie dzieci i uciekaja do Polski, gdzie moga robic z dzieckiem co im sie podoba...
                bo nikt z otoczenia nie chce sie mieszac w prywatne sprawy rodziny!
                .
            • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 18:03
              No tez zauwazylem ze wiedzial jak sie nalezy zaachowywac i przezyc za granica..
              Dla nas wyjazd na emrigracje byl pierwszymw w zyciu wyjazdem poza granice Polski. Bylismy zieoloni pod kazdym wgledem.
              Zona zawsze potwarzal ze to wlasnie nasza niewiedza, brak pojecie jak kombinowac i naiwnosc nam pomogla.
              • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 22:19
                Nasz przelot do Australii był opłacany przez Australię pod warunkiem, że zostaniemy tam conajmniej 2 lata, w przeciwnym razie musielibyśmy te pieniádze zwracać. Po przylocie do Sydney wręczono nam ksiáżeczki bankowe z 10 centami i zawieziono nas do hosteli dla emigrantów. To były te same hostele, w których zakwaterowano żołnierzy Kleberga/Andersa po 1945. Otrzymaliśmy $56, klucz do 3 sypialniowego mieszkania i kartki na 3 posiłki dziennie na stołówce. Po 1 tygodniu, wraz z żoná, rozpoczęliśmy naukę na darmowym kursie angielskiego "on arrival". Dwoje dzieci rozpoczęło naukę w przedszkolu a trzecie w żłobku- wszystko bezpłatnie. Ja dodatkowo uczyłem się w ośrodku indywidualnym oraz na kursach "part-time". Kurs on arrival trwał 6 miesięcy. Po tym ja natychmiast zapisałem się na także bezpłatny kurs "on going"- również 6 miesięczny. Po roku wciáż byłem bezrobotny. Organizacja charytatywna przeprowadziła nas do 5 sypialniowego domu z olbrzymiá działká oraz opłaciła czesne dla moich 2 dzieci. Przez kilka pierwszych miesięcy płacono za nas czynsz. Dom wyposażono we wszystko co było nam potrzebne (nawet zostawiono butelkę wina). Oczywiście meble, kosiarka, pralka i lodówka były używane choć w dobrym stanie. Ja dalej byłem bezrobotny. Załatwiłem pełná licencję budowniczego- odpowiednik uprawnień budowlanych. Na University of Technology zdałem egzamin z trudniejszego akademickiego angielskiego z wynikiem 6/9 (pozwalajácy na np. studia na uniwersyteckim wydziale anglistyki). Za ofertę pracy pożyczyłem $1000 od kolegi i otworzyłem firmę budowlaná. Poczátkowo ogłaszałem się w polsko języcznej gazecie potem wygrałem przetargi na roboty rzádowe. Pierwszá pracę jako kierownik robót/inspektor nadzoru dla rzádu Nowej Południowej Walii uzyskałem na umowie konsultingu po 4 latach,...
                • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 23:52
                  Mnie zaskoczylo to ze znalazlem sobie pierwsze mieszkanie z 1 sypialnia, kuchnia i salonem za bardzo przyzwoita cenen i spokojnie z 1 dzieckiem moglismy tam mieszkac. W Polsce mielismy kawalerke i bylo OK. No i w Polsce bylo ogranieczenie ile mozesz miec max i pokoi i metrazu na 3 osoby a tu sie okazalo ze odwrotnie. Nie wolno bylo i nikt nie wynajal nam mieszkania mniejszego niz 2 sypialnie. Trudno bylo uwierzyc.
                • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 02.07.23, 00:08
                  No i na jakie pozycji Australissjkiej piramidy finansowej (total wealth) sie znalazles przed pojsciem na emeryture?
                  Dosiegnales tych gornych 10%?
                  • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 02.07.23, 00:40
                    engine8t napisał:

                    > No i na jakie pozycji Australissjkiej piramidy finansowej (total wealth) sie zn
                    > alazles przed pojsciem na emeryture?
                    > Dosiegnales tych gornych 10%?
                    - Gdzie tam. Jestem biedakiem. Mam pełná emeryturę australijská, której wysokość każdy może sprawdzić na stronie Centralink i dodatkowo ok1/5 tej emerytury z Polski. Mieszkam w domu wartym powyżej A$0,5 miliona. Niczego specjalnie mi nie brakuje. Kiedy zachciało by mi się przespać w domu za wiele milionów dolarów to wystarczy mi zaopiekowac się wnuczkami i wtedy mam nawet do dyspozycji luksusowy samochód aby je podwieźć do szkoły. Idę do lekarza to nie płacę nic. Za całodzienná jazdę pociágami, autobusami, tramwajami i statkami nie wolno mi zapłacić więcej niż A$2.5. Lekarstwo (gdybym potrzebował) nie może mnie więcej kosztować niż A$7. W centrach handlowych mam wydzielony parking bo podobno jestem stary. Gdybym chciał porozmawiać z posłem na sejm (australijskim) to wystarczy mi podnieś słuchawkę telefonu. Kocham Australię. Kocham rzádzácá Australian Labor Party i Premiera Australii podobnie jak kochałem towarzysza Edwarda Gierka w Polsce.
      • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 01.07.23, 23:50
        uoia napisała:

        > 42 lata, w Polsce byl wtedy stan wojenny, czyli byles azylantem.
        - Kiedy w Polsce został ogłoszony stan wojenny to oboje z żoná byliśmy już stałymi mieszkańcami Australii utrzymujácymi się z "Austudy"- zasłku dla studentów. Zostaliśmy zwerbowani i sponsorowani przez Australię, z którá zawarliśmy umowę w Wiedniu. W grudniu 1981 roku byliśmy już opaleni i rozumieliśmy telewizję anglo-języczná, dzięki której ogládaliśmy wydarzenia w PRL.
        • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 02.07.23, 00:19
          I jeszcze takie wspomnienie. Kiedy we Frankfurcie czekaliśmy na samolot do Sydney to moje dzieci płakały bo się nudziły. W czasie długiego pobytu w Austrii straciliśmy prawie wszystkie dolary wywiezione z Polski. Starsze małżeństwo rozpoczęło z nami dyskusję w języku angielskim. Ja odpowiadałem częściowo rękami jako, że mój angielski był mocno ograniczony. W pewnym momencie starszy pan włożył mi do kieszeni zwinięte banknoty dolarowe i powiedział abym kupił dzieciom coca colę. Podziękowałem i poszedłem do kiosku myślác, że dał mi najwyżej kilka dolarów. Przy zapłacie okazało się, że było to $250. Natychmiiast pobiegłem aby zwrócić pieniádze ale to starsze państwo było już poza bramká odlotu do Atlanty w USA. Na drugi dzień po przylocie do Sydney kupiłem dokładnie za te pieniádze telewizor kolorowy. Telewizor ten trwał przez ponad 20 lat. Dzięki niemu 13 grudnia 1981 roku byliśmy już wystarczajáco osłuchani w angielskim aby rozumieć co się dzieje w Polsce. Choć jestem osobá niewierzácá to odmówiłem różaniec za zdrowie i pomyślność tej starszej amerykańskiej pary- no bo jeżeli nie pomoże to napewno nie zaszkodzi.
          • taniarada Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 03.07.23, 10:03
            Kasa to nie wszystko .Możesz sobie pisać jak Ci wspaniale .Ale Polska też piękny kraj i tu też możesz żyć .Widać tęsknotę u Ciebie mimo tych wspaniałości które tak zachwalasz .
            • engine8t Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 03.07.23, 18:20
              Piekno to pojecie wzgledne i bardzo subiektywne.
              W Rosji tez "mozna zyc" i nawet w Ugnadzie w zasadzie wiekszsc ludzi zyje. Ale co to za zycie?
              Kasa to ni ewszytko ale zdecydowana wiekszosc problemow znika jak masz kase a wrzasta kiedy jej nie masz.
            • krakkrakusek1au Re: Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. 03.07.23, 19:54
              taniarada napisał:

              > Kasa to nie wszystko .Możesz sobie pisać jak Ci wspaniale .Ale Polska też piękn
              > y kraj i tu też możesz żyć .Widać tęsknotę u Ciebie mimo tych wspaniałości któr
              > e tak zachwalasz .
              - Jestem biednym australijskim emerytem. Polska jest pięknym krajem ale już za niá nie tęsknę. Nie chciałem tam żyć w 1981 roku i nie chcę teraz. Polakom życzę szczęścia. Australię kocham.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka