kornel113
02.02.09, 19:58
Ostatni przypadek w Korbielowie, młody człowiek zabił się na
drzewie. Wcześniej Polka wjechała w ratrak. Jeszcze wcześniej trzy
śmiertelne wypadki Polaków, m.in. we Włoszech i Austrii. Sporo
wypadków także w innych krajach. Dużo tego, więcej niż w poprzednich
latach. Znajomy instruktor powiedział mi, że nie wyklucza, że to
efekt rozpowszechniania stylu carvingowego, czyli jak to on
nazywa "kwalifikowanego partactwa". Ludzie uwierzyli, a marketing to
nakręca, że można dobrze jeździć "nieklasycznie", dawniej mówiło się
po prostu - po tramwajarsku. Szerokie skręty na rozstawionych
nogach, niekontrolowane nabieranie prędkości, przecinanie stoku w
poprzek, nie trzymanie żadnego ustalonego toru jazdy. Chyba ma
trochę racji. Nie wierzę, aby ktoś jeżdżący klasykiem, wąskimi
skrętami verticala, z balansem ciała i kontrolą prędkości, wjechał
na drzewo czy w ratraka. Ale niestety, ci którzy uczą carvingu, a
zwłaszcza jego uproszczonej, bylejakiej wersji wersji, odpowiadają
za pogorszenie się bezpieczeństwa na stokach.Widzę to wszędzie na
polskich stokach, ale i w Alpach, choć tam co bardziej przyzwoici
instruktorzy jeszcze czasami proponują co zdolniejszym "klasyka".
Jednak większość nowych narciarzy nie panuje nad sprzętem, choć
wmawia im się że dobrze jeżdżą, a tylko staruszkowie wąsko kręcą
gdzieś z boku trasy. A przecież wystarczy popatrzeć, jak jeżdżą
instruktorzy prywatnie, aby rozumieć na czym wciąż, mimo
ataku "nowego" stylu, polega jazda na nartach.