Gość: ZmoraTeodora
IP: 149.156.230.*
02.01.13, 22:08
czyli fobie nasze codzienne, albo: wszyscy jesteśmy po trosze wariatami. Chodzi mi o rzeczy, z którymi stykamy się na codzień a nie psychozy leczone w zakładzie zamkniętym;))
Przykłady: znajoma wyznała kiedyś, że nie może znieść dotyku mydła. Każdorazowe mycie powodowało zawsze, że prawie trzęsła się z obrzydzenia. Ulgę przyniosły jej mydła w płynie.
Inna twierdziła, że każdy facet obcinający przy niej paznokcie u nóg odpada natychmiast. Technika obcinania nieważna.
Mnie występują ciary, gdy podnosząc w górę mokre ręce, czuję spływające po skórze krople wody. Rzucam się w panice po ręcznik i wycieram do sucha.
Tak samo działa dotyk mokrego łańcuszka na szyi. Nie mogę nawet oglądać takiego obrazka w filmie.
Kumpel nadał sobie swoiste ius primae noctis co do świeżej gazety - jeśli ktoś "użyje" jej przed nim obraża się i nie czyta. Przynajmniej oficjalnie. Próby podchodów i starannego składania gazety przez rodzinę - jakby była nie ruszana - nie dały rezultatu, zawsze pozna.
Mama ucieka z pokoju, w którym ktoś je borówki (czarne jagody). Ma odruch wymiotny (zapach). Nie ma uczulenia.
Kolega rzucił dziewczynę, kiedy ujrzał, jak z apetytem obgryza z resztek mięsa schabową kość wyjętą z żurku. Twierdził, że wcale nie dlatego, ale...
Czy tylko ja mam w otoczeniu tylu dewiantów ;)) ?