wahuwahu
24.08.07, 21:15
Proponuję wymianę doświadczeń właścicieli nowych tandetnych modeli kosiarek
firmy Stiga. To miała być moja kolejna udana kosiarka firmy Stiga ale okazała
się koszmarem. Poprzednie wszystkie moje Stigi miały obudowy z aluminium,
napęd i silniki Briggsa lub Hondy i sprawowały się na dość dużym terenie dosyć
dobrze. Tym razem mój zaprzyjaźniony sprzedawca polecił mi nowy model, podobno
ostatni cud techniki za około 2.000,-zł, wziąłem bez wahania, w końcu co firma
to firma. Obudowa aluminiowa, a jakże, własny napęd, koła na łożyskach i
centralna regulacja wysokości. Tylko ten silnik, hm ani to Briggs ani Honda,
jakiś własny produkt Stigi, podobno kładzie na łopatki wszystkich, zobaczymy.
Uruchomiona, zapakowana na busa maszyna pojechała do domu i czekała na piękny
dzień aby a spokoju i powoli ją dotrzeć, w końcu nie mam zamiaru zajeździć
mojego własnego sprzętu. Dokładniejsze oględziny maszyny spowodowały, że
poczułem się nieswojo. Obudowa niby aluminiowa ale jakaś taka toporna i jakby
niedokładnie wykonana, żona mówi: nie bądź taki dokładny, no dobrze. Koła to
już ostatnie dno, miękki plastik - gdzie te czasy kiedy Stiga dawała na koła
prawdziwa gumę??? - po przejechaniu kawałka po równiutkiej ale gorącej kostce
całe się pokancerowały i wyglądały jak zużyte. Po sprawdzeniu łożysk w kołach
okazało się, że zamontowali jakiś zupełnie najtańszy szmelc w dodatku na sucho
bez grama smaru czy oliwy. Linki wykonane z jakiejś zwykłej masy chodzą ciężko
i topornie, zarówno ta od napędu jak i ta od hamulca silnika. Nasmarowałem
linki i łożyska. Samo tworzywo użyte w maszynie sprawiało wrażenie kruchego i
nieodpornego na nic, na słońce w szczególności - może po ciemku trzeba kosić?
Zatankowałem benzynę i jedziemy, najpierw powoli bez napędu. Motor huczy jak
opętany, cała maszyna drga i wibruje,stop, kontrola noża, sprawdzenie śrub,
wszystko dokręcone. Kolejna próba rozruchu i to samo, no cóż może tak ma być.
Włączam napęd, maszyna jedzie do przodu jak opętana, prędkość dla zawodowego
chodziarza, no cóż może tak ma być. Po dotarciu, wymianie oleju i 2 koszeniach
maszyna za ponad 2.000,-zł pomimo umycia i wytarcia wygląda jak stary złom.
Lakier ze środka obudowy zszedł już po drugim koszeniu - mam zadbany, czysty
trawnik, na zewnątrz maszyna pokryta jest zwykłym lakierem z pistoletu a nie,
tak jak kiedyś wysokogatunkowym lakierem proszkowym i zaczyna odłazić. Linki
są w gorszym stanie niż w mojej starej 10 letniej Stidze. Koła nadają sie do
wymiany a sama maszyna ze względu na awarię przekładni stoi od 4 tygodni w
serwisie i czeka na naprawę bo nie ma części. Z silnika leci olej a ze
zbiornika paliwa wycieka powoli benzyna. Sprzedawca i serwisant w jednej
osobie mnie przeprasza ale przecież nie on jest producentem tego bubla.
Wykonuję telefon do Stigi, Baranowo pod Poznaniem, odbiera jakiś młody gniewny
pracownik i pyta czy jestem ich klientem detalicznym czy może ich dealerem. Na
moją grzeczną odpowiedź, że klientem odpowiada, że nie jestem dla nich stroną
ani partnerem do rozmowy, zaleca kontakt ze sprzedawcą i odkłada słuchawkę.
Kolejne próby dodzwonienia się kończą się nieporozumieniem bo nikt nie chce
odebrać telefonu, wreszcie udało się. Odebrał niejaki pan Szczepanik, który
zimnym jak lód głosem informuje mnie abym najpierw przeczytał warunki
gwarancji a dopiero później składał reklamację w siedzibie firmy i powtarza
słowa swojego kolegi, że klient detaliczny nie jest stroną dla firmy Stiga i
odsyła mnie do sprzedawcy. Dodatkowo informuje mnie, ze wnoszone przeze mnie
zastrzeżenia są bezpodstawne bo maszyna ma certyfikat unijny. Co ma certyfikat
do jakości w klasie super bubel nie zdołałem się dowiedzieć bo widocznie
wszyscy mają tam zwyczaj odkładania słuchawki po wypowiedzeniu swojej kwestii.
Mijają kolejne dni, piękny letni wieczór, siedzimy w kilku na ławce u
sprzedawcy, przyniosłem piwo, pijemy i rozmawiamy. Okazuje się, że człowiek ma
w warsztacie jeszcze dwa takie same modele, które rozsypały się klientom w
ciągu pierwszych kilku koszeń i nie ma ani części ani zainteresowania ze
strony firmy Stiga w naprawieniu tych maszyn. Sprzedawca mówi, że nie wie co
ma robić. Ja wiem, nigdy w życiu nie kupie już żadnego wyrobu firmy Stiga i
przestrzegam wszystkich przed zakupem ich maszyn. To nie jest to co kiedyś.
Podobno fabryki w Europie zamknęli i przenieśli produkcję do Chin, ojczyzny
ryżu:-). Beze mnie a kosiarkę zapakuje i wyślę im do Baranowa.