bartolin1978
15.11.06, 06:02
Na imię mam Bartek 4X skonczylem 28 wiosen byly to jednak najsmutniejsze
urodziny jakie mialem nie tak sobie wyobrazalem zycie...moj swiat zawalil sie
25VIII...a nic nie wskazywalo na to ze tak wszystko moze sie
potoczyc...24VIII mialem imieniny swietowalismy je razem z Agatka
przygotowala fantastyczna kolacje(swietnie gotowala)...czerwone
wino...swiece...kwiaty...rozmawialismy...na komodzie lezaly dewocjonalia
ktore przywiezli z rodzicami z Fatimy powiedziala zebym wzial sobie rozaniec
a ja na to nie bardzo wiem jak go odmawiac zreszta rozaniec odmawiac bedziemy
gdy bedziemy starzy zniadolezniali odpowiedziala mi..."wez nauczysz
sie..."teraz to najcenniejsza rzecz jaka mam...zasnelismy razem
przytuleni...tak minela nasza ostatnia noc razem...rano pojechalem zobaczyc
co tam w firmie, agatka zaczynala prace dopiero ok10 wiec obudzilem ja o
9telefonem jak zreszta zawsze robilem slowami wstawaj spiochu szkoda
zycia...wypilismy razem kawe szybkie sniadanie i rozjechalismy sie kazdy do
swoich obowiazkow...w trakcie dnia wiele razy dzwonilismy do siebie ustalajac
plan dzialania na week-end byla osoba ktora nieznosila monotonii i ciezko
bylo ja utrzymac w miejscu...postanowilismy ze pojedziemy do wroclawia(tam
studiowalismy ja zaocznie Agatka dziennie, od pazdziernika chciala zaczac
jeszcze jeden fakultet)zabierzemy jej siostre z chlopakiem i pojedziemy na
koncert do Bielawy...byl to kolejny festiwal ktory zaliczylibysmy tego
lata...tak wiec cieszylismy sie na mysl ze jedziemy w doborowym towarzystwie
dobrze sie bawic...Agatka siedziala obok mnie ja prowadzilem
samochod...jestem raczej doswiadczonym kierowcom w tym roku zrobilem 60tys km
a prawo jazdy mam od 11 lat...w czasie jazdy Agatka zamienila sie z
chlopakiem siostry miejscami...usiadla za mna...nigdy wczesniej tego nie
robila...ZAWSZE SIEDZIALA OBOK...pobladzilismy...musialem zawrocic...tak wiec
dojezdzam do skrzyzowanie patrze w lusterka wlaczam kierunkowskaz...chlopak
siostry patrzy na mape...zawracam...w tym momencie trace przytomnosc nie wiem
co sie dzieje...wydostaje sie z auta podbiegam do mojego aniolka caluje ja po
ustach i mowie ze wszystko bedzie dobrze ze bardzo ja kocham i zeby nic nie
mowila teraz wiem ze odeszla na mioch rekach...przyjechala karetka probowali
reanimowac...odciagneli mnie do innego ambulansu strasznie krwawila mi glowa
choc nie czulem kompletnie nic...nie dotarlo wtedy do mnie co sie
stalo...dopiero nastepnego dnia w szpitalu gdy okazalo sie ze w trojke
wyszlismy z tego dotarlo do mnie co sie stalo...chcialem odebrac sobie
zycie...ale to byloby zbyt latwe...moj Aniol jest w niebie a ja poszedlbym
prosto do piekla...
...mielismy jechac we wrzesniu na wakacje sami...tak bardzo cieszyla sie ze
nikogo nie zabieramy ze soba i bedziemy mieli wiecej czasu dla siebie podobno
chorwacja we wrzesniu jest piekna, gdyby nie bylo pogody mielismy jechac
dalej... grecja? az sie zrobi cieplo... tak mielismy swietowac czwarta
rocznice razem...mialem od pazdziernika przeprowadzic sie do wroclawia mam
tam mieszkanie...wybieralismy meble...ustalalismy jak pomalujemy pokoje...i
jak bedzie dobrze...Agatka smiala sie ze podjadam jej
Mercilon...rozgladalismy sie za pierscionkiem...myslalem ze sie oswiadcze w
swieta...bylo nam cudownie...teraz pozostala nicosc...przestalem pracowac,
rzucilem studia...jestem cieniem czlowieka ktorym bylem...szukajac sensu
istnienia blakam sie miedzy cmentarzem na ktorym czuje sie najlepiej a domem
gdzie zamykam sie u polykam ksiazke za ksiazka...ale ciagle sobie powtarzam
ze jakos to musi byc...