crazyj
15.02.07, 22:20
Moja umarła już ponad 2 lata temu...
NIe wiem od czego zacząć, czy wogóle zaczynać....
Umarła w wieku 38 lat- taka młoda i piękna. A ja miałam 18.
Oczywiście ten pierd... rak ją zniszczył. I równocześnie mnie.
Jestem jedynaczką, byłam jej oczkiem w głowie, wychowywała mnie sama a teraz
jej nie ma... Nie mogę się pogodzić z pojęciem " NIEBYTU", skoro była, to jak
jej może nagle nie być?? To gdzie jest??
Tak mi jej brakuje, nie potrafię bez niej żyć, a tu jeszcze całe życie przede
mną!!
Nie piszcie mi bzdur typu: "Ona jest i patrzy na Ciebie z nieba, bo jej NIE
MA!!
PRAGNĘŁABYM DIALOGU Z OSOBĄ, KTÓRA WIE CO CZUJE Z DOŚWIADCZENIA.