biedronia1986
28.03.12, 17:59
sama nie wiem już jak to wszystko pozbierać jak zebrać siebie...mam 4letnią coreczkę która mówi "mamusiu trzeba zrobić coś z tym życiem bo ono nie może być takie złamane....trzeba jakos je naprawic i zrobić wszystko żeby tatuś do nas wrócił, bo kto się nami zaopiekuje jak się urodzi dzidzia????".....
Tego nie trzeba nawet komentowac wszystko rośnie w żołąku a serce na takie słowa z ust własnego dziecka podchodzi do gardła...weszłam tu z ciekawości, samotności, nudów, chęci wyżalenia się, a może i dlatego że wreszcie po 4 latach moglam pozwolić sobie na to żeby kupić coś tylko dla siebie-laptopa... stawałam już twarzą z różnymi rzeczami i radzilam sobie również...jako samotne matki dobrze zdajecie sobie sprawę o czym mowa... i powinnam czuć się jak siłaczka a jednak tak nie jest...czuje się jak wrak człowieka, byłam już wszędzie chyba tylko nie u księdza...rozmowy z przyjaciółmi, psycholog nawet wróżka i nic nie pomogło...3,5 roku jak wychowuję dziecko sama bez jej ojca i teraz jestem z nim znowu w ciąży... "bo to że chcę urodzić to moja decyzja" mogłam przecież usunąc tak jak chciał... tylko czemu on sobie przyrodzenia nie usunie....poza tym "sama sobie zrobiłam dziecko".... on chcial byc tylko szczęśliwy i związał się z kims po dwóch miesiacach wiedzy o dziecku oszukujac ta dziweczyne która jest nieswiadoma tego ze ma 2dziecko w drodze, przez 3 lata nie pozwolil mi zyc bo ciagle mieszał sie w moje zycie...az w koncu zaczelam wierzyc ze chyba skoro tak jest to warto sie starac cos zmienic bo tak-to ja sama odeszłam... a teraz słysze "ja wiedziałem że zrobisz wszystko żebym nie byl szczesliwy, mozna sie bylo tego po Tobie spodziewac" bo po 6 miesiacach uswiadomiłam jego rodziców ze poraz kolejny zostana dziadkami.... gdzie są dziedzi w tym wszystkim...nie wymagałam powrotu...to że go kocham nic nie zmieni- to tego trzeba dwojga i nic na siłe nie ma... ale czy jako matce jego dzieci nie należy mi sie jakikolwiek szacunek?...czy za 15 lat bedzie miał taka sama odwage powiedziec synowi ze ja robiłam wszystko żeby był nieszczesliwy bo nie potrafiłam nigdy zaakceptowac tego jak mógł swoją kobiete ( która zreszta oszukuje od poczatku aleto juz nie moj problem)przedstawic własnym rodzicom a nie powiedział o własnym dziecku...jak to możliwe...jak mozna tak traktowac własne dzieci..temat rzeka opisany tylko pobieżnie ale co dalej z takim życiem...czy ja mogę być jeszcze szczęśliwa?? jak ufac komukolwiek...
Aguśka