marzenia08
04.05.12, 16:00
witam, piszę z pytaniem, bo może ktoś się o to otarł i może podpowiedzieć mi co zrobić.
Otóż wynajmuję mieszkanie wspólnie z moim byłym facetem i naszą 3,5-letnią córką. Ojciec mojej córki raz pracuje, raz nie, zależnie jak ma ochotę. Podejrzewam u niego chorobę psychiczną (ma zmiany nastroju wskazujące na depresję dwubiegunową i napady szału wskazujące na schizofrenię, jest agresywny wobec siebie i mnie). Pomagam mu odkąd się poznaliśmy, więc mam olbrzymie długi, sama też utrzymuję dziecko (od poczatku). W związku z tym - żyjemy w nędzy. Pan obecnie podjął pracę kiedy zapowiedziałam, że wynoszę się z mieszkania sama z dzieckiem, ale już nie wierzę w jego zapał.
Ja od 3 miesięcy nie pracuję, bo 2 miesiące musiałam zrobić sobie wolne ze względu na konflikt w przedszkolu córki (dyrekcji nie podoba się, że jestem z dzieckiem sama, i że dziecko jest nerwowe, w dodatku dzieckiem panie się nie zajmują - mają podejście typu teraz leż 2 godziny, bo my idziemy na kawę, co tylko pogłębia stan córki). Wolałam zostać z nią w domu przez ten czas, i posprzedawać zbędne sprzęty, tym bardziej że sama nie wyrabiam już fizycznie zajmować się psycholem i małym dzieckiem z nerwicą, dojeżdżać 1,5h w jedną stronę do przedszkola+ potem do pracy i jeszcze mieć na głowie cały dom (a to wszystko patrząc jak on siedzi i gapi się w jeden punkt albo co gorsza mnie tłucze).
Trzeci miesiąc też nie pracowałam, bo właściciel mieszkania uznał że jest lato i wyłączył ogrzewanie, przez co w mieszkaniu było 17 stopni, a więc dziecko było chore, a więc nei mogłam pracować. Pokłóciłam się z nim i muszę się wynieść. Wziął ode mnie 1100 zł czynszu za ostatni miesiac i odłączył ogrzewanie, kasy zwrócić nei chce, obniżyć czynszu też. Znalazłam nowe tańsze mieszkanie, ale nie stać mnie na kaucję i przeprowadzkę.
Pieniądze które dostaję (1000 zł - płaci mi je mój ojciec, dłużnik alimetacyjny, uznaje je za alimenty bieżące, więc uzależnia wypłacanie od tego czy studiuję - dlatego "studiuję") starczą mi na miesięczny czynsz, ale przy zmianie mieszkania potrzebuję dodatkowo 500 na kaucję i przewóz rzeczy (mam własne meble, więc przewożenie autem osobowym nawet jakby mnie na nie było stać, odpada). Jak pisałam wyżej ostatnio nie pracowałam bo nei mogłam, oszczędności nie mam, same długi.
Z matką jestem skłócona, bo mnie katowała i dlatego się od niej wyniosłam (bardzo wcześnie, jeszcze powinna mnie sporo utrzymywać zgodnie z prawem). Nie wystąpiłam o alimenty od niej, bo śniło mi się po nocach że mnie znów bije, i nie chciałam tego rozpamietywać. Potem matka przerażona że pójdę jednak do sądu zaczęła mi "pomagać" - tyle że to taka pseudopomoc, zarzuca mi mieszkanie łachami z lumpeksu, przez co mam jeszcze wieksze problemy przy kolejnej przeprowadzce.
Mój ojciec jest dłużnikiem alimentacyjnym, mieszka za granicą, pomóc nie chce, powiedział, że jak zrzeknę się zaległych alimentów (pięćset tysięcy złotych) to mi będzie pomagał. Jak zaproponowałam że mogę się zrzec jeśli kupi mi najtańsze mieszkanie w mojej okolicy t się przestał odzywac.
Z ojcem mojej córki chcę się rozstać. Z chęcią pomagałabym mu dalej bo wiem że jeśli nie stanie na nogi to moja córka nie będzie miała ojca, ale nie stać mnie na to.
Summa summarum chcę wynając to nowe mieszkanie, ale do jego wynajęcia jest mi potrzebna (oprócz tego co będę miała w przyszłą srodę - mam nadzieję że do tego czasu wynajmujący nie wyrzuci mnie na bruk, bo już raz zostałam bezdomną razem z dzieckiem za to bez mebli po konflikcie z wynajmującym) kwota minimum 500 zł. Jeśli ktoś by mi ja pożyczył dałabym radę, ale nie mam skąd pożyczyć tak wielkiej kwoty. Prawdę mówiąc żadnej nie jestem w stanie pożyczyć, pisałam już nawet do ojca, ale nie odpisał.
Czy jest jakaś szansa na uzyskanie pomocy od państwa w takiej sytuacji? Czy ktokolwiek mi pomoże, czy mam dziecko oddać do domu dziecka a sama wyjechac z tego kraju, bo jak nikt mi nie pomoże innej opcji nie widze? Czy domy samotnej matki przyjmują z meblami, czy muszę być bezrobotną bez majątku żeby ktoś mi pomógł? Wiem że jak sprzedam za bezcen moje zniszczone wilgocią z niskiej temperatury meble to już nowych nei kupię, a na czymś spać musimy i w czymś rzeczy trzymać. Czy jakaś państwowa instytucja nie może mi dać tych głupich 500 zł żebym wreszcie stanęła na nogach? Dotąd też rozbijało się o grosze, do kolejnych mieszkań musiałam wpuszczać mojego ex, bo po opłaceniu przeprowadzki nie zostawało mi ni grosza, a on zaczynał pracę jak wiedział że będę się przeprowadzać. Jak byłam w MOPS kilka lat temu to mi powiedzieli, że nie pomogą mi jak nie dam jego zaśw. o zarobkach, a on go dać nie chce (zresztą np. w tym roku nawet pita nie złożył, bo mu się nie chicało). Znowu mam go wpuscić do mieszkania i się obdzić z ręką w nocniku?
Chcę wynająć to mieszkanie, zamieszkać w nim sama z dzieckiem na jakieś 2 miesiące, przez ten czas odłożyć na bilet do UK, po czym zostawić dziecko w tym mieszkaniu z jego ojcem i wyjechać (mój zawód pozwala sporo zarobić na Wyspach, a ja już nie chcę żyć w tym kraju, nie ma tu dla mnie miejsca).
Jeśli ktos przez to przebrnął i ma jakieś rady, pomysły, cokolwiek - będę wdzięczna.