GoĹÄ: Nicki
IP: *.dynamic.gprs.plus.pl
12.06.15, 15:50
Przeniesione z innego wątku:
Postanowiłam napisać co się dzieje w tej szkole ponieważ sporo osób o nią pyta, a jednocześnie gdybym kilka lat temu sama trafiła na taką opinie, nie wysłałabym tam dziecka, dodatkowo jeszcze mając poczucie że robie coś dla niego dobrego....
Zaczne od tego, że w szkole jest kilku naprawde wspanialych nauczycieli - niestety nie od matematyki ( na co liczą wszyscy rodzice) tylko np. od j.polskiego, biologii i niemieckiego. Ale są też tacy, że nie życze ich nikomu.... Jak tu napisac sprawiedliwą opinie o całej szkole?
Podstawą wszystkiego jest na pewno ogramna selekcja ( same świadectwa z paskiem, konkursy, olimpiady) zwlaszcza w gimnazjum, w liceum mniejsza (bo absolwenci gimnazjum raczej się ewakuują ;-) Naprawde trudno tam trafić na jakiekolwiek przeciętne dziecko.
Wydaje się, że wielu nauczycieli z tego powodu traci kontakt z rzecywistością .... Nawet w najlepszej klasie są osoby o zróżnicowanych wynikach w nauce - mimo to każda z nich bylaby zapewne prymusem w rejenowej szkole. Niestety w Domeyce niektorzy nauczyciele szybko przylepiają etykiety i sprawiają , ze dzieci przestają wierzyć w siebie. W tej szkole piwiedzenie komuś że jest przeciętny, to tak jakby powiedzieć że znalazł się tutaj przez pomyłke :-/ To jest paradoks ponieważ to placówka zrzeszona w stowarzyszeniu szkół twórczych...
Ale najbardziej nie moge wybaczyć pani od matematyki, tego że sprawiła że moje dziecko, które niegdyś mialo sporo sukcesów w konkursach i olimpiadach, obecnie matematyki poporostu nie lubi ..... A ja naiwnie miałam nadzieje, że wysyłając do renomowanej szkoły matematycznej umożliwie mu rozwój w tym kierunku.
Wydawałoby się, że szkoła zatrudnia doświadczonych i skutecznych matematyków a tutaj same rozczarowania...
Na przykład gdy nauczyciel wprowadza nowy materiał w sposób chaotyczny, niezrozumiały na lekcji jest szum bo dzieci zaglądaja sobie nawzajem do zeszytów, odwracają się i pytają sie czy ktoś nadąża, rozumie aktualny temat/ zadanie - jest to traktowane jako przeszkadzanie w lekcji oraz powód żeby zrobić z tego powodu kartkówke "za kare"- czyli z materialu, ktory został wprowadzony na tej samej lekcji, źle wytłumaczony i mało kto go rozumie. Pinadto uczniowie piszą kartkówki pod sam koniec lekcji, gdzie trudno zdążyć, a dodatkowo taki pośpiech powoduje błędy w prostym liczeniu. Skutkiem tej złośliwości jest oczywiście masa jedynek oraz systematycznie pogarszająca się atmosfera na lekcji. Bo dzieci są przytomne i widzą, że ktoś wykorzystuje swoją władze żeby sie na nich odegrać i przykryć swój brak kompetencji.
Wśród innych problemów jest zbyt mało czasu poświęcone na tłumaczenie tematów oraz ogromne tempo więc trudno jest nadążyć z pracą na lekcji.
Atmosfera na lekcji jest często taka, że dzieci boją się zadawać pytania, prosić o powtórne wytłumaczenie zagadnienia bo ich prośby sa albo zbywane, albo ignorowane.
Regułą jest, że sprawdziany są dużo trudniejsze niż zadania na lekcji, oparte o niestandardowe duże liczby wymagające poświęcenia ogromnej ilości czasu na obliczenia nie na rzeczywiste rozwiązanie problemu/zadania.
Zadania na sprawdzianach są często pisane odręcznie i kserowane, co dla niektórych dzieci jest nieczytelne i wprowadza w błąd;
Uczniowie nie są pewni kryteriów wg jakich są oceniani - często dobrze rozwiązane zadanie jest oceniane nisko, np. z powodu nie podania nazwy twierdzenia, czy prawa z jakiego uczeń skorzystał. Wątpliwości nie budzi sama zasada, nauczyciel ma prawo tego wymagać, ale uczniowie twierdzą, iż nie zostali o takich kryteriach wcześniej powiadomieni i dowiadują się o nich w momencie otrzymania (czesto złej) oceny.
Na koniec dodadam, że uczniowie tej pani masowo chodzą na korepetycje - no bo i rodzice i uczniowe potrzebują dobrych stopni na świadectwie żeby dalej iść w świat do innych dobrych szkół/uczelni.
O ironio, wyniki pracy korepetytorów oraz dzieci idą na konto tej pani, ponieważ dyrekcja wynosi, że to ona jako pedagog ma takie fantastyczne rezultaty....
Na dodatek ta pani do ostaniej chwili trzyma w niepewnosci jaki wystawi stopien, uczniowie maja sami sobie liczyć średnia ważoną, jednak rzadko im wychodzi taki wynik jak pani i okazuje się że w ostaniej chwili trzeba kilka sprawdzianów z poprzedniego semestru....
Pomijając matematykę zaskakuje fakt, że z tak ważnych przedmiotów jak np. fizyka i chemia przez caly semestr nauczyciele nie sprawdzają zeszytów ćwiczeń wiec dzieci zamiast robić je na bieżąco i czegoś się uczyć, spisywaly zadania z netu kiedy niespodziewanie pani prosila o przyniesienie ich pod koniec roku szkolnego...
Ponadto jest naprawdę mała troska o wszechstronny rozwój dzieci - jest bardzo mało wyjść do kina, teatru czy jakieś wystawy, co można łatwo zorganizować tak,jak w innych szkołach np. w soboty, kiedy szkoła musi odpracowywać jakieś dni wolne.
No i na koniec Informatyka, za którą dodatkowo płacimy, nue jest ani ciekawie prowadzona, ani też na wysokim poziomie. Dzieci w tym czasie głównie grają w internecie i zajmują się innymi sprawami.
Mam nadzieję, że te informacje będa dla kogoś przydatne, zanim zrobi ten sam błąd co ja 3 lata temu.