Dodaj do ulubionych

NIK o studiach zaocznych i wieczorowych???

25.07.02, 12:58
Najwyższa Izba Kontroli zarzuca uczelniom "zyskowny" sposób prowadzenia
studiów płatnych. Wnioski: studenci płacąc (za dużo!) dostają mniej wykładów
i zajęć od studentów dziennych (stacjonarnych). Uczelnie przyjmują jak
najwięcej zaocznych i wieczorowych, bo to pomaga w domknięciu uczelnianego
budżetu.
Jednak uczelnie się bronią: zapisane dotacje z budżetu z roku na rok są coraz
mniejsze, na dodatek zawsze pod koniec roku okazuje się, że rząd jeszcze cos
z nich ucina. Tymczasem młodych osób chcących studiować jest coraz więcej i
przecież nie można powiedzieć im: darujcie sobie studia, bo nas nie stać na
kształcenie tak wielu ludzi.
Jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Napiszcie.
Pozdro
Kujon (były student zaocznych, a potem dziennych studiów)
Obserwuj wątek
    • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 26.07.02, 15:25
      Nie oszukujmy się, uczelniom chodzi wyłącznie o forsę,
      cała reszta jest naciąganą ideologią dorobioną do tego.
      Dlatego uczelnie torpedują wszelkie koncepcje nauczania
      na odległość(uniwersytet otwarty) i eksternistycznego.
      Skądinąd po co w Polsce taka ogromna ilość bezrobotnych
      magistrów, którzy niewiele(nawet po studiach dziennych)
      umieją?
    • dolfuss1 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 26.07.02, 22:35
      a sudia podyplomowe? Jestem belfrem. Pałacą mi ok. 800 na rękę. Jak mam w
      siebie inwestoawć? Te studia podyplomowe, o których myślę- zdziesiątkiją moją
      kieszeń. 1400 za semestr i to teraz razy 3 i.... To jest złodziejstwo i koszmar
      • Gość: doik Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / *.acn.waw.pl 26.07.02, 22:46
        a ostatnio twierdzili że mamy jedne z najlepszych uniwersytetów w europie.....
        • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 27.07.02, 01:34
          Moja córka studiuje wieczorowo grafikę użytkowa, płacę potworne czesne w ramach
          którego uczelnia (ASP) nie gwarantuje nawet złamanego ołówka wiec drugie tyle
          inwestujemy w materiały.Studenci wieczorowi musza walczyć o wszystko ,dostep do
          pracowni,profesorów ,konsultacji itd ,a do tego lekxceważąco mówi się...phi
          wieczorowi,co to za poziom...
          Wiec, albo niepotrzebnie ich przyjeto ,albo coś jest nie tak ze strony uczelni
          skoro za CIĘŻKIE (850 mies) pieniadze nie gwarantuje takiego samego poziomu jak
          na darmowych studiach dziennych,.Córka jest świetną studentką b.utalentowaną
          graficzką,ale ma ciagle poczucie niedowartościowania,juz nie mówiac o tym,ze
          jej koledzy z takimi samymi wynikami dostaja stypendium naukowe do którego,jak
          jej powiedziano studenci wieczorowi nie mają prawa.Coś tu nie gra.To nie jest
          grupa ludzi,których nalezy wydoić bo 'ich stać'.Oni studiują bo sa zdesperowani
          by robić to co kochają ,a ich studia są opłacane na prawdę kosztem wielkich
          wyrzeczeń całej rodziny.Dodam,że przyjęcie poprzedzone było wieloetapowym
          trudnym egzaminem.
    • zosia Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 27.07.02, 20:08
      Nie rozumiem jak NIK mógł tak późno dojśc do takich wniosków, to wie chyba
      każdy student.
      Jeśli chodzi o studia zaoczne to chyba normalne, że ci studenci mają mniej
      zajęć, skoro na uczelni bywają tylko dwa, trzy razy w tygodniu (i to nie w
      każdym). Poświęcają oni jednak (teoretycznie) więcej czasu na naukę poza
      uczelnią. Często zdobywają też doświadczenie zawodowe.
      W przypadku studiów wieczorowych sytuacja jest bardziej skomplikowana. Moim
      zdaniem są dwa typy takiego nauczania. Pierwszy: uczysz się tego samego co na
      dziennych, masz nawet zajęcia rano z dziennymi, różnica polega na tym, że
      płacisz niesamowite czesne (przykładem może być Wydział Nauk Ekonomicznych na
      UW). Drugi typ: zajęcia faktycznie odbywają się wieczorami, program jest trochę
      okrojony i oprócz czesnego płacisz za wszystkie dodatkowe atrakcje (np. wyjazdy
      terenowe). Ten typ jest dużo bardziej powszechny.
      Na razie trudno będzie cokolwiek zmienić, gdyż uczelnie są zbyt łase na
      pieniądze. Czesne jest zbyt wysokie i oprócz kosztów nauczania studenta
      wieczorowego bądź zaocznego dodatkowe dofinansowywani są studenci dzienni i
      uczelnia i jej inwestycje.
      Zosia
      • Gość: Ginny Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.net.bialystok.pl / 10.2.21.* 27.07.02, 20:22
        zosia napisała:



        > Na razie trudno będzie cokolwiek zmienić, gdyż uczelnie są zbyt łase na
        > pieniądze. Czesne jest zbyt wysokie i oprócz kosztów nauczania studenta
        > wieczorowego bądź zaocznego dodatkowe dofinansowywani są studenci dzienni i
        > uczelnia i jej inwestycje.
        > Zosia


        Uczelnie są zbyt łase na pieniądze, bo dostaja ich za mało z budżetu państwa.
        Ktoś musi na tym ucierpieć...
        • mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 27.07.02, 21:59
          Gość portalu: Ginny napisał(a):

          > zosia napisała:
          >
          >
          >
          > > Na razie trudno będzie cokolwiek zmienić, gdyż uczelnie są zbyt łase na
          > > pieniądze. Czesne jest zbyt wysokie i oprócz kosztów nauczania studenta
          > > wieczorowego bądź zaocznego dodatkowe dofinansowywani są studenci dzienni
          > i
          > > uczelnia i jej inwestycje.
          > > Zosia
          >
          >
          > Uczelnie są zbyt łase na pieniądze, bo dostaja ich za mało z budżetu państwa.
          > Ktoś musi na tym ucierpieć...
          Ale dlaczego mają te niedostatki pokrywać studenci wieczorowi i zaoczni?
          • zosia Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 28.07.02, 11:21
            Ktoś musi na tym ucierpieć...
            > Ale dlaczego mają te niedostatki pokrywać studenci wieczorowi i zaoczni?

            Dobre pytanie. Ale odpowiedź jest dosyć prosta: bo tak jest najłatwiej. Ci,
            którzy chcą studiować na popularnych kierunkach, na znanych uczelniach zapłacą
            prawie każdą sumę, żeby to osiągnąć. A uczelnie to wykorzystują.
            Uważam, że przepisy państwowe powinny jasno określać:
            -stosunek studentów płatnych do bezpłatnych,
            -sposób wyznaczania wysokości czesnego,
            -metody egzekwowania łamania powyższych ustaleń.

            Zosia
            • Gość: habitus Raport NIK IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 28.07.02, 15:20
              Jest dostępny na stronie NIK. Wynika z niego, że MENiS utracił kontrolę nad
              uczelniami państwowymi. Robią co chcą, łamiąc nawet swoje wewnętrzne ustalenia
              (np. ustawy senatu szkoły tworzone ad hoc do potrzeb gł. finansowych). Stosunek
              studentów zaocznych do dziennych jest ściśle określony Ustawą ale jest
              nagminnie łamany. Przekroczone kilkunastokrotnie jest pensum godzin i ilość
              dyplomantów poszczególnych "uczonych". Jeden rekordzista miał przepracowanych
              3500 godzin (Politechnika Rzeszowska). Za tyle oczywiście dostał pieniądze,
              chociaż pensum wynosi 120 do 230 godzin. Bo przecież trzeba mieć czas na
              publikacje, samokształcenie etc. Na SGH jeden z profesorów wykonał 4321 godzin.
              Jest to rekord wszechczasów i stanowi 3607,5% premii. Biorę te liczby z raportu
              NIKu. Zatłoczone ponad normę trzy, czterokrotnie sale zajęć, bezprawne
              pobieranie różnych dodatkowych opłat. Wszystkie uczelnie wykazują straty i
              dostają dofinansowanie od Państwa. Wykształcenie 1 studenta to ok. 5000 na
              semestr, ale na studentów zaocznych też Państwo dopłaca ok. 30%. Po prostu
              chciwość i niegodziwość, nóż się w kieszeni otwiera. Ludzie, którym powierzono
              godne stanowiska, zaufanie i mienie narodowe (budynki, księgozbiory,
              wyposażenie) wykorzystują to do własnych merkantylnych celów, oszukują państwo,
              studentów i opinie publiczną, żeby osiągnąć nieuczciwe zyski. Hańba!
    • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 28.07.02, 15:44
      Podobnie jak Zosia, dziwię się NIKowi, że doszedł do wniosków, które są
      oczywiste dla każdego bez specjalnych badań. Ciekawa jestem również, ile
      kosztowały te "odkrywcze" badania.

      Co znaczy "zyskowny" sposób prowadzenia studiow płatnych? A jaki ma być? Nie
      zyskowny? To po co? Uczelnie zarabiają na studentach zaocznych i wieczorowych.
      Dziwię się oburzeniu niektórych dyskutantów. Przecież w innych dziedzinach
      życia dopuszczacie Państwo kapitalistyczne reguły gry?

      Uczelnie państwowe ledwie zipią. Państwo nie daje nawet pełnej dotacji na
      studentów dziennych, do czego samo się zobowiązało. Na uczelniach panstwowych
      ciąży też obowiązek pracy naukowej. Jak ten obowiązek realizować przy braku
      pieniędzy na badania i takim, jak dzisiaj, obciażeniu dydaktycznym?

      Społeczeństwo oczekuje zwiększenia liczby studentów, ale płacić za to nie chce.
      Jeżeli żądacie Państwo normalnych warunków kształcenia za kilkaset PLN
      miesięcznie, to musicie poczekać az ktoś (kto i za co?) wybuduje i wyposazy
      sale, biblioteki, laboratoria, wykształci nowych profesorów, a oni - nowych
      doktorów.

      Kształcenie wyższe jest dobrem reglamentowanym, bo na to, żeby było dobrem
      dostępnym, społeczeństwa nie stać. Jeżeli ktoś decyduje się dostac dobro
      reglamentowanie, to musi mieć świadomość, że płaci ponad jego rzeczywistą
      wartość.

      Studia zaoczne dają gorsze wykształcenie niż dzienne. Dużo mniej godzin,
      uboższe programy, gorsi studenci. Musi być gorzej. Nie zgadzam się z
      wypowiedziami rektorów, które czytałam w GW, że ich dyplom jest tyle samo wart,
      co dyplom studiow dziennych. Owszem, czasami bywa tyle samo wart, ale w
      wyjątkowych przypadkach, kiedy trafi się wyjątkowy student. Wiekszosc studentow
      zaocznych nie dalaby sobie rady na studiach dziennych. Tym bardziej nie dałaby
      sobie rady na studiach „na odleglość”, co postulowal jeden z dyskutantów.
      Wielkim problemem polskiej edukacji jest bowiem jakosc ksztalcenia sredniego.
      Wiekszosc maturzystow nie jest przygotowana, ani merytorycznie ani
      mentalnosciowo, do studiowania.

      Oczywiste jest, że to zarabianie uczelni musi być jakoś uregulowane.
      Odpowiednie przepisy istnieją i dzisiaj. Może być problem z egzekwowaniem,
      wiec może ta kontrola NIKu nie była taka głupia?

      Pozdrawiam. DaDa

      PS.

      U mnie na wydziale, nie ma takich przekretów, o jakich pisze Habitus. Są to
      przypadki sporadyczne i wstrzymałabym się ze
      słowami „hańba”, „wykorzystywanie ... do własnych merkantylnych celow”,
      i „oszukiwanie panstwa”, tudzież „ spoleczenstwa”.

      Prawdą jest „zatłoczenie” i „brak czasu na publikacje i samokształcenia”.

      Lekarstwem na zatłoczenie byłoby zlikwidowanie studiow zaocznych i ograniczenie
      naboru na dzienne, przynajmniej dwukrotnie. Tego chcecie?

      Brak czasu na prace naukowa wynika z nadmiaru zajec dydaktycznych . I żeby
      uspokoic Habitusa, od razu powiem, ze nie chodzi o godziny nadliczbowe, ale o
      ilość studentów. Jak można normalnie pracowac, majac co semestr 300 studentów?





      • mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 28.07.02, 16:20
        Szanowny DaDa skoro jesteś pracownikiem naukowym to powinieneś się posługiwać
        logiką.Idac Twoim tokiem myslenia to uczelnie przyjmując bande tumanów na
        studia zaoczne i wieczorowe słusznie obdzieraja ich ze skóry dając niewiele w
        zamian bo w zasadzie płacą oni za zaszczyt kontaktu z tuzami takimi jak
        Ty,ktorych SLOWO maja szansę w 300 osobowym tłumie czsem usłyszeć.No wybacz,
        ale z taką argumentacją to nawet dyskutować sie nie chce.Powiedz mi kolego czy
        płacę 85oo rocznie po to by tumamnkę skazać na bezrobocie bo ma "gorszy"
        dyplom.No sorry.
        • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 28.07.02, 17:05
          Zabolało?

          Nie miałam takich intencji, ale życie jest jakie jest. Studenci studiów
          zaocznych (o wieczorowych się nie wypowiadam, bo nie mam z nimi do czynienia)
          są gorzej przygotowani do studiów. Najłagodniej pisząc. Taka jest reguła.
          Zdarzają się wyjatki. Sama mam co roku kilku bardzo dobrych studentów
          zaocznych, którzy z powodzeniem mogliby nie tylko studiować na studiach
          dziennych, ale bez specjalnego przygotowania, zdawać z powodzeniem egzaminy ze
          studentami dziennymi. Z powodzeniem, to nie znaczy, że tak, jak zdawaliby,
          gdyby studiowali na studiach dziennych. Z powodu ograniczeń programowych i
          godzinowych.

          Nic na to nie poradzisz. Dyplom studiow zaocznych jest gorszy.

          Byc moze w przypadku studiow wieczorowych jest inaczej, ale tylko wtedy, gdy
          program i ilosc godzin jest taka sama, jak na studiach dziennych.

          Uczelnie oficjalnie nic o "tumanach" nie powiedzą, bo są na to zbyt dobrze
          wychowane, ale poziom większości naszych maturzystów zwala z nóg.

          Nic o słuszności "obdzierania ze skóry" nie pisałam. U nas semestr studiów
          zaocznych kosztuje 1500 zł. Ty sama z córką wybrałyście studia za 8500. I sama
          musisz ocenic, czy ci sie oplaca.

          Ja się o tych 300 studentów co semestr nie prosiłam. Wprost przeciwnie,
          wolalabym uczyc 30.


          • Gość: habitus Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 28.07.02, 17:21
            Dyplom studiów zaocznych nie jest gorszy. Jest taki sam. Ostatnio nawet znikła
            na nim adnotacja o toku studiów, (bo kiedyś była).

            Natomiast poziom wykształcenia jest zupełnie inny. W wyniku politycznej
            transformacji powstał w Polsce niewyobrażalny bałagan.
            Dyplom licencjata na studiach zaocznych wymaga odbycia 89% z 2240 godzin zajęć.
            natomiast dyplom magisterski w dobrej uczelni można już mnieć po 800 godzinach.
            Kompletne poplątanie.

            problem polega na tym, że ludzie idą na studia i nie są informowani, że ich
            wykształcenie będzie mało warte. Mogą za te same pieniądze iść do dobrej szkoły
            prywatnej, gdzie poziom nauczania jest co roku wyższy (w odróżnieniu od
            państwowych, gdzie jest odwrotnie), ale są wprowadzani w błąd. Może lepiej
            pasuje tu "oszukiwani". Jest to żenujące.

            Jeżeli nie prosi się Pani o 300 studentów, to proszę zasugerować przyjęcie w
            uczelni kryteriów naboru eliminujących źle przygotowanych studentów. Jednak
            senat Pani uczleni tak nie postąpi, bo za każdego takiego "frajera" dostanie od
            MENiSu (czyli i ode mnie i od Pani) 1600 zł dotacji. No i oczywiście jego
            czesne - czesem zarobione, czasem pożyczone.
            • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 28.07.02, 17:59
              Gość portalu: habitus napisał(a):

              > Dyplom studiów zaocznych nie jest gorszy. Jest taki sam. Ostatnio nawet
              znikła
              > na nim adnotacja o toku studiów, (bo kiedyś była).
              >
              > Natomiast poziom wykształcenia jest zupełnie inny.

              O to mi właśnie chodziło.

              > W wyniku politycznej
              > transformacji powstał w Polsce niewyobrażalny bałagan.
              > Dyplom licencjata na studiach zaocznych wymaga odbycia 89% z 2240 godzin
              zajęć.
              >
              > natomiast dyplom magisterski w dobrej uczelni można już mnieć po 800
              godzinach.
              >

              Tak dobrze posługujesz się liczbami, że pewnie jesteś z MENISu?

              > Kompletne poplątanie.
              >
              > problem polega na tym, że ludzie idą na studia i nie są informowani, że ich
              > wykształcenie będzie mało warte. Mogą za te same pieniądze iść do dobrej
              szkoły
              > prywatnej, gdzie poziom nauczania jest co roku wyższy (w odróżnieniu od
              > państwowych, gdzie jest odwrotnie), ale są wprowadzani w błąd. Może lepiej
              > pasuje tu "oszukiwani". Jest to żenujące.

              Ciekawe skąd wiadomo,że wyższy? Jeżeli jednak to prawda, to kosztem uczelni
              państwowych. Przecież w ogromnej większości uczelnie prywatne żerują wprost na
              uczelniach państwowych, wysysając ludzi. I w ogromnej większości nie prowadzą
              własnych badań. Koszty badań ponoszą uczelnie państwowe. Jeżeli masz zamiar
              podać mi liczby, to bardzo proszę o stosunek publikacji w uczelniach prywatnych
              do liczby publikacji w uczelniach państwowych.

              >
              > Jeżeli nie prosi się Pani o 300 studentów, to proszę zasugerować przyjęcie w
              > uczelni kryteriów naboru eliminujących źle przygotowanych studentów. Jednak
              > senat Pani uczleni tak nie postąpi, bo za każdego takiego "frajera" dostanie
              od
              >
              > MENiSu (czyli i ode mnie i od Pani) 1600 zł dotacji. No i oczywiście jego
              > czesne - czesem zarobione, czasem pożyczone.

              Litości! Ja jestem tylko szeregowcem. Nie mogę się doprosić o porządny
              rzutnik. A o aparaturze i komputerze mogę sobie tylko pomarzyć. DaDa


          • Gość: test Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.pierwszapraca.gov.pl 31.07.02, 10:47
      • Gość: habitus Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 28.07.02, 16:37
        Gość portalu: DaDa napisał(a):

        > Podobnie jak Zosia, dziwię się NIKowi, że doszedł do wniosków, które są
        > oczywiste dla każdego bez specjalnych badań. Ciekawa jestem również, ile
        > kosztowały te "odkrywcze" badania.
        ODP:
        Nie wiem ile kosztowały, lecz nie były to badania lecz kontrola. Zachęcam do
        zapoznania się z raportem NIK (dostępnym na stronie www.nik.gov.pl).
        >
        > Co znaczy "zyskowny" sposób prowadzenia studiow płatnych? A jaki ma być? Nie
        > zyskowny? To po co? Uczelnie zarabiają na studentach zaocznych i
        wieczorowych.
        > Dziwię się oburzeniu niektórych dyskutantów. Przecież w innych dziedzinach
        > życia dopuszczacie Państwo kapitalistyczne reguły gry?
        ODP:
        Tak, lecz uczelnia państwowa jest państwowa. Jeżeli nie widzi Pani różnicy,
        posłużę się analogią: czy ordynator szpitala może przyjmować pacjentów poza
        przydzielonymi środkami z Kasy Corych, ustalając dowolne ceny na usługi? Jeżeli
        wykorzystuje pomieszczenia, aparaturę, leki i pracę administracji dla tych
        celów, to dodatkowy przychód nie powinien być rozdzielony pomiędzy niektórych
        lekarzy, prawda? A dokładnie tak się dzieje w uczelniach państwowych. Do
        tego ,kalkulacja czesnego jest nieuczciwa. W UMK w Toruniu, koszt studiów na
        kierunku chemicznym skalkulowano na poziomie 16,5 tys zł, a na prawnym 2 tys
        zł. Jednak czesne ustalono odpowiednio: 2 tys i prawie 4 tys. Uczelnia jest
        instytucją zaufania społecznego, a nie bazarowym sprzedawcą pietruszki. Zasada
        kapitalistyczna "Tanio kupić - drogo sprzedać" nie może mieć tu zastosownia.
        >
        > Uczelnie państwowe ledwie zipią. Państwo nie daje nawet pełnej dotacji na
        > studentów dziennych, do czego samo się zobowiązało. Na uczelniach panstwowych
        > ciąży też obowiązek pracy naukowej. Jak ten obowiązek realizować przy braku
        > pieniędzy na badania i takim, jak dzisiaj, obciażeniu dydaktycznym?

        ODP:
        Badania nie są prowadzone, bo nie ma na nie czasu. Prawie każdy pracownik
        dydaktyczny pracuje na dodatkowych etatach. To bardzo dobrze, że zaczeli oni
        wreszcie godziwie zarabiać, lecz niestety kosztem spadku jakości swojej pracy.
        >
        > Społeczeństwo oczekuje zwiększenia liczby studentów, ale płacić za to nie
        chce.
        ODP:

        Cce płacić i płaci. Czterokrotny wzrost liczby studentów w latach 1990 - 2002
        został sfinansowany w całości ze środków społeczeństwa. Chodzi o to, że
        uczelnie państwowe pobierają opłaty i oferują w zamian bardzo niski poziom
        kształcenia, przenoszący się zresztą i na studentów dziennych. Obiżanie poziomu
        kształcenia wynika nie ze złej sytuacji materialnej, lecz z chciwości. W
        zeszłym roku, przykładowo, jedna ze szkół Łódzkich, za zajęcia w ośrodku
        zamiejscowym wypłacała swoim pracownikom pięciokrotną stawkę!!!

        > Jeżeli żądacie Państwo normalnych warunków kształcenia za kilkaset PLN
        > miesięcznie, to musicie poczekać az ktoś (kto i za co?) wybuduje i wyposazy
        > sale, biblioteki, laboratoria, wykształci nowych profesorów, a oni - nowych
        > doktorów.
        >
        ODP:
        To dotyczy uczelni niepublicznych. Państwowe rządzą się innymi prawami.

        > Kształcenie wyższe jest dobrem reglamentowanym, bo na to, żeby było dobrem
        > dostępnym, społeczeństwa nie stać. Jeżeli ktoś decyduje się dostac dobro
        > reglamentowanie, to musi mieć świadomość, że płaci ponad jego rzeczywistą
        > wartość.
        >
        > Studia zaoczne dają gorsze wykształcenie niż dzienne. Dużo mniej godzin,
        > uboższe programy, gorsi studenci. Musi być gorzej. Nie zgadzam się z
        > wypowiedziami rektorów, które czytałam w GW, że ich dyplom jest tyle samo
        wart,
        >
        > co dyplom studiow dziennych. Owszem, czasami bywa tyle samo wart, ale w
        > wyjątkowych przypadkach, kiedy trafi się wyjątkowy student. Wiekszosc
        studentow
        >
        > zaocznych nie dalaby sobie rady na studiach dziennych. Tym bardziej nie
        dałaby
        > sobie rady na studiach „na odleglość”, co postulowal jeden z dyskut
        > antów.
        > Wielkim problemem polskiej edukacji jest bowiem jakosc ksztalcenia sredniego.
        > Wiekszosc maturzystow nie jest przygotowana, ani merytorycznie ani
        > mentalnosciowo, do studiowania.
        >
        ODP
        W całości się zgadzam. Jakość kształcenia drastycznie spada. Proces ten
        rozpoczęły niektóre szkoły niepubliczne (kilku z nich już nie ma), a
        podchwyciły uczelnie państwowe. Z przeażenem stwierdzam, że takie szkoły jak
        SGH, UJ,WU rozmieniają swoją markę na drobne. Być może muszą, bo w np. SGH
        około 20% profesorów nie wykonuje zajęć dydaktycznych, a pensję otrzymuje.

        > Oczywiste jest, że to zarabianie uczelni musi być jakoś uregulowane.
        > Odpowiednie przepisy istnieją i dzisiaj. Może być problem z egzekwowaniem,
        > wiec może ta kontrola NIKu nie była taka głupia?
        >
        ODP.
        MENiS utracił zdolność kierowania nad podległymi mu uczelniami. Jakość
        kształcenia obroni się sama, jest to jednak proces powolny. trwa on więcej niż
        jeden cykl nauczania, czyli wielu obecnych studentów zostanie nabitych w
        butelkę. Wielu to oznacza miliony. (1,7 mln studentów x 4 lata x 60% studentów
        niedziennych x 0,5 współczynnika pecha dostania się do złej uczelni = 2,04 mln.)

        >
        > U mnie na wydziale, nie ma takich przekretów, o jakich pisze Habitus. Są to
        > przypadki sporadyczne i wstrzymałabym się ze
        > słowami „hańba”, „wykorzystywanie ... do własnych merkantylny
        > ch celow”,
        > i „oszukiwanie panstwa”, tudzież „ spoleczenstwa”.
        >
        > Prawdą jest „zatłoczenie” i „brak czasu na publikacje i samok
        > ształcenia”.
        >
        > Lekarstwem na zatłoczenie byłoby zlikwidowanie studiow zaocznych i
        ograniczenie
        >
        > naboru na dzienne, przynajmniej dwukrotnie. Tego chcecie?

        ODP:
        Wystarczyłby umiar, nawet takie Uczlnie jak SGH i UJ przyjmują wszystkich jak
        leci na studia wieczorowe (odbywające się w dzień, równolegle z bezpłatnymi).
        Współczynnki przyjęć w stosunku do podań wynosi około 99%. Czyb to oznacza, że
        jeżeli w tym roku w SGH złoży podania nie 5000 tys kandydatów tylko 20000 to
        wszystkich mają przyjąć?

        > Brak czasu na prace naukowa wynika z nadmiaru zajec dydaktycznych . I żeby
        > uspokoic Habitusa, od razu powiem, ze nie chodzi o godziny nadliczbowe, ale o
        > ilość studentów. Jak można normalnie pracowac, majac co semestr 300 studentów?
        ODP
        Polcecam lekturę raportu.
        >
        >
        >
        >
        >
        • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 28.07.02, 17:44
          Gość portalu: habitus napisał(a):

          > Tak, lecz uczelnia państwowa jest państwowa. Jeżeli nie widzi Pani różnicy,
          > posłużę się analogią: czy ordynator szpitala może przyjmować pacjentów poza
          > przydzielonymi środkami z Kasy Corych, ustalając dowolne ceny na usługi?
          > Jeżeli
          > wykorzystuje pomieszczenia, aparaturę, leki i pracę administracji dla tych
          > celów, to dodatkowy przychód nie powinien być rozdzielony pomiędzy niektórych
          > lekarzy, prawda? A dokładnie tak się dzieje w uczelniach państwowych.

          Tak się dzieje, jeżeli pracownicy wypracowali godziny ponadwymiarowe, a jeżeli
          nie? Ja co roku mam ok. 20 godzin nadliczbowych. Po ok. 25 zl. Duże kokosy? I
          od wielu lat co drugą sobotę i co drugą niedzielę mam roboczą. I nikt mnie nie
          pyta o zdanie, czy mi się to podoba czy nie. Tak naprawde wieksze zarobki maja
          tylko nauczyciele na "chodliwych" kierunkach.

          > Uczelnia jest
          > instytucją zaufania społecznego, a nie bazarowym sprzedawcą pietruszki.
          Zasada
          > kapitalistyczna "Tanio kupić - drogo sprzedać" nie może mieć tu zastosownia.

          Jezeli tak, to może spoleczenstwo zainterwowaloby sie jak i za co mozna je
          wyksztalcic ? Ma przeciez swoich przedstawicieli w Sejmie?

          > Badania nie są prowadzone, bo nie ma na nie czasu. Prawie każdy pracownik
          > dydaktyczny pracuje na dodatkowych etatach. To bardzo dobrze, że zaczeli oni
          > wreszcie godziwie zarabiać, lecz niestety kosztem spadku jakości swojej pracy.

          Zawsze jest coś za coś. Społeczeństwo nie moze chowac głowy w piasek i żądać,
          nic w zamian nie dając.


          > Cce płacić i płaci. Czterokrotny wzrost liczby studentów w latach 1990 - 2002
          > został sfinansowany w całości ze środków społeczeństwa.

          Zauważ: czterokrotny wzrost liczby studentów. A ile razy zwiększyła się kadra?
          O ile procent wzrosła powierzchnia bibliotek i księgozbiory? O ile wzrosła
          liczba laboratoriów i ich wyposażenie? Piszę o rzeczach najbardziej
          kosztownych, bo sale można wynająć.

          Chodzi o to, że
          > uczelnie państwowe pobierają opłaty i oferują w zamian bardzo niski poziom
          > kształcenia, przenoszący się zresztą i na studentów dziennych.

          Ilość nigdy nie idzie w jakość.

          >Obiżanie poziomu
          > kształcenia wynika nie ze złej sytuacji materialnej, lecz z chciwości. W
          > zeszłym roku, przykładowo, jedna ze szkół Łódzkich, za zajęcia w ośrodku
          > zamiejscowym wypłacała swoim pracownikom pięciokrotną stawkę!!!

          Ogólne koszty tego wydziału były pewnie duże, ale zarobek każdego z
          nauczycieli? Ile oni mogli miec tych godzin? I pewnie nie mieli wyboru. To jest
          zwykle propozycja nie do odrzucenia.

          Ja również uważam tworzenie tych wydziałow za skandal. Co lepsi studenci
          zaoczni nie chcą studiować na wydzialach zamiejscowych.

          >> Jeżeli żądacie Państwo normalnych warunków kształcenia za kilkaset PLN
          >> miesięcznie, to musicie poczekać az ktoś (kto i za co?) wybuduje i wyposazy
          >> sale, biblioteki, laboratoria, wykształci nowych profesorów, a oni - nowych
          >> doktorów.
          >
          >ODP:
          >To dotyczy uczelni niepublicznych. Państwowe rządzą się innymi prawami.

          Dlaczego? Skąd uczelnie państwowe mają wziąć te sale, laboratoria, biblioteki i
          odpowiednią ilość odpowiednich ludzi? Z próżnego i Salomon nie naleje.


          > MENiS utracił zdolność kierowania nad podległymi mu uczelniami. Jakość
          > kształcenia obroni się sama, jest to jednak proces powolny. trwa on więcej
          niż
          > jeden cykl nauczania, czyli wielu obecnych studentów zostanie nabitych w
          butelkę.

          Obawiam się jednak, że ludziom wcale nie chodzi o jakość kształcenia, ale o
          papier.
          I własciwie wcale się im nie dziwię, ponieważ pracę u nas i tak zdobywa się po
          znajomości , a nie dlatego, że się więcej umie niż inni.


          > > Brak czasu na prace naukowa wynika z nadmiaru zajec dydaktycznych . I żeb
          > y
          > > uspokoic Habitusa, od razu powiem, ze nie chodzi o godziny nadliczbowe, al
          > e o
          > > ilość studentów. Jak można normalnie pracowac, majac co semestr 300 studen
          Ř tów?

          > ODP
          Ř Polcecam lekturę raportu.

          Dziękuję, ale nie. Jeszcze bym się zdemoralizowała. DaDa
          • Gość: habitus Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 29.07.02, 08:34
            Gość portalu: DaDa napisał(a):


            > > ODP
            > Ř Polcecam lekturę raportu.
            >
            > Dziękuję, ale nie. Jeszcze bym się zdemoralizowała. DaDa

            Szanowna Pani!

            Ciężko jest z Panią dyskutować. Stosuje Pani osobiste przytyki i uwagi, na
            poziomie niegodnym pracownika uczelni.

            Jak dydaktyk może odpowiedzieć studentowi "a co? prawda zabolała"

            Albo mi, że tak cytuję liczbami, że jestem z MENiS. Co to ma do rzeczy?

            Albo, że uczelnie prywatne żerują na państwowych?

            Pomiomo, że pracuje Pani w uczelni, pani sądy świadczą o braku szerszego
            spojrzenia na problematykę edukacji.

            Zachęcam jednak do poczytania raportu NIK i kilku innych atrtykułów na temat
            sytuacji szkolnictwa wyższego w Polsce. Na pewno czytanie nikogo nie
            zdemoralizuje, może jedynie pomóc w wyrobieniu światłych osądów.

            • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 29.07.02, 18:28
              Gość portalu: habitus napisał(a):

              > Gość portalu: DaDa napisał(a):
              >
              >
              > > > ODP
              > > Ř Polcecam lekturę raportu.
              > >
              > > Dziękuję, ale nie. Jeszcze bym się zdemoralizowała. DaDa
              >
              > Szanowna Pani!
              >
              > Ciężko jest z Panią dyskutować. Stosuje Pani osobiste przytyki i uwagi, na
              > poziomie niegodnym pracownika uczelni.

              To miał być żart.

              Jeśli na moje słowa o 300 studentach w semestrze, ktorych muszę obsłużyc,
              odpowiadasz mi, żebym zobaczyła w raporcie NIKu, jak się to robi , to
              zrozumiałam, że dajesz mi za przykład tego czlowieka, który "potrafił"
              wypracować iles tam tysiecy godzin. Stąd moja obrona przed demoralizacją
              płynącą z przykładów zawartych w tym raporcie.

              Jeśli powyższe, przyznaję bardzo szczegółowe wyjaśnienie zartu, potraktujesz
              jako przytyk osobisty, to co ja mogę na to poradzić? Może trochę więcej
              poczucia humoru?


              >
              > Jak dydaktyk może odpowiedzieć studentowi "a co? prawda zabolała"


              Odpowiedziałam nie studentowi, ale matce studentki, a to różnica. I było bez "a
              co?". Napisałam prawdę o studiach zaocznych. I w poprzednim poscie i w tym
              z "zabolało"? Czytaj trochę uważniej posty, na które odpowiadasz.

              >
              > Albo mi, że tak cytuję liczbami, że jestem z MENiS. Co to ma do rzeczy?


              Trafiłam? A może jesteś z NIKu? Bardziej prawdopodobne jednak, że z uczelni
              prywatnej. A może pracujesz i tam i tam, i jeszcze gdzie indziej? I potrafisz
              to wszystko zrobić w dwa dni w tygodniu? Dlaczego tak myślę? To z powodu tego
              domu, jachtów, samochodów (w tym zabytkowego), motocykli... i czegoś tak
              jeszcze.

              Mozesz potraktować to jako przytyk osobisty, ale sama o tym pisałaś. I
              oczywiście, że ci zazdroszczę.


              >
              > Albo, że uczelnie prywatne żerują na państwowych?

              To jest prawda.

              Po pierwsze: nie wykształciły jeszcze własnej wykwalifikowanej kadry.
              Eksploatują kadrę wyksztalconą na państwowych uczelniach, wykorzystujac fakt,
              że te uczelnie tak mało im płacą. Cierpi na tym jakośc studiów i na uczelniach
              państwowych i na prywatnych.


              Po drugie: studenci uczelni prywatnych wykorzystują biblioteki uczelni
              państwowych.

              Po trzecie: nazywają siebie uczelniami, podczas gdy powinny sie nazywać
              zakładami produkującymi licencjatów i magistrów. Na ilu z nich prowadzi sie
              pracę naukową? A jeśli już, to tam, gdzie niepotrzebne są duże nakłady
              materialne na zbudowanie bazy laboratoryjnej.
              W dalszym ciagu czekam na dane o porównaniu liczby publikacji w uczelniach
              prywatnych i państwowych.

              >
              > Pomiomo, że pracuje Pani w uczelni, pani sądy świadczą o braku szerszego
              > spojrzenia na problematykę edukacji.

              Może nie jestem takim cenionym (i opłacanym) naukowcem jak ty, ale to ja mam
              co semestr 300 studentów. I ja widzę jacy oni są.

              Ale co tam tacy wyrobnicy jak ja. Problemy edukacji znam, co prawda, od
              podszewki, ale muszę przyznać podszewka ogranicza szersze spojrzenie (usiłuję
              tutaj być ironiczna i odrobinę sarkastyczna).


              >
              > Zachęcam jednak do poczytania raportu NIK i kilku innych atrtykułów na temat
              > sytuacji szkolnictwa wyższego w Polsce. Na pewno czytanie nikogo nie
              > zdemoralizuje, może jedynie pomóc w wyrobieniu światłych osądów.
              >

              Kochana, ale to ciebie stać na ten Amazon.com i na pewno na pronumeratę
              odpowiednich czasopism.

              Co do raportu NIKu, to jednak niesłusznie usiłowałam żartować na temat płynącej
              stamtąd demoralizacji, ponieważ okazało się to najprawdziwszą prawdą, o czym
              pisze dzisiejsza GW. Mam na myśli odsyłacze i telefony do firm oferujących
              odpłatne napisanie prac zaliczeniowych.

              DaDa
        • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 03.08.02, 16:00
          Gość portalu: habitus napisał(a):

          ) Gość portalu: DaDa napisał(a):

          (...)
          ) ) Jeżeli żądacie Państwo normalnych warunków kształcenia za kilkaset PLN
          ) ) miesięcznie, to musicie poczekać az ktoś (kto i za co?) wybuduje i wyposaz
          ) y
          ) ) sale, biblioteki, laboratoria, wykształci nowych profesorów, a oni - nowyc
          ) h
          ) ) doktorów.
          ) )
          ) ODP:
          ) To dotyczy uczelni niepublicznych. Państwowe rządzą się innymi prawami.

          O tak, Panie Habitus! Z całą pewnością! Do powstania państwowej uczelni
          wystarczy uchwalenie przez Sejm odpowiedniej ustawy. Potem Pan Minister
          zakopuje gdzieś na polanie Akt Erekcyjny, podlewa go wodą z mównicy i już po
          dwóch dniach mury się pną do góry a z lasu wychodzi świerza, różowiutka kadra
          naukowa, gotowa do pracy!
          Witam i przepraszam za sarkazm. Jestem w takim okropnym nastroju przede
          wszystkim po lekturze raportu NIK-u, który został sporządzony przez fachowych
          urzędników, wiedzących wszystko o zarządzaniu administracją i nic o zarządzaniu
          nauką i dydaktyką. Nastrój ten potęguje fakt, że osobliwemu urokowi tego
          raportu ("złapali złodzieja!") uległa prasa i publiczność, szermujące
          określeniami "zysk", "chciwość", "oszustwo". Jestem już zmęczony dyskusją wokół
          tematyki tego raportu (prowadziłem ją na lokalnym forum wrocławskim) więc tylko
          króciutko o najważniejszych błędach:

          UCZELNIE ZAWYŻAJĄ KOSZTY DYDAKTYKI I UNIKAJĄ DOKONYWANIA RZETELNEJ KALKULACJI.
          Generalnie nieprawda. Raport NIK wielokrotnie powołuje się na kalkulację
          kosztów kształcenia dokonywaną przez Ministra i będącą podstawą dla obliczania
          dotacji dla Uczelni. Tyle, że ta kalkulacja jest brana z sufitu i ma się do
          rzeczywistych kosztów kształcenia tak, jak potrzeby w tej dziedzinie do dziury
          budżetowej. Wątpię, czy istnieje możliwość przeprowadzenia
          rzetelnej, "biznesowej", kalkulacji w przypadku placówki prowadzącej
          działalność naukowo-dydaktyczną. Jedyne, co da się tu policzyć i prognozować to
          koszty odtwarzania środków trwałych, niezbędnych do prowadzenia takiej
          działalności. Ale finansowania dydaktyki nie da się sprowadzić do amortyzacji
          krzeseł, na których siedzą studenci czy dekapitalizacji budynków, w których
          odbywają się wykłady. Od biedy można sobie przecież wyobrazić studiowanie "pod
          chmurką" lub w I-necie. W końcu jednak istotą studiów jest wiedza, którą się
          otrzymuje. Aby nauczanie w ogóle było możliwe trzeba więc przede wszystkim
          inwestować w produkcję tej wiedzy i w środki jej przekazywania. Konieczne są
          więc nakłady na zasoby biblioteczne (im więcej, tym lepiej), dofinansowanie do
          działalności wydawniczej (wydawnictwa wcale nie są chętne do wydawania
          wszystkiego, zwłaszcza w badaniach podstawowych i dziedzinach czysto
          teoretycznych), do uczestnictwa w życiu naukowym (konferencje, seminaria itp. -
          niestety, te najważniejsze odbywają się daleko stąd). Niebagatelnie znaczenie
          ma też inwestowanie w kadrę dydaktyczną, aby uniknąć mechanizmu selekcji
          negatywnej do zawodu. Spójrzcie na działalność Uniwersytetu jak na produkcję -
          specyficzną produkcję wiedzy zarówno w formie nowych idei jak i wykształconych
          ludzi. Tak, jak do każdej produkcji, tak i do tej, potrzebne są budynki i
          maszyny. Tyle, że w naszym przypadku maszyną do produkcji wiedzy jest człowiek.
          Każdy rozsądny przedsiębiorca musi kalkulować koszty swojej działalności tak,
          aby móc tą działalność prowadzić w przyszłości. W świecie, w którym wiedza jest
          towarem (strategiczny społecznie charakter tego towaru nie zmienia jego
          ekonomicznej natury) dokładnie tak samo musi postępować Uniwersytet. Dziś
          prowadzone zajęcia dydaktyczne nie byłyby możliwe bez nakładów na kształcenie
          kadry poniesionych dwadzieścia i trzydzieści lat temu. Za dwadzieścia lub
          trzydzieści lat nie będzie dydaktyki, jeżeli dziś nie zgodzimy się ponieść
          niezbędnych kosztów. Ale produkcja profesora to nie to samo, co produkcja
          maszyny. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to przedsięwzięcie beznadziejne,
          bo na początku procesu kształcenia nigdy nie można przewidziec efektu
          końcowego, dlatego trzeba inwestowac w wielu młodych ludzi, wiedząc z góry, że
          tylko jeden z nich będzie znośnym profesorem a większość naszych nakładów
          zostanie zmarnowana, choć jest niezbędna. To trochę tak, jak z plemnikami,
          których organizm musi produkować miliony, żeby jeden z nich trafił "w
          dziesiątkę". Nie ma sposobu na to, by na początku procesu kształcenia
          przewidzieć, kto będzie "tym właściwym" i dlatego nie wolno oszczędzać na
          inwestycjach w kadrę. Tak jak w życiu: tym więcej diamentów znajdziesz im
          więcej piasku przesiejesz. Czy koszty takiej działalności da się skalkulować?
          Po prostu pakuje się w nią wszystkie środki, jakie ma się do dyspozycji. Im
          więcej tym lepiej.

          STUDIA ZAOCZNE PRZYNOSZĄ ZYSK UCZELNIOM. Przekłamanie. Uniwersytet to nie
          korporacja wypłacająca dywidendy akcjonariuszom. Podstawowym zadaniem
          Uniwersytetu jest kształcenie i żadnej złotówki wydanej na ten cel nie można
          traktować jako zysku Uczelni. Jeżeli dobrze się przyjrzycie to okaże się, że
          pieniądze, które wpłacają studenci zaoczni w ogromnej większości wracają do
          nich lub do ich kolejnych roczników. Opinia publiczna zdaje się uważać, że
          dydaktyka uniwersytecka zaczyna się z wejściem profesora na katedrę a kończy z
          ostatnim słowem wykładu. Ludzie odliczają nam z zegarkiem w ręku dwie godziny i
          zastanawiają się "na co idą te pieniądze". Tymczasem zajęcia i wykłady to tylko
          wierzchołek góry lodowej i uwieńczenie wieloletniego procesu twórczego oraz
          wielowątkowego procesu ekonomiczno-administracyjnego. Gdzie wspominane wyżej
          koszty kadry naukowej (płace to tylko ich wycinek), gdzie koszty wynajmu
          dodatkowych sal, opłaty na utrzymanie istniejących budynków (elektryczność,
          woda, bieżące remonty i konserwacja), wydatki na środki utrzymania czystości
          (ile może kosztować miesięczny zapas papieru toaletowego w instytucji
          odwiedzanej systematycznie przez kilkadziesiąt tysiecy ludzi), gdzie
          działalność statutowa (materiały biurowe, druki egzaminacyjne, aparatura
          nagłaśniająca, sprzęt komputerowy), działalność wydawnicza i naukowa (nauka
          rozwija sie w dyskusji, poprzez wymianę pogladów; chcesz mieć rozwój kadry -
          musisz jej zapewnić dostęp do tej dyskusji), wreszcie gdzie obsługa
          organizacyjno-techniczna samych tych dziesiątków tysięcy studentów, utrzymanie
          instytucji towarzyszących, takich jak biblioteki w tym powiększanie zasobów
          bibliotecznych do rozmiarów odpowiadających liczbie studiujących. Wielu ludzi
          ma do tych wydatków dość osobliwy stosunek: z jednej strony psioczą na zły stan
          techniczny sal wykładowych i niski poziom zajęć ale z drugiej strony każdą
          złotówkę zainwestowaną przez Uczelnię w poprawę warunków i poziomu studiowania
          traktują jako wyłudzoną im krwawicę, jako podejrzany zysk Uczelni. Być może z
          czysto finansowego punktu widzenia kwoty przekraczające księżycową "bieda-
          kalkulację" Ministerstwa należy księgować w rubryce "zysk". Nie wiem. Wiem
          natomiast, że ani z ekonomicznego ani ze zdrowo-rozsądkowego punktu widzenia
          kwoty wydawane przez Uczelnię bezpośrednio lub pośrednio na proces kształcenia
          nie mogą być traktowane jako zysk uczelni, bowiem służą w ten lub inny sposób
          zaspokojeniu potrzeb studentów. Prawdą jest, że ci, którzy studiują dzisiaj
          łożą na inwestycje, które przyniosą korzyść ich następcom. Ale prawdą jest i
          to, że oni sami korzystają z kolei z tego, co powstało dzięki czesnemu ich
          poprzedników. Uczelniom ma się za złe ekonomiczne myślenie o prowadzonej przez
          nie działalności. Powtarzam: w dzisiejszym świecie wiedza i wykształcenie to
          towar. Można go rozdawać za darmo, jeżeli tak każe ustawodawca, ale nie da się
          go produkować za darmo. Ignorowanie tej zasady musi doprowadzić upadku
          szkolnictwa wyższego. Jeżeli dziś nie poniosę koniecznych nakładów, to jutro
          biblioteki się zdezaktualizują, stara kadra ucieknie do szkół prywatnych a
          nowej nie będzie. I
          • bolek5 Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. 03.08.02, 16:07
            Jeżeli dziś nie poniosę koniecznych nakładów, to jutro biblioteki się
            zdezaktualizują, stara kadra ucieknie do szkół prywatnych a nowej nie będzie. I
            koniec. Rynek w sposób naturalny usunie ostatnią oazę darmowego rozdawnictwa.
            Żeby ten czarny scenariusz się nie ziścił, ktoś musi pokryć koszty naszej
            produkcji. Też wolałbym, żeby to był Skarb Państwa ale realia są takie, jakie
            są.

            OGROMNA ILOŚĆ STUDETÓW ZAOCZNYCH OBNIŻA POZIOM KSZTAŁCENIA. Cała sprawa nie
            jest aż tak prosta: gdy zaczynałem pracę w połowie lat 80-tych przypadało na
            mnie 40-60 studentów ale przygotowywałem dla nich zajęcia korzystając z
            dziurawych zasobów naszej biblioteki, której nie było nawet stać na
            systematyczny zakup literatury krajowej a zagraniczną widzieli na oczy tylko
            ci, którym się udało wyjechać. Dziś przypada na mnie ok. 900-1000 studentów,
            (jestem prawnikiem) ale wykład dla nich przygotowuję w doskonale wyposażonej
            bibliotece wydziałowej, a jeżeli czegoś mi brakuje to prawie na pewno znajdę to
            albo w mojej pokaźnej bibliotece domowej albo u któregoś z moich kolegów. Nie
            pytajcie mnie o to, którzy studenci - "tamtejsi" czy dzisiejsi - mają więcej
            pożytku z kontaktu ze mną. I żeby było jasne: jest dla mnie oczywiste, że nie
            miałbym środków umożliwiających mi podnoszenie poziomu dydaktyki, gdyby nie
            studenci zaoczni, rzetelnie płacący koszty swojego wykształcenia.

            NIK WYSTĄPIŁ W OBRONIE STUDENTÓW ZAOCZNYCH. Nieprawda. W gruncie rzeczy raport
            NIK-u jest wymierzony przeciwko studiom zaocznym i obraźliwy dla samych
            studentów. Przede wszystkim jest on obciążony fundamentalną niekonsekwencją: z
            jednej strony Uczelnie zostały pochwalone za radykalne zwiększenie
            wskaźnika "scholaryzacji", ale z drugiej - odrzucono właściwie wszystkie
            posunięcia Uczelni, które - przy mniej niż skromnym udziale budżetu - pozwoliły
            ten stan osiągnąć. Inspektorzy NIK wyraźnie chcą mieć ciastko i zjeść ciastko.
            Co do samych studiów zaocznych: raport parokrotnie przypomina, że studia te
            powstały w konkretnej sytuacji polityczno-gospodarczej (realny socjalizm i
            potrzeba szybkiego podniesienia kwalifikacji kadry kierowniczej "z awansu
            społecznego") oraz podkreśla jednocześnie, że ta specyficzna sytuacja już się
            skończyła. Jaki z tego wniosek? Ano, że studia zaoczne nie są nam już
            potrzebne. NIK wyraźnie chce ulżyć doli studentów zaocznych, zdejmując im z
            pleców ciężar studiowania. Na str. 17 raportu wyjaśniono zresztą pośrednio skąd
            taka postawa inspektorów. Znalazło się tam następujące - w mojej opinii
            niedopuszczalne i nieprawdziwe - stwierdzenie: "(...) aktualnie studenci
            studiów zaocznych rekrutują się głównie spośród osób bez doświadczenia
            zawodowego, które nie sprostały wymogom egzaminu na studia dzienne lub świadome
            swoich wiadomości zrezygnowały z tej próby i które w celu zdobycia środków na
            opłacenie studiów zmuszone są często do podjęcia pracy. Oczekiwania, iż osoby
            te są w stanie nadrobić różnice programowe, dzielące ich od studentów studiów
            dziennych wydają się całkowicie pozbawione podstaw". Inaczej mówiąc: zdaniem
            inspektorów NIK studenci zaoczni to generalnie głąby, których edukacja to
            strata czasu.

            Pozdrawiam i przepraszam. Miało byc krótko ale mnie poniosło. Za długo "siedzę
            w temacie" ;)

            Bolek

            P.S. System jest zły. Wiem. Sam widzę w ilu miejscach należy go połatać. Ale
            większość realnie dostępnych alternatyw - zwłaszcza te najpopularniejsze - to
            czarna śmierć.
            • Gość: DaDa Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 03.08.02, 20:27
              Mam nadzieję, że ktoś oprócz mnie przeczytał twoje wyjaśnienia, bo nasza
              dyskusja byłaby nudna. Mamy zbyt podobne poglądy.

              Zainteresowały mnie jednak trzy kwestie:

              bolek5 napisał:

              > gdy zaczynałem pracę w połowie lat 80-tych przypadało na
              > mnie 40-60 studentów ale przygotowywałem dla nich zajęcia korzystając z
              > dziurawych zasobów naszej biblioteki, której nie było nawet stać na
              > systematyczny zakup literatury krajowej a zagraniczną widzieli na oczy tylko
              > ci, którym się udało wyjechać. Dziś przypada na mnie ok. 900-1000 studentów,
              > (jestem prawnikiem) ale wykład dla nich przygotowuję w doskonale wyposażonej
              > bibliotece wydziałowej, a jeżeli czegoś mi brakuje to prawie na pewno znajdę
              to
              > albo w mojej pokaźnej bibliotece domowej albo u któregoś z moich kolegów. Nie
              > pytajcie mnie o to, którzy studenci - "tamtejsi" czy dzisiejsi - mają więcej
              > pożytku z kontaktu ze mną. I żeby było jasne: jest dla mnie oczywiste, że nie
              > miałbym środków umożliwiających mi podnoszenie poziomu dydaktyki, gdyby nie
              > studenci zaoczni, rzetelnie płacący koszty swojego wykształcenia.
              >

              Czytajacy te słowa mógłby odnieść wrażenie, że każda biblioteka wydziałowa jest
              doskonale wyposażona, a to nie prawda. Być może jest tak w przypadku prawa,
              które jako specjalność "rynkowa" zarabia dużo. W przypadku politechnik na pewno
              tak nie jest. Nieliczne ciekawsze pozycje musimy sobie z kolegami wypożyczać na
              godziny. Niewiele też osób stać na uzupełnianie swoich własnych domowych
              bibliotek.
              Studenci nawet w części nie są "zaopatrzeni" w potrzebne podręczniki. Nie
              wyobrażam sobie rownież, żeby każdy z twoich 1000 studentów mógł wypożyczyć
              potrzebną im pozycję z przedmiotu, którego uczysz.

              No właśnie, słyszałam o takich, jak ty ludziach (obsługujących w semestrze 900-
              1000 studentów), ale nie wierzyłam, że istnieją na prawdę. Czy mógłbyś ujawnić
              kilka szczegółów technicznych, jak to robisz? Moj rekord sprzed kilku lat, to
              450. Jednak nie wyobrazam sobie podwojenia tej liczby. Chyba rzuciłabym się do
              rzeki. Podejrzewam, że jesteś kierownikiem katedry i pomaga ci w tym zastęp
              ludzi. Jeśli nie, to padam przed toba plackiem.



              > NIK WYSTĄPIŁ W OBRONIE STUDENTÓW ZAOCZNYCH. Nieprawda. W gruncie rzeczy
              raport
              > NIK-u jest wymierzony przeciwko studiom zaocznym i obraźliwy dla samych
              > studentów.

              > NIK wyraźnie chce ulżyć doli studentów zaocznych, zdejmując im z
              > pleców ciężar studiowania. Na str. 17 raportu wyjaśniono zresztą pośrednio
              skąd
              > taka postawa inspektorów. Znalazło się tam następujące - w mojej opinii
              > niedopuszczalne i nieprawdziwe - stwierdzenie: "(...) aktualnie studenci
              > studiów zaocznych rekrutują się głównie spośród osób bez doświadczenia
              > zawodowego, które nie sprostały wymogom egzaminu na studia dzienne lub
              świadome
              >
              > swoich wiadomości zrezygnowały z tej próby i które w celu zdobycia środków na
              > opłacenie studiów zmuszone są często do podjęcia pracy. Oczekiwania, iż
              osoby
              > te są w stanie nadrobić różnice programowe, dzielące ich od studentów studiów
              > dziennych wydają się całkowicie pozbawione podstaw". Inaczej mówiąc: zdaniem
              > inspektorów NIK studenci zaoczni to generalnie głąby, których edukacja to
              > strata czasu.
              >


              Sadząc z tonu twojej wypowiedzi, jesteś zadowolony z poziomu swoich studentów
              zaocznych i z poziomu wiedzy w którą ich wyposazasz (i to przy takiej liczbie
              studentów !).
              Ja w kwestii studiów zaocznych mam poglad zbliżony do pogladów inspektorów
              NIKu. Jeżeli prawda jest, że na dyplomie wydawanym studentom studiów zaocznych
              nie ma adnotacji o rodzaju studiów, to uczelnie powinny wziąć za to, co piszą
              pełną odpowiedzialność i ujednolicić programy i wymagania egzaminacyjne.
              Specyfika studiów nie pozwoli na zwiekszenie liczby godzin na studiach
              zaocznych. Nie wiem, jak jest gdzie indziej, ale u mnie ok. 80% studentów nie
              zaliczyłoby przedmiotu.

              Pozdrawiam, DaDa
              • bolek5 Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. 04.08.02, 10:58
                Gość portalu: DaDa napisał(a):

                > Mam nadzieję, że ktoś oprócz mnie przeczytał twoje wyjaśnienia (...)

                Mnie samego zaskoczył rozmiar tego tekstu ;o) Uczestniczę w dyskusjach na temat
                studiów zaocznych już od dwóch, może trzech miesięcy. Kontrowersyjna teza Pana
                Habitusa popchnęła mni do podsumowania moich przemyśleń i argumentów. Sam nie
                wiedziałem, że uzbierało się tego tyle. Zorientowałem się dopiero po wysłaniu
                posta, kiedy serwer nie przyjął go w całości :o)

                > (...) Studenci nawet w części nie są "zaopatrzeni" w potrzebne podręczniki.
                Nie
                > wyobrażam sobie rownież, żeby każdy z twoich 1000 studentów mógł wypożyczyć
                > potrzebną im pozycję z przedmiotu, którego uczysz.

                Nigdy tak nie było i chyba nigdy nie będzie. Mi przede wszystkim chodziło o
                poziom zaopatrzenia biblioteki z punktu widzenia moich potrzeb, a nie
                studentów. Różnica pomiędzy dawnymi i obecnymi warunkami jest - z mojego punktu
                widzenia - kolosalna. Co do sytuacji naszych studentów - zapewne nie jest
                idealna ale i tak lepsza, niż w latach 80-tych. Faktem jest, że krzewienie
                wiedzy humanistycznej jest na ogół tańsze niż politechnicznej i moich
                doświadczeń nie można uogólniać.

                > No właśnie, słyszałam o takich, jak ty ludziach (obsługujących w semestrze
                900-
                > 1000 studentów), ale nie wierzyłam, że istnieją na prawdę. Czy mógłbyś
                ujawnić
                > kilka szczegółów technicznych, jak to robisz? Moj rekord sprzed kilku lat, to
                > 450. Jednak nie wyobrazam sobie podwojenia tej liczby. Chyba rzuciłabym się
                do
                > rzeki. Podejrzewam, że jesteś kierownikiem katedry i pomaga ci w tym zastęp
                > ludzi. Jeśli nie, to padam przed toba plackiem.

                Wszystko jest dla ludzi - jak mawiają w więzieniu ;) Spotykam się ze studentami
                właściwie tylko przy okazji wykładów (I i V rok studiów - w obu przypadkach
                wykładane przedmioty kończą się egzaminem po jednym semestrze) oraz seminariów.
                O wolnym weekendzie mogę oczywiście zapomnieć (dwa, góra trzy w semestrze
                zimowym, wiosną jest znacznie lepiej) ale trafiają się wolne dni powszednie
                (nie ukrywam, że jeden dzień w tygodniu mam odłożony na "fuchy"). Kiedyś pewien
                problem stanowiły dla mnie sesje egzaminacyjne, ale kilka lat temu Wydział
                zakupił skaner do testów. Mam szczęście, bo przedmiot prowadzony przeze mnie na
                roku pierwszym (gdzie są najliczniejsze grupy wykładowe) doskonale nadaje się
                do egzaminu testowego. Trochę bardziej skomplikowana sytuacja jest na roku
                piątym. Przedmiot, który tam prowadzę ma wybitnie teoretyczny charakter i jest
                o wiele bardziej skomplikowany intelektualnie. Nie odwarzyłem się na
                skonstruowanie do niego testu, więc egzamin przeprowadzam w formie pisemnej. W
                jednej sesji mam do sprawdzenia około 200 prac. To dużo, ale przy pewnej
                wprawie można dać radę.

                > Sadząc z tonu twojej wypowiedzi, jesteś zadowolony z poziomu swoich studentów
                > zaocznych i z poziomu wiedzy w którą ich wyposazasz (i to przy takiej liczbie
                > studentów !).
                > Ja w kwestii studiów zaocznych mam poglad zbliżony do pogladów inspektorów
                > NIKu.

                Dzięki seminariom magisterskim miałem okazję poznać bliżej naszych zaocznych i
                wiem, że są to bardzo różni ludzie. Dlatego występuję przeciw uogólnieniom
                widocznym w raporcie NIK. Wiem, ze wśród moich studentów są osoby przypadkowe,
                ale codziennie spotykam też takich, którzy inteligencją nie ustępują studentom
                stacjonarnym, a zaangażowaniem i determinacją przewyższają ich wielokrotnie. Co
                do poziomu studentów zaocznych: nie jestem zachwycony, ale nie jest tak
                najgorzej. Na pierwszym roku studenci stacjonarni i zaoczni zdają u mnie
                praktycznie TEN SAM test. Zakres literatury, wymagany przeze mnie do zdania
                egzaminu, jest identyczny na obu kierunkach. Na studiach stacjonarnych,
                korzystając z większej ilości godzin, dorzucam w trakcie wykładu parę
                zagadnień, których nie wymagam od studentów zaocznych. Od nich z kolei - ze
                względu na małą ilość godzin - wymagam samodzielnego opanowania zadanej
                literatury, zaś na wykładzie skupiam się tylko na tym, czego w tej literaturze
                nie ma, lub co - w mojej opinii - zostało tam potraktowane niewłaściwie.
                Odsetek oblanych studentów zaocznych jest oczywiście większy (sito egzaminu
                wstępnego robi swoje) ale jestem prawie pewien, że każdy zaoczny, który
                przeszedł przez wszystkie poprawki dałby sobie równiez radę z
                testem "stacjonarnym".

                Pozdrowienia

                Bolek
                • Gość: DaDa Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 04.08.02, 19:55
                  bolek5 napisał:

                  >
                  > Mnie samego zaskoczył rozmiar tego tekstu ;o)

                  Nie chodziło mi o rozmiar twojej wypowiedzi, ale raczej o to, że spadło
                  zainteresowanie. Ludzie wykrzyczeli swoją krzywdę i o sprawie pomyślą dopiero w
                  momencie płacenia czesnego. Mam jednak nadzieję, że zdobedą się na refleksję
                  chociaż w czasie debaty budżetowej i zainteresuja się, ile procent budżetu
                  nasze państwo przeznacza na naukę i edukcję, a ile przeznaczają państwa
                  szczycące się noblistami.


                  >
                  > problem stanowiły dla mnie sesje egzaminacyjne, ale kilka lat temu Wydział
                  > zakupił skaner do testów. Mam szczęście, bo przedmiot prowadzony przeze mnie
                  na
                  >
                  > roku pierwszym (gdzie są najliczniejsze grupy wykładowe) doskonale nadaje się
                  > do egzaminu testowego. Trochę bardziej skomplikowana sytuacja jest na roku
                  > piątym. Przedmiot, który tam prowadzę ma wybitnie teoretyczny charakter i
                  jest
                  > o wiele bardziej skomplikowany intelektualnie. Nie odwarzyłem się na
                  > skonstruowanie do niego testu, więc egzamin przeprowadzam w formie pisemnej.
                  W
                  > jednej sesji mam do sprawdzenia około 200 prac. To dużo, ale przy pewnej
                  > wprawie można dać radę.


                  Skoro robi to za ciebie komputer, to wstaję z podłogi. Rozumiem jednak, ze
                  musisz przygotować ileś tam zestawów, przypilnować na egzaminie. Samo
                  wstawienie do indeksów, protokołow i przeróżnych kart takiej liczby ocen, to
                  kilkudniowa praca. Więc jednak chyle czoła.

                  200 pracami mnie nie zaskoczysz. Ja w rekordowym roku sprawdziłam 700, w tym
                  500 w dwytygodniowej sesji. Samo pilnowanie na egzaminach i zaliczeniach zajęło
                  mi 22 godziny zegarowe. Ale też nie zadaję żadnych rozważań teoretycznych,
                  tylko zadania. To troche łatwiej się sprawdza, więc jesteśmy "po równo".

                  Owszem, skarżę sie trochę, ale uważam, że jesteśmy eksploatowani ponad miarę.

                  Co do testów... Ta "zaraza" dotarła już nawet do szkół technicznych. Wiem, że
                  nasi matematycy w ten sam sposób egzaminują pierwszy rocznik (ale bez skanera)
                  i pózniej trafiają do mnie osoby nie posiadające podstawowych umiejętności
                  rachunkowych, np.: mnożenia pisemnego, obliczania procentów, dodawania i
                  mnożenia ułamków...Jestem przeciwna takim egzaminom.



                  > Dzięki seminariom magisterskim miałem okazję poznać bliżej naszych zaocznych
                  i
                  > wiem, że są to bardzo różni ludzie. Dlatego występuję przeciw uogólnieniom
                  > widocznym w raporcie NIK. Wiem, ze wśród moich studentów są osoby
                  przypadkowe,
                  > ale codziennie spotykam też takich, którzy inteligencją nie ustępują
                  studentom
                  > stacjonarnym, a zaangażowaniem i determinacją przewyższają ich wielokrotnie.
                  Co
                  >

                  Większe doswiadczenie zyciowe i zawodowe wzbogaca osobowość. Studenci zaoczni
                  sa bardziej dojrzali, po prostu. Ale to ci, co już swoje przeżyli, nie świeżo
                  po maturze. Twoi studenci dzienni nie mają zwykle takich doświadczeń, a na
                  wzbogacające osobowość dyskusje z nauczycielami akademickimi mają szanse
                  dopiero na seminarium dyplomowym. Przy takiej ilości studentów na jednego
                  nauczyciela.

                  Moi studenci zaoczni, to w dużej części młodzi mężczyżni, którzy uchylają się
                  od wojska. Wcale się z tym nie kryją. Niektórzy potrafią szczerze (i arogancko)
                  powiedzieć, że nie będą np. robić sprawozdań, bo im sie nie chce i że oni nie
                  po to tu przyszli, żeby się uczyć.

                  Część przyszła dlatego, że jest moda na studiowanie. Wypada już widocznie w
                  pewnych kregach powiedzieć, że się studiuje.

                  Dużo jest zwyczajnie nieprzygotowanych merytorycznie. Słabe szkoły średnie,
                  brak nawyków pracy umyslowej. Gdyby chociaż mieli jakaś motywację do zmiany
                  tego stanu rzeczy, byłoby dobrze, ale ich motywacja sprowadza się jedynie do
                  zdobycie podpisu w indeksie.

                  Zdażają się również wspaniali ludzie, jak już pisałam poprzednio. Sa jednak w
                  wyrażnej mniejszości. Czasami są to moi studenci sprzed kilku lat ze studiów
                  dziennych, którzy wtedy sobie nie poradzili, bo przeszkodziła im młodość.
                  Dojrzeli i wrócili.
                  Tylko ci dobrzy chodzą na wykłady i dlatego, autentycznie, lubię wykładać
                  studentom zaocznym. Jest z nimi bliższy i wyrażnie wyczuwalny kontakt podczas
                  wykładów. Pytają, wtrącają, komentują bez żadnego zażenowania, co bardzo rzadko
                  zdaża się na wykładach dla studentów dziennych.

                  Czy chciałabym, żeby zlikwidować studia zaoczne? Nie. Z powodu tej garstki
                  dobrych. Nie mogę jednak powiedzieć, że dostają ode mnie taką samą wiedzę, jak
                  studenci dzienni.

                  Z poważaniem. DaDa
                  • bolek5 Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. 04.08.02, 22:51
                    Gość portalu: DaDa napisał(a):

                    > (...) Ludzie wykrzyczeli swoją krzywdę i o sprawie pomyślą dopiero w
                    >
                    > momencie płacenia czesnego. Mam jednak nadzieję, że zdobedą się na refleksję
                    > chociaż w czasie debaty budżetowej i zainteresuja się, ile procent budżetu
                    > nasze państwo przeznacza na naukę i edukcję, a ile przeznaczają państwa
                    > szczycące się noblistami.

                    Boję się, że w najbliższym czasie realia budżetowe się nie zmienią. Trzeba się
                    nauczyć z tym żyć. Jest jedna rzecz, która mnie zainteresowała. Dawno, dawno
                    temu patrzyliśmy na Politechnikę z zazdrością. Byliście bliżej przemysłu,
                    zleceń, badań stosowanych i - w konsekwencji - bliżej pieniędzy niż my ;) Czy
                    to wszystko się skończyło? Czy już tylko importujemy technologię?

                    > Skoro robi to za ciebie komputer, to wstaję z podłogi.

                    Tak czy inaczej: miło mi było być obiektem podziwu choć przez chwilę ;)

                    > Co do testów... Ta "zaraza" dotarła już nawet do szkół technicznych. Wiem, że
                    > nasi matematycy w ten sam sposób egzaminują pierwszy rocznik (ale bez
                    skanera)
                    > i pózniej trafiają do mnie osoby nie posiadające podstawowych umiejętności
                    > rachunkowych, np.: mnożenia pisemnego, obliczania procentów, dodawania i
                    > mnożenia ułamków...Jestem przeciwna takim egzaminom.

                    Może to problem konstrukcji testu? Wbrew pozorom ułożyć dobry test i
                    sformułować porządne pytania to nie takie proste. Ja miałem szczęście, bo gdy
                    zaczynała się wielka fala zaocznych wizytowała nas akurat krewna, wykładająca w
                    USA. Na gorąco i z pierwszej ręki mogłem zasięgnąć informacji "jak to się
                    robi". Ale i tak, jak dzisiaj patrzę na swoje testy z pierwszych dwóch, trzech
                    lat, to mi się chce płakać.

                    > Moi studenci zaoczni, to w dużej części młodzi mężczyżni, którzy uchylają się
                    > od wojska. Wcale się z tym nie kryją. Niektórzy potrafią szczerze (i
                    arogancko)
                    >
                    > powiedzieć, że nie będą np. robić sprawozdań, bo im sie nie chce i że oni nie
                    > po to tu przyszli, żeby się uczyć.

                    Fakt - z czymś takim się nie spotkałem. Ale jak się tak rozglądam, to sobie
                    myślę, że to tylko kwestia czasu :)

                    Pozdrowienia

                    Bolek
                    • Gość: DaDa Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 06.08.02, 08:42
                      bolek5 napisaý:

                      >Dawno, dawno
                      > temu patrzyliśmy na Politechnikę z zazdrością. Byliście bliżej przemysłu,
                      > zleceń, badań stosowanych i - w konsekwencji - bliżej pieniędzy niż my ;)

                      Tych mitycznych czasów ja nie pamiętam.

                      Jeśli chodzi o testy... W dziedzinach "ścisłych", to nieporozumienie zupełne. A
                      i w innych nie jestem przekonana co do zalet. Według mnie mają tylko jedną
                      zaletę: szybko się je sprawdza, nawet bez skanera. Rozumiem, że w waszym
                      przypadku, jest to wyraz zdrowego instynktu samozachowawczego, ale wasi
                      studenci mają marną szansę na to, żeby oprócz paragrafów, nauczyc się
                      formułować wypowiedż słowną, czy pisemną, prowadzić dyskusję...itp,itd
                      • bolek5 Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. 06.08.02, 10:48
                        Go?? portalu: DaDa napisaý(a):

                        > (...) wasi
                        > studenci mają marną szansę na to, żeby oprócz paragrafów, nauczyc się
                        > formułować wypowiedż słowną, czy pisemną, prowadzić dyskusję...itp,itd

                        Wiem o tym. Stąd na piątym roku egzamin pisemny. Ale muszę powiedzieć, że gdyby
                        nawet kiedyś nastapił powrót do dawnych czasów i znowu mógłbym na pierwszym
                        roku egzaminować "twarzą w twarz" to i tak przynajmniej część pytań testowych
                        bym zachował i nadal ich używał. Większość z nich ma charakter kazusów (taki
                        prawniczy odpowiednik zadań matematycznych), dla których trzeba wybrać właściwe
                        rozwiązanie. Ten sposób egzaminowania ma w naukach prawnych swoją tradycję.

                        Pozdrowienia

                        Bolek
                  • mamosz Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. 06.08.02, 02:43
                    Po przeczytaniu przyczynku do obumarłej,jak się wydawało dyskusji, powtórze
                    jak katarynka- i od tego jesteś na tej uczelni DaDa,żeby tych beznadziejnych
                    studentów zaocznych,ktorzy tam sa tylko dlatego by uchylac sie od wojska, oblać
                    bezlitośnie po to,by ci dobrzy mogli w pełni za SWOJE PIENIĄDZE czerpać z
                    krynicy wiedzy.I nie ma co ględzic w kółko o tym samym i przeglądac rapor NIKU
                    w te i z powrotem tylko spojrzeć uczciwie w swoją duszę pracownika
                    dydaktycznego i zacząć porzadnie wykonywać swoją prace,a o połowe problemów
                    bedzi mniej przerzucanie się z bolkiem5 ilosciowymi osiągami tylko żle o Was
                    swiadczy,a gdzie twórcza selekcja?.Po za bibliotekami jest internet przypominam.
                    • Gość: DaDa Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 06.08.02, 09:00
                      Rozumiem teraz, skąd tych w studentach tyle agresji, skoro takich mieli
                      nauczycieli.


                    • bolek5 Re: Przepraszam za rozmiar. Oto dokończenie. 06.08.02, 11:32
                      Witam!

                      Przede wszystkim muszę stwierdzić z przykrością, że Pani propozycje to w
                      większości demagogiczne ogólniki. "Porządne wykonywanie pracy", "twórcza
                      selekcja" - co to jest? Wiem o pracy naukowo-dydaktycznej tyle, że mogę tym
                      terminom nadać ze dwadzieścia różnych znaczeń. Czy Pani wie o mojej pracy
                      wystarczająco dużo, by odwarzyć się na ujednoznacznienie swoich wypowiedzi?
                      Jedyny konkretny postulat, który Pani postawiła to "więcej oblewać". Po co? To
                      zdroworozsądkowa propozycja, mająca w pogardzie wiedzę fachową, podobna do
                      tezy, że więcej aresztowań i surowsze wyroki uratują nasz wymiar
                      sprawiedliwości. Ja bym raczej stawiał na podwyższenie poziomu dydaktyki.
                      Student "przyciśnięty" sam czasami jest zdziwiony swoimi możliwościami
                      przyswajania wiedzy. Myślę, że istnieje kilka sposobów na poprawienie sytuacji
                      w tej dziedzinie, np. powrót do przyzwoitej asystentury. To są konkrety, o
                      których mógłbym dyskutować, ale nawoływania do tego bym się wziął do roboty,
                      zamiast gdakać bez sensu to ja już kiedyś przerabiałem. Pani wybaczy - drugi
                      raz nie mam na to ochoty.

                      mamosz napisaýa:

                      > przerzucanie się z bolkiem5 ilosciowymi osiągami tylko żle o Was
                      > swiadczy,

                      Chciałem to złośliwie skomentować ale mi przeszło. W gruncie rzeczy to ja
                      jestem niespotykanie spokojny człowiek ;)

                      > (...) Po za bibliotekami jest internet przypominam

                      Internet to śmietnisko. Zdarzają się w nim perełki, ale najczęściej
                      rozpoznawalne tylko dla fachowców. Przeciętny "surfer" nabiera się na bzdury,
                      które publikuje się w sieci, bo nie chciał ich nawet trzeciorzędny periodyk.
                      Sam znalazłem kiedyś podręcznik logiki przygotowany przez studenta, zawierający
                      stwierdzenia, których teraz na wykładzie czasem używam jako przykładów błędów
                      logicznych.

                      Pozdrawiam

                      Bolek
    • Gość: habitus Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 28.07.02, 16:49
      NIK nie zarzucił uczelniom zyskownego prowadzenia studiów. Podstawowym zarzutem
      jest to, że żadna ze skontrolowanych uczelni, a było ich 26, nie była w stanie
      przedstawić kalkulacji, na jakiej wyliczono czesne, a jednocześnie w zamian za
      opłaty nie oferowały usług edukacyjnych na odpowiednim poziomie. Reasumując:
      każda ze zbadanych uczelni drastycznie redukowała koszty - przez zmniejszanie
      ilości zajęć, stosując przy tym zasadę naliczania czesnego w możliwie
      najwyższej w warunkach rynkowych wysokości. Słowem oszukiwała swoich studentów.
      Na zdrowy rozum, ci co płacą za naukę, powinni mieć lepsze warunki. Tak jest na
      całym świecie. Ale w polskiej edukacji jest jeszcze po komunistycznemu. pytanie
      tylko, kiedy to się zmieni?

      Pozdrowienia
      • mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 28.07.02, 21:59
        No właśnie.Nie mozna mieć pretensji do społeczeństwa,że chce się kształcić.A
        jeśli poziom maturzystow jest żenujący to nie należy takich maturzystów
        przyjmować na studia tylko powiedzieć im jasno i wyrażnie jakie kryteria muszą
        spełnić żeby sie dostać.Natomiast jest nadużyciem ze strony uczelni
        przyjmowanie studentow, branie ciężkich pieniedzy i zakładanie z góry,że się
        ich żle wykształci.Usługa płatna powinna być LEPSZA.
        Jesli chodzi o dolę pracowników wyższych uczelni to i tak w porównaniu z
        pracownikami szkół nie mają oni tak tragicznie,a tak z ręką na sercu to iluż to
        Noblistów a chociazby porzadnych naukowców tam pracuje,jakież to kroki milowe
        czynią oni w nauce polskiej latajac z jednych zajeć na drugie i obskakujac te
        tak pogardzane prywatne uczelnie i płatne studia w ilościach większych niż
        ustawa przewiduje, co skutkuje bylejakoscią.Jeśli student płaci to przkro mi
        bardzo, ale jest klientem pan asystent powinien go traktować z atencją, a nie
        robić mu łaskę- klient nasz Pan niestety i to wy szanowni państwo jesteście dla
        studentów a nbie oni dla Was Trochę pokory i spojrzenia pprawdzie w oczy.A moja
        corka płaci tak drogo bo wybrała nie przypadkowe studia tylko to, co na prawde
        ja interesuje i tyle yo kosztowało.
        Oddzielną sprawą jest jakość kształcenia w ogóle; dlaczego miałaby być wysoka
        skoro nie ma mistrzów bo powymierali a Ci co pozostali nie kochają uczyć nie
        kochają studentów tylko uganiają sie za forsą za wszelką cenę i sami niewiele
        sobą reprezentują
        • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 28.07.02, 22:09
          Jest wyjście. Można dziecię wysłać za granicę. Najlepiej tam, gdzie spotka
          prawdziwych noblistów. DaDa
          • mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 28.07.02, 22:23
            Dziękuję za trafną odpowiedż godną prawdziwego polskiego pracownika nauki i
            dokładnie oddajacą stosunek tychże do "maluczkich".A dziecię ma lat 23 i nie da
            się "wysłac" po za tem jest świetną studentką,natomiast czesne jest płacone
            naprawde dużym wysiłkiem całej rodziny i na studia za granicą nas nie stac.A
            żeby bylo smieszniej dla studentow wieczorowych nie ma stypendiow.A może coś
            podpowiesz?
            • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 28.07.02, 23:02
              mamosz napisała:

              > Dziękuję za trafną odpowiedż godną prawdziwego polskiego pracownika nauki i
              > dokładnie oddajacą stosunek tychże do "maluczkich".

              Przeczytaj swoje posty i pomyśl o swoim stosunku do tychże polskich pracowników
              nauki.

              A dziecię ma lat 23 i nie da
              >
              > się "wysłac" po za tem jest świetną studentką,natomiast czesne jest płacone
              > naprawde dużym wysiłkiem całej rodziny i na studia za granicą nas nie stac.

              Mnie nie stać na takie studia, jakie ty zafundowałaś swojemu dziecku.

              >A
              > żeby bylo smieszniej dla studentow wieczorowych nie ma stypendiow.A może coś
              > podpowiesz?

              Zainteresuj tym problemem swojego posła. Przy okazji niech zawalczy o większe
              nakłady na szkolnictwo wyższe, zamiast dofinansowywac a to banki, a to
              przemysł, który powinien zarabiać na siebie. I nie chodzi mi o to, że nie mam
              za co wyjechać na wakacje, ale o wieksze nakłady na badania. Może wtedy i
              rezultaty badań polskich pracowników nauki by cię zadowoliły. DaDa
              • mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 29.07.02, 00:44
                Może cię pocieszy fakt,że mnie również nie stać na wakacje ponieważ jak
                napisalam studia sa opłacane ogromnym wysiłkiem.A na jakie ona miała pójśc
                studia jak jest uzdolniona artystycznie. Moimi postami nie mam zamiaru nikogo
                obrazić tylko staram sie być obiektywna ,a z licznych rozmów z młodymi ludżmi
                taki własnie obraz stosunków na wyzszych uczelniach sie wyłania.Tak dla poprawy
                samopoczucia powiem Ci ,że jestem nauczycielem i gdybym sie miała przejąć tym,
                co ludzie wypisują o nauczycielach to powinnam sobie już dawno strzelić w
                łeb.Głowa do góry w kazdym zawodzie sa różni ludzie.Dzis na przyklad usłyszałam
                opowiesc o stawkach za zdanie egzaminu na jednym z wydziałów pewnej renomowanej
                państwowej uczelni na studiach jak najbardziej dziennych.Na moje pytanie "to
                dlaczego płacicie ?"Mlodzież odpowiedzuiała "..bo chcemy mieć z głowy" Ot co.
                • mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 29.07.02, 01:18
                  A tak na marginesie; polecam analogiczny wątek na forum Aktualności a
                  szczególnie wupowiedzi niejakiego robasa i helgi, którz niby dyskutujac ze soba
                  wlaściwie mają podobne,zbliżone do mojego zdanie czyli nie jestem odosobniona w
                  swoich sadach o poziomie wykładowców na polskich uczelniach -jakie by powody
                  tego poziomu nie były
                  • Gość: habitus Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 29.07.02, 08:48
                    Nie wiem czy Pani wie, że ilość studentów wzrosła w Polsce od 1990 roku
                    czterokrotnie, a ilość wykładowców o około 25 %. Pomijając sprawy jakości kadry
                    naukowej, same liczby świadczą o skali problemu. Każdy statystyczny wykładowca
                    musi nauczyć cztery razy więcej studentów. Nie jest to realne, przy zachowaniu
                    jako takiego poziomu. Do tego przed rokiem 90 sytuacja kadrowa była bardzo zła.
                    I to zarówno pod względem ilości jak i jakości kadry. Niskie płace i niski
                    status społeczny w komunizmie spowodowały, że najwartościowsze jednoski odeszły
                    z uczelni (przepraszam wsztystkich dobrych nauczycieli, mówię o trendzie a nie
                    o poszczególnych przypadkach).

                    Słuszny pęd społeczeństwa do wiedzy jest wykorzystywany przez chciwych ludzi.
                    A przecież masowa edukacja jest naszą jedyną szansą na osiągnięcie przyzwoitej
                    pozycji w globalnym świecie.
                  • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 29.07.02, 23:45
                    mamosz napisała:

                    > A tak na marginesie; polecam analogiczny wątek na forum Aktualności a
                    > szczególnie wupowiedzi niejakiego robasa i helgi, którz niby dyskutujac ze
                    soba
                    >
                    > wlaściwie mają podobne,zbliżone do mojego zdanie czyli nie jestem odosobniona
                    w
                    >
                    > swoich sadach o poziomie wykładowców na polskich uczelniach -jakie by powody
                    > tego poziomu nie były


                    Dziękuję za namiar. Przeczytałam z uwagą. Odniosłam jednak wrażenie, że to ja
                    mam poglądy zbliżone do poglądów Helgi. Szczególnie na temat zainteresowania
                    społeczeństwa kształceniem młodych ludzi. Które to zainteresowanie objawia sie
                    jedynie w przypadku, gdy dochodzi do płacenia za naukę własnych dzieci. I
                    dopiero wtedy jest lament, jakie to pieniądze należy płacić za taki marny
                    towar. A należało słać protesty do parlamentu, rządu i wszystkich świetych
                    wtedy, gdy rektorzy szkół wyższych ostrzegali przed ciagłym zmniejszaniem
                    nakładów.

                    Jest jednak nadzieja. Po prostu światełko w tunelu. W Polsce są nie tylko tacy
                    pokrzywdzeni geniusze,jak ja. Można również spotkać szczęśliwych polskich
                    naukowców, a przynajmniej jednego: Habitusa:

                    www2.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=13&w=2565935&a=2568882
                    Z poważaniem. DaDa
                    • Gość: habitus Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 30.07.02, 00:24
                      Gość portalu: DaDa napisał(a):

                      > mamosz napisała: > Jest jednak nadzieja. Po prostu światełko w tunelu. W
                      Polsce są nie tylko tacy
                      >
                      > pokrzywdzeni geniusze,jak ja. Można również spotkać szczęśliwych polskich
                      > naukowców, a przynajmniej jednego: Habitusa:
                      >

                      > Z poważaniem. DaDa

                      A co, zabolało? Jak widzisz, bardzo łatwo wywołać rozgoryczenie.
                      Ale nie denerwuj się, jak zrobisz doktorat też będziesz mogła ciągnąć kilka
                      etatów, a wraz z nimi pokaźne zyski. Z twoim stosunkiem do etyki pracy i
                      roszczeniową postawą (bo może jednak społeczeństwo coś robi - płaci,
                      mianowicie, drakońskie podatki) masz spore szanse. Aha, nie mam tych wszystkich
                      rzeczy, które tak cię zirytowały. Mam nadzieję, że zaśniesz spokojnie.
                      • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 30.07.02, 12:33
                        Gość portalu: habitus napisał(a):

                        > Ale nie denerwuj się, jak zrobisz doktorat też będziesz mogła ciągnąć kilka
                        > etatów, a wraz z nimi pokaźne zyski.

                        Bez doktoratu, to ja bym się nie śmiała odezwać na temat szkolnictwa wyższego.

                        > Z twoim stosunkiem do etyki pracy i
                        > roszczeniową postawą (bo może jednak społeczeństwo coś robi - płaci,
                        > mianowicie, drakońskie podatki) masz spore szanse. Aha, nie mam tych
                        wszystkich
                        >
                        > rzeczy, które tak cię zirytowały. Mam nadzieję, że zaśniesz spokojnie.


                        Czyli jednak miała rację Helga, gdy nie wierzyła w ani jedno twoje słowo?
                        Zgasło światełko, bo jednak miałam nadzieję, że da się w Polsce sensownie zyć z
                        nauki.

                        Pomimo doktoratu nie jestem w stanie, oblecieć kilku etatów, ponieważ
                        reprezentuję, niestety, mniej rynkową specjalność. I dlatego nie stać mnie na
                        wakacje. Jestem więc cnotliwa z konieczności, nie z wyboru. I przyznaję się do
                        tego bez wstydu. Przecież spoleczenstwo ceni sobie taką przedsiebiorczość, jaką
                        reprezentuje Helga. Co najwyżej wstydzę się wyboru nierynkowej specjalnosci.


                        Jak wogóle śmiesz oceniać moja postawę moralną stosując takie chwyty w dyskusji
                        na poważne tematy. Być może Helga wygłasza swoje poglądy w sposób bardzo
                        obcesowy, ale szczerze i, niestety, z wiekszoscią z nich musze się zgodzić. Ty
                        natomiast postanowiłaś sobie z nas zakpić.





                        ,
                      • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 30.07.02, 12:36
                        Aha, nie pochlebiaj sobie. Nawet gdyby cie było stac na Amazon.com, nie
                        zkłóciło by mi to snu. DaDa
    • szary6 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 29.07.02, 13:01
      Nie demonizujcie studentów dziennych!
      fakt 1
      Studenci zaoczni mają mniej zajęć. Zgadza się .
      Ale co z tego? Na studiach dziennych 1/3 zajęć to wykłady, na które NIKT nie
      chodzi. 100 % frekwencja jest na wykładzie pierwszym, aby zobaczyć jak wygląda
      prowadzący i potem na ostatnich, przy podpisywaniu zaliczeń.
      Studnci dzienni chodzą na wykłady w porywach do 10 osób na 80 osobowy rok.
      No więc w czym problem? Studenci dzienni mają de facto tylko ćwiczenia. Nawet
      na wf nie chodzą, bo większość ma zwolnienia.

      fakt 2
      Studenci zaoczni są gorsi od dziennych.
      Czy naprawdę:
      - studenci dzienni są tacy wspaniali
      - studenci dzienni uczą się od rana do nocy
      - studenci dzienni ich najważniejszym celem jest edukacja
      - studenci dzienni przychodzą na zaliczenia i egzaminy w terminie pierwszym
      - studenci dzienni przygotowują sie na ćwiczenia
      - studenci dzienni nie ściągają na egzaminach
      - z akademików /tylko studenci dzienni/dobiega wyłącznie odgłos kucia i
      przewracanych stron podręczników i skryptów


      Przecież wszyscy wiedzą, żę na studia idzie się w większości dla rozrywki i aby
      zakosztować życia z dala od mamusi i tatusia. Najważniejszym celem jest wino,
      kobieta i śpiew lub wino, mężczyzna i śpiew, w zależności od płci. Studenci
      dzienni chleją, w akademikach dzieją sie pańskie cuda. Oblewają egzaminy, nie
      pzychodzą na terminy, wymyślając bajeczki jak z podstawówki o chorobach itp.
      Dziewczyny próbują podrywać egzaminatorów mężczyzn przychodząc na egzmaniny w
      krókich spódniczkach.

      Na studiach dziennych studiują ludzie, którzy dostali się za
      pieniądze /korepetycje po 100 zł za gdodzinę u wykładowcy/ lub po
      znajomościach. Na moim roku/UJ/ studiowała córeczka dziekana K, tragedia.
      • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 29.07.02, 15:20
        No i wracam do motywu,że należy na studia przyjmować tylko tych ,ktorzy sie na
        te studia nadaja, a wiec moze system egzaminow zewnetrznych i pułapów punktów
        wyznaczonych przez uczelnie sprawdzi się lepiej.Chociaż wyplenienie z naszego
        społeczeństwa cwaniactwa korupcji i nieuczciwości to zadanie dla Syzyfa.
        A wracajac do ostatniej wypowiedzi to studia sa ROWNIEŻ po to,zeby zażyc zycia
        studenckiego we wszystkich jego przejawach -tylko,ze jak słucham młodych ludzi
        to tego teraz też co raz mniej.Ale to jest dygresja.W kwestii robienia w konia
        studentow zaocznych i wieczorowych nadal nie ustaliliśmy consensusu. Mój
        postulat brzmi:NIE przyjmowac za pieniądze tych,którzy nie nadaja sie na
        studia,a tym,których przyjeto zapewnic za ich pieniądze pełnowartosciową
        usługe.I panstwo wykładowcy powinni podlegać jakiejś kontroli w kwestii
        wykonywania tej usługi ,a nie przyjmować postawe pokrzywdzonych geniuszy,ktorym
        odebrano szanse na dokonanie wiekopomnych odkryć.Nauczanie to wielkie dzieło
        prosze państwa i nalezy to robić porzadnie.Bowiem " takie beda Rzeczpospolite
        jaie ich mołodzieży chowanie..."
        • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 09.08.02, 17:56
          Gość portalu: mamosz napisał(a):

          > Cieszę sie ,że znalazłam sojusznika .


          Czyżbyś rzeczywiście chciała, żeby twoja córka studiowała grafikę „na
          odległość”?


          >Lepiej wiec wyliczać swoje meki i obrażac tych ktorzy maja inne
          > zdanie.

          Wolne żarty! To przecież ty zaatakowałaś mnie zjadliwie zaraz po moim
          pierwszym poście, przypisując mi wszelkie możliwe wady, tylko dlatego, że mam
          inne niż ty zdanie i że chciałam ci przedstawić, jak to wygląda z „drugiej
          strony”.

          Przeczytałam wszystkie swoje posty jeszcze raz, żeby sprawdzić, czym mogłam cię
          obrazic. Znalazłam tylko jeden post: ”Rozumiem teraz, skąd tych w studentach
          tyle agresji, skoro takich mieli nauczycieli” .

          Jeśli jednak dyskutujesz w tak napastliwy sposób, dziwisz się że ci się
          odcięłam?

          Ani razu nie nazwałam cię „pracownikiem oświaty” nawet, podczas gdy twoje posty
          pełne są inwektyw typu: „tuzów takich jak ty”, „pokrzywdzonych geniuszy,
          ktorym odebrano szanse na dokonanie wiekopomnych odkryć”, że nie wspomnę
          o „polskich pracownikach nauki”, co w twoich postach też brzmi jak ukryta
          obelga.

          Pewnie poczułaś się dotknięta tym, że tak nisko oceniam poziom maturzystów.
          Zdarzają się maturzyści bardzo dobrzy, również u mnie, ale ogólnie – jest źle,
          a przecież nie apeluję do ciebie, żebyś ich „oblewała” po to, żebym ja miała
          lepszych studentów. A należałoby apelować o to, by w końcu matura świadczyła o
          zdolności do studiowania. Jak wyglądają nasze matury, wszyscy wiedzą.

          Z poważaniem. DaDa





      • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 29.07.02, 15:23
        No i wracam do motywu,że należy na studia przyjmować tylko tych ,ktorzy sie na
        te studia nadaja, a wiec moze system egzaminow zewnetrznych i pułapów punktów
        wyznaczonych przez uczelnie sprawdzi się lepiej.Chociaż wyplenienie z naszego
        społeczeństwa cwaniactwa korupcji i nieuczciwości to zadanie dla Syzyfa.
        A wracajac do ostatniej wypowiedzi to studia sa ROWNIEŻ po to,zeby zażyc zycia
        studenckiego we wszystkich jego przejawach -tylko,ze jak słucham młodych ludzi
        to tego teraz też co raz mniej.Ale to jest dygresja.W kwestii robienia w konia
        studentow zaocznych i wieczorowych nadal nie ustaliliśmy consensusu. Mój
        postulat brzmi:NIE przyjmowac za pieniądze tych,którzy nie nadaja sie na
        studia,a tym,których przyjeto zapewnic za ich pieniądze pełnowartosciową
        usługe.I panstwo wykładowcy powinni podlegać jakiejś kontroli w kwestii
        wykonywania tej usługi ,a nie przyjmować postawe pokrzywdzonych geniuszy,ktorym
        odebrano szanse na dokonanie wiekopomnych odkryć.Nauczanie to wielkie dzieło
        prosze państwa i nalezy to robić porzadnie.Bowiem " takie beda Rzeczpospolite
        jaie ich mołodzieży chowanie..."
      • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 30.07.02, 00:18
        szary6 napisał:

        > Czy naprawdę:
        > - studenci dzienni są tacy wspaniali
        > - studenci dzienni uczą się od rana do nocy
        > - studenci dzienni ich najważniejszym celem jest edukacja
        > - studenci dzienni przychodzą na zaliczenia i egzaminy w terminie pierwszym
        > - studenci dzienni przygotowują sie na ćwiczenia
        > - studenci dzienni nie ściągają na egzaminach
        > - z akademików /tylko studenci dzienni/dobiega wyłącznie odgłos kucia i
        > przewracanych stron podręczników i skryptów


        To nie o to chodzi. Zauważ, że jeśli masz 30 godzin wykładów z jakiegoś
        przedmiotu, to program tego przedmiotu masz skrojony na te 30 godzin. I z tego
        programu jesteś mniej lub bardziej uczciwie rozliczany. Na studiach zaocznych
        ten sam przedmiot jest już jednak wykładany w wymiarze 14 godzin. I odpowiednio
        do tego jest okrojony program. I z tego okrojonego programy rozliczani są
        studenci. Mniej lub bardziej uczciwie. Pomiędzy bajki należy włożyć zapewnienia
        uczelnianych oficyjeli, że studenci zaoczni nadrabiają pracą samodzielną.

        Chyba już rozumiesz o co chodzi, jeśli piszę, że dyplom studiów zaocznych jest
        gorszej jakości.

        DaDa
        • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 07.08.02, 10:47
          To nieprawda.Na naszych uczelniach student musi(!) wysłuchać najczęściej
          czwarorzędnych wyrobników dydaktycznych by oni mieli z czego żyć.Ten ich
          interes blokuje tworzenie znacznie tańszego dziś i efektywniejszego systemu
          studiów na odległość (internet, CD, lektury oraz sprawny system egzaminacyjny),
          gdzie student mógłby się zapoznać z wykładami najlepszych na świecie i w
          Polsce.Tyle,że do tego nie trzeba tysięcy wyrobników dydaktycznych, a znacznie
          mniejszej grupy najlepszych dydaktycznie i naukowo.Nie trzeba
          też "uniwersytetów" w Rzeszowie czy Białymstoku rozwijanych kosztem prawdziwej
          nauki. Przed wojną student miał kilkanaście (tak!) godzin zajęć tygodniowo, a
          resztę czasu poświęcał na prawdziwe studiowanie.Skądinąd na Zachodzie
          zdecydowana większość uczelni to po prostu kosztowne przechowalnie dla
          bezrobotnych.Polska ma kilkukrotnie mniejszy dochód narodowy per capita i jej
          po prostu na to nie stać.Skądinąd chętnie się dowiem po co nam tłumy
          bezrobotnychy magistrów o poziomie poniżej niedawnych maturzystów.Jeśli budżet
          stać na określoną kwotę na edukację każedej osoby, to im ona się średnio więcej
          lat kształci, tym mniej środków przypada na jeden rok nauki i tym gorsze są jej
          warunki.W pewnym momnecie zamienia się ona w farsę.
          • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 08.08.02, 09:57
            Gość portalu: Zielicz napisał(a):

            > To nieprawda.

            A konkretnie co jest nieprawdą?

            > Na naszych uczelniach student musi(!) wysłuchać najczęściej
            > czwarorzędnych wyrobników dydaktycznych by oni mieli z czego żyć.Ten ich
            > interes blokuje tworzenie znacznie tańszego dziś i efektywniejszego systemu
            > studiów na odległość (internet, CD, lektury oraz sprawny system
            egzaminacyjny),
            >
            > gdzie student mógłby się zapoznać z wykładami najlepszych na świecie i w
            > Polsce.Tyle,że do tego nie trzeba tysięcy wyrobników dydaktycznych, a
            znacznie
            > mniejszej grupy najlepszych dydaktycznie i naukowo.

            Tę propozycję uważam za prawdziwą utopię, o ile utopia może być prawdziwa.

            Po pierwsze: na odległość - to może być tylko namiastka prawdziwych studiów.
            Gdzie bezpośrednie kontakty, dyskusje z nauczycielami i kolegami? W postaci
            forum, czatu czy bezpośrednich konferencji? Już to widzę, jak największe
            światowe autorytety konferują ze swoimi studentami przez internet. To może być
            jedynie albo wykład albo czat. Nic więcej. A bezposrednio student bedzie mógł
            podyskutować sobie tylko z domownikami. I co z zajęciami laboratoryjnymi?
            Poogladają sobie doswiadczenia na odleglosc?

            Po drugie: takie studia są za drogie dla ewentualnych studentów. Pomijając
            opłaty za studia, koszty sprzętu są zaporowe. Żeby wykorzystać multimedialność,
            należy dysponować dobrym sprzętem z dodatkowym, niestandardowym wyposażeniem.

            Po trzecie: niewielka część obecnych studentów podołałaby takim studiom,
            wymagajacym dużej samodzielności, motywacji i dobrego przygotowania
            merytorycznego. Jeśli mamy tworzyć warunki do studiowania elicie umysłowej
            młodego pokolenia, to można wymyślić lepsze sposoby, np. sfinansować im studia
            za granicą. Po co im dawać namiastkę?

            Według mnie, studia na odległość mogą być jedynie uzupełnieniem normalnego
            systemu kształcenia. Mogą dawać wykształcenie np. osobom niepełnosprawnym. Albo
            innym chętnym, na tyle dojrzałym, by im podołać. Może jeszcze: kursy
            dokształcajace, albo podyplomowe...

            Z poważaniem. DaDa
            • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.186.* 08.08.02, 12:29
              Gdzie Pan ma te dyskusje z nauczycielami akademickimi na naszych uczelniach, te
              stosunki mistrz-uczeń?95% pracownuików dydaktycznych to wyrobnicy korzystający
              z pożółkłych notatek.Często prowadzą zajęcia o rzeczach, z którymi w praktyce
              nie mieli do czynienia, a chodzi wyłącznie o ich, zdobyty jakimś
              przyczynkarstwem stopień naukowy.Przy masowych studiach to mit.Na CD można
              nagrać zajęcia prowadzone i przygotowane przez najlepszych.Internet to nie
              tylko koresponedncja indywidualna.To również interaktywne strony i zajęcia
              przekazywane ze studia tysiącom jego urzytkowników.Co do kosztów:komputer,nawet
              z dostępem do internetu,jest tańszy niż koszt roku studiów.A dochodzą koszty
              mieszkania w ośrodku akademickim.Polska może i powinna mieć kilka porządnych
              uczelni, uprawiających naukę.Ma fasadę produkującą setki tysięcy
              bezwartościowych dyplomów za ciężkie pieniądze.Oczywiście Pan,również tysiące
              Pana kolegów, nie zgodzicie się , że jesteście niepotrzebni - Wasz interes jest
              inny. Szkoda tylko, że dlatego interesu trzeba zniszczyć naukę w sporym
              europejskim kraju wydając gros środków na tysiące zupełnie bezpłodnych naukowo
              wyrobnków.
              • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 08.08.02, 14:22
                Witam!

                Czy można się włączyć? ;)
                Kadrowe uczelnie zatrudniające niewielką ilość prawdziwych geniuszy to
                niespełnione marzenie urzędnika. Jaka oszczędność! Ile uwolnionych publicznych
                pieniędzy! Na szczęście jest to marzenie niespełnione, bo jakakolwiek próba
                jego realizacji musi nieuchronnie prowadzić do śmierci nauki. Pierwszy problem
                na który Pan napotka organizując tą swoją "Pierwszą Kadrową Dywizję Naukową" to
                kryteria, wedle których będzie Pan oddzielał ziarno od plew. Jak ocenić dorobek
                i możliwości człowieka? Wie Pan dlaczego Nobla dostają staruszkowie wiele wiele
                lat po dokonanych odkryciach? Kiedyś było inaczej. Starano się trzymać zasady,
                że nagradzane są największe odkrycia poprzedniego roku. W niepokojąco dużej
                liczbie przypadków entuzjastyczne oceny Akademii ojkazywały się jednak
                przedwczesne. W niektórych przypadkach Akademia wręcz się skompromitowała, np.
                przyznając nagrodę w dziedzinie medycyny autorowi lobotomii. Okazało się, że
                trzeba niekiedy wielu, wielu lat, aby właściwie ocenić znaczenie tej czy innej
                pracy dla nauki. Ile lat trzeba będzie czekać na zatrudnienie w Pana wymarzonej
                uczelni? A młoda kadra? A. Fleming, odkrywca penicyliny, ukończył studia
                podobno tylko dzięki sukcesom w uniwersyteckiej drużynie pływackiej. Do pracy w
                laboratorium przyjęto go, bo potrzebowano osiłka do noszenia cięzkich skrzyń.
                Ale to właśnie on zastanowił się nad czymś, co dla innych było proste i
                oczywiste. Krótko mówiąc: kryteria niezbędne aby ziścić Pana pomysł nie
                istnieją. Już pisałem w tym wątku, że ten interes jest jak poszukiwanie złota:
                tym więcej z niego korzyści im wiecej bezwartościowego piasku się przesieje.
                Załóżmy jednak, że stanie się cud i ktoś sformułuje potrzebne Panu kryteria
                oddzielania geniuszy od wyrobników. Myśli Pan, że machina ruszy? Nic z tego.
                Prawda, że to geniusze tworzą błyskotliwe teorie, ale to szarzy wyrobnicy
                opracowują ich szczegóły, gromadząc dane, które w końcu następnemu geniuszowi
                (lub po prostu facetowi, który znajdzie się we właściwym miejscu o właściwym
                czasie) pozwolą sformułować kolejną błyskotliwą teorię. Usunie Pan wyrobników -
                geniusze będą musieli brać dane z sufitu, albo wziąść na siebie ich ciężką
                pracę. Ale kto wtedy będzie tworzył przełomowe idee?

                Pozdrawiam

                Bolek

                P.S. A w sprawach dydaktyki niech Pan słucha DaDa, bo mądrze gada ;)
                • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 08.08.02, 16:21
                  Na świecie sobie z tym radzą.Tyle,że tam się pracuje dożywotnio na jakiejś
                  uczelni dopiero po Noblu.A tak - kontrakcik na parę latek, a potem trzeba (z
                  dorobkiem) szukać następnej uczelni.Są indeksy cytowań, rankingi uczelni,
                  rankingi wykładowców i jeszcze parę innych rzeczy.90% polskich uczelni nie
                  zatrudnia ani jednej osoby z prawdziwym dorobkiem naukowym(praktycznym zresztą
                  też nie).I te uczelnie można zamknąć.Co więcej, tam gdzie uczelnia ma charakter
                  zawodowy, 99,9% pracowników dydaktycznych nie wykonywało pracy do której
                  przygotowuje.Nauczycieli kształcą ludzie, znający szkołę tylko z dzieciństwa,
                  marketingu - ludzie, którzy są lepsi(a czasem gorsi ) od słuchaczy o parę
                  książek, projektowania - ludzie, którzy niczego w życiu nie zaprojektowali
                  itp.itd.Dada broni swoich interesów i ja to rozumiem. Ale to jego interesy.Na
                  pewno nie uwierzę w te dyskusje z różnymi magistrami Dorabialskimi, doktor
                  Pipściusińskimi-Dzieciatymi, profesorami Chałturnikami - za dużo studentów i za
                  niski poziom(i niechęć do tracenia cennego czasu).Co więcej, w Polsce, i tylko
                  tutaj dla losów pracownika uczelni dydaktyka ma znaczenie
                  czwartorzędne.Najważniejszy jest doktorat i habilitacja , przy czym i ich
                  jakość i tematyka cżesto nie mają związku z prowadzonymi później przedmiotami.W
                  ilu uczelniach w Polsce pyta się(ankietuje) studentów)o ich ocenę jakości i
                  przydatności prowadzonych zajęć.Ile przemiotów wprowadza się do programu tylko
                  po to żeby p.X miał swoje godziny?Jeszcze raz przypomnę- przed wojną studenci
                  uniwersytetu (np. matematyki) mieli kilkanaście godzin zajęć.I nikt nie mówił,
                  że ilość godzin wyznacza jakość absolwentów. Resztę czasu poświęcali
                  studiowaniu. Dziś dużo tego czasu kradną im przedmioty wprowadzone po to by
                  dada mógł sobie zarobić i dorobić!
                  • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 09.08.02, 01:04
                    Cieszę sie ,że znalazłam sojusznika .Niestety samozadowolenie tzw "pracowników
                    naukowych" nie pozwala im na sprawe spojrzeć obiektywnie.To nie studenci sa
                    winni,że na uczelniach jest niski poziom.Od tego sa tam madrzejsi od nich,żeby
                    sensownie selekcjonować czyli mowiac prosto OBLEWAĆ trych ktorzy sie nie
                    nadaja, a tym, ktorzy rzeczywiscie studiuja poswiecać odpowiednio duzo czasu i
                    uwagi i ZMUSZAĆ do samodzielnej pracy i studiowania.Ale to wymaga wysilku,pracy
                    nad soba itd.Lepiej wiec wyliczać swoje meki i obrażac tych ktorzy maja inne
                    zdanie.
                    • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 09.08.02, 11:13
                      Gość portalu: mamosz napisał(a):

                      > Lepiej wiec wyliczać swoje meki i obrażac tych ktorzy maja inne
                      > zdanie.

                      Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to zdanie jest trochę do mnie. Rzeczywiście, w
                      czasie naszej wymiany opinii byłem dość opryskliwy ale nie chciałem Pani
                      obrazić. Jeżeli jednak kobieta czuje się urażona, to mężczyzna musi prosić o
                      wybaczenie bez względu na swoje intencje. Co też niniejszym czynię. Poglądy w
                      sprawie oblewania - wybaczy Pani - jednak zachowam :)

                      Pozdrawiam

                      Bolek
                      • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 09.08.02, 15:09
                        bolek5 napisał:

                        > Gość portalu: mamosz napisał(a):
                        >
                        > > Lepiej wiec wyliczać swoje meki i obrażac tych ktorzy maja inne
                        > > zdanie.
                        >
                        > Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to zdanie jest trochę do mnie. Rzeczywiście,
                        w
                        >
                        > czasie naszej wymiany opinii byłem dość opryskliwy ale nie chciałem Pani
                        > obrazić. Jeżeli jednak kobieta czuje się urażona, to mężczyzna musi prosić o
                        > wybaczenie bez względu na swoje intencje. Co też niniejszym czynię. Poglądy w
                        > sprawie oblewania - wybaczy Pani - jednak zachowam :)
                        >
                        > Pozdrawiam
                        >
                        > Bolek
                        Ten szarm czyni mnie absolutnie rozbrojoną choć zdanie wlasne na
                        temat "oblewania" również pozwalam sobie zachować.Pozdrawiam
                  • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 09.08.02, 11:08
                    Witam!

                    Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                    > Na świecie sobie z tym radzą.

                    Ależ oczywiście. Zatrudniają armie uczonych i jeszcze - o zgrozo - przyzwoicie
                    im płacą.

                    > Tyle,że tam się pracuje dożywotnio na jakiejś
                    > uczelni dopiero po Noblu.A tak - kontrakcik na parę latek, a potem trzeba (z
                    > dorobkiem) szukać następnej uczelni.

                    Aż tak dobrze to chyba tam nie jest ;) Zresztą, formalnie rzecz biorąc także i
                    u nas istnieje system kontraktowy. Dopiero "belwederska" profesura gwarantuje
                    dożywotnie zatrudnienie. To, że system ten jest martwy jest spowodowane m. in.
                    niewielką konkurencją w zawodzie. Jest nas niestety mało i większość z nas
                    pracuje w warunkach, które raczej odstręczają od wyboru tego zawodu młodych
                    ludzi, naszych ewentualnych następców i konkurentów.

                    > 90% polskich uczelni nie
                    > zatrudnia ani jednej osoby z prawdziwym dorobkiem naukowym(praktycznym
                    zresztą
                    > też nie).I te uczelnie można zamknąć.Co więcej, tam gdzie uczelnia ma
                    charakter
                    >
                    > zawodowy, 99,9% pracowników dydaktycznych nie wykonywało pracy do której
                    > przygotowuje.

                    Skąd te niezwykle precyzyjne dane liczbowe. Czyżby jakiś raport NIK, który
                    przeoczyłem? ;)

                    Resztę Pańskiego tekstu pozwolę sobie pominąć. Jest w nim trochę zarzutów
                    niesłusznych (np. nie ma powodu, by tematyka habilitacji w bezpośredni sposób
                    odpowiadała prowadzonym zajęciom dydaktycznym - dyscyplina naukowa i
                    dydaktyczna to różne rzeczy), jest kilka niesprawiedliwych uogólnień i parę
                    rzeczywistych, występujących w życiu akademickim zjawisk negatywnych. Znalazł
                    Pan szereg ważnych argumentów za reformą systemu, ale żaden z nich nie
                    przemawia za postulowanym przez Pana zamykaniem uczelni i zwalnianiem
                    jajogłowych darmozjadów.

                    Pozdrawiam

                    Bolek
                    • wako3 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 09.08.02, 13:05
                      Przejrzałem raport NIK i przeczytałem kilkadziesiąt listów na podobnym forum w
                      moim mieście. Siąść i płakać, bo dobrego wyjścia nie widać. Jeśli tak będzie
                      dalej, to wkrótce dyplomy polskich uczelni, przynajmniej z tych najbardziej
                      popularnych kierunków będą miały wartość papieru na którym je wydrukowano.
                      Główny winowajca, to oczywiście niedostateczne finansowanie uczelni. Boom
                      edukacyjny po transformacji systemowej był oczywisty. Oczywiste było też, że
                      pracownicy uczelni to nie święci Franciszkowie i będą chcieli żyć trochę lepiej
                      niż tracący gwałtownie pracę np. robotnicy (mają do tego prawo, na całym
                      świecie ludzie o wyższych kwalifikacjach lepiej zarabiają). Brzmi to pewnie
                      niezbyt ładnie, ale w przeciwieństwie do znanych opowieści o socjalistycznej
                      moralności inteligencji pracującej jest prawdą. Przez lata nikt nic nie mówił i
                      nie robił. Istniejąca sytuacja była (i nadal jest!) wygodna dla wszystkich.
                      Pracownicy uczelni, którzy "załapali" się na pracę w dobrze płatnych miejscach
                      zarabiają wielokrotność średniej krajowej, studenci mają (statystycznie)
                      praktycznie gwarancję, ze jeśli tylko będą płacić, to dyplom ich nie ominie, a
                      państwo złudzenie, że bezrobotna, a studiująca młodzież nie zasili grupy (a
                      może "klasy"?) sfrustrowanych brakiem pracy i perspektyw na normalne życie. I
                      wszystko byłoby OK., gdyby na dobrą pracę załapywali się tylko fachowcy (skąd
                      ich tylu wziąć?!), dyplomy byłyby certyfikatami rzetelnej wiedzy i gwarantowały
                      jakieś szanse na pracę, a jakiś socjolog mógłby zagwarantować, że bezrobotny w
                      wieku np. 26 lat jest mniej sfrustrowany niż w wieku lat 19 czy 21. Sami siebie
                      oszukiwaliśmy, a wolny rynek przeszedł do edukacji tylnymi drzwiami. Zadziałało
                      też znane prawo o wypieraniu dobrego pieniądza (dyplomu, którym "płaci" się za
                      otrzymanie np. pracy) przez pieniądz zły. Tu nie ma co biadolić ani udawać, ze
                      nic się nie stało. Trzeba te realia uwzględnić. Nadziei na wzrost gospodarczy
                      umożliwiający finansowanie uczelni na rozsądnym poziomie raczej nie widać.
                      Rezygnacja z płatnych studiów to zamknięcie uczelni. Elitarne, wysoko opłacane,
                      studia finansujące resztę uczelni też nie wchodzą w rachubę, bo nie mamy tak
                      licznej "elity". Jedyne co można zrobić to zrezygnować z fikcji pt. "prawo do
                      bezpłatnej edukacji" i wyrównać finansowa szanse studentów dziennych i
                      zaocznych poprzez jakiś system stypendialny. Aby urealnić wartość dyplomu można
                      by też zmienić proporcje tzw. przedmiotów kierunkowych i pomocniczych na
                      studiach zaocznych. Wydaje mi się, że można by np. zrezygnować z nauczania na
                      zaocznych języków obcych (efektywność nauczania języka przy kontaktach z
                      nauczycielem raz na 3 tygodnie jest raczej wątpliwa) i
                      przedmiotów "odchamiających" np. filozofii czy rozmaitych wprowadzanych ad hoc
                      przedmiotów typu "historia mniemanologii". Dla tych, którzy chcieliby jednak
                      poznać te przedmioty można by wprowadzić dodatkowe, osobno płatne zjazdy.
                      Byłoby to też impulsem w kierunku rzetelnej kalkulacji kosztów kształcenia (na
                      którym uczelnie POWINNY ZARABIAĆ). Aby było uczciwie należałoby też do dyplomu
                      dopiąć załącznik z informacją o tym jakie przedmioty absolwent w czasie studiów
                      zaliczył (i po ile godzin). Absolwent studiów dziennych byłby wtedy znacznie
                      lepszy w tzw. "wiedzy ogólnej", ale niekoniecznie jako fachowiec w konkretnej
                      dziedzinie. Temu ostatniemu należałoby umożliwić uzupełnienie owej wiedzy
                      ogólnej poprzez np.. studia podyplomowe. Pracodawca mógłby wtedy wybierać
                      miedzy fachowcem o "szerokich horyzontach", a takim, który nie mając ambicji
                      czytania Don Kichota w oryginale napisze jednak dobry program czy znajdzie
                      awarię sieci lub właściwie rozdysponuje zadania produkcyjne. Nie jestem pewny,
                      czy zawsze wybrałby pierwszego. Uczciwość wymaga też, by student "kupujący"
                      usługę edukacyjna wiedział za co płaci. Powinno mu się jasno powiedzieć, że np.
                      30% czesnego to POŚREDNIO TYLKO ZWIĄZANE Z JEGO EDUKACJĄ koszty utrzymania
                      szkoły, że w czasie studiów będzie miał ustalone (przynajmniej w perspektywie
                      jednego roku) wymagania zaliczeniowe, a uczyć go będą ludzie o znanych,
                      nieutajnianych kwalifikacjach. Student ma prawo wiedzieć gdzie i jakie stopnie
                      naukowe uzyskał jego nauczyciel i jaki ma dorobek naukowy. Krótko mówiąc, ma
                      prawo wiedzieć za co płaci. Takie są prawa wolnego rynku i jeśli nie mamy
                      forsy na bezpłatne kształcenie to jest to cena, która i tak będziemy musieli
                      kiedyś zapłacić. Im wcześniej tym lepiej, bo oprocentowanie
                      • _dracul Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 09.08.02, 13:21
                        Raport NIK nie wnosi nic nowego. O sytuacji w uczelniach wszyscy wiedzieli.
                        Mówienie, że studia dzienne i zaoczne dają takie same szanse to, delikatnie
                        mówiąc, nieporozumienie. Gdyby rzeczywiście wymagania były takie same, to na
                        zaocznych studiowaliby geniusze. Mają niekiedy 20% tej ilości zajęć co zaoczni,
                        zwykle po kilkanaście godzin przez trzy dni raz na dwa-trzy tygodnie, dostęp do
                        bibliotek, laboratoriów czy Internetu znacznie gorsze niż dzienni, mają często
                        rodziny, którym muszą poświęcać czas, nie mają kiedy wypocząć, a wyniki maja
                        takie same. W uczelni, gdzie pracuję sprawność nauczania na studiach zaocznych
                        jest, uwzględniając rezygnujących z przyczyn finansowych, taka sama, lub WYŻSZA
                        niż na dziennych. Wniosek z wypowiedzi o równych wymaganiach - zaoczni to
                        ludzie genialni. Należałoby więc im właśnie płacić stypendia, nie wymagać
                        opłat. To drwina z tych często bardzo ciężko pracujących ludzi. Znam wielu
                        studentów zaocznych, szczególnie starszych, którzy kosztem ogromnych wyrzeczeń,
                        starają się nadrobić nierówne możliwości dostępu do wiedzy, ale udaje się to
                        tylko niewielu z nich. O żadnej równości nie może być mowy. Uczelnie bez
                        studiów płatnych padną w pół roku, nie można więc z nich zrezygnować. Nie ma
                        się co oszukiwać, nie stać nas na zapewnienie wszystkim prawa do bezpłatnej
                        nauki. Trzeba to jednak ludziom uczciwie powiedzieć, nie mydlić im oczu
                        fałszywymi obietnicami. Na pewno student ma prawo wiedzieć jak są wydawane jego
                        pieniądze i co za to otrzymuje. Myślę, że wypowiedzi byłyby o wiele
                        spokojniejsze, gdyby wiadomo było, że, nawet niezgodnie z prawem, na potrzeby
                        uczelni wydaje się np. 20 czy 30% czesnego. Student ma też prawo wiedzieć kto
                        go uczy, tj. komu płaci. Ma prawo wiedzieć co ten człowiek skończył, gdzie i
                        jakie uzyskał stopnie naukowe, co opublikował itp.. To jest dorosły, często
                        starszy niż jego wykładowca, człowiek i nie można traktować go jak przygłupiego
                        dostarczyciela forsy, który nic nie powinien wiedzieć, bo pewnie zrobi
                        głupstwo. Nie można lekceważyć człowieka, z którego się żyje. Nie wiem jak
                        uzdrowić chorą sytuację niektórych (wiem, że są i dobre) uczelni. Być może
                        należałoby np. wprowadzić jednolite opłaty za studia i dawać stypendia
                        niezależnie od formy studiów, może trzeba przedłużyć studia zaoczne, może
                        zmienić formułę tych studiów. Coś jednak zrobić trzeba. I nie ma tu co czekać,
                        aż MENiS coś zrobi. Gdyby się do tego przymierzało, słyszelibyśmy inne
                        wypowiedzi. Myślę, że dobrze byłoby, aby na tym forum porozmawiać rzeczowo, bez
                        emocji, o tym co z tym fantem można zrobić. Raport NIK jest dobrą podstawą
                        takiej powszechnej dyskusji. To jest ogromna, jeśli nie jedyna szansa na jakieś
                        zmiany, bo tzw. wierchuszka zrobi wszystko, aby sprawę wyciszyć. Dla wielu,
                        szczególnie starej, komunistycznej kadry, głównie w tzw. "naukach społecznych"
                        jest to jedyna możliwość zachowania korzystnego dla nich status quo. Środowisko
                        akademickie było, szczególnie w naukach społecznych, w czasach PRL traktowane
                        źle. Z jednej strony niczym nie uzasadniony respekt i przywileje, z drugiej
                        zeszmacanie ludzi, którzy ośmielali się myśleć inaczej niż władza. To nie
                        spływa jak woda po kaczce. Zostało to też w nas i nie ma co udawać, że jesteśmy
                        idealni. Wiem, że takie dyskusje prowadzone są w wielu miejscach, na rożnych
                        forach dyskusyjnych. Nie dajmy im umrzeć, przegramy na tym, oprócz grupy
                        wycwanionych udawaczy pracowników naukowych, wszyscy. Stracą studenci, bo dalej
                        dostawać będą towar kiepskiej jakości, a w perspektywie wejścia do UE utracą
                        szansę na konkurowanie z kolegami z innych krajów, bo zdobyte w Polsce dyplomy
                        mogą być niewiarygodne. Stracą normalni pracownicy naukowi, bo wyprą ich
                        cwaniacy, a opinia publiczna widzieć w nas będzie złodziei. Straci też
                        społeczeństwo, bo wyrzuci forsę w błoto, wypromuje miernoty, kolejne autorytety
                        szlag trafi, a w Polsce na nadmiar autorytetów narzekać nie można. Proponuję
                        podawajmy w naszych postach adresy gdzie toczy się taka rozmowa. Ja znam np.
                        forum GW w Krakowie i Wrocławiu, forum Newsweeka i Gazety Polskiej i forum
                        Kujon polski na forum edukacja na głównym forum Gazety Wyborczej . Zabierzcie
                        również tam głos inaczej sprawa będzie powoli umierać, bo społeczeństwo nie
                        rozumie na ogół tych problemów i nie interesuje się nimi. Przeciętny forumowicz
                        pisze o piwie, wakacjach i tzw. sprawach codziennych. Obudzi się z ręką w
                        nocniku i będzie miał pretensje, że świat jest dla niego zły.
                        • _dracul postscriptum 09.08.02, 13:56
                          Motto: Kanalizacja jest dobra, gdy woda płynie do góry, a gówno na dół, zła,
                          gdy jest odwrotnie, fatalna, gdy gówno miesza się z wodą.
                          Mój kolega Jacek D, technik budowlany

                          Raport NIK nasunął mi jeszcze kilka refleksji. Tak naprawdę to nie wiadomo komu
                          tu współczuć. Nie można powiedzieć, ze uczelnie cynicznie oszukują zaocznych
                          studentów, bo ci ostatni wiedzą na ogół co kupują. Nie wiedzą wprawdzie jak
                          wydawane będą ich pieniądze ani co będzie na studiach, ale wiedzą, ze łatwo je
                          skończyć, a pracę dyplomową kupić. Przychodzą zatem po taki właśnie kwit. W
                          większości przypadków jest tak właśnie. Tym większy szacunek i współczucie
                          należą się tym, którzy wbrew wszystkim trudnościom usiłują normalnie studiować.
                          Nie można więc sensownie odnieść się ani do opinii studentów o uczelniach, ani
                          do opinii wykładowców o studentach zaocznych an masse. Podobnie jest niestety z
                          pracownikami naukowymi. Tu maleńka nawet łyżka dziegdziu psuje smak całej
                          beczki miodu, bo przez lata ukształtował się stereotyp nauczyciela
                          akademickiego jako wzorca cnót wszelakich. Taki "prowadzący" trzy tysiące
                          godzin czy dwustu dyplomantów wzorzec psuje opinie innych. Z drugiej strony
                          trudno wymagać, by wysokiej klasy fachowiec, znający często kilka języków
                          pracował za średnia krajową. Jeśli mu się odpowiednio nie zapłaci to będzie
                          szukał i takiej właśnie formy zarobkowania. Problemem jest tu nie tyle zjawisko
                          co jego skala. Nie można też winić uczelni, że wykorzystują jedyną chyba
                          możliwość uzyskania forsy na normalna egzystencję. Zarzut braku rzetelnej
                          kalkulacji kosztów też można podważać. Jest to wymóg nowy, a nie ma żadnych
                          pomysłów na jednolitą (tylko taka ma sens) metodę kalkulacji kosztów
                          kształcenia. Nie wiadomo np. jak płacić za zajęcia; jeśli za nisko, to
                          wykładowca przejdzie do szkoły prywatnej. Tu chyba naprawdę solidnie
                          pomieszano. A swoją drogą ciekawe dlaczego NIK opublikował ten raport dokładnie
                          wtedy, gdy wiadomo było, ze zainteresowani mają wakacje.
                          • bolek5 Do Panów Wako i Dracula 09.08.02, 14:55
                            Witam!

                            Zabrałem głos w dyskusji, żeby w ogólnym chaosie nie zapomniano o odrobinie
                            zdrowego rozsądku. Ponieważ Panowie się pojawili, czuję się - mówiąc "po
                            wojskowemu" - zluzowany i mogę wreszcie ograniczyć swoją aktywność (szczerze
                            mówiąc muszę podgonić parę spraw ;)). Zgadzam się, że reforma systemu jest
                            niezbędna i - niestety - musi iść w kierunku poważnego udziału wszystkich
                            studentów w szeroko rozumianych kosztach ich wykształcenia. Zdaniem wielu ludzi
                            wymaga to zmiany Konstytucji, ale ja jestem optymistą: myślę, że można
                            wprowadzić naprawdę radykalne reformy bez Jej tykania. Niektóre propozycje
                            dotyczące programu i organizacji studiów zaocznych są naprawdę interesujące.
                            Jeżeli można zapiszę je sobie. Nigdy nie wiadomo, czy się kiedyś do czegoś nie
                            przydadzą ;)

                            Pozdrawiam serdecznie

                            Bolek
                            • Gość: mamosz Re: Do Panów Wako i Dracula IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 09.08.02, 15:21
                              A czy ty bolku5 nie jesteś czsem min Łybacką in disguise?
                              • bolek5 Re: Do Panów Wako i Dracula 09.08.02, 17:53
                                Gość portalu: mamosz napisał(a):

                                > A czy ty bolku5 nie jesteś czsem min Łybacką in disguise?

                                Nie ;D Ale nie trzeba być ministrem, żeby mieć wpływ na program nauczania w
                                szkole wyższej. Mamy pod tym względem dość szeroką autonomię.

                                Pozdrawiam

                                Bolek
                    • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 13.08.02, 11:33
                      Podstawowy argument jest jeden.Państwa, które dzisiejszy
                      (!)dochód narodowy per capita Grecji czy Portugalii
                      osiągnie (pod warunkiem, że Kołodce uda się uzyskać 6%
                      wzrostu PKB rocznie) za lat naście(słyszał Pan o
                      procencie składanym)po prostu nie stać na pozorowanie
                      kształcenia i nauki w wielkiej skali poprzez
                      utrzymaywanie hord pseudouczonych, pseudobadań oraz
                      pseudokształcenia sobie a muzom. Taki kraj może jedynie
                      noncentrując nakłady w niewielu ośrodkach uzyskać kontakt
                      ze światową nauką albo rozproszyć środki na utrzymanie
                      band darmozjadów.
                      Jak się nie ma argumentów to najprościej jest powiedzieć,
                      że cudze są byle jakie.
                      Co do tematyki pracy habilitacyjnej i zajęć.Polskie
                      przepisy wymagają określonej ilości utytułowanych głów
                      prowadzących zajęcia. Niestety nigdzie nie ma wymogu
                      związku prowadzonych zajęć z naukową specjalizacją.Toteż
                      , zwłaszcza na studiach podyplomowych, bywa że słuchacze
                      więcej wiedzą na dany temat od wykładowcy.No ale bez jego
                      tytułu nie dostaną odpowiedniego papieru.
                      Co do studiowania na uczelniach i kierunkach zawodowych.
                      W Polsce panuje nieznośna tytułomania naukowa i
                      hierarchia według tytułow, a nie kompetencji. Mamy
                      profesorów obuwnictwa, dziewiarstwa i czego tam jeszcze
                      , którzy te dziedziny znają z piśmiennictwa, ale
                      kontrolują rozdawanie dyplomów.I produkują pseudonaukową
                      makulaturę, do której nikt nigdy nie sięgnie.
                      Co do poziomu 90% polskich uczelni do zamknięcia.
                      Chętnie poznam wkład do nauki(a nie szumu informacyjnego)
                      "uniwerystetów" w Olsztynie,Rzeszowie, Białymstoku czy
                      WSP w Słupsku.A to uczelnie z tradycjami!!! Jest wiele
                      takich , o których nie słyszałem.A dyplomy wydają takie
                      jak UJ czy UW.
                      • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 13.08.02, 14:46
                        Witam!

                        Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                        > Podstawowy argument jest jeden.Państwa, (...) po prostu nie stać

                        No cóż, naszego Państwa rzeczywiście nie stać na wiele niezbędnych rzeczy. To
                        się nazywa "krótka kołdra". Rozumiem, że nauka i szkolnictwo wyższe w obecnej
                        sytuacji muszą być daleko na liście priorytetów. Ich likwidacja nie będzie
                        jednak miała znaczących skutków krótkookresowych (kwoty wchodzące w grę są po
                        prostu zbyt małe) a skutki długookresowe - fatalne.

                        > na pozorowanie
                        > kształcenia i nauki w wielkiej skali poprzez
                        > utrzymaywanie hord pseudouczonych, pseudobadań oraz
                        > pseudokształcenia sobie a muzom.

                        Epiety sobie daruję. Nie żebym nie mógł wymyśleć nic obraźliwego, ale Pan daje
                        sobie z tym doskonale radę za nas dwóch.

                        > Taki kraj może jedynie
                        > noncentrując nakłady w niewielu ośrodkach uzyskać kontakt
                        > ze światową nauką albo rozproszyć środki na utrzymanie
                        > band darmozjadów.

                        Krótko mówiąc - centralne planowanie w nauce? Może uda się chociaż tutaj ziścić
                        utopię, która nie wypaliła w gospodarce? Kiedy dalej będzie Pan snuł swoje
                        rewolucyjne plany niech Pan jednak pamięta o doświadczeniach gospodarki
                        radzieckiej. Początki strategii "koncentracji środków na wąskim odcinku" były
                        przecież całkiem obiecujące: Rosjanie dogonili Amerykanów w wyścigu atomowym
                        (choć nie do końca uczciwie ;)), jak równy z równym ścigali się z nimi w
                        Kosmosie. Jeszcze w latach 70-tych luka technologiczna nie była wcale taka
                        oczywista. I co? Jaki był finał? Krach, kolaps i wstyd. W nauce podobne pomysły
                        musza doprowadzić do identycznych konsekwencji.

                        > Jak się nie ma argumentów to najprościej jest powiedzieć,
                        > że cudze są byle jakie.

                        Tak "Bogiem a prawdą" to Pan nie ma żadnych argumentów. Ma Pan tylko głęboko
                        zakorzenioną niechęć do jajogłowych i wizję systemu społecznego, w którym te
                        darmozjady zajmą wreszcie należną im - wedle Pana - pozycję. Realizacja tej
                        wizji być może dała by Panu osobistą satysfakcję, ale całemu społeczeństwu -
                        tylko same szkody.

                        > Co do tematyki pracy habilitacyjnej i zajęć. (...) Mamy
                        > profesorów obuwnictwa, dziewiarstwa i czego tam jeszcze
                        > , którzy te dziedziny znają z piśmiennictwa, ale
                        > kontrolują rozdawanie dyplomów.

                        Odnoszę wrażenie, że Pana doświadczenia dotyczą głównie nauk technicznych, o
                        których z kolei ja mam dość słabe pojęcie. W mojej dziedzinie opisywane przez
                        pana zjawiska albo nie istnieją albo mają marginalne znaczenie.

                        > Co do poziomu 90% polskich uczelni do zamknięcia.

                        Mamy także fatalne drogi. Proponuję rozkopać! ;)

                        > Chętnie poznam wkład do nauki(a nie szumu informacyjnego)
                        > "uniwerystetów" w Olsztynie,Rzeszowie, Białymstoku czy
                        > WSP w Słupsku.

                        Znowu mogę mówić tylko o mojej dziedzinie. Tu akurat np. Białystok nie jest
                        taki najgorszy i ma parę znanych nazwisk.

                        A to uczelnie z tradycjami!!! Jest wiele
                        > takich , o których nie słyszałem.A dyplomy wydają takie
                        > jak UJ czy UW.

                        Nieprawda. Na każdym dyplomie pisze wyraźnie jaką uczelnię student skończył a
                        gazety pełne są rankingów próbujących ustalić w czym dana uczelnia jest lepsza.

                        Pozdrawiam

                        Bolek
                        • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 15.08.02, 11:16
                          Dobrze byłoby nauczyć się czytać dokładnie i ze
                          zrozumieniem. Napisałem, że Polska ma określony poziom
                          dochodu narodowego per capita.To obiektywny fakt. I z
                          tego wynikaja mozliwości finansowe.Oczywiście te środki
                          mozna wydać lepiej lub gorzej.Moim zdaniem koncentacja
                          jest lepsza.Co do Białegostoku - nie najgorzej
                          poinformowani pracownicy tej uczelni(może nie mówią
                          prawdy)twierdzą, ze spora część jej kadry doktoryzowała
                          się i habilitowała ostatnio na Wschodzie.Koszt całej
                          takiej operacji np habilitacji w Petersburgu (napisanie
                          pracy, obrona, przyjęcie po obronie) wynosi ponoć 2000$.
                          Ale może to wszystko wredne plotki...
                          • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 15.08.02, 21:01
                            Witam!

                            Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                            > (...) Napisałem, że Polska ma określony poziom
                            > dochodu narodowego per capita.To obiektywny fakt. I z
                            > tego wynikaja mozliwości finansowe.Oczywiście te środki
                            > mozna wydać lepiej lub gorzej.Moim zdaniem koncentacja
                            > jest lepsza.

                            No to mamy zdanie (Pańskie) przeciw zdaniu (mojemu). Moim zdaniem - ;) - możemy
                            w tym momencie przerwać.

                            > (...) Co do Białegostoku - (...)

                            Pisałem tylko o znanej mi dyscyplinie nauki. Nie podejmuję się dyskusji o
                            kondycji tej Uczelni jako takiej.

                            Pozdrawiam

                            Bolek
                        • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 15.08.02, 11:31
                          I jeszcze dwie rzeczy.Ja piszę o konkretach, Pan uparcie
                          przypisuje mi różne wizje społeczne - może Pan jest
                          wróżką(są takie naukowe i humanistyczne , jedna (kobieta)
                          nosi pseudonim Dawid Harkley i jest samodzielnym
                          pracownikiem naukowym z habilitacją w jednym z instytutów
                          PAN).Co do nauk humanistycznych to duża ich część (nie
                          tylko w Polsce) , co wykazano eksperymentalnie, to po
                          prostu oszustwo, humbug i mydlenie oczu maluczkich
                          wyszukanym żargonem.
                          Jeśli Pan uważa, że teraz jest świetnie tylko podatnicy
                          daja za mało szmalu to niech Pan to napisze wprost.Bo do
                          tego się Pańskie twierdzenia sprowadzają.
                          Co dyplomów.Rzeczywiście na dyplomie jest napisane na
                          jakiej uczelni został wydany.Problem w tym, że przepisy o
                          wymaganych kwalifikacjach do pełnienia różnych funkcji i
                          wykonywania zawodów już takich zróżnicowań nie
                          zawierają.Uprawnienia magister ze Słupska ma takie same
                          jakl ten po UW.
                          • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 15.08.02, 21:38
                            Witam ponownie!

                            Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                            > I jeszcze dwie rzeczy.Ja piszę o konkretach,

                            ;)

                            > Pan uparcie
                            > przypisuje mi różne wizje społeczne - może Pan jest
                            > wróżką(są takie naukowe i humanistyczne , jedna (kobieta)
                            > nosi pseudonim Dawid Harkley i jest samodzielnym
                            > pracownikiem naukowym z habilitacją w jednym z instytutów
                            > PAN).

                            No i sam Pan widzi, do czego trzeba się posunąć w tym zawodzie, żeby zarobić na
                            życie ;) A ludzie się dziwią, czemu niektóre intelektualne niedołęgi trzymają
                            się tak długo na powierzchni. Po prostu nikt się nie pcha na ich miejsce. Po
                            co? Żeby na wycieczkę do Chorwacji zarabiać udzielaniem porad w gazetach? Pan
                            by na to poszedł?

                            > Co do nauk humanistycznych to duża ich część (nie
                            > tylko w Polsce) , co wykazano eksperymentalnie, to po
                            > prostu oszustwo, humbug i mydlenie oczu maluczkich
                            > wyszukanym żargonem.

                            Scjentysta, co? No cóż - zawsze to lepiej niż scjentolog ;) A serio - jeżeli
                            interesuje Pana wymiana opinii na tematy teoriopoznawcze i metodologiczne, to
                            proszę bardzo, ale przenieśmy się raczej na priva lub na
                            forum "aktualności/nauka", bo tutaj nikogo to chyba nie zainteresuje. Poza tym
                            muszę uprzedzić, że mam w tych sprawach z gruntu odmienne poglądy niż Pan.

                            > Jeśli Pan uważa, że teraz jest świetnie tylko podatnicy
                            > daja za mało szmalu to niech Pan to napisze wprost.Bo do
                            > tego się Pańskie twierdzenia sprowadzają.

                            Oczywiście, że jest źle i oczywiście, że podatnicy dają za mało pieniędzy.
                            Pamięta Pan czego w opinii Napoleona potrzeba do prowadzenia wojny? Po pierwsze
                            pieniędzy, po drugie pieniędzy i po trzecie pieniędzy. W świecie gospodarki
                            towarowej dotyczy to każdej dziedziny życia. Ale wcale nie chcę wyciągać więcej
                            pieniędzy z kieszeni podatników, bo wiem, że ich na to nie stać. Musiałbym
                            zabrać bezrobotnym, emerytom albo policjantom. Im są te pieniądze bardziej
                            potrzebne, niż mi. Na dziś wystarczy mi, jeżeli studenci będą poważnie
                            uczestniczyli w kosztach swojego wykształcenia a dyletanci nie będą się pchali
                            do zarządzania nauką.

                            > Co dyplomów.Rzeczywiście na dyplomie jest napisane na
                            > jakiej uczelni został wydany.Problem w tym, że przepisy o
                            > wymaganych kwalifikacjach do pełnienia różnych funkcji i
                            > wykonywania zawodów już takich zróżnicowań nie
                            > zawierają.Uprawnienia magister ze Słupska ma takie same
                            > jakl ten po UW.

                            Czy się mylę, czy też dyplom MIT-u jest FORMALNIE wart tyle samo co dyplom
                            Uniwersytetu Stanowego Ohio? Po co państwo ma konstruować bizantyjską strukturę
                            stopni i uprawnień? Niech sobie pracodawcy sami ustalają kogo im potrzeba i na
                            kogo ich stać.

                            Pozdrawiam

                            Bolek
                            • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.186.* 16.08.02, 15:59
                              1.Co do koncentracji.
                              Bombę atomową skonstruowali Amerykanom nie pojedynczy geniusze spośród morza
                              przeciętności pracującej sobie a muzom tylko zgromadzone z prawie całego świata
                              najtęższe umysły i skoncentrowane oczywiście środki.Podobnie było z wysłaniem
                              człowieka na księżyc.Rosjanie przegrali bo amerykańskiej koncentracji środków
                              nie byli w stanie przeciwstawić podobnej swojej.Skądinąd rosyjska nauka cieszy
                              się w świecie również dziś znacznie większą estymą niż nasza.
                              2.Co do dyplomów.W USA jest inaczej(choć to zależy od stanu) ale w Polsce (i
                              UE) budżetowy pracodawca oraz prawo wymagają do pełnienia wielu funkcji i
                              zawodów określonego dyplomu.Środowisko akademickie ze sprzedaży tych dyplomów
                              (tylko tak to można nazwać) uczyniło sobie dochodowy proceder.I to jest problem.
              • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 09.08.02, 17:10
                Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                > Gdzie Pan ma te dyskusje z nauczycielami akademickimi na naszych uczelniach,
                te
                >
                > stosunki mistrz-uczeń?

                Po co od razu tak górnolotnie: mistrz-uczeń? Czasami krótka rozmowa wystarczy,
                żeby wyjaśnić jakieś nieporozumienie.


                > 95% pracownuików dydaktycznych to wyrobnicy korzystający
                > z pożółkłych notatek.Często prowadzą zajęcia o rzeczach, z którymi w praktyce
                > nie mieli do czynienia, a chodzi wyłącznie o ich, zdobyty jakimś
                > przyczynkarstwem stopień naukowy.Przy masowych studiach to mit.Na CD można
                > nagrać zajęcia prowadzone i przygotowane przez najlepszych.

                Z tymi pożółkłymi notatkami, to nieporozumienie. Ja np. nawet aktualne
                konspekty piszę tylko na pożółkłych ze starości kartkach, ponieważ tak się
                złożyło, że mam ich duży zapas.

                A na poważnie. Wiele wykładów, zwłaszcza w dziedzinach podstawowych, nic nie
                traci ze swej aktualności w ciągu kilku, albo i kilkunastu lat. Po prostu,
                studentom należy przekazać pewien zasób wiedzy, który znany jest od
                dziesiecioleci albo i dłużej. Ważne jest, kto to robi i jak to robi, a nie -
                czy korzysta ze starych notatek.

                > Internet to nie
                > tylko koresponedncja indywidualna.To również interaktywne strony i zajęcia
                > przekazywane ze studia tysiącom jego urzytkowników.Co do
                kosztów:komputer,nawet
                >
                > z dostępem do internetu,jest tańszy niż koszt roku studiów.A dochodzą koszty
                > mieszkania w ośrodku akademickim.

                Jak się wszystko tak doda, to wyjdzie rzeczywiście taniej. Jednak wiem, że
                wielu studentow zaocznych płaci czesne w ratach. Po prostu łatwiej jest im
                zdobyć mniejsze sumy pieniędzy częściej niz większą od razu na wejściu. Nawet,
                jeśli w sumie okaże sie to drożej. Poza tym sprzęt tak szybko się starzeje, że
                najdalej po dwu latach należałoby go wymienić, więc koszty byłyby jeszcze
                większe.

                Wsród moich studentów ok. 20% ma stały i wzglednie tani dostęp do internetu;
                część z nich ma dostęp właśnie w akademikach; dalsze 25% ma dostęp okazjonalny.
                To są dane w ostatniego roku akademickiego. Pozostali : rzadko albo wcale. I to
                mniej więcej obrazuje jakie szanse powodzenia miałby pomysł studiowania przez
                internet.

                > Oczywiście Pan,również tysiące
                > Pana kolegów, nie zgodzicie się , że jesteście niepotrzebni - Wasz interes
                jest
                > inny. Szkoda tylko, że dlatego interesu trzeba zniszczyć naukę w sporym
                > europejskim kraju wydając gros środków na tysiące zupełnie bezpłodnych
                naukowo
                > wyrobnków.

                Dziękuję. DaDa
                • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 09.08.02, 18:06
                  DaDa reprezentujesz niestety strasznie konserwatywną postawę. O to wlasnie mam
                  pretensje do tzw pracowników naukowych,że sa jak nauczyciele z ZNP najpierw MY
                  a pozniej studenci Tylko,że to wy jesteście dla studentów a nie
                  odwrotnie.Zreszta myslę,że rynek zweryfikuje te postawy.A "głąby" zaoczne
                  zaczną sie domagać uczciwej usługi za swoje pieniadze,albo przeniosą sie do
                  szkół prywatnych gdzie, zreszta spotkaja tych zamych wykladowców tylko jakze
                  odmienionych.Na szczęście na uczelni prywatnej student MA wpływ na jakośc
                  otrzymywanej usługi.
                  • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 09.08.02, 21:54
                    Gość portalu: mamosz napisał(a):

                    > DaDa reprezentujesz niestety strasznie konserwatywną postawę.
                    O to wlasnie mam
                    >
                    > pretensje do tzw pracowników naukowych,że sa jak nauczyciele z ZNP najpierw
                    MY
                    >
                    > a pozniej studenci Tylko,że to wy jesteście dla studentów a nie
                    > odwrotnie.Zreszta myslę,że rynek zweryfikuje te postawy.A "głąby" zaoczne
                    > zaczną sie domagać uczciwej usługi za swoje pieniadze,albo przeniosą sie do
                    > szkół prywatnych gdzie, zreszta spotkaja tych zamych wykladowców tylko jakze
                    > odmienionych.Na szczęście na uczelni prywatnej student MA wpływ na jakośc
                    > otrzymywanej usługi.

                    I znowu przypisujesz mi poglądy nie wiadomo czyje. Nadepnęłam ci na odcisk i
                    stworzyłaś sobie jakąś dziwną wizję mojej osoby.

                    Nigdy nie mówiłam o studentach zaocznych "głąby" czy "tępaki". To są twoje
                    słowa. Nie wiem również a jakiej podstawie sądzisz, że nie wykonuję swoich
                    obowiazków wzgledem studentów uczciwie. Bardzo łatwo oskarżasz innych
                    bezpodstawnie.

                    To, że studenci zaoczni są gorzej przygotowani do studiów niż dzienni, to fakt.
                    O wyjątkach już pisałam. Zdarzają się wszędzie.
                    Ale i przygotowanie studentów dziennych jest bardzo słabe. Niedawno na łamach
                    GW wypowiadał się o tym rektor PW; każdy może przeczytać. Może jemu uwierzysz,
                    jeśli nie wierzysz mnie.

                    Czy masz jakieś wiarygodne przykłady na to, że studenci uczelni prywatnych mają
                    wpływ na jakość studiów? Jak niby oni mieliby niby tę jakość zweryfikować,
                    skoro są dopiero studentami?

                    I co to oznacza, że jestem konserwatywna?

                    DaDa
                  • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 10.08.02, 11:36
                    Witam i przepraszam, że się znowu wtrącam

                    Gość portalu: mamosz napisał(a):

                    > DaDa reprezentujesz niestety strasznie konserwatywną postawę.

                    Na mnie sprawia raczej wrażenie osoby racjonalnie reagującej na trudne warunki,
                    w jakich przyszło jej działać. Czasami po prostu jest tylko jeden sposób na to,
                    żeby znośnie wykonać swoje zadanie.

                    O to wlasnie mam
                    >
                    > pretensje do tzw pracowników naukowych,

                    Tzw ? Hmmm...

                    Tylko,że to wy jesteście dla studentów a nie
                    > odwrotnie.

                    Zgoda co do zasady (zresztą - w postach DaDy nie widzę niczego, coby tej
                    zasadzie przeczyło). Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Przecież żebyśmy mogli
                    prawidłowo wykonywać swoją posługę studenci też się muszą trochę zaangażować.
                    Czyż nie?

                    > (...) albo przeniosą sie do
                    > szkół prywatnych gdzie, zreszta spotkaja tych zamych wykladowców tylko jakze
                    > odmienionych.Na szczęście na uczelni prywatnej student MA wpływ na jakośc
                    > otrzymywanej usługi.

                    Też znam jedną szkołę prywatną i mam inne wrażenia ;)

                    Pozdrawiam i przepraszam. To już naprawdę ostatni raz ;)

                    Bolek
                    • Gość: mamosz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.acn.pl / 10.128.131.* 10.08.02, 15:12
                      DaDa i bolek5 wiecie swoje,a ja zostanę przy swoim .Dzieki za wymianę pogladów.
                      • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 10.08.02, 18:25
                        Gość portalu: mamosz napisał(a):

                        > (...) Dzieki za wymianę pogladów

                        Ja również dziękuję i pozdrawiam :)

                        Bolek
                        • lupus007 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 10.08.02, 19:18
                          Czy ktos wie jaki był plan kontroli uczelni przez NIK? Z tego co słyszałem w
                          róznych uczelniach kontrola była rózna, np. w niektórych kontrolowano ilość
                          studentów na wykładowce, w innych ilość prowadzonych dyplomantów, a jeszcze w
                          innych ilości godzin przepracowanych w cięgu roku. Nie wiem, czy kontrolowano
                          np. kwalifikacje wykładowców (skąd takie namnozenie specjalistów od
                          marketingu?) albo ich aktualną prace naukową (nie dydaktyczną, idzie o to co
                          publikują). Problem w tym, że taka kontrola nie pozwala porównywać uczelni. A
                          możnaby np. porównać wyniki kontroli z rankingami np. w tygodniku "Wprost".

                          • Gość: Majka Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.walbrzych.sdi.tpnet.pl 13.08.02, 10:58
                            www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_020813/publicystyka/publicystyka_a_1.html
                            Poczytajcie :-))
                            • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 15.08.02, 13:02
                              Poczytałem.Autor, prorektor UJ porównuje swoją uczelnię z
                              uniwersytetem w Heidelbergu m.in. pod względem liczby
                              pracowników dydaktycznych i studentów.Problem w tym ,że
                              pracownicy niemieckiej uczelni pracują tylko tam, a UJ -
                              jeszcze w kilku innych miejscach(więc pracownik UJ to tak
                              naprawdę połówka czy ćwiartka pracownika). No i,
                              biedaczek, nie zauważył różnic w wyposażeniu technicznym,
                              ilości personelu pomocniczego itd.
                              • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 15.08.02, 21:43
                                Witam jeszcze raz

                                Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                                > (...) Problem w tym ,że
                                > pracownicy niemieckiej uczelni pracują tylko tam, a UJ -
                                > jeszcze w kilku innych miejscach(więc pracownik UJ to tak
                                > naprawdę połówka czy ćwiartka pracownika). No i,
                                > biedaczek, nie zauważył różnic w wyposażeniu technicznym,
                                > ilości personelu pomocniczego itd.

                                Mam nadzieję, że równie pieczołowicie przeliczył Pan także kwoty dotacji
                                budżetowych tam i tu. Myśli Pan, że koszty kształcenia prawnika, historyka czy
                                filologa w obu krajach różnią się aż tak bardzo? Ja myślę, że są porównywalne.
                                Po prostu dotacja niemiecka jest realistyczna a nasza - odpowiada możliwościom
                                budżetu a nie rzeczywistym kosztom.

                                Pozdrawiam

                                Bolek
                                • _dracul Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 27.08.02, 19:31
                                  Przeczytałem w końcu ten artykuł. Jest dobry i potrzebny. Niepokoi trochę
                                  ostatni akapit sugerujący zbędność istnienia NIK. Zwróćmy uwagę na kilka
                                  faktów. Zauważmy otóż na wstępie, że akurat UJ bronić się nie musi. Bronią go
                                  jego wyniki naukowe i pozycja w nauce światowej. To jest bezdyskusyjne i nie ma
                                  o co kopii kruszyć. Z raportu nie wynika zresztą by UJ był jakimś centrum zła w
                                  polskiej edukacji. Przeciwnie, również, ALE NIE TYLKO, z podanych przez Autora
                                  wyliczeń wynika, że jest dokładnie odwrotnie; na jednego profesora przypada nie
                                  150 jak w niektórych innych uczelniach (a tak naprawdę więcej, bo liczono tam
                                  również habilitowanych doktorów bez tytułu profesora), a 84 studentów. Ilu na
                                  jednego pracownika naukowego nie wypada nawet wspominać. W każdym razie owych
                                  trzynastu studentów na pracownika naukowego pozostaje dla wielu uczelni czymś w
                                  rodzaju marzenia, raczej odległego od smutnej rzeczywistości. Jest w artykule
                                  kilka znakomitych stwierdzeń; szkoda, że nie zostały jakoś wyróżnione.
                                  Przeciwnie, Autor zdaje się (bez żadnych powodów) formułować stwierdzenia,
                                  które na pewno nie służą dobrze pojętemu interesowi uczelni w Polsce
                                  (wszystkich, nie tylko UJ). Typowy przykład. Po bardzo sensownym fragmencie o
                                  chybionym zarzucie NIK w stosunku do powierzchni biblioteki UJ następuje niczym
                                  nie uzasadnione zdanie „Chybiony, a może i prawdziwy zarzut sformułowany po
                                  pobieżnej obserwacji jednej uczelni obarcza wszystkie pozostałe”. Można
                                  podnieść znacznie silniejszy zarzut. NIK formułuje często złe opinie o całej
                                  uczelni na podstawie analizy kontroli jej najgorzej pracujących jednostek. To
                                  prawda, ale takie ma właśnie zadanie. Ciekaw jestem czy znane są np. przypadki
                                  fizyków czy chemików pracujących kilka tysięcy godzin dydaktycznych w ciągu
                                  roku lub prowadzących 80 np. dyplomantów. Czy należy zatem powiedzieć, że wobec
                                  marginalności zjawiska w liczonej jednostkami organizacyjnymi skali uczelni
                                  zjawiska tego nie ma? Raport na pewno krzywdzi wiele znakomitych jednostek w
                                  różnych uczelniach, ale taka już jego uroda. Nie jest powinnością kontrolerów
                                  NIK rozumieć, często bardzo skomplikowane procesy przebiegające w edukacji.
                                  Takie wymagania w stosunku do NIK to woda na młyn rozmaitych oszustów, którzy
                                  chętnie się na nie powołają przy obronie przepracowanych w ciągu jednego roku
                                  paru tysięcy godzin dydaktycznych, czy wypromowanych 120 dyplomantów. Czy od
                                  policjanta mamy wymagać znajomości przyczyn dla których np. kierowca się upił?
                                  Czy tylko tego by wysadził nietrzeźwego z samochodu?. Wygląda na to, że Autor
                                  broni równo WSZYSTKICH uczelni i ich pracowników niezależnie od tego, co NIK im
                                  zarzuca (myślę, że nie jest to zamierzone, a jest raczej wynikiem jakiegoś
                                  pośpiechu w reakcji na zarzuty NIK). Artykuł zawiera znakomite porównanie
                                  kosztów studiów w Heidelbergu i na UJ. Myślę, że to jest właśnie sedno sprawy i
                                  powinno się znaleźć na początku tego artykułu. Studia na całym świecie (nie
                                  tylko w Heidelbergu) sporo kosztują. To elementarz i TO WŁAŚNIE POWINNO BYĆ
                                  JASNO POWIEDZIANE. Jeśli nie pokrywa tych kosztów państwo, to uczelnie szukają
                                  finansowania gdzie indziej, np. w płatnych studiach zaocznych (nb. ilu
                                  zaocznych studiuje w Heidelbergu?). Uczelnie są po prostu miedzy młotem
                                  nierealnego zapisu w konstytucji (o bezpłatnej edukacji), a kowadłem wymogu
                                  równego traktowania studentów dziennych i zaocznych. Trzeba to w końcu jasno
                                  powiedzieć. Ktoś miał kiedyś kiepski pomysł na finansowanie edukacji w Polsce.
                                  I nie jest to zarzut pod adresem NIK. Proponowana przez NIK „intensyfikacja
                                  nadzoru przez MENiS” jest w stosunku do UJ pewnie nierozsądna. Zanim ją jednak
                                  w czambuł potępimy warto może popatrzeć na inne szkoły, takie o trochę krótszej
                                  niż UJ tradycji i nieco słabszej kadrze naukowej (ciekaw jestem, czy Autor
                                  uważa, że wszystkie szkoły wyższe w Polsce mają te parametry zbliżone do UJ-
                                  towskich?). Myślę, że w miejsce totalnego odrzucenia tej propozycji (w
                                  konsekwencji likwidacji MENiS; bo czym miałoby się ono właściwie zajmować?)
                                  można by podyskutować o jakieś formie zróżnicowania relacji „MENiS – uczelnia”
                                  w zależności od tego jaka ta uczelnia jest. UJ i tak się obroni, a wiele
                                  słabych uczelni mogłoby na takim nadzorze skorzystać. Raport NIK jest znakomitą
                                  okazją do remanentów w szkolnictwie wyższym. Liczenie na niewidzialną rękę
                                  wolnego rynku to per-spektywa pokolenia. Nie byłbym pewien czy nas na to stać.
                                  Co do nadziei na poprawę sytu-acji poprzez nową ustawę o szkolnictwie wyższym.
                                  Nie przypominam sobie, by w ostatnich latach głos środowiska akademickiego miał
                                  u ministra finansów jakikolwiek posłuch, a bez tego pana o zmianach można
                                  najwyżej pomarzyć. Proponuję porównać płacę (przeciętną) pracownika
                                  uniwersytetu w Heidelbergu jako procent płacy w RFN do analogicznego wskaź-nika
                                  w Polsce, np. w UJ. Nie wiem skąd optymizm, że jutro będzie lepiej. Sądząc po
                                  tempie rozwoju gospodarczego Polski oczekiwałbym czegoś przeciwnego. Nawet
                                  jednak po zmianie konstytucji (bez tego niczego się nie da zrobić) nie znikną
                                  takie problemy jak kilka tysięcy godzin dydaktycznych w roku. Stu godzin w
                                  tygodniu przepracować się nie da. Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym jest
                                  niezbędna, ale liczenie na to, ze uchwalenie prawa zastąpi kon-trolowanie jego
                                  przestrzegania nie jest chyba najlepszym pomysłem. Gdyby ludzie byli tak dobrzy
                                  i uczciwi, prawo nie byłoby w ogóle potrzebne, żylibyśmy w kraju wiecznej
                                  szczęśli-wości, a taka jak ta dyskusja nie mogłaby mieć miejsca.
                • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 14.08.02, 09:40
                  Gość portalu: DaDa napisał(a):

                  > Gość portalu: Zielicz napisał(a):
                  >
                  > > Gdzie Pan ma te dyskusje z nauczycielami akademickimi
                  na naszych uczelniac
                  > h,
                  > te
                  > >
                  > > stosunki mistrz-uczeń?
                  >
                  > Po co od razu tak górnolotnie: mistrz-uczeń? Czasami
                  krótka rozmowa wystarczy,
                  > żeby wyjaśnić jakieś nieporozumienie.
                  >
                  >
                  > > 95% pracownuików dydaktycznych to wyrobnicy korzystający
                  > > z pożółkłych notatek.Często prowadzą zajęcia o
                  rzeczach, z którymi w prakt
                  > yce
                  > > nie mieli do czynienia, a chodzi wyłącznie o ich,
                  zdobyty jakimś
                  > > przyczynkarstwem stopień naukowy.Przy masowych
                  studiach to mit.Na CD można
                  >
                  > > nagrać zajęcia prowadzone i przygotowane przez
                  najlepszych.
                  >
                  > Z tymi pożółkłymi notatkami, to nieporozumienie. Ja np.
                  nawet aktualne
                  > konspekty piszę tylko na pożółkłych ze starości
                  kartkach, ponieważ tak się
                  > złożyło, że mam ich duży zapas.
                  >
                  > A na poważnie. Wiele wykładów, zwłaszcza w dziedzinach
                  podstawowych, nic nie
                  > traci ze swej aktualności w ciągu kilku, albo i
                  kilkunastu lat. Po prostu,
                  > studentom należy przekazać pewien zasób wiedzy, który
                  znany jest od
                  > dziesiecioleci albo i dłużej. Ważne jest, kto to robi i
                  jak to robi, a nie -
                  > czy korzysta ze starych notatek.
                  > Czy Pani studenci nie umieją czytać?Ten zasób wiedzy
                  znany od dziesięcioleci można zapisać (w różnej formie,
                  przygotowanej przez najlepszych(!)) i dać studentom do
                  wykorzystania. Wtedy mogą sobie to czytać czy oglądać na
                  CD w dowolnym tempie i dowolną ilość razy nie ruszająć
                  się z domu.Pani nie jest tu do niczego potrzebna i Pani
                  pożółkłe kartki również!
                  > > Internet to nie
                  > > tylko koresponedncja indywidualna.To również
                  interaktywne strony i zajęcia
                  >
                  > > przekazywane ze studia tysiącom jego urzytkowników.Co do
                  > kosztów:komputer,nawet
                  > >
                  > > z dostępem do internetu,jest tańszy niż koszt roku
                  studiów.A dochodzą kosz
                  > ty
                  > > mieszkania w ośrodku akademickim.
                  >
                  > Jak się wszystko tak doda, to wyjdzie rzeczywiście
                  taniej. Jednak wiem, że
                  > wielu studentow zaocznych płaci czesne w ratach. Po
                  prostu łatwiej jest im
                  > zdobyć mniejsze sumy pieniędzy częściej niz większą od
                  razu na wejściu. Nawet,
                  > jeśli w sumie okaże sie to drożej. Poza tym sprzęt tak
                  szybko się starzeje, że
                  > najdalej po dwu latach należałoby go wymienić, więc
                  koszty byłyby jeszcze
                  > większe.
                  >
                  > Wsród moich studentów ok. 20% ma stały i wzglednie tani
                  dostęp do internetu;
                  > część z nich ma dostęp właśnie w akademikach; dalsze
                  25% ma dostęp okazjonalny.
                  >
                  > To są dane w ostatniego roku akademickiego. Pozostali :
                  rzadko albo wcale. I to
                  >
                  > mniej więcej obrazuje jakie szanse powodzenia miałby
                  pomysł studiowania przez
                  > internet.
                  >
                  > > Oczywiście Pan,również tysiące
                  > > Pana kolegów, nie zgodzicie się , że jesteście
                  niepotrzebni - Wasz interes
                  >
                  > jest
                  > > inny. Szkoda tylko, że dlatego interesu trzeba
                  zniszczyć naukę w sporym
                  > > europejskim kraju wydając gros środków na tysiące
                  zupełnie bezpłodnych
                  > naukowo
                  > > wyrobnków.
                  >
                  > Dziękuję. DaDa
                  • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 20.08.02, 12:10
                    Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                    > Czy Pani studenci nie umieją czytać?

                    Też czasami mam wątpliwości.

                    > Ten zasób wiedzy
                    > znany od dziesięcioleci można zapisać (w różnej formie,
                    > przygotowanej przez najlepszych(!)) i dać studentom do
                    > wykorzystania. Wtedy mogą sobie to czytać czy oglądać na
                    > CD w dowolnym tempie i dowolną ilość razy nie ruszająć
                    > się z domu.Pani nie jest tu do niczego potrzebna i Pani
                    > pożółkłe kartki również!

                    Ten postulat zrealizowano już dosyć dawno. Forma: podręcznik. Najczęściej -
                    przygotowany przez najlepszych. Można go odtwarzać w dowolnym tempie i dowolną
                    ilość razy nie ruszając się z domu. I bez dodatkowego oprzyrządowania.

                    Pozdrawiam. DaDa


                    • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 22.08.02, 11:28
                      MOżna to zrobić pełniej niż w podręćzniku - CD czy podobne środki zapewniają
                      znacznie bogatsze możliwości. Tylko do czego Pani jest tu potrzebna?TYlko do
                      konsultacji (dla tych co by chcieli) i do egzaminowania.Wykładowca i studenci w
                      roli kiepskich maszyn kopiujących to model średniowieczny.A ilu naszych
                      wykładowców jest w stanie nie zepsuć (!) tego co napisali najlepsi i jeszcze
                      wnieść rzeczy ważne i nowe, których nie ma w podręcznikach.Tylko bowiem w takim
                      przypadku klasyczny wykład ma sens.
                    • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 22.08.02, 11:28
                      MOżna to zrobić pełniej niż w podręćzniku - CD czy podobne środki zapewniają
                      znacznie bogatsze możliwości. Tylko do czego Pani jest tu potrzebna?TYlko do
                      konsultacji (dla tych co by chcieli) i do egzaminowania.Wykładowca i studenci w
                      roli kiepskich maszyn kopiujących to model średniowieczny.A ilu naszych
                      wykładowców jest w stanie nie zepsuć (!) tego co napisali najlepsi i jeszcze
                      wnieść rzeczy ważne i nowe, których nie ma w podręcznikach.Tylko bowiem w takim
                      przypadku klasyczny wykład ma sens.
                    • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 22.08.02, 11:28
                      MOżna to zrobić pełniej niż w podręćzniku - CD czy podobne środki zapewniają
                      znacznie bogatsze możliwości. Tylko do czego Pani jest tu potrzebna?TYlko do
                      konsultacji (dla tych co by chcieli) i do egzaminowania.Wykładowca i studenci w
                      roli kiepskich maszyn kopiujących to model średniowieczny.A ilu naszych
                      wykładowców jest w stanie nie zepsuć (!) tego co napisali najlepsi i jeszcze
                      wnieść rzeczy ważne i nowe, których nie ma w podręcznikach.Tylko bowiem w takim
                      przypadku klasyczny wykład ma sens.
                      • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 22.08.02, 18:27
                        Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                        > MOżna to zrobić pełniej niż w podręćzniku - CD czy podobne środki zapewniają
                        > znacznie bogatsze możliwości.

                        Widzę, że jest Pan zwolennikiem tzw. "wodotrysków". Według mnie, ich wartość
                        dydaktyczna jest niewielka.

                        >Tylko do czego Pani jest tu potrzebna?TYlko do
                        > konsultacji (dla tych co by chcieli) i do egzaminowania.

                        Jestem im potrzebna mniej więcej do tego samego, co Panu. Wygląda na to, że
                        tylko na mnie może Pan liczyć w tej dyskusji. I tylko na mnie mogą liczyć
                        codziennie moi studenci, bo "autorytety" mają zwykle ważniejsze sprawy na
                        głowie.

                        > Wykładowca i studenci w
                        > roli kiepskich maszyn kopiujących to model średniowieczny.A ilu naszych
                        > wykładowców jest w stanie nie zepsuć (!) tego co napisali najlepsi i jeszcze
                        > wnieść rzeczy ważne i nowe, których nie ma w podręcznikach.Tylko bowiem w
                        takim
                        > przypadku klasyczny wykład ma sens.

                        Co do modelu średniowiecznego... W moim przekonaniu do dobrego wykładu trzeba
                        niewiele ( ale i niemało ): tablica, kreda, nauczyciel z odrobiną charyzmy i
                        student z odrobiną chęci i wyobraźni. "Wodotrysk" może być. Od czasu do czasu.
                        Byle nie za dużo.

                        Pozdrawiam. DaDa

                        • Gość: Zielicz Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 213.241.34.* 24.08.02, 10:54
                          To nie chodzi o wodotryski, a o możliwość lepszej ilustracji pewnych rzeczy.
                          Natomiast problemem jest ta odrobina charyzmy. Ilu polskich wyrobników
                          dydaktycznych na 4 i więcej etatach ją ma? Ja ze swoich studiów (25 lat temu)
                          na jednym z najlepszych wydziałów najlepszej polskiej uczelni mogę wymienić
                          zaledwie kilku.Dziś 95% studentów pewnie nie byłoby w stanie wymienić ani
                          jednego.
                          • wako3 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 24.08.02, 14:59
                            Nie podzielam całkowicie poglądów Zielicza, ale nie ignorowałbym np. istnienia
                            Internetu. Nie wiem oczywiście jakiej jesteście "branży", ale w moim odczuciu
                            dzis lepsza byłaby niekiedy (jakos oczywiscie moderowana i przygotowana)
                            dyskusja niz "klasyczny" wykład. Moderowanie rozumiem tu bardzo szeroko, az do
                            krótkich fragmentów wykładu pokazujacych "ideologię", wokól której mozna potem
                            dyskutować. W dobie dostępności wielu źródeł (literatura, internet, czsopisma,
                            a niekiedy nawet telewizja) główny sens wykładu widziałbym raczej
                            w "pokazywaniu drogi" niz ciągnieciu za rączkę. I myślę, że ta (bardzo jednak
                            rzadka!!) charyzma jest tu bardzo wskazana. Inna rzecz to rzeczywista
                            dostepność tych żródeł (np. w małej miejscowości) i checi studiujących
                            (przyszli po wiedze, czy tylko po dyplom?). Ale na to nie ma chyba dobrej rady.
                            • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 27.08.02, 15:56
                              wako3 napisał:

                              > Nie podzielam całkowicie poglądów Zielicza, ale nie ignorowałbym np.
                              istnienia
                              > Internetu. Nie wiem oczywiście jakiej jesteście "branży", ale w moim odczuciu
                              > dzis lepsza byłaby niekiedy (jakos oczywiscie moderowana i przygotowana)
                              > dyskusja niz "klasyczny" wykład. Moderowanie rozumiem tu bardzo szeroko, az
                              do
                              > krótkich fragmentów wykładu pokazujacych "ideologię", wokól której mozna
                              potem
                              > dyskutować.
                              > W dobie dostępności wielu źródeł (literatura, internet, czsopisma,
                              > a niekiedy nawet telewizja) główny sens wykładu widziałbym raczej
                              > w "pokazywaniu drogi" niz ciągnieciu za rączkę. I myślę, że ta (bardzo jednak
                              > rzadka!!) charyzma jest tu bardzo wskazana. Inna rzecz to rzeczywista
                              > dostepność tych żródeł (np. w małej miejscowości) i checi studiujących
                              > (przyszli po wiedze, czy tylko po dyplom?). Ale na to nie ma chyba dobrej
                              rady.


                              Pominąwszy przypadek jakichś elitarnych studiów, na które przeprowadza się
                              bardzo staranny nabór, do tego typu dyskusji zdolna by była niewielka część
                              studentów. Głowną barierę, poza finansową, widzę w ogólnej niedojrzałości do
                              samodzielnego studiowania. Studenci wolą mieć podane regułki do wykucia
                              niż „pokazywanie drogi”. O dziwo, pomimo dostępności wielu źródeł, niewielu
                              studentów widzi potrzebę sięgnięcia do nich. Wiedzą o tym ci, którzy tak
                              zbudowali swój wykład, że muszą polecić równolegle kilka podręczników. Z reguły
                              studenci wtedy nie sięgają do żadnego. Co najwyżej skserują notatki kolegi.
                              Dlaczego? Nie chce im się. Przyjemniej jest pójść na piwo. Aktywność
                              intelektualną studenci objawiają głównie w sesji, a duża część tej aktywności
                              polega na poszukiwaniu sposobu, jak by tu przechytrzyć nauczycieli. Takie
                              podejście do studiowania spowodowane jest przypadkowym wyborem kierunku
                              studiów, późnym społecznym dojrzewaniem młodych ludzi i brakiem nawyku pracy
                              umysłowej. Myślę, że chociaż częściowo, sytuację poprawiłaby odpłatność za
                              studia. Przynajmniej zmusiłaby do głębszego zastanowienia nad sensem
                              studiowania wybranego kierunku.

                              Nie ignoruję istnienia internetu, ale jego rolę w dydaktyce akademickiej (czy
                              jakiejkolwiek innej) widzę jako wspomagajacą dydaktykę klasyczną. Na pewno nie
                              zamiast, co postuluje Zielicz.

                              Sama bym chętnie parę porządnych wykładów poprowadzonych przez „autorytety”
                              obejrzała w internecie.

                              Pozdrawiam. DaDa


                              • wako3 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 27.08.02, 19:24
                                Gość portalu: DaDa napisał(a):

                                > Pominąwszy przypadek jakichś elitarnych studiów, na które przeprowadza się
                                > bardzo staranny nabór, do tego typu dyskusji zdolna by była niewielka część
                                > studentów. Głowną barierę, poza finansową, widzę w ogólnej niedojrzałości do
                                > samodzielnego studiowania. Studenci wolą mieć podane regułki do wykucia
                                > niż „pokazywanie drogi”.

                                Świeta prawda. Ale nie zwalaj tego na studentów. Tak było w szkole (jak nie
                                wierzysz popytaj maturzystów), a prowadzacy zajecia w n. 30 osobowej grupie
                                studentów byłby idiotą licząc na taką dyskusję. Ja rzeczywiście mówiłem o
                                nielicznej raczej grupie tych, którzy na uczelnie przyszli po wiedzę, nie po
                                dyplom. Jjest artykuł prof Legutko w Rz. z 13 sierpnia m.in. o takiej
                                klasyfikacji. Jeśli prawdą jest, to co tam wspomniano o nie(wy)kształcalności
                                (przepraszam za neologizm, nic lepszego nie przychodzi mi do głowy) 80% każdej
                                populacji, to trzeba po prostu podzielić uczelnie na te dla "elity" i (być moze
                                jakoś postopniowane) dla reszty, która mogłaby tam "spadać" w przypadku
                                kłopotów na dobrej uczelni. Tu nic sie chyba nie wymyśli, bo nie widzę dobrego
                                sposobu, by na egzaminie wstępnym ocenić kandydata (o Ensteinie mawiano
                                podobno "er ist wirklich ein Stein").

                                O dziwo, pomimo dostępności wielu źródeł,

                                Proponuję sprawdzić ową dostępność (np. tylko literatury) w małych osrodkach.
                                Skąd masz takie informacje?


                                > niewielu
                                > studentów widzi potrzebę sięgnięcia do nich. Wiedzą o tym ci, którzy tak
                                > zbudowali swój wykład, że muszą polecić równolegle kilka podręczników. Z
                                reguły
                                >
                                > studenci wtedy nie sięgają do żadnego. Co najwyżej skserują notatki kolegi.
                                > Dlaczego? Nie chce im się.

                                A moze dlatego, że nie muszą?

                                Przyjemniej jest pójść na piwo. Aktywność
                                > intelektualną studenci objawiają głównie w sesji, a duża część tej aktywności
                                > polega na poszukiwaniu sposobu, jak by tu przechytrzyć nauczycieli. Takie
                                > podejście do studiowania spowodowane jest przypadkowym wyborem kierunku
                                > studiów, późnym społecznym dojrzewaniem młodych ludzi i brakiem nawyku pracy
                                > umysłowej.

                                Tak było, choć pewnie w mniejszej skali zawsze. Idealni studenci trafiali się
                                raczej rzadko.

                                Myślę, że chociaż częściowo, sytuację poprawiłaby odpłatność za
                                > studia. Przynajmniej zmusiłaby do głębszego zastanowienia nad sensem
                                > studiowania wybranego kierunku.

                                TU MASZ CAŁKOWITĄ RACJĘ. POWINIEN BYĆ JEDNAK JAKIŚ SYSTEM KREDYTOWY, ABY DAĆ
                                SZANSE BIEDNYM, A DOBRYM.

                                >
                                > Nie ignoruję istnienia internetu, ale jego rolę w dydaktyce akademickiej
                                (czy
                                > jakiejkolwiek innej) widzę jako wspomagajacą dydaktykę klasyczną. Na pewno
                                nie
                                > zamiast, co postuluje Zielicz.


                                Ja go tak nie zrozumiałem. Myślę, że on też widzi to podobnie. Może w innych
                                proporcjach.
                                >
                                > Sama bym chętnie parę porządnych wykładów poprowadzonych przez „autorytet
                                > y”
                                > obejrzała w internecie.
                                >


                                Ja też. Jeśli masz namiar to podaj. Ja zresztą nie myślałem o wykładach, a
                                raczej o tzw. "materiałach źródłowych" lub po prostu tekstach dydaktycznych. A
                                takie są.
                                > Pozdrawiam. DaDa
                                >
                                >
                                Pozdrowienia, wako3
                                >
                                > Pominąwszy przypadek jakichś elitarnych studiów, na które przeprowadza się
                                > bardzo staranny nabór, do tego typu dyskusji zdolna by była niewielka część
                                > studentów. Głowną barierę, poza finansową, widzę w ogólnej niedojrzałości do
                                > samodzielnego studiowania. Studenci wolą mieć podane regułki do wykucia
                                > niż „pokazywanie drogi”. O dziwo, pomimo dostępności wielu źródeł,
                                > niewielu
                                > studentów widzi potrzebę sięgnięcia do nich. Wiedzą o tym ci, którzy tak
                                > zbudowali swój wykład, że muszą polecić równolegle kilka podręczników. Z
                                reguły
                                >
                                > studenci wtedy nie sięgają do żadnego. Co najwyżej skserują notatki kolegi.
                                > Dlaczego? Nie chce im się. Przyjemniej jest pójść na piwo. Aktywność
                                > intelektualną studenci objawiają głównie w sesji, a duża część tej aktywności
                                > polega na poszukiwaniu sposobu, jak by tu przechytrzyć nauczycieli. Takie
                                > podejście do studiowania spowodowane jest przypadkowym wyborem kierunku
                                > studiów, późnym społecznym dojrzewaniem młodych ludzi i brakiem nawyku pracy
                                > umysłowej. Myślę, że chociaż częściowo, sytuację poprawiłaby odpłatność za
                                > studia. Przynajmniej zmusiłaby do głębszego zastanowienia nad sensem
                                > studiowania wybranego kierunku.
                                >
                                > Nie ignoruję istnienia internetu, ale jego rolę w dydaktyce akademickiej
                                (czy
                                > jakiejkolwiek innej) widzę jako wspomagajacą dydaktykę klasyczną. Na pewno
                                nie
                                > zamiast, co postuluje Zielicz.
                                >
                                > Sama bym chętnie parę porządnych wykładów poprowadzonych przez „autorytet
                                > y”
                                > obejrzała w internecie.
                                >
                                > Pozdrawiam. DaDa
                                >
                                >
                          • Gość: DaDa Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: 2.4.STABLE* / 192.168.0.* 27.08.02, 16:08
                            Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                            > To nie chodzi o wodotryski, a o możliwość lepszej ilustracji pewnych rzeczy.
                            > Natomiast problemem jest ta odrobina charyzmy. Ilu polskich wyrobników
                            > dydaktycznych na 4 i więcej etatach ją ma? Ja ze swoich studiów (25 lat temu)
                            > na jednym z najlepszych wydziałów najlepszej polskiej uczelni mogę wymienić
                            > zaledwie kilku.Dziś 95% studentów pewnie nie byłoby w stanie wymienić ani
                            > jednego.


                            Pisałam o "odrobinie charyzmy", a o tę nietrudno. Każdy z nas łatwo w swoim
                            otoczeniu wskaże dobrych dydaktyków. Pozdrawiam. DaDa

                            • _dracul Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 27.08.02, 19:35
                              Pytanie (czy retoryczne?). Kto zna fizyka, chemika czy choćby matematyka lub
                              informatyka, który przepracował w roku np. 1500 godzin dydaktycznych lub
                              wypromował 100 dyplomantów. Nie proszę o nazwiska. wystarczy uczciwe "ja znam".
    • mamosz Re: NIE NA TEMAT 28.08.02, 10:45
      Mądrzy dyskutanci powiedzcie mi dlaczego ja mam wszystko do góry nogami tzn
      pierwszy post na dole....? Głupia pewnie jestem przez te studia podyplomowe w
      systemie niezupełnie dziennym.
      • _dracul Nikt nie zna?! 29.08.02, 11:47
        Nikt nie zna fizyka mającego w roku, obojętne którym, 1500 godzin
        dydaktycznych?!!! Ci fizycy to jakaś banda obiboków!!. Popatrzcie na innych.
        1000 godzin nadliczbowych to normalka. A wy leniuchujecie.
        • bolek5 Re: Nikt nie zna?! 29.08.02, 17:44
          Witam!

          _dracul napisała:

          > Nikt nie zna fizyka mającego w roku, obojętne którym, 1500 godzin
          > dydaktycznych?!!! Ci fizycy to jakaś banda obiboków!!. Popatrzcie na innych.
          > 1000 godzin nadliczbowych to normalka. A wy leniuchujecie.

          Myślę, że przywiązuje Pan zbyt dużą wagę do tego faktu. Oczywiście, że nie ma
          fizyka o takiej liczbie godzin, podobnie jak zapewne nie ma również filologa
          klasycznego czy "indiologa". Żeby mieć taką ilośc godzin przede wszystkim
          trzeba mieć mniej więcej odpowiednią liczbę studentów. Łatwo zachować czystość
          jeżeli pokusa nie czycha ;)

          Pozdrawiam

          Bolek
          • przecietniak do Zielicza 09.09.02, 10:37
            Masz chłopie sto procent racji. Niestety, coś mi sie widzi, ze poza tym forum
            nie masz zadnych szans, aby te rację komukolwiek zaprezentować. Ani Ty, ani
            nikt o podobnych pogladach. I to jest właśnie problem!!!! Co do stopni
            naukowych rodem z Rosji. To nie tylko (i nawet nie głównie!) Petersburg. Cos
            podobnego pod nazwa "Akademia Zarzadzania" istnieje w Moskwie i ma sie chyba
            lepiej niz Twój Petersburg. Przykład Białegostoku tez nie jest najlepszy.
            Takich asów masz wszedzie, równiez w niektórych urzedach centralnych. Jak
            znasz wiecej takich jak Ty, to podaj namiary, a przynajmniej informacje o tym,
            że sa. Pozdrowienia.
    • Gość: podsumowanie Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 10.09.02, 15:38
      Uff...i tak początek wszystkiego tkwi w PIENIĄŻKACH !!!
      • _dracul Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 10.09.02, 18:57
        To uff, to "dzięki Bogu, wszystko po staremu" (Money, money ... Lisa Mineli)
        czy "uff, koniec tej dyskusji"?
        • defanddumb Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 10.09.02, 21:30
          Szanowni Państwo Forumowicze


          Tytułem wstępu: mam 22 lata, właśnie szczęśliwie kończę drugi rok ( "właśnie"
          nie z powodu poprawek, a UCZCIWEGO przełożenia terminów ) zaocznych studiów
          prawniczych na UKSW. Co do poziomu dydaktycznego, czy też może, poziomu
          egzaminów ( bolek5-jak mniemam, oceni w mig )- egzamin z całorocznego
          przedmiotu "prawo cywilne- część ogólna + prawo rzeczowe ) zdałem na 4 po
          jednokrotnym przeczytaniu podręcznika prof. Woltera ( cz. ogólna )i
          jednokrotnym, POBIEŻNYM przeczytaniu podręcznika p. Gniewkowskiego ( Prawo
          rzeczowe )/+ jaka-taka orientacja w Kodeksie /. Egzamin ustny. Nie byłem na ani
          jednym wykładzie ( egzaminatora pokazała mi palcem na korytarzu koleżanka w
          dniu wykładu ), a ćwiczenia odwiedziłem czterokrotnie w ciągu roku- tu uwaga
          dotycząca ćwiczeń- u nas żadne ćwiczenia nie są obowiązkowe. Prawo rzymskie (
          bo chyba to wykłada Bolek5 po 5 wykładach i 6 ćwiczeniach- na 3, ale za
          pierwszym razem, i to spóźniwszy się o 30 minut-był test. Nigdy nie ściągam. A
          do geniuszy nie należę...

          Chciałbym odnieść się do kilku, poruszanych w powyższych postach kwestii.

          1. Relacja dotacji na studenta na UJ i w Heidelbergu. Uważam dotację
          heidelberską za znacznie nieższą od krakowskiej. Pogląd mój wywodzę z relacji
          pomiędzy dotacją a średnią płacą w obu krajach. Nie wiem, ile wynosi średnia
          płaca w Niemczech, jednak jeżeli w Polsce wynosi ona około 1500 zł netto, a
          dotacja niemiecka jest sześciokrotnością dotacji polskiej, to w przypadku
          jeżeli niemiecka średnia płaca wynosi więcej niż sześciokrotność średniej płacy
          polskiej, to dotację niemiecką można uznać za niższą.

          2. "Więcej oblewania"- jestem jak najbardziej za. Po prostu gdy nie mam
          przysłowiowego bata nad wiadomo czym, to się nie nauczę. Ale to opinia
          subiektywna. ( szeroko chciałbym zareklamować prof. Mariana Kallasa
          od "historii państwa i prawa polskiego" - potrafi oblać na 1 terminie 95 %
          studentów. Ale jak zdałem za drugim razem, to wiedziałem, że WIEM.

          3. Internet. Połowę studenckich problemów rozwiązałoby, gdyby z internetu
          korzystały Dziekanaty i wykładowcy- w sprawach organizacyjnych. Dziekanaty
          studiów zaocznych z jedną linią telefoniczną, czynne wt-pt w godz. 12-15 są
          idealnie nieprzyjazna dla zaocznego, pracującego studenta. Więc- Panowie
          Wydziałowi Decydenci: terminy egzaminów ( poprawek, kolokwiów, przełożonych
          fakultetów, seminariów, wpisów, nieobecności, "wyjątkowo" krótszej pracy
          dziekanatu, kwestury czy czegokolwiek innego- OBOWIĄZKOWO na bieżąco w
          internecie. Bo cóż może być bardziej doprowadzającego do pasji niż wzięcie dnia
          urlopu, wycieczka przez całe miasto / a ja to i tak mam dobrze, bo jestem z W-
          wy, strach myśleć o studentach dojeżdżających /, po to, żeby się dowiedzieć, że
          prof X nie przyjdzie się wpisywać do pamiętników, albo że dziś kwestura nie
          wydaje faktur za opłaty, bo Pani Jadzia pojechała na ślub córki.

          4. Forma wykładów. Chodzę i najlepiej czuję się na mało popularnych wykładach
          dodatkowych z profesorami "starej daty", którzy zmuszają do myślenia, nawet bez
          tablicy i kredy. Łączy się z tym i zagadnienie charyzmy wykładowcy.
          Powiedziałbym, że około 40% moich wykładowców chętnie poznałbym bliżej, niż
          tylko jako słuchcz tych dwudziestukilku godzin w semestrze. Mają- ale
          oczywiście, nie wszyscy.



          Na zakończenie, chciałbym zaznaczyć, że zdaję sobię sprawę z jakości moich
          studiów. Nabędę dzięki nim jedynie jaką-taką orientację w materii, na rynku
          pracy będę konkurencyjny dzięki temu, że od 19 roku życia pracuję na etat, i że
          podęjmę od czerwca studia dzienne na UW. Będę studentem wyrabiającym tyle
          godzin, ile panowie wykładowcy z nikowskiego raportu.A co mi tam :-).



          aby rozweselić ewentualnych szanownych czytelników- dziś taki oto usłyszałem
          dowcip:
          " Rozmawiają chirurdzy o tym, kogo najbardziej lubią operować:
          - Najlepsi sa księgowi, wszystko w środku mają ponumerowane.
          - eeee tam, lepsi są biblitekarze; wszystko w środku w porzędku alfabetycznym...
          - Panowie, co wy tam wiecie. Najprostsi w "obsłudze" są prawnicy- nie mają
          serca, kręgosłupa, jaj. A głowę z dupą zawsze można zamienić."


          wychodząc z pracy-pozdrawiam wszystkich



          dd



          • bolek5 Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 11.09.02, 10:37
            Witam!

            defanddumb napisał:

            > (...) POBIEŻNYM przeczytaniu podręcznika p. Gniewkowskiego

            Chyba Gniewka? Noo, to rzeczywiście było pobieżne czytanie ;)

            > Prawo rzymskie (
            > bo chyba to wykłada Bolek5

            Pudło ;)

            > 1. Relacja dotacji na studenta na UJ i w Heidelbergu. Uważam dotację
            > heidelberską za znacznie nieższą od krakowskiej. Pogląd mój wywodzę z relacji
            > pomiędzy dotacją a średnią płacą w obu krajach.

            Do pewnego stopnia możesz mieć rację - ceny książek (zakupy dla biblioteki),
            koszty utrzymania (baza socjalna w postaci stołówek i akademików). Ale średnia
            płaca nie jest chyba dobrą podstawą porównań. Ponieważ mówimy o kosztach
            dydaktyki to należałoby raczej porównywać właśnie koszty utrzymania oraz płacę
            pracownika dydaktycznego. Generalnie chodziło mi o to, że wysiłek wkładany w
            kształcenie oraz efekt tego wysiłku jest - przynajmniej w przypadku tych dwóch
            uczelni - porównywalny. A dotacje rządowe, nawet po uwzględnieniu kontekstu
            gospodarczego - nie.

            > 2. "Więcej oblewania"- jestem jak najbardziej za.

            Wynik Prof. Kallasa jest rzeczywiście godny uwagi, ale ja też bez problemu
            oblewam 70% w pierwszym terminie. Problem w tym jak wygląda "skuteczność"
            egzaminatora na poprawkach. Wcześniej toczona dyskusja n/t oblewania dotyczyła -
            jak ją zrozumiałem - wyrzucania ze studiów (jak inaczej zrozumieć
            słowo "selekcja"). Sam dobrze wiem, że "Sajgon" na pierwszym terminie doskonale
            mobilizuje studentów do pracy w terminach poprawkowych i stosuję tą metodę, bo
            inną - z powodu małej ilości godzin - nie dysponuję.

            > 3. Internet. Połowę studenckich problemów rozwiązałoby, gdyby z internetu
            > korzystały Dziekanaty i wykładowcy- w sprawach organizacyjnych.

            Pod tym podpisuję się obiema rękami. Co do dydaktyki - nie jestem pewien. Mam
            znajomego, który w pewnej prywatnej szkole uruchamia takie "nauczanie przez I-
            net". Możemy pogadać w marcu, jak już będą pierwsze wyniki tego eksperymentu.

            > aby rozweselić ewentualnych szanownych czytelników- dziś taki oto usłyszałem
            > dowcip:
            > " Rozmawiają chirurdzy o tym, kogo najbardziej lubią operować:
            > - Najlepsi sa księgowi, wszystko w środku mają ponumerowane.
            > - eeee tam, lepsi są biblitekarze; wszystko w środku w porzędku
            alfabetycznym..
            > .
            > - Panowie, co wy tam wiecie. Najprostsi w "obsłudze" są prawnicy- nie mają
            > serca, kręgosłupa, jaj. A głowę z dupą zawsze można zamienić."

            ;))

            Pozdrowienia

            Bolek
          • _dracul Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 16.09.02, 15:08
            defanddumb napisał:

            > Szanowni Państwo Forumowicze
            >
            >
            > Tytułem wstępu: mam 22 lata, właśnie szczęśliwie kończę drugi rok ( "właśnie"
            > nie z powodu poprawek, a UCZCIWEGO przełożenia terminów ) zaocznych studiów
            > prawniczych na UKSW.

            tzn. jesteś bardzo dobrym dyskutantem. siedzisz w tym po uszy wiec wiesz o czym
            mowa.

            Co do poziomu dydaktycznego, czy też może, poziomu
            > egzaminów ( bolek5-jak mniemam, oceni w mig )- egzamin z całorocznego
            > przedmiotu "prawo cywilne- część ogólna + prawo rzeczowe ) zdałem na 4 po
            > jednokrotnym przeczytaniu podręcznika prof. Woltera ( cz. ogólna )i
            > jednokrotnym, POBIEŻNYM przeczytaniu podręcznika p. Gniewkowskiego ( Prawo
            > rzeczowe )/+ jaka-taka orientacja w Kodeksie /. Egzamin ustny. Nie byłem na
            ani
            >
            > jednym wykładzie ( egzaminatora pokazała mi palcem na korytarzu koleżanka w
            > dniu wykładu ), a ćwiczenia odwiedziłem czterokrotnie w ciągu roku- tu uwaga
            > dotycząca ćwiczeń- u nas żadne ćwiczenia nie są obowiązkowe. Prawo rzymskie (
            > bo chyba to wykłada Bolek5 po 5 wykładach i 6 ćwiczeniach- na 3, ale za
            > pierwszym razem, i to spóźniwszy się o 30 minut-był test. Nigdy nie ściągam.
            A
            > do geniuszy nie należę...
            >

            dobrze, że jestes szczery. ja znam takich, którzy upierają się, ze na zajecia
            chodzili, a nie znaja prowadzacych. ja czesto udawałem, ze nie nazywam sie tak,
            jak mówił student, który mnie szukał, a on pyatł kiedy taki pan bedzie i
            wychodził.

            > Chciałbym odnieść się do kilku, poruszanych w powyższych postach kwestii.
            >
            > 1. Relacja dotacji na studenta na UJ i w Heidelbergu. Uważam dotację
            > heidelberską za znacznie nieższą od krakowskiej. Pogląd mój wywodzę z relacji
            > pomiędzy dotacją a średnią płacą w obu krajach. Nie wiem, ile wynosi średnia
            > płaca w Niemczech, jednak jeżeli w Polsce wynosi ona około 1500 zł netto, a
            > dotacja niemiecka jest sześciokrotnością dotacji polskiej, to w przypadku
            > jeżeli niemiecka średnia płaca wynosi więcej niż sześciokrotność średniej
            płacy
            >
            > polskiej, to dotację niemiecką można uznać za niższą.
            >

            Nie liczyłem tego, ale to chyba nie takie proste. Bolek5 moze miec tu sporo
            racji. Ale tak czy owak warte to zastanowienia.

            > 2. "Więcej oblewania"- jestem jak najbardziej za. Po prostu gdy nie mam
            > przysłowiowego bata nad wiadomo czym, to się nie nauczę. Ale to opinia
            > subiektywna. ( szeroko chciałbym zareklamować prof. Mariana Kallasa
            > od "historii państwa i prawa polskiego" - potrafi oblać na 1 terminie 95 %
            > studentów. Ale jak zdałem za drugim razem, to wiedziałem, że WIEM.
            >
            Tu nie byłbym taki pewny. Gdyby istniały jakieś OBIEKTYWNE kryteria, byłbym
            pewnie za. Niestety na egzamin składa sie nie tylko wiedza, ale i np. nerwy. Ja
            myślę, że należałoby oblewać za DZIAŁALNOŚĆ NA ĆWICZENIACH. Przez rok mozna
            lepiej poznac delikwenta niz przez 15 minut.

            > 3. Internet. Połowę studenckich problemów rozwiązałoby, gdyby z internetu
            > korzystały Dziekanaty i wykładowcy- w sprawach organizacyjnych. Dziekanaty
            > studiów zaocznych z jedną linią telefoniczną, czynne wt-pt w godz. 12-15 są
            > idealnie nieprzyjazna dla zaocznego, pracującego studenta. Więc- Panowie
            > Wydziałowi Decydenci: terminy egzaminów ( poprawek, kolokwiów, przełożonych
            > fakultetów, seminariów, wpisów, nieobecności, "wyjątkowo" krótszej pracy
            > dziekanatu, kwestury czy czegokolwiek innego- OBOWIĄZKOWO na bieżąco w
            > internecie. Bo cóż może być bardziej doprowadzającego do pasji niż wzięcie
            dnia
            >
            > urlopu, wycieczka przez całe miasto / a ja to i tak mam dobrze, bo jestem z W-
            > wy, strach myśleć o studentach dojeżdżających /, po to, żeby się dowiedzieć,
            że
            >
            > prof X nie przyjdzie się wpisywać do pamiętników, albo że dziś kwestura nie
            > wydaje faktur za opłaty, bo Pani Jadzia pojechała na ślub córki.

            Racja. ale o to poinni sie dopominać i to GŁOŚNO studenci.

            >
            > 4. Forma wykładów. Chodzę i najlepiej czuję się na mało popularnych wykładach
            > dodatkowych z profesorami "starej daty", którzy zmuszają do myślenia, nawet
            bez
            >
            > tablicy i kredy. Łączy się z tym i zagadnienie charyzmy wykładowcy.
            > Powiedziałbym, że około 40% moich wykładowców chętnie poznałbym bliżej, niż
            > tylko jako słuchcz tych dwudziestukilku godzin w semestrze. Mają- ale
            > oczywiście, nie wszyscy.
            >
            >
            >
            > Na zakończenie, chciałbym zaznaczyć, że zdaję sobię sprawę z jakości moich
            > studiów. Nabędę dzięki nim jedynie jaką-taką orientację w materii, na rynku
            > pracy będę konkurencyjny dzięki temu, że od 19 roku życia pracuję na etat, i
            że
            >
            > podęjmę od czerwca studia dzienne na UW. Będę studentem wyrabiającym tyle
            > godzin, ile panowie wykładowcy z nikowskiego raportu.A co mi tam :-).
            >
            >
            >
            > aby rozweselić ewentualnych szanownych czytelników- dziś taki oto usłyszałem
            > dowcip:
            > " Rozmawiają chirurdzy o tym, kogo najbardziej lubią operować:
            > - Najlepsi sa księgowi, wszystko w środku mają ponumerowane.
            > - eeee tam, lepsi są biblitekarze; wszystko w środku w porzędku
            alfabetycznym..
            > .
            > - Panowie, co wy tam wiecie. Najprostsi w "obsłudze" są prawnicy- nie mają
            > serca, kręgosłupa, jaj. A głowę z dupą zawsze można zamienić."
            >
            >
            > wychodząc z pracy-pozdrawiam wszystkich
            >
            >


            A tak w ogóle, to bardzo dobrze, że zabrałes głos. Takich jak Ty (studentów)
            powinno tu być znacznie wiecej.

            Pozdrowienia.>
            > dd
            >
            >
            >
            • Gość: dysydent Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? IP: *.krakow.dialup.inetia.pl 22.09.02, 17:13
              Dobrze aby dyskusja nie wygasła przed początkiem roku akademickiego. Niestety
              oficjalne media jakoś nie wykazuja ochoty na publikowanie niezależnych opinii
              na temat raportu NIK. Rzeczpospolita opublikowała natomiast ripostę K. Królasa
              (prorektora UJ) odrzucającego w calości raport NIK, który przynajmniej w części
              był zgodny z opiniami Senatu UJ. Stanowisko K.Królasa było zatem
              schizofreniczne podkreślające stan chorobowy polskich uczelni.
              Informuję równiez o dyskusji na ten temat na forum krakowskim.
              • _dracul Re: NIK o studiach zaocznych i wieczorowych??? 07.10.02, 15:47
                Podobno znów pisali coś w "Rzepie" ale mi uciekło. Kto czytał niech wskaże
                gdzie i co.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka