Dodaj do ulubionych

zostań nauczycielem !!!

IP: *.katowice.cvx.ppp.tpnet.pl 19.11.02, 21:45
dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy nauczyciela podaję
przebieg mojego dzisiejszego dnia:

6.20 pobudka
7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły (w moim mieście nie
było pracy)
8.00-8.45 LEKCJA 1
8.50-9.35 okienko (popr. sprawdzianów)
9.40-10.25 LEKCJA 2
10.30-11.15 LEKCJA 3
11.35.12.20 LEKCJA 4

14.00- 16.30 KONFERENCJA SZKOLENIOWA

17.05 autobus
18.00 powrót do domu
18.30- 19.30 przygotowanie się do dnia jutrzejszego

WYNIK: czas zjedzony przez szkołę 8.00-19.30 = 11,5 godziny
ZAROBEK: ok 40 zł na rękę

PS przedwczoraj byłem u lekarza na USG za 7 min. pobytu w gabinecie = 40 zł
lekarz za 7 min. zarobił to co ja za 11 godzin

PS2 jutro wywiadówka - planowany powrót do domu ok. 19.00
PS3 w piątek wycieczka 1-dniowa (nie kojarzyć z przyjemnością) planowany
powrót - 22.00

Pozdrawiam
Obserwuj wątek
    • Gość: ja Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.chello.pl 20.11.02, 17:11
      Można powiedzieć-sama wybrałaś. Myślę, że właśnie dlatego nauczycielami powinni
      być ludzie "z powołaniem". a lekarz też nie dostaje tych 40 złotych.
      pozdr
      p.s. ale rzeczywiście zarobki są za niskie
      • Gość: Zielicz Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.polbox.pl / 213.241.34.* 21.11.02, 08:11
        Wybór zawodu(tego co się lubi i umie robić) nie oznacza wcale zgody na
        dziadowskie zarobki!!!!!!
      • Gość: paula ja tez bede ale akademickim!!!! IP: *.uta.fi 08.02.03, 12:11
        nie chce byc nauczycielem w liceum czy podstawowce ale na uniwersytecie,nie
        obchodzi mnie kasa i ile czasu spedze w szkole bo moze to nienormalne ale
        kocham szkole,teraz studiuje i spedzam w szkole wiekszosc dnia ,potem wracam do
        domu i sie ucze, spie 3-4 godziny dizennie i nie zaluje bo super jest zglebiac
        to co sie lubi! oczywiscie chodze na dyskoteki ,mam chlopaka,ale to prawda ze
        do zawodu nauczyciela trzeba miec "powolanie"! jak tego nie lubisz-zmien prace!
        • mamosz Re: ja tez bede ale akademickim!!!! 08.02.03, 17:50

          Panowie nudziarze pieniacze i rozszczepiacze włosa na czworo poczytajcie sobie
          posty młodych entuzjastów i przestańcie marudzić.Po lekturze Waszych
          wypowiedzi gdybym już nie była nauczycielem to nigdy bym sie na to nie
          zdecydowala.Zawód jak kazdy inny.Oczywiste jest ze jak sie lubi to co się robi
          to zwykle robi sie to dobrze.Polscy nauczyciele czesto robią wrazenie,ze ktoś
          ich do szkoł skierowal za karę na odpracowanie jakichś ciezkich przewinień.Po
          co sie tak meczyc jest tyle innych pożytecznych zawodów nie wymagajacych
          takiego wysilku umyslowego,energii i entuzjazmu.Argumenty typu lista zajęć i
          obowiazków,wysokość pensji itd to czysta demagogia.NIKT NIE WYSYŁA do szkół w
          ramach odpracowywania wyroku więzienia.Wiec troche wiecej optymizmu,mniej
          martyrologii wiecej profesjonalizmu i dobrej woli i będzie ok. Co nie znaczy że
          nie trzeba poprawiać polskiej oswiaty-a najlepiej zacząć od siebie.Też jestem
          belfrem i jakoś nie cierpię .
    • Gość: bola Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 21.11.02, 12:53
      Gość portalu: sel napisał(a):

      > dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy nauczyciela podaję
      > przebieg mojego dzisiejszego dnia:
      >
      > 6.20 pobudka
      > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły (w moim mieście nie
      > było pracy)
      > 8.00-8.45 LEKCJA 1
      > 8.50-9.35 okienko (popr. sprawdzianów)
      > 9.40-10.25 LEKCJA 2
      > 10.30-11.15 LEKCJA 3
      > 11.35.12.20 LEKCJA 4
      >
      > 14.00- 16.30 KONFERENCJA SZKOLENIOWA
      >
      > 17.05 autobus
      > 18.00 powrót do domu
      > 18.30- 19.30 przygotowanie się do dnia jutrzejszego
      >
      > WYNIK: czas zjedzony przez szkołę 8.00-19.30 = 11,5 godziny
      > ZAROBEK: ok 40 zł na rękę
      >
      > PS przedwczoraj byłem u lekarza na USG za 7 min. pobytu w gabinecie = 40 zł
      > lekarz za 7 min. zarobił to co ja za 11 godzin
      >
      > PS2 jutro wywiadówka - planowany powrót do domu ok. 19.00
      > PS3 w piątek wycieczka 1-dniowa (nie kojarzyć z przyjemnością) planowany
      > powrót - 22.00
      >
      > Pozdrawiam
      Ja wstaję do pracy o 5.00, bo też dojeżdżam autobusem. Nie mam co 45 min przerw
      w pracy. Wywiawdówek i szkoleń nie masz codziennie, a wycieczka i to darmowa to
      nie praca. A co robiło się między 12.20 a 14.00? Może wtedy należło się
      przygotować do dnia jutrzejszego? Zarabiam tyle co nauczyciel a mam 40 godz.
      Więc nie narzekaj tylko zmień zawód, na taki, że będziesz zadowolona. Może i
      dzieci na tym skorzystają.
      • Gość: Majka :-( uff..... IP: *.walbrzych.sdi.tpnet.pl 21.11.02, 14:30
        Bola, komentarz do wycieczki mnie poraził.
        Jedź na 4 doby z grupą CUDZYCH dzieci, spragnionych atrakcji i niespania. Weź
        na siebie PEŁNĄ odpowiedzialność za ich zdrowie, życie, dopilnuj kulturalnego
        zachowania. Zagwarantuj rodzicom, że ich dzieci wrócą wypoczęte, zadowolone,
        bez kaca, bez doświadczeń narkotykowych. Pilnuj co noc (dyskretnie, taktownie i
        z uśmiechem) , by NIC ZŁEGO się nie wydarzyło. Rano ,po 2-3 godzinach snu,
        wędruj w góry - i wytrzymaj ich tempo :-))
        Rozważ dylematy: skontrolować plecaki, czy mają alkohol? Wg prawa nie wolno ci-
        to może policja. Wezwać czy zaufać uczniom? Poczytaj o wypadkach na wycieczkach.
        Pojedź z grupą 17-latków spragnionych wolności.... i wróć wypoczęta. Powiedz,
        że to nie była praca.
        A co do "darmowości" wycieczki - od lat walczymy, by płaciła za pobyt
        nauczyciela oświata , a nie uczniowie. Jest to dla nas upokarzające, że uczeń
        płaci za naszą pracę. To wstrętna oszczędność gmin i tyle.
      • waldi123 Re: zostań nauczycielem !!! 21.11.02, 15:23
        Gość portalu: bola napisał(a):

        > Zarabiam tyle co nauczyciel a mam 40 godz.
        > Więc nie narzekaj tylko zmień zawód, na taki, że będziesz zadowolona. Może i
        > dzieci na tym skorzystają.

        To moze Ty ja zastapisz skoro nie bedziesz narzekal, pewno sie minister by
        ucieszyl chociaz jeden zadowolony.
      • Gość: sel Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.katowice.cvx.ppp.tpnet.pl 21.11.02, 18:27
        Gość portalu: bola napisał(a):

        >Nie mam co 45 min przerw

        z tej wypowiedzi wynika że myślisz, że przerwa trwa przynajmniej poł godziny,
        nauczyciel rozkłada hamak, wyciąga cygaro i komórkowca i zamawia martini. Nie
        bądz śmieszny - przerwa (70% z nich) trwa u mnie 300 sekund (prawie żeby zejść
        do pokoju i wziąć dziennik - choć i to się czasem nie udaje)
        To w niejednym urzędzie przerwa trwa pół godz. co godzinę (panie siedzą nad
        papierami udają ze coś robią, plotkami otapetować by można ściany,wokół woń
        kawy, muzyczka i dźwięk przeżuwanych ciasteczek)

        >>>>>>Wywiawdówek i szkoleń nie masz codziennie

        oczywiście że nie - ale chciałem obalić mit 18godz tyg. pracy, czyli 3,5 godz
        dziennie, co starają się udowodnić niektórzy "niezorientowani" (patrz:
        Krytykant w poście o ZNP)


        >>>>a wycieczka i to darmowa to nie praca.

        stosując twój tok myślenie twierdzę że:
        - lekarz na pogotowiu nie pracuje siedząc i czekajac na zgłoszenie
        - strażak nie pracuje tylko wygrzewa swój tyłek na taborecie i jeśli przez
        miesiąc nie ma pożaru powinien dostać dwie kromki chleba i czarną kawę bo
        siedzenie w straży to nie praca
        -pilotka wycieczki nie powinna dostać ani grosza (najwyżej chleb z pasztetem od
        uczestnika wycieczki, żeby bidula nie padła z głodu)przecież to nie przaca - to
        wycieczka, czyli luz-blues

        >>>>A co robiło się między 12.20 a 14.00? Może wtedy należło się
        przygotować do dnia jutrzejszego?

        robiło się różne rzeczy - pare osób przyszło mi zaliczyć sprawdzian, byłem
        zjeść coś konkretnego (przepraszam że zgrzeszyłem), przeszedłem do następnej
        szkoły.
        Już się boję pytań typu:
        - a co robiłeś czekając na autobus? (może szybka poprawa sprawdzianów)
        - a co robiłeś idąc na przystanek? (można by było ułożyć w myślach konspekt
        nowej lekcji)
        - a co robiłeś siedząc na muszli klozetowej? (może by tak uzupełnic dziennik)

        Ironizuję? Nie. Stosuję tylko twój typ myślenia

        >>>>>Zarabiam tyle co nauczyciel a mam 40 godz.

        Czy ja coś mowiłem o zarobkach? Wciaz przypominam szanownemu forumowiczowi, że
        chodziło mi o obalenie mitu o 3,5 godz dziennie.


        >>>>>> Więc nie narzekaj tylko zmień zawód, na taki, że będziesz zadowolona.
        Może i dzieci na tym skorzystają.

        Bez komentarza. Ci co chcą zrozumieć, zrozumieją, dlaczego.

        • caerme Re: zostań nauczycielem !!! 22.11.02, 21:51
          heja... wiem ze nauczyciele [spora czesc tych mlodych zwlaszcza] nie moze sie
          opieprzac ale:
          - wolnego maja troche,
          - nie wiem kto wymysla programy ale takze oni powinni walczyc by toi byly
          podstawy a nie strony z encyklopedii wkuj zdaj zapomnij...
          powiem o sobie:
          prywatna firma - moze nie wlasciciel ale prawie:
          - podbudka ok 5.30 - poza miastem ok 30 km, f-a otwarta w teorii 7 - 16 ale w
          sezonie bywalem na 6.30 na miejscu a rekord wyjazdu zen cos 19.45... a potem
          znow itd w sezonie dlugo a to co na bramie wisi powiedzmy srednio przypomina
          rzeczywistosc. standardem w sezonie jest powrot do domu na 18 z czyms... nawet
          spac nie ma sily, poza sezonem [listopad - luty] podbudka ok 6 powrot na 5 tez
          rewelka ale na to sie zdecydowal;em wiec...
          • Gość: Zielicz Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.polbox.pl / 213.241.34.* 23.11.02, 14:25
            To zostań nauczycielem - będziesz miał lepiej!
            • caerme Re: zostań nauczycielem !!! 25.11.02, 21:23
              heh... zebym mogl, ponoc historyk ze mnie niezgorszy ale za duzo by bylo do
              przejscia: jakis kurs pedagogiczny, potem specjalizacja gdzies za duzo latek a
              zyc trzeba...
              ale dzieki za propozycje
      • Gość: dolfuss Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 25.11.02, 19:51
        Gość portalu: bola napisał:



        > Ja wstaję do pracy o 5.00, bo też dojeżdżam autobusem. Nie mam co 45 min
        przerw
        >
        > w pracy. Wywiawdówek i szkoleń nie masz codziennie, a wycieczka i to darmowa
        to
        >
        > nie praca. A co robiło się między 12.20 a 14.00? Może wtedy należło się
        > przygotować do dnia jutrzejszego? Zarabiam tyle co nauczyciel a mam 40 godz.
        > Więc nie narzekaj tylko zmień zawód, na taki, że będziesz zadowolona. Może i
        > dzieci na tym skorzystają.
        wiesz co - ja czasami nie idę spać bo jestem belfrem i mam tony papierów. I
        oczywiście, że nikt mi nie powiedział - piszesz sprawdziany bo chcesz i dlatego
        nie śpisz. Gdybym tego nie robił to bym słyszał, że jestem typowym
        rozleniwionym belfrem. Ten tekst dotyczący wycieczek mnie powalił. Ok to jak
        będę wychowawcą twojego dziecka powiem mu że nigdzie nie jedziemy bo tata
        powiedzieł że nie . Jedź na wycieczkę na cztery dni i śpij po godzinie.
        Wycieczka za darmo...
        • imoia A co z planem? 25.11.02, 20:24
          Czy ktoś z nie - nauczycieli słyszał o planie rozwoju zawodowego? Nie? Służę
          wyjaśnieniem - "konstruowanie" tzw "planu rozwoju zawodowego", pisanie
          konspektów, lekcje koleżeńskie, nadzór pedagiczny, szkolenia, tony ankiet,
          tabelki, analizowanie przepisów(które ciągle się zmieniają) a na końcu -
          SPRAWOZDANIE z realizacji owego planu i (w moim przypadku) egzamin państwowy w
          urzędzie miasta. .......i do tego akcja "Szkoła z klasą" i znów...pisanie
          konspektów...(patrz wyżej).

          Boże, jak ja mogłam spędzić tyle czasu przy pisaniu tego postu. Pojutrze
          wywiadówka, organizowanie na szczęście 1-dniowej wycieczki, a w grudniu
          przedstawienie świąteczne w j.angielskim.


          **************
          Jump, they say!
          **************
    • Gość: Kafar Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.netasi.wroc.zigzag.pl 26.11.02, 22:00
      Gość portalu: sel napisał:

      > dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy nauczyciela podaję
      > przebieg mojego dzisiejszego dnia:
      >
      > 6.20 pobudka
      > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły (w moim mieście nie
      > było pracy)
      > 8.00-8.45 LEKCJA 1
      > 8.50-9.35 okienko (popr. sprawdzianów)
      > 9.40-10.25 LEKCJA 2
      > 10.30-11.15 LEKCJA 3
      > 11.35.12.20 LEKCJA 4
      >
      > 14.00- 16.30 KONFERENCJA SZKOLENIOWA
      >
      > 17.05 autobus
      > 18.00 powrót do domu
      > 18.30- 19.30 przygotowanie się do dnia jutrzejszego
      >
      > WYNIK: czas zjedzony przez szkołę 8.00-19.30 = 11,5 godziny
      > ZAROBEK: ok 40 zł na rękę
      >
      > PS przedwczoraj byłem u lekarza na USG za 7 min. pobytu w gabinecie = 40 zł
      > lekarz za 7 min. zarobił to co ja za 11 godzin
      >
      > PS2 jutro wywiadówka - planowany powrót do domu ok. 19.00
      > PS3 w piątek wycieczka 1-dniowa (nie kojarzyć z przyjemnością) planowany
      > powrót - 22.00
      >
      > Pozdrawiam


      Zajebioza!!!
      Uczeń...
    • Gość: wkurzona Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.koniecpol.sdi.tpnet.pl 26.11.02, 22:50
      dostałam nagrodę na dzień N auczyciela, super no nie,,,,,,,,ale dziś jest
      prawie koniec listopada a nagroda jest, ale na papierku, chyba sobie go
      powieszę w kuchni i może jakaś zupa z tego będzie????????
      • Gość: misiu Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.koniecpol.sdi.tpnet.pl 27.11.02, 17:30
        Ale macie burmistrza /załapał się na trzecią kadencję.Były gratulacje./kiełbasa
        wyborcza/a życie toczy się dalej,Oj Polsko,polsko./niosą oświaty kaganiec.
    • Gość: realista Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.koniecpol.sdi.tpnet.pl 27.11.02, 17:36
      Masz rację.Po wyborach wszystko "wróciło" do "normy" upychanie posadek
      zakończone,a nauczuciele biedują.To się nazywa motywacja pracy!!!
    • Gość: dzik Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.acn.waw.pl 03.12.02, 02:37

      "Konferencje szkoleniowe" nie sa zapewne stale.
      Co sie stalo miedzy 12.20 a 14.00 - utrata swiadomosci?
      Podobnie 16.30-17.00?
      No i dlaczego dojazd trwa 30 min, a powrot 1h??? Przeciez obie pory to pory
      szczytu.
      4 godz. lekcyjne w dniu to baaaaardzo malo.
      Wywiadowki sa rzadkie.
      Nikt nie zmusza do jezdzenia na wycieczke.
      • Gość: N Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.acn.pl 03.12.02, 22:04
        Jak to nikt nie zmusza do jezdzenia na wycieczke ?! Powiedz to dyrekcji (i
        rodzicom) mojej szkoly ! Przeciez to taki sam kawalek pracy nauczyciela jak
        kazdy inny. Wyobrazasz sobie ze klasa jedzie na wycieczke a wychowawca (a
        czasem inny nauczyciel nie ?) A czesto jest to mocno po godzinach lekcyjnych,
        np. mam 4 lekcje a na wycieczce jestem przez 6-7 godzin.
        • Gość: dzik Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.acn.waw.pl 04.12.02, 03:58
          Owszem wyobrazam sobie. Nasza wychowawczyni powiedziala ze nie bedzie jezdzila
          z nami na wycieczki. Moglismy jechac z inna klasa i innymi nauczycielami. Z nia
          nie bylismy na zadnej wycieczce (oczywiscie nie licze tu kilkukrotnych wypadow
          do kina).
    • Gość: panuczeń Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 06.12.02, 10:40
      Właściwie trzeba zrobić wątek "zostań uczniem!!!"
      Ilość godzin w szkole, ilość napisanych sprawdzianów,kartkówek, uwag w
      dzienniku, np. ilość rund wokół boiska z kolką w brzuchu, ilość złamań, załamań
      i nerwic, przeładowane tornistry, przeładowane programy, zajęcia dodatkowe,
      kursy językowe, mnóstwo zadań domowych i nadrabianie tego po nocach czego nie
      zdążył wyłożyć nauczyciel na lekcji, może jeszcze korepetycje, wypracowanie z
      polskiego, referat z geografii, 5 zadań z matematyki a tu jeszcze sprawdzian z
      historii, no i doba ma 24 godz. atu rano trzeba wstać, żeby zdążyć na autobus o
      6.00, bo o 7.10 tzw. zerówka i na dodatek wf no i znowu nas pogoni niedospany
      nauczyciel. Ale nauczyciel ma się fajnie. Więc się uczę , może będę miał wtedy
      lepiej kiedyś w życiu.
      • mamosz Re: zostań nauczycielem !!! 06.12.02, 11:59
        Albo z braku innych możliwości zostaniesz nauczycielem.....
        • Gość: mycha Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.acn.waw.pl 07.12.02, 12:38
          "Obys cudze dzieci uczyl"- to stare zydowskie przeklenstwo.

          Cos w tym jest ...
      • nelsonek Re: zostań nauczycielem !!! 07.12.02, 21:03
        Wielce Szanowny Panie Uczniu!!! NIe opowiadaj bajek!!! Szkoła (z punktu
        widzenia ucznia) nie jest taka straszna!!! 5 zadań z matematyki?? Też mi coś!!
        Uczyć się trzeba?? Straszne rzeczy!!
        Jak ja chodziłem do szkoły miałem jedno prawo i jeden obowiązek:
        Moje prawo ucznia: MASZ PRAWO UCZYĆ SIĘ
        Mój obowiązek ucznia: MASZ OBOWIĄZEK UCZYĆ SIĘ
        Jakoś żyję. Posiadam ogólną wiedzę i nie narzekam. Dorośniesz - zrozumiesz
        Pozdrawiam i życzę Ci aby całe Twoje życie polegało na nauce i problemach
        typu: "referat z geografii" (nie piszesz go codziennie), "5 zadań z
        matematyki", "sprawdzian z historii".
        • caerme Re: zostań nauczycielem !!! 07.12.02, 22:36
          i takie podejscie mnie denerwuje dosc mocno:
          - jesli ja mam 16 14 czy 13 lat top mnie nie interesuje aktuanie to ze mnie
          wywala z roboty i nie dadza bezrobotnego, dla mnie najwazniejsze sa moje -
          terazniejsze problemy: czyli wlasnie klasowka z angola 25 zadan z matmy czy
          szurniety plastyk, ew nieporozumienia z nauczycielem i rodzicami. to sa MOJE
          PROBLEMY NA MOJA SKALE. i DLA MNIE ONE SA NAJWAZNIEJSZE. to ze na studia pojde
          w wieku lat 20 czy 19 bede myslal o tym za iles tam, to ze nie ma roboty to tez
          bede myslal na studiach i to ze mnie moze dotknac tragedia osobista, to tez
          bede sie leczyl post factum, a nie ante...
          pozdr
          • Gość: km prawa ucznia IP: 217.119.66.* 07.12.02, 23:00
            Tak się składa, że w Polsce do 18 roku życia istnieje obowiązek nauki (nie
            mylić z obowiązkiem chodzenia do szkoły) - oznacza to, że młody człowiek, nie
            zależnie od tego czy mu się to podoba czy też nie - ma taki obowiązek. Ten
            obowiązek został na niego nałożony przez władze państwa, a więc ludzi dorosłych
            stanowiących prawo. I to co o tym prawie myśli młody człowiek jest jego
            prywatną sprawą. Podobnie jak zdanie młodzieży w sprawie dopuszczalności
            sprzedaży alhoholu czy papierosów osobom nieletnim nie ma jak na razie wpływu
            na obowiązujący stan prawny.
            Tak się składa, że dorośli wiedzą, że wykształcenie ma duży wpływ na szanse
            znalezienia pracy, karierę itp i dlatego tworzą ramy prawne kształcenia dzieci
            i młodzieży
            Pragnę zaznaczyć, że powyższe nie oznacza uznania, że wszyscy nauczyciele w
            Polsce są dobrzy , ani też, że wszystkie programy nauczania są właściwe.
            Niestety są w gronie nauczycieli osoby sfrustrowane, czy też po prostu nie
            nadające się do tego zawodu - ale takich jest mniejszość. Podobnie z niektórych
            przedmiotów programy są zbyt szczegółowe ...
            Podsumowując uczeń w szkole powinien się uczyć, a jezeli nie ma na to ochoty to
            nauczyciele powinni go do tego zachęcić, a nawet zmusić
            Pozdrawiam serdecznie
            Krzysztof Mirowski
            dyrektor LXVII LO Warszawa
            • mamosz Re: prawa ucznia 10.12.02, 01:49
              Panie Dyrektorze,nic dodać nic ująć. Pozdrawiam z niesłabnacym uwielbieniem
          • nelsonek Re: zostań nauczycielem !!! 08.12.02, 16:19
            Wszystko ładnie, pięknie. Niemniej te Twoje problemy są malutkie w porównaniu z
            tym co Cię czeka. Pożyjesz zobaczysz. Nie dziwię się, że teraz masz odmienne
            zdanie. Za jakieś 10 lat przyznasz mi rację.
            Pozdrawiam
        • Gość: dzik Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.acn.waw.pl 09.12.02, 03:33
          No byly tez czasy kiedy ludzie mieszkali w jaskiniach...swiat sie zmienia
          drogi belfrze, ale wy to jakos ostatni zauwazacie
          • Gość: leniwy dolfuss Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 11.12.02, 05:26
            Szanowni Państwo!

            sprawdźcie godzinę tego listu. Dzisiaj już nie mam w planach spać. Tak mam mało
            pracy!

            leniwy belfer
            • Gość: dolfuss Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 18.12.02, 17:15
              ale jaja, przerwałem rozmowę?
    • tygrys01 Re: zostań nauczycielem !!! 22.12.02, 23:38
      Gość portalu: sel napisał(a):

      > dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy
      nauczyciela podaję
      > przebieg mojego dzisiejszego dnia:
      >
      > 6.20 pobudka
      > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły
      (w moim mieście nie
      > było pracy)
      > 8.00-8.45 LEKCJA 1
      =============================
      O ile otwierasz temat to nie zaczynaj do wszystkich
      zazdrośników, ale najpierw chociaż półzdania wprowadzenia
      np że jest to odpowiedż na uwagi ktore Cie spotykaja albo
      cos w tym stylu.
      Choc generalnie się z Toba zgadzam, to wiem to z
      autopsji, ze zawod nauczyciela potrafi być jak narkotyk i
      pomimo najszczerszych chęci trudno z niego zrezygnować,
      to tłumaczy pozostawanie w zawodzie pomimo
      nieoplacalnosci ekonomicznej. W Tej sytuacji nie narzekaj
      tylko zacznij dzialać w sposob zwyucajem i prawem
      przewidziany godny nauczyciela.
      ===== Na koniec niech mi koledzy wybaczą ale przypomnę
      stary trochę pikantny dowcip nauczycielski o zarobkach
      (liczy juz sobie z 50 lat).. Adwokat mowi: jedna sprawa,
      druga sprawka i Warszawka (dla młodzieży - marka
      polskiego samochodu podobnego do Pabiedy lub
      pierwowzoru Chewroleta), Ginekolog mowi: jedna piczka,
      sto piczek i Moskwiczek, a Nauczyciel. Jedna dwója, druga
      dwoja i chó....ja. Pozdrawiam
      • Gość: poeta Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 05.01.03, 17:31
        tygrys01 napisał:

        > Gość portalu: sel napisał(a):
        >
        > > dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy
        > nauczyciela podaję
        > > przebieg mojego dzisiejszego dnia:
        > >
        > > 6.20 pobudka
        > > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły
        > (w moim mieście nie
        > > było pracy)
        > > 8.00-8.45 LEKCJA 1
        > =============================
        > O ile otwierasz temat to nie zaczynaj do wszystkich
        > zazdrośników, ale najpierw chociaż półzdania wprowadzenia
        > np że jest to odpowiedż na uwagi ktore Cie spotykaja albo
        > cos w tym stylu.
        > Choc generalnie się z Toba zgadzam, to wiem to z
        > autopsji, ze zawod nauczyciela potrafi być jak narkotyk i
        > pomimo najszczerszych chęci trudno z niego zrezygnować,
        > to tłumaczy pozostawanie w zawodzie pomimo
        > nieoplacalnosci ekonomicznej. W Tej sytuacji nie narzekaj
        > tylko zacznij dzialać w sposob zwyucajem i prawem
        > przewidziany godny nauczyciela.
        > ===== Na koniec niech mi koledzy wybaczą ale przypomnę
        > stary trochę pikantny dowcip nauczycielski o zarobkach
        > (liczy juz sobie z 50 lat).. Adwokat mowi: jedna sprawa,
        > druga sprawka i Warszawka (dla młodzieży - marka
        > polskiego samochodu podobnego do Pabiedy lub
        > pierwowzoru Chewroleta), Ginekolog mowi: jedna piczka,
        > sto piczek i Moskwiczek, a Nauczyciel. Jedna dwója, druga
        > dwoja i chó....ja. Pozdrawiam
        dobre. A ja znam inny kawał. Idzie 2 belfrów. Jeden stary z cieńką teczką a
        drugi z teką i masą materiałów. Drygi patrzy na pierwszego i mówi- Pan to ma to
        wszystko w głowie. Na co pierwszy odowiada. Nie synku w d.., w d....

        To tak dla jaj
    • Gość: xxx Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.czestochowa.sdi.tpnet.pl 28.01.03, 15:14
      sel, może skoro praca nauczyciela jest tak ciężka to rozejrzałabys się za czyms
      innym? wstawałabyś o 5 rano, siedziała w robocie nie 18, ale 40 godzin, miała
      przerwę co 3 albo 4 godziny, a nie 45 minut, 20 dni urlopu zamiast 2 miesięcy
      wakacji (że o feriach i przerwach świątecznych nie wspomnę), wolne soboty
      byłyby odległym marzeniem. Szkolenia też byś miała :) To by było życie, nie?
      • Gość: Zielicz Re: zostań nauczycielem !!! IP: 212.160.235.* 28.01.03, 17:20
        A ty zostań nauczycielem!
      • Gość: leniwu dolfuss Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 28.01.03, 18:13
        Gość portalu: xxx napisał(a):

        > sel, może skoro praca nauczyciela jest tak ciężka to rozejrzałabys się za
        czyms
        >
        > innym? wstawałabyś o 5 rano, siedziała w robocie nie 18, ale 40 godzin, miała
        > przerwę co 3 albo 4 godziny, a nie 45 minut, 20 dni urlopu zamiast 2 miesięcy
        > wakacji (że o feriach i przerwach świątecznych nie wspomnę), wolne soboty
        > byłyby odległym marzeniem. Szkolenia też byś miała :) To by było życie, nie?
        Polecam to, co napisałem 11.12.2002- znajdziesz szybko. I mogę obiecać, że będę
        częściej pisał takie posty. To dla ciebie oraz tych, którzy twierdzą, że praca
        belfra to tylko 18 godzin. Jak dla mnie belfer wychodzi na 7 a wraca po 18 i
        siada nad papierami. Liczę i liczę i nie mogę się doliczyć tych 18 godzin. Co
        się tyczy ferii i wakacji to nie wiedzę problemu. Poproś Pana Milera o
        likwidację tych terminów. A jak ci tak źle to zapraszam do szkoły. Będziesz
        miał te twoje wolne i może wtedy pogadamy. Szkolenia- kocham ten temat biorąc
        pod uwagę, że tańszych niż 120 to ja nie widziałem. Ale może dla ciebie to są
        prawie darmowe.
        I widzisz. Ja nie chcę zmieniać pracy, bo czuję blusa w tym co robię ale
        wnerwia mnie jak ktoś pisze taki bzdety(bez urazy)

        Pozdrawiam
        • Gość: yyy Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.czestochowa.sdi.tpnet.pl 29.01.03, 20:46
          > I widzisz. Ja nie chcę zmieniać pracy, bo czuję blusa w tym co robię ale
          > wnerwia mnie jak ktoś pisze taki bzdety(bez urazy)
          >
          > Pozdrawiam

          a mnie wnerwia jak ktoś pisze taie bedety jak Ty :)
          bez pracy nie ma kołaczy. KAŻDY ciężko haruje. 90% społeczeństwa ciężej niż
          nauczyciele. więc nie róbcie z siebie takich zapracowanych biedactw. Jeżeli
          akurat nie ma wywiadówki/ szkolenia/ wycieczki, to o której wracasz do domu?
          wywiadówki są ok. 5 razy w roku, wycieczki dwa razy rzadziej, szkolenia też nie
          sa codziennie, z tego co wiem raz na tydzień (o ile akurat są).
          • Gość: n-l Kontrola plecaków IP: *.opole.dialup.inetia.pl 29.01.03, 21:20
            W jednej z powyższych wypowiedzi pojawił się wątek wycieczek i zdanie, że
            nauczyciel nie ma prawa skontrolować plecaka ucznia na okolicznośc alkoholu.

            A co mówi prawo?

            art. 4 Ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich (u.p.n.),
            niesłusznie „zapomnianej” przez nauczycieli.
            § 1. Każdy, kto stwierdzi istnienie okoliczności świadczących o demoralizacji
            nieletniego, w szczególności naruszanie zasad współżycia społecznego,
            popełnienie czynu zabronionego, systematyczne uchylanie się od obowiązku
            szkolnego lub kształcenia zawodowego, używanie alkoholu lub innych środków w
            celu wprowadzenia się w stan odurzenia, uprawianie nierządu, włóczęgostwo,
            udział w grupach przestępczych, ma społeczny obowiązek odpowiedniego
            przeciwdziałania temu, a przede wszystkim zawiadomienia o tym rodziców lub
            opiekuna nieletniego, szkoły, sądu rodzinnego, Policji lub innego właściwego
            organu.

            I z komentarza do tej ustawy:

            (…)przeciwdziałanie demoralizacji nieletnich (…)jest nie tylko prawem, ale i
            działaniem w interesie społecznym.

            (…)Zakres okoliczności świadczących o demoralizacji nieletniego określony jest
            w § 1 art. 4 jedynie przykładowo(…).

            Przeciwdziałanie poza zawiadomieniem właściwych osób lub organów obejmuje
            również podjęcie przez osobę, która stwierdziła istnienie okoliczności(…)
            samodzielnych działań profilaktycznych bądź bezpośrednio zmierzających do
            przerwania zachowań świadczących o demoralizacji nieletniego. Dla przykładu:
            chodzić tu może o zwrócenie nieletniemu uwagi na niewłaściwość danego
            zachowania, przeszkodzenie w dokonaniu czynu zabronionego, odebranie narzędzi
            mających służyć dokonaniu czynu zabronionego(…), obrona innej osoby będącej
            przedmiotem zamachu bezprawnego(…), przeszkodzenie sprawcy czynu zabronionego w
            ucieczce.

            ”Stwierdzenie” istnienia okoliczności świadczących o demoralizacji nieletniego
            oznacza sytuację, gdy osoba („każdy”) bezpośrednio zetknęła się z taką
            okolicznością bądź przekonała się o jej zaistnieniu, niezależnie od tego, czy
            zachowanie nieletniego wyrządziło krzywdę zawiadamiającemu, innej osobie lub
            szkodę dobru społecznemu albo było szkodliwe dla samego nieletniego. (…)
            Przez „naruszenie zasad współżycia społecznego” (…)rozumieć należy wszelkie
            zachowania rażąco sprzeczne z nakazami moralności i obyczajów, w szczególności
            z zasadami postępowania nieletnich w zakresie ich obowiązków wobec członków
            własnej rodziny, szkoły, zakładu pracy, innych ludzi i ich dóbr, porządku
            publicznego.(…)

            „Popełnienie czynu karalnego” obejmuje dokonanie, usiłowanie i (karalne)
            przygotowanie, jak również wszelkie postacie zjawiskowe czynu karalnego. (…)
            Obowiązek zawiadomienia powstaje z chwilą, gdy w danej instytucji lub
            organizacji zostało wyjaśnione, że istnieje dostateczny stopień podejrzenia, iż
            rzeczywiście popełniono czyn karalny. Dlatego też jeszcze w łonie samej
            instytucji (organizacji) należy uzyskać właściwe rozeznanie, a w zawiadomieniu
            o czynie karalnym nie należy ograniczyć się do przytoczenia gołosłownych
            zarzutów, lecz wskazać wszelkie dane, na których oparte jest podejrzenie
            popełnienia czynu zabronionego (…)

            (…)Do zakresu czynności mających na celu niedopuszczenie do zatarcia śladów i
            dowodów popełnienia czynu należy przede wszystkim zabezpieczenie miejsca jego
            popełnienia i przedmiotów oraz śladów tam się znajdujących przed jakimikolwiek
            zmianami ze strony osób postronnych, a także ustalenie osób, które były
            świadkami czynu.


            Dodam jeszcze, że jest to modelowa sytuacja znana w prawoznawstwie pod nazwą
            sytuacji kontratypowej, czyli wyłączającej bezprawność czynu. Jest kilka takich
            okoliczności, które bezprawność tę znoszą. Do typowych należą:

            Gdy ochrona dóbr osobistych jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego;

            Gdy sprawca działa w ramach uprawnień i obowiązków służbowych lub na podstawie
            przepisu prawa, czy - szerzej - w ramach obowiązującego porządku prawnego.

            W tej sytuacji zachodzi każda z tych okoliczności.
            • Gość: MP Re: Kontrola plecaków IP: *.fuw.edu.pl 30.01.03, 12:31
              Gość portalu: n-l napisał(a):

              > W tej sytuacji zachodzi każda z tych okoliczności.

              Nie zachodzi! Żadna!
              To czy Pan to rozumie, czy nie, jest mi obojętne, bo swoich
              dzieci Panu nie powierzam. Chodzi tylko o to, że rozpowszechnia
              Pan wiadomości nieprawdziwe. Przepisy (i komentarze), które
              Pan cytuje (i wszystkie inne) mówią jedynie i wyraźnie
              o "STWIERDZENIU". Fakt stwierdzenia jest dla nich punktem
              wyjścia, zdarzeniem zaistniałym a priori, które stwarza
              przesłanki do podjęcia dalszych działań opisanych w przepisach.
              Natomiast sam proces "stwierdzania" nie jest przedmiotem
              ich regulacji.
              Nie twierdzę, że to dobrze. Twierdzę, że tak jest i każdy
              kto utrzymuje coś innego wykonuje szkodliwą robotę.
              Szkodliwą z mojego punktu widzenia choćby dlatego, że uważam
              iż takie przepisy rzeczywiście być powinny. Są przepisy
              pozwalające kontrolować bagaż każdego wchodzącego w niektóre
              miejsca w celach bezpieczeństwa publicznego. Takie same powinny
              regulować kontrolę bagażu nieletnich w celach zapewnienia
              im bezpieczeństwa własnego. O ile wiem, takich przepisów
              nie ma. Na pewno nie są to te, które Pan przywołuje.
              Przepisy powinny uregulować te kwestie jasno, precyzyjnie
              i wykluczając prowadzącą do nadużyć uznaniowość. Trudno np.
              zgodzić się na to, by nauczyciel kontrolował korespondencję
              nastolatka utrzymując, że chce sprawdzić, czy nie umawia się
              z kolegą na piwo. Trudno też zgodzić się na to, by kontrola
              bagażu odbywała się publicznie i bez poszanowania godności
              młodego człowieka. Granica pomiędzy racjonalnymi względami
              bezpieczeństwa, a orwelowskim totalitaryzmem jest bardzo
              cienka. Wyznaczać powinny ją precyzyjne i akceptowne powszechnie
              przepisy, a nie sobiepańska uznaniowość i ciągoty władcze.

              marek@pawlowscy.w.pl
              • Gość: n-l Re: Kontrola plecaków IP: *.opole.dialup.inetia.pl 30.01.03, 16:10
                Gość portalu: MP napisał(a):

                > Chodzi tylko o to, że rozpowszechnia Pan wiadomości nieprawdziwe.

                Zacytowany przeze mnie komentarz do u.p.n. mówi m.in.:
                ...Przeciwdziałanie poza zawiadomieniem właściwych osób lub organów obejmuje
                również podjęcie przez osobę, która stwierdziła istnienie okoliczności(…)
                samodzielnych działań profilaktycznych bądź bezpośrednio zmierzających do
                przerwania zachowań świadczących o demoralizacji nieletniego...

                ...przeszkodzenie w dokonaniu czynu zabronionego, odebranie narzędzi
                mających służyć dokonaniu czynu zabronionego...

                ...jeszcze w łonie samej instytucji (organizacji) należy uzyskać właściwe
                rozeznanie...

                Powiem Panu więc, iż nawet nie muszę być nauczycielem, aby odebrać Pańskiemu
                dziecku alkohol, jeśli tylko mam UZASADNIONE podejrzenia, że go posiada.
                Mam taki obowiązek także jako Pański sąsiad czy współpasażer w pociągu.
                Niezależnie od tego, czy się to Panu podoba, czy nie :-)))
                Demoralizacja nieletnich jest złem. Byłbym głupcem, gdybym - mając podejrzenia -
                nie dążył do ich jednoznacznego potwierdzenia lub rozwiania. Mam obowiązek
                zawiadomić odpowiednie osoby, w tym Pana. Aby to zrobić, muszę się przekonać,
                czy moje domysły są słuszne.
                Podając mnie do sądu, musiałby Pan niezbicie wykazać, że nie miałem żadnych,
                ale to żadnych podstaw, aby Pańskie dziecko podejrzewać o demoralizację.
                Słowem działałbym tak, jak gdybym miał do czynienia z własnym dzieckiem.

                Bo Pańskie dziecko nie jest Pańską własnością, żyje również w społeczeństwie.
                W przypadku przyłapania go na czymś złym, powinien Pan się jeszcze jako rodzic
                wstydzić, przeprosić, położyć uszy po sobie, a nie walczyć i się pieklić.

                No i jeszcze: dokonał Pan jakiejś wykładni tego paragrafu, była to jednak
                wyłącznie tzw. wykładnia językowa. W prawoznawstwie dokonuje się jeszcze
                wykładni systemowej i celowościowej, posługując się m.in. komentarzami do ustaw
                i zasadami współżycia społecznego.
                Jaki był cel uchwalenia tego przepisu? - niech Pan sam sobie odpowie na to
                pytanie.

                > uważam iż takie przepisy rzeczywiście być powinny. Są przepisy
                > pozwalające kontrolować bagaż każdego wchodzącego w niektóre
                > miejsca w celach bezpieczeństwa publicznego. Takie same powinny
                > regulować kontrolę bagażu nieletnich w celach zapewnienia
                > im bezpieczeństwa własnego.

                No widzi Pan. Skoro nawet Pan tak uważa, jest to niezbity dowód, że ochrona
                prywatności Pańskiego dziecka byłaby w tym przypadku sprzeczna z zasadami
                współżycia społecznego.

                > Przepisy powinny uregulować te kwestie jasno, precyzyjnie
                > i wykluczając prowadzącą do nadużyć uznaniowość.

                Nie, Drogi Panie. Są gałęzie prawa, na przykład prawo cywilne, szczególnie zaś
                prawo rodzinne i oświatowe, gdzie jednoznaczne regulacje nie są po prostu
                możliwe.
                Istnieje na przykład przepis Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który mówi, że
                mam Pan wychowywać dziecko kierując się jego dobrem. Precyzyjne?
                A jak Pan je zleje, bo ukradło coś w sklepie, to jest to szkodliwe czy dobre
                dla dziecka? Zależy od sytuacji, okoliczności, całokształtu łączących Was
                stosunków i setki jeszcze innych czynników.

                Trzeba jeszcze pamiętać, że pewnych rzeczy prawo w ogóle nie reguluje, bo nie
                sposób ich przewidzieć.
                Powinien Pan też wiedzieć, że nawet czyn zabroniony w prawie karnym może byc
                czasami dozwolony. Na przykład obleję Pana wodą w drugi dzień Wielkanocy i nie
                będzie to naruszenie Pańskiej nietykalności cielesnej ;-)

                > Trudno np. zgodzić się na to, by nauczyciel kontrolował korespondencję
                > nastolatka utrzymując, że chce sprawdzić, czy nie umawia się
                > z kolegą na piwo.

                Przecież mówię, że podejrzenia muszą być uzasadnione.

                > Trudno też zgodzić się na to, by kontrola
                > bagażu odbywała się publicznie i bez poszanowania godności
                > młodego człowieka.

                A ja to postulowałem? Czytuje Pan ze zrozumieniem?
                • Gość: MP Re: Kontrola plecaków IP: *.fuw.edu.pl 31.01.03, 13:35
                  Gość portalu: n-l napisał(a):

                  > Zacytowany przeze mnie komentarz do u.p.n. mówi m.in.:
                  >... przez osobę, która stwierdziła ...

                  >... działań ... zmierzających ... do przerwania ...

                  Czy Pan naprawdę nie rozumie, że mowa tu o reakcjach na
                  okoliczności "stwierdzone", a nie o samowoli w próbach
                  stwierdzania "czy przypadkiem"?

                  Czy Pan nie rozumie, że ja - mimo, że mam prawo i obowiązek
                  zawiadomić odpowiednie organy, a nawet podjąć odpowiednie
                  przeciwdziałania, gdy stwierdzę zagrożenie bezpieczeństwa
                  publicznego z Pana strony, nie mam prawa wtargnąć do Pańskiego
                  mieszkania by sprawdzić, czy przypadkiem z Pańskimi
                  wypowiedziami mogącymi rodzić podejrzenie o poglądy
                  anarchistyczno-totalitrne, nie idą w parze działania zmierzające
                  do czynnego zamachu na bezpieczeństwo publiczne?

                  > Powiem Panu więc, iż nawet nie muszę być nauczycielem, aby odebrać Pańskiemu
                  > dziecku alkohol, jeśli tylko mam UZASADNIONE podejrzenia, że go posiada.

                  Nie chce Pan zrozumieć! Ma Pan prawo i obowiązek odebrać,
                  gdy Pan stwierdzi. Nie ma Pan prawa podejmować żadnych działań
                  w celu ewentualnego stwierdzenia, które nie są przez prawo
                  dozwolone (gdy działa Pan jako obywatel; choć tu też są ograniczenia)
                  czy wręcz przez prawo przewidziane (gdy działa Pan jako
                  funkcjonariusz publiczny, bo do funkcjonariuszy nie stosuje się
                  zasada "co nie zabronione, to dozwolone" - stosuje się zasada
                  odwrotna: "co nie dozwolone, to zakazane!").

                  > Mam obowiązek
                  > zawiadomić odpowiednie osoby, w tym Pana.

                  Tak!

                  > Aby to zrobić, muszę się przekonać,
                  > czy moje domysły są słuszne.

                  Nie! I radzę to zrozumieć, jeśli nie chce Pan kiedyś wylądować
                  na ławie oskarżonych :-)

                  > Podając mnie do sądu, musiałby Pan niezbicie wykazać, że nie miałem żadnych,
                  > ale to żadnych podstaw, aby Pańskie dziecko podejrzewać o demoralizację.

                  Nie! Gdyby Pana podejrzenia okazyły się błędne, wystarczyłoby bym
                  wykazał, że Pan działał bezprawnie. Gdyby Pana podejrzenia okazały
                  się słuszne, też bym mógł, ale musiałbym się liczyć z tym, że sąd
                  uzna, że być może Pańskie doświadczenie i okoliczności, w których
                  Pan je wykorzystał, uzasadniały przyjęcie, że miało tu już miejsce
                  "stwierdzenie" (na podstawie przesłanek pośrednich) i uznał Pana racje,
                  a przynajmniej uznał działanie w dobrej wierze i niską szkodliwość
                  czynu.

                  > Bo Pańskie dziecko nie jest Pańską własnością, żyje również w społeczeństwie.

                  Ależ oczywiście. Ale nie jest też własnością społeczną i mam wątpliwości
                  czy Pan to rozumie! Dziecko jest swoje własne! W różnym zakresie
                  rodzice i struktury publiczne mają prawo i obowiązek chronić je do
                  pewnego momentu przed światem, jak i przygotowywać do życia w świecie.
                  Rodzice mają także prawo i obowiązek chronić dziecko przed funkcjonariuszami
                  struktur publicznych działającymi wbrew prawu lub poza prawem na szkodę
                  jego faktycznych czy potencjalnych interesów. Podobnie struktury
                  publiczne, działając w interesie dziecka w ramach prawa, maja prawo i
                  obowiązek chronić dziecko przed naruszajacymi prawo działaniami rodziców.
                  W pewnych, ale ściśle określonych okolicznościach i procedurach, mają także
                  prawo dokonywać wykładni pojęcia dobra dziecka, o czym niżej.

                  > No i jeszcze: dokonał Pan jakiejś wykładni tego paragrafu, była to jednak
                  > wyłącznie tzw. wykładnia językowa. W prawoznawstwie dokonuje się jeszcze
                  > wykładni systemowej i celowościowej, posługując się m.in. komentarzami do
                  ustaw
                  >
                  > i zasadami współżycia społecznego.

                  Dokonuje tego sąd, a nie Pan! Nie kieruje się przy tym żadnymi
                  komentarzami, a jedynie ewentualnymi wykładniami Sądu Najwyższego.
                  Autorm komentarzy (jeśli nie jest to Sąd Najwyższy) może Pan
                  wierzyć lub nie, ale robi to Pan na własną odpowiedzialność!
                  I Pan, i ja mamy obowiązek stosować prawo tak jak zostało ono
                  zapisane. Jeśli je naginamy lub omijamy, musimy się liczyć z tym, że spotka
                  nas za to kara, gdy nasza hierarchia wartości i pojmowanie "zasad
                  współżycia społecznego" okażą się inne niż reszty społeczeństwa,
                  a przynajmniej sądu.

                  > Jaki był cel uchwalenia tego przepisu?

                  Określenie sposobów działania w przypadku stwierdzenia.

                  > No widzi Pan. Skoro nawet Pan tak uważa, jest to niezbity dowód, że ochrona
                  > prywatności Pańskiego dziecka byłaby w tym przypadku sprzeczna z zasadami
                  > współżycia społecznego.

                  Nie! Prywatność jest wartością taką samą jak trzeźwość czy moralność.
                  (Może nie dla Pana, ale to nie mój problem!) W przypadku konfliktu
                  wartości, zasady współżycia społecznego nakazują by priorytety
                  zostały określone możliwie najściślej, a sposoby postępowania
                  uwzględniały w maksymalnym stopniu poszanowanie wszystkich wartości.
                  Wybór pomiędzy wartościami nie może być przedmiotem dowolnej żonglerki
                  i samowolnych decyzji osób i funkcjonariuszy.

                  > Nie, Drogi Panie. Są gałęzie prawa, na przykład prawo cywilne, szczególnie
                  zaś
                  > prawo rodzinne i oświatowe, gdzie jednoznaczne regulacje nie są po prostu
                  > możliwe.
                  > Istnieje na przykład przepis Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który mówi,
                  że
                  > mam Pan wychowywać dziecko kierując się jego dobrem. Precyzyjne?

                  Ten sam akt mówi precyzyjnie kto i jak decyduje o sposobie pojmowania
                  tego dobra. Decydują rodzice, a gdy ich decyzje budzą wątpliwości,
                  decyduje sąd. Urzędnicy i funkcjonariusze publiczni mogą (i muszą!)
                  jedynie zgłąszać swoje wątpliwości sądowi, rozpoznawać sytuacje w ramach
                  ograniczonych przepisami, a uprawnienia władcze mają jedynie w
                  przypadku stwierdzenia naruszenia konkretnych norm, a nie ogólnego
                  dobra, na które się Pan powołuje. Piszę tu o uprawnieniach władczych,
                  przeciwstawnych woli rodziców, a nie o niezbędnym zakresie władzy
                  porządkowej dla przeprowadzenia powierzonych im czynności. (Podobną
                  władzę "porządkową" posiada np. kierownik budowy czy gospodarz obiektu:
                  władzę zakazania czy nakazania pewnych zachowań, np. zachowania ciszy
                  czy nakazania noszenia kasku. Fakt, że dzieci, w przeciwieństwie
                  do pracowników, nie są pełnoletnie wywołuje pewną specyfikę, ale
                  dla istoty źródła władzy porządkowej nie ma to zasadniczego znaczenia.)

                  > Powinien Pan też wiedzieć, że nawet czyn zabroniony w prawie karnym może byc
                  > czasami dozwolony. Na przykład obleję Pana wodą w drugi dzień Wielkanocy i
                  nie
                  > będzie to naruszenie Pańskiej nietykalności cielesnej ;-)

                  A niech Pan spróbuje!:-) Sądy (kolegia) skazywały już za
                  takie huligaństwo!:-)

                  > Przecież mówię, że podejrzenia muszą być uzasadnione.

                  A ja mówię, że podejrzenia nie wystarczą. Jeśli nie ma przepisu
                  upoważniającego jednoznacznie do kontroli (tak jak przy wejściu
                  do sądu czy na lotnisko) to nie ma Pan prawa do kontroli
                  prewencyjnej. Na podstawie przepisów, które Pan cytował ma
                  Pan jedynie prawo do działań zabezpieczających
                  i innych, o których Pan pisał, ale dopiero PO STWIERDZENIU!

                  > A ja to postulowałem? Czytuje Pan ze zrozumieniem?

                  A ja pisałem, że Pan jawnie postuluje? :-)
                  Mój skrót myślowy pokazuje tylko, że jest wiele powodów, by problem
                  został jasno i w sposób cywilizowany uregulowany, gdyż
                  jest to problem konfliktu różnych praw i wartości.
                  Brak regulacji może prowadzić do działań naruszających różne
                  wartości w sposób nieuzasadniony lub patologiczny. Jedynym z zagrożeń
                  jest niebezpieczeństwo, że kontrolujący będzie się kierował
                  swoim humorem i widzimisię, będzie rozładowywał w ten sposób
                  swój temperament władczy, czy będzie stosował kontrolę "represyjną"
                  ("Gadasz?! To proszę na środek i wypróżnij teczkę,
                  bo pewnie gadaliście o działkach narkotyków!")

                  To tyle!

                  marek@pawlowscy.w.pl
                  • Gość: n-l Re: Kontrola plecaków IP: *.opole.dialup.inetia.pl 31.01.03, 18:31
                    Gość portalu: MP napisał(a):

                    ) mowa tu o reakcjach na okoliczności "stwierdzone", a nie o samowoli w próbach
                    ) stwierdzania "czy przypadkiem"?

                    Przepis mówi: Każdy, kto stwierdzi ISTNIENIE OKOLICZNOŚCI ŚWIADCZĄCYCH o
                    demoralizacji nieletniego...
                    Dla wygody przyjmijmy, że jestem nie nauczycielem, lecz "każdym", bo jak
                    wyczuwam, do stanu nauczycielskiego ma Pan jakieś uprzedzenia, które wpływają
                    na Pańskie wywody ;-)
                    Dla mnie okoliczności świadczące o demoralizacji - to każde podejrzane
                    zachowanie się nieletniego, czasem nawet ten tzw. błysk kłamstwa w oku. Tym
                    bardziej jestem wyczulony na takie sygnały, że sam jestem rodzicem. W związku z
                    tym w stosunku do innego dziecka zachowałbym się w przypadku takich podejrzeń
                    jak w stosunku do własnego.

                    A skoro już "stwierdziłem" zaistnienie tych okoliczności, jeśli tak się Pan
                    przy tym upiera, zrobię wszystko, aby doprowadzić do ostatecznego wyjaśnienia
                    sprawy we własnym zakresie, bo ustawa zobowiązuje mnie do tego, komentarz wręcz
                    przestrzega (nakazuje najpierw wyjaśnić „w łonie samej instytucji”) przed
                    pochopnymi działaniami, które mogłyby być z krzywdą dla dziecka.

                    Myśląc Pańskimi kategoriami właściwie nigdy nie mógłbym nic zrobić. Przecież
                    nawet widząc, jak dziecko na moich oczach przechyla do ust butelkę z
                    napisem „wino”, nigdy nie mam pewności, że faktycznie ma tam alkohol. Może
                    tylko młody Pawłowski wpuszcza mnie w maliny, ja odbiorę,
                    przybiegnie „troskliwy” tatuś i dopiero zrobi mi koło pióra...

                    Więc jak sobie Pan to wyobraża? Dziecko wie, że ja wiem, ale śmieje mi się w
                    nos, a ja - człowiek dorosły - niby nic nie mogę zrobić? I dziecko spokojnie
                    schodzi mi z oczu, wypija, co tam ma, mruczy do siebie: "Ale te stare zgredy to
                    frajerzy", po czym rano znajdujemy go na trawniku we własnych wymiocinach? Czy
                    to jest zgodne z intencjami ustawodawcy?
                    Dlatego, będąc nawet Pańskim sąsiadem "tylko", nie dopuszczę do demoralizacji
                    pańskiego dziecka.

                    Śmiem twierdzić, że moje rozumowanie i przyjęty sposób działania jest logiczny,
                    zgodny z zasadami współżycia społecznego, powszechnym poczuciem sprawiedliwości
                    i że tak postąpiłaby większość racjonalnie myślących ludzi dorosłych.
                    Jest ono również zgodne z doświadczeniem pedagogicznym. Najlepiej wychowane
                    dzieci żyją w społecznościach, gdzie mają świadomość nieustannej, dyskretnej,
                    ale skutecznej w razie czego kontroli ze strony dorosłych. W Polsce takie
                    warunki spełnione są jeszcze na wsiach. O każdym złym postępu prędzej czy
                    później dowiadują się rodzice. A to powie nauczyciel, a to ksiądz, a to stara
                    dewotka, która z braku innego zajęcia nieustannie patrzy w okno... A rodzice,
                    gdy tylko się dowiedzą, to niełatwa z nimi przeprawa. Na pewno nie pogłaszczą
                    po główce, nie rzucą się jak lwy na sąsiadów czy nauczyciela. Do sądu w żadnym
                    razie nauczyciela nie podadzą w przypadku winy dziecka, bo do końca życia by
                    ich wieś na językach nosiła.

                    Wysyła Pan dziecko na wycieczkę szkolną. Jest dyskoteka. Jako opiekun zauważam
                    podejrzane zachowanie Pańskiej córki, ale nie śmiem skontrolować jej torby. Po
                    czym wieczorem córeczka z koleżankami urządza sobie w pokoju libację, potem
                    próbuje przejść po gzymsie na drugim piętrze do sąsiedniego pokoju chłopców,
                    spada i przywożą ją Panu w czarnym worku (to autentyczny przypadek z 2000 r.;
                    dziewczyna miała 15 lat). Byłbym współwinny jako opiekun? Ja uważam, że tak.
                    A gdybym wtedy zabrał jej alkohol i wyciągnął wobec niej konsekwencje, powinien
                    mnie Pan jeszcze po rękach i nogach całować, a nie roztrząsać w nieskończoność,
                    w którym miejscu w ustawie postawiono przecinek.

                    Tacy rodzice jak Pan mieszają niepotrzebnie nauczycielom w głowach, traktują
                    ich jak wrogów, wampirów, żywiących się krwią nieletnich, atakują ich na każdym
                    kroku, straszą sądami, nawet - o zgrozo - w przypadkach, gdy nauczyciel ma
                    rację i prawnie, i tym bardziej moralnie.

                    Dla Pana takie dyskusje to tylko okazje do ćwiczenia intelektu i pokazania
                    swojego ‘ja”. Dla Pańskiego dziecka zaś, dla wszystkich dzieci czytających to
                    forum jest to czytelny komunikat wychowawczy: są ludzie, którzy twierdzą, że
                    nauczyciel nic nie może, oni będą mnie bronić do upadłego, nawet jak jestem
                    winny. To niech mi szkoła naskoczy!

                    Jako RÓWNOPRAWNY Panu rodzic stanowczo protestuję przeciwko Pańskim nad wyraz
                    głośnym działaniom zmierzającym do osłabienia autorytetu nauczycieli. Twierdzę,
                    że skutkują one coraz większym poczuciem bezkarności wśród młodzieży, coraz
                    drastyczniejszymi przejawami demoralizacji w szkołach i na ulicach (służę
                    wycinakami prasowymi), przez co między innymi MOJE dziecko coraz częściej bywa
                    narażone na przemoc ze strony kolegów i koleżanek, na które to zjawiska
                    zastraszeni przez Pana nauczyciele przestają skutecznie reagować. Narusza to
                    moje prawa zapisane w art. 72 ust. 1 Konstytucji RP.

                    ) że ja - mimo, że mam prawo i obowiązek
                    ) zawiadomić odpowiednie organy, a nawet podjąć odpowiednie
                    ) przeciwdziałania, gdy stwierdzę zagrożenie bezpieczeństwa
                    ) publicznego z Pana strony, nie mam prawa wtargnąć do Pańskiego
                    ) mieszkania

                    Po pierwsze nieletni ma inne (węższe) prawa niż osoba dorosła. po drugie mógłby
                    Pan wtargnąć do mojego mieszkania w pewnych okolicznościach, chociażby wtedy,
                    gdyby słyszał Pan dochodzący stamtąd krzyk mojej maltretowanej żony :-)))
                    Nawiasem mówiąc, gdyby krzyk bólu okazał się krzykiem, hm, rozkoszy (możemy
                    mieć różne upodobania ;-)), podałbym Pana do sądu. I wygrałby Pan! Postępowanie
                    Pańskie było usprawiedliwione okolicznościami.

                    ) by sprawdzić, czy przypadkiem z Pańskimi
                    ) wypowiedziami mogącymi rodzić podejrzenie o poglądy
                    ) anarchistyczno-totalitarne

                    Drogi Panie! To, że Schopenhauer opisał w swojej "Erystyce..." różne nieuczciwe
                    sposoby prowadzenia sporów, nie znaczy, że człowiek inteligentny, wykształcony
                    i kulturalny musi od razu je stosować ;-)

                    ) gdy działa Pan jako funkcjonariusz publiczny, bo do funkcjonariuszy nie
                    ) stosuje się zasada "co nie zabronione, to dozwolone" - stosuje się zasada
                    ) odwrotna: "co nie dozwolone, to zakazane!".

                    Nauczyciel nie jest funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu prawa karnego i
                    nie podstawie prawa karnego działa. Dziedzina prawa regulująca jego uprawnienia
                    i obowiązki nazywa się prawem oświatowym ;-)
                    Wykładnia tej dziedziny prawa zaś jest diametralnie różna od Pańskich
                    wyobrażeń. Niemałą rolę odgrywają tam, gdy chodzi głównie o zagadnienia
                    dydaktyczno-wychowawcze, ustalenia nauk pedagogicznych, tzw. pragmatyka
                    nauczycielska oraz analogie do prawa rodzinnego.
                    Polecam Panu przed ponownym zabraniem głosu fundamentalną dla zrozumienia
                    tematu pozycję J. Homplewicza „Polskie prawo szkolne”.

                    ) Rodzice mają także prawo i obowiązek chronić dziecko przed funkcjonariuszami
                    ) struktur publicznych działającymi wbrew prawu lub poza prawem na szkodę
                    ) jego faktycznych czy potencjalnych interesów. Podobnie struktury
                    ) publiczne, działając w interesie dziecka w ramach prawa, maja prawo i
                    ) obowiązek chronić dziecko przed naruszającymi prawo działaniami rodziców.
                    ) W pewnych, ale ściśle określonych okolicznościach i procedurach, mają także
                    ) prawo dokonywać wykładni pojęcia dobra dziecka, o czym niżej.

                    Dobro dziecka jest również podstawowym kryterium, jakim musi kierować się
                    nauczyciel (art. 4 Ustawy o systemie oświaty). Tak jak rodzic dokonuje
                    interpretacji tego pojęcia na własny użytek, tak nauczyciel na własny. Potrafi
                    Pan wykazać, że dobro dziecka naruszone? Proszę pisać pozew :-).
                    Stwierdzeniami „wbrew prawu” (contra legem) czy „poza prawem” (praeter legem)
                    niech Pan łaskawie nie szafuje na gruncie prawa oświatowego. Nauczyciel ma
                    bardzo mocne i szerokie delegacje ustawowe, a przepisy regulujące jego pracę są
                    bardzo ogólne. Jest to celowe, wynika z samej istoty procesów dydaktyczno-
                    wychowawczych, daje niezbędną w tej materii
                    • Gość: MP Re: Kontrola plecaków IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 01.02.03, 03:38
                      Gość portalu: n-l napisał(a):

                      > Dla mnie okoliczności świadczące o demoralizacji - to każde podejrzane
                      > zachowanie się nieletniego, czasem nawet ten tzw. błysk kłamstwa w oku.

                      Błysk nie świadczy o demoralizacji! Ustalone kłamstwo czasem tak.
                      Czy naprawdę Pan nie dostrzega choćby tego, że wszystkie przykłady
                      wymienione w ustawie "w szczególności" mają charakter dokonany,
                      a nie hipotetyczny? Podejrzenie nie jest ustaleniem! Tylko
                      Policja ma pewne uprawnienia do działań pod wpływem podejrzenia.
                      Ja tylko Pana życzliwie ostrzegam, że może się zdarzyć , że na tym "błysku
                      w oku" kiedyś się Pan przejedzie. Pana sprawa, co Pan zrobi z tym
                      ostrzeżeniem.

                      > (nakazuje najpierw wyjaśnić „w łonie samej instytucji”)

                      Tak. Dostępnymi i dopuszczalnymi środkami, a nie wszelkimi.
                      Tak jest istota państwa prawa! (A może by tak oćwiczyć po plecach
                      czy przypiec papieroskiem pięty? Od razu wyśpiewają gdzie co mają ukryte
                      i szybko zapobiegniemy demoralizacji.)

                      > Myśląc Pańskimi kategoriami właściwie nigdy nie mógłbym nic zrobić.

                      No przecież o tym mowa! Wiem, że powinien Pan pewne rzeczy zrobić,
                      chcę, by je Pan zrobił i chcę by robił je Pan w ramach prawa, pod
                      kontrolą prawa. Pan twierdzi, że już obowiązujące prawo na to pozwala.
                      Ja twierdzę, że tak nie jest. Pan twierdzi, że nie ma potrzeby
                      i możliwości by prawo Pańskie działania zbyt szczegółowo regulowało.
                      Ja twierdzę, że jest to możliwe i celowe.
                      Reszta jest biciem piany i wymianą uprzejmości, więc darujmy to sobie.

                      Jeszcze może tylko jedno, bo to u Pan mocno emocjonalne, jak widać:

                      > Więc jak sobie Pan to wyobraża? Dziecko wie, że ja wiem, ale śmieje mi się w
                      > nos, a ja - człowiek dorosły - niby nic nie mogę zrobić?

                      Czasem niestety tak. Taka jest cena ochrony różnych wartości.
                      Policja bardzo często jest w takiej sytuacji wobec przestępców
                      (znacznie poważniejszych niż siedemnastolatki pociągajace
                      ukradkiem piwo, czego wcale nie pochwalam!). Nie jest to sytuacja
                      komfortowa, ale jej zmiana mogłaby doprowadzić (i nie raz doprowadzała
                      w przeszłości!) do znacznie wiekszego dyskomfortu, więc tolerujemy
                      ją z bólem, pracując nad tym by regulacje dotyczące uprawnień
                      policji uczynić bardziej dostosowanymi do skali zagrożenia.
                      To jest dylemat i jest trudny wybór wartości, ale nie jest to wybór
                      pomiędzy ragulacją lub jej brakiem. Np. w Stanach, gdzie uprawnienia
                      policji (i nauczycieli :-)) do działań władczych wobec obywatela
                      są znacznie większe, nie są one większe dzięki mniejszej
                      precyzji prawa. Przeciwnie, prawo jest znacznie bardziej precyzyjne.

                      marek@pawlowscy.w.pl
                  • Gość: n-l cd. IP: *.opole.dialup.inetia.pl 31.01.03, 18:52
                    wielką samodzielność nauczycielom. Wszystkie te tezy, odpowiednio udowodnione,
                    znajdzie Pan w cytowanej już pozycji.

                    > Nie kieruje się przy tym żadnymi komentarzami, a jedynie ewentualnymi
                    > wykładniami Sądu Najwyższego.

                    Bez komentarza :-)

                    > > Jaki był cel uchwalenia tego przepisu?
                    >
                    > Określenie sposobów działania w przypadku stwierdzenia.

                    Nie, Drogi Panie! Skuteczne zapobieganie demoralizacji nieletnich poprzez
                    wzmożoną kontrolę społeczną ich zachowania, wyłapanie pierwszych oznak
                    demoralizacji, zanim będzie za późno.

                    > > No widzi Pan. Skoro nawet Pan tak uważa, jest to niezbity dowód, że
                    > > ochrona prywatności Pańskiego dziecka byłaby w tym przypadku sprzeczna z
                    zasadami
                    > > współżycia społecznego.
                    >
                    > Nie! Prywatność jest wartością taką samą jak trzeźwość czy moralność.

                    Zgadzam się. Trzeba ją więc chronić, jak każdą wartość dopóty, dopóki jest to
                    niesprzeczne z zasadami współżycia społecznego.

                    > Ten sam akt mówi precyzyjnie kto i jak decyduje o sposobie pojmowania
                    > tego dobra. Decydują rodzice, a gdy ich decyzje budzą wątpliwości,
                    > decyduje sąd.

                    Analogicznie w przypadku nauczycieli, gdy dziecko przebywa pod ich opieką.

                    > Urzędnicy i funkcjonariusze publiczni mogą (i muszą!)
                    > jedynie zgłaszać swoje wątpliwości sądowi, rozpoznawać sytuacje w ramach
                    > ograniczonych przepisami, a uprawnienia władcze mają jedynie w
                    > przypadku stwierdzenia naruszenia konkretnych norm, a nie ogólnego
                    > dobra, na które się Pan powołuje. Piszę tu o uprawnieniach władczych,
                    > przeciwstawnych woli rodziców, a nie o niezbędnym zakresie władzy
                    > porządkowej dla przeprowadzenia powierzonych im czynności. (Podobną
                    > władzę "porządkową" posiada np. kierownik budowy czy gospodarz obiektu:
                    > władzę zakazania czy nakazania pewnych zachowań, np. zachowania ciszy
                    > czy nakazania noszenia kasku. Fakt, że dzieci, w przeciwieństwie
                    > do pracowników, nie są pełnoletnie wywołuje pewną specyfikę, ale
                    > dla istoty źródła władzy porządkowej nie ma to zasadniczego znaczenia.)

                    Szkoła uprawnienia władcze ma również. Nawet nazywa się to odpowiednio:
                    władztwo zakładowe, w którego zakresie mieści się też tzw. władztwo
                    pedagogiczne nauczyciela wobec ucznia. Odebranie alkoholu wychowankowi mieści
                    się w „niezbędnym zakresie władzy porządkowej dla przeprowadzenia powierzonych
                    [szkole] czynności”.
                    Co do zazębiania się zakresu władzy rodzicielskiej i władztwa pedagogicznego
                    nauczyciela sprawa jest skomplikowana. Decyzje pozostające w wyłącznej gestii
                    rodziców dziecka są w ustawie wyraźnie określone (np. nauka religii czy zgoda
                    na wycieczkę). W pozostałych kwestiach nauczyciel ma dokładnie tyle samo do
                    powiedzenia co i rodzic. Ewentualne różnice zdań rozwiązuje się jak spory
                    między równoprawnymi partnerami (jak pan z żoną nie przymierzającJ), kierując
                    się dobrem dziecka.
                    Jeśli się to panu nie podoba, ma pan diametralnie inne od nauczycieli poglądy
                    na wychowanie, co jest pańskim prawem zapisanym w Konstytucji, zawsze może pan
                    zmienić szkołę, nawet na inną niż publiczna, lub założyć własną.

                    > jest niebezpieczeństwo, że kontrolujący będzie się kierował
                    > swoim humorem i widzimisię, będzie rozładowywał w ten sposób
                    > swój temperament władczy, czy będzie stosował kontrolę "represyjną"

                    Zawsze jest takie niebezpieczeństwo. Najczęściej takie nadużycia dokonują się w
                    rodzinach, a jakoś nikt nie postuluje, by odbierać rodzicom z tego powodu ich
                    słuszne społecznie i wychowawczo uprawnienia. Przynosi to więcej szkody niż
                    pożytku.
                    W szkołach można to dziś stwierdzić gołym okiem i nie będąc fachowcem.
                    Pomyliliśmy demokrację z pajdokracją, a ochronę praw dziecka sprowadziliśmy
                    poza granice zdrowego rozsądku.

                    > ("Gadasz?! To proszę na środek i wypróżnij teczkę,
                    > bo pewnie gadaliście o działkach narkotyków!")

                    Gadanie nie jest okolicznością świadczącą o demoralizacji nieletniego. Kiedy
                    chce Pan moje wypowiedzi sprowadzić ad absurdum, niechże chociaż robi to Pan z
                    głową.
                    • Gość: n-l Kończmy, panie MP IP: *.opole.dialup.inetia.pl 01.02.03, 13:53
                      Dyskoteka na wycieczce. Zauważam podejrzane zachowanie jednego z uczniów. Znam
                      go nie od dzisiaj, wiem, że nie jest aniołkiem, słyszałem rzucane mimochodem
                      uwagi (co też bedziemy robić na tej wycieczce, ho, ho!), widzę, że coś
                      kombinuje: po oczach, po ruchach, ogólnie po zachowaniu, wiem, że byli w
                      sklepie, teraz ma przy sobie plecak i jakoś unika mojego wzroku, tak jakby
                      starając się zwrócić na siebie jak najmniej mojej uwagi.

                      Znam również statystyki, "zwyczaje" młodzieży (mniejszości na szczęście) na
                      wycieczkach, tragiczne potencjalne skutki braku reakcji, doświadczenie
                      pedagogiczne mówi mi, że jest to sytuacja bardzo wysokiego ryzyka (wycieczka +
                      dyskoteka).
                      Wiedza ta połączona z niecodziennym zachowaniem młodego człowieka powoduje, że
                      STWIERDZAM objawy świadczące niezbicie o demoralizacji.
                      I tak jak Pan pomylił się, wtargnąwszy do mojego domu, tak ja mogę się pomylić
                      w ocenie sytuacji. Ale przesłanki były mocne, rozumowanie logiczne,
                      doświadczenie zakładało niewielki margines błędu w ocenie zachowania ucznia,
                      działałem w obronie społecznie uzasadnionego interesu i zgodnie z zasadami
                      współżycia społecznego, postępowanie moje było w pełni usprawiedliwione
                      okolicznościami.
                      Jako nauczyciel jestem fachowcem, szczególnie wyczulonym na objawy
                      demoralizacji. To, co Pan by być może zlekceważył, na to ja zwrócę baczną
                      uwagę. Pan może zignorować lekki ból brzucha, doświadczony lekarz natomiast
                      rozpozna poważną chorobę.

                      Teraz wykładnia celowościowa:
                      Przepis, na który się powołuję, uchwalony został, wydaje się to pewne, w celu
                      skutecznego zapobiegania demoralizacji nieletnich poprzez
                      wzmożoną kontrolę społeczną ich zachowania, wyłapania pierwszych oznak
                      demoralizacji, zanim będzie za późno.

                      Wykładnia systemowa (skrócona oczywiście):
                      Znam art. 4 Ustawy o systemie oświaty (mam przede wszystkim kierować sie dobrem
                      uczniów, troską o ich zdrowie, postawę moralną i obywatelską...), art. 6 Karty
                      nauczyciela (mam rzetelnie wypełniać obowiązki związane z podstawowymi
                      funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą), art. 12 ust. 2 Karty
                      nauczyciela, który pokazuje w kontekście, jak wielką rangę społeczną ma ten
                      zawód i w jak szerokie uprawnienia został wyposażony, jak wielkim cieszy się
                      zaufaniem ustawodawcy, znam preambułę Karty nauczyciela, mówiącą o szczegółnym
                      statusie tego zawodu, preambułę Ustawy o systemie oświaty, gdzie stoi, iż
                      oświata jest wspólnym dobrem całego społeczeństwa, więc w połączeniu z
                      obowiązkiem "każdego", jeśli chodzi o zapobieganie demoralizacji, nakłada to
                      akurat na nauczyciela obowiązek szczególnej o to troski, znam art. 72 ust. 1
                      Konstytucji RP oraz art. 31 ust. 3 tejże (wychowawcze i opiekuńcze uprawnienia
                      nauczyciela nadane zostały mocą ustawy), znam zasadę nr 7 Deklaracji praw
                      dziecka i art. 29 Powszechnej deklaracji praw człowieka oraz zastrzeżenie,
                      jakie Polska wniosła do tekstu Konwencji o prawach dziecka.
                      Czytałem też wykładnię Konwencji z 1999 r. pod red. Tadeusza Smyczyńskiego
                      wydaną przez Instytut Nauk Prawnych PAN, gdzie stoi między innymi:
                      "(…)szlachetna idea Konwencji, aby dziecku zapewnić traktowanie należne osobie
                      ludzkiej, nie może być jednak interpretowana bez koniecznej potrzeby przeciwko
                      rodzicom i innym osobom odpowiedzialnym za dziecko(...), nie tylko za
                      jednostkę, ale i za poszanowanie ładu społecznego i bezpieczeństwa
                      powszechnego." (s. 449)
                      "Może (…)pojawić się konflikt interesów dziecka i interesów innych osób
                      mających względem dziecka określone uprawnienia. [Interesy te mogą] wynikać z
                      praw sformułowanych w Konwencji o prawach dziecka. Nierozsądna wykładnia
                      Konwencji, a w szczególności pojęcia dobra dziecka i roli rodziców (i
                      nauczycieli - przyp. mój) przy realizacji tego dobra może prowadzić do trudno
                      odwracalnych, negatywnych skutków.
                      (…) Za wychowanie dzieci odpowiedzialny jest świat ludzi dorosłych i dlatego
                      wydaje się, że od ich wychowywania i dyscyplinowania również zależy
                      przestrzeganie praw dziecka." (s. 452)

                      Wiem, że działam przede wszystkim na podstawie prawa oświatowego. Wiem, iż
                      niektórzy porównują mnie z policjantem, nie mają jednak racji. Policjant działa
                      na podstawie przepisów innej gałęzi prawa, nie należy tu mieszać tych dziedzin.
                      Wiem, że w prawie rodzinnym ORAZ w prawie oświatowym postępowanie zgodne z
                      prawem w kwestiach wychowania i opieki nad dzieckiem ocenia się według innej
                      miary niż Pan twierdzi:

                      "Wychowywania i nauczania, z samej ich istoty, nie można zamykać w schematy
                      norm prawnych, nie da się bowiem układać żadnego kodeksu postępowania
                      wychowawczego.(…) Istnienie(…) samodzielności pracy szkół wynika nie tylko z
                      istoty wychowawczo-dydaktycznej działalności, ale także z samej struktury
                      obowiązujących przepisów. Bowiem dyrektywy norm prawnych to sformułowania z
                      reguły ogólne i ramowe, które w zasadzie są w stanie wytyczać nakazywaną
                      działalność, jej cele, zadania, programy, kierunki i organizację, a nie
                      poszczególne czynności(…). Przepisy prawne stwarzają zatem raczej ramy, a
                      działalność zgodna z prawem z reguły oznacza tylko nieprzekraczanie tych norm i
                      ram (secundum et non praeter legem). Wszystko, co się w tych ramach mieści, nie
                      tylko jest zgodne z prawem i nakazane, ale także oczekuje na twórczą i
                      samodzielną inicjatywę oraz gestię organizatorską i pedagogiczną." ("Polskie
                      prawo szkolne" s. 52-53)

                      "(…)zasady pedagogiki oraz dydaktyki są wręcz wyznacznikami kształtowania
                      treści odpowiednich przepisów prawa mających regulować działalność dydaktyczno-
                      wychowawczą. Regulacja prawa wymaga wtedy uwzględnienia, drogą odpowiedniego
                      wykorzystania, dorobku oraz doświadczeń pedagogiki i dydaktyki. Z drugiej zaś
                      strony obowiązujące w tym zakresie przepisy prawne nie stają się systemem zasad
                      stojących ponad pedagogiką, lecz zasad, które wespół z nią (dzięki stosowaniu
                      kryteriów legalności i pedagogicznej celowości) wytyczają funkcjonowanie
                      systemu oświatowego." (s. 181)

                      "Są dwa podstawowe kryteria prawne ocen pracy nauczyciela: zgodność z
                      obowiązującymi przepisami oraz celowość (fachowość) pedagogiczna." (s. 268)

                      Dołączam to tej wiedzy to, że uczeń w tym momencie podlega prawnie
                      mojemu "władztwu pedagogicznemu", pozostaje pod moją tzw. zakładową pieczą
                      wychowawczą, metody sprawowania której wzorowane być powinny na opiece
                      rodzicielskiej:

                      "Władztwa te - rodziców i szkoły - mając RÓWNORZĘDNĄ ustawową podstawę prawną
                      (...)" (s. 244)
                      "Wzorem i odniesieniem dla układów wychowania i opieki powinna być opieka
                      występująca normalnie w rodzinach i wytyczona przez kodeks rodzinny (na niej
                      też wzoruje się opieka prawna sprawowana przez opiekuna - jak to wynika z (…)
                      kodeksu rodzinnego i opiekuńczego - do opieki tej odniesiemy porównawczo
                      również zakładową pieczę wychowawczą." (s. 235)

                      "(…)można wyróżnić w ramach zakładowych stosunków prawnych również sferę
                      władztwa pedagogicznego. Obejmuje ono cały zakres autorytatywnej i prawnie
                      wiążącej działalności organów oraz pracowników zakładu rozwijanej wobec uczniów
                      i wychowanków, a wynikających z samej istoty procesów wychowywania i nauczania
                      i procesami tymi motywowanej. Znajdą się w tych ramach wszelkie tzw.
                      wychowawcze i dydaktyczne polecenia, które przecież też mają swe prawne
                      odniesienia, odbywają się w ramach porządku prawnego i realizują prawne zadania
                      szkoły. Ujawnia się zatem możliwość ich oceny również w kryteriach legalności,
                      choć przed wszystkim są one czytelne w granicach pedagogicznie pojętej
                      celowości działania(...). (s. 93)

                      Mam głębokie przeświadczenie, iż ochrona prywatności dziecka byłaby w tym
                      wypadku sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem i zasadami współżycia społecznego, co
                      jest prawnie niesłychanie silną okolicznością wyłączającą bezprawność czynu.

                      Zbierając to wszystko do kupy i zdając sobie sprawę, że wobec Pańskiej
                      zaciekłości będę musiał bronić swojego punktu widz
                      • Gość: n-l Dwa zdanka ucięło IP: *.opole.dialup.inetia.pl 01.02.03, 14:09
                        widzenia w sądzie, rozważam za i przeciw i mówię Panu z mocą w głosie:
                        Strachy na lachy!

                        Pozdrawiam bardzo serdecznie
                        n-l@gazeta.pl
                        • Gość: MP Re: Dwa zdanka ucięło IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 02.02.03, 02:20
                          No, cóż. Gdyby oprócz tej szerokiej wiedzy znał Pan jeszcze
                          kilka artykułów konstytucji (31, 87 ...) to rozmawiało by nam
                          się łatwiej.
                          O tekście prof. Homplewicza (jak zgaduję) trudno dyskutować
                          z kilku powodów. Pierwszy to data jego powstania (którą Pan dyskretnie
                          pominął :-)). Z tym wiąże się także istotna nieaktualność
                          fragmentów, które Pan cytuje, a nawet WYKRZYKUJE. Powodem są też
                          dość "dowolne" wyrwania z kontekstu i cytowania "sugerujące",
                          zamiast dokładnie zbieżne z własną wypowiedzią.
                          Nie wiem czy zgodziłbym się z aktualnymi poglądami prof.
                          Homplewicza (bo ich nie znam), ale nie ma to nic do rzeczy.
                          Jego opinie - jakie by nie były - nie stanowią prawa, więc mogą
                          być ciekawe w ewentualnym procesie stanowienia prawa (a tu,
                          z zacytowanych trudno nawet wnioskować, czy mają one rzeczywiście
                          taki sens, jaki im Pan usiłuje przypisać!). Przy odczytywaniu
                          prawa trzeba je traktować jako wskazówkę przyjętą na własną
                          odpowiedzialność. (Także na własną odpowiedzialność za zrozumienie
                          jej treści, bo z tego co Pan zacytował nawet nie wynika, by były
                          one rzeczywiście wskazówką taką, jakiej Pan oczekuje.)

                          A do sądów Pana ciągał nie będę!:-) Niby z jakiej okazji????
                          Fakt, że nie lubię poglądów, którę pojawiają się w Pana
                          wypowiedziach. (Do osoby nic nie mam, bo nie znam.)
                          Poglądy uważam za szkodliwe, a więc warte by pracować nad ich zmianą lub
                          przynajmniej niedopuszczeniem do ich zorpowszechniania się.
                          Powody takiego stosunku do nich wyjaśniłem Panu już dawno temu,
                          więc nie będę tego przywoływał, by znów nie zastrzelił mnie Pan
                          Schopenhauerem. Zakazać głoszenia takich poglądów nie można (w imię
                          wyższych wartości; przynajmniej do czasu :-)), można więc
                          jedynie przeciwstawiać im kontrargumentację lub je ignorować.
                          Jak Pan widzi nie ignoruję. W mojej ocenie nie są to bowiem
                          niestety poglądy odosobnione.

                          Pozdrawiam równie serdecznie,
                          marek@pawlowscy.w.pl



                          • Gość: n-l Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.opole.dialup.inetia.pl 03.02.03, 11:51
                            "Polskie prawo szkolne" zostało wydane w roku 1984.
                            I który z zacytowanych przez mnie fragmentów stracił według Pana swoją
                            aktualność? Czy ten popierający tezę, iż ogólnie sformułowane z natury rzeczy
                            przepisy prawa oświatowego należy interpretować analogicznie do podobnych w
                            swej strukturze i celach przepisów prawa rodzinnego?
                            Tu dobro dziecka najważniejszym kryterium i tu tak samo. Dobro tego samego
                            dziecka, proszę pana. Tu sądy, analizując zachowania rodziców i ich działania
                            wychowawcze, stosują kryterium "secundum, intra et non contra, praeter legem",
                            dlaczegóżby według Pana w wychowaniu szkolnym miało być inaczej? Toż to nawet
                            jak wyśle Pan dziecko na wakacje do cioci i powstanie konflikt prawny, to
                            działania cioci wobec Pańskiego dziecka rozpatrywane będą analogicznie do
                            zachowań rodzica w podobnych sytuacjach.
                            Czy może stracił aktualność postulat, że wzorem i odniesieniem dla sprawowania
                            pieczy wychowawczej przez inne niż rodzic osoby powinna być opieka występująca
                            normalnie w rodzinach? Ja, powierzając KOMUKOLWIEK swoje dziecko pod opiekę,
                            tego właśnie oczekuję.
                            "Polskie prawo szkolne" porusza tematy tak ogólne (przekona się o tym każdy,
                            kto po prostu zada sobie trud przeczytania), że nawet z rzadka tylko autor
                            cytuje konkretne przepisy. Wyjaśnia natomiast samą genezę, istotę i podstawowe
                            zasady wykładni prawa oświatowego. Nie ma tam za grosz jakiejkolwiek ideologii,
                            żadnego światopoglądu, ba, autor nie zdradza nawet żadnych poglądów na
                            wychowanie.

                            Dałem Panu przede wszystkim wykładnię art. 4 u.p.n., na której (posiłkując się
                            komentarzem wydanym przez Wydawnictwo Prawnicze; jak się domyślam autorzy
                            kończyli te same uczelnie co sędziowie, może nawet sami sądzą) oparłem się
                            przede wszystkim, twierdząc, że nauczyciel ma prawo, wręcz obowiązek, zabrać
                            uczniowi alkohol, nawet z torby czy plecaka, nawet bez jego zgody.
                            Przepisy oświatowe zacytowałem jako argument pomocniczy, a już zasady ich
                            wykładni - jako uzupełniający.
                            Co tu według Pana ma do rzeczy rok wydania cytowanej przeze mnie marginalnie
                            pozycji? Czy postulowałem traktowanie jej akurat jako źródła prawa, aby
                            zarzucał mi Pan nieznajomość art. 87 Konstytucji? Czy nie znam też art. 31,
                            skoro cytuję go w swoich wypowiedziach?

                            Pisze Pan:
                            > W mojej ocenie nie są to bowiem niestety poglądy odosobnione.

                            I całe szczęście, bo dzięki temu to społeczeństwo jeszcze jakoś funkcjonuje, a
                            dzieci i młodzież znają jeszcze jakieś granice i nie wszystkie przynajmniej
                            uważają się za pępki świata, wokół których świat ludzi dorosłych ma skakać i
                            spełniać ich zachcianki.
                            Polecam gorąco przemyśleć także fragment z wykładni Konwencji o prawach dziecka
                            (ten z 1999 r. ;-)):
                            "(…)podważenie i tak już osłabionego autorytetu rodziców byłoby poważnym błędem
                            naruszającym ład w rodzinie, który jest częścią ładu społecznego (analogicznie
                            w odniesieniu do nauczycieli - przyp. mój). Z samego tzw. tradycyjnego
                            podejścia do miejsca dziecka w rodzinie (i poza rodziną - przyp. mój) nie można
                            wyciągać krytycznych wniosków, lecz należy oceniać skutki, jakie przynosi tzw.
                            podejście nowoczesne. Jeśli to ostatnie przynosi szkodę dziecku i rodzinie, nie
                            można go propagować dlatego tylko, że jest nowoczesne. Wydarzenia ostatnich lat
                            w Polsce i Europie Zachodniej wskazują na zmniejszający się powoli entuzjazm
                            dla tak pojmowanej nowoczesności."

                            Pozwolę sobie - wobec tak interesującej polemiki :-) - wysłać Panu na priva
                            obszerniejszą, dokonaną na użytek nauczycieli, analizę prawną na temat praw
                            ucznia w kontekście jego obowiązków szkolnych.
                            Dalszą zaś dyskusję, jeśli wola oczywiście, proponuję przenieść na grunt
                            prywatny, aby nie zanudzać forumowiczów.

                            Z poważaniem
                            n-l@gazeta.pl
                            • Gość: MP Re: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.fuw.edu.pl 03.02.03, 15:20
                              Najpierw uwaga organizacyjno-techniczna:
                              najlepszą drogą do przeniesienia dyskusji na grunt prywatny
                              jest rezygnacja z przesyłania kolejnej argumentacji na grunt
                              publiczny. Obiecuję, że na argumenty zgłoszone prywatnie,
                              publicznie odpowiadał nie będę :-)

                              Gość portalu: n-l napisał(a):

                              ) "Polskie prawo szkolne" zostało wydane w roku 1984.
                              ) I który z zacytowanych przez mnie fragmentów stracił według Pana swoją
                              ) aktualność?

                              Od tego czasu został zmieniony całkowicie porządek konstytucyjny!
                              Zamiast Gierkowskich tekstów typu: "Obowiązkiem rodziców jest
                              wychowywanie dzieci na prawych i świadomych swych obowiązków
                              obywateli Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej" i o tym, że to
                              PRL młodzieży coś zapewnia i otacza, obowiązuje obecnie
                              art. 48 (Czy rzeczywiście nie widzi Pan różnicy?)
                              W ówczesnej konstytucji nie doszuka się Pan żadnych prototypów
                              artykułów, o których już wspominałem. W zamian pełno było
                              dwuznacznych odwołań do władzy mas i sprawiedliwości dziejowej.
                              Czy mamy dalej porównywać np. dekret z 1956 roku o obowiązku szkolnym i
                              ustawę z 1961 roku o rozwoju systemu oświaty i wychowania (wszystko
                              obowiązywało w 1984 roku!!!!) z obecną ustawą z 1991 roku, która
                              już w preambule zawiera odwołanie do niewygodnych Panu deklaracji
                              i konwencji, które chciałby Pan "wykomentować"?
                              Jak więc w obecnym stanie prawnym można sugerować, że uprawnienia
                              nauczycieli są równe i konkurencyjne w stosunku do uprawnień i
                              obowiązków rodziców? (Cytowany tekst nieaktualnie mówił, że mają
                              identyczne umocowanie. Pan użył tego by zasugerować, że nie tylko
                              umocowanie, ale i zakres jest identyczny. Wariant tej wadliwej
                              konstrukcji logicznej powtórzył Pan też obecnie.)
                              Jak ktoś słusznie w którymś z wątków wyliczył, nauczyciel może
                              uczniowi poświęcić na lekcji mniej niż 2 minuty. W skali roku
                              zbiera się to do ledwie kilku godzin. Który nauczyciel, mając do
                              dyspozycji te kilka godzin, chciałby współdźwigać odpowiedzialność
                              za całe przyszłe życie młodego człowieka?! Nauczyciel ma do wykonania
                              zadanie. Zadanie trudne, ważne, potrzebne. Ale ograniczone jego
                              faktycznymi możliwościami. Jego uprawnienia są na miarę tego zadania
                              i tej malutkiej cząstki odpowiedzialności. Cząstki w żadnej skali
                              nieporównywalnej z odpowiedzialnością rodziców.
                              Powtarzam raz jeszcze: nie kwestionuję potrzeby wyposażenia
                              nauczyciela w niezbędne uprawnienia dla wypełnienia
                              jego funkcji. Przeciwnie, twierdzę, że są one potrzebne i powinny
                              zostać bezspornie określone. Zaprzeczam jedynie możliwości
                              wywodzenia tych uprawnień z zasad ogólnych i bezgranicznemu
                              wzorowaniu uprawnień nauczycielskich na uprawnieniach rodzicielskich.
                              Biorąc pod uwagę
                              - nakaz poszanowania godności dziecka,
                              - nakaz przygotowania dziecka do przysłego życia jako człowieka
                              świadomego przysługujących mu praw,
                              - incydentalność kontaktów ucznia z nauczycielem,
                              - incydentalność więzi emocjonalno-uczuciowych pomiędzy uczniem
                              a nauczycielem
                              - jedynie szczątkową i w wiekszości sytuacji tylko służbową
                              odpowiedzialność nauczyciela za ucznia
                              - tysiące czynników mogących prowadzić do przekroczenia granic
                              działania niezbędnego i adekwatnego,
                              twierdzę, że szereg czynności opiekuńczo-wychowawczych i porządkowych,
                              których wykonanie oznacza rezygnację z pewnych wartości powinno
                              zostać unormowane w sposób jasny i cywilizowany. Twierdzę, że jest
                              to możliwe. Twierdzę też, że argumenty, typu "Czemu nauczyciela mają
                              ograniczać jakieś przepisy w przeglądaniu kieszeni dziecka, a
                              rodzica nie? Przecież rodzicom też można wyszukać tysiące powodów
                              do działań nieadekwatnych itp." to czysta demagogia. Tak jak
                              nieporównywalna jest odpowiedzialność, tak nieporównywalne muszą
                              być uprawnienia. W większości wypadków na lata rozłożona i niezbywalna
                              odpowiedzialność rodziców jest wystarczającym powodem, by pewnych
                              środków nie nadużywać. Więź uczuciowa, emocjonalna, silne przekrywanie
                              się wzajemnych stref prywatności w większości przypadków jest
                              wystarczającym powodem, by nawet działań pochopnych nie traktować
                              w kategoriach naruszania godności. Czy "prywatny" plecak jest
                              bardziej prywatny niż zafajdane majtki podrzucone matce do prania?
                              Czasem tak, ale najczęściej nawet niezadowolonemu z ingerencji
                              matki młodemu człowiekowi, nie przyjdzie do głowy by rozpatrywać tę
                              ingerencję w kategoriach godności i prywatności! W przypadku obcego
                              człowieka widywanego "w stadzie" przez chwilę raz w tygodniu
                              i działającemu w obecności tego stada relacja jest zupełnie inna.
                              Nie rozumiem, jak można tego nie dostrzegać!

                              ) Toż to nawet
                              ) jak wyśle Pan dziecko na wakacje do cioci i powstanie konflikt prawny, to
                              ) działania cioci wobec Pańskiego dziecka rozpatrywane będą analogicznie do
                              ) zachowań rodzica w podobnych sytuacjach.

                              Na ciocię (i wychowawcę kolonii), powierzając dziecko ich
                              całodobowej opiece, ceduję dobrowolnie i świadomie część swoich
                              rodzicielskich uprawnień. Tylko część, bo z odpowiedzialnością
                              cywilną za szkodę popełnioną przez dziecko, nad którym opieka była
                              sprawowana prawidłowo, mogłyby być kłopoty. Nie przepisy oświatowe
                              jednak to regulują, więc ten wątek jest trochę mydleniem oczu.
                              Nauczyciel to kobieta, która widzi moje dziecko przez półtorej
                              godziny w tygodniu jako jeden z egzemplarzy trzydziestoosobowego
                              stada. I tego trzymajmy się na początek.

                              ) nauczyciel ma prawo, wręcz obowiązek, zabrać
                              ) uczniowi alkohol, nawet z torby czy plecaka, nawet bez jego zgody.

                              A ja nie twierdziłem niczego przeciwnego. Pan jednak pisał
                              coś o błyskach w oku dających Panu prawo do grzebania gdziekolwiek
                              i kiedykolwiek, i bez żadnych dodatkowych regulacji szczegółowych.
                              Tu zgoda się kończyła.

                              ) Czy postulowałem traktowanie jej akurat jako źródła prawa, aby
                              ) zarzucał mi Pan nieznajomość art. 87 Konstytucji?

                              Użył jej Pan jako źródła dla swoich wywodów prezentujacych
                              rzekomy kształt prawa.

                              ) Czy nie znam też art. 31,
                              ) skoro cytuję go w swoich wypowiedziach?

                              Od cytowania do rozumienia droga daleka. Powie to Panu każdy
                              nauczyciel:-) Ja też wiele rzeczy cytuję, a Pan uparcie
                              sugeruje, że rozumiem je błęnie :-).

                              ) Polecam gorąco przemyśleć także fragment z wykładni Konwencji o prawach
                              dziecka
                              ...

                              Zaiste dziwaczne. Cytuje Pan tekst o potrzebie auturytetu rodziny
                              jednocześnie postulując rozmienienie go na drobne, na kilkunastu
                              co roku zmienianych nauczycieli, a najlepiej na wszystkich
                              sąsiadów i ogólnie masy pracujące miast i wsi (tu był Schopenhauer,
                              gdyby ktoś nie zauważył :-)). Trudno traktować to poważnie.

                              ) Pozwolę sobie - wobec tak interesującej polemiki :-) - wysłać Panu na priva
                              ) obszerniejszą, dokonaną na użytek nauczycieli, analizę prawną na temat praw
                              ) ucznia w kontekście jego obowiązków szkolnych.

                              Czekam z zainteresowaniem choć z małą nadzieją. Wiem, że nie znajdę tam
                              prawa do rzetelnie przeprowadzonych lekcji, rzetelnej motywacji
                              intelektualnej, do fachowo przygotowanego merytorycznie dydaktycznie
                              i psychologicznie nauczyciela, prawa do otrzymania w szkole wszystkiego
                              tego (wiedzy, umiejętności), co przewidują materiały programowe,
                              otrzymania na poziomie dydaktycznym gwarantującym przyswajalność
                              przekazywanych treści.
                              Nie znajdę prawa do informacji - pełnej, konkretnej i szczegółowej -
                              o programie nauczania, o tym co w nim jest rzeczywiście ważne, a co
                              tylko pomocnicze lub propedeutyczne, podobnie informacji
                              o czytelnych i obiektywnych wymaganiach na tym programie
                              skonstruowanych.
                              Nie znajdę prawa do rzetelnej oceny opartej na
                              rzetelnym i systematycznie przeprowadzonym rozpoznaniu, prawa do
                              oceny wystawionej według kryteriów porównywalnych z kryteriami
                              zastosowanymi wobec innych, konkurujących na rynku szkolnych
                              uczniów, prawa do odwołania wobec ocen budzących wątpliwości
                              i prawa do zweryfikowania tych ocen - jakiegokolwiek, a tym bardziej
                              przez obiektywne, nie kierujące się fałszywą solidarnością zawodową
                              gremium.
                              Nie znajdę też prawa do racjonalnego, adekwatnego do
                              możliwości ucz
                              • Gość: n-l Re: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.opole.dialup.inetia.pl 03.02.03, 16:05
                                Ok, odpowiedź pójdzie na priva, niech już na forum ma Pan ostatnie słowo ;-)


                                Gość portalu: MP napisał(a):

                                > Wiem, że nie znajdę tam
                                > prawa do rzetelnie przeprowadzonych lekcji, rzetelnej motywacji
                                > intelektualnej, do fachowo przygotowanego merytorycznie dydaktycznie
                                > i psychologicznie nauczyciela, prawa do otrzymania w szkole wszystkiego
                                > tego (wiedzy, umiejętności), co przewidują materiały programowe,
                                > otrzymania na poziomie dydaktycznym gwarantującym przyswajalność
                                > przekazywanych treści.
                                > Nie znajdę prawa do informacji - pełnej, konkretnej i szczegółowej -
                                > o programie nauczania, o tym co w nim jest rzeczywiście ważne, a co
                                > tylko pomocnicze lub propedeutyczne, podobnie informacji
                                > o czytelnych i obiektywnych wymaganiach na tym programie
                                > skonstruowanych.
                                > Nie znajdę prawa do rzetelnej oceny opartej na
                                > rzetelnym i systematycznie przeprowadzonym rozpoznaniu, prawa do
                                > oceny wystawionej według kryteriów porównywalnych z kryteriami
                                > zastosowanymi wobec innych, konkurujących na rynku szkolnych
                                > uczniów, prawa do odwołania wobec ocen budzących wątpliwości
                                > i prawa do zweryfikowania tych ocen - jakiegokolwiek, a tym bardziej
                                > przez obiektywne, nie kierujące się fałszywą solidarnością zawodową
                                > gremium.
                                > Nie znajdę też prawa do racjonalnego, adekwatnego do
                                > możliwości ucz

                                Rozumiem intencje, tam Pan faktycznie tego nie znajdzie, bobym w jednej
                                analizie musiał cały świat opisać :-)
                                Ale zgadzam się z Panem. Wszystko to jest dla mnie OCZYWISTE. Każdy medal ma
                                dwie strony. Pan zajmuje się opisem jednej, ja - drugiej :-))
                                Pozdrawiam
                                • Gość: Zielicz Re: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.nowysacz.sdi.tpnet.pl 04.02.03, 15:30
                                  Wybaczcie Panowie ,że się wtrącę i przejdźmy na grunt praktyki w krajach
                                  uchodzących u nas za demokratyczne (to dla MP zwłaszcza).
                                  1.Dwa lata temu kanadyjski sąd najwyższy uznał,że szkoła ma prawo sprawdzić
                                  zawartość uczniowskiego plecaka w poszukiwaniu narkotyków i broni w trosce o
                                  swoich uczniów.
                                  2.W amerykańskich szkołach publicznych co parę miesięcy odbywa się taka
                                  procedura:przyjeżdża policja z psamido wykrywania narkotyków, ustawia uczniów w
                                  szrreg pod ścianą i sprawdza i ich i ich bagaże.Nikomu to nie
                                  przeszkadza.Bezpieczeństwo jest ważniejsze!
                                  3.EW tych samych amerykańskich szkołach wykrywacze metalyu przy wejściu są
                                  czymś normalnym.
                                  • Gość: MP Re: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.fuw.edu.pl 04.02.03, 15:58
                                    ... są
                                    > czymś normalnym.

                                    Ależ do tego wszystkiego nawiązywałem kilka kroków dalej.
                                    Chodzi tylko by tu nie było wolnej amerykanki. Jeśli w Kanadzie
                                    czy gdzie indziej ustawy o bezpieczeństwie stwarzają ramy
                                    do takich kontroli i je normują, to tylko temu przyklasnąć
                                    i zapożyczyć. Niech będzie wiadomo kto, co, kiedy, kogo itp.
                                    Niech nie będzie bezsensownej argumentacji, że skoro jest
                                    trzeba przeciwdziałać demoralizacji, to sąsiad ma taką sama
                                    władzę jak ojciec.

                                    Pozdrawiam,
                                    marek@pawlowscy.w.pl

                                  • Gość: n-l Czy to Pan publikował? IP: *.opole.dialup.inetia.pl 04.02.03, 21:04
                                    Czytałem niedawno bodajże w "Nowym w szkole" arcyciekawy artykuł autorstwa
                                    kogoś o Pańskim nazwisku. Jeśli to był Pan, gratuluję szczególnie tej metafory
                                    o jabłkach :-)))
                                    • Gość: Zielicz Re: Czy to Pan publikował? IP: *.nowysacz.sdi.tpnet.pl 05.02.03, 08:34
                                      Tak to ja.
                                      • Gość: n-l Byłem zachwycony IP: *.opole.dialup.inetia.pl 05.02.03, 10:09
                                        Zapisałem to na dysku i trzymam do dziś.
                                        Wreszcie ktoś rzeczowo i pięknym językiem opisał to zjawisko.
                                        :-)
                                        • Gość: Zielicz Re: Byłem zachwycony IP: 212.160.235.* 09.02.03, 15:51
                                          Polecam www.gazetaszkolna.infor.pl tekst z nr 4/2003.
                                          Pozdrawiam
                                          • n-l Re: Byłem zachwycony 09.02.03, 16:16
                                            Tamten artykuł ("O przemocy w szkole") był też w "Gazecie szkolnej" - nr 30/2002
                                          • n-l Re: Byłem zachwycony 15.02.03, 18:48
                                            Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                                            > Polecam www.gazetaszkolna.infor.pl tekst z nr 4/2003.
                                            > Pozdrawiam

                                            Artykuł jest po prostu świetny. Zgadzam się z każdym przecinkiem.
                              • Gość: n-l A więc dalej, panie Marku IP: *.opole.dialup.inetia.pl 05.02.03, 18:25
                                Gość portalu: MP napisał(a):

                                ) Od tego czasu został zmieniony całkowicie porządek konstytucyjny!
                                ) Zamiast Gierkowskich tekstów typu: "Obowiązkiem rodziców jest
                                ) wychowywanie dzieci na prawych i świadomych swych obowiązków
                                ) obywateli Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej" i o tym, że to
                                ) PRL młodzieży coś zapewnia i otacza, obowiązuje obecnie
                                ) art. 48 (Czy rzeczywiście nie widzi Pan różnicy?)

                                Widzę różnice fundamentalne. Po zmianie Konstytucji otrzymaliśmy jako rodzice w
                                prawie oświatowym dużo nowych, bardzo szerokich uprawnień. Wielkie kompetencje
                                rad rodziców, możliwość działania rad szkół, wyraźne zastrzeżenie decyzji
                                pozostających w wyłącznych kompetencjach rodziców - to mało?
                                Poza tym w szkołach dokonała się FAKTYCZNA i fundamentalna zmiana w podejściu
                                nauczycieli do rodziców. Trzeba by dużo złej woli, by nie dostrzec, że
                                poszanowanie praw rodziców i praw dziecka jest obecnie jednym z podstawowych
                                kryteriów oceny pracy nauczyciela. Moim zdaniem idzie to nawet za daleko,
                                prowadzi do niepożądanych wychowawczo skutków. Dzieci mają coraz większe
                                poczucie bezkarności, niemocy nauczyciela, przekonanie, że są pępkami świata,
                                wokół których tańczyć musi cały świat dorosłych. To dobrze, panie Marku?
                                Nie przyczynia się pan czasem do tego, nie nastawia pan dzieci przeciwko innym
                                dorosłym?
                                Co do art. 48 Konstytucji, oto cytat z przywoływanej już analizy:
                                "Taką wykładnię [że rodzice zawsze i wszędzie mają głos decydujący] tego
                                artykułu uważam za zbyt uproszczoną. W systemie prawa oświatowego ten
                                konstytucyjny przepis jest realizowany na określonych zasadach, począwszy od
                                wyraźnego zastrzeżenia w oświatowych aktach prawnych decyzji pozostających w
                                wyłącznej gestii rodziców lub prawnych opiekunów (np. zgoda na wycieczkę
                                szkolną czy naukę religii), poprzez możliwość wpływania na program wychowawczy
                                szkoły publicznej (znów na zasadach jasno określonych: poprzez działalność w
                                radach rodziców, prawo składania wniosków i skarg), aż po możliwość wyboru
                                szkoły innej niż publiczna, czy nawet założenia własnej.
                                W przypadku rozbieżności w poglądach na wychowanie między rodzicem a
                                nauczycielem prawo przewiduje określone procedury administracyjne, nie oznacza
                                to jednak, iż zdanie rodzica jest dla nauczyciela wiążące. Kiedy pewne racje
                                mają obie strony, nauczyciel może pozostać przy swoim zdaniu, gdy kierujące nim
                                przesłanki są logiczne, zgodne z prawem i ustaleniami nauki oraz zasadami
                                współżycia społecznego. Decyzja nauczyciela jest tu - jak w przypadku oceny
                                szkolnej - niepodważalna (na podst. art. 12 ust. 2 Karty nauczyciela) i
                                wiążąca, zarówno dla ucznia jak i dla rodzica.
                                Tak rozumiane ograniczenie praw rodziców w sytuacji przenikających się dwu
                                różnych tytułów prawnych do wychowania i opieki jest w pełni zgodne z art. 31.
                                ust. 3 Konstytucji(...)"

                                ) W ówczesnej konstytucji nie doszuka się Pan żadnych prototypów
                                ) artykułów, o których już wspominałem. W zamian pełno było
                                ) dwuznacznych odwołań do władzy mas i sprawiedliwości dziejowej.
                                ) Czy mamy dalej porównywać np. dekret z 1956 roku o obowiązku szkolnym i
                                ) ustawę z 1961 roku o rozwoju systemu oświaty i wychowania (wszystko
                                ) obowiązywało w 1984 roku!!!!) z obecną ustawą z 1991 roku, która
                                ) już w preambule zawiera odwołanie do niewygodnych Panu deklaracji
                                ) i konwencji, które chciałby Pan "wykomentować"?

                                Nic nie "wykomentowuję", przypominam tylko, że istnieją również inne przepisy,
                                które harmonijnie w spornych sytuacjach należy połączyć z tymi akcentowanymi
                                przez pana i zastanowić się, co ważniejsze.
                                Jak te ogólne pańskie uwagi mają się do konkretnej sytuacji, która posłużyła
                                jako pretekst do tej dyskusji? Jako rodzic oddając dziecko pod opiekę
                                KOMUKOLWIEK, oczekuję, że odpowiednio wcześnie zauważy oznaki złego zachowania
                                u mojego dziecka i że zareaguje zdecydowanie i skutecznie, jak i ja bym
                                zareagował. I co mnie tu obchodzą międzynarodowe konwencje? Mam dobrze wychować
                                swoje dziecko, nie na gałgana i zbira, a nauczyciele mają mi w tym pomóc.
                                Gdyby mojemu dziecku nauczyciel odebrał z plecaka alkohol, zaręczam panu, że
                                nawet słowem by mi się nie poskarżyło. Oj, na moje poparcie na pewno nie
                                mogłoby liczyć!
                                Postawię śmiałe pytanie: w świetle pańskich wypowiedzi jest pan dobrym ojcem,
                                panie Marku?
                                Tak w ogóle niechże pan wreszcie sięgnie po tę pozycję. Jest tego warta, nie ma
                                w niej za grosz ideologii.

                                ) Jak więc w obecnym stanie prawnym można sugerować, że uprawnienia
                                ) nauczycieli są równe i konkurencyjne w stosunku do uprawnień i
                                ) obowiązków rodziców? (Cytowany tekst nieaktualnie mówił, że mają
                                ) identyczne umocowanie. Pan użył tego by zasugerować, że nie tylko
                                ) umocowanie, ale i zakres jest identyczny. Wariant tej wadliwej
                                ) konstrukcji logicznej powtórzył Pan też obecnie.)

                                Cytuję szerzej:
                                "Władztwa te - rodziców i szkoły - mając równorzędną ustawową podstawę prawną,
                                ustawiają się wobec siebie na zasadach pewnej autonomii i niezależności, ale
                                nie wbrew prawu. Prawnie również się nie wyłączają. Ma to takie na przykład
                                znaczenie, że uczeń, pozostając w klasie (w szkole) pod władztwem zakładowym,
                                jednocześnie i przez cały czas jest pod władzą rodzicielską. (…)
                                (…)celowościowo i funkcjonalnie te układy podwójnego władztwa w wychowaniu
                                rzutują na siebie, zazębiając się, w ramach zasady jednolitości zarówno
                                wychowania, jak i porządku prawnego. (…)"
                                Zatem władza rodzicielska ma szerszy zakres, nauczyciel nie ma prawa podejmować
                                wszystkich decyzji dotyczących dziecka. Kiedy jednak ma dziecko pod swoją
                                opieką, logika jego postępowania wzorowana być musi na rodzicielskiej, a jego
                                decyzje mają równorzędną moc prawną.
                                Dlaczego, panie Marku, musi pan dać swoim córkom kapcie do szkoły, jeśli taka
                                jest wola nauczyciela? Dlaczego nie może podważyć pan jego polecenia, aby
                                dziecko przesiadło się do innej ławki?

                                ) Jak ktoś słusznie w którymś z wątków wyliczył, nauczyciel może
                                ) uczniowi poświęcić na lekcji mniej niż 2 minuty. W skali roku
                                ) zbiera się to do ledwie kilku godzin. Który nauczyciel, mając do
                                ) dyspozycji te kilka godzin, chciałby współdźwigać odpowiedzialność
                                ) za całe przyszłe życie młodego człowieka?!

                                Czysta demagogia.

                                ) Powtarzam raz jeszcze: nie kwestionuję potrzeby wyposażenia
                                ) nauczyciela w niezbędne uprawnienia dla wypełnienia
                                ) jego funkcji. Przeciwnie, twierdzę, że są one potrzebne i powinny
                                ) zostać bezspornie określone. Zaprzeczam jedynie możliwości
                                ) wywodzenia tych uprawnień z zasad ogólnych

                                Robi się to analogicznie do wykładania ogólnych dyrektyw prawa rodzinnego.
                                Nauczyciel ma wystarczające uprawnienia. Nie ma potrzeby ich uszczegóławiać.
                                Prawem oświatowym nie mogą być regulowane konkretne czynności wychowawczo-
                                opiekuńcze. Byłoby to niemożliwe.
                                Pańskie postulaty są szkodliwe wychowawczo, niedługo faktycznie zażąda pan
                                konkretnego przepisu uprawniającego nauczyciela do zadania dziecku pracy
                                domowej. Jako rodzic nie zgadzam się na takie ograniczenia działań szkoły,
                                która ma robić nie to, na co wyraźnie pozwala konkretny przepis, lecz wszystko,
                                co jest dobre dla dziecka i niezabronione przez inną normę prawną.

                                ) Czy "prywatny" plecak jest
                                ) bardziej prywatny niż zafajdane majtki podrzucone matce do prania?
                                ) Czasem tak, ale najczęściej nawet niezadowolonemu z ingerencji
                                ) matki młodemu człowiekowi, nie przyjdzie do głowy by rozpatrywać tę
                                ) ingerencję w kategoriach godności i prywatności! W przypadku obcego
                                ) człowieka widywanego "w stadzie" przez chwilę raz w tygodniu
                                ) i działającemu w obecności tego stada relacja jest zupełnie inna.
                                ) Nie rozumiem, jak można tego nie dostrzegać!

                                Tu jest pies pogrzebany. Gdyby tacy "walczący" (o złą sprawę, moim zdaniem)
                                rodzice jak pan, nie mieszali niepotrzebnie dzieciom w głowach, większości
                                działań nauczyciela w rodzaju rewizji w plecaku łobuza nie traktowałyby one,
                                jak nie traktowały przez -set lat istnienia szkolnictwa, w kategoria
                                • Gość: MP Re: A więc dalej, panie Marku IP: *.fuw.edu.pl 06.02.03, 14:45
                                  Gość portalu: n-l napisał(a):

                                  > Trzeba by dużo złej woli, by nie dostrzec, że
                                  > poszanowanie praw rodziców i praw dziecka jest obecnie jednym z podstawowych
                                  > kryteriów oceny pracy nauczyciela.

                                  Zanim zarzuci mi Pan złą wolę, może podrzuci Pan jakieś
                                  dowody? Odsyłam do tekstu Pana Zielicza wołanego w wątku
                                  o zrobieniu porzadku. Z jego opisem stanu zastanego i
                                  kryteriów oceny pracy nauczyciela zgadzam się co do litery!

                                  > Moim zdaniem idzie to nawet za daleko,
                                  > prowadzi do niepożądanych wychowawczo skutków. Dzieci mają coraz większe
                                  > poczucie bezkarności, niemocy nauczyciela, przekonanie, że są pępkami świata,
                                  > wokół których tańczyć musi cały świat dorosłych. To dobrze, panie Marku?

                                  To źle, że mają poczucie bezkarności! Przyczynia się do tego
                                  całkowity zamęt parwny i brak jasnego określenia kompetencji
                                  nauczycieli do niezbędnych działań w sytuacjach patologicznych.
                                  Brak też przemyślanego systemu środków wychowawczych. (Pan Zielicz
                                  pewnie może Panu opisać jakie środki wychowawcze - poza za
                                  przeproszeniem, wydarciem buzi - są w arsenale nauczyciela
                                  amerykańskiego.)
                                  Jednocześnie coraz powszechniejsza (choć nie u Pana :-)) jest
                                  świadomość, że czasy, w których każdej osobie działającej z
                                  urzędowego namaszczenia wolno było wszystko, dawno minęły.
                                  Wyciąga się z tego formalnie poprawne wnioski, że nauczycielowi
                                  nie wolno niemal niczego. Nauczyciel swoje "uprawnienia" wymusza
                                  jedyną kompetencją, która mu bezspornie pozostała, czyli ocenami.
                                  System prawny nie nadąża, by ten ze wszechmiar zły stan zmienić.
                                  A Pan argumentuje, że jest dobrze i tak ma trwać.

                                  > Nie przyczynia się pan czasem do tego, nie nastawia pan dzieci
                                  > przeciwko innym dorosłym?

                                  Oczywiście, że nastawiam i informuję dzieci, że wobec innych
                                  dorosłych mają swoje prawa! Jest to podstawa bezpieczeństwa dzieci
                                  w obecnych niebezpiecznych czasach. Pan ma jeszcze małe dziecko
                                  i być może mieszka Pan w spokojnym maisteczku, choć wątpię,
                                  czy są jeszcze takie. Moje dzieci wiedzą, że żadnemu dorosłemu
                                  - poza konkretnie wskazanymi osobami - mają nie pokazywać
                                  teczek, kieszeni, kluczy, nie odpowiadać na pytania o rodziców
                                  i miejsce zamieszkania, nie iść z nimi nigdzie i nie wykonywać
                                  żadnych zlecanych im autorytatywnie czynności. Proszone o pomoc
                                  mogą jej udzielić jedynie bez zbaczania z drogi, na której się
                                  znajdują i bez pozostawiania bez kontroli swoich rzeczy. Wiedzą,
                                  że jeśli będą nagabywane, mają uciekać lub głośno krzyczeć o pomoc.
                                  Tak! Są wychowywane w poczuciu ograniczonego zaufania do dorosłych
                                  i w poczuciu nie pozostawania pod władzą żadnych innych dorosłych
                                  poza tymi, którzy zostali wskazani przez rodziców. Nie będę
                                  Panu przytaczał (bo to moja prywatna sprawa:-)) konkretnych zdarzeń
                                  z mojego najbliższego otoczenia, które uzasadniają, że jest to
                                  podejście mądre i racjonalne. O wielu takich może Pan sobie poczytać
                                  niemal codziennie w każdej gazecie.
                                  Dlatego - także w Pańskim intersie - tłumaczę Panu, że z przepisów
                                  ustawy o przeciwdziałaniu wynika jedynie uprawnienie do zapobiegania
                                  po stwierdzeniu. Nie życzę Panu, by jakiś pedofil zaciągnął Pana
                                  dziecko do bramy pod pretekstem, że dostrzegł błysk w jego oku
                                  i musi sprawdzić, czy gdzieś pod ubraniem nie ukrywa narkotyków,
                                  a złodziej pod innym byle pretekstem kazał opróżnić teczkę i kieszenie
                                  po czym by się okazało, że nie można sie doliczyć kluczy i portfela!
                                  (To drastyczny argument, ale rozumiem, że zwyczajne argumenty
                                  o godności dziecka po prostu spływają po Panu jak woda po kaczce.)
                                  Ustawa, którą Pan przywołuje nie dzieli ludzi na złoczyńców,
                                  porządnych dorosłych i superporządnych czyli nauczycieli. Jest ustawą
                                  ogólną i wniosek, który chciałby Pan z niej wyprowadzić odnośnie
                                  nauczyciela musiałby odnosić się do każdej innej osoby. Niechże
                                  się Pan wreszcie nad tym zastanowi bez emocji i z góry założonej
                                  tezy! W tej materii nie miejsce na myślenie życzeniowe! Tu chodzi
                                  o nasze dzieci, Pana i moje!

                                  Tyle na dzisiaj, bo czas mnie ogranicza.

                                  marek@pawlowscy.w.pl
                              • Gość: n-l Cd: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.opole.dialup.inetia.pl 05.02.03, 18:48
                                w kategoriach godności i prywatności, lecz w kategoriach winy i kary.
                                Zdarzyło mi się myć zafajdany tyłek malucha na koloniach i prać jego rzeczy.
                                Wtedy byłem dobry jako nauczyciel? Nie wkroczyłem w kompetencje rodziców? Niech
                                pan pomyśli chwilę, co to tak naprawdę znaczy właściwe sprawowanie opieki.

                                > Na ciocię (i wychowawcę kolonii), powierzając dziecko ich
                                > całodobowej opiece, ceduję dobrowolnie i świadomie część swoich
                                > rodzicielskich uprawnień.

                                Na nauczyciela zaś ceduje je pan przymuszony pprzez ustawę, ceduje pan jednak
                                na podobnych zasadach.
                                Co do wychowawcy kolonijnego nie trafił pan. Ten działa rownież na mocy prawa
                                oświatowego.

                                > Pan jednak pisał
                                > coś o błyskach w oku dających Panu prawo do grzebania gdziekolwiek
                                > i kiedykolwiek, i bez żadnych dodatkowych regulacji szczegółowych.
                                > Tu zgoda się kończyła.

                                Gdziekolwiek? Kiedykolwiek? Ach ten Schopenhauer ;-)
                                Pisałem o postępowaniu w przypadku stwierdzenia objawów demoralizacji,
                                przytoczyłem jasną i mocną podstawę prawną.

                                > ) Czy postulowałem traktowanie jej akurat jako źródła prawa, aby
                                > ) zarzucał mi Pan nieznajomość art. 87 Konstytucji?
                                >
                                > Użył jej Pan jako źródła dla swoich wywodów prezentujacych
                                > rzekomy kształt prawa.

                                Źródła? Doprawdy?

                                > Ja też wiele rzeczy cytuję, a Pan uparcie
                                > sugeruje, że rozumiem je błęnie :-).

                                Gdzie napisałem coś takiego?

                                > Cytuje Pan tekst o potrzebie auturytetu rodziny
                                > jednocześnie postulując rozmienienie go na drobne, na kilkunastu
                                > co roku zmienianych nauczycieli, a najlepiej na wszystkich
                                > sąsiadów i ogólnie masy pracujące miast i wsi (tu był Schopenhauer,
                                > gdyby ktoś nie zauważył :-)). Trudno traktować to poważnie.

                                Nie. Postuluję wspierać wątpliwy często, jak dowodzi praktyka społeczna,
                                autorytet rodziny autorytetem całego dorosłego świata. Taki był zresztą cel
                                utworzenia systemu oświaty na przykład i cel uchwalenia art. 4. u.p.n.

                                Skomentuję jeszcze pańskie ironiczne "masy pracujące miast i wsi":
                                Rozmawiałem kiedyś z niesłychanie doświadczoną, ciepłą i po ludzku mądrą
                                dyrektor szkoły. Jak opowiadała, jej Mama nie była zwolennikiem tamtego
                                ustroju. Kiedy jednak pakowała jej kanapki przed tzw. "czynem społecznym",
                                przestrzegała:
                                -Pamiętaj, Tosiu, żebyś nie przyniosła mi wstydu!
                            • Gość: n-lka Re: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.laziska-gorne.sdi.tpnet.pl 05.02.03, 13:39
                              Gość portalu: n-l napisał(a):


                              >
                              > Pozwolę sobie - wobec tak interesującej polemiki :-) - wysłać Panu na priva
                              > obszerniejszą, dokonaną na użytek nauczycieli, analizę prawną na temat praw
                              > ucznia w kontekście jego obowiązków szkolnych.
                              > Dalszą zaś dyskusję, jeśli wola oczywiście, proponuję przenieść na grunt
                              > prywatny, aby nie zanudzać forumowiczów.
                              >
                              > Z poważaniem
                              > n-l@gazeta.pl
                              Panowie, nie dość, że rzucacie na kolana swobodą w przywoływaniu odpowiednich
                              paragrafów, to jeszcze stosujecie metody sprawdzone przez autorów seriali -
                              przerywacie fascynujący dialog w najbardziej interesującym miejscu:-)
                              Byłabym bardzo zobowiązana, gdyby Pan n-l był tak uprzejmy i umożliwił mi
                              rownież skorzystanie z analizy prawnej, o której wspomniał.
                              A Rodzicom, którzy nie pamiętają o obowiązkach dziecka, lecz tylko o jego
                              prawach, proponuję obejrzenie nie nowego już filmu "Ballada o Januszku"...
                              Z poważaniem - ulaficek@o2.pl
                              • Gość: MP Re: Rok wydania? Proszę bardzo IP: *.fuw.edu.pl 05.02.03, 14:14
                                Gość portalu: n-lka napisał(a):

                                > A Rodzicom, którzy ...

                                A Nauczycielom, którzy są tacy, owacy .... :-)

                                Pani Ulu!. Piszmy konkretnie, bo inaczej - zamiast
                                spróbować się zrozumieć - przyjdzie nam chwycić maczugi
                                i się pozabijać.

                                Nie uchylam się od kontynuacji, ale rozumiem, że
                                piłeczka jest w ogródku pana Romana, który popełnił
                                był osobiście rzeczoną "analizę prawną":-).
                                Nie chcę być też posądzony o nieuczciwe tłumienie
                                cudzego prawa do wypowiedzi, ale - zważywszy na rozmiar
                                dzieła - sugerowałbym, by nie zamieszczać go żywcem
                                na forum:-)

                                Pozdrawiam,
                                marek@pawlowscy.w.pl
                              • Gość: n-l Służę uprzejmie IP: *.opole.dialup.inetia.pl 05.02.03, 17:10
                                Gość portalu: n-lka napisał(a):

                                > Panowie, nie dość, że rzucacie na kolana swobodą w przywoływaniu odpowiednich
                                > paragrafów

                                Jak pani prosiła, wysyłam na priva rzeczoną analizę; sama pani osądzi, czy jest
                                to wyłącznie cytowanie wyrwanych z kontekstu przepisów, czy też oparte to jest
                                na podstawowych zasadach interpretacji prawa oświatowego i wewnętrznie spójne.
                                Za punkt wyjścia przyjąłem osławioną Konwencję o prawach dziecka, interpretując
                                ją w systemie prawa oświatowego, tak by prawa ucznia rozpatrywane były łącznie
                                z jego obowiązkami i aby nie były one większe niż prawa nauczyciela - JEDYNEGO
                                urzędnika państwowego uprawnionego do wychowania dziecka.

                                > to jeszcze stosujecie metody sprawdzone przez autorów seriali -
                                > przerywacie fascynujący dialog w najbardziej interesującym miejscu:-)

                                Szczerze mówiąc nie bardzo mam już co dodać, bo wszystko zostało powiedziane.
                                Wobec jednak tak miłej prośby odpowiem jeszcze publicznie na ostatnie
                                zastrzeżenia pana Marka.
                                Nie chciałem po prostu wymieniać się na forum uwagami, które nie interesują
                                nikogo poza adwersarzami. Skoro jednak ktoś to czyta... :-)

                                "Ballada o Januszku" to trafnie przywołany kontekst moich wypowiedzi.
                                Rodzice, zamiast gębować w takich razach, powinni pokornie przyjąć działania
                                nauczyciela, poprzeć je wobec dziecka i zastosować swoje, podobne i nie mniej
                                skuteczne na łobuzów metody.
                                • Gość: MP Re: Służę uprzejmie IP: *.fuw.edu.pl 06.02.03, 11:50
                                  Gość portalu: n-l napisał(a):

                                  > Wobec jednak tak miłej prośby odpowiem jeszcze publicznie na ostatnie
                                  > zastrzeżenia pana Marka.

                                  Przepraszam, ale chyba jak zwykle wolno myślę. Czy już Pan odpowiedział,
                                  czy dopiero to nastąpi? I niech Pan łaskawie przypomni na co odpowiada,
                                  bo tyle już słów tu padło :-)
                                  • n-l Re: Służę uprzejmie 06.02.03, 12:39
                                    Nastąpiło ;-)

                                    www2.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=427&w=3681741&a=4527447
                                    www2.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=427&w=3681741&a=4527676
                                  • n-l Protokół rozbieżności 07.02.03, 16:17
                                    Dyskusja zeszła na manowce, dokonam więc próby podsumowania i – no cóż –
                                    napisania protokołu rozbieżności.

                                    Najważniejsze moje tezy:
                                    1. Na podstawie art. 4 u.p.n. wywodzę, że podejrzane, w kontekście
                                    demoralizacji, zachowanie nieletniego daje dorosłemu wystarczające podstawy do
                                    podjęcia odpowiednich działań, w tym naruszenia prywatności dziecka, jako
                                    wartości w tym wypadku mniej ważnej. Uważam, że mocne podejrzenia są tu
                                    wystarczającymi okolicznościami usprawiedliwiającymi podjęcie przewidzianych
                                    przez art. 4. czynności zapobiegających demoralizacji nieletniego.

                                    2. Twierdzę, że ochrona prywatności dziecka byłaby w tym przypadku sprzeczna z
                                    zasadami współżycia społecznego i celem uchwalenia cytowanego przepisu, nie
                                    służyłaby dobru dziecka, będącego najważniejszym kryterium wszystkich
                                    podejmowanych wobec niego, szczególnie w procesie wychowawczym, działań.

                                    3. Sądzę, że jest to sytuacja wyraźnej kolizji ważnych dóbr: prywatność czy
                                    prawidłowe wychowanie dziecka, prawidłowe sprawowanie nad nim opieki i
                                    społecznej kontroli? prywatność czy dobro dziecka? prywatność czy interes
                                    społeczny?
                                    Skoro tak, należy ją rozpatrywać podobnie jak tzw. sytuację kontratypową, by
                                    ustalić, która wartość jest w tej konkretnej sytuacji ważniejszą i czy zachodzą
                                    okoliczności znoszące bezprawność czynu.
                                    Do najważniejszych takich okoliczności (korzystałem z opracowania Jarosława
                                    Warylewskiego „Kontratypy w polskim prawie karnym” oraz z notatek studentów
                                    dziennikarstwa) należą: obrona społecznie uzasadnionego interesu, zgodność
                                    postępowania z zasadami współżycia społecznego (na jakiej podstawie prawnej
                                    oparte byłoby analogiczne postępowanie cioci, której dziecko oddałby pan pod
                                    opiekę? :-)) oraz działanie w ramach porządku prawnego, czy ściślej - na
                                    podstawie uprawnień i obowiązków służbowych lub nawet na podstawie przepisu
                                    prawa, co może być tu dodatkowo rozpatrywane, jeśli „sprawcą” byłby nauczyciel.

                                    Moim zdaniem nie wysunął pan przekonujących argumentów, że te okoliczności w
                                    tej sytuacji nie zachodzą.
                                    Co do „prawności” takich działań nauczyciela stoi pan nawet zdecydowanie na
                                    stanowisku, że przepisy oświatowe są zbyt ogólne, aby można było mówić o
                                    konkretnych wynikających z nich uprawnieniach. Dla mnie, wobec pozostałych
                                    okoliczności wskazujących na niebezprawność takich działań osoby dorosłej wobec
                                    dziecka, jest to już nawet sprawa drugorzędna, pan traktuje ją w przypadku
                                    nauczyciela akurat jako kluczową.

                                    4. Bardzo jesteśmy od siebie daleko w sposobach wykładni prawa oświatowego. Ja
                                    widzę, i popieram to ważnymi według mnie argumentami i cytatami (nawiasem: nie
                                    odniósł się pan, jak dotąd, rzeczowo do cytatów z prof. Homplewicza, nie obalił
                                    pan jego tez), że w kwestiach opiekuńczych i wychowawczych przepisy tej gałęzi
                                    prawa są ogólne z natury rzeczy, a działanie zgodne z prawem oznacza tu
                                    wyłącznie nieprzekraczanie zakreślonych przez te ogólne dyrektywy ram oraz
                                    niełamanie żadnego konkretnego przepisu. Nie przytoczył pan, jak dla mnie,
                                    żadnego powodu, dla którego miałoby być inaczej.
                                    Zgodnie z tym w przypadku nauczyciela uznaję dokonaną przez niego kontrolę
                                    plecaka ucznia, którego zachowanie wyraźnie wskazuje na posiadanie przez niego
                                    alkoholu za działanie na podstawie nie tylko art. 4 u.p.n., ale i na podstawie
                                    art. 4 Ustawy o systemie oświaty („dobro ucznia, troska o jego zdrowie, postawę
                                    moralną i obywatelską”).
                                    Według mnie, czemu pan zaprzecza, należy tu przyjąć analogię do wykładni prawa
                                    rodzinnego, gdzie ogólne również dyrektywy nie przeszkadzają w prawidłowej
                                    ocenie postępowania prawnych opiekunów dziecka. Pomocą służą wtedy ustalenia
                                    nauk pedagogicznych oraz zasady współżycia społecznego właśnie.

                                    5. Ogólnie sformułowane „wychowawcze” i „opiekuńcze” uprawnienia szkoły i
                                    nauczyciela są dla pana powodem do wołania o ich uszczegółowienie. Jak
                                    wnioskuję, „ogólność” tę uznaje pan za niedopatrzenie czy też przeoczenie
                                    ustawodawcy. Zgadza się pan jednak z tym, że wynikające między innymi z tego
                                    poczucie bezkarności wśród uczniów to niedobra sytuacja; tu jesteśmy bardzo
                                    blisko.
                                    Moim zaś zdaniem wszystko w prawie oświatowym jest logiczne i celowe ze strony
                                    ustawodawcy (p. punkt 4.).

                                    6. Abstrahując nawet od przepisów prawa, gdyby nie istniała Ustawa o
                                    postępowaniu w sprawach nieletnich, gdyby nie istniało prawo oświatowe i nie
                                    byłoby nauczycieli, dla mnie sytuacja, kiedy dorosły (nie pedofil, którego pan
                                    tak chętnie przywołał; jest fundamentalna różnica między tymi sytuacjami:
                                    zachowanie pedofila wyczerpuje znamiona przestępstwa, „normalne” zachowanie –
                                    nie) ma silne podejrzenia, że zachowanie dziecka wskazuje na jego
                                    demoralizację, i naruszy jego prywatność, aby się o tym upewnić, spełnia
                                    wszystkie warunki tzw. kontratypu pozaustawowego. Garść cytatów jeszcze
                                    („Kontratypy...”):
                                    „Pomimo iż kontratypy nie stanowią problemu, z którym wymiar sprawiedliwości ma
                                    często do czynienia (oprócz obrony koniecznej), w praktyce życia codziennego, w
                                    stosunkach międzyludzkich ich występowanie nie jest wcale czymś niezwykłym.”
                                    „Kontratypy te ustawodawca bądź sam wyraźnie formułuje (obrona konieczna, stan
                                    wyższej konieczności), bądź dadzą się one wywieść z ogólnych zasad, na których
                                    oparte jest ustawodawstwo.”
                                    „Kto ma zajmować się ustalaniem brzmienia kontratypów pozaustawowych? (...)
                                    nierzadko, postępując wytyczoną przez doktrynę i judykaturę drogą, zajdzie
                                    konieczność wsłuchania się w głos fachowców od socjologii, pedagogiki itp.”
                                    Teoria wychowania rozstrzyga wyraźnie: dziecko musi mieć świadomość „mocy” osób
                                    dorosłych w kwestii skontrolowania jego zachowania i wyegzekwowania
                                    posłuszeństwa, nakazania zachowania właściwego.
                                    Patrząc „socjologicznie”, także dostrzeżemy związki między wynikającym z pana
                                    poglądów (które też niestety nie są odosobnione) rozluźnieniem społecznej
                                    kontroli nad dziećmi, a rosnącym, coraz powszechniejszym poczuciem bezkarności
                                    dzieci i młodzieży, na co już zwracałem uwagę.

                                    7. Za patologiczną uważam sytuację w USA, gdzie potrzeba bramek do wykrywania
                                    metali, a kontrolę uczniów przeprowadza jedynie policja. U nas też zmierza to,
                                    moim zdaniem wbrew prawu oświatowemu, w tym kierunku. Niedługo nauczyciel
                                    będzie policję wzywał, aby zajrzeć do zeszytu ucznia i sprawdzić, czy ma tam
                                    pracę domową.
                                    Również jednak i w Ameryce wypowiedział się niedawno Sąd Najwyższy: prawo
                                    szkoły do zlikwidowania problemu narkotyków jest ważniejsze niż prawo ucznia do
                                    prywatności.
                                    Dla mnie to nie wystarczy. Takie zasady powinny rządzić już w przypadku palenia
                                    tytoniu. Skutecznie walcząc z papierosami, powodujemy, że uczniom nawet do
                                    głowy nie przyjdzie, aby pić czy ćpać. Oczywiście „powinny” odnoszę do USA, bo
                                    u nas prawo na to pozwala; tylko praktyka społeczna jest inna.
                                    Policja w szkole powinna pojawiać się sporadycznie, nie dlatego, że zniknęłyby
                                    problemy, lecz dlatego, że większość sytuacji naruszania statutu szkoły
                                    rozwiązywaliby sami nauczyciele, na mocy swych uprawnień wychowawczych i
                                    opiekuńczych. Tak było przez lata i do tego należy wrócić. W szkołach nie
                                    obowiązuje już jedynie słuszna ideologia, której my, rodzice musielibyśmy się
                                    bać. Dalsze ograniczanie uprawnień szkolnictwa doprowadzi do katastrofy. Szkoła
                                    ma działać PRZED (wyjaśniam: to nie krzyk, to jedynie dostępna technicznie
                                    możliwość podkreślenia fragmentu tekstu) policją, zanim będzie za późno, ma
                                    starać się złe skłonności łobuzów zdusić w zarodku.
                                    W działaniach wychowawczych nie trzeba nic konkretnego uczniowi udowadniać. Aby
                                    działać, wystarczy dostrzec inklinacje.

                                    8. Nie zaprzeczam, że istnieje tu konflikt różnych, chronionych przez prawo,
                                    dóbr: społecznych i osobistych. Nie twierdzę, że nie ma pan racji, cytując
                                    odpowiednie
                                    • n-l Prawie się zmieściłem ;-) 07.02.03, 16:19
                                      przepisy Konstytucji i in. Nie możemy się jednak ograniczać do przywołania tych
                                      dóbr: pan przypomina o prywatności i prawach rodziców, ja – o interesie
                                      społecznym, dobru dziecka i uprawnieniach nauczyciela, szerzej: całego świata
                                      dorosłych. Najważniejsze jest rozstrzygnięcie, co w tej konkretnej sytuacji
                                      jest ważniejsze i dlaczego.
                                      Dla mnie sprawa jest jasna, powody wyłuszczyłem.
                                      Gdyby odpowiedź pańska była również próbą podsumowania, moglibyśmy zakończyć
                                      tę „wymianę uprzejmości”.
                                    • Gość: MP Re: Protokół rozbieżności IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 09.02.03, 03:57
                                      n-l napisał:

                                      > Dyskusja zeszła na manowce, dokonam więc próby podsumowania

                                      Na mój gust, to ona od manowców się zaczęła, więc nie musiała
                                      schodzić:-). Niech to będzie rozbieżność "zerowa":-)

                                      > 1. Na podstawie art. 4 u.p.n. wywodzę, że podejrzane, ... zachowanie
                                      nieletniego daje dorosłemu wystarczające podstawy ...

                                      A ja czytam, nie wywodzę, że jest napisane "stwierdzenie". Nie
                                      można "stwierdzić" czegoś, co nie ma miejsca (a "podejrzenie"
                                      taką ewentualność dopuszcza). Jeśli ktoś pomylił się "stwierdzając",
                                      można analizować jego intencje w kontekście skali odpowiedzialności,
                                      ale nie można wywodzić "prawa". W świetle prawa działa bezprawnie:-).
                                      Dziecko, wiedzące o tym, że dorosły się myli, ma prawo nie podporządkować
                                      się jego zapędom władczym i nie ma tu żadnego konfliktu praw.
                                      Jest prawo dziecka i próba bezprawnego (choć z okolicznościami łagodzącymi)
                                      zachowania dorosłego. Rodzice i wychowawcy mają obowiązek uprzedzić
                                      dziecko, że w sytuacji niezrozumiałego zachowania dorosłego
                                      powinno zachować postawę asertywną niezależnie od tego jakie powody
                                      swojego zachowania dorosły podaje (dziecko - szczególnie małe - nie jest
                                      w stanie tych powodów samodzielnie ocenić, nie jest w stanie rozstrzygnąć,
                                      czy dorosły nie ma złych intencji i rzeczywiście coś go zaniepokoiło, czy
                                      też tylko podaje taki powód, by wykorzystać naiwność dziecka).
                                      Dziecko nagabywane i przymuszane powinno odmawiać, uciekać, wzywać
                                      pomocy, a gdy trzeba, to się bronić. W wielu miastach uczą tego dzieci
                                      z młodszych klas szkół podstawowych na specjalnych lekcjach policjanci
                                      i psychologowie. Skoro przywoływany przepis ustawy nie stawia nauczyciela
                                      w sytuacji szczególnej, to na jego podstawie nie można wywodzić szczególnych
                                      (innych niż dla wszystkich innych dorosłych) uprawnień.


                                      > 2. Twierdzę, że ochrona prywatności dziecka byłaby w tym przypadku sprzeczna
                                      z
                                      > zasadami współżycia społecznego i celem uchwalenia cytowanego przepisu, nie
                                      > służyłaby dobru dziecka, będącego najważniejszym kryterium wszystkich
                                      > podejmowanych wobec niego, szczególnie w procesie wychowawczym, działań.

                                      Wyżej wykazałem, że byłoby dokłądnie odwrotnie!

                                      > 3. ... należy ją rozpatrywać podobnie jak tzw. sytuację kontratypową,

                                      Tę kategorię stosuje się do ustalenia odpowiedzialności za zachowanie
                                      formalnie zabronione. Pan zdaje się argumentował, że zabronione nie jest:-)
                                      Poza tym w ten sposób nijak nie skonstrułuje Pan nakazu, by dziecko
                                      podporzadkowało się Pańskim działaniom zabronionym. Jedynie gdyby się
                                      przypadkiem podporządkowało, to może Pan mieć pewna nadzieję, że wyrok
                                      nie będzie zbyt surowy:-) Czy radzi Pan nauczycielom, by nakazywali
                                      uczniom wypróznienie kieszeni ze świadomością, że uczeń może demonstracyjnie
                                      odmówić i bez przepychanki niczego się nie wskóra? A nawet po przepychance,
                                      gdy niczego się nie znajdzie, nie będzie można zarzucić uczniowi, że
                                      broniąc się (adekwatnie do użytej względem niego przemocy) naruszył
                                      jakąś normę? Przeciwnie, to nauczyciel będzie musiał gesto się tłumaczyć,
                                      że jakiś kontratyp go usprawiedliwia? czy rzeczywiście Pan uważa, że to jest
                                      komfortowa i optymalna sytuacja do sprawowania funkcji wychowawczych
                                      i opiekuńczych?

                                      > 4. ... nie
                                      > odniósł się pan, ... że w kwestiach opiekuńczych i wychowawczych przepisy
                                      tej gałęzi
                                      > prawa są ogólne z natury rzeczy,

                                      Bo to dobra teza, tak długo, jak poruszamy się w obszarze braku
                                      konfliktu praw. Zmiana ławki nie narusza żadnego prawa dziecka!

                                      > a działanie zgodne z prawem oznacza tu
                                      > wyłącznie nieprzekraczanie zakreślonych przez te ogólne dyrektywy ram oraz
                                      > niełamanie żadnego konkretnego przepisu.

                                      A my właśnie o łamaniu konkretnych przepisów (mówiących o
                                      poszanowaniu godności i takich bzdurach) tu sobie gawędzimy.
                                      Totez Homplewicz nie jest mi tu wrogiem:-)

                                      > ... uznaję ... za działanie na podstawie
                                      > art. 4 Ustawy o systemie oświaty („dobro ucznia, troska o jego
                                      > zdrowie, postawę moralną i obywatelską”).

                                      A dziecko odmówi, twierdząc, że skoro samo wie iż jego dobro i zdrowie
                                      nie są zagrożone (bo wie, co ma w plecaku:-)), to odmawia na podstawie
                                      znacznie bardziej szczegółowego (a więc "silniejszego" prawnie) art. 16
                                      Konwencji Praw Dziecka.

                                      > Według mnie, czemu pan zaprzecza, należy tu przyjąć analogię ...

                                      Rzeczywiście, zaprzeczam:-)

                                      > 5. Ogólnie sformułowane „wychowawcze” i „opiekuńcze” up
                                      > rawnienia szkoły i
                                      > nauczyciela są dla pana powodem do wołania o ich uszczegółowienie.

                                      Rozumiem, że nie tylko dla mnie, skora Pan także chciał je na swój sposób
                                      uszczegółowić, przywołujac ustawę o postępowaniu, od czego wszystko
                                      się zaczęło. Ide o duży zakład, że gdyby zrobić ankietę, to wielu
                                      nauczycieli przyznałoby, że brak dostatecznie pracyzyjnego okreslenia
                                      ich uprawnień do działań włądczych wobec ucznia jest dla nich uciążliwy,
                                      paralizujacy i stresujący.

                                      Tyle na dzisiaj, bo żona woła, że najmłodsza córka ma gorączkę.
                                      Przepraszam za chropowatości i wysyłam bez korekty.
                                      Pozdrawiam,
                                      marek@pawlowsy.w.pl
                                      • Gość: n-l Art. 16. Konwencji o prawach dziecka IP: *.opole.dialup.inetia.pl 13.02.03, 21:33
                                        Gość portalu: MP napisał(a):

                                        > A dziecko odmówi, twierdząc, że skoro samo wie iż jego dobro i zdrowie
                                        > nie są zagrożone (bo wie, co ma w plecaku:-)), to odmawia na podstawie
                                        > znacznie bardziej szczegółowego (a więc "silniejszego" prawnie) art. 16
                                        > Konwencji Praw Dziecka.

                                        Artykuł 16

                                        1. Żadne dziecko nie będzie podlegało arbitralnej lub bezprawnej ingerencji w
                                        sferę jego życia prywatnego, rodzinnego lub domowego czy w korespondencję ani
                                        bezprawnym zamachom na jego honor i reputację.
                                        2. Dziecko ma prawo do ochrony prawnej przeciwko tego rodzaju ingerencji lub
                                        zamachom.

                                        W tym przypadku ingerencja w prywatnośc dziecka nie jest działaniem bezprawnym.
                                        tym bardziej gdy chodzi o nauczyciela: jego uprawnienia wobec ucznia mają rangę
                                        ustawową.
                                        Warto też pamiętać o zastrzeżeniu, jakie Polska umieściła pod tekstem Konwencji
                                        w procesie jej ratyfikacji, jak raz między innymi odnosi się ona do tego
                                        artykułu:

                                        - Rzeczpospolita Polska uważa, że wykonania przez dziecko jego praw określonych
                                        w konwencji, w szczególności praw określonych w artykułach od 12 do 16,
                                        dokonuje się z poszanowaniem władzy rodzicielskiej, zgodnie z polskimi
                                        zwyczajami i tradycjami dotyczącymi miejsca dziecka w rodzinie i poza rodziną.

                                    • Gość: MP cd. Re: Protokół rozbieżności IP: *.fuw.edu.pl 10.02.03, 14:32
                                      n-l napisał:

                                      > 6. ...

                                      O większości już pisałem. Może tylko to:

                                      > Patrząc „socjologicznie”, także dostrzeżemy związki między wynikają
                                      > cym z pana
                                      > poglądów (które też niestety nie są odosobnione) rozluźnieniem społecznej
                                      > kontroli nad dziećmi, a rosnącym, coraz powszechniejszym poczuciem
                                      bezkarności
                                      > dzieci i młodzieży, na co już zwracałem uwagę.

                                      Kontrola jest i) narzędziem wychowania, a nie celem, ii) narzędziem
                                      zapobiegania patologii, a nie celem. Wychowujemy dzieci do życia
                                      w społeczeństwie obywatelskim i demokratycznym. W nim osiemnastolatek ma
                                      niemal dokładnie tyle samo praw (a więcej obowiązków) co osiemdziesięciolatek!
                                      Nie wychowamy człowieka do roli bycia podmiotem prawa, jeśli przez
                                      pierwszy okres życia będzie on wyłącznie przedmiotem władzy każdego
                                      mającego mniejszą liczbę wpisaną w metryce. Wychowywania młodych ludzi
                                      należy się nauczyć od nowa, bo stare "dobre" wzory feudalno-totalitarno
                                      -patriarchalne nie są już adekwatne. Odrzucenie wzorców archaicznych
                                      i brak nowych, adekwatnych do nowej sytuacji, musi rodzić złe
                                      skutki. Widzę je i pragnę, by je eliminować. Nie da się tego
                                      uczynić uparcie próbując zawrócić bieg rzeki kijem i umoralniającymi
                                      kazaniami.

                                      > 7. ...

                                      W Stanach nauczyciel wzywa policję lub uzbrojoną ochronę, gdy może się
                                      spodziewać, że uczeń jest niebezpieczny. A bywa niebezpieczny (i uzbrojony)
                                      znacznie cześciej niż u nas. Czy wyobraża Pan sobie, że bezbronna nauczycielka
                                      posługując się tylko swoją osobowością odbierze siedemnastolatkowi
                                      broń i warte kilkaset dolarów narkotyki?
                                      Co do prac domowych, to tego problemu nie ma w takiej skali, bo podstawą
                                      klasyfikacji nie są prace domowe, ale zewnętrzne sprawdziany.
                                      Oceniona praca jest bardziej szansą uzyskania cennej informacji
                                      przez ucznia - informacji pozwalającej lepiej się przygotować do pokonania
                                      progu - niż "obowiązkiem" do egzekwowania którego trzeba wzywać policję.
                                      To tylko u nas nastąpiło jakieś bezsensowne pomieszanie.

                                      > Również jednak i w Ameryce wypowiedział się niedawno Sąd Najwyższy: prawo
                                      > szkoły do zlikwidowania problemu narkotyków jest ważniejsze niż prawo ucznia
                                      > do prywatności.

                                      I zgodnie z tamtejszym prawodawstwem tak powstało nowe prawo.
                                      U nas potrzeba do tego ustawy. Cóż, trochę się różnimy od Ameryki.

                                      > Skutecznie walcząc z papierosami...

                                      Popieram walkę z papierosami, choć zacząłbym ją od dorosłych,
                                      łamiących przepisy w tym względzie, bo inaczej to trąci to hipokryzją.
                                      Ale roli pozytywnych efrektów bym nie przeceniał.

                                      > Policja w szkole powinna pojawiać się sporadycznie, nie dlatego, że
                                      zniknęłyby
                                      > problemy, lecz dlatego, że większość sytuacji naruszania statutu szkoły
                                      > rozwiązywaliby sami nauczyciele, na mocy swych uprawnień wychowawczych i
                                      > opiekuńczych.

                                      Tu jest zgoda, tak długo, jak długo problemy nie urosną do skali
                                      amerykańskiej, o czym mówiłem. Różnimy się w ocenie, czy obecnie
                                      obowiązujące zapisy co do uprawnień są wystarczające.

                                      > Tak było przez lata i do tego należy wrócić. W szkołach nie
                                      > obowiązuje już jedynie słuszna ideologia, której my, rodzice musielibyśmy się
                                      > bać.

                                      Pan wyraźnie nie rozumie, że ideologia w poprzednim systemie
                                      była czymś zupełnie nieistotnym - kupą frazesów, które udawały,
                                      że legitymizują sposób sprawowania władzy. Ta kupa frazesów równie dobrze
                                      mogłaby zostać zastąpiona zupełnie inną. Ważna była jedynie hierarchia
                                      i sposób sprawowania władzy. To próbuje się zmienić po roku 1989 z różnymi
                                      skutkami w różnych dziedzinach. Pozycja nauczyciela w tamtym systemie
                                      była pochodną samej struktury władztwa wówczas obowiązującej.
                                      W nowych warunkach legalistycznego państwa demokratycznego pozycję
                                      tę trzeba określić i budować na nowo instrumentami, które obecnie
                                      są do dyspozycji. Pluralizm ideologiczny nie ma tu nic do rzeczy.

                                      > W działaniach wychowawczych nie trzeba nic konkretnego uczniowi udowadniać.
                                      > Aby działać, wystarczy dostrzec inklinacje.

                                      Jak długo działa się w ramach prawnych, o czym pisał Homplewicz.
                                      Wykroczenie poza normy ogólne wymaga każdorazowo szczegółowej legitymacji.
                                      Taka jest treść konstytucji. "Interes" i ważne racje decydują jedynie
                                      o ewentualnym braku kary, a nie o prawie wykluczającym prawo przeciwne.

                                      > 8. ... Najważniejsze jest rozstrzygnięcie, co w tej konkretnej sytuacji
                                      > jest ważniejsze i dlaczego.

                                      W państwie prawa decyduje o tym ustawodawca. W sprawach, które umknęły
                                      regulacji, priorytety wartości decydują jedynie o winie lub jej braku u osób
                                      przekraczających normy. A w szkole nie może być tak, że i uczeń, i nauczyciel
                                      mają swoje prawa o równorzędnym umocowaniu w przepisach, i rozpoczyna
                                      się przepychanka, którą trzeba zakończyć w sądzie. Zakończyć nie tyle
                                      ważnym na przyszłość rozstrzygnieciem mówiącym, które prawo ma priorytet
                                      (jak to ma miejsce w systemie amerykańskim), ale jedynie o tym, czy w
                                      danej, jednostkowej sytuacji, któraś ze stron zasłużyła na karę, czy nie.

                                      Moim zdaniem o to się spieramy.

                                      Pozdrawiam,
                                      marek@pawlowscy.w.pl
                                      • Gość: n-l cd. Re: Protokół rozbieżności IP: *.opole.dialup.inetia.pl 13.02.03, 19:36
                                        Gość portalu: MP napisał(a):
                                        ) A ja czytam, nie wywodzę, że jest napisane "stwierdzenie".
                                        ) Jeśli ktoś pomylił się "stwierdzając",
                                        ) nie można wywodzić "prawa". W świetle prawa działa bezprawnie:-).

                                        Kiedy lekarz zaczyna akcję ratunkową, naruszając pańską nietykalność cielesną?
                                        Czy niezwłocznie, gdy "coś" u pana go zaniepokoi na tyle, że podejrzewa
                                        (stwierdza? ;-)) zawał, czy dopiero wtedy, gdy ma przed oczyma wynik ekg?
                                        Kiedy policjant strzela do przestępcy? Czy już wtedy, gdy przestępca wyciąga
                                        broń i niechybnie zamierza jej użyć, czy dopiero wtedy, gdy widzi kulę
                                        opuszczającą lufę pistoletu i słyszy huk wystrzału (a może to tylko huk
                                        przejeżdżającego pociągu? ;-) STOP, panie policjancie, rodzina popłacze i
                                        zapomni, a pan Pawłowski nie wybaczy, gdy się pan pomyli!).

                                        ) Dziecko, wiedzące o tym, że dorosły się myli, ma prawo nie podporządkować
                                        ) się jego zapędom władczym i nie ma tu żadnego konfliktu praw.
                                        Przypuśćmy, że dorosłym bohaterem analizowanej przez nas sytuacji jest ojczym
                                        dziecka (jego opiekun prawny). Czy też tak pan postawi sprawę? A matka dziecka?
                                        Ojciec dziecka? Babcia dziecka? Ciocia? Chrzestny? A PAN?

                                        ) Rodzice i wychowawcy mają obowiązek uprzedzić
                                        ) dziecko, że w sytuacji niezrozumiałego zachowania dorosłego
                                        ) powinno zachować postawę asertywną niezależnie od tego jakie powody
                                        ) swojego zachowania dorosły podaje (dziecko - szczególnie małe - nie jest
                                        ) w stanie tych powodów samodzielnie ocenić, nie jest w stanie rozstrzygnąć,
                                        ) czy dorosły nie ma złych intencji i rzeczywiście coś go zaniepokoiło, czy
                                        ) też tylko podaje taki powód, by wykorzystać naiwność dziecka).
                                        ) Dziecko nagabywane i przymuszane powinno odmawiać, uciekać, wzywać
                                        ) pomocy, a gdy trzeba, to się bronić.

                                        W przypadku nauczyciela mamy do czynienia z sytuacją dorosłego uprawnionego do
                                        działań wychowawczych wobec dziecka, nie obcego dorosłego. Dorosłego z mocy
                                        prawa zobowiązanego do działania w dobrej intencji, którego dziecko ma darzyć
                                        szacunkiem i ufać mu z założenia. Dorosłego powołanego do opieki nad dzieckiem
                                        i do jego ochrony przed złem tego świata.
                                        I jeśli pan tu demagogicznie nadal, to i ja takoż przypomnę: słyszałem o matce,
                                        która własnemu dziecku wycięła oczy żyletką. Czy zatem opieka społeczna ma od
                                        niemowlęctwa uczyć dzieci na specjalnych zajęciach, że do rodziców trzeba mieć
                                        ograniczone zaufanie? Podejrzanie się zachowują? Uciekaj, dziecko! W przypadku
                                        obcych ludzi też nie dostrzega pan różnicy w kwalifikacji prawnej tego samego
                                        zachowania "dobrego" i "złego" dorosłego? Tu mowa o dobrym, zapobiegającym
                                        demoralizacji nieletniego.

                                        ) W wielu miastach uczą tego dzieci
                                        ) z młodszych klas szkół podstawowych na specjalnych lekcjach policjanci
                                        ) i psychologowie.
                                        Ano uczą. Oto skutki:
                                        Środa 8 stycznia 2003 GAZETA WYBORCZA STOŁECZNA 3
                                        "Dziecko nie będzie mnie straszyć niebieską linią. Nie zgadzamy się na takie
                                        eksperymen­ty - wykrzykiwało wczoraj w sali bielańskiego urzędu kilkudziesięciu
                                        rodziców
                                        Co tak zbulwersowało mamy i ojców? Realizacja edukacyjnego programu „Przemoc
                                        wobec dzieci", który podobnie jak kilkadziesiąt innych programów wychowawczych
                                        został przeprowadzony w ostatnich dwóch latach na zlecenie zespołu ds.
                                        społecznych w kilku bielańskich podstawówkach. A w szczególności sugerowanie
                                        ich latoroślom, że w ramach walki z przemocą mają prawo zwracać rodzicom uwagę,
                                        jak ci ich wychowują. - Teraz doszło do tego, że kiedy ja wysyłam dziecko na
                                        angielski, ono mi mówi, że nie mam prawa mu rozkazywać, i straszy mnie
                                        niebieską linią - mówi Tomasz Lipiński, rodzic ze szkoły nr 283. - Moja córka
                                        miesiąc po zajęciach oświadczyła, że skoro za karę nie pozwoliłem jej oglądać
                                        telewizji, to ona nie daruje tego i odwoła się do kogoś w szkole - oburzał się
                                        inny ojciec.
                                        W listach protestacyjnych podpisanych przez rodziców tych uczniów, którzy już
                                        uczestniczyli w programie, możemy prze­czytać, że ich dzieci otwarcie dziś
                                        mówią: "Nie krzycz na mnie, bo ja mam telefon do niebieskiej linii. Mogę solić,
                                        ile chcę i gdzie chcę. Mamo, nie możesz mnie przytulać ani mówić, że mnie
                                        kochasz".
                                        - Program ten był szeroko konsultowa­ny ze specjalistami, uzyskał bardzo do­bre
                                        opinie nauczycieli. Zajęcia prowa­dzi osoba doskonale do tego przygoto­wana -
                                        broniła zajęć Jolanta Pawelczyk, kierownik zespołu ds. społecznych. In­nego
                                        zdania są rodzice. W opinii, jaką otrzymali od rzeczoznawcy z Ministerstwa
                                        Edukacji, można przeczytać m.in., że „wyrabianie zachowań asertywnych wśród tak
                                        małych dzieci bez jasnego zro­zumienia przez nie norm jest błędem, który może
                                        skutkować bezsensownym buntem wobec spraw ważnych dla zdro­wia fizycznego i
                                        psychicznego dziecka"."

                                        ) Czy radzi Pan nauczycielom, by nakazywali
                                        ) uczniom wypróżnienie kieszeni ze świadomością, że uczeń może demonstracyjnie
                                        ) odmówić i bez przepychanki niczego się nie wskóra?
                                        Kiepska to szkoła, w której uczeń może się tak zachować. I kiepscy rodzice tego
                                        dziecka.

                                        ) adekwatnie do użytej względem niego przemocy
                                        W tym wypadku to nie przemoc, lecz działanie wychowawcze, wynikające z
                                        obowiązków zapisanych w art. 4. Ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich,
                                        art. 6. Karty nauczyciela i art. 4. Ustawy o systemie oświaty, które to
                                        przepisy realizują konstytucyjne (art. 72. ust. 1.) obowiązki państwa.
                                        Czy gdyby na miejscy nauczyciela był pan i pana własne dziecko, też nazwałby
                                        pan swoje działania przemocą? Bo czemu nie?

                                        ) to nauczyciel będzie musiał gęsto się tłumaczyć,
                                        ) że jakiś kontratyp go usprawiedliwia? czy rzeczywiście Pan uważa, że to jest
                                        ) komfortowa i optymalna sytuacja do sprawowania funkcji wychowawczych
                                        ) i opiekuńczych?
                                        Kiepskie społeczeństwo, które dopuszcza do takich rzeczy.
                                        Powinien zrobić i nie musieć się tłumaczyć. Obecny stan prawny na to pozwala.

                                        ) A my właśnie o łamaniu konkretnych przepisów (mówiących o
                                        ) poszanowaniu godności i takich bzdurach) tu sobie gawędzimy.
                                        Znów pan wraca do godności? Sprawę można rozwiązać, nie naruszając godności
                                        dziecka, ale robiąc swoje. I: jako rodzic też by pan naruszył?

                                        ) A dziecko odmówi, twierdząc, że skoro samo wie iż jego dobro i zdrowie
                                        ) nie są zagrożone (bo wie, co ma w plecaku:-)), to odmawia na podstawie
                                        ) znacznie bardziej szczegółowego (a więc "silniejszego" prawnie) art. 16
                                        ) Konwencji Praw Dziecka.
                                        Cioci, babci na wakacjach też tak może odmówić, pańskim zdaniem? Panu też? Bo
                                        skoro wie, co ma w plecaku i ma prawo do prywatności, to co rodzic ma do
                                        gadania?
                                        Nawiasem mówiąc niewygodne pytania pan raczy pomijać. Przypominam więc jeszcze
                                        jedno: na jakiej podstawie prawnej oparte jest analogiczne działanie cioci, gdy
                                        dziecko przebywa u niej na wakacjach?

                                        ) Ide o duży zakład, że gdyby zrobić ankietę, to wielu
                                        ) nauczycieli przyznałoby, że brak dostatecznie pracyzyjnego okreslenia
                                        ) ich uprawnień do działań włądczych wobec ucznia jest dla nich uciążliwy,
                                        ) paralizujacy i stresujący.
                                        Jest tak. Między innymi dzięki panu, który zamiast interpretować przepisy
                                        zgodnie z intencją ustawodawcy domaga się nowych. Wyważa pan otwarte drzwi.

                                        ) W Stanach nauczyciel wzywa policję lub uzbrojoną ochronę, gdy może się
                                        ) spodziewać, że uczeń jest niebezpieczny. A bywa niebezpieczny (i uzbrojony)
                                        ) znacznie cześciej niż u nas.
                                        Myśli pan, że dlaczego? Bo szkoła nie powstrzymała go odpowiednio wcześnie,
                                        bojąc się takich obywateli jak pan. Od rzemyczka do koniczka.

                                        ) Czy wyobraża Pan sobie, że bezbronna nauczycielka
                                        ) posługując się tylko swoją osobowością odbierze siedemnastolatkowi
                                        ) broń i warte kilkaset dolarów narkotyki?
                                        Szczerze mówiąc, wyobrażam sobie. Są ludzie, którzy hipnotyzują kobry ;-)
                                        Poważnie - ta pani powinna wkroczyć dużo wcześniej, gdy to dziecko miało 7 lat.
                                        A rodzice powinni ją poprzeć, już mniej więcej 5 lat wcześniej wpajając dziecku
                                        szacunek dla autorytetów.

                                        ) Pan wyraźnie nie rozumie...
                                        Ja w całej tej dyskusji ani razu nie imputowałem panu, że czegoś pan nie
                                        • Gość: n-l Pracuję nad zwięzłością ;-) IP: *.opole.dialup.inetia.pl 13.02.03, 19:41
                                          > Pan wyraźnie nie rozumie...
                                          Ja w całej tej dyskusji ani razu nie imputowałem panu, że czegoś pan nie
                                          rozumie. Pańska niezgoda na moją argumentację od początku przejawia się źle
                                          skrywaną pogardą dla moich zdolności intelektualnych i mojej osoby.
                                          Od początku mówiłem panu, że mi się to nie podoba i powtarzam to teraz.

                                          > > 8. ... Najważniejsze jest rozstrzygnięcie, co w tej konkretnej sytuacji
                                          > > jest ważniejsze i dlaczego.
                                          > W państwie prawa decyduje o tym ustawodawca.
                                          Czy pan w ogóle wychowuje swoje dzieci, czy na każdym kroku czeka pan na
                                          wyraźne wskazania ustawodawcy?
                                          Ustawodawca napisał, że może pan podcierać, za przeproszeniem, tyłek swoim
                                          córkom? Przecież to naruszenie prywatności :-)))

                                          Pozdrawiam
                                          • Gość: MP Re: Pracuję nad zwięzłością ;-) IP: *.fuw.edu.pl 14.02.03, 11:27
                                            TO może ja trochę zwięźlej:

                                            A. Wątek osobisty:

                                            1. Jest mi obojętne co mi Pan imputuje:-)

                                            2. Jeśli nasze wypowiedzi dotyczące logicznych wniosków,
                                            a nie dowolnych ocen, są sprzeczne, to albo jeden z nas nie ma
                                            racji, albo nie mamy jej obaj.

                                            3. Jeśli zakładam z dużym prawdopodobieństwem, że ja rozumuję
                                            poprawnie, to z identycznym prawdopodobieństwem implikuje
                                            to negatywne wartościowanie Pańskiego rozumowania.

                                            4. Błędne rozumowanie nie zawsze świadczy o "wszechstronnej"
                                            słabości intelektualnej osoby; czasem jest tłumaczone brakiem
                                            emocjonalnego dystansu i nieprzemożoną chęcią by wynik rozumowania
                                            był taki, a nie inny.

                                            B. Ustawa o postępowaniu - dwa niezależne argumenty:

                                            1. Nie stosuje się do przypuszczeń, bo napisano "stwierdzenia".

                                            2. Nie wyróżnia nauczycieli; wnioski z niej wywiedzione trzeba
                                            by zastosować do każdego dorosłego (a nawet innego nieletniego);
                                            przy kwestionowanej interpretacji każdy, podając za powód subiektywne
                                            przypuszczenie, mógłby wkraczać władczo w sfery chronione życia
                                            nieletniego, bezbronnego wobec takich wkroczeń - także wkroczeń
                                            przestępczych.

                                            3. Konkluzja: nie da się z tej ustawy wywieść praw do "wkraczania" przez
                                            nauczycieli.

                                            C. Inne zawody i rodzice:

                                            1. Policjanci i inni mają swoje własne upoważnienia do działania
                                            pod wpływem przypuszczeń.

                                            2. Rodziców upoważnia konstytucja i zastrzeżenie Polski do ratyfikowanej
                                            konwencji (tylko rodziców!!!!).

                                            3. Wskazując dobrowolnie zastępujących ich opiekunów, cedują
                                            na nich określoną przez siebie część kompetencji; sami decydują jaka
                                            to cześć; nieuzasadnione przekroczenie może być powodem skargi prawnej.

                                            4. Dużą rolę odgrywa wzajemne zaufanie: rodzice decydują do kogo mają zaufanie
                                            (ryzykując własną odpowiedzialność karną, jeśli się pomylą!), a osoby
                                            podejmujące się opieki decydują, czy mają zaufanie, że z podopiecznymi
                                            sobie poradzą.

                                            5. Nauczycieli nie obejmuje zastrzeżenie do konwencji; w obecnym stanie
                                            prawnym żaden inny przepis nie upoważnia ich do wkroczeń władczych
                                            w sfery chronione konwencją (poza sytuacją stwierdzenia); utrzymując,
                                            że jest inaczej i cytując polane sosem własnych "wniosków" i
                                            nadinterpretacji rzekomo uzasadniające ten pogląd przepisy,
                                            wprowadza Pan czytelników w błąd; tylko ta okoliczność jest
                                            powodem mojej polemiki.

                                            6. Przepisy regulujące postępowanie wychowawców klonijnych i nauczycieli
                                            są rozłączne (nauczycieli nie dotyczy rozporządzenie wydane z upoważnienia
                                            art. 92a ustawy o systemie oświaty; odwrotnie: inne przepisy oświatowe
                                            nie dotyczą wychowawców, bycie wychowawcą nie czyni ich nauczycielami
                                            w rozumieniu przepisów).

                                            7. Powierzenie dziecka na kolonie jest dobrowolne, a w razie problemów
                                            może zostać ono odesłane (ze szkoły nie da się odesłać!) lub odebrane
                                            (ze szkoły też się łatwo nie da:-)); kwestia zaufania i obustronnego
                                            wyboru jest jak w p. 4 (służą temu m.in. karty informacyjne; dziecka
                                            z opisanymi na karcie problemami można nie przyjąć pod opiekę!
                                            odwrotnie: raczej nie wysyła się dzieci z nieznanymi firmami i osobami).

                                            8. W przypadku szkoły obie strony działają "pod przymusem", a zaufanie
                                            (choć bardzo by się przydało, by były przesłanki do niego) nie ma
                                            prawa być czynnikiem decydującym o zaistnieniu "relacji służbowej".

                                            D. Co jest słuszne:

                                            1. Opieka społeczna nie ma uczyć niemowlecia braku zaufania
                                            do rodziców.

                                            2. Brak naturalnych więzi emocjonalnych, rozmycie lub brak
                                            odpowiedzialności prawnej, brak "odpowiedzialności życiowej",
                                            przypadkowość doboru i incydentalność kontaktów,
                                            praktycznie zerowa kontrola systemowa kompetencji i predyspozycji
                                            wychowawczych, (istotne w związku z okolicznościami wspomnianymi wcześniej)
                                            a następnie brak systemowej kontroli działania kierującego się nimi
                                            - to wystarczające powody, by systemowo uczyć ograniczonego
                                            zaufania do nauczycieli, a zakres kompetencji do wkraczania w sfery
                                            chronione precyzyjnie uregulować; także w interesie skuteczności
                                            ich pracy, bo obecny brak lub niejasność uregulowań wielu paraliżuje;
                                            nikogo nie paraliżowała by perspektywa spotkania z rodzicem w sądzie,
                                            (a wcześniej interwencji nadzoru pedagogicznego) gdyby nie dostrzegał
                                            przesłanek, że może nie obronić swoich racji.

                                            3. Wychowanie do bycia podminotem prawa wymaga wczesnego kształtowania
                                            autoświadomości prawnej, adekwatnej do wieku.

                                            4. Dygresja. Większość osób (to można wnioskować z publicznych wypowiedzi)
                                            zapewne spotkała w swoim życiu takich nauczycieli, którym dobrowolnie nie
                                            powierzyłaby nie tylko dziecka, ale nawet jego lalki. Mimo to powierza,
                                            bo musi, bo nie ma mniej złego rozwiązania. Jest budujące, że Pan takich
                                            nie spotkał i życzę Panu, by Pana dziecko także ich nie spotkało.
                                            Nie zmienia to jednak stanu statystycznego. Wśród połowy miliona ludzi
                                            są ludzie różni - także wielu wspaniałych, którym człowiek z ochotą
                                            powierzyłby wszystko co ma najcenniejsze!. Niestety, są także inni,
                                            a przy braku lepszych mechanizmów, należy się chronić przed zgubnymi
                                            skutkami ich postępowania ograniczając zakres kompetencji i wprowadzając
                                            stosowne regulacje na wypadek szczególny. Trzeba ro robić w sposób
                                            przemyślany i ze świadomością, że łatwo jest tu wylać dziecko
                                            z kąpiela. (Samorządowcy to też w większości wspaniali i przez nas
                                            wybrani ludzie, a przecież doskonale rozumiemy, że - choć czasem to
                                            bardzo ciążące - potrzebne są ograniczające ich przepisy antykorupcyjne;
                                            inne przykłady można by mnożyć.)

                                            E. Niebieska linia: opisana sytuacja to nieporozumienie, sam Pan
                                            cytował zastrzeżenie do konwencji.
                                            • Gość: Zielicz Re: Pracuję nad zwięzłością ;-) IP: 213.241.34.* 14.02.03, 11:46
                                              Na końcu mamy chyba błąd w rozumowaniu.Są źli policjanci, ale mają generalnie
                                              prawo stosowania siły, są źli sędziowie i prokuratorzy, ale mają prawo
                                              wydawania decyzji dużo donioślejszych niż sprawdzenie plecaka itp.itd.. Pańskie
                                              rozumowanie po odpowiednim rozszerzeniu sparalizuje z łatwością wszystkich,
                                              którzy mają do czynienia z sytuacjami wymagającymi indywidualnej oceny, decyzji
                                              i działania. Trzeba dbać o jakość nauczycieli, policjantów, lekarzy, sędziów
                                              itd.(i warto mysleć jak to robić) , a nie paralizować ich działania bo a nuż
                                              któryś źle wykorzysta swoje uprawnienia!
                                              • Gość: MP Re: Pracuję nad zwięzłością ;-) IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 15.02.03, 03:12
                                                Gość portalu: Zielicz napisał(a):

                                                > Są źli policjanci, ale mają generalnie
                                                > prawo stosowania siły, są źli sędziowie i prokuratorzy, ale mają prawo ...

                                                I o to tylko chodzi! Tamci mają prawo i jest ono w miarę czytelnie zapisane,
                                                tak by ewentualnie zły policjant przy pałowaniu był ograniczony czymś
                                                więcej niż własnym, przed Bogiem i historią rozliczanym rozpoznaniem
                                                dobra publicznego. A dobry policjant by wiedział, że w pewnych sytuacjach
                                                nie tylko może ale i musi zabić bandytę!
                                                Brak czytelnego prawa w szkole przy jednoczesnym powszechnym
                                                odczuciu, że jakieś "prawo" mniej lub bardziel naturalne jest przynależne,
                                                rodzi dwa przeciwstawne, ale jednakowo negatywne zjawiska:
                                                - uzurpowanie sobie niczym nie ograniczonego prawa i
                                                - sparaliżowanie poczuciem braku dostatecznych uprawnień.
                                                Rodzi też konflikty ze świadomymi swych praw uczniami i wrażliwymi
                                                na przestrzeganie tych praw rodzicami.
                                                Pewnie ogromna większość nauczycieli dobrze sobie radzi w tej
                                                dyskomfortowej sytuacji, ale to nie jest wystarczający powód, by zamykać
                                                oczy na potrzebę jej zmiany lub udawać, że niczego nie potrzeba.

                                                Pozdrawiam,
                                                marek@pawlowscy.w.pl
                                            • n-l To ja też zwięźle (może ;-)) 14.02.03, 15:13
                                              Gość portalu: MP napisał(a):

                                              > 1. Nie stosuje się do przypuszczeń, bo napisano "stwierdzenia".

                                              Kiedyś następuje moment, że człowiek decyduje, że ma wystarczające przesłanki,
                                              aby "stwierdzić". Już wtedy ma obowiązek działać, a w niektórych przypadkach
                                              zaniechanie działań, zwlekanie z decyzją skutkuje odpowiedzialnością karną. Nie
                                              wolno czekać stuprocentowej pewności. Gdy powody były wystarczające do podjęcia
                                              działań, należy uznać je za podjęte na podstawie przepisu prawa.

                                              > każdy, podając za powód subiektywne przypuszczenie, mógłby
                                              > wkraczać władczo w sfery chronione życia nieletniego, bezbronnego
                                              > wobec takich wkroczeń - także wkroczeń przestępczych.

                                              Decyzja subiektywna, jak to często w życiu bywa, lecz mocno umotywowana.
                                              I wtedy tak. Każdy ma obowiązek wkroczyć władczo (na podstawie przepisu prawa),
                                              gdy dojrzy objawy świadczące o demoralizacji nieletniego.
                                              "Wkroczenie przestępcze" - ta możliwość istnieje zawsze i w każdej dziedzinie
                                              życia, po to mamy kodeks karny. Zabroni pan lekarzom ordynować leków? a nuż
                                              podadzą choremu pavulon?

                                              > 2. Rodziców upoważnia konstytucja

                                              W systemie prawa oświatowego dzielą się oni z nauczycielami. Decyzje
                                              pozostające w ich wyłącznej kompetencji są w prawie oświatowym wyraźnie nazwane
                                              i są to decyzje nieliczne. Gdy dziecko pozostaje pod zakładową pieczą
                                              wychowawczą szkoły, decyzja nauczyciela jest najczęściej decyzją rozstrzygającą
                                              (w domu rodzic może postępować po swojemu, w szkole uczeń ma obowiązek
                                              dostosować się do wymogów szkoły), a ewentualne spory rozwiązuje się drogą
                                              procedur administracyjnych (choćby przez radę rodziców lub indywidualną skargę,
                                              którą dyrektor musi rozpatrzyć negatywnie, gdy postępowanie nauczyciela jest
                                              zgodne z ustaleniami nauki i mieści się w pojęciu "dla dobra dziecka"). Zgodnie
                                              z konstytucją rodzic ma zawsze możliwość zmiany szkoły lub założenia własnej,
                                              jeśli uzna, że te same cele osiągnie innymi metodami.
                                              Czy nie zastanawia to pana, że gdzie ustawodawca chciał wyraźnie ograniczyć
                                              kompetencje nauczyciela, to to zrobił, chociażby zostawiając niektóre decyzje
                                              rodzicowi lub zabraniając pewnych metod wychowawczych (kary cielesne)? Skąd
                                              przypuszczenie, że brak innych ograniczeń to przeoczenie?

                                              > i zastrzeżenie Polski do ratyfikowanej konwencji (tylko rodziców!!!!).

                                              "(...) zgodnie z polskimi zwyczajami i tradycjami dotyczącymi miejsca dziecka w
                                              rodzinie i p o z a rodziną".

                                              > 3. Wskazując dobrowolnie zastępujących ich opiekunów,cedują
                                              > na nich określoną przez siebie część kompetencji;

                                              Tu przymusza ich ustawa, lecz cedują analogicznie (muszę się powtarzać, bo pan
                                              nie czyta).

                                              > sami decydują jaka
                                              > to cześć; nieuzasadnione przekroczenie może być powodem skargi prawnej.

                                              Gdy dana czynność jest powszechnie rozumiana jako czynność leżąca w gestii
                                              opiekuna, rodzic musiałby wyraźnie zastrzec, iż tego zabrania.
                                              Zgodnie z tym ciocia może przeszukać pańskiemu dziecku plecak, bo tak zrobiłaby
                                              jako matka w stosunku do swych własnych dzieci, bo w powszechnym odczuciu
                                              świadczy to o właściwym sprawowaniu opieki.
                                              Rozumując odwrotnie, gdyby dzieci zachorowały na świerzb, bo ciocia pozwoliła
                                              im chodzić w brudzie, nie mogłaby się tłumaczyć, że nie upoważnił jej pan jasno
                                              i wyraźnie do prania osobistych rzeczy pańskich dzieci.

                                              > 4. Dużą rolę odgrywa wzajemne zaufanie: rodzice decydują do kogo mają zaufanie

                                              Dlatego może pan zmienić dziecku szkołę, gdy pańskie poglądy na wychowanie
                                              wyraźnie nie korespondują z poglądami nauczycieli. Nie znaczy to, że do czegoś
                                              może pan nauczycielom prawa odmówić. Niektóre szkoły wymagają mundurków i tarcz
                                              (nawiasem: jak pan myśli, na jakiej podstawie prawnej? :-)) i albo się pan do
                                              tego dostosuje, albo droga wolna.

                                              > 5. Nauczycieli nie obejmuje zastrzeżenie do konwencji; w obecnym stanie
                                              > prawnym żaden inny przepis nie upoważnia ich do wkroczeń władczych
                                              > w sfery chronione konwencją (poza sytuacją stwierdzenia)

                                              Zastrzeżenie odnosi się do miejsca dziecka w całym społeczeństwie.
                                              Zgodnie z art. 4. u.s.o. i art. 6. k.n. nauczyciel, jak rodzic i każdy opiekun
                                              zresztą, może zawsze ograniczyć prawa dziecka, prócz praw tzw. bezwględnych
                                              (np. prawo do niepodlegania torturom :-)), jeśli tylko jest to uzasadnione
                                              wychowawczo i powodowane jego dobrem.

                                              > bycie wychowawcą nie czyni ich nauczycielami w rozumieniu przepisów)

                                              Na koloniach z pewnością obowiązuje wychowawcę art. 4. u.s.o. i - na zasadzie
                                              analogii - artykuły 6. i 12.2 Karty nauczyciela.

                                              > 8. W przypadku szkoły obie strony działają "pod przymusem", a zaufanie
                                              > (choć bardzo by się przydało, by były przesłanki do niego) nie ma
                                              > prawa być czynnikiem decydującym o zaistnieniu "relacji służbowej".

                                              Zaufanie rodzica nie ma tu nic do rzeczy. Uprawnienia nuczyciela oparte są
                                              na "zaufaniu" za strony ustawodawcy. Jeśli posiada przewidziane prawem
                                              kwalifikacje, znaczy - jest kompetentny. W razie czego są sposoby weryfikacji
                                              tych kompetencji i odebrania uprawnień.

                                              > 2. Brak naturalnych więzi emocjonalnych, brak "odpowiedzialności życiowej",
                                              > przypadkowość doboru i incydentalność kontaktów,

                                              Wszystko to nie ma prawnie znaczenia. Ma urzędowo potwierdzone kwalifikacje,
                                              znaczy jest fachowcem. Ze wszystkimi przynależnymi uprawnieniami.

                                              Na niektóre wywody niezwykle trafnej odpowiedzi udzielił panu pan Zielicz, więc
                                              nie będę za nim powtarzał ;-)

                                              Reasumując przypomnę: zdarzyło mi się kiedyś prać na koloniach zafajdane majtki
                                              malucha, gdy go czyściło. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że my, nauczyciele
                                              wtedy dobrzy jesteśmy, ba!, babranie się w nieczystościach cudzego dziecka
                                              traktowane bywa wtedy jako nasz psi obowiązek, bo przecież sprawujemy opiekę (i
                                              dla mnie słusznie; dlatego się babrałem). Ale kiedy zabierzemy małolatowi
                                              wódkę, i tu traktując serio swe obowiązki, wtedy podnosi się krzyk: nauczyciel
                                              zły, naruszył prywatność! Pod sąd! Pod sąd łobuza!!!
                                              Sąd by was wyśmiał, drodzy państwo.

                                              Pozdrawiam
                                              • Gość: MP Re: To ja też zwięźle (może ;-)) IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 15.02.03, 02:51
                                                n-l napisał:

                                                > Gdy powody były wystarczające do podjęcia
                                                > działań, należy uznać je za podjęte na podstawie przepisu prawa.

                                                A ja Panu po raz kolejny tłumaczę to samo: Jeśli nastąpiła pomyłka,
                                                to działanie w dobrej wierze może czasem wykluczać odpowiedzialność
                                                ale nie ustanawia prawa. W szczególności nie wyłącza prawa dziecka
                                                niesłusznie podejrzewanego do niepodporządkowania się woli błądzącego
                                                interwenta.

                                                > gdy dojrzy objawy świadczące o demoralizacji nieletniego.
                                                > "Wkroczenie przestępcze" - ta możliwość istnieje zawsze i w każdej
                                                > dziedzinie życia, po to mamy kodeks karny.

                                                Kodeks karny to najwyżej źródło wątpliwego pocieszenia.
                                                Pan, jako wychowawca swego małego dziecka, musi mu dać jasną
                                                wskazówkę, jak ma postąpić. Rozwiązania są z grubsza trzy:
                                                - podporządkować się w każdej sytuacji każdej "interweniującej"
                                                osobie,
                                                - samemu ocenić sytuację i intencje interweniującego, i na tej podstawie
                                                zdecydować, czy się podporządkować,
                                                - w sytuacjach wątpliwych z zasady nie podporządkowywać się nikomu
                                                poza konkretnie wskazanymi osobami.
                                                Nie będę spekulował, jakie wnioski w tym względzie wyciąga Pan
                                                z ustawy o postępowaniu. Mam nadzieję tylko, że kosultuje je Pan
                                                z żoną, bo kobiety w tym względzie są zwykle bardziej racjonalne:-)

                                                > > 2. Rodziców upoważnia konstytucja
                                                >
                                                > W systemie prawa oświatowego dzielą się oni z nauczycielami.

                                                Niczego nie dzielą. To inne obszary.
                                                To co nazywa Pan władztwem zakładowym nie wkracza w granice chronione
                                                przez inne przepisy prawa.

                                                > Zgodnie
                                                > z konstytucją rodzic ma zawsze możliwość zmiany szkoły lub założenia
                                                własnej,
                                                > jeśli uzna, że te same cele osiągnie innymi metodami.

                                                To demagogia! W większości przypadków nie jest to realne organizacyjnie
                                                i ekonomicznie lub brak jest rzeczywistych alternatyw. Poza tym
                                                z tego argumentu nie wywiedzie się żadnego prawa!

                                                > Czy nie zastanawia to pana, że gdzie ustawodawca chciał wyraźnie ograniczyć
                                                > kompetencje nauczyciela, to to zrobił, chociażby zostawiając niektóre
                                                decyzje
                                                > rodzicowi lub zabraniając pewnych metod wychowawczych (kary cielesne)? Skąd
                                                > przypuszczenie, że brak innych ograniczeń to przeoczenie?

                                                "Przeoczeniem" jest sąd, że nie ma ograniczeń. Swoją drogą ciekawe, w którym
                                                miejscu ustawy o systemie oświaty lub Karty Nauczyciela wyczytał Pan zakaz
                                                stosowania kar cielesnych:-) Zachęcam, by może w tym kierunku wykonał Pan
                                                kolejną "analizę prawną":-) A poważnie: właśnie cały czas nie robimy tu
                                                nic innego, tylko gawędzimy sobie o ograniczeniach.

                                                > > i zastrzeżenie Polski do ratyfikowanej konwencji (tylko rodziców!!!!).
                                                >
                                                > "(...) zgodnie z polskimi zwyczajami i tradycjami dotyczącymi miejsca
                                                dziecka w
                                                >
                                                > rodzinie i p o z a rodziną".

                                                Te trzy kropki - gdyby ktoś nie wiedział - to "dokonuje się z
                                                poszanowaniem władzy rodzicielskiej". O innej władzy nie ma tam ani słowa.
                                                Rozumiem, że doszukuje się jej Pan ukrytej w "zwyczajach i tradycjach
                                                ... poza rodziną". Życzę twórczych poszukiwań:-)

                                                > Tu przymusza ich ustawa, lecz cedują analogicznie (muszę się powtarzać, bo
                                                pan
                                                > nie czyta).

                                                Nic nie cedują! Gdzie Pan to wyczytał? Nauczyciele mają swoje
                                                prawa bez cedowania i właśnie spieramy się o ich zakres.

                                                Co do cioci ze świerzbem, to pisałem już, że to inna sprawa
                                                i nie będę się powtarzał.

                                                > Dlatego może pan zmienić dziecku szkołę, gdy pańskie poglądy na wychowanie
                                                > wyraźnie nie korespondują z poglądami nauczycieli. Nie znaczy to, że do
                                                czegoś
                                                > może pan nauczycielom prawa odmówić.

                                                Tylko do tego, do czego odmawiają im przepisy. O tym mowa.

                                                > Niektóre szkoły wymagają mundurków i tarcz
                                                > (nawiasem: jak pan myśli, na jakiej podstawie prawnej? :-))

                                                Chyba była gdzieś taka sprawa. Szkoła (rejonowa) przegrała.

                                                > Zgodnie z art. 4. u.s.o. i art. 6. k.n. nauczyciel, jak rodzic i każdy
                                                opiekun
                                                > zresztą, może zawsze ograniczyć prawa dziecka, prócz praw tzw. bezwględnych
                                                > (np. prawo do niepodlegania torturom :-)), jeśli tylko jest to uzasadnione
                                                > wychowawczo i powodowane jego dobrem.

                                                Każdy w swoim zakresie. Zakres nauczyciela jest znacznie mniejszy niż
                                                rodzica, a "każdego" z ulicy, ograniczony tylko do ewidentnych przypadków.
                                                W innych może najwyżej wzywać "siły".

                                                > Na koloniach z pewnością obowiązuje wychowawcę art. 4. u.s.o. i - na
                                                zasadzie
                                                > analogii - artykuły 6. i 12.2 Karty nauczyciela.

                                                Nie ma takiej podstawy. Rozporządzenie zawiera wszystko co potrzeba.

                                                > Uprawnienia nuczyciela oparte są
                                                > na "zaufaniu" za strony ustawodawcy. Jeśli posiada przewidziane prawem
                                                > kwalifikacje, znaczy - jest kompetentny. W razie czego są sposoby
                                                weryfikacji
                                                > tych kompetencji i odebrania uprawnień.

                                                I te określone uprawnienia są takie, a nie inne. Moim zdaniem zbyt małe.
                                                Pan ma zupełnie inne zdanie oparte na moim zdaniem zupełnie błędnych
                                                przesłankach, co wykazywałem na tysiące sposobów. Dzięki tej różnicy zdań
                                                od tygodni zabawiamy za darmo publiczność:-)

                                                > > 2. Brak naturalnych więzi emocjonalnych, brak "odpowiedzialności życiowej"
                                                > ,
                                                > > przypadkowość doboru i incydentalność kontaktów,
                                                >
                                                > Wszystko to nie ma prawnie znaczenia.

                                                To był fragment o "słusznościach", a nie o prawie. Proszę nie
                                                manipulować moją wypowiedzią!

                                                > Reasumując przypomnę: zdarzyło mi się ...

                                                Działał Pan (także) z nakazu rozporządzenia o wypoczynku. Działał Pan
                                                prawidłowo, ale przez to nie stał się Pan nauczycielem.

                                                Pozdrawiam,

                                                marek@pawlowscy.w.pl
                                                • Gość: n-l Re: To ja też zwięźle (może ;-)) IP: *.opole.dialup.inetia.pl 15.02.03, 11:46
                                                  Powtarzam panu jeszcze raz odpowiedni fragment art. 4. u.p.n.:
                                                  (...)stwierdzenie o k o l i c z n o ś c i ś w i a d c z ą c y c h
                                                  o demoralizacji nieletniego
                                                  Jakie to mogą być okoliczności, już pisałem. Na pewno nie będę czekał na wynik
                                                  EKG, proszę pana.

                                                  Gość portalu: MP napisał(a):

                                                  > w sytuacjach wątpliwych z zasady nie podporządkowywać się nikomu
                                                  > poza konkretnie wskazanymi osobami.

                                                  Nauczyciel, sąsiad, inni ludzie, którym dobrowolnie oddaję dziecko pod opiekę
                                                  są właśnie takimi osobami i zły to rodzic, który uczy dziecko inaczej.
                                                  W miarę gdy dziecko dorasta, uczę go rozpoznawania zachowań mogących świadczyć
                                                  o złych intencjach osoby dorosłej. Jeśli jednak intencje są dobre, ma obowiązek
                                                  się podporządkować.

                                                  > Nie będę spekulował, jakie wnioski w tym względzie wyciąga Pan
                                                  > z ustawy o postępowaniu. Mam nadzieję tylko, że kosultuje je Pan
                                                  > z żoną, bo kobiety w tym względzie są zwykle bardziej racjonalne:-)

                                                  Wnioski wyciągamy takie, że nasze dziecko nie ma prawa nigdy i nigdzie
                                                  zachowywać się w sposób, który dawałby jakiemukolwiek dorosłemu podstawy do
                                                  podejrzewania go o demoralizację.

                                                  > > W systemie prawa oświatowego dzielą się oni z nauczycielami.
                                                  >
                                                  > Niczego nie dzielą. To inne obszary.

                                                  "Polskie prawo szkolne":
                                                  "Samo zestawienie kompetencji do wychowania, jakie ma zarówno władza szkolna
                                                  (szkoła), jak i władza rodzicielska (rodzice), jest już pytaniem prawnym o
                                                  zakresy tych uprawnień, ich rozgraniczenie oraz o zakresy współdziałania szkoły
                                                  i domu. (…)
                                                  Władztwa te - rodziców i szkoły - mając równorzędną ustawową podstawę prawną,
                                                  ustawiają się wobec siebie na zasadach pewnej autonomii i niezależności, ale
                                                  nie wbrew prawu. Prawnie również się nie wyłączają. Ma to takie na przykład
                                                  znaczenie, że uczeń, pozostając w klasie (w szkole) pod władztwem zakładowym,
                                                  jednocześnie i przez cały czas jest pod władzą rodzicielską. (…)
                                                  (…)celowościowo i funkcjonalnie te układy podwójnego władztwa w wychowaniu
                                                  rzutują na siebie, zazębiając się, w ramach zasady jednolitości zarówno
                                                  wychowania, jak i porządku prawnego. (…)"

                                                  > To co nazywa Pan władztwem zakładowym nie wkracza w granice chronione
                                                  > przez inne przepisy prawa.

                                                  Tu wszystko dzieje się w systemie tego samego prawa: oświatowego i dotyczy tego
                                                  samego dziecka.
                                                  Nadrzędnym obowiązkiem nauczyciela jest prawidłowo dziecko nauczać, prawidłowo
                                                  wychowywać i prawidłowo sprawować opiekę. Jeśli w celu prawidłowego wypełniania
                                                  tych obowiązków należy dziecku (czasowo oczywiście, póki nie osiągnie poziomu
                                                  dojrzałości pozwalającego mu ze swoich praw korzystać w sposób odpowiedzialny)
                                                  ograniczyć pewne prawa, to trzeba to zrobić. Art. 16. Konwencji mówi o prawach
                                                  dziecka, nie o zakazach dla osób ustawowo odpowiedzialnych za jego wychowanie.
                                                  Względy wychowawcze są tu kryterium rozstrzygającym.

                                                  > "Przeoczeniem" jest sąd, że nie ma ograniczeń.

                                                  Nie twierdzę, że nie ma ograniczeń. Ograniczeniem jest kryterium dobra dziecka
                                                  i celowości pedagogicznej. Nie można łamać też wprost wyrażonego w prawie
                                                  zakazu (np. naruszać godności dziecka). Mało ograniczeń?

                                                  > Swoją drogą ciekawe, w którym
                                                  > miejscu ustawy o systemie oświaty lub Karty Nauczyciela wyczytał Pan zakaz
                                                  > stosowania kar cielesnych:-) Zachęcam, by może w tym kierunku wykonał Pan
                                                  > kolejną "analizę prawną":-)

                                                  Jeszcze w 1999 r. w załączniku do rozporządzenia w sprawie ramowych statutów
                                                  był wyraźny zapis:
                                                  "nie mogą być stosowane kary naruszające nietykalność cielesną i godność ucznia"
                                                  Ponieważ art. 4. u.s.o. reguluje już kwestię godności, a naruszenie
                                                  nietykalności jest naruszeniem godności, te słowa w obecnym rozporządzeniu nie
                                                  padają, bo decyduje i tak akt prawny wyższego rzędu. Zakaz jednak jest i niech
                                                  pan nie ironizuje, bo świadczy to tylko o panu.

                                                  > Te trzy kropki - gdyby ktoś nie wiedział - to "dokonuje się z
                                                  > poszanowaniem władzy rodzicielskiej". O innej władzy nie ma tam ani słowa.
                                                  > Rozumiem, że doszukuje się jej Pan ukrytej w "zwyczajach i tradycjach
                                                  > ... poza rodziną". Życzę twórczych poszukiwań:-)

                                                  "(...)dokonuje się z poszanowaniem władzy rodzicielskiej, zgodnie z polskimi
                                                  zwyczajami i tradycjami dotyczącymi miejsca dziecka w rodzinie i poza rodziną."

                                                  Tak, doszukuję się. Zgodnie z zasadami polskiej interpunkcji przecinkiem
                                                  oddzielone są tu równorzędne człony zdania.

                                                  > Nic nie cedują! Gdzie Pan to wyczytał? Nauczyciele mają swoje
                                                  > prawa bez cedowania i właśnie spieramy się o ich zakres.

                                                  Ciocię prosi pan dobrowolnie o zajęcie się dzieckiem, nauczycielom oddaje je
                                                  pan pod opiekę niejako pod przymusem. Sposoby sprawowania tej opieki jednak są
                                                  analogiczne, obowiązki i zakres odpowiedzialności takiego opiekuna (w przypadku
                                                  nauczyciela dużo większe obowiązki i większy ciężar odpowiedzialności) są
                                                  również analogiczne.

                                                  > > Nie znaczy to, że do czegoś
                                                  > > może pan nauczycielom prawa odmówić.
                                                  >
                                                  > Tylko do tego, do czego odmawiają im przepisy. O tym mowa.

                                                  Zna pan przepis zabraniający wychowawcy ograniczyć dziecku jego prawa, gdy jest
                                                  to uzasadnione względami wychowawczymi i dobrem dziecka, gdy korzysta ono z
                                                  nich w sposób nieodpowiedzialny, uniemożliwiając dorosłemu właściwe sprawowanie
                                                  opieki?

                                                  > > Niektóre szkoły wymagają mundurków i tarcz
                                                  > > (nawiasem: jak pan myśli, na jakiej podstawie prawnej? :-))
                                                  >
                                                  > Chyba była gdzieś taka sprawa. Szkoła (rejonowa) przegrała.

                                                  Chciałbym poznać sędziego, który się tak ośmieszył.
                                                  No chyba, że odbyło się to na zasadzie "chyba... gdzieś..."

                                                  Pozdrawiam
                                                  • Gość: MP Re: To ja też zwięźle (może ;-)) IP: *.fuw.edu.pl 17.02.03, 12:43
                                                    Gość portalu: n-l napisał(a):

                                                    > Nauczyciel, sąsiad, inni ludzie, którym dobrowolnie oddaję dziecko pod opiekę

                                                    No nareszcie! To już prawie jesteśmy w domu! Czyli potwierdza Pan,
                                                    że uczy Pan by Pańskie dziecko podporządkowało się jedynie wskazanym
                                                    przez Pana osobom, a nie dowolnej osobie mieszczącej się w szerokim
                                                    określeniu "każdy, kto" użytym w ustawie o postępowaniu. Uczy Pan
                                                    by nie podporządkowywać się bezmyślnie każdemu, kto wobec Pańskiego
                                                    (dobrze wychowanego i niewinnego oczywiście!) dziecka będzie
                                                    utrzymywał, że coś go zaniepokoiło, i że musi coś z dzieckiem zrobić
                                                    by wykryć i przeciwdziałać demoralizacji!
                                                    To niech Pan łaskawie teraz tę konkluzję spokojnie przemyśli w kontekście
                                                    tego, czy rzeczywiście ustawa od której zaczął się ten wątek
                                                    daje osobom, o których mówi (każdemu, kto...) prawo do działań władczych
                                                    pod wpływem podejrzenia, a co za tym idzie zobowiązuje niesłusznie
                                                    podejrzewane dziecko by się zawsze tym działaniom podporządkowało (skoro
                                                    nawet Pan swego dziecka tego nie uczy!).
                                                    Jeśli to zastanowienie Panu nie wystarcza, to ja się już poddaję,
                                                    i uznaję z pokorą, że natura poskąpiła mi daru przekonywania:-)

                                                    > Wnioski wyciągamy takie, że nasze dziecko nie ma prawa nigdy i nigdzie
                                                    > zachowywać się w sposób, który dawałby jakiemukolwiek dorosłemu podstawy do
                                                    > podejrzewania go o demoralizację.

                                                    Popatrz Pan, popatrz! A ja z żona uczę, że zawsze i wszędzie
                                                    dzieciaki powinny mieć jakieś uryte piwko czy działkę, albo
                                                    przynajmniej mało używaną prezerwatywę!

                                                    > "Polskie prawo szkolne":

                                                    Już omawiane:-)

                                                    > > To co nazywa Pan władztwem zakładowym nie wkracza w granice chronione
                                                    > > przez inne przepisy prawa.
                                                    >
                                                    > Tu wszystko dzieje się w systemie tego samego prawa: oświatowego i dotyczy
                                                    tego
                                                    >
                                                    > samego dziecka.

                                                    Prawo oświatowe nie jest autonomiczna enklawą systemu prawnego.
                                                    Nie wyłącza innych regulacji, jeśli nie jest to jawnie ustanowione.

                                                    > Jeśli w celu prawidłowego wypełniania
                                                    > tych obowiązków należy dziecku (czasowo oczywiście, póki nie osiągnie poziomu
                                                    > dojrzałości pozwalającego mu ze swoich praw korzystać w sposób
                                                    odpowiedzialny)
                                                    > ograniczyć pewne prawa, to trzeba to zrobić.

                                                    I są przepisy, które mówią o sytuacji stwierdzenia. Brak (niedobry brak!)
                                                    przepisów na wypadek podejrzenia. Przepisów, które w sposób godny,
                                                    ale jednoznaczny określałyby możliwość proceduralnie regulowanego
                                                    odstąpienia od ochrony pewnych praw dziecka ze względu na potrzebę
                                                    działań prewencyjnych dla bezpieczeństwa jego i kolegów.

                                                    Art. 16. Konwencji mówi o prawach
                                                    > dziecka, nie o zakazach dla osób ustawowo odpowiedzialnych za jego wychowanie.

                                                    Prawo przynalezne jednemu podmiotowi jednoznacznie implikuje nakaz
                                                    respektowania tego prawa przez inne podmioty. To zasada kardynalna.
                                                    Ograniczona tylko jednoznacznymi przepisami o wyjątkach.

                                                    > Nie można łamać też wprost wyrażonego w prawie
                                                    > zakazu ... Jeszcze w 1999 r. ... był wyraźny zapis:
                                                    > "nie mogą być stosowane kary naruszające nietykalność cielesną

                                                    Czyli jak pisałem: obecnie wyraźnego nie ma, więc niby można?

                                                    > Ponieważ art. 4. u.s.o. reguluje już kwestię godności, a naruszenie
                                                    > nietykalności jest naruszeniem godności,

                                                    A grzebanie po teczkach, kieszeniach i Bóg wie jeszcze gdzie nie jest,
                                                    więc tu problemu nie ma?
                                                    A może odwrotnie? Czasem "dla dobra" warto by trzepnąć gówniarza
                                                    po łapach albo przynajmniej wyprowadzić wiszącego za ucho? Jeśli
                                                    to w szczytnej sprawie przeciwdziałania PODEJRZENIOM o demoralizację,
                                                    to czemu nie?

                                                    > niech
                                                    > pan nie ironizuje, bo świadczy to tylko o panu.

                                                    Chyba się cały okryję rumieńcem:-))))

                                                    > Zgodnie z zasadami polskiej interpunkcji ...

                                                    Gdyby tu tylko chodziło o interpunkcję ... :-)

                                                    > Ciocię prosi pan dobrowolnie

                                                    i coś w tym celu jej daję (prawa)

                                                    > nauczycielom oddaje je pan pod opiekę niejako pod przymusem.

                                                    i w związku z tym niczego nie muszę dawać. To co trzeba powinni
                                                    dostać "z urzędu". Spieramy się o to czy dostali.

                                                    > Zna pan przepis zabraniający wychowawcy ograniczyć

                                                    Proszę konkretniej, bo ta dyskusja jest i tak ponad wszelką
                                                    przyzwoitość akademicka.

                                                    > No chyba, że odbyło się to na zasadzie "chyba... gdzieś..."

                                                    Może:-) Nie chce mi się teraz grzebać, rozpoczynając nowy wątek.
                                                    A moja pamieć rzeczywiście bywa zawodna, więc ma Pan przesłanki,
                                                    by wątpić:-)

                                                    Pozdrawiam,
                                                    marek@pawlowscy.w.pl
                                                  • n-l Dziękuję, panie ministrze Kurczuk 27.02.03, 21:59
                                                    Skorzystałem dziś z bezpłatnych konsultacji prawnych w Sądzie Rejonowym w X.
                                                    Skonsultowałem z sędzią orzekającym w sprawach karnych problem, o który się tu
                                                    spieramy.
                                                    Zacytowałem Pańskie najważniejsze argumenty.
                                                    Według sędziego o prawie nauczyciela do skontrolowania rzeczy dziecka w takim
                                                    przypadku świadczy już tylko to, że sprawuje nad dzieckiem pieczę. O sposobach
                                                    prawidłowego sprawowania tejże decyduje on sam, kierując się swoją najlepszą
                                                    wiedzą i doświadczeniem. Nauczyciel ma opiekować się dzieckiem na zasadach
                                                    analogicznych do opieki sprawowanej przez rodziców lub inne osoby.
                                                    Nieskontrolowanie, zdaniem sędziego, świadczyłoby o niewłaściwym sprawowaniu
                                                    opieki i mogłoby narażać nauczyciela na odpowiedzialność karną i cywilną.
                                                    W przypadku konfliktu wartości: prywatność czy dobro dziecka, prywatność czy
                                                    interes społeczny sędzia uznał, że prywatność jest wartością oczywiście niższej
                                                    rangi. Ochrona praw dziecka nie może stać w sprzeczności z celami wychowania i
                                                    zasadami współżycia społecznego.

                                                  • Gość: MP Re: Dziękuję, panie ministrze Kurczuk IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 28.02.03, 00:45
                                                    A czy:
                                                    - powołał się przy tym na ustawę o postępowaniu, tak jak Pan to robił?
                                                    - czy zgodził się, że może to zrobić nie tylko nauczyciel, ale każdy kto
                                                    twierdzi, że "podejrzewa"?
                                                    - czy powiedział co zrobić, gdy uczeń odmówi poddania się kontroli
                                                    przez osoby inne, niż bezspornie upoważnione do kontroli prewencyjnej,
                                                    twierdząc - zgodnie z prawdą - że nie posiada niczego niewłaściwego, więc
                                                    odmawiając chroni swoją godność, nie pozostającą w konflikcie z żadną
                                                    inną wartością?
                                                    - czy rozmawiając z Panem wiedział, że nie jest Pan nauczycielem?
                                                    Czy było jasne, że rozmawiacie o szkole, a nie o kolonii?
                                                  • n-l Re: Dziękuję, panie ministrze Kurczuk 28.02.03, 13:54
                                                    Gość portalu: MP napisał(a):

                                                    > A czy:
                                                    > - powołał się przy tym na ustawę o postępowaniu, tak jak Pan to robił?

                                                    Rozmawialiśmy także o tym przepisie. I będziemy jeszcze rozmawiać.

                                                    > - czy zgodził się, że może to zrobić nie tylko nauczyciel, ale każdy kto
                                                    > twierdzi, że "podejrzewa"?

                                                    Każdy, kto "stwierdzi istnienie okoliczności świadczących..."

                                                    > - czy powiedział co zrobić, gdy uczeń odmówi poddania się kontroli
                                                    > przez osoby inne, niż bezspornie upoważnione do kontroli prewencyjnej,
                                                    > twierdząc - zgodnie z prawdą - że nie posiada niczego niewłaściwego, więc
                                                    > odmawiając chroni swoją godność, nie pozostającą w konflikcie z żadną
                                                    > inną wartością?

                                                    Zmusić.

                                                    > - czy rozmawiając z Panem wiedział, że nie jest Pan nauczycielem?
                                                    > Czy było jasne, że rozmawiacie o szkole, a nie o kolonii?


                                                    Rozmawialiśmy w y ł ą c z n i e o szkole.
                                                    To, że nie jestem czynnym nauczycielem, nie ma tu nic do rzeczy.
                                                  • n-l Konsultacje z profesorami 09.06.03, 13:36
                                                    Główne tezy mojego artykułu "Prawa dziecka, a jego szkolne obowiązki", gdzie
                                                    mowa m.in. o przeszukaniu plecaków, skonsultowałem z prof. J. Homplewiczem i
                                                    prof. T. Smyczyńskim.

                                                    Oto fragment odpowiedzi prof. Homplewicza:
                                                    Zapoznałem się z Pana opracowaniem(…). Merytorycznie, to znaczy od strony
                                                    wiedzy prawniczej – a w tych ramach także odnośnie poruszanych zagadnień
                                                    prawnych prawa szkolnego – podzielam wyłożone wywody (…).
                                                    Wobec rosnących zagrożeń nauczyciel i szkoła nie raz przestają być
                                                    odpowiedzialni za wychowanie, które wymyka im się z rąk (…).
                                                    Nie jest też dziś modna taka postawa konsekwentnego przestrzegania przepisów.
                                                    Przepisy się łagodzi, rozmywa opisami zadań i funkcji (…).
                                                    Są oczywiście, zarówno w wychowaniu, jak i w prawie szkolnym pewne granice
                                                    zachowywania wolności, nietykalności, szacunku, należnych każdemu, a zatem
                                                    również i uczniowi w szkole, we wszystkich tu stosunkach wychowania i
                                                    nauczania. Ale przecież są też pewne – istotą rzeczy zarysowane granice tych
                                                    praw, choćby powstrzymać łamiącego te prawa, źle działającego; łamiącego prawa
                                                    innych przecież należy powstrzymać, i to powstrzymanie nie jest atakiem na
                                                    wolność, czy swobodę, czy cześć działającego źle. Tu ukryła się odpowiedź na
                                                    wiele stawianych w referacie sytuacji i związanych z nimi problemów prawnych.
                                                    (…)szkoła ma służyć uczniowi, w granicach celów szkoły i ustalonego trybu jej
                                                    pracy, ale i uczeń nie ma prawa lekceważyć szkoły w tym wszystkim, co sam chce
                                                    i jak postępuje. Porządek szkolny to system prawny, a realizacja tu zadań
                                                    wychowania i nauczania to prawny obowiązek szkoły. W imię realizacji tego
                                                    obowiązku szkoła ma prawo rozwinąć działalność i odpowiednio czegoś żądać od
                                                    ucznia. Szanujemy ucznia (amicus Plato), a nadto to, co mamy obowiązek prawny
                                                    tu dla wychowania uczniów zrobić (sed magis amica veritas).
                                                    Oczywiście, że prawnie nie może być mowy o podporządkowaniu czy jakiejś
                                                    nadrzędności w układach: nauczyciel (szkoła) – i rodzice uczniów. Nie ma
                                                    też „wyższości uprawnień rodzicielskich” wobec szkoły, choć są one prawnie
                                                    autonomiczne wobec szkoły. Wychowawcze uprawnienia zarówno szkoły, jak i
                                                    rodziców są ustawowo formułowane i jako takie winni je szanować odpowiednio
                                                    wszyscy. To przecież też są ustawowe uprawnienia, te, jakie posiada szkoła i
                                                    nauczyciel, i te też winny być odpowiednio szanowane przez uczniów i rodziców.
                                                    Prawne funkcje szkoły są tu ich prawnym uzasadnieniem. (…)
                                                    W sposób prawnie niezrozumiały ludzi boli ta dyscyplina szkolna, ale przecież
                                                    to przepisy ją sytuują i konieczność zabezpieczenia normalnego toku
                                                    funkcjonowania szkoły. Ale powstaje pytanie, kto ją ma szanować i chronić, gdy
                                                    zatraca się poczucie jej społecznej wartości (…), gdy nie potrafi się jej
                                                    utrzymać, gdy miast oznaczać gwarancje swobody - widzi się w niej elementy
                                                    przymusu. (…)
                                                    Dla wielu poruszonych w referacie Pana spraw – może, przy rozwiązaniu tych
                                                    konfliktów, właściwą byłaby droga odwołania administracyjnego, może skargi
                                                    sądowej lub skargi do Sądu Administracyjnego – stosownie do charakteru sprawy.
                                                    (…)
                                                    Niech zatem prawo – prawo znaczy, zarówno dla szkoły i nauczyciela, jak i dla
                                                    uczniów i jego rodziców.
                                                    Rzeszów, 12 marca 2003 r.
                                                    Podpisano:
                                                    Prof. dr hab. J. Homplewicz


                                                    A teraz odpowiedź prof. Smyczyńskiego:
                                                    W nagłówku:
                                                    INSTYTUT NAUK PRAWNYCH POLSKIEJ AKADEMII NAUK
                                                    Poznańskie Centrum Praw Człowieka
                                                    Centrum Prawa Rodzinnego i Praw Dziecka

                                                    Poznań, 6 maja 2003 r.
                                                    Szanowny Panie,
                                                    dziękuję za Pański list, który mnie poruszył i upewnił, że skala tych zjawisk,
                                                    o których Pan pisze, jest duża, a postępowanie ludzi odpowiedzialnych za
                                                    dziecko wymyka się spod kontroli. Przyznaję Panu rację co do tego, że
                                                    nauczyciele i wychowawcy na swoim odcinku mają prawo działać i kontrolować
                                                    dziecko właśnie dla jego dobra, a postawa niektórych organów i władz
                                                    publicznych jest rezultatem złego rozumienia Konwencji o prawach dziecka.
                                                    Właśnie przygotowuję referat programowy na tzw. Ogólnopolski Szczyt na rzecz
                                                    Dzieci – 23-24 bm. w Warszawie i wykorzystam Pańskie informacje na tym forum.
                                                    Grozi nam anarchia i bezradność dorosłych wobec dzieci.
                                                    Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami
                                                    Tadeusz Smyczyński

                                                    Fragmenty wystąpienia prof. Tadeusza Smyczyńskiego 23 maja w Warszawie
                                                    na Ogólnopolskim Szczycie na rzecz Dzieci:
                                                    (…) Ze względu na ogólny charakter sformułowań Konstytucji i Konwencji o
                                                    prawach dziecka pojawia się wrażenie, że normy te są trudne do interpretacji i
                                                    skutecznego, w miarę jednolitego stosowania. Takie przekonanie pojawia się
                                                    zwłaszcza na styku praw dziecka z prawami i obowiązkami rodziców i innych osób
                                                    odpowiedzialnych za dziecko. Pojawia się więc pytanie, czy prawa dziecka są
                                                    antagonistyczne względem praw i obowiązków rodzicielskich, czy można je
                                                    przeciwstawiać rodzicom i innym osobom odpowiedzialnym za dziecko (nauczyciele,
                                                    wychowawcy itd.). Respektowanie praw dziecka należy do państwa, do rodziców, do
                                                    różnego rodzaju instytucji społecznych i prywatnych zajmujących się dzieckiem.
                                                    Ale to państwo powinno kreować takie ustawodawstwo i taką jego wykładnię, aby
                                                    zapewnić dziecku ochronę, jako osoby, jako obywatela i jako członka rodziny.
                                                    (…) Niektóre z tych praw mogą sprawiać wrażenie konfliktogenne. Tego
                                                    niebezpieczeństwa można jednak uniknąć przez przyjęcie rozsądnej wykładni
                                                    całokształtu Konwencji i prawa rodzinnego zgodnie z intencją ich twórców.
                                                    (…) Nie można też wykluczyć uzasadnionej konkretnymi okolicznościami ingerencji
                                                    w sferę prywatności dziecka, gdy istnieje obawa zagrożenia jego dobra, z czego
                                                    samo dziecko nie zdaje sobie sprawy (narkomania, uleganie złym wpływom
                                                    środowiska itd.). Stosowne działania kontrolne rodziców (i innych osób
                                                    odpowiedzialnych za dziecko – przyp. mój), wymaganie od dziecka określonych
                                                    informacji i przeciwdziałanie nagannemu postępowaniu dziecka nie jest
                                                    działaniem bezprawnym, lecz wykonywaniem pieczy nad postępowaniem dziecka.
                                                    (…)należy wyraźnie zwrócić uwagę, iż za dziecko odpowiedzialne są także inne
                                                    osoby zajmujące się nim w ramach określonych zadań edukacyjnych, zapewnienia
                                                    rozrywki, leczenia lub wypoczynku. Realizując obowiązek szkolny, zapewniając
                                                    dziecku udział w zorganizowanym wypoczynku, umieszczając dziecko w zakładzie
                                                    leczniczym, rodzice powierzają dziecko innym osobom, które spełniają określone
                                                    zadania względem dziecka. Nauczyciel, wychowawca, lekarz wykonują względem
                                                    dziecka pewien wycinek ich pieczy nad dzieckiem. Wymienione osoby nie tylko
                                                    kształcą, organizują wypoczynek, rozrywkę, ale także w czasie nieobecności
                                                    rodziców w koniecznym zakresie kontynuują zadania wychowawcze rodziców, a
                                                    przede wszystkim są odpowiedzialni za bezpieczeństwo dziecka, a także
                                                    odpowiedzialni wobec osoby trzeciej, której dziecko wyrządziło szkodę (art. 427
                                                    kc.). Coraz częściej dowiadujemy się o bezradności kierownictwa szkoły i
                                                    nauczycieli mimo nawet rażąco nagannego zachowania uczniów w samej szkole, w
                                                    internacie lub w czasie szkolnej wycieczki. Dlatego zuchwalstwo, arogancja
                                                    wobec nauczycieli, przemoc wobec młodszych oraz poczucie bezkarności uczniów
                                                    powoduje przede wszystkim szkodę samym dzieciom, i tym młodszym, i
                                                    dorastającym. Wystarczy wspomnieć o zatruciu się dziecka alkoholem, odurzeniu
                                                    narkotykami, o wypadkach w czasie wycieczek szkolnych itd. Skontrolowanie
                                                    dziecka pod tym względem w okolicznościach uzasadnionych daną sytuacją nie
                                                    narusza jego prywatności ani godności – przeciwnie, pozwala często ustrzec
                                                    dzieci przed krzywdą. Działania nauczycieli, wychowawców, personelu leczniczego
                                                    powinien cechować umiar, jednak samo działanie nie jest bezprawne; jest
                                                    działaniem pożądanym, pozwalającym uchylić się od zarzutu winy w nadzorze nad
                                                    dzieckiem. Dodajmy wreszcie, że rodzice mają obowiązek współpracy z organami
                                                    państwowymi, z osoba
                                                  • n-l Ucięło 09.06.03, 13:40
                                                    Dodajmy wreszcie, że rodzice mają obowiązek współpracy z organami państwowymi,
                                                    z osobami i instytucjami zajmującymi się dzieckiem. Z pewnością rodzice mają
                                                    pierwszoplanowe uprawnienia do wychowania i kierowania dzieckiem, jednak
                                                    pożądane jest podobne podejście wychowawcze w sprawach zasadniczych. Jeżeli
                                                    rodzice lekceważyliby sygnały i informacje ze strony nauczycieli lub
                                                    wychowawców co do oczywiście nagannego zachowania dziecka, istniałaby podstawa
                                                    nawet do zawiadomienia sądu opiekuńczego.
                                                    (…)wykładnia Konwencji nie może być instrumentem antagonizacji dzieci i
                                                    rodziców oraz innych osób odpowiedzialnych za dziecko. Natomiast trzeba
                                                    wyraźnie powiedzieć, że prawa dziecka można przeciwstawić rodzicom, organom
                                                    państwowym, samorządowym i jakiejkolwiek innej osobie w przypadku przekroczenia
                                                    ich kompetencji, w razie nadużycia praw przysługujących rodzicom lub w razie
                                                    bierności, niewykonywania obowiązków rodzicielskich lub obowiązków nałożonych
                                                    na inne osoby odpowiedzialne za dziecko. Za wychowanie dzieci jest
                                                    odpowiedzialny świat ludzi dorosłych i dlatego od ich postawy zależy również
                                                    przestrzeganie praw dziecka.
          • Gość: dolfuss Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 30.01.03, 10:37
            Gość portalu: yyy napisał(a):

            > > I widzisz. Ja nie chcę zmieniać pracy, bo czuję blusa w tym co robię ale
            > > wnerwia mnie jak ktoś pisze taki bzdety(bez urazy)
            > >
            > > Pozdrawiam
            >
            > a mnie wnerwia jak ktoś pisze taie bedety jak Ty :)
            > bez pracy nie ma kołaczy. KAŻDY ciężko haruje. 90% społeczeństwa ciężej niż
            > nauczyciele. więc nie róbcie z siebie takich zapracowanych biedactw. Jeżeli
            > akurat nie ma wywiadówki/ szkolenia/ wycieczki, to o której wracasz do domu?
            > wywiadówki są ok. 5 razy w roku, wycieczki dwa razy rzadziej, szkolenia też
            nie
            >
            > sa codziennie, z tego co wiem raz na tydzień (o ile akurat są).
            Wracam około 18 codziennie. Nie robie z siebie zapracowanewgo biedactwa ale ty
            bardzo byś tego chciał biedaku. Jestem ta samo zapracowany jak ty człowieczku.
            A jak mam wywiadówkę, konferencję lub szkolenie to cieć nocny otwiera mi bramę.
            Jakbyś coś wiedział o pracy w szkole to pogadamy. I nie mam ochoty mówić że
            pracuję więcej od ciebie(też byś tego chciał) bo wszyscy pracujemy bardzo dużo.

            pozdrawiam
            • Gość: zzz Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.czestochowa.sdi.tpnet.pl 30.01.03, 18:16
              > Wracam około 18 codziennie.
              a świstak siedzi i zawija je w te sreberka. nie wciskaj kitu.

              wiesz co? ja bym chętnie został nauczycielem.
              • Gość: iwa Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.swic.dialup.inetia.pl 30.01.03, 22:05
                >wiesz co? ja bym chętnie został nauczycielem.<

                Wiesz co?
                Głąbów nie przyjmują!!!!!!!!!
                • Gość: xyz Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.czestochowa.sdi.tpnet.pl 31.01.03, 18:03
                  > Wiesz co?
                  > Głąbów nie przyjmują!!!!!!!!!

                  jak nie jak tak? żadnego nauczyciela widać nie znasz
                  • Gość: mmnbv Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 01.02.03, 16:21
                    Gość portalu: xyz napisał(a):

                    > > Wiesz co?
                    > > Głąbów nie przyjmują!!!!!!!!!
                    >
                    > jak nie jak tak? żadnego nauczyciela widać nie znasz
                    Agy twierdzic że jesteś głąb, nie trzeba cie znać- wystarczy jak się ciebie
                    poczyta
                    • Gość: zzz Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.czestochowa.sdi.tpnet.pl 01.02.03, 20:40
                      Gość portalu: mmnbv napisał(a):

                      > Gość portalu: xyz napisał(a):
                      >
                      > > > Wiesz co?
                      > > > Głąbów nie przyjmują!!!!!!!!!
                      > >
                      > > jak nie jak tak? żadnego nauczyciela widać nie znasz
                      > Agy twierdzic że jesteś głąb, nie trzeba cie znać- wystarczy jak się ciebie
                      > poczyta


                      kto tu jest głąbem, ja twierdze że ktoś-tam nie zna żadnego NAUCZYCIELA
                      ja niestety nie jestem nauczycielem, za to widać że reszta dyskutujących -TAK
                      przeczytaj najpierw dokładnie post zanim na niego odpowiesz
              • Gość: dolfuss Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.kim.pl / 10.0.4.* 31.01.03, 12:04
                Gość portalu: zzz napisał(a):

                > > Wracam około 18 codziennie.
                > a świstak siedzi i zawija je w te sreberka. nie wciskaj kitu.
                >
                > wiesz co? ja bym chętnie został nauczycielem.
                A co mnie obchodzi kim chcesz zostać? Jestes kim chcesz być. I kitu ci nie
                wciskam. Osobiście nie znam świstaka ale ty jak widać masz z nim stały kontakt.

                pozdrawiam
      • Gość: ditrich a ja będę nauczycielem! IP: 80.48.237.* 05.02.03, 22:06
        A ja chcę zostać nauczycielem, bo kocham dzieci, może jak już nim zostanę to mi
        trochę przejdzie, byłam sekretarką i ta praca wcale nie jest taka super.
        Człowiek jak ten sługa czeka na rozkazy szefa, a jak wszystko zrobi to siedzi
        do 16 w biurze i czeka czeka czeka, aż przed szesnastą dwie minuty, kiedy
        ucieszony, że to już do domu, szef wpada i "wpada" na nowy pomysł jakby tu
        zrobić coś, co odkładał na jutro w dwie minuty jeszcze dziś. Ja ukończyłam
        studia plastyczne i jak zostanę nauczycielem plastyki to będzie super, nie będę
        musiała poprawiać wypracowań, a konspekty opracuję sobie w komputerze i już.
        Życzę wszystkim nauczycielom zapału do pracy
        :)
    • Gość: Marta D. Re: zostań nauczycielem !!! IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 07.02.03, 11:03
      WITAM!
      A ja, mimo tych wszystkich Państwa narzekań na ciężką pracę nauczycieli,
      chciałabym zostać nim. Nie żartuję... Muszę tylko najpierw skończyć szkołę,
      ale mogę Wam obiecać, że jeżeli moje pogłądy i upodobania się nie zmienią, to
      nim zostanę i kiedyś napiszę cos na tym forum(jeżeli jeszcze będzie istniało)
      z pozycji nauczyciela! Ciekawa jestem tylko, czy nadal będę z takim zapałem
      podchodziła do tego zawodu... ;-)

      Pozdrowionka!!!
    • Gość: Richelieu* nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół etatu IP: *.localdomain / 192.168.0.* 10.03.03, 02:16
      "> 6.20 pobudka
      > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły (w moim mieście nie
      > było pracy)
      > 8.00-8.45 LEKCJA 1
      > 8.50-9.35 okienko (popr. sprawdzianów)
      > 9.40-10.25 LEKCJA 2
      > 10.30-11.15 LEKCJA 3
      > 11.35.12.20 LEKCJA 4
      >
      > 14.00- 16.30 KONFERENCJA SZKOLENIOWA
      >
      > 17.05 autobus
      > 18.00 powrót do domu
      > 18.30- 19.30 przygotowanie się do dnia jutrzejszego
      >
      > WYNIK: czas zjedzony przez szkołę 8.00-19.30 = 11,5 godziny
      > ZAROBEK: ok 40 zł na rękę
      >



      Przeciętny dzień tygodnia
      mój

      5,20 pobudka
      6,06 autobus (też nie stać mnie na samochód)
      7,00 ćwiczenia na studiach do 10 (5 minut przerwy w środku !)
      10,25 autobus (całe 25 minut wolnego na dojście do przystanku !)
      pół godziny jazdy
      20 minut wolnego
      11,15 wykład do 12,45
      13,15 praktyki w gimnazjum, 10 minut drogi z uczelni ( po cholerę mi praktyki
      do tego dziwnego zawodu)
      14,00 przerwa
      14,10 następna lekcja
      14,55 koniec lekcji
      15,05 spóźniam się na wykład ;)
      16,39 autobus
      17,15 obiad
      po obiedzie jestem w firmie X i biorę tłumaczenia do domu, chyba, że akurat
      jest Ktoś, wtedy na wykłady nie idę tylko od razu po gimnazjum do firmy X, aby
      tłumaczyć ustnie, a jeśli nie, to:
      poniedziałki, środy - 20,00 angielski
      wtorki, czwartki - 19,30 francuski
      około 21,30-22,00 w domu


      weekend luźniejszy
      5,20 pobudka
      6,06 autobus
      6,56 pociąg
      9,00 zajęcia 1
      11,00 zajęcia 2
      12,30 zajęcia 3
      15,00 zajęcia 4
      16,30 zajęcia 5
      gdzieś w środku obiad

      ale co drugi tydzień wolne, można wtedy potłumaczyć


      i mając uprawnienia pedagogiczne za jakiś miesiąc będę twierdzić, że nawet
      straszny nawał nauczycielskiej pracy jaki przedstawił autor wątku jest
      wakacjami. w życiu nie skończyłabym kursu pedagogicznego razem z tymi
      nieszczęsnymi praktykami gdyby nie ich zerowa cena u mnie na studiach, a
      darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. A trudność fachu nauczycielskiego?
      prawda, że konspekty, prawda, że plan rozwoju zawodowego, ale to przecież pikuś
      w porównaniu z przeciętnym polskim pracowniczym życiem.
      konferencje szkoleniowe to sama przyjemność dla lubiącego się uczyć
      wywiadówki-rzadko, wycieczki-również
      plan lekcji-miałam piekielnego stracha podczas moich pierwszych lekcji, po 20-
      tej oswoiłam się z nową dla mnie sytuacją, stać po nie tej stronie biurka co
      zawsze, po 50-tej plan lekcji układa m niemal mechanicznie wzrorując się na
      wcześniejszych lekcjach, rozwijając je zgodnie z progmamem, takie rzeczy można
      na prawdę ułożyć siedząc na WC, jak to ładnie autor powiedział, i zajmuje 15
      minut. A ja jestem w końcu tylko początkujący, który musi wszystkie koncepcje
      od zera stwarzać.
      a i tak uważam, że praca nauczyciela, to może nie jak urlop, ale jak pół etatu


      Richelieu*


      • Gość: Richelieu* nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół etatu IP: *.localdomain / 192.168.0.* 10.03.03, 02:26

        a zarobki takie jak i nauczyciel, prawie + stypendium
        no i zapomnaiłam o tym, że do ćwiczeń następnego dnia przygotować się trzeba,
        nie mówiąc już o przygotowaniu do prowadzenia lekcji, które Ty uważasz za tak
        czasochłonne

        • Gość: Zielicz Re: nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół IP: 212.160.235.* 10.03.03, 19:01
          Trzeba było zostać nauczycielem!Kto ci bronił lub broni!
          • Gość: Richelieu* Re: nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół IP: *.localdomain / 192.168.0.* 10.03.03, 19:21
            Gość portalu: Zielicz napisał(a):

            > Trzeba było zostać nauczycielem!Kto ci bronił lub broni!


            ależ ja właśnie jestem w trakcie praktyk w gimnazjum. Podstawówkę już
            skończyłam. We wrześniu jeszcze liceum i the end
            ale bynajmniej nie po to by nauczycielem zostać, ale po temu że za darmo prawie
            a kto wie co za lat 10 czy 20 będzie

            a jedynym mankamentem pracy nauczyciela jest to, że mając już jeden etat ,
            jeśli się ma szczęście bo ten etat to nie taki oczywsty można nawet 2 lata
            czekać, to następnego etatu nie sposób zdobyć. Przecież gdyby zostaniem
            dwuetatowym nauczycielem było niezbyt trudne to byłoby pięknie. czasu i tak
            zostałoby więcej niż przeciętnemu polskiemu pracownikowi. tylko zatrudnić chce
            nie nikt ;(
            a mogę uczyć geografii, przyrody, biologii, w gimnazjum jeszcze fizyki, chemii,
            historii i wosu . nie mówiąc o językach których z braku chętnych może uczyć
            byle jaki magister z przygotowaniem pedagogicznym mający certyfikat
            potwierdzający znajomość na poziomie podstawowym, coś jak FCE z ang

            i gdyby nie to, że 2 etatów nie chcą mi dać
            ba, nawet z jednym jest problem
            a może to dlatego, że dzieci odstraszam ;)


            *
            • mamosz Re: nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół 12.06.03, 01:42
              Gość portalu: Richelieu* napisał(a):

              > Gość portalu: Zielicz napisał(a):
              >
              > > Trzeba było zostać nauczycielem!Kto ci bronił lub broni!
              >
              >
              > ależ ja właśnie jestem w trakcie praktyk w gimnazjum. Podstawówkę już
              > skończyłam. We wrześniu jeszcze liceum i the end
              > ale bynajmniej nie po to by nauczycielem zostać, ale po temu że za darmo
              prawie
              >
              No i dobrze że masz tyle zajęc,przecież Ty się dopiero uczysz.Sadzac z tego co
              piszesz to nie masz szans w tym zawodzie.Tu trzeba jednak mieć pasje i obie
              półkule czynne,a u Ciebie chyba z tym srednio.Juz nie mowiac o tym,ze piszesz
              jak sterany praca stary człowiek już teraz kiedy o pracy nie masz pojęcia, co
              będzie za pare lat.? Dziwne byłoby żebyś majac zero wiedzy i tylez
              doswiadczenia nie chodzila(ł) na zajęcia,nie miała(ł)praktyk i nie uczyła(ł)
              się jezykow.MYt o już wszystko umiemy wiec nie potrzebujemy az tyle czasu.Po za
              tym jeśli chcesz żeby Twoje lekcje byly ciekawe to nie popadaj w rutyne na
              samym poczatku bo nie bedzie dla ciebie ratunku.
              > a kto wie co za lat 10 czy 20 będzie
              >
              > a jedynym mankamentem pracy nauczyciela jest to, że mając już jeden etat ,
              > jeśli się ma szczęście bo ten etat to nie taki oczywsty można nawet 2 lata
              > czekać, to następnego etatu nie sposób zdobyć. Przecież gdyby zostaniem
              > dwuetatowym nauczycielem było niezbyt trudne to byłoby pięknie. czasu i tak
              > zostałoby więcej niż przeciętnemu polskiemu pracownikowi. tylko zatrudnić
              chce
              > nie nikt ;(
              > a mogę uczyć geografii, przyrody, biologii, w gimnazjum jeszcze fizyki,
              chemii,
              >
              > historii i wosu . nie mówiąc o językach których z braku chętnych może uczyć
              > byle jaki magister z przygotowaniem pedagogicznym mający certyfikat
              > potwierdzający znajomość na poziomie podstawowym, coś jak FCE z ang
              >
              > i gdyby nie to, że 2 etatów nie chcą mi dać
              > ba, nawet z jednym jest problem
              > a może to dlatego, że dzieci odstraszam ;)
              >
              >
              > *


      • Gość: Majka:-) Re: nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół IP: *.walbrzych.sdi.tpnet.pl 10.03.03, 15:50
        Gratuluję dobrego samopoczucia.
        Uczniowie po kilku latach takich "taśmowych lekcji ćwiczonych na WC" powiedzą:
        ten cyborg zza biurka, co roku to samo ;-)
        • Gość: Richelieu* Re: nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół IP: *.localdomain / 192.168.0.* 10.03.03, 20:01
          Gość portalu: Majka:-) napisał(a):

          > Gratuluję dobrego samopoczucia.
          > Uczniowie po kilku latach takich "taśmowych lekcji ćwiczonych na WC"
          powiedzą:
          > ten cyborg zza biurka, co roku to samo ;-)


          czy to samo co roku to zależy od człowieka. Bo jeden nauczyciel wyciąhnie
          książkę albo własne notatki sprzed 10 lat i będzie niemal czytał
          drugi robi improwizację za każdym razem według tylko jakichś kryteriów i ram
          to właśnie ja tak zaczynam robić, bo na początku, jak mówiłam, bałam się
          strasznie. Że uczeń mnie się coś zapyta a ja zima. Bo jak tu nie bać sę
          prowadzić na przykład chemii gdy ja będę za chwil kilka mgr ale geografii. I z
          takiej chemii to ja mogłabym co roku to samo trąbić, bo chemii lubienie u mnie
          jest takie sobie. Ale za to z geografii, biologii czy nawet fizyki, nie
          wyobrażam sobie czytania czy mówienia tego samego przez niewiadomo jak długo.
          Przecież jeśli ktoś się interesuje otoczeniem w sensie makro nie tylko tym co
          nowego na sobie miała ostatnio sąsiadka, to nie sposób nie robić dygresi że to
          i że tamto. To nawet nie trzena na kiblu siedzącym być albo w tłoku zmiażdżonym
          autobusie w, bo wystarczy dziennik codziennie oglądać, poczytać gazety,
          obejrzeć Monitor, 7dniświat itp. i to przydaje się nie tylko na wos. plan
          lekcji może być nawet ten sam, ale w końcu tyle się dzieje, tyle artykułów do
          omówienia.
          Kiedy niedawno moich 4-klasistów z podstawówki wzięłam na lekcję geografii na
          podwórku przed szkołą, bo ajko praktykant nie wolno mi raczej nigdzie indziej
          to dzieci były bardzo zaskoczone, że lekcja meteorologii może być tak ciekawa i
          co ważniejsze praktyczna. Do tego nie potrzeba wymyślać niewiadomoczego przez
          pół dnia, to przychodzi samo z siebie. a były zdizwione że tu chmura taka a tam
          inna, że rano była szadź i co to jest i jak powstaje, nie mówiąc już o
          ślizgawce, co za radość ;) i dlaczego akurat tu a nie 10 cm dalej
          to jest dopiero lekcja poglądowa, bez żadnego myślenia. Ot, idąc do szkoły
          zachwyciło mnie gwiazdkami gałęzie oblepione bycie, a na ślizgawce o mało nie
          zabiłam byłam szanowną własną osobę ;) gdybym tak rymsła przed oknami 20 klas
          to byłby cyrk. Ale dzieci to nie takie stare babsko jak reszta od palców
          piszących to, więc i ze ślizgawki użytek zrobić potrafią po dowiedzeniu się po
          co tak ślisko i akurat tutaj. A że zimno i uszy czerwone wystające spod czapki
          to zaraz nasuwa się biologii lekcja. boszs tu się wszystko nasuwa, jedno za
          drugim, po fizyce i chemii nawet polski gdy Kmicić z Oleńką saniami w śniegu
          pędem jechali, a Boryna z braku roboty wieczorową porą zimową (był siwy nie
          brunet ale zawsze) za amory się zabierał. Zimową i wieczorową, ej Boryna może
          śladem pójdę twoim z tym zabieraniem amory się za
          a jutro na uczelnię pójdę przeczytana, ale za to na praktyki do 15-latków już
          nie, jutro geografia rolnictwa to jak nic sapart się przyda, choroba wściekłych
          krów bo u nas więcej, dużo więcej świń jada się, a potem, e nie ma potem, jutro
          tylko 45 minut praktyk, wow


          *
      • n-l Re: nauczycielski etat to nie nauczycielskie pół 10.03.03, 20:05
        Gość portalu: Richelieu* napisał(a):

        > po 50-tej plan lekcji układa m niemal mechanicznie wzrorując się na
        > wcześniejszych lekcjach, rozwijając je zgodnie z progmamem, takie rzeczy
        można
        > na prawdę ułożyć siedząc na WC, jak to ładnie autor powiedział, i zajmuje 15
        > minut.


        Chroń nas, panie Boże, przed takimi nauczycielami.
    • unsatisfied6 Re: zostań nauczycielem !!! 12.06.03, 23:02
      Gość portalu: sel napisał(a):

      > dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy nauczyciela podaję
      > przebieg mojego dzisiejszego dnia:
      >
      > 6.20 pobudka
      > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły (w moim mieście nie
      > było pracy)
      > 8.00-8.45 LEKCJA 1
      > 8.50-9.35 okienko (popr. sprawdzianów)
      > 9.40-10.25 LEKCJA 2
      > 10.30-11.15 LEKCJA 3
      > 11.35.12.20 LEKCJA 4
      >
      > 14.00- 16.30 KONFERENCJA SZKOLENIOWA
      >
      > 17.05 autobus
      > 18.00 powrót do domu
      > 18.30- 19.30 przygotowanie się do dnia jutrzejszego
      >
      > WYNIK: czas zjedzony przez szkołę 8.00-19.30 = 11,5 godziny
      > ZAROBEK: ok 40 zł na rękę
      >
      > PS przedwczoraj byłem u lekarza na USG za 7 min. pobytu w gabinecie = 40 zł
      > lekarz za 7 min. zarobił to co ja za 11 godzin
      >
      > PS2 jutro wywiadówka - planowany powrót do domu ok. 19.00
      > PS3 w piątek wycieczka 1-dniowa (nie kojarzyć z przyjemnością) planowany
      > powrót - 22.00
      >
      > Pozdrawiam
      Nie masz codziennie konferencji szkoleniowych . Przypuszczam , że w inne
      tygodnie pracujesz od 8 do 12:20 - nie mówiąc o wakacjach i feriach .
      Mówisz 40zł za dzień , to niewielka kwota , lecz jak Cię mianują ,
      dostaniesz więcej .

      Moja zona , po studiach , zaczęła od 1400 000 , nauczyciel zaczynał od
      3000 000 . Dziś moja szwagierka zaczęła od 700 zł . w domu zjawia się codziennie
      koło 18 i wstaje o 6 .
      Pzdr
    • kociamama Re: zostań nauczycielem !!! 31.08.03, 21:00
      Gość portalu: sel napisał(a):

      > dla wszystkich "zazdrośników" 18godz tygodnia pracy nauczyciela podaję
      > przebieg mojego dzisiejszego dnia:
      >
      > 6.20 pobudka
      > 7.30 autobus (nie stać mnie na auto) dojazd do szkoły (w moim mieście nie
      > było pracy)
      > 8.00-8.45 LEKCJA 1
      > 8.50-9.35 okienko (popr. sprawdzianów)
      > 9.40-10.25 LEKCJA 2
      > 10.30-11.15 LEKCJA 3
      > 11.35.12.20 LEKCJA 4
      >
      > 14.00- 16.30 KONFERENCJA SZKOLENIOWA
      >
      > 17.05 autobus
      > 18.00 powrót do domu
      > 18.30- 19.30 przygotowanie się do dnia jutrzejszego
      >
      > WYNIK: czas zjedzony przez szkołę 8.00-19.30 = 11,5 godziny
      > ZAROBEK: ok 40 zł na rękę
      >
      > PS przedwczoraj byłem u lekarza na USG za 7 min. pobytu w gabinecie = 40 zł
      > lekarz za 7 min. zarobił to co ja za 11 godzin
      >
      > PS2 jutro wywiadówka - planowany powrót do domu ok. 19.00
      > PS3 w piątek wycieczka 1-dniowa (nie kojarzyć z przyjemnością) planowany
      > powrót - 22.00
      >
      > Pozdrawiam

      Konferencja szkoleniowa nie odbywa sie codziennie! Tam, gdzie ja uczylam bylo
      kilka rad w roku i tyle, doksztalcanie jest juz we wlasnym zakresie. Ja
      akurat, jako nauczyciel angielskiego ciesze sie na takie warsztaty, sa
      profesjonalnie przygotowane i zazwyczaj organizowane ze 2 razy w roku, ale na
      pewno nie codziennie, czy co tydzien.
      Pozdrawiam

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka