axel40
27.03.07, 22:53
Artykuł pochodzi ze styczniowego miesięcznika Forbes.
Ile można stracić na lokacie bankowej?
Banki oferują niebywale wysokie oprocentowanie lokat powiązanych z funduszami
inwestycyjnymi: 11, 15, a nawet 25%. Czyżby kwiat polskiej finansjery
postradał rozum i chciał dopłacać do interesu?
Banki licytują się zawzięcie, a stawki rosną z dnia na dzień. Zyskowny Duet w
Lukas Banku i SuperDuet w Millennium oferujące 6,6 proc. to niemal jałmużna w
porównaniu z propozycjami Citibanku i Nordei. Jeszcze trzy tygodnie temu
przebojem była lokata z planem inwestycyjnym w Banku Gospodarki Żywnościowej.
Teraz proponowane przez ten bank 9 proc. już nie ekscytuje.
"Niebotyczny zysk" - krzyczą reklamy Citibanku promujące lokatę z
oprocentowaniem wynoszącym aż 11 procent! Ta oferta zapiera dech w piersiach,
ale przebija ją Nordea Hit. Stawka dla depozytów trzymiesięcznych wynosi 15
proc., a jednomiesięcznych 25 procent. Rewelacja! Niestety na tak korzystnych
warunkach można ulokować maksimum 20 tys. złotych. Aha, jeszcze jeden
drobiazg. Żeby skorzystać z najwyższego oprocentowania, trzeba jednocześnie
wpłacić do funduszy inwestycyjnych w ramach Nordea Inwestor 110 tys. złotych.
Obraz żywcem wzięty z komedii "Jak rozpętałem II wojnę światową". - Ludzie,
ludzie zwariowałem, pieniądze rozdaję - krzyczał Franek Dolas, wymachując
banknotami. Tłum żądnych łatwego zarobku Arabów złapał przynętę, a nasz
dzielny wojak - w służbie Legii Cudzoziemskiej - złupił ich do cna grą w trzy
karty.
Czy to nie dziwne, że banki skłonne są płacić za lokaty ludności kilkanaście
procent, podczas gdy za pieniądze przyjęte w depozyt od innych banków zaledwie
4,02 proc. (WIBID 3-mies. z 17 XI 2006 r.).
Gdzie jest haczyk? Tak wysokie oprocentowanie dotyczy wyłącznie lokat
powiązanych z funduszami. Zwykle przynajmniej połowę środków musimy
przeznaczyć na zakup jednostek uczestnictwa, których nie wolno umorzyć przez
kilka lat - pod groźbą karnych opłat. W rezultacie jest to produkt, który ma
zarówno cechy lokaty, jak i inwestycji. Trzeba pamiętać, że inwestycja w
fundusze zawsze wiąże się z ryzykiem - możemy zyskać, ale także stracić.
Dodatkowo, w wypadku umorzenia jednostek uczestnictwa funduszy, klient często
płaci prowizję dochodzącą nawet do 6,5 proc. zainwestowanej kwoty.
Uwaga na przereklamowane lokaty z funduszami. Szefów mBanku rozsierdziły
telefony klientów domagających się podwyżki oprocentowania lokat. Kazali
wnikliwie sprawdzić i podliczyć oferty konkurencji. Wyniki analizy są
szokujące. Niebotyczny zysk z lokaty w Citibanku zamienia się w stratę w
wysokości 16 procent! Tyle - zdaniem analityków internetowego banku - wynosi
rzeczywista efektywna stopa procentowa po uwzględnieniu podatku i opłat.
Okazuje się, że stopa procentowa, którą banki posługują się w reklamach, nie
ma nic wspólnego z rzeczywistym zyskiem klienta.
Analitycy porównali oferty konkurencji ze zwykłą lokatą mBanku. Jako punkt
odniesienia przyjęli zysk dla klienta z części przeznaczonej na lokatę,
pomniejszony o podatki i opłaty związane z zamknięciem inwestycji w fundusze
po zapadnięciu lokaty. Nie uwzględniali potencjalnych zysków lub strat z
części zainwestowanej w fundusze, ponieważ - jak czytamy w opracowaniu -
trudno jest ex ante określić, jaki wynik przyniesie inwestycja. Okazało się,
że rzeczywista stopa procentowa w najlepszym wypadku wynosi niespełna 3 proc.,
a w większości przypadków poniżej 1 procentu.
- Lokata z funduszem to doskonały przykład na to, jak skutecznie można
zmanipulować klienta i osiągnąć z tego tytułu znaczne korzyści - mówi Maciej
Witkowski, wicedyrektor biura sprzedaży mBanku.
W czasach kiedy średnio na lokatach zarabia się niespełna 4 proc. rocznie,
reklama mówiąca o 6,6 czy nawet 11 proc. budzi zrozumiałe zainteresowanie.
- Niestety nikt nie mówi o tym, jakie niesie ze sobą ryzyko i że można na tym
produkcie stracić, mimo że nazywa się go lokatą - dodaje Witkowski. Jego
zdaniem możliwości inżynierii finansowej ograniczone są tylko przez wyobraźnię
instytucji finansowych. - W nowych produktach nie ma nic złego. Warunek jest
jednak taki, że klientowi należy jasno pokazać zarówno potencjalne zyski, jak
i zagrożenia, a co więcej, wszelkie dodatkowe warunki i opłaty, jakie z danym
produktem się wiążą. A tych w lokatach związanych z funduszem jest mnóstwo i
są one zdecydowanie dla klienta niekorzystne - podsumowuje Witkowski.
- To przede wszystkim trick marketingowy. Kuszenie klientów lokatą, po to by
sprzedać fundusz - mówi Maciej Kossowski, analityk z firmy Expander.
Jego zdaniem wysokie oprocentowanie eksponowane w reklamach banków przyciąga
uwagę osób, które dotychczas oszczędzały na lokatach i są poirytowane niskimi
odsetkami.
- Tacy klienci widzą ofertę z oprocentowaniem dwa, trzy razy wyższym od
rynkowego i... trafiają na produkt, w którym przynajmniej połowę pieniędzy
muszą wpłacić do funduszu. Najczęściej zachwala się im fundusze akcyjne, w
najlepszym wypadku stabilnego wzrostu, w których pobierane są najwyższe opłaty
za zarządzanie. Chodzi przecież o to, żeby to TFI zarobiło jak najwięcej -
dodaje Kossowski. Podkreśla, że już pobierana od klienta sama prowizja za
zakup lub umorzenie jednostek jest znacznie wyższa kwotowo niż zysk z lokaty.
- Najgorszy w tym wszystkim jest misselling, czyli sprzedawanie
skomplikowanego produktu finansowego osobie, która wcale go nie potrzebuje.
Dlaczego mam mieć portfel złożony z lokaty i funduszu? Czy to jest jakieś
dopasowanie do moich potrzeb inwestycyjnych? - pyta retorycznie Kossowski.
Citibank, najbardziej napiętnowany w analizie przeprowadzonej przez mBank,
odpiera zarzuty.
- Nie zgadzamy się z metodologią obliczania zysku z lokaty połączonej z
portfelem inwestycyjnym, którą zaproponowali przedstawiciele mBanku - mówi
Jakub Grzechnik, dyrektor Biura Produktów Bankowych w Citibank Handlowy. -
Autorzy tej analizy obliczają rentowność inwestycji jedynie za okres trzech
miesięcy, co z założenia nie jest właściwe do szacowania zyskowności tego typu
produktu. Powszechnie wiadomo, że portfel inwestycyjny nie służy do
inwestowania krótkoterminowego. Dopiero przy dłuższym horyzoncie inwestycyjnym
ujawnia swoje zalety, z czego zdaje sobie sprawę każdy klient, który zetknął
się z funduszami inwestycyjnymi - przekonuje Grzechnik.
Zapewnia też, że o konstrukcji produktów inwestycyjnych informują klientów
doradcy zatrudnieni w Citibanku.
- Również w naszych materiałach reklamowych zamieszczamy informację, że
"całkowita wypłata lub częściowe wypłaty z portfela inwestycyjnego objęte są
opłatą manipulacyjną w ciągu pierwszych lat trwania polisy", a "inwestycje w
fundusze są obarczone ryzykiem inwestycyjnym, włącznie z możliwością utraty
części zainwestowanego kapitału" - podkreśla Grzechnik.
Wytyka też analitykom mBanku, że określając zysk, nie wzięli pod uwagę
potencjalnych zysków z inwestowania, ponieważ trudno określić je ex ante.
- Zgadzamy się, że z założenia trudno jest określać z góry rentowność
inwestycji w fundusze. Warto pamiętać jednak o tym, że klient, decydując się
na inwestycję w portfel, w taki sposób dobiera fundusze, aby osiągnąć dodatni
wynik. Nie przystępuje do inwestycji, zakładając, że jego wynik będzie
neutralny. W ramach portfela inwestycyjnego ma on do dyspozycji 28 różnych
funduszy zarządzanych przez renomowane TFI, z czego część to fundusze o
gwarantowanej stopie zwrotu, dla których wynik jest dokładnie znany, nawet ex
ante - tłumaczy Grzechnik.