agness1981
22.10.08, 09:51
Przed slubem moi tesciowie pokazali mi sie jako wspaniali ludzie -
pomocni, uczynni, mili, poprostu ludzie do rany przyloz! niestety
wszystko zmienilo sie 2 tyg przed slubem, gdy dowiedzieli sie, ze
nie zamieszkamy z nimi tylko kupimy sobie wlasne "m"; oni ubzdurali
sobie ze bedziemy mieszkac z nimi i basta My jednak zrobilismy
inaczej i mamy wlasne mieszkanie Niestety od tego czasu moje zycie
to jedna wielka nerwowka - trwa to juz 3 lata i prawde mowiac ja
ledwo daje juz rade, psychicznie jestem wrakiem, nie wiem jak dlugo
jeszcze to wzzystko wytrzymam, nie wiem co mam robic dalej Ale
zacznijmy od poczatku Juz wesele popsuli nam calkowicie, ale to byl
dopiero poczatek:( do ostatniej chwili nie bylo wiadomo czy w ogole
pojawia sie na weselu, pojawili sie, ale zachowywali sie jak na
stypie, ani razu nie zatanczyli, slowem sie do nas nie odezwali (ani
do mojej rodziny) Po slubie nie chcieli obejrzec zdjec ani kasety
Gdy kupilismy mieszkanie nigdy nie zapytali nawet jak nam sie
mieszka, do tej pory nigdy nas nie odwiedzili Nie przyszli nawet na
chrzest wnuka, w ogole on ich nie interesuje:( Nie znaja tez moich
rodzicow Gdy w pierwszym roku po slubie mama zadzwonila do nich w
wigilie to odlozyli sluchawke, a na ulicy nigdy nie powiedzieli
nawet dzien dobry W kolejna wigilie woleli siedziec sami jak ten
palec niz przyjsc do nas Do 1,5 roku po slubie staralam sie bardzo
by ta sytuacja sie zmienila Czesto chodzilam do nich, robilam
wszystko by przestali nas nienawidziec Niestety nie odnosilo to
zadnych pozytywnych skutkow W czasie tych wizyt nigdy nie uslyszalam
od nich pytania co tam u was, jak twoi rodzice itp NIGDY zawsze
tylko mowili o ich drugim ukochanym synku i jego zonie (mieszkaja w
innym miescie i sa tutaj raz w roku ale to wlasnie oni sa naj naj
naj a tamta synowa i jej rodzina to dla tesciowej najukochanszy
skarb!) Myslalam ze jak urodzi sie dziecko to cos sie zmieni na
lepsze Niestety nic sie nie zmienilo Juz na wiadomosc o tym ze
zostana dziadkami zareagowali niechecia To sa bardzo zawistni ludzie
Malo z kim utrzymuja kontakty, wlasciwie z nikim (tesciowa od 15 lat
nie rozmawia z wlasna matka) Teraz oboje sa juz emerytami i cale
dnie siedza sami w domu Nie chca z nami utrzymywac kontaktow ale
ludziom z bloku opowiadaja jaka maja wredna synowa ze nie przywozi
do nich wnuka ze sie nimi nie interesuje (dowiedzialam sie tego od
ich sasiadki)Ja im nie zabraniam do nas przyjsc, maja blisko moga
wpasc w kazdej chwili, ale to oni nie chca A dziecka u nich samego
nie zostawiam bo kiedys po takiej wizycie uslyszalam od malego
ze "mama glupia baba"!!! Ja chodze do nich teraz 2 razy w roku - na
boze narodzenie i wielkanoc i i tak te 2 dni w roku sprawiaja ze
potem dochodze po tych wizytach do siebie przez tydzien Brat meza
niestety stoi po stronie rodzicow i uwaza ze to moja wina ze
powinnam bardziej sie starac by przekonac ich do siebie i ze gdyby
nie moj pomysl z kupnem mieszkania byloby wszystko ok Ale nic
dziwnego ze tak mowi w koncu kupili mu mieszkanie w w-wie, a teraz
co m-ac wysylaja mu wsoje emerytury A my ani grosza od nich nie
dostalismy, a krzys to nawet jednego cukierka Boli mnie tez postawa
meza w tym wszystkim On mimo tego wszystkiego utrzymuje z nimi
kontakty (chodzi do nich kilka razy w m-acu)Wiem ze mu na mnie
nagaduja bo jak wraca to jezt podminowany mowi jednak ze to sa jego
rodzice i on ich nie zostawi samych I ja to rozumiem boli mnie tylko
to ze ma tez do mnie czasem pretensje ze sie nie staram, ze powinnam
byc dla nich milsza, robic wszystko by bylo lepiej Ale ja nie mam
juz na to sily Co bym nie zrobila i tak jestem ta zla, glupia,
brzydka synowa Gdy do nich chodzilam bylo mi zawsze przykro ze mowia
tylko o tamtej synowej, jaka ona ach i och, ze dzwonia do niej co
tydzien, na rocznice slubu, na urodziny, imieniny (to samo do jej
rodzicow) a mi nie zadadza ani jednego pytania o moja rodzine, o
mnie, ani jednego slowa, boże, jak to boli:(:(:( juz niedlugo
listopad, a potem znow grudzien Od dnia slubu nienawidze swiat Juz
teraz na mysl o swietach ogarnia mnie strach, jak to bedzie w tym
roku, co w tym roku odstawia Tak bardzo zal mi tez moich rodzicow
Nic nie zrobili,a tez cierpia szczegolnie wlasnie w takie swiateczne
dni sa traktowani jak jakies smieci (tesciowie ich nienawidza, bo
nie wybili nam z glowy kupna tego mieszkania) Rozpisalam sie, nie ma
co! ale teraz jakos tak troche lzej Nie wiem jak dlugo jeszcze dam
rade znosic to wszystko, nie wiem, chyba powinnam pojsc do jakiegos
psychologa, gdzies, gdzie moglabym to wszystko z siebie wyrzucic
Naprawde nie daje juz psychicznie rady To wszystko co tu opisalam to
tylko wierzcholek gory lodowej, rzeczy ktore bola najbardziej
(popsute wesele, nieinteresowanie sie wnukiem, podejscie do moich
rodzicow) Niestety nie ma wlasciwie tygodnia wolnego od ich jadu,
ich nienawiscie do mnie i calej mojej rodziny Mam dopiero 28 lat, a
czuje sie juz wrakiem czlowieka:( Prosze poradzcie, co mam zrobic w
takiej sytuacji: utrzymywac z nimi kontakty, starac sie leczyc ta
chora sytuacje, czy dac sobie z nimi swiety spokoj raz na zawsze?
psychika zada ode mnie tego drugiego tak bardzo chcialabym odpoczac,
odetchnac od tej calej chorej sytuacji...