kujon
28.08.21, 23:42
Witam. Jestem 41-letnim mężem i ojcem z Łodzi. Od kwietnia tego roku jestem zdradzany przez żonę po 15 latach małżeństwa - ma romans w pracy. Pomimo moich próśb i gróźb ona nie jest w stanie tego skończyć. A ja .... no cóż, jak ma się miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę ... nie jestem w stanie opuścić rodziny (rozwieść się) ze względu na nasze dzieci. One przecież nie są niczemu winne. Nie jestem w stanie im zabrać szczęścia jakim jest pełna rodzina. Tym bardziej że i żona nie wyobraża sobie rozbicia rodziny - wiem że to nielogiczne ale ona chce mieć i romans i rodzinę jednocześnie. W konsekwencji ona zaproponowała mi stworzenie otwartego związku. Uznaliśmy że tak będzie najlepiej. Zachowamy rodzinę a jednocześnie będziemy realizować się uczuciowo każdy we własnym zakresie, na boku. Zgodziłem się na to bo uznałem że jestem w stanie zrobić to dla dobra dzieci. Uznałem, że tak będzie najlepiej. Ona ma kochanka, ja szukam kobiety, aby nie czuć się nadal tak samotnym w małżeństwie jak teraz. Moje życie naprawdę jest teraz smutne. Przede wszystkim czuję się poniżony zdradą ale również samotny i chyba ta samotność najbardziej mi przeszkadza. Nie ma dnia abym nie myślał o tym, że brakuje mi kobiety z którą mógłbym po prostu zwyczajnie pogadać o uczuciach, o życiu i rodzinie, o wartościach, o sensie tego co chcę zrobić (znaleźć - jakby tego nie ująć - kochankę). Chciałbym bardzo znaleźć na tym forum jakąś kobiecą bratnią duszę, może podobnie doświadczoną jak ja, kogoś kto mnie wysłucha, zrozumie, doradzi. Na razie jestem sam jak palec. Jeśli macie ochotę i doświadczenie w tych sprawach to proszę napiszcie coś, podpowiedzcie, szczególnie proszę o udział Panie. Jestem ciekawy jak taka sytuacja i taki układ jest widziany oczyma kobiety. Czy ja w takiej sytuacji niczym nie różnię się od żony (też będę zdrajcą jeśli znajdę inną kobietę którą pokocham)? Moim zdaniem chcę uczynić dobrze, robię to dla rodziny ale też dla siebie bo trudno tak dalej żyć czując się niekochanym i samotnym. Myślę że mam do tego prawo w tej sytuacji, tym bardziej że wiem że żona nie zakończy romansu - ona naprawdę kocha tego człowieka, dla mnie w jej sercu już brakuje miejsca - sama mi o tym powiedziała. Normalnie w takiej sytuacji ludzie się rozwodzą, ale my nie chcemy tego zrobić - dla dzieci, tym bardziej że pomimo tego romansu potrafimy żyć ze sobą - raczej obok siebie - bez awantur i w spokojnej raczej atmosferze tak, że dzieci nie cierpią. Na razie nie mam nikogo. Proszę drogie Panie o wsparcie, jakieś uwagi, każde wyrażone zdanie będzie dla mnie istotne. A najchętniej poznałabym jakąś mądrą, doświadczoną kobietę z którą mógłbym nawiązać dłuższą relację w celu rozmów na te tematy, np. poprzez bezpośrednie spotkanie (jeśli byłaby to osoba z Łodzi) czy poprzez wiadomości mailowe. Kogoś na kogo poradę zawsze mógłbym liczyć. Jeśli będzie taka potrzeba to podam maila do siebie. Pozdrawiam wszystkie miłe Panie, a szczególnie te, które również - z różnych, często niezawinionych przez siebie przyczyn - są lub czują się samotne.