dor1977
24.08.18, 20:50
Witajcie.
Nurtuje mnie wlasnie ta droga. Wszystko oczywiscie nie bez powodu bo w okolicznosciach, jakze popularnych ostatnio, zawzietej albo raczej zazartej w swojej walce zony, ktora rozpoczela uzywac nasze dzieci jako jej przedmiotowa wlasnosc. Oprocz celow majatkowych prawdopodobnie robi to z powodow wlasnej zaborczosci gdyz to ja poswiecilem tym chlopakom wiecej serca i energii. Poza praca (ok.50h/tydzien) mlode 6 i 4 lata, chlopaki staly sie moimi jedynymi kompanami co bardzo dobrze im sluzylo. To do mnie przychodzili do lozka kazdej nocy, najpozniej ranka, ja z nimi figlowalem, ubieralem, bralem do lazienki i do kuchni na sniadanie. Potem przedszkole bo zona miala duzo do czytania. Wtedy dopiero lecialem do pracy. Rozrywka i wszystkie wakacje tez byly ze mna albo tylko ze mna.
Teraz kiedy ona odeszla bo ze mna nie sie nie rozwinie i nie zrealizuje swoich planow, zabrala dzieci. Poniewaz rzeczywistosc bardzo zweryfikowala jej wyobrazenia o szczesciu i zamoznosci beze mnie zapanowal u Niej tzw. Efekt Samicy. Samica kiedy nie czuje sie dobrze to w zaborczy sposob troszczy sie o swoje potomstwo.
W tym przypadku to ja stalem sie jej celem i glownym powodem calego zla jakie ja otacza. Uznala tez ze moje zlo odnosi sie rowniez do dzieci mimo ze regularnie prosza one mame by mogly spac u mnie choc jedna noc. Z tego powodu, przy pomocy organizacji rodzinnych stworzyla mi legende kata przez ktorego dzieci sie mocza. Wszystko zostalo bardzo solidnie i taktycznie przeprowadzone. Tak ze Sad moze sie tylko przygladac i czekac./
Moje pytanie jest o poddanie sie w tej walce. Obserwujac po innych ojcach dostrzegam u nich oplakane skutki takiej slepej i dlugiej walki o dziecko. To jeszcze bardziej motywuje matke do walki. W moim przypadku jest to cala i jedyna zyciowa motywacja mojej zony. Bez tego, walki dziecmi przeciwko mnie to ona nie miala by zadnego celu w zyciu bo nic innego dotad nie osiagnela. Zawsze zaczynala i odpuszczala.
Takie kontakty 6 i 4 latka ze mna, ograniczonym tata ktory juz nie spedzi z nimi swobodnie czasu w domu tylko moze jedynie pogadac z nimi w domu opieki lub pojsc do McDonalda napewno wprawiac beda ich w zaklopotanie. Juz pewnie cierpia bo zniknalem z ich zycia w ciagu jednego dnia bez pozegnania - mam zakaz kontaktu z dziecmi do czasu wyjasnienia mojego zlego wplywu na ich zdrowie psychiczne.
CO MYSLICIE O TAKIEJ DRODZE? URWANIU KONTAKTOW. Jak to zadziala na dzieci, jak na ich ojca w dalszym zyciu. Czy One i On odnajda spokoj i jakas harmonie w swoim przyszlym zyciu. Dzieci na pewna beda miec dobrego ojczyma. Czy mnie nie beda meczyc przyslowiowe demony spowodu poddania sie?
Jednego jestem pewien. Moja zona nigdy nie spocznie i bedzie mnie prowokowac na wszelkie uczuciowe sposoby poprzez dzieci bo bedzie to jej jedyny punkt zaczepienia. Ja jestem jej jedyna motywacja w zyciu oraz powodem jej wszystkich przeszlych i przyszlych porazek w zyciu badz slabosci w swoim charakterze.