bemark76
25.02.07, 17:47
Witajcie drogie stroskane mamy,
ciesze sie ze powstal ten wątek - możemy dzielić się w nim swoimi
doświadczeniami z niejdakami - co niniejszym chcialabym uczynić.
Moja Małgosia ma obecnie 19 mcy. Waży 10,70 (grubasem nie jest ale zle tez nie
wyglada), wydaje mi sie ze jest wysoka (po tatusiu).
Ale do rzeczy....
Urodzila sie z waga prawie 4 kg... grubas - utuczylam ja w brzuchu - i na
tym to tuczenie sie skonczylo.
W zasadzie jak pamietam od poczatku byly problemy z karmieniem - kolka, kolka
i jeszcze raz kolka, ciagle wiszenie przy cycku - ale nie wiem czy najdanie
sie.... Ciągle też były problemy z przybieraniem na wadze, zapoczątkowane
troche przez lekarzy (którzy potem zupełnie bagatelizowali sprawę), ale i
trochę przez rodzinę - że dziecko musi nabierać masę, a jak nie to będzie
wątłe i chore (wierutna bzdura - pomimo problemów z jedzeniem Gosia do 1 roku
nie miała nawet kataru). Dziś wiem, że wpadłam w obsesję ważenia jej co
tydzień i zastanawiania się czy przybyła coś czy nie.
Fakt był taki, że przybierała mało (średnio ok. 70 -100g na tydzień) więc
miesięcznie mieściła się w dolnych granicach przyrostu wagi (ok. 450g).
Odkad skonczyly sie kolki zaczelam dokarmiac ja butelką i było nawet całkiem
dobrze. Ale nagle jak weszła w piąty miesiąc z dnia na dzień odmawiała picia z
butelki - darła się jak widziała butelkę jakbym jej ogromna krzywde robila,
wręcz obdzierala ze skóry. Smoczek gryzak był ok i pierś, poza tym nic innego.
Zaczełam karmić łyżeczką - no i się zaczęło....
Permanentnie zaczeła odmiawiac jedzenia tego wszystkiego co jej podawałam, a
do tego, jeszcze - ponieważ podejrzewano u niej alergię - dostała do picia
Babilon pepti (nota bene nigdy go nie wypiła samego tylko zawsze z kaszką -
inaczej by nie poszło, bo z butelki nie piła a łyżeczka podawać mleko to
trochę taka syzyfowa praca - to juz lepiej z kaszką). Wiadomo jak ohydne są te
mieszanki dla alergików…. Co się dziwic ze potem dzieci ni echa jesc….
Herbatka tez z łyzeczki (i tak jest do dzisiaj tylko dzis to juz sie łapie za
kubek wiec jest nadzieja :-)
No i meczylismy sie tak do roku - nie chciała jesc, ja włosy z głowy rwałam,
podchodziłam z jedzeniem na kilkanascie razy, żeby tylko cała porcja poszła,
ale to był koszmar.....
Jak miała rok bylismy na wczasach, gdzie dostała wysokiej gorączki. Był
okropny upał, a ona przestała nam jesc i co najgrosze pić.....
Więc wiedzieliśmy, że za chwilę będzie odwodniona.... Zawiezlismy ja do
szpitala, gdzie po raz pierwszy lekarz (Szpital w Wejherowie a nie w stolicy)
zwrocil uwage że mozna by było porobić wiecej badań, żeby zbadać przyczynę tej
jej niskiej wagi. Wczesniej lekarze z rejonu wogole "olewali" kwestie. Po
powrocie ze szpitala Malgosia spadla na wadze jakies 350 g. Wiadomo - choroba
- ale nasi dotychczasowi lekarze tylko wzruszali ramionami - poza tym ona
ciagle odmawiala jedzenia....
Powiedzielismy stop. Musimy cos z tym zrobic. Pojechalismy do lekarki, ktora
polecila nam znajoma - lekarki pracujacej w CZD.
Kobieta poswiecila nam 2 h, zeby wniknac w problem, wypytala o wszystko, i na
koniec powiedziala tak:
"prosze panstwa - doskonale wiem co panstwo czujecie i jakie sa panstwa obawy
- poniewaz mialam dokladnie takie samo dziecko....
Sa dwie przyczyny ktore powoduja odmawianie jedzenia:
1. Pierwsza lezy po stronie fizjologicznej - w przypadku panstwa corki to moze
byc:
a. zwezenie przelyku (norma w wielu przypdakach, ustepuje po 2-ch latach)
b. słabe unerwienie zoladka czy slabe umiesnienie zoladka - co nalezy wziac
pod uwage poniewaz panstwa corka miala obnizone napiecie miesniowe i byla
rehabilitowana (istotnie tak było, ale nikt wczesniej nie wiązał ze sobą tych
rzeczy) - zatem zajeto sie rehabilitacja ruchowa ale nie zbadano czy to
obnizone napiecie dot. takze innych narzadow wewnetrznych - nie nalezy tej
przyczyny wykluczac,
c. moze miec dodatkowy zwoj jelita przez co dluzej trawi, dluzej pokarm zalega
w przewodzie pokarmowym i dziecko czuje sie najedzone".
Żeby sie czego wiecej dowiedziec o tym przewodzie pokarmowym zasugerowała nam
spotkanie z polecana przez nią lekarka - gastroenterologiem z CZD, ktora jesli
uzna ze jest taka koniecznosc to przeprowadzi dodatkowe badanie np. pasaz
przewodu pokarmowego, co b. wiele wyjasni.
2. "Druga przyczyna lezy po stronie psychologicznej. Jesli by sie okazalo ze
ze strony fizjologicznej wszystko jest ok - to tylko psycholog moze Panstwu
pomóc. Z własnego doswiadczenia powiem (tak mowila,ta lekarka), że u mojego
dziecka pomógł psycholog i w wieku 2-cha lat dziecko niejadek doszło do normy
i przestało być niejadkiem. U Państwa córki nie nalezy tego lekceważyc
poniewaz dziecko miał kolke, która najeczesciej wystepowała po jedzeniu zatem
gdzies zakodowała, że jedzenie kojarzy sie z bólem, niedogodnosciami – potem
ohydny Babilon pepti i także zaczeły się Państwa "zabiegi" i cudowanie, żeby
ją nakarmić - a te błędy w karmieniu dzieci niestety są bardzo częste wśród
rodziców, co przekałada się na to, że dziecko odmawia jedzeia".
No i zaczeło się.
Jeździlismy do CZD, porobilismy badania, konsutlowaliśmy się z tą p. doktor
gastroenterolog. W ostateczności nie zlecono nam tego badania na pasaż
przewodu pokarmowego, bo lekarka powiedziała, że nie ma takiej potrzeby męczyć
dziecka ponieważ wyniki ma dobre.
Na sam koniec byliśmy u dietetyczki w CZD i w miedzyczasie juz u psychologa.
Wiedzielismy już, że nasza córka jest zdrowa, więc zaczeliśmy szukać pomocy u
psychologa.
Te dwa spotkania - dietetyk i psycholog, duzo nam dały - i suma sumarum dzis
jest juz o wiele lepiej z karmieniem, aczkolwiek jeszcze nie idealnie, ale
potrzeba jeszcze troche czasu i cierpliwosci.
Ale do rzeczy.
Dietetyk:
najpierw przed wizytą przez 4 dni spisywalismy co ona zjadła, ile i której
godzinie - szczegołowo, każdy kęs.
Okazało się, że dziennie potrafimy podchodzić do niej z jedzeniem nawet 20
razy....
PRZECIEŻ TO BY JUŻ DOROSŁEMY ZBRZYDŁO – PODEJRZEWAM ZE WIELU RODZICÓW TAK
DZIAŁA ROBIĄC NIEŚWIADOMIE DZIECKU KRZYWDE….
Dietetyczka powiedziała, że jest to kardynalny bład. Nalezy ustawić 5 posiłków
dziennie (podaje przykłady): sniadanie mleczne, II sniadanie np. kanapkowe,
obiad: zupa warzywna, nie wiecej jak 100 ml a po 45 min, II danie: mieso,
ziemniaki, warzywo, podwieczorek owoce, jogurty, kolacja mleczna albo kanapkowa.
I trzymac sie tych posiłków i stalych pór nie dając dziecku nic w mieczyczasie
do podjadania - w odstawke poszly chrupki, paluszki, ciasteczka - wszystko co
słodkie.
Druga sprawa - za Gosia miała za dużo cukru w diecie co hamuje apetyt – bo
dawaliśmy jej cukier w kaszkach i mleku (rano i wieczorem) w słodkich jak
piorun danonkach (w jednym kubku duzego danonku jest 5-6 łyżeczek cukru!!!!!!)
w słodkich gotowych herbatkach bobovity.
Wiec kaszki robimy pól na pól z kleikiem ryżowym, do picia dostaje zwykła
herbate parzoną z 1 płaska lyż. cukru na szklanke), danonek dostaje 1 raz na
2-3 dni, w zamian za to daje jej zwykły jogurt nat. bez cukru ze świeżymi owocami.
Dodatkowo powiedziała - to co już tu na forum któraś mama napisała - DZIECKO
NIE DA SIE ZAGŁODZIC NA SMIERC.
Powiedziała takze ze dziecko ma prawo odmawiac jedzenia, i nie nalezy sie
przejmowac jak dziecko sie przegłodzi nawet przez trzy dni. Namawiala nas
wrecz do tego abysmy ja porzadnie przeglodzili wlasnie przez 3 dni i nie
robili cyrkow z lataniem za nia z lyzeczka i talerzem.
Powiedziala takze ze najwiekszym problemem niejadkow sa ich rodzice....
I to prawda.
Nauczyslismy nasza corke ze jedzenie to zabawa i zagadywanie, czyli
wprowadzilismy zle nawyki zywieniowe a teraz sie dziwimy ze dziecko nie je....
No coz - to tez prawda....
Rady dietetyczki wcielilismy w zycie i nastąpiła spora poprawa - nasza corka
woła jesc :-) !!!! je w jedym miejscu na kanapie albo na krzeslku (nie biegamy
z nia do okna, na balkon, do lazienki...)
nie zjada moze olbrzymich porcji ale