nyaa1
06.01.09, 08:08
Witam,
Od niedawna podczytuję to forum. Dla mnie to skarbnica pomysłów co jeszcze można sprawdzić czy próbować zmieniać mojemu niejadkowi. Poza tym takie forum to ukojenie dla wymęczonych ciągłą walką rodziców.
Ale opowiem naszą historię....
Michasiek dał się cieszyć mamie dobrym apetytem tylko przez pierwsze 1,5 miesiąca. Po tym czasie zaczął się powolny proces koszmaru jedzeniowego. Oczywiście na pierwszy rzut poszło karmienie na tzw śpiocha – bo tylko tak cokolwiek jadł. Niestety do 3,5 miesiąca. Koszmar od tej pory zaczął się na dobre. Misiek odmówił zupełnie jedzenia, picia czegokolwiek, nawet na śpiąco już nie przechodziło karmienie. Wylądowaliśmy w szpitalu z oznakami odwodnienia (w takim wieku dziecko natychmiastowo się odwadnia). Wykryli w międzyczasie bakterie w moczu, więc całe jego niejedzenie przypisano bakteriom i po antybiotykoterapii i kroplówkach zostaliśmy uznani za wyleczonych. Przeszłam w międzyczasie na ściąganie własnego pokarmu i podawanie go z butelki (bo być może łatwiej będzie mu jeść). Oczywiście powoli zaczęła się też u mnie drakońska dieta ponieważ podejrzewano już u niego alergię na białko mleka krowiego. Wspomnę tylko że od 2 miesiąca Misiek miał okropne kolki (aż do 7 miesiąca).
Po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala znów koniec jedzenia i powtórzona historia – szpital, zapobieganie odwodnieniu, mnóstwo kroplówek. Tym razem bakterii w moczu nie miał. Wszystkie wyniki dobre – tylko wątrobowe ALT nieco poza normą (ale to przypisali, że to zostało jeszcze po szczepieniu i będzie lepiej). W szpitalu kontrola wagi, kontrola ile dziecko zjada z piersi (kazano mi znów przejść na pierś). Po tym jak Michaś zaczną troszku jeść i przybrał znów zamiast tylko spadać z wagi wypisano.
W 4 miesiącu powtórka, ja już zaczęłam tracić pokarm i przy okazji odchodzić od zmysłów. Tym razem znów bakteria w moczu, robiona cystografia która wyszła dobrze, wszelkie USG też prawidłowe. Wylądowaliśmy wobec tego we wrocławskiej klinice gastroenterologii , tam znów badania, usg itd. Jedyne co wyszło źle to znów wynik ALT i śladowe ilości krwi w kale (świadczy niby o alergii). Podciągnięto Miśka pod dzieci refluksowe (faktycznie pomimo że nigdy nie ulewał to czasem przełykał coś tam w buzi). Dostał więc leki na refluks, zalecenie picia mleka Bebilon Pepti i znów jako zdrowiutkich wypisali nas do domu.
Braliśmy leki na refluks przez 3 miesiące, później pozwolono nam odstawić żeby zobaczyć czy jest jakaś różnica. No i nie było, z lekami czy bez – jedzenie wciąż koszmar – a jaki? Karmienie tylko łyżeczką bo z butelki zupełnie nie chciał – bywały dni, że 30 ml kaszki karmiłam go przez 2,5 godziny – nikomu nie życzę podobnych doświadczeń – KOSZMAR jaki trudno sobie wyobrazić.
Teraz Misiek ma 13 miesięcy. Ma okresy jedzenia w miarę normalnego dla niejadków i okresy niejedzenia tak jak znów w chwili obecnej gdzie zjada następujące porcje dzienne:
Rano – mleko 110 ml
Południe – danonek ( jedyne co jestem w stanie zmusić w niego)
Popołudnie – dosłownie 8 sztuk makaroników świderek lub gryz chleba
Wieczór – 130 ml mleka lub kaszki pitnej
Na śpiocha – 100 ml mleka ( to dopóki da się będę wstawać jak do niemowlaczka i dawać mu porcyjkę)
Także wychodzi na całą dobę 340 ml mleka i danonek + gryz chleba + zszarpane zdrowie psychiczne mamy
Nie daję rady już....
Po przeczytaniu forum idę na razie poprosić o :
1) badania kału pod względem wszelkich pasożytów
2) badania posiewu moczu – co u miśka standardowe jest przy ciągłych infekcjach
3) kontrolę ALT – jak to teraz wygląda i nie wiem co dalej zrobić jak będzie źle, lekarze nic nie podpowiadają
4) zastanawiam się na odżywką np. FANTOMALT
5) coś na apatyt choć czytam, że to raczej nie skutkuje
6) nie wiem co jeszcze...
Dodam tylko na koniec tak długiego monologu zrozpaczonej mamy że Michaś waży teraz 8,5 kg, wzrostu nie znam teraz – zobaczymy przy wizycie.