chwytajdzien
14.10.18, 13:12
Dzień dobry. Na początku chciałbym powiedzieć, że nie mam nic przeciwko Tarotowi, ezoteryce w ogóle, ani osobom, które się tym zajmują. Chciałbym się jedynie podzielić pewną refleksją, która od dłuższego czasu mnie męczy i muszę to z siebie wyrzucić. Taki wątek do luźnej dyskusji

Zajmowałem się Tarotem, jeszcze więcej kartami Lenormand, również astrologią i numerologią. Trwało to wiele lat. I niestety z biegiem czasu coraz słabszy zapał miałem (mam) do wszelkiego typu wróżb z kart. Co się stało - nie wiem, ale zacząłem mieć wątpliwości co do sensowności takich wróżb. Nie było nigdy tak, że ślepo wierzyłem kartom i zawsze robiłem to, co karty mówiły, co to to nie. Wróżby zawsze traktowałem jako ewentualne wskazówki, podpowiedzi, wyjaśnienia, ale podejście miałem dość zdroworozsądkowe. Wiele wróżb się sprawdziło, wielu nie zweryfikowałem, zapomniałem o nich, więc nie wiem.
Doszedłem w końcu do wniosku, że wróżby z kart są czystą ruletką. Ja wiem o synchroniczności itd. Ale nie przemawiają do mnie argumenty, mówiące o tym, że np. nie można iść do kilku wróżek i zadać tego samego pytania. Nie można, bo nie. No właśnie, to takie asekuracyjne. Nie można, bo wiadomo, że każda wylosuje inne karty i każda interpretacja będzie inna. Więc jest to czysty przypadek.
Co innego w astrologii i numerologii. Tam nie ma tylu zmiennych. Każdy astrolog widzi to samo, planety nie zmienią położenia choćbym poszedł do 100 różnych osób, liczby w dacie i w cyklach też się nie zmienią, więc to już nie jest przypadek tak, jak w kartach, a interpretacje będą takie same (zbliżone). W kartach mogą być diametralnie różne.
Mam wrażenie, że karty nie są wiarygodne, że rządzi nimi tak wielki przypadek, że właściwie nie można na nich polegać. Wszelka argumentacja dotycząca zbyt emocjonalnego podejścia klienta, albo małego doświadczenia osoby czytającej karty, niepodatności na prognozy itd. są jedynie usprawiedliwianiem wadliwości całego systemu.