agnimama
21.05.23, 13:30
Witam, szukam opinii na temat moje sytuacji, bo nie ukrywam jestem w totalnym dole, mam mętlik i jestem psychicznie dobita. Historia jest bardzo długa i skomplikowana, mam nadzieje ze nie odstrasza długością posta.
Z byłym partnerem zjechaliśmy zza granicy na jesień 2019, on dostał prace i odrazu ja rozpoczął, ja z 3 letnia córka zamieszkałam u jego rodziców. Miała być to sytuacja przejściowa, ale nie ustaliliśmy ile ma trwac i po kilku tygodniach zaczęło mnie to męczyć i zaczęłam nalegać na konieczność wyprowadzki. Sama zaczęłam szukać mieszkania ale mnie zbywał i się złościł ze napieram. Znaleźliśmy mieszkanie, z kolega odświeżył i się przeniosłam w listopadzie. Ale jakos dziwny żal zostal ze w tym czasie zamiast go wspierać w nowej pracy to cisnelam na wyprowadzkę. W grudniu dowiedzieliśmy się ze jestem w ciąży a w styczniu zaczął romans w pracy. I tu się zaczyna historia.
Cała ciąże traktował mnie źle, nie interesował się, nie troszczył, uciekał z domu. Wybuchał pandemia zwolnili wszystkich ludzi z hotelu w którym pracował, został on i kilku pracowników na stanowisku, musiał chodzić do pracy na dyżury, kontrolować czy wszystko Ok bo hotel gości nie przyjmował. Spędzał tam całe dnie, ja z córka i w zagrożonej ciąży spędzałam całe dnie sama. W 7 miesiącu odkryłam romans, skonfrontowana go, zaprzeczył. Po billingach dowiedziałam się ze praktycznie całe dnie z nią rozmawiał i pisał.
Napisałam do niej wiadomość ze… ja istnieje, ze jestem w ciąży i żeby sobie dała spokój. Ta ze ona ma inne informacje, ze nie jesteśmy razem i mam jej udowodnić kiedy ostatni raz mi pisał ze mnie kocha…..
Do porodu atmosfera była paskudna, zarzekał sie ze tam koniec ze mnie kocha ze to naprawiamy. Nie było jednak atmosfery, bo czyny były inne niż słowa. Był arogancki. Urodziłam, 3 tyg po porodzie ta kobieta zaczęła do mnie wypisywać co z nami czy jesteśmy razem bo oni tak i nie zamierza żyć w trojkącie. Napisałam żeby sie odwaliła.
Finalnie w listopadzie, 3 miesiące po porodzie powiedział ze to koniec bo on tak nie chce zyc. Chwile przed tym przy drugiej fali pandemii stracił prace, jego wersja to cięcie kosztów, znam inna, ze romans sie wydał i to była okazja poprostu.
Przenieśliśmy sie do rodziców jego, para nie byliśmy, ja z malutkim dzieckiem karmiąca piersią ten sie wymykał na nocki mówiąc ze do kolegi. Dziećmi sie mało interesował, z synem był raz na spacerze po mojej uwadze ze go nie zabiera. Telefon i netflix był ważniejszy. Tamta załatwiła mu wyjazd za granice i zniknął. Ja nie miałam pracy, kasy, mieszkania, kątem u jego rodziców. Kłamał cała rodzine i mnie ze jest tam sam. Sytuacji bylo wiele w międzyczasie, ale do sedna. Ten w zaparte ze jest sam, ze jej tam nie ma, do dzieci dzwonił z dworu albo pracy.
Kontakt mieliśmy regularny mimo to ponieważ są dzieci, dzwonił. Ona się zorientowała ze „za dużo” rozmawiamy, ja wiedziałam ze ona tam jest, finalnie się przyznał, ale ciagle ze nie jako jego dziewczyna. Poprostu ze tam jest. Wręcz zaczął mówić ze jest nie do zniesienia, ze musiał prosić szefa o nowy adres żeby przed nią się chować bo go nachodziła i chciała z nim być. Lawina poszła, ta baba wiedząc ze były facet wybiera się do polski zaczęła rzeź - dolała wody do baku, ukradła mu dokumenty, do mnie zaczęła pisać ze jestem beznadziejna matka, ze dzieci chorują przeze mnie. Ah między nami emocje opadły i zaproponował wspólne wakacje z dziećmi. Wpadła w szał. Od tamtej pory zrobiła donosy do żłobka i przeszkola ze ja bije dzieci, pije alkohol etc, wysłałam mi setki obraźliwych maili, dzwoniła jak opętana. Wyzywała mi dzieci od ochydnych, ze córka brzydka, zniszczyła 2 zdjęcia córki które dała tacie. Naslala pomoc społeczna do jego rodziców ze jest zaniepokojona ze ja tam jeżdżę i podrzucam dzieci. Eksportowała wszystkie rozmowy z moim były i upubliczniala je na fb. Założyła kilka kont z których mnie dręczyła bądź robiła zaczepki. W ostatnia Wielkanoc zaprosił mnie i dzieci do siebie (nie jako para!) w gory tam gdzie przebywa i tu kolejny szał tej baby. Telefony, maile, strasznie ze mnie zniszczy jak przyjadę. Dostała zakaz zbliżania sie na wniosek byłego partnera który ją zgłosił na policję. Przy okazji policja sprawdziła jej mieszkanie i znaleźli jego tablice rejestracyjne, co było jedna z wielu rzeczy które mu ukradła.
Minął miesiąc po tych zdarzeniach były facet sie do niej odezwał i złamał zakaz zbliżania chcąc z nią wszystko wyjaśnić i naprawić. Ze on wie ze sie przyczynił do jej zachowań etc. Zapytany czy będą razem mowi ze nie ma kandydatki na życie, nie wie co będzie. Robi plan. Gość 46 lat napomknę ;)
Po 3 latach ugody uznałam ze czas załatwić sprawy sądownie, ze musze to uregulować ze niestety ta osoba jest zagrożeniem dla moich dzieci.
Zaczął mi robić wyrzuty ze nie mam prawa my bronic widywać dzieci, czy będzie z nią czy nie. Odparłam ze nie ma zakazu widywania dzieci i dobrze wie ze nie miał ale niestety na towarzystwo tej baby sie nie zgodze. Opinie?