nickomania
08.09.08, 19:56
10 lat związku. Dzieci. Mąż zawsze zazdrosny, długo bezpodstawnie.
Nieprzyjemnie wypominający żonie nawet faceta z którym była zanim męża
poznała. Związek nie najszczęśliwszy ale trwał, aż do spiętrzenia się
konfliktu i zagrożenia rozwodem.
Mąż bardzo nalega na ratowanie małżeństwa. Długo przysięgał, że tylko ją kocha
i nigdy jej nie zdradził, choć był widywany z innymi kobietami i żona była
pewna zdrady mimo że zaprzeczał. Zona poczuła się poniżona sumą
dotychczasowego złego traktowania i niejako w odwecie znalazła sobie adoratora.
Rozwód na włosku.
Pomysł męża - "bądźmy wobec siebie zupełnie szczerzy, opowiedzmy sobie w
szczegółach o dotychczasowych zdradach i zacznijmy od poczatku z czytym kontem".
Żona nie chce tego słuchac ani opowiadać, nawet jesli miała jakieś przygody to
nie chce wyznawać kto to był, choćby dlatego żeby tamtemu znajomemu nie
narobić nieprzyjemności i mając doświadczenie, że mąż bez sensu przez lata
wypominał jej wcześniejszego chłopaka więc nie wiadomo jak teraz się zachowa.
Żona godzi się z faktem, że oboje w małżeństwie zawinili, nie obarcza męża
wyłączną winą, ale nie chce opowiadać szczegółów ze swojego życia.
Mimo to, mąż opowiedział jej wszystko o swoich zdradach, z kim spał, gdzie ,
itd.
Mąż uważa, że teraz jej obowiązkiem jest opowiedzieć mu w szczegółach o jej
zdradach. Ona nie chce. Mąż chce ją bezwarunkowo zmusić do pełnej szczerości
wobec niego, postanowił wynająć detektywa, który odnajdzie z kim spała jego
żona..
Kto tu ma rację. Czy ta wiedza i szczerość jest potrzebna i dobra? Czy nie
lepiej uciąć "zapominamy o przeszłości" i liczy się czas od teraz?
Czy to małżeństwo ma sens?