miss_housewife
10.09.08, 10:16
Czesc,
niestety dolaczylam do grona zdradzonych. Jestem z moim niemezem 15
lat, mamy dwoje dzieci. Zawsze wydawalo mi sie, ze jestesmy ze soba
szczesliwi nawet mimo tego, iz w ostatnim czasie troche sie od
siebie odsunelismy (nawal pracy, obowiazkow domowych, opeika nad
dziecmi i gdzies w tym wszystkim zabraklo czasu dla nas). A
tymczasem okazalo sie, ze jest zupelnie inaczej. Niemaz znalazl
sobie inna. Miesiac temu przyznal mi sie do tego romansu
zapewniajac,ze do niczego miedzy nimi nie doszlo, gdyz dotarlo do
niego, co moze stracic (w domysle swoja rodzine). Przezylam bardzo
mocno te informacje, stoczylam wewnetrzna walke ze soba (kwestia
szczerosci i wiernosci i uczciwosci w zwiazku jest dla mnie
najwazniejsza). Postanowilam dac nam szanse. I rzeczywiscie niemaz
zaczal sie bardzo starac, przeprowadzilismy wspolnie wnikliwa
analize naszego zwiazku, postaralismy sie wyciagnac wnioski na
przyszlosc. I nagle tknela mnie jedna rzecz, ktora powiedzial w
trakcie naszych rozmow - i tak drazac juz mocno temat, dowiedzialam
sie, ze wczesniej mnie oklamal mowiac, ze nic miedzy nimi nie bylo.
W tym momencie runelo we mnie wszystko to, co bylo podstawa dla mnie
do dania mu drugiej szansy. opieralam sie na zalozeniu, ze skoro nie
byl w stanie mnie zdradzic, to rzeczywiscie nasze uczucie jest na
tyle silne, ze warto sprobowac. A tymczasem okazalo sie, ze moje
zalozenie bylo bledne.
Teraz po kilku dnich i nocach spedzonych na przemysleniach, utknelam
w martwym punkcie. Z jednej strony nie potrafie juz z nim byc (i za
kazdym razem gdy mnie dotknie, zadreczac sie myslami o tym, jak to z
nia robil), a z drugiej - spedzilismy ze soba prawie polowe zycia, w
dalszym ciagu bardzo go kocham i najzwyczajniej w swiecie nie
potrafie zyc bez niego. Z kolei zeby nauczyc sie zycia bez niego,
musialabym calkowicie i na zawsze wyrzucic go ze swojego zycia i
nigdy wiecej nie spotkac. A nie moge tego zrobic ze wzgledu na
dzieci.
On mowi, ze mnie kocha, zalezy mu na mnie, nie chce mnie stracic.
Nawet oswiadczyl mi sie. Ale ja nie moglam przyjac tych oswiadczyn.
Nie wiem co mam zrobic, nie umiem sie zdecydowac na ostateczny krok
(ani w jedna strone, ani w druga). Poradzcie cos.