okwilk
09.04.08, 21:24
Witam drogie Forumowiczki oraz Podczytujących.
Chciałbym na tym forum stworzyć coś od siebie, to czy będzie to miało szansę
zaistnienia zależy od wielu rzeczy, m.in. od ilości wolnego czasu, oraz ilości
mojej wiedzy, którą będę mógł się w miarę przystępny sposób podzielić.
Już na wstępie chciałbym coś powiedzieć Podczytującym: Nie bójcie się prostych
pytań, oraz tego, że możecie popełniać błędy. Wszyscy wiemy, że niema nauki
bez błędów. Wraz z pojawianiem się błędów rodzą się w nas pytania, jest to
całkiem normalne i zrozumiałe. Możecie być pewni, że znajdzie się ktoś kto
postara się udzielić odpowiedzi na wasze pytania. Prawdą jest to, że czekanie
aż ktoś inny zada za was pytanie jedynie opóźnia waszą drogę - jeśli jednak
właśnie tego potrzebujecie, zwolnienia na chwilę - nikt was nie zmusza.
Podejmijcie decyzję, jeśli jesteście gotowi by dołączyć się do nas z wielką
radością przywitamy was i będziemy wspierać wiedzą.
Czym w ogóle mają być inspirujące idee? Sami dobrze wiemy że wraz z nauką
nadchodzi czas, kiedy coś w nas mówi stop. Czujemy opór wiedzy, a nasza głowa
jest jak balon - napompowana do maksimum. W takim momencie należy odłożyć
naukę i odpocząć. Czy oznacza to, że nasze karty muszą iść do szuflady? Mamy
przestać z nimi pracować? - Raczej nie.
W tym miejscu chcę pokazać wam jeden z moich punktów widzenia tarota.
Oczywiście - zapraszam do dyskusji, jeżeli uznacie, że w mojej wypowiedzi
znajdują się błędy lub źle sprecyzowane informacje - proszę mnie poprawiać.
Aby można było zrozumieć całą ideę jaka zrodziła się we mnie musicie
zrozumieć, że ja sam nie jestem osobą, która pracuje z tarotem od xx lat. Z
kartami mam do czynienia zaledwie 2 lata z dużymi przerwami. Przyznaję -
pamiętam frustrację jaka pojawiała się we mnie na początku tej drogi. Kiedy to
siedziałem z książką i wiedza podawana przez znane osobistości zupełnie nie
chciała wchodzić do głowy. Pojawiały się również rozpaczliwe próby
interpretowania z książką - "w ramach nauki", efekt tych prób był wręcz
porażający - aż płakać się chciało
Dzisiaj o wiele łatwiej przychodzi mi interpretowanie kart. Staram się również
pisać pełne, rozbudowane - mające ręce i nogi interpretacje. Na tym forum
dostrzegłem kilka osób od których ja sam mogę czerpać garściami. Ich wiedza i
doświadczenie w ramach tarota znacznie przewyższają moje. Jednak nie sztuką
jest tylko brać, zwłaszcza kiedy wiem, że mogę coś w zamian dać. Właśnie
dlatego powstał ten wątek. Zapraszam was do poświęcenia tych kilku minut na
przeczytanie tego posta do końca - jedno jest pewne, nie będzie to czas stracony.
Pierwszą rzeczą jaką chcę poruszyć jest "grobowa atmosfera" kart. Początkujący
bardzo często odnoszą się do tarota z wielkim szacunkiem - to bardzo dobrze.
Szacunek do Tarota należy mieć, tak samo jak i do siebie. Chcę jednak
rozchmurzyć atmosferę, odłóżcie na chwilę stawianie rozkładów na przykre dla
was i innych pytania. Nasza nauka wcale nie musi koncentrować się na przykrych
rzeczach. Pamiętajmy, że karty równie dobrze mogą odpowiadać na przyjemne dla
nas pytania. Raz na jakiś czas, zamiast pytać o nasze relacje z partnerem/ką
zapytajmy np. Jakiego rodzaju muzyka wprawi nas w lepszy nastrój? - Wbrew
pozorom nie jest to łatwe pytanie, a jednak warte zadania. Kiedy pojawią się
karty, które naszym zdaniem na pewno nie będą pokazywały muzyki jaka poprawi
nasz nastrój będziemy mieli okazję dostrzec to, że karty czasami mówią: "nie
rób tego-".
Kiedy czujemy się zmęczeni pracą z tarotem. Wyczerpani po trudnym rozkładzie,
a chcemy jeszcze pobyć z kartami - weźmy je do rąk i zamknijmy oczy. Zróbmy to
z radością. Pamiętajmy że dobry rzeźbiarz cieszy się kiedy może tworzyć - on
wie, że bez narzędzi niczego nie zrobi. Ta wiedza pomaga mu przeznaczyć
odpowiednią ilość czasu na dbanie o swoje narzędzia. Tarot jest naszym
narzędziem do komunikacji z nad/podświadomością, poświęćmy mu więc czas przed
i po rozkładzie. Róbmy to zawsze kiedy czujemy taką potrzebę. Osobiście w
"byciu z kartami" posuwam się dalej. Potrafię przesuwać palcami po obrazach
próbując poczuć teksturę, wącham, przykładam do czoła - robię wszystko co
czuję, że w danej chwili powinienem zrobić. Może to brzmieć dziwnie, daje
jednak zaskakujące efekty. Dbając o swoje karty nawiązujemy z nimi bliższą
więź, przekazujemy im swoją energię a to pomaga nam w dalszej pracy z
kartami(również w interpretacjach).
Wielu z nas - początkujących ma ten sam problem. Książki podają po 50 znaczeń
dla jednej karty, a czasami i tak nie można wybrać tego jednego. W naszej
głowie pojawia się mętlik. Nasze interpretacje wyglądają jak przepisana
książka: karta - kilka znaczeń. Brakuje w nich duszy. Co zrobić by nasze
interpretacje się zmieniły i stały się pełne? Nie znam jednoznacznej
odpowiedzi, mogę spróbować jednak was do tego troszkę przybliżyć.
Odłóżcie na chwilę mądre książki i zapomnijcie co było w nich napisane.
Weźcie swoje karty tak jak robiliście to za pierwszym razem... z tą nutką
mistycyzmu? Przez chwile porzućcie dorosłość i cały jej ciężar. Popatrzcie na
swoje karty tak jak dziecko patrzy na coś interesującego. Wchłaniajcie każdy
ich najdrobniejszy szczegół. Patrzcie na każdy symbol, nawet najdrobniejszy.
Patrzcie na barwy. Pozwólcie sobie stworzyć z tego oglądania bajkę - za każdym
razem będzie inna. Dlaczego bajka? Bo właśnie ona jest jak nasze życie, można
napisać miliardy różnych bajek - a każda z nich będzie czyimś życiem. Ilekroć
przetasujecie talię - bajka będzie inna.
Kolejną ciekawą formą nauki, będzie przypisywanie pewnych odczuć obrazkom. Czy
potraficie poczuć wiatr owiewający głupca? Czy staliście kiedyś na szczycie
góry z rozpostartymi ramionami? Pamiętacie to uczucie? On robi krok w przepaść
by móc poczuć pełnie tej wolności.
Poszukajcie własnych odczuć powiązanych z kartami, pozwólcie sobie zagłębić
się w tym. Poczujcie historię karty, wróćcie pamięcią do tych chwil i cieszcie
się nimi wraz z kartami. Właśnie nawiązujecie pewne więzi z każdą z kart - czy
to nie piękne?
Osobiście mam pewną technikę interpretowania kart tarota, używam jej od czasu
do czasu - w specjalnych okolicznościach.
Polega ona na zupełnym wyciszeniu siebie. Pozostawieniu własnych emocji daleko
w tyle - w ciszy. Pozwalam bym stał się jak lustro wody, która wypełnia misę
do wróżenia. Biorę kartę do rąk i pozwalam jej być. Z czasem karta przeradza
się w kroplę, która uderza w wodę i tworzy falę - emocję. Tę właśnie emocję
zapisuje. Główną trudnością w tej metodzie jest zachowanie tak głębokiego
spokoju by nic nie zmąciło wody którą jesteśmy bo przecież nie dostrzeżemy
jednej kropli na wzburzonym morzu.
Boicie się fantazjowania w waszych interpretacjach? Robienia sobie złudnej
nadziei? Ale czy na prawdę wolicie rzucać jedynie suche fakty? Formułki
książkowe? Domyślam się, że nie. Kiedy interpretacja nie przychodzi wam łatwo
- pozwólcie sobie na chwilkę wyobraźni, z czasem zauważycie, że wasza historia
zaczyna żyć własnym życiem. Wasza wyobraźnia nie jest już potrzebna by ją
tworzyć - ona tworzy się sama na podstawie kart. Zapewniam was - będziecie
zaskoczeni trafnością tych właśnie historii.
Kiedy jednak nie macie pewności odnośnie prawidłowości tak stworzonej
interpretacji - zapiszcie ją i zostawcie samej sobie. Przyjrzyjcie się jej pod
wieczór, następnego dnia rano itd. Jeśli będziecie mieli wrażenie, że to
jedynie fantazja - cóż na początku tak bywa. Nie zdziwcie się jednak jeśli
prawdziwość "zmyślonej" historii zwali was z nóg.
Ze szczerymi podziękowaniami dla Administratorki - za danie początku temu
forum oraz wam drogie Moderatorki, za lampionik wiedzy, który nie gaśnie w
mroku smutków i zwątpień.
Chylący czoła,
Oktawiusz.