kiedys_bylam_slodka
24.03.17, 15:17
U mojego syna (teraz 14 miesiecy) zostala zdiagnozowana na podstawie wyniku eeg padaczka, najprawdopodobniej jest to padaczka miokloniczna. Mielismy robione wszystkie mozliwe badania krwi (w tym genetyczne) i moczu i wszystkie wyniki sa w normie, czekamy jeszcze na mri i na punkcje ledzwiowa - termin jest na za miesiac. Maly ma kilka/kilkanascie napadow na godzine, dosc silnych - traci przy nich rownowage, dosc czesto uderza o cos glowa. Poza tym wg pediatry rozwija sie swietnie i ataki na ten moment nie wplywaja na jego rozwoj (ataki zaczely sie ok. 8 msc zycia). Twierdzi, ze poki co ewentualne skutki upadku po ataku nie sa niebezpieczne (maly uczy sie chodzic), bo upadek z tej wysokosci czy nawet uderzenie glowa przy upadku nie beda mialy powaznych konsekwencji. Dlatego twierdzi, ze wg niego lepiej wstrzymac sie z leczeniem do czasu kiedy rzeczywiscie ewentualne konsekwencje upadku beda niebezpieczne (gdy zacznie chodzic juz pewnie i bedzie np. wspinal sie na placu zabaw) i wdrozyc leczenie tak pozno jak sie da, zeby skrocic czas przyjmowania lekow a przy tym skutkow ubocznych. Czy wg Was takie zwlekanie z podaniem lekow jest bezpiecznie? Czy jednak powinnam prosic o wdrozenie leczenia (pediatra twierdzi, ze to kwestia balansu pomiedzy korzysciami a skutkami ubocznymi, ale jesli chce to wdrozyc leczenie jak najbardziej mozna chocby i teraz - ale wspomina ofc o obciazeniu watroby i nerek)? Jak myslicie?