Dodaj do ulubionych

Czy jestescie pogodzone z sytuacja?

04.07.07, 14:05
Witam
Jestem tu nowa i mam nadzieje ze wybczycie mi to intymne pytanie ale czuje
sie juz dluzej sama nie dam sobie rady.
Czytalam watek o podziwie. Mnie tez denerwuje gdy znajomi mowia ze mnie
podziwiaja, ze jestem swietna, dzielna itd. A ja czuje ze nie jestem, ze nie
zasluguje na te podziwy.
Mam 3letniego syna. zdrowy, radosny.
Mam 9m coreczke z cytomegalia wrodozna, wrodzoan chorobe ukladu krwionosnego
i jeszcze te powiekszajace sie komowr mozgowe o ktore kiedys Was pytalam. nie
wiadomo co z tego wyjdzie....

gdy urodizlam Madzie i okazlo sie ze jest chora, wpadalam w trans...jezdzilam
od szpitala do domu, dzielilam czas miedzy Szymka i Madzie. zaniedbalam meza.
konflikt za konfliktem.
o niczym nie umialam myslec, tylko o Madzi. modlilam sie jak nakrecona,
wysylalam intencje o zdrowie dla niej wszedzie gdzie tylko mi przyszlo do
glowy, nawet do Watykanu do grobu JPII.
Potem przestalam wierzyc, przestalam chodzic do kosciola, obrazona bylam na
wszystkich i na wsyzstko. to byl straszny czas.
teraz? sama nie wiem...sa dni ze nie mam juz sil...ze chcialabym zasnac i
obudzic sie za kilka miesiecy....moze wtedy cos juz by bylo wiadomo....
nie umiem sie smiac, cieszyc z tego co jest, caly czas na cos czekam i to
czekanie przyslania mi wszystko.
nie umiem sie odnalesc w tej sytuacji.
jestem jak chodzaca bomba zegarowa, lada drobnostka a juz wyzywam sie na kim
popadnie. czasem az wstyd spojzec w lustro....

zazdroszcze tym ktorzy potrafia sie smiac, cieszyc dniem....

umiecie? jak do tego dojzalyscie?
Obserwuj wątek
    • 76anka Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 14:29
      na początku było trudno, ale miłość do synka zwyciężyła i cieszę się każdym jego
      postępem w rozwoju.
      chyba tak, chyba się pogodziłam, ale nie do końca, bo chyba nie chcę mieć więcej
      dzieci, z prostej ludzkiej przyczyny - ze strachu
    • igge Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 14:40
      ściskam Cię serdecznie ivonko, masz pełne prawo nie mieć już siły czekać.
      Strasznie trudno rehabilitować dziecko i cały czas nie znać ostatecznej
      diagnozy. To banał, ale z czasem będzie łatwiej.
      • guderka Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 14:59
        ach kochana. ,matką jesteś i człowiekiem przecież...to co przeżywasz większość
        z nas przeżywała a może nadal przeżywa nadal. nie wymgaj od siebie
        bycia "superhero" bo pewne emocje muszą się pojawić, być tobie by moc odejść.
        narodziny dziecka niepełnosprawnego powodują, iż zazwyczaj u matki (jako
        głównej opiekunki)-pojawiają się różne fazy, etapy. Jest najpierw faza szoku,
        potem faza negacji, faza pozornego pogodzenia się, faza działania i prawdziwego
        pogodzenia się z losem. dopiero po tej ostatniej zaczyna się umieć dostrzegać
        szczęscie. to tak jak ze śmiercią bliskiej osoby-też na początku jest szok,
        potem bunt i negacja -często odwrócenie się od boga, potem dopiero przychodzi
        ukojenie i pogodzenie się z losem. daj sobie czas. sobie i dziecku. z czasem
        zaczniesz dostrzegać jakiego fajnego masz dzieciaka-niepełnosprawnego ale
        fajnego, własnego, kochanego..czas , czas, czas...
        • gofer73 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 15:20
          Z sytuacją tak, z chorobą Precla nie. Ale staramy się aby nasze życie było jak
          najbardziej radosne i normalne. Jest to bardzo trudne ale do zrobienia smile
    • iwona.fa Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 15:20
      doskonale wiem co czujesz, myśle ,ze wszystkie to przerabiamy , moje dziecko ma
      trzy lata i dalej leżące i nie mówiące, bywają dni ,że mogłabym zapłakac się
      na śmierc , ale wiecej jest takich ,ze staram się korzystać z każdej
      chwili ,żeby być razem z moim dzieckiem , cieszyc się z każdego tiptoczka do
      przodu .Wkońcu myślę kocham ją i cieszę się ,że ją mam , że jest śliczna i
      wyjatkowa , nie zmieniłabym jej na inną . Zastanówmy się , ktora zamienilaby
      swoje dziecko na inne?.... Co za pytanie , prawda?
      Może to mało pocieszające , ale dziękuje Bogu ,że nie musze sprawdzać np. czy
      respirator dziala , czy jeszcze oddycha , że są dzieci w duzo gorszym stanie ,
      co czuje matka , ktora wie ,ze jej dziecku zostalo pare miesziecy życia...
      przepraszam za smutny wątek , chciałam tylko powiedzeię c, cieszmy sie z każdej
      chwili.....
      pozdrawiam
      Iwona
    • memenka Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 17:05
      myslę podobnie, trzeba cieszyc sie z tego co się ma, choroba bliskiej osoby
      zawsze jest dla nas trudną sytuacja, jak napisałas, najgorsza jest niepewność.
      Trzeba sie z tym niestety pogodzic i żyć dalej, szukać szczęścia i radości w
      drobiazgach życia codziennego. Ja miałam wsparcie męża i bliskich, co jest
      niezwykle wazne. Nie bójcie sie rozmawiać o dysfunkcjach swoich dzieci, nie ma
      sie czego wstydzic, niech się wstydzą ci którzy się przyglądają i krytykują.
      Nasze społeczeństwo nie jest niestety zbyt tolerancyjne, ja mam to osobiście
      gdzieś, wścibskie baby itp, olewam je (przepraszam za słowo). A zeby nie
      zwariować raz na jakiś czas muszę odreagować, spotkać się ze znajomymi, wyjechac
      tylko z meżem na kilka dni (syn do babci), wypić piwo, po prostu choć na chwile
      zapomniec o szarej codzienności.Do daje mi nowe siły i wiarę a każda nowa rzecz
      zrobiona samodzielnie przez mojego syna jest najlepsza nagrodą
      • madzialena121 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 17:30
        myślę że żadna z nas do konca nigdy sie nie pogodzi z sytuacja ze ma dziecko
        niepełnosprawne ale tez kazda matka bedzie kochac swoje dziecko najbardziej jak
        moze,ja myslę ze ktos tam nas wybrał jako matki i musimy stwić ctemu czoła,a
        czy z płaczem czy z usmiechem na twarzy to juz zalezy od na samych,głowa do
        górysmile
    • basiunia2d Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 23:19
      Narazie napiszę tyle ,że jeszcze nie jestem pogodzona z tym ,żę mam chore
      dziecko...Jeszcze nie umiemsad Zdaję sobie sprawe ,że potrzebuję kogoś
      kompetentnego by mi pomógł to wreszcie zaakceptować.
      Chociaż muszę przyznac ,że powolutku zmierzam do akceptacji mojej córki
      taką ,jaka jest...
      Bardzo trudno mi bywa w chwilach gdy jest nagłe zderzenie z grupą zdrowych
      rówieśników..JUlka uczęszczała do zwykłej "zerówkki" i po róznych
      spotkaniach ,typu"Dzień Matki" wracałam do domu okropnie przybita bo wtedy na
      tle tych wszystkich zdrowych dzieci moja córka odznaczała sie STRASZNIE.
      czekam na czas kiedy będe mogła powiedzieć ,że jestem pogodzona z
      niepełnosprawnością mojego dziecka...
      • anetuchap Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 04.07.07, 23:51
        Ja się nie pogodziłam i NIGDY się nie pogodzę z chorobą mojej Lenki.
        Kocham ją nad życie i zrobiłabym wszystko,aby Lenka była zdrowa.
        Jej niepełnosprawność ciągle budzi mój żal,rozpacz i bunt.
        Gdy rano otworzę oczy,to pierwszą moją myślą jest to,że Lenka słabo chodzi
        i ma z tym duże problemy.
        Nie zadręczam się,nie myślę o tym ciągle i nie neguje jej choroby.
        Wszystkim mówię,że Lena ma mpdz i dokładnie wyjaśniam jakie ma problemy.
        Ja bym napisała tak:mam świadomość choroby i ograniczeń mojego dziecka,
        nauczyłam się z tym żyć,nauczyłam się być szczęśliwą pomimo tych dysfunkcji,
        czasem potrafię w ogóle o tym nie myśleć,ale NIGDY się z tym nie pogodzę.
    • gorgona_1 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 08:58
      Myślę, że potrzebujesz pomocy. Nam też może zdarzyć się depresja, objawy
      przeciążenia stresem itp.
      Zwróć się o pomoc do mamy, siostry czy przyjaciółki, może zastanów się, czy nie
      powinnaś porozmawiać z lekarzem.
      Wiele kobiet jest wykończonych opieką nad dwójka zdrowych dzieci w tym wieku!
      Porozmawiaj z mężem, on też przecież to przeżywa. Uświadomcie sobie, że musicie
      przez to razem przejść i że taki ostry kryzys nie będzie trwał wiecznie.
      Zorganizujcie życie Waszemu starszemu dziecku. Pomyśl, co on musi przeżywać,
      starajcie się go osłonić, niech nie płaci zbyt drogo za chorobę siostry, nie
      może ciagle słuchać o chorobie i lekarzach, nie może ciągle patrzeć na
      zapłakaną mamę i być świadkiem sytuacji konfliktowych.
      Znajdź kogoś do pomocy dla dobra Was wszystkich, z czasem sytuacja się
      ustabilizuje i będziesz sobie z tym wszystkim lepiej radzić.
      Przepraszam, że się wymądrzam, nie chcę nikogo pouczać, ale jestem od Ciebie
      duuużo starsza, naprawdę rozumiem i naprawdę życzę jak najlepiej. Trzymaj się!


      • maurach3 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 10:12
        podpisuje sie po tym co napisala gorgona.Pomysl o jakiejs terapi moze
        rozmowie z psychologiem. Ja tez nie zaakceptowalam choroby dziecka.Pogodzilam
        sie w miare przyzwyczaiłam do sytuacji.Najgorzej po imprezach gdzie mozna
        porównac zdrowe dzieci i moja corke.Oj wtedy mnie sieknie na pare dni.Ale
        mysle ze różnie w zyciu bywa - ma sie zdrowe dziecko i wystarczy chwilka -
        jakis wypadek i LOS sie zmienia.
        • basiunia2d Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 10:52
          Włąsnie najtrudniej mi jest wtedy gdy jest to zderzenie dwóch światówsad
          MOja córka i reszta zdrowych aktywnych dzieci...
          Nie umiem spokojniena patrzećsad
          • anetuchap Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 13:37
            Mam dokładnie tak samo. Kiedyś,gdy chodziłyśmy na plac zabaw,to zawsze
            zbierało mi się na płacz. Myślałam,że mi serce pęknie gdy widziałam,że
            Lenka tak odstaje sprawnością od rówieśników.
            • guderka Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 13:39
              jestem w szoku..nigdy nie zaznałam takich emocji-plac zabaw to najpiękniejsze
              chwile spędzone z małą-gdy ja stara krowa zjeżdzałam ze ślizgawki czy robiłam
              babki z piasku..
            • mamaronja Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 14:51
              Ja też nie lubię chodzic na plac zabaw - widzę, gdy Zośka się śmieje i fika do
              dzieci - ale sama do nich nie podejdzie, jest zdana na moje ręce. Najbardziej
              pewnie zabolli, gdy zacznie sobie ona zdawć sprawę ze swojej ułomności.
              Mam nadzieję, że będzie dobrze.

              NIE POGODZIŁAM SIĘ. Ale przyjęłam to do wiadomości.

              Ja też uważam, że powinnaś iść do lekarza, jak widać jesteś w kiepskim stanie,
              co może się odbić i na dzieciach i na małżeństwie.
              Musisz myśleć o sobie i musicie, jak tu już było napisame, starać się żyć jak
              naj normalniej.
              • igge Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 05.07.07, 15:40
                podpisuję sie pod tym co napisała gordona. ja też tak zupełnie do końca nie
                pogodziłam się ale teraz, po paru latach, jestem bardziej pogodzona niż
                wcześniej. Reszta rodziny pogodziła się szybko i bezboleśnie. Chciałabym kiedyś
                pogodzić się całkowicie, dla dziecka, szczęśliwa matka to podstawa. Na placu
                zabaw, kiedy wychodzi ze świetlicą, moja córka musi siedzieć w piaskownicy cały
                czas bo żadna z pań świetliczanek nie wykaże inicjatywy, żeby podprowadzić ją
                do huśtawki, karuzeli i ewentualnie poasekurować. Raz było miło, bo same dzieci
                jej pomogły i mogła bawić się tak jak inne dzieci. Ja zamiast skupiać się na
                nieumiejętnościach córki staram się koncentrować na jej mocnych stronach
                i "odczarować" całą tę niepełnosprawność, żeby nie była taka straszna. Kiedyś
                natychmiast mówiłam każdemu co małej dolega, teraz nie, najwyżej sami
                spostrzegą. Ja też widzę w dziecku już nie przede wszystkim mpd tylko zwyczajną
                przeuroczą dziewczynkę, nawet jej sposób poruszania się polubiłam i zabraniam
                komukolwiek, szczególnie rehabilitantom nazywać go "brzydkim"
    • fajka7 teraz ja poprzynudzam - dlugie wyszlo okrutnie :) 05.07.07, 18:53
      U mnie z tym godzeniem bylo tak:
      jak sie okazalo 7 lat temu, ze tragedia itd. oczywiscie bylismy w szoku, nie
      moglismy sie pozbierac i w ogole jeden wielki amok to byl, a nawet zdaje sie
      mialam depresje dwuletnia. Ale - niemal od poczatku wymyslilam i powtarzalam
      sobie jedna rzecz, przez lzy powtarzalam: w tym musi byc cos dobrego, tylko ja
      jeszcze tego nie widze. Choroba mojego dziecka tylko pozornie nie ma sensu, ale
      ja musze jej ten sens nadac, musze go znalezc, musze to wykorzystac. Bo uwazam,
      ze nieszczescia, ktore nas dotykaja pozostaja bez sensu pod warunkiem, ze je
      takimi pozostawimy. No bo przeciez choroba niewinnego dziecka wydaje sie sensu
      nie ma. Pytamy dlaczego nas to spotkalo, dlaczego to dziecko spotkalo, po co
      ten absurd istnienia, ktore dopiero sie tworzy i rozwija.
      Pamietalam, ze spotykalam sie z wypowiedziami rodzicow chorych dzieci
      twierdzacych, ze te dzieci, to najwieksze ich szczescie. Nie rozumialam tego ni
      w ząb, no bo niby jak? A jednoczesnie, myslalam: ja tez tak chce, to się musi
      udac. Nie chce byc do konca zycia nieszczesliwa, nie zgadzam sie na zycie w
      cierpieniu.
      Minelo kilka lat i wyciagam nastepujace wnioski:
      Moje dziecko jest szczesliwe. Zyje sobie na luzarzu, nic go nie boli, nie
      cierpi, on sie z nikim nie porownuje i kompleksow nie ma. Jezeli ktos ma tu
      problem ze swoim szczesciem, to na pewno nie on, tylko ja.
      I teraz zadaje sobie pytanie: dlaczego ja majac szczesliwe dziecko nadal mam
      problem? Otoz dlatego, ze to dziecko nie jest takie jak wiekszosc dzieci.
      Pytanie nastepne: dlaczego zalezy mi na tym, zeby bylo podobne do innych
      dzieci, skoro to podobienstwo wcale nie gwarantuje, ze bedzie rownie szczesliwe
      jak obecnie? Odpowiedz brzmi: nie wiem dlaczego mialoby mi na tym az tak
      zalezec, skoro nie mam pojecia jak wtedy wygladaloby nasze i jego zycie i czy
      faktycznie bylibysmy szczesliwsi. Nie mam takiej pewnosci. Mnie się tylko
      wydaje, ze jego zdrowie to bylaby droga wprost do szczescia, a przeciez nie od
      zdrowia samego szczescie zalezy.
      Tym bardziej, ze tak się sklada, ze wszystko to co mamy dzis fajnego
      zawdzieczamy wlasnie jemu i temu, ze jest taki jaki jest. To on nas zmienil,
      zblizyl, kazal nam walczyc o siebie, o rodzine, nie rozwodzic sie po 1 powaznej
      klotni i zwijac do mamusi. To on nas zmobilizowal do pracy, pokazal nam jak
      wiele mozemy, objawil nam co naprawde jest w zyciu wazne, wyprostowal
      kregoslupy (w sensie metafizycznym smile.
      Wiem, jaka jestem i pamietam, jaka bylam. Ja MUSIALAM miec takie dziecko, zadne
      inne, zeby dac sobie szanse na bycie szczesliwa w zyciu. Nie byloby to mozliwe,
      gdyby byl zwyklym standardowym chlopcem jakich wielu, bo nie zadalabym sobie
      takiego trudu ogromnej pracy nad soba i swoim zyciem, gdyby bylo ono nadal
      zwyczajne, z pozoru udane, a faktycznie odwzorowujace nieciekawy model z
      wlasnego domu.
      Moje dziecko jest dokladnie takie jak trzeba, zebysmy wszyscy mogli byc
      szczesliwi. I za to jestem losowi wdzieczna.
      Wiode obecnie mile zycie, mam mozliwosc wyboru, nie boje sie nawet urodzenia
      drugiego dziecka, bo teraz juz wiem, ze nie ma takiego zagrozenia, ze wychowam
      je na takiego popapranca jak ja sama. Wiem, ze go nie skrzywdze. Wiem kim
      jestem i po co jestem, a to bardzo budujace uczucie smile
      A to wszystko dzieki mojemu synkowi wlasnie, który pojawiajac się na tym
      swiecie wywolal wielka rewolucje w zyciu kilku osob i ja nie znajduje ani
      jednej osoby, która by na tym stracila. On tu nam samo dobro przyniosl, to jak
      ja mam zalowac, ze jest taki jaki jest? Otoz okazuje się, ze on jest w sam raz,
      dokladnie taki jak trzeba.
      To tyle filozofowania, natomiast w praktyce wyglada to tak, ze ograniczenia, z
      którymi się borykami ze względu na jego niesprawnosc nie sa jakos mocno
      frustrujace, ponieważ my po prostu zyjemy inaczej. Budujemy rownolegla
      rzeczywistosc do tej, w ktorej zyje wiekszosc, bo zycie wiekszosci przestalo
      stanowic dla nas jedyny wyznacznik normalnosci. Pracujemy w innych godzinach
      niż wiekszosc, mamy inna prace niż wiekszosc, inaczej spedzamy czas wolny. Nie
      stracilismy zupelnie konktatu z wiekszoscia, ale się nia tak nie przejmujemy
      jak kiedys.
      Czy to oznacza pogodzenie się? Powiem uczciwie, ze nie wiem, bo o ile kiedys
      myslalam w kategoriach, ze będę musiala się z czyms pogodzic, o tyle obecnie
      nie do konca dostrzegam tu cokolwiek do godzenia się z tym. Mnie nie
      przeszkadza, ze moje dziecko jest takie jakie jest, ani to, ze wiekszosc
      spoleczenstwa nie rozumie moich problemow. Nic dziwnego, sa zupelnie inne. Ja z
      kolei nie mam problemow, które oni maja smile I to wiekszosci np. bytowych. A kto
      mi to dal? No rycerz mój przeciez smile
      • guderianka fako 05.07.07, 19:03
        pozwól że twój długi i niezwykle mądry wywód skiwtuję krótkim : zycie to
        puzzle, dopiero z perspektywy czasu widać jak się one układają..

        u mnie wszystko pasuje..rozwód, śmierć taty i początek choroby Mai- trzy
        wielkie tragedie i dopiero po latach widzę po co mi to było, czego nauczyła
        mnie każda z nich, w jaki sposób mnie ukształtowała. wychodzę z założenia że w
        życiu nie doświadczamy złego ale po prostu DOŚWIADCZAMY i wszystko jest po coś..

        fajka-przybij piątkę bo chyba podobny sens widzimy,,
        • fajka7 faka odpowiada 05.07.07, 19:08
          No wiec ja tu sie wyluszczam i zakrecam bluszcza wokol tematu, a mozna bylo
          napisac tak jak Ty:
          wszystko jest po cos
          kropka
          smile
          • guderianka Re: faka odpowiada 05.07.07, 19:09
            smile
            • basiunia2d Fajka jestem pod wrażeniemTwoich słów:))) 05.07.07, 19:55

              • igge Re: Fajka jestem pod wrażeniemTwoich słów:))) 06.07.07, 01:11
                ale np ja bym tak lapidarnie nie zrozumiała sad (a mam się za przynajmniej
                ćwierćinteligenta i nawet dzisiaj byłam w dobrym teatrze na świetnej sztuce)
                Fajka!!! ja Twój post sobie wydrukuję i zabiorę na wakacje! A po powrocie
                zawieszę nad łóżkiem!
                • iwona.fa Re: Fajka jestem pod wrażeniemTwoich słów:))) 06.07.07, 10:08
                  brawo , mysle ,że nie jest łatwo się pogodzić z jakąkolwiek chorobą , ale
                  uczymy się z tym żyć
                  pozdrawiam
                  • fajka7 dziewczęta ja bym prosila o bardziej merytoryczne 06.07.07, 15:32
                    wypowiedzi smile) wiadomo, ze sie musze powymadrzac, w koncu niedawno mialam
                    urodziny i teraz to juz naprawde widac, ze jestem sędziwa, a co za tym
                    oczywiscie idzie- najmądralińskowsza wink
    • ewel82 s.ivona! 06.07.07, 17:34
      Witam.Jestem tu nowa i akurat przeczytałam Twój post...I nie wiem czy pokrzyczec trochę na Ciebie,czy nie...Jestem mamą 13 miesięcznej Natalki - cytomegalia wrodzona,głęboki niedosłuch stopnia głębokiego,agenezja nerki prawej,i wiele innych.Natalia jest opózniona psycho-ruchowo.Twoja Niunia pięknie się rozwija-doceń to że mogło byc o wiele,wiele gorzej.Naprawdę nie chciałabys aby Twoja córcia miała takie uszkodzenia spowodowane przez wirusa jak moja.Wiem że niezbyt to miłe co piszę,ale mam nadzieję że troszkę Cię to zmobilizuje i podniesie na duchu - brutalne,ale mogło by gorzej-tak jak u nas...Pozdrawiam gorąco.Jeśli masz ochotę to napisz na mail gazetowy.
      Ewelina
      ps.Sliczną masz Córeńkę.
    • kasia1506 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 09.07.07, 13:31
      Nie pogodziłam się z sytuacją i niewiem kiedy to nastąpi.Jeśli wogóle nastąpi.
      Jak narazie to mam tylko czarne myśli.
      Nie umiem "normalnie" życ .Zresztą nasza sytuacja nigdy nie będzie normalna więc
      i życie też nie.
      • cynnamon Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 10.07.07, 00:19
        Nigdy specjalnie nie szarpałam się z tym. Jestem z natury optymistką i osobą
        pogodną, tak jak i mój mąż, biorę to co życie niesie i staje temu napprzeciw i
        przyjmuję to ,więc myślę, że to też miało znaczenie. Po prostu jest jak jest,
        stało się tak a nie inaczej i nic już tego nie odwróci, nic tego nie zmieni.
        Myslę, że był jakiś powód że akurat to my, ale jaki? Nie mam pojęciasmile
        W każdym razie nasze życie wydaje mi się całkiem zwyczajne.
    • dorka1971 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 03.08.07, 14:44
      Jestem tu nowa jak ty Iwonko i co...Czuję to samo co ty.Za co nas ludzie
      podziwiają?Za to ,że jesteśmy matkami?Co dla nas jest oczywiste to inni się
      dziwią.Moja córka jest ciężko chora i do dziś przeszłam chyba wszystkie etapy
      załamania i dalej się buntuję na zaistniałą sytuację,ale...Dziś po tych
      wszystkich latach wiem,że straciłam mnóstwo czasu skupiając się na własnym
      cierpieniu,a przecież nie mogłam nic zrobić tylko starać się tak przeżyć każdy
      dzień by wiedzieć ,że moje dziecko było kochane najbardziej na świecie .Mimo
      wszystko.Ważne byś miała kogoś bliskiego by móc porozmawiać o tym co boli,a jest
      to bolesny temat.Ja takiej osoby nie miałam ,mąż się odsunął od córki,a ja
      odsunęłam go od siebie.Błędne koło.żyliśmy obok siebie,a wobec tak trudnego
      rodzicielstwa kłopoty wciąż się piętrzyły.Nie wiem jak zebrałam się w całość,ale
      dziś się uśmiecham ,może i czasem przez łzy,ale i córka też zaczęła się
      uśmiechać.Widzę jak odbiera moje emocje i jak przez lata musiała się czuć ,gdy
      ja ciągle płakałam.Iwonko to cholernie trudno,ale musisz wziąć się w garść i
      znaleźć cel w życiu.Bo przecież nie zawsze da się uzdrowić nasze dzieci ,a skoro
      nie możemy zmienić losu to pozwólmy dzieciom godnie przeżyć czas jaki mają na
      ziemi.One innego życia nie znają bo urodziły się chore i często nie wiedzą co
      jest nie tak.Pozdrawiam cię serdecznie i pamiętaj ,że nam matkom nie pomaga rozpacz.
      • dorka1971 Re: Czy jestescie pogodzone z sytuacja? 20.08.07, 11:28
        "...Gdybyśmy mieli zawiesić na kołku nasze cierpienia i gdyby nam wolno było
        wybierać te,które najlepiej nam, się podobają,każdy wziąłby znowu swoje
        cierpienia,wszystkie inne bowiem wydawałyby mu się jeszcze gorsze..."
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka