guderka
05.10.07, 16:55
to post wyrwany z całej ponad 500postowej dyskusji nt chodzenia
dzieci z ADHD do "normalnych" szkół z dziećmi zdrowymi. wyrwany
został z kontekstu- wczesniej pisałam o tym ze wiele mam gdy rodzi
sie im dziecko niepełnosprawne nie wie do jakiego urzedu sie udac by
uzyskac świadczenia, że nikt im nie podpowie co zrobić. Oto jaką
odpowiedz dostałam :
jestem mamom dwuletniej dziewczynki, z podejrzeniem astmy a więc
ciągłymi
problemami górnych dróg oddechowych, jak napisałam jest to tylko
podejrzenie a
przyczyna może być zupełnie inna. Widząc jaka jest służba zdrowia
nie czekam z
rozłożonymi rękoma, aż któryś z lekarzy wyjaśni mi co się dzieje,
sama staram
sie zdobyć jak najwięcej wiedzy na temat astmy, alergii, pasożytów.
Sama staram
sie szukać informacji na temat które choroby mogą dawać takie objawy
jakie ma
moja córka. Sama finansuj jej leczenie, tak jak i czasami sama
decyduje sie na
prywatne wykonani badań laboratoryjnych, nie dlatego że nie
dostałabym
skierowania na te badania ale dlatego aby przyśpieszyć całą
procedurę.
Jeżeli ktoś ma chore dziecko to w interesie swoim jak i dziecka sam
powinien
doszkolić się w tym temacie .To że są rodzice których trzeba
pokierować, bo sami
nie wiedzą gdzie udać sie po dofinansowanie lub orzeczenie świadczy
tylko o ich
bezradności i niewydolności .
"Czasem rodzic nawet nie wie że istnieje cos
> takiego jak szkoła integracyjna..."
to taki człowiek chyba mieszka na innej planecie.
Odbiegając już od tematu dziecka z ADHd w szkole bo uważam , że to
co napisała
nauczycielka_biologii powinno zakończyć tą dyskusje, dobrze że
tworzycie forum ,
ze nawzajem sie wspieracie, ale nie można tłumaczyć za pomocą błędów
systemowych i dziur w systemie edukacji niewydolności rodziny i jej
niewiedzy na
temat choroby dziecka oraz sposobu leczenia i pomocy.
Tym co napisałaś mimowolnie zgodziłaś sie z paula, część rodziców
ADHDowców
ucieka od problemu, rozkładają ręce i czekają na pomoc bo sami jako
niewydolni
nie potrafią lub nie chcą samodzielnie poszukać pomocy, czy
dokształcić się.
Jeżeli ktoś ma dziecko z dysfunkcją a nie była nawet w poradni, bo
tam uzyskuje
się orzeczenie, to co on zrobił by poznać choroby dziecka ,by mu
pomóc, nic, a
co według niego powinno zrobić całe otoczenie zająć sie jego
problemem i
rozwiązać go. Jeżeli ktoś decyduje się na dziecko, to jednocześnie
decyduje się
na związaną z tym odpowiedzialność, tu nie ma już miejsca na to aby
ktoś kogoś
prowadził za rączkę . Przeciwko takim ludziom, o jakich napisałaś,
przeciwko ich
roszczeniom, przeciwko ich nieudolności i zrzucaniu
odpowiedzialności na innych
staję ja. Bycie rodzicem to duża odpowiedzialność i odwaga, bycie
rodzicem
dziecka chorego wymaga podwójnej odpowiedzialności i odwagi, tu nie
ma miejsca
na rozkładanie rąk i czekanie aż ktoś mnie zaprowadzi do
przychodni , aż ktoś
coś zrobi.
fotoforum.gazeta.pl/5,2,guderianka.html