madziulec
31.10.07, 06:48
Troche przekorny tytul, ale...
Przypomina mi sie opowiesc jednej matki, ktora byla zauroczona swoim macierzynstwem, ale... dzien w dzien musiala znosic po wielu schodach ciezki wozek (wygodny a jakze) do autobusu, potem tarabanic sie z tym wozkiem po niewygodnych chodnikach. To odnieralo jej jakas radosc posiadania i bysia z tym dzieckiem.
Jak tak naprawde jest z niepelnosprawnym dzieckiem?
Gloryfikowanie podobnie jak kazdego macierzynstwa? Czy rzeczywiscie jest to takie codzienne "wnoszenie tego wozka" po 20 schodach do autobusu, praniu ilus pieluch (bo jednorazowych tej wielkosci np. brak).. I wykonywanie czynnosci, ktore nie sprawiaja przyjemnosci, a tak naprawde powoduja, ze gdzies umyka radosc z bycia matka?