Dodaj do ulubionych

obecność zwierząt w naszym domu a choroby

07.11.07, 10:13
Macie w domu zwierzęta? Jak reagują na nie Wasze dzieci?
U nas jest pies i chomik.O psa się nie boję bo nigdzie się nie włóczy jest
zadbanym, czystym kundlem ale ostatnio sąsiadka powiedziała mi że znajomej
córka miała poważne problemy zdrowotne z układem moczowym. Miały one być
spowodowane rzekomo obecnością chomika w domu. Podobno niektóre mogą przenosić
bardzo niebezpieczne bakterie.One były u wielu lekarzy i żadne leki nie
przynosiły skutku i w końcu trafiły na lekarza który kazał im pozbyć się
chomika z domu.Stan dziecka powoli unormował się. Piszę to ponieważ odkąd
kupiłam chomika mała często ma krostki w okolicy narządów płciowych,drapie
się, czasem piecze ją jak sika. Byłam u lekarza ,leczyłam ale to po pewnym
czasie wraca. Może jakaś logika w tym jest?Chociaż przyznam się że pierwszy
raz słyszę o chomiku i jego związku z jakimikolwiek chorobami.
Obserwuj wątek
    • guderka Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 07.11.07, 11:17
      My mieliśmy żółwia wodnego. Kontakt z racji gatunku-był rzadzki. Nie
      słyszałam również by dzieci-czy to zdrowe czy niepełnosprawne-
      chorowały jakos specjalnie w wyniku obecności zwierzęcia w domu.
      Chociaz faktem jest że pies lub kot często jest nosicielem pasożytów-
      • gofer73 Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 07.11.07, 15:43
        My mamy Romana. Roman to szczurek. Jest źródłem radości dla naszych
        dzieci i niestety obowiązkiem dla nas.
        I nie uważam aby jakoś negatywnie wpłynął na stan ich zdrowia.
        • marta_i_koty Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 07.11.07, 17:34
          Mamy w domu 11 kotów - wszystkie wysterylizowane, czyste, zaszczepione.. Ich
          obecnośc nie dość, ze nikomu z nas jeszcze nie zaszkodziła, to jeszcze "łagodzi
          obyczaje" - wszyscy je uwielbiamy, a Szymek to już kociarz pełna gębą - cóż, nie
          ma chyba innego wyjściawink
          Uważam, że dom bez zwierzaka jest domem bez duszy...
    • basiunia2d Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 07.11.07, 23:28
      My mamy labradorke,rodzinną przytulankę.
      I faktycznie dzieci zupełnie inaczej chowają sie ze zwierzakiem.smile
      • dorka1971 Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 08.11.07, 11:44
        Myślałam ,że pobiję rekord zwierząt w domu,ale te 11 kotów nie do przebicia.Mam
        9 psów i przed 7 laty bardzo obawiałam się o zdrowie mojej ciężko chorej
        córki,która cały czas miała nawrotowe zapalenia płuc.Dziś myślę ,że była to
        super decyzja i z podziwem patrzę jak psina kładzie łeb na córce i domaga się
        pieszczot.W stosunku do reszty rodziny nie jest taki delikatny.Po 5 latach
        doszła suczka Husky i 3 tygodnie temu powiła 7 ślicznych szczeniąt.Oczywiście
        nie będę mogła ich zatrzymać i nie wiem jak dam radę się z nimi rozstać.Co by
        nie mówić to nasze życie stało się weselsze i ja mam taką odskocznie i darmową
        dogoterapię.Co do obecności w domu zwierzaka to ryzyko istnieje ,ale bardziej
        wydaje mi się ze względów alergicznych w przypadku astmy lub innych schorzeń
        wywołanych przez alergeny.Ale układ moczowy?W dzisiejszych czasach biorąc
        zwierzaka do domu można wykonać mu wszystkie badania i mieć gwarancję ,że nic do
        domu się nie przywlecze,ale to już dodatkowy koszt,chociaż czasem warto.
        • igge Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 10.11.07, 01:15
          nic nie wiem o bakteriach przenoszonych przez chomiki chociaż sama
          jako dziecko miałam ich tzn chomików nie bakterii wiele a i moje 4
          lata temu trzyletnie i siedmioletnie dziecko miało jednego, który
          tajemniczo zniknął bez śladu (raczej nie podejrzewam moje byłe koty
          o mordercze instynkty). Dorka, mój mąż marzy o husky, może jeden z
          Twoich szczeniaczków wyprowadzi się do Warszawy? To się chyba nazywa
          w dobre ręce smile)? Teraz mamy od lat psa, świnkę morską i królika,
          który urósł straszliwie, robi regularny śmietnik w klatce i nie
          tylko, w dodatku ukochał sobie nie wiedzieć z jakiego powodu
          jedynie moją córeczkę i do niej się tuli i daje miziać, łazi za nią
          i się przymila a od reszty domowników zwiewa gdzie pieprz rośnie i
          szkodny jest bardzo. Ale patrzeć na małej interakcje z królem to
          poezja. Ucieszyłam się Gofer, że masz Romana bo ja mam problem z
          jego dzikimi krewniakami a konkretnie z jednym, który najpierw
          szurał mi po suficie, potem straszył męża w kuchni odgłosem swoich
          szczurzych łapek, następnie zagłuszał mi złośliwie telewizor
          wgryzaniem się w kratkę wentylacyjną. W końcu kiedy na męża padł
          blady strach, że kiedyś ujrzy szczurka w sypialni i umrze na zawał
          (bo on święcie wierzy, że one rzucają się na ludzi smile)))i kiedy
          bohatersko puszczona przodem i uzbrojona w trzepaczkę wspięłam się
          po drabinie na strych (nie było zwierzaka)- szczurek rzecz jasna
          zgodnie z przewidywaniami męża objawił swą podłą naturę i pozostawił
          ślad swojej bytności w pokoju, którego nie używamy od roku, stoi
          pusty ale umeblowany i właśnie tam w kanapie pojawiła się spora
          wygryziona dziura. Bezczelność intruza poraziła mojego małża, który
          wmawiał mi jeszcze, że może kanapa sama pękła etc ale ja widziałam
          kiedyś dziury w dywanie i pościeli wygryzione przez chomiki i to
          wyglądało zupełnie tak samo. Za drugą sofą odkryłam stos
          pogryzionych kabli, styropianu, mój Ratatuj przebił się z dworu
          wypychając kratkę z instalacją telefoniczną. Małż się wkurzył i
          oznajmił nam, że szczurek "przypieczętował swój los". Jak tylko ja z
          małą wyjedziemy na turnus w przyszłym tygodniu małż zamierza
          eksterminować gryzonia chociasz malutka przytuliła się wczoraj do
          mnie i zapytała nieśmiało "mamo, może przygarniemy myszkę?" Ja tam w
          przeciwieństwie do małża obrzydzenia i strachu przed polnym
          szczurkiem nie czuję wcale ale nie mogę pozwolić mu swobodnie hasać
          po stryszku (nieużytkowym do niedawna). Chciałam małza zabrać z
          dzieciakami do kina na film o szczurku kucharzu dla uspokojenia
          morderczych nastrojów ale się wykręcił i raczej mu nie do śmiechu.
          Na razie gryzoń ucichł, przestraszył się, nie wiem, może przeniósł
          się do sąsiadów, oni w garażu trzymają jedzeniowe zapasy więc może
          warunki ma lepsze smile
          Możliwe, że zdecydujemy się na przygarnięcie kociaka na gwiazdkę ze
          względu na stały nacisk dziecka w tej sprawie ale na razie luźno i w
          tajemnicy przed dziećmi o tym rozmawiamy. Natomiast otwarcie musimy
          odpierać kolejne próby wciśnięcia nam kolejnych kocich piękności
          przez moją mamę, która jest przekonana, że tylko kot może odstraszyć
          gryzonie. My mamy inne zdanie i ewentualny nowy domownik nie będzie
          miał związku z bytnością szczurka w naszym domu. Nie będziemy mu też
          stawiać zadań ponad siły chociaż myśl pożyczenia niewykastrowanego
          kocura od sąsiadki rzeczywiście się pojawiła ale sąsiadka
          powiedziała, że to tylko w "Samych swoich" było możliwe i że jej kot
          nie da sie przewieźć do nas i nie zechce zamieszkać na komfortowo
          nawet (stare dywany dzieci) urządzonym stryszku.
          • dorka1971 Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 11.11.07, 10:07
            Moje szczeniaki mogą nawet iść na koniec świata byle bym miała gwarancję,że nie
            spędzą życia na łańcuchu.Część już mam zamówionych ,ale jeszcze miesiąc ,aby
            można było odłączyć od matki.
            Z tym szczurem to niezła zabawa.Zapewniam cię ,że nie tylko kot łapie
            gryzonie.Ja nie mam kota,ale wszystkie myszy ,szczyry ,łasice zaskrońce i nawet
            ptaki i muchy i inne owady ,a już nie wspomnę o kretach ,nie utrzyma się u
            mnie.Psy są tak łowne ,że właściwie kot też nie ma szans.
            Piszesz ,że mąż marzy o Husky ,ale to piękne i trudne pieski i trzeba poświęcić
            im początkowo mnóstwo czasu,aby nauczyć właściwych zachowań.Do bloku nie
            polecam,chociaż zdarza się dobrze ułożyć psa ,że nie robi dużo szkody.
            • igge Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 11.11.07, 22:46
              Znaczy się,że jakieś szkody są konieczne smile Ja już zapomniałam jak
              to jest ze szczeniaczkiem, mój pies kilkanaście lat temu został
              przez nas wychowany ale czytałam, że w przypadku husky pewne rzeczy
              są nieuniknione i żadnym wychowaniem nie da się ich zmienić. Np
              uciekanie, wycie, wielokilometrowe codzienne bieganie etc. NIe wiem
              jakie ślepka mają Twoje szczeniaczki ale na Maciejowej w Gorcach
              mieszkaliśmy w schronisku ze stadem husky i niektóre miały
              urzekające błękitne spojrzenie i choć wyglądały groźnie były dla
              ludzi łagodne. Córka została przewieziona pulką i przez kilka lat
              potem męczyła o "huska". Teraz zapomniała, tylko małża mam typu
              traperskiego, biega codziennie, mieszkamy w drewnianym kanadyjskim
              szeregowcu w lesie, warunki na huska a może i na więcej niż jednego
              huska są i stąd pewnie marzenie męża. Czasami mam ogromną pokusę,
              żeby je spełnić ale chociaż interesowałam się nimi to czy naprawdę
              wiem jak mocno husky przewróciłby nam życie do góry nogami? Nasz
              piesek rzeczywiście mieszka na dworze w wielkiej budzie bo jest
              wielki, ma długie futro, waży 70 kg i nie trzyma moczu/kału (ma 14
              lat) i jego pobyty w domu kończą się co najmniej praniem wszystkich
              dywanów. NIE JEST I NIGDY NIE BYŁ NA ŁAŃCUCHU !!! Mieszkał natomiast
              5 lat z nami w centrum Warszawy na głównej ulicy w 33metrowym
              mieszkanku a na spacery chadzał ze mną z niemowlakiem na plecach do
              pobliskiego parku. Jeździł naszym pierwszym samochodem "maluchem"
              obśliniając nam plecy i ciężkim szokiem dla niego było przestawienie
              się na budę. Ale 3 razy dziennie wychodzi na porządne spacery,
              codziennie gotuje mu małż wielgachny gar ryżu z mięsem,
              latem/wiosną/jesienią spędzamy sporo czasu całą rodziną w ogródku i
              wtedy szczęśliwy leży pod nogami więc...generalnie chyba nie jest mu
              źle. Dorka a Ty sprzedajesz czy oddajesz te maleństwa, ile kosztuje
              taki husky? Masz jakieś fotki?
    • beciakoz Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 12.11.07, 10:38
      Dorka ale mnie zmartwiłaś ja tak lubię psy i myślałam o hasky. Wiem
      że do bloku a jeszcze do małego mieszkania to szkoda psa, i tak będę
      marzyć o psie małemu też by to dobrze zrobiło.
      • dorka1971 Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 12.11.07, 12:11
        Jak się lubi psy i ma dużo czasu i wiedzy to może nie być dużych problemów.Jak
        ja dostałam moją suczkę od męża (kupił za 550zł)To tylko dwie noce wyła.Śpi na
        dworze bo to jej wybór.Ma dwie ,piękne ocieplane budy,a spała na betonie pod
        drzwiami balkonowymi.Obecnie uwielbia włazić pod schody(które też
        zabezpieczyliśmy przed mrozem.Nienawidzą samotności i dobrze jak jest jeszcze
        jeden pies.U mnie tak jest ,więc nie wyje z samotności i nawet nauczyła się
        szczekać i pilnować działki.W domu oczywiście też przebywa,ale zaraz podchodzi
        do balkonu i prosi o otworzenie.Jedyne co najbardziej jest uciążliwe to
        kopanie.Masakra !Teraz troszkę mniej i wie ,że źle robi,ale jak spojrzy tymi
        niebieskimi oczętami to mięknę.Ale doły wyglądają jak lej po bombie.Potrafi
        przesadzać moje krzewy lub wysadzać i przynosić na schody.Przez dwa lata tylko
        raz uciekła,ale potulnie wróciła pod bramę.Ogólnie trzeba być konsekwentnym i z
        czasem reaguje na słowo nie wolno.Husky mają oczy różne :Niektóre
        niebieskie,brązowe lub oczy różne(jedno niebieskie drugie brązowe)Moje
        szczeniaki jeszcze nie wiadomo bo są za małe.Suka ma niebieskie,ale pies miał
        brązowe.Zdjęcia mam,ale jeszcze nie wiem jak je umieszczać na tym forum.Stara
        chyba jestem.Coś tam pomotałam w galerii.
        • igge Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 12.11.07, 22:10
          Dorka a nie mogłabyś wysłać mi fotki na pocztę gazetową? Sorry, że
          tak Cię nagabuję ale chociaż chciałabym popatrzeć na te Twoje
          maluchy. Plissss. Mój wielorasowy kaukaz też kopie. Też masakra i
          wszystkie rosliny podkopane, jego matka była straszną koparą więc to
          chyba w genach się dziedziczy smile
          • dorka1971 Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 13.11.07, 15:35
            igge odbierz pocztę podaję ci mojego maila.
    • memenka Re: obecność zwierząt w naszym domu a choroby 13.11.07, 09:20
      Ja także uwazam, że zwierzęta daja radość dzieciom, a dopóki są małe - obowiązki
      dla dzieci, ale dom ze zwierzakami inaczej funkcjonuje, dziecko lepiej sie
      rozwija, wyrabia nawyk obowiązkowości, wspólodpowiedzialnosci, miłości i
      tolerancji. Mam w domu psa, rybki, 2 szczury i chomika, który po 4 latach usechł
      ze starości. Dla dzieci frajda, lepiej się rozwijają a rybki przy dziecku
      nadpobudliwym, nerwowym - wg, lekarza są idealne, ich pływanie, ruchy uspokajają
      dziecko a i powietrze sie nawilża od wody z akwarium, co jest ważne w sezonie
      grzewczym dla maluchów z problemami górnych dróg oddechowych. Co prawda wiąze
      sie to z obowiązkami i kosztami ale za to jaka frajda i ile czasem śmiechu i
      zabawy- polecam

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka