liberum_veto
29.03.08, 13:45
DLACZEGO POLACY TAK MAŁO WIEDZĄ O KRESOWYCH ZBRODNIACH 1939-1947?
dr Lucyna Kulińska
Fakt zamordowania i doprowadzenia do śmierci w wyniku wypędzenia
dziesiątek i setek tysięcy kresowych Polaków przez ukraińskich
nacjonalistów, w latach drugiej wojny światowej, jest jednym z
najbardziej dramatycznych, ale i nieprzebadanych przez naukowców
zagadnień naszej najnowszej historii.
„Uznając prawo innych narodów do upominania się o swoje krzywdy
dopuściliśmy do przemilczania i zapominania tych, których polski
naród doznał od swych sąsiadów i mniejszości etnicznych”. [1]
Kto nie wywodzi się z rodziny dotkniętej tą tragedią, nie miał
prawie żadnych szans na uzyskanie rzetelnych informacji na ten
temat. Dobrym przykładem może być tu sama autorka, pochodząca z
krakowskiej rodziny, niezwiązanej z tragedią Kresów, ale absolwentka
dobrego krakowskiego liceum o profilu humanistycznym, a następnie
kierunku historia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mimo kolejnych lat
historycznej edukacji pierwsze informacje o prawdziwych rozmiarach i
okrucieństwie zbrodni popełnionych na Wołyniu, Podolu i Polesiu
uzyskała dopiero po doktoracie, kiedy przypadkowo w latach 90-tych
odnalazła w archiwach CA MSWiA dokumenty traktujące o tych
wydarzeniach. [2] Konsekwentne odcinanie kolejnych pokoleń Polaków
od wiedzy o tragedii przodków, trwa w Polsce do dziś, a zmiana
ustrojowa niestety nie odwróciła tej tendencji. [3]
---
1.Kulińska L., Nie tylko Wołyń, „Sowiniec, Materiały Historyczne”
2003, nr 22.
2.Nie oznacza to, że w środowisku rodzinnym nie było na ten temat
informacji (przekazy od ojca, który w latach 50-tych dwa lata
przebywał w Bieszczadach, kontakty towarzyskie rodziców, kresowi
sąsiedzi w kamienicy, nieliczne publikacje) – jednak wszystkie te
fakty przyjmowane były z przez nią z niedowierzaniem.
3.Miarą niewiedzy, lub świadomego przemilczania, był na przykład
fakt napisania przez jednego z wrocławskich utytułowanych historyków
prac na temat okupacyjnego Lwowa, czy działającego tam Komitetu
Pomocy (RGO) z pominięciem najważniejszej jego funkcji, czyli
ratowania tysięcy polskich uchodźców z Wołynia i Podola, którzy w
tym mieście się schronili. Poza pominięciem problemu pomocy
lwowiaków dla ofiar mordów i wypędzeń, omawiany autor prawie nie
zauważył mordów na tysiącach Polaków dokonanych przez nacjonalistów
w roku 1941 (w tym na lwowskich profesorach). Pracę oparł na
źródłach ze Lwowa, nie próbując nawet przemierzyć 50 metrów z
Instytutu Historii do Ossolineum, gdzie na ten temat są setki stron
dokumentów RGO z depozytami prof. Widajewicza na czele. Czy to
przypadek, że również „Karta”, posiadając dostęp do prawie
wszystkich polskich dokumentów, nie ujawniła żadnego z nich od roku
1991?