katastrofiara
28.01.04, 21:32
od wiosny wiem, ze jestem chora na stwardnienie. choruje od ponad 6 lat.
tylko te "glaby" nie potrafily rozpoznac...
nie do tych co trzeba chodzilam. cala teczka i nic... wiecie na co mnie
leczyli?
na dyskopatie!!!!! parodia!!!!
wiekszosc myslal, ze udaje bol i wszystko co mi sie dzieje to moje wymysly.
nawet jedna neurologo powiedziala, ze nie zna objawow chorobowych takich jak
problemy z mowa i pisaniem... zaczela sie smiac na glos, ze az bylo widac
migadaly... kretynka! a to akurat sa podtawowe objawy choroby
neurologicznej!!!!!!!!!!!!!! i tego neurolog nie wiedziala....
no tak ma 27 lat choroba nieuleczalana, o prognozie niepomyslnej i tylko
coraz gorszej...
jest leczenie co przedlurzy moja sprawnosc. kosztuje miesiecznie 5000 zł.
minimum 3 lata brania...
skad mam wziazc. nie mam. mam sie pojsc szlajac....
nie moge sie bawic z dzieckiem, nie moge biegac bo po 2 metrach nogi mam jak
z waty. koszmar.
do tego dol za dolem.
ZEROSTAN.
ale takie co sie z niego chyba nie wydostane...
zycie z nadzieja tylko tyle.
nic wiecej.
czy ktos to przeczyta...
nie wiem. nikita