fajny30lat 20.07.08, 15:41 Witam Was, Czy akceptujecie Własne niedoskonałości fizyczne? Czy często zadajecie sobie pytanie: "Dlaczego jestem niepełnosprawny?" Pozdrawiam, fajny30lat Odpowiedz Link Zgłoś Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
dorota_elzbieta Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 20.07.08, 22:12 Jak najbardziej akceptuje. I nie zdaje sobie takich pytań. Dlaczego pytasz? Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 20.07.08, 22:15 Ja również nie. Wiem, że jestem w stanie osiągnąć to, czego pragnę. Część już osiągnęłam, następnych rzeczy dopiero oczekuję, ale przyjdą już wkrótce. Jestem szczęśliwa, nawet z moją chorobą Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 20.07.08, 22:16 Ja również nie zadaję sobie takich pytań oczywiście :) Odpowiedz Link Zgłoś
mariolka19721 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 21.07.08, 23:09 ja też nie Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 12:40 Nie akceptuję i nienawidzę swojej niedoskonałości,pytanie - dlaczego? - wraca po kilkaset razy dziennie jak "zła mantra". Nie pocieszają mnie żadne osiągnięcia, sukcesy - bo nie tak wyglądają jak powinny - to tylko namiastka (w głowie mam zupełnie co innego), a ten kto wierzy, że życie ON może wyglądać jak zdrowego według mnie oszukuje sam siebie, ale może taka ułuda pomaga łatwiej przeżyć.To niech tak sobie trwają Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 13:36 Jeśli ktoś chce być doskonały to zawsze znajdzie w sobie jakiś problem bo nie ma ludzi doskonałych. Moje życie wygląda jak życie zdrowego człowieka. Pracuję, kończę studia. Mam określone, związane z pasją życia, plany zawodowe. Jestem kochana i kocham. Czuję się szczęsliwa. A że czasami trzeba mi pomóc wejść do wanny, auta czy pościerać za mnie kurze w wyższych martiach mieszkania to juz naprawdę pikuś.... Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 14:21 > A że czasami trzeba mi pomóc wejść do wanny, auta czy pościerać za mnie kurze w > wyższych martiach mieszkania to juz naprawdę pikuś.... Dla Ciebie to pikuś, a dla mnie to właśnie owa cudowna doskonałość ludzkiego SPRAWNEGO ciała i nie jest to pikuś powie Ci to milion zdrowych ludzi, że najgorszą rzeczą jakiej się boją zdrowi ludzie to uzależnienie od innych w kwestiach tak podstawowych jak choćby higiena. Bez urazy, ale takie są realia ON - tych cięższych ON, a nie lekko utykających na jedną nogę bo krótsza 2cm czy bez dwóch palców. Odpowiedz Link Zgłoś
sebusiatko Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 14:32 Ja nie akceptuję i chyba nigdy nie zaakceptuję mojej ułomności, ci ON którzy maja swoja drugą połówke mają szczęśliwe i spokojne życie Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 14:34 Inni zaakceptują Cię takim jakim jesteś tylko jeśli Ty sam zaakceptujesz siebie. Odpowiedz Link Zgłoś
krakuska.pl Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 10.08.08, 20:57 Wybacz, ale to nieprawdziwe i .... "wyświechtane" zdanie. Powtarzane na okrągło przez np. różnej maści psychologów Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 11.08.08, 02:00 Wybacz, ale ja na podstawie tego zdania zbudowałam swoje szczęśliwe życie. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 14:32 Nie jestem lekko chora. Mam zanik mięśni, to nie jest łatwa choroba. Od 6 lat jestem na wózku. Ale rodzice nauczyli mnie, że z tym da się żyć i taka jest prawda. Nauczyłam się przesiadać na łóżko, z łóżka, na wc i z wc, nauczyłam się gotować i sprzątać. Piorę i prasuję. Robię wiele rzeczy. Wypracowałam swoje techniki i jestem z tego dumna. Zajmuje mi to więcej czasu niż innym ale trudno. Najgorzej usiąść i się nad sobą użalać zamiast walczyć. Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 23.07.08, 15:37 tenshii napisała: > Robię wiele rzeczy. Wypracowałam swoje techniki i > jestem z tego dumna. Zajmuje mi to więcej czasu niż innym ale trudno. Za lat parę choroba zrobi postęp - niestety :( i co wtedy.... ? Czy nadal będziesz twierdzić, że wiele rzeczy potrafisz? Ilu było przed Tobą z zanikiem mięśni co potrafili coś, a potem choroba to coś zabrała i... Dlaczego nic nie piszesz o tym, że inni (zdrowi) robią za Ciebie wiele rzeczy (to ten pikuś według Ciebie). W takim razie powiedz mi jak widzisz swoją egzystencję gdy nie będzie wokół Ciebie rodziców (oczywiście nie życzę niczego złego), a Twoja choroba jeszcze bardziej Ciebie ograniczy ? Czy wtedy też tak hardo powiesz? > Najgorzej usiąść i się nad sobą użalać zamiast walczyć. Oj młoda jesteś, nie bardzo chcę tę naiwność podcinać,młodość ma swoje prawa, więc trwaj w niej jak najdłużej, ale nie miej później pretensji, że życie zrobi swoje, bo możesz się baaaarzdo rozczarować. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 23.07.08, 19:24 Powiem tylko jedno: Ja jestem młoda. Ty widocznie jesteś już stara i bardzo zgorzkniała. Współczuję. PS. Dla zaspokojenia Twojej ciekawości: na co dzień nie pomagają mi rodzice, a kto inny. Odpowiedz Link Zgłoś
krakuska.pl Nie musisz być uszczypliwa 10.08.08, 21:08 Młoda , nie musisz być uszczypliwa. Zobaczymy jak bedziesz mówić za jakieś.... 20 lat. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Muszę 11.08.08, 02:02 To mnie pierwszej wytknięto wiek. To ile mam lat nie narzuca z góry jaka jestem, czy naiwna czy nie. A że ktoś tak uważa, cóż - widocznie sądzi po sobie Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii PS. EOT 23.07.08, 19:26 Nie będę rozmawiać z kimś od kogoś aż zionie nienawiść do samej siebie i całego świata tylko przez to, że spotkała ją choroba. Odpowiedz Link Zgłoś
dobrakobieta3 Re: PS. EOT 23.07.08, 21:50 Tenshii, masz rację - a z osobami pokroju Su nie warto polemizować. Napisałaś świętą prawdę i rację, która zwykle nie jest po drodze tym mniej zadowolonym ze wszystkiego i na wszelki wypadek. A swoją dorgą od lat mnie powala, jak strasznie ludzie siebie wzajemnie nie cierpię - bo nie cierpią samych siebie. Ale tej odwiecznej licytacji: "moja choroba jest chorsza od twojej" nie mam zamiaru niczym tłumaczyć - to zabijające na maksa. Do Su - powinnaś coś drastycznie zmienić w swoim życiu, bo jest strasznie ubogie... Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re: PS. EOT-czekam na analizę życia su-21 23.07.08, 22:28 dobrakobieta3 napisała: > Do Su - powinnaś coś drastycznie zmienić w swoim życiu, bo jest > strasznie ubogie... Co wiesz o moim życiu wszechwiedząca Pani? Poproszę o instrukcje skoro Pani tak wszystko łaskawie raczy wiedzieć. Czy będzie to coś na wzór psychoanalizy su-21, którą znasz ba :))), wiesz wszystko o niej po kilku postach. Z takim podejściem powinnaś się zgłosić na studia psychiatryczne, z pewnością zaliczyłabyś je na piątkę w ciągu roku. Co o mnie wiesz i moim życiu - zapytam raz jeszcze? Czy uważasz, że w porządku jest to co napisałaś? To ja z innej beczki dobrakobieto3 zmień swoje życie bo mam wrażenie, że jesteś....i tu wymienię sobie dowolne. A nazwanie mojego życia ubogim...sory, ale jeśli masz choć troszkę kultury to powinnaś napisać, że troszkę się chyba zagalopowałaś, bo na przepraszam to od takiej osoby nie liczę. Raz jeszcze co wiesz o moim życiu, że wiesz iż jest ubogie? Czekam na odpowiedź-ok? Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii :))))))))) 23.07.08, 22:37 Jak dobrze, że są na tym forum osoby, które żyją jak człowiek a nie jak męczennik.... :))))) Pozdrawiam :)))) Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re: PS. EOT 23.07.08, 22:18 Oczywiście masz prawo do zamknięcia dyskusji, ale NIE MASZ prawa do wyrażania o MNIE opinii. Nie znasz mnie, nic nie wiesz o moim życiu, co osiągnęłam czym się zajmują itd. Zdziwiłabyś się. Jednakże jak łatwo rzucić - jesteś zgorzkniała-zioniesz ninawiścią-opamiętaj się i bądź dorosła oraz odpowiedzialna za swoje słowa. Czy ja napisałam jesteś taka siaka sraka.Jak chcesz to mogę walnąć, ale w przeciwieństwie do Ciebie chyba troszkę więcej mam kultury w sobie i nigdy nie zaatakuję człowieka nie znając go ani jego życia. Czy nie widzisz różnicy, że dotykasz mojej osoby, a nie poglądów. Oj nieładnie, ale jak łatwo się obrażać, a pytania zadałam takie jakie zadaje każdy człowiek, który zastanawia się na swoją egzystencją. Co byś poczuła gdybym napisała: > Nie będę rozmawiać z kimś od kogoś na kilometr zionie naiwność dzieciaka i prostota myślenia o życiu i świecie tylko przez to, że spotkała ją choroba. Zapytam nie widzisz różnicy w sposobie dyskusji? Chciałam potraktować Ciebie bardzo poważnie jako dorosłą osobę, jednakże się pomyliłam, dziecię się obraziło, zabrało zabawki bo nie w tę samą grę zagrałam;)Całkowicie masz więc rację dyskutować nie będziemy. Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re: PS. EOT 24.07.08, 21:29 mariolka19721 napisała: > brawo su-21 ! Dziękuję mariolka :), ale jak widać Pani dobrakobieta3 gdzieś ukryła swoją butę-gdzie się podziała! i nie doczekam się jak to jest się dowiedzieć czegoś o swoim życiu od osoby, która nigdy mnie nie widziała, nie rozmawiała, nic o mnie i moim życiu nie wie, oj przepraszam dobrakobieta3 wie, że mam je UBOGIE !;)i muszę diametralnie zmienić bo jak nie to nie mam prawa tu pisać, a może i żyć-kto to wie co o mnie myśli dobrakobieta3, no i oczywiście nie warto z takimi jak su-21 polemizować, a jeszcze jedno ponoć sama siebie nie cierpię-jasnowidztwo nam się na forum objawiło. Jakie proste zrównanie i utożsamienie ja=niepełnosprawność. Dobrakobieta3 nie rozumie tekstu, który czyta. Pozdrawiam mariolka, podglądam Twoje forum,kiedyś wejdę chwilowo czekam na psychoanalizę mojej osoby w wykonaniu dobrejkobiety3 ;) Odpowiedz Link Zgłoś
krakuska.pl Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 10.08.08, 21:05 Su, masz chyba niestety rację. Jak sie jest młodym (obojętne czy sprawnym czy nie) nie mysli sie "czarno". Ze mną tez tak było. Teraz jestem po 40 , nie mam drugiej połówki i coraz częściej się zastanawiam , co będzie później. Boje się przyszłości. Bo póki moja Mama jest ze mną , życie wydaje się proste. Ona jest sprawniejsza ode mnie , choć ma ponad 70 lat. Ja od dzieciństwa zmagam się z zanikiem mięśni. Nie poruszam się na wózku, ale i tak wiele czynności codziennych przekracza moje mozliwości . Bardzo szybko się męczę i nie mam siły na wiele czynności. Dla mnie przyniesienie np. ze sklepu siatki z 3 kilogramami to juz problem. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 11.08.08, 02:05 Znam parę ciężko chorych osób po 40 które nadal nie myślą czarno.... Odpowiedz Link Zgłoś
liliana-2 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 03.08.08, 12:22 Wszystko to piękne co napisałaś. Też tak myslałam.Wyszłam za mąż nawet 2 razy, bo pierwszy mąż zmarł i musialam sobie życie układać od nowa mając już dziecko.Też wszystko potrafię zrobić i nawet pracowałam a nawet nadal pracuję i mam 2 dziecko.Niestety dzieci też chcą pochwalić się rodzicami, szczególnie w obecnych czasach. Zazdroszczą innym zdrowych rodziców. Są oczywiście zdrowe i ładne, dlatego tez obracają się w takim srodowisku, i są zdołowane że inni rodzice nie mają problemów architektonicznych i nie rozkladają mebli po kątach. Rodzice ich rówieśników jeżdżą na wakacje za granicę i robią kariery.Nie zrozumiesz tego na razie, ale niepełnosprawni nie powinni mieć dzieci bo ich unieszczęśliwiają.Możesz sobie wmawiać, ale każdy facet gdyby mógł woilałby zdrowa piękną kobietę.Widocznie nie stać go z jakiegoś powodu na inna bo też jest czyms ograniczony.Ja niby pozornie osiągnęłasm wszystko, ale w rezultacie sięgnęłam dna rozpaczy.Nikt niepełnosprawny, nigdy nie będzie szczęśliwy.jedyne co możemy powiedzieć, to dobrze że jeszcze jako tako funkcjonujemy bo przecież nie mamy znajomych czy bliskich którzy oczekują naszych wizyt czy odwiedzin na grilu czy innych imprezach rodzinnych. W rtezultacie niepełnosprawni żyją obok i ich dzieci również w zasadzie też.Jest im bardzo ciężko, nie to co dzieciom zdrowych rodziców którzy wspierają ich co w dzisiejszych czasach niestety jest bardzo ważne w szkole, na studiach i w zyciu. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 03.08.08, 12:25 Współczuję dzieci. Naprawdę nauczyłaś ich szacunku do swojej osoby, nie ma co :] Wypisuję się z tego kółka wzajemnej żałosnej wspólnej adoracji.... Niedobrze mi się robi jak czytam te Wasze smutasy.... bye Odpowiedz Link Zgłoś
lilka_31 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 03.08.08, 17:54 Liliana, mam nadzieję, że to co piszesz, wynika z chwilowego doła. Jeśli wierzysz w to, to może potrzebna Ci pomoc psychologa i nie piszę tego złośliwie. A tak przy okazji, mojemu mężowi niczego nie brakuje, a córka nigdy się mnie nie wstydziła. Jedyny aspekt życia gdzie istnieje przepaść, między mną a zdrowymi ludżmi to możliwości atrakcyjnej pracy, co nie zmienia faktu, że znam wiele zdrowych osób, które też nie zrobiły kariery. Odpowiedz Link Zgłoś
katarina607 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 13.12.08, 22:07 bzdura , bzdura mój mąż jest niepełnosprawny i córka jest dumna z takiego taty, gdy pisała wypracowanie na temat,,Rycerz dzisiejszych czasów " Napisała właśnie o swoim tacie.Czy niepełnosprawność wyklucza z towarzystwa, o napewno nie. Nie czujemy się w zaden sposób wtkluczeni, a nawet jestesmy bardzo często zapraszani.My nie tworzymy barier my i oni Odpowiedz Link Zgłoś
aga-83 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 13.01.10, 18:54 Myślisz że dużo wiesz o życiu i spotkały Cie najgorsze plagi. Ale tak nie jest. Ktoś kto utyka na jedną noge może być bardzo chory. Może przeszedł 20 operacji aby TYLKO utykac na nogę? A może go ta noga boli całe życie dzień w dzień tak że ledwo powstrzymuje łzy? Szacunek dla osób które tylko utykają! Odpowiedz Link Zgłoś
mariolka19721 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 19:56 myślę tak samo jak su-21 Odpowiedz Link Zgłoś
lilka_31 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 20:23 Mam z tym wielki problem. Czasami sama siebie okłamuję, że żyję jak wszyscy, a czasem mam wrażenie, że liżę lody przez szybę. Mam fajnego męża i córeczkę, skończyłam studia i żyję podobnie jak moi zdrowi znajomi ale nie mogę znależć sensownej. W zasadzie jestem szczęśliwą osobą ale bardzo boję się, że mi się pogorszy i moje życie stanie się wegetacją. Często spotykam się z różnymi formami dyskryminaci i krępuje mnie jak ludzie się na mnie gapią albo postrzegają mnie tylko przez pryzmat mojej choroby, z tego powodu mam problem z "wychodzeniem" do nowych ludzi Odpowiedz Link Zgłoś
jacek1982 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 22.07.08, 23:06 nie pogodzę sie z tym nigdy mogę jedynie tolerować ten stan... Odpowiedz Link Zgłoś
radosna_jak_wiosna Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 25.07.08, 11:57 Witam Was :) Poruszacie chyba bardzo zlozony temat... Przyznaje racje tenshii, bo zaakceptowanie siebie, tego, kim sie jest, to podstawa dobrych relacji z innymi ludzmi, a tym samym niezbedny element by zyc szczesliwie. Bez tego nie ma co o takim zyciu marzyc, ale... raczej nie wierze, ze taka dolegliwosc mozna w 100 % zaakceptowac i nic sobie z niej nie robic. Mozna jednak nie zadawac sobie pytan w stylu: dlaczego ja ? bo to i tak nic nie da i ja sobie takich nigdy nie zadawalam. Mozna nie walic glowa w mur, bo to tez nic nie da..., mozna jedynie przyjac do wiadomosci, ze tak juz jest i bedzie i starac sie tak sobie zycie organizowac, by to mialo jak najmniejszy wplyw na pogorszenie sie jego jakosci. Mozna starac sie myslec pozytywnie i skupiac sie na tym, co mamy, a nie na tym, czego nam brakuje. Jesli mnie sie cos nie podoba, to zastanawiam sie, co moge zrobic, by poprawic sytuacje, po czym przystepuje do dzialania i zmieniam to. Jednak nie na wszystko mamy wplyw, nie wszytko jestesmy w stanie poprawic, wiec jesli po przemysleniu dochodze do wniosku, ze tu akurat nic juz nie moge zrobic, wtedy przestaje o tym myslec i tyle. To wcale nie jest takie trudne. Dobrakobieto, ja tez nie lubie, jak ktos sie tylko uzala nad soba i na wszystko narzeka, ale nie odnioslam tu wrazenia, by Su byla taka wlasnie osoba. Ona tylko mysli perspektywicznie, widzi chyba dalej, niz Ty, bo z wiekiem miesnie naprawde siadaja coraz bardziej i stajemy sie coraz mniej sprawni, a w przypadku ludzi NO proces ten postepuje znacznie szybciej i mocniej. Wczesniej, czy pozniej, bedziemy skazani na pomoc innych, a to jest chyba najgorsze, bo ludzie raczej nie tyle boja sie smierci, ile umierania... Nie chce konczyc tak smutnym akcentem, wiec moze dopowiem tylko: Nie martwmy sie na zapas, moze nam jutro cegla na glowe spadnie i bedzie po problemie /oczko/ :)P. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 25.07.08, 12:34 NIgdy nie zdarzyło mi się pomyśleć "dlaczego ja?". CO do różnych rzeczy, których zrobić nie mogę: jeśli czegoś nie mogę to nie mogę i trudno. Zresztą ja nie jestem typem człowieka, który musi spróbować wszystkiego, który musi uprawiać np wspinaczkę górską albo taniec... Tego nie mogę i już, bo zakaceptowałam siebie. Znalazłam swoją pasję, której poświęcam większość wolnego czasu. Z nią wiążę swoją przyszłość, szczególnie tą zawodową, ale również prywatną. To jest moim celem i do niego dobrnę. A co do samej choroby: są różne typy zaniku mięśni, ja akurat nie trafiłam najgorzej. Osobiście zresztą znam niepełnopsrawne małżeństwo. Ona zanik mięśni, on bez nóg, na wózku. Radzą sobie doskonale. Szczególnie mówię tu o niej. Choruje od dziecka, teraz jest pod 50 i nadal zajmuje sie domem. Daje radę właśnie dlatego, że coś robi, że codziennie musi ugotować obiad, codziennie musi ogarnąć dom, codziennie jeździ do pracy. Znam wiele osób, którym choroba postępuje i to szybko, ale dlatego, że siedzą w domu, przed komputerem czy telewizorem, a największą radością dla nich jest pojeżdżenie swoim elektrykiem po okolicy... Na ulicę boja się i wstydzą wyjść. Ciągle płaczą jacy to są nieszczęśliwi itd.... No ale skoro dla nich to jest życie.... Odpowiedz Link Zgłoś
krakuska.pl Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 11.08.08, 17:01 tenshii napisała: "A co do samej choroby: są różne typy zaniku mięśni, ja akurat nie trafiłam najgorzej....... .......Na ulicę boja się i wstydzą wyjść. Ciągle płaczą jacy to są nieszczęśliwi itd.. > No ale skoro dla nich to jest życie...." Tak się zastanawiam, czy Ty faktycznie nie potrafisz zrozumieć innych ludzi bardziej pokrzywdzonych od Ciebie,czy poprostu jesteś najzwyczajniej w świecie zarozumiała i zapatrzona w siebie : patrzcie wszyscy jaka jestem wspaniała i cudowna! Jak ja sobie świetnie ze wszystkim radzę! Podziwiajcie mnie wszyscy. A Ci co śmią twierdzić inaczej ....na odstrzał! Wszyscy mniej zaradni i bardziej od Ciebie wrażliwi są niegodni nawet rozmowy z Tobą. To niedorozwinięte ciamajdy, śmiecie itp. A najlepiej to jakby takie "niedorozwoje" zniknęły z tego ziemskiego padołu. Dla Twojego lepszego samopoczucia..... Przykre to , ale prawdziwe, niestety. taki tworzysz swój wizerunek. Amen. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 11.08.08, 20:10 Nie jestem w stanie zrozumieć ciągłego jęczenia i narzekania, płakania i wylewania gorzkich żali jaki to ja nieszczęsliwy i jaki biedny, jak to mnie nikt nie kocha i nie lubi, i nikt mnie na grilla nie chce zaprosić, a dzieci chętnie zamieniły by mnie na inną mamę byleby z nogami. Jedna wielka żenada. I nie obchodzi mnie w najmniejszym stopniu co myślisz o mnie ty i tobie podobni.... Żegnam Jaśnie Skomlającą ;) Odpowiedz Link Zgłoś
krakuska.pl a jednak..... 11.08.08, 22:47 Jestes jednak bardziej zadufana w sobie niz myślałam.... Masz wielkie klapki na.....szarych komórkach. Nie chciałabym w swoim otoczeniu mieć takich osób jak ty. Otaczam się bardziej tolerancyjnymi i przyjaźniejszymi osobami niż ty. I całe szczęście. The End. Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: a jednak..... 11.08.08, 23:05 I tej wersji się trzymajmy :)))) Niech ci się chociaż od tego zrobi lepiej na duszy, bo inaczej nie miałabyś już żadnej radości ze swojego życia :(((((( Odpowiedz Link Zgłoś
galaksy Re: a jednak..... 29.11.08, 02:11 Wypad z tego forum. Juz pare razy obiecywałas. Dotrzymaj. Odpowiedz Link Zgłoś
lilka_31 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 25.07.08, 14:26 Radosna_jak_wiosna bardzo zaimponowałaś mi tym, jakie masz podejście do życia. Od dziesięciu lat mam znaczny stopień niepełnosprawności. Cały czas mam poczucie straty i czasami bardzo się boję przyszłości mimo, że mam udane życie osobiste a zawodowe nienajgorsze, cały czas boję się, że coś jeszcze może się nagle stać. Bardzo chciałabym umieć, nie myśleć o rzeczach, na które nie mam wpływu. Odpowiedz Link Zgłoś
madzia899 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 31.07.08, 01:56 Nie akceptuje. Jestem osobą słabosłysząca, co utrudnia mi zwykła rozmowe. Trudno jest poznać kogos nowego wtrącjąc co kilka zdań prosze? możesz powtórzyć? Mojej niepełnosprawnosci nie widać na pierwszy rzut oka, ale znacznie utrudnia mi ona życie Odpowiedz Link Zgłoś
su-21 Re:radosna_jak_wiosna 25.07.08, 15:16 radosna_jak_wiosna dobrze zauważyłaś złożoność tematu. Cieszę się, że chociaż Ty sobie to uzmysłowiłaś, bo jak widać postawione przeze mnie pytania zostały bez odpowiedzi (jak zawsze w tego typu pytaniach)- przyczyna (średnia wieku dyskutantów zapewne 21 lata) stąd patrzymy tu i teraz, a jak jeszcze studiujemy i jesteśmy zakochani to po kiego takie dyskusje ;). Nie zrozum mnie źle, ale czy akceptacja tego KIM się jest (ja-moje wnętrze, wartość moja jako człowieka), a JAKIM się jest człowiekiem (w tym wypadku dyskusja dotyczy choroby, która sprawia, że jest się człowiekiem ułomnym – zaraz mnie zjedzą za to słowo- nie ma się sprawnego ciała, a więc jest się ZAWSZE w jakimś tam stopniu zależnym od innych niekiedy w bardzo podstawowych sprawach) oznacza dla Ciebie to samo? Jeśli tak uważasz i jedno z drugim utożsamiasz i należy zaakceptować swoją chorobę to dlaczego leczysz zęby? Przecież da się żyć bez zębów, zapewne znasz szczerbatych ludzi. Jest choroba, próchnica je toczy - akceptuj-rozumiesz? Dlaczego się na nią nie godzisz, ba zapewne ze zdumieniem patrzysz na tych co ten stan rzeczy ZAAKCEPTOWALI? Słusznie jacek1982 zauważył można tolerować ja jeszcze bym dodała zaledwie p-r-ó-b-o-w-a-ć tolerować. Napisałaś: >Jednak nie na wszystko mamy wplyw, nie wszytko jestesmy w stanie poprawic, wiec jesli po przemysleniu dochodze do wniosku, ze tu akurat nic juz nie moge zrobic, wtedy przestaje o tym myśleć i tyle. To wcale nie jest takie trudne. Powiedz to tym ON, którzy chwytają każdy oddech z wielkim trudem....ok.? Czy wiesz jak to jest gdy oddech sprawia ból ? Znam takich.... Nie wiesz bo nawet nie myślisz, ciało automatycznie to robi za Ciebie prawda? Jak myślisz czy to nie jest trudne? Jeśli odpowiedź jest twierdząca to znaczy, że taka ON nie jest jeszcze naprawdę niepełnosprawna, ale co z taką, która jak to sama określiłaś już nie powinna walić głową w mur- bo już nic się nie da zmienić, zrobić, poprawić, oprócz tego, że INNI MUSZĄ jej zorganizować życie? Jak łatwo pisać... Jak przekuć na codzienność....? Za resztę radosna_jak_wiosna bardzo, bardzo dziękuję, wielki ukłon w Twoją stronę :))), bo naprawdę bardzo trafnie odczytałaś moje przemyślenia, myślę perspektywicznie, bo nie lubię nikogo obciążać myśleniem za siebie, a młodość co widać na tym forum ma to do siebie, że z reguły się nie myśli, a raczej czuje;) Co do smutnej reszty, takie jest życie słodko-gorzkie, ale ta reszta jeszcze tego nie wie ;), no cóż ja wolę asekurację niż wielkie buuum, a o cegle muszę myśleć, bo jak sama napisałaś życie niektórych toczy się bardziej przyśpieszonym rytmem. Serdecznie pozdrawiam:) Odpowiedz Link Zgłoś
radosna_jak_wiosna Myslenie pozytywne na pewno nie szkodzi... 28.07.08, 12:32 Tenshii, Twoje myslenie i Twoje podejscie do problemow naprawde bardzo mi sie podoba, wielkie brawa i tak trzymaj ! :) Chyba jestesmy pod tym wzgledem dosc podobne..., z tym, ze mam swiadomosc, iz nie wszyscy ludzie sa tak pozytywnie zorientowani..., to chyba zalezy i od osobowosci czlowieka i od wiedzy jaka dysponuje. Warto poczytac o pozytywnym mysleniu i ogromnych mozliwosciach, ktorymi dysponuj nasz organizm i ktorych prawie w ogole nie wykorzytujemy. I jeszcze bardzo wazna sprawa: miec pasje, tak, tu tez sie zgadzam i zachecam wszystkich do tego. Mysle, ze Twoje ograniczenia wynikajace z choroby tez czasem powoduja jakis smutek i zal, ale starasz sie nie skupiac na tym i dlatego sie nie rozpisujesz na ten temat i bardzo dobrze :). Lilka, rozumiem Twoje poczucie straty, bo miec cos i stracic nie jest tym samym, co isc przez zycie ze swiadomoscia braku, jednak tak naprawde nigdy wczesniej nie posmakowawszy tej pelni. Musi Ci byc bardzo ciezko, ale sprobuj postepowac tak, jak juz pisalam, czyli: Zastanow sie, co Ci daje martwienie sie na zapas. Na pewno powoduje smutek i przygnebienie, czyli pogorszenie nastroju, co sie odbija na Twoich bliskich, ale rowniez nie pozostaje obojetne jesli chodzi o Twoj organizm, bo wydzielajace sie z tego powodu toksyny zatruwaja go, czyli szkodzisz i sobie i bliskim. Zeby to przynajmniej powodowalo rozwiazanie problemow, to moze warto by bylo taka cene zaplacic, ale przeciez nie powoduje ! Zreszta, ludzie czesto martwia sie o stuacje, ktore w rzeczywistosci w 70 % i tak nie zaistnieja, a tkwia tylko w naszej wyobrazni i tam pozostana. Ja mowie, ze zawsze zdaze sie pomartwic jak juz to cos sie stanie, a poki tego nie ma, staram sie o tym nie myslec. Nie odnoscie jednak wrazenia, ze ja w ogole nie mysle o przyszlosci i ze w ogole niczym sie nie przejmuje, bo tak nie jest, warto jednak myslec i sie przejmowac wtedy, kiedy motywuje nas to do dzialania, ktore polepszy sytuacje, a nie wpedzi nas jedynie w nerwice, czy depresje. I nie chce tu nikogo straszyc, bo stres jest potrzebny, ale krotkotrwaly i taki, ktory kaze nam ruszyc tylek i cos zrobic z problemem, jednak ciagly stres moze spowodowac w nas spustoszenie i powazna chorobe. Poza tym Lilko, zeby to nie byla samospelniajaca sie przepowiednia, bo jesli sie o czyms czesto i intensywnie mysli, a jak w dodatku towarzysza temu emocje ( a tu towarzysza, prawda ? ), to wtedy dochodzi to do naszej podswiadomosci jako rozkaz do wykonania, a podswiadomosc jest dosc glupia :), bo ona nie odroznia falszu od prawdy, dobra od zla, ona wszystko przyjmuje , jak tasma magnetofonowa, a pozniej bedzie to odtwarzac, czyli postara sie to zrealizowac. Czy chcialabys tego ? W takim razie prosze juz pzrestac martwic sie na zapas i zaczac cieszysc sie chwila obecna, czyli tym, co teraz masz, a masz przeciez bardzo duzo :). Wazna rzecza jest, by nauczyc sie zyc tu i teraz, a nie w przeszlosci, czy w przyszlosci. Przeszlosc byla i minela, przyszlosc moze nigdy nie nastapic, wszytko wiec co mamy, to wlasnie terazniejszosc, to jest pewniak i tego sie trzymajmy. Su, do Twojego postu odniose sie osobno, bo jest tak dlugi, ze wymaga szerszego komentarza :). Odpowiedz Link Zgłoś
radosna_jak_wiosna Re:radosna_jak_wiosna 28.07.08, 13:49 su-21 napisała: Nie zrozum mnie źle, ale czy akceptacja tego KIM się jest (ja-moje wnętrze, wartość moja jako człowieka), a JAKIM się jest człowiekiem (w tym wypadku dyskusja dotyczy choroby, która sprawia, że jest się człowiekiem ułomnym ... oznacza dla Ciebie to samo? Tak, w tym wypadku oznacza dla mnie to samo, bo to wszystko sklada sie na moje czlowieczenstwo, na moja wartosc. Przeciez nikt nie jest idealny, nie ma ludzi doskonalych, wiec ani ja taka nie jestem, ani Ty, ani ten, co wyglada pieknie, jednk "w srodku" ma takie braki, ze w zyciu bys sie z nim nie zamienila, a ze teago akurat u niego nie widac na pierwszy rzut oka ? No coz, Ty tego nie wiesz, ale on to wie i jak sam bedzie ocenial swoja wartosc, to na pewno i to uwzgledni, spokojna glowa :). Nie chodzi o to, by sie licytowac, kto lepszy, a kto gorszy, w ogole nie powinnismy sie porownywac z innymi ludzmi, bo to bez sensu, a dlaczego ? Dlatego, ze wtedy zawsze przegramy ( a ja np. nie lubie przegrywac :)). Zebym byla sliczna, to i tak zawsze znajdzie sie mlodsza ode mnie, ladniejsza, zgrabniejsza, czy madrzejsza... Kazdy czlowiek ma plusy i minusy, w kazdym mozna znalezc cos pozytywnego i wartosciowego, trzeba tylko zadac sobie odrobine trudu, by tego poszukac. > Jeśli tak uważasz i jedno z drugim utożsamiasz i należy aakceptować swoją chorobę to dlaczego leczysz zęby? Bo to moge zrobic. W mysl zasady: Zmien, co mozesz, a zaakceptuj to, czego zmienic sie nie da. Myslalam, ze pisze dosc przejrzyscie, ale jesli nie, to moze jeszcze raz: Powinnismy zauwazac swoje braki, ale nie siedziec i sie tym jedynie przejmowac, tylko starac sie to poprawiac o ile jest to mozliwe. Psuja mi sie zeby ? To chyba moge cos z tym zrobic, prawda ? Ruszam wiec tylek i ide do dentysty, troche pocierpie, troche kasy mi ubedzie, ale zabki beda cacy :). Obcielo mi nogi ? Hmm..., nie bede wiec ich juz miala, zebym nie wiem co zrobila i ile kasy wydala, ale moge wtedy sie zamknac w czterech scianach, lezec w lozku i gapic w sufit, albo...albo wejsc np. do Internetu, poszukac firm specjalizujacych sie w protezach, wozkach inwalidzkich... wybrac dla siebie cos najlepszego, poszukac organizacji wsperajacych tego typu przypadki, poszukac sponsora..., czyli moge tu tez jednak cos zrobic, by zminimalizowac skutki braku nog. Wiem, ze to nie takie proste, ze sa ludzie bardziej i mniej obrotni itd..., nie w tym jednak rzecz, chodzi o aktywne zmierzenie sie z problemem, na tyle, na ile ktos potrafi, ale zeby dal z siebie wlasnie to swoje maksimum, a nie tylko narzekal, uzalal sie nad soba i gapil w sufit. > Powiedz to tym ON, którzy chwytają każdy oddech z wielkim trudem....ok.? > Jak myślisz czy to nie jest trudne? > Jak łatwo pisać... Jak przekuć na codzienność....? Tak, pisac jest latwo, dzwigac ciezar kalectwa o wiele trudniej, przyznaje, tylko co z tego ? Moge nic nie pisac, wtedy bedzie jeszcze latwiej, czyz nie ? Ja jednak pisze, a robie to dlatego, ze moze choc jedna osoba znajdzie w tym co pisze cos dla siebie, jakes swiatelko, jakas rade, jakas szanse..., czyli cos, co jej choc troszke doda sily i wiary, bo wczesniej tak na to akurat nie patrzyla, bo czegos tam akurat nie probowala, bo o tym akurat nie pomyslala... Ludzie nie roznia sie miedzy soba tym, ze jedni maja problemy, a inni nie; Ludzie roznia sie sposobem podejscia do problemow. Mozna sie poddac, czyli siasc i plakac, jaka to ja biedna, albo wziac zycie za rogi i walczyc, walczyc o swoje lepsze zycie, o swoja radosc i szczescie. Mozna wszedzie widziec tylko przeszkody i uzywac tego jako swietnego wytlumaczenia, by nic nie robic, albo starac sie omijac przeszkode i osiagac wyznaczony sobie cel ( tylko cel musi byc realny ). Drugi przypadek na pewno wymaga wiele pracy, staran, wysilku..., ale mysle, ze warto te wlasnie droge wybrac. Dzieki temu, np. ludzie bez rak maluja obrazy, przewijaja niemowlaki, potrafia wymienic w radiu zepsuty modul elektroniczny..., czyli robia cos, co z pozoru wydawaloby sie zupelnie nierealne, a jednak... Wybor nalezy do nas. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze duzo slonca, nie tylko na niebie, ale rowniez w kazdej duszy :) Odpowiedz Link Zgłoś
galaksy Re:radosna_jak_wiosna 29.11.08, 02:38 Powiedz to temu, kto od wczesnego dzieciństwa był gnojony przez rówieśników, kogo odsuwano od wszelkich wspólnych zabaw, na którego widok cichły rozmowy. Ja byłam tak traktowana przez około 15 lat mojego życia (zachorowałam w wieku 2 lat). Dorośli wytykali mnie palcami, wyszydzali, wysmiewali. Trudno wtedy byc takim optymistą. Nie moglam znaleźć chłopaka, który by sie mną zainteresował. Kiedy sie zakochałam, nie otrzymywałam w zamian tego samego. Byłam w stanie permanentnego doła. Wierz mi, nie użalałam sie nad sobą, żyłam normalnie, w szkole byłam jedną z najlepszych uczennic, interesowłam się biologią, astronomią, zbierałam fotosy aktorów, chodziłam do kina, do teatru (sama), studiowałam, zaczęłam pracować, była w pracy ceniona, ale mimo to nie mogłam awansować. Nie miałam siły przebicia, nie umiałam walczyc o swoje, chociaż wiedze miałam większą od moich przełozonych. Niskie poczucie własnej wartości nigdy mnie nie opusciło. Dziś są inne czasy. Dyskryminacja niepełnosprawnych jest be. Znalazłam partneta, który mówi, że mnie kocha (choc nie opuszcza mnie myśl, że po prostu mnie potrzebuje a nie kocha), awansowałam wreszcie. Mam mieszkanie, samochód, żyję normalnie. Ale mimo to czuje się gorsza. Wiem, że nawet kiedy pieknie sie ubiorę, umaluję to i tak nikt nie zwróci na to uwagi bo wszyscy będa sie gapili na to, jak wstętnie się poruszam. A co do wstydu: tak, wsydze sie rozebrac np. na plaży, na basenie - mój wygląd nie należy do najprzyjemniejszych. Nawet dla mnie. I nie ma znaczenia to, że mam wysokie mniemanie o swoim wnętrzu. Odpowiedz Link Zgłoś
kadanka Re:radosna_jak_wiosna 12.12.08, 19:04 jedyną rade jaka mi przychodzi do glowy musze ocenzurowac niestety: pie*dol to. bo olej jest chyba za slabym slowem. nie zmienisz tej innosci, nie zmienisz ludzi i tego ze reaguja strachem/obrzydzeniem/ciekawoscia na to czego nie znaja. musza sie gapic bo widocznie twoj sposob poruszania wykracza poza ich malutkie rozumki. kurcze wystarczy popatrzec na zachowania ludzi na ulicy, w autobusie zeby zauwazyc ze sporo znich to totalne chamy i przyglupy. czlowiek jest z natury jednak niesamowicie glupia i ograniczoną istotą. jak widzi cos nowego/innego/rzadkiego, to jego za slabo pofałodowany mozdzek po prostu z tym sobie nie radzi no. nie mowie zeby wybaczac debilom ich debilne reakcje i zachowania, ale zwyczajnie je olać. Odpowiedz Link Zgłoś
galaksy45 Re:radosna_jak_wiosna 12.12.09, 13:10 Trudno to olać. Wczoraj usłyszałam za plecami od 25 letniego gnoja "k..wa, żółw je..ny". Bo musiał obejść mnie 2 kroki w bok, żeby mnie wyprzedzić. Jak cię ludzie tak traktują, naprawdę trudno o tym nie myśleć. Odpowiedz Link Zgłoś
krakuska.pl Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 10.08.08, 21:17 Nie zaakceptuje mojej ułomności . Moge ja tolerować, ale zaakceptować i pogodzić się....nie. Nie da rady. Człowiek jest zły na siebie, ale dlaczego, jeżeli nie jest temu nic winien? Nie wiem. Ja jestem zła ,że jestem jaka jestem. Odpowiedz Link Zgłoś
dobrakobieta3 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 10.08.08, 22:23 Do Liliany, Krakuski, Su itp. - jak zauważyłyście, zwkle nie komentuję Waszych komentarzy pod swoim adresem, bo nie uważam, między innymi, za stosowne zmieniać wszystkich wątków po kolei w tematy poświęcane mojej "przedziwnej i okropnej" - według Was - postawie życiowej. No i poświęcam zwyczajnie swoją energię na sprawy jej warte. Tenshii ma rację - takie jak my i Wy nie znajdą wspólnego języka, ponieważ Wy celebrujecie swoje "nieszczęście" i próbujecie wciągać w nie innych, zamiast czerpać o ludzi-optymistów (nawet tych niepoprawnych) to, co się da mądrego. Liliana - w ogóle mnie nie dziwi, że nie potrafiłaś nauczyć własnych dzieci, znajomych, rodziny szacunku do stanu, w jakim jesteś ani widzenia w całym życiu tego, co ma rzeczywistą wartość, smak, właściwy rzeczy smak. Nie zabieraj tym samym innym wiary, że Twoje życie jest po prostu wyjątkowym przypadkiem, z którym sobie nie poradziłaś. Rozumiem żal, ale przeginasz. Jeśli któraś z Was potrafi być z facetem tylko z litości dla niego i siebie samej - wolna wola. Ja tam całe życie (choć nie bez zakrętów) miałam akurat szczęście bycia z ludźmi, którzy mnie kochali - kochają a ja mogłam ten stan z nimi dzielić. Mężczyźni też bywają fajni i dzięki paru takim ja też uwierzyłam w swoją atrakcyjność i umiejętność bycia potrzebną jako kobieta. To chyba nawet nie cud - po prostu byłam otwarta na człowieka, siebie samą i świat. To zawsze przynosi owoce. Wy nawet nie próbujecie a straszycie ludzi. Nigdy nie byłam zła na siebie ani tych, którzy przyczynili się do tego, że teraz jest jak jest. A że na starość będzie na pewno trudniej i mniej radośnie??? No pewnie że będzie! A komu, niekoniecznie niepełnosprawnemu dziś, będzie??????????????? Robicie z siebie jeszcze większe sieroty, niż jesteście. Tylko że ja wiem, zawsze wiedziałam, że od mojej dzisiejszej postawy i relacji ze światem zależy, kto mi tę przysłowiową szklankę wody za czas jakiś poda. I staram się to ogarniać. Nie jestem w 100% niezależna z punktu widzenia sprawności, nigdy nie byłam. Tylko że od wielu lat nie udaję już, że wszystko umiem i dam radę - bo nie dam! Nie mam też apetytu na rzeczy niemożliwe lub b. trudno dostępne; raczej siegam po to, co mnie nie ośmieszy. No i co z tego, że nie dasz rady przynieść 3 kg ziemniaków ze sklepu? Znam takich, co ledwo głową ruszają a cieszą się świetnym samopoczuciem, zakładają rodziny, pracują. Aha - i gdzie jest powiedziane, że ON nie mogą mieć atrakcyjnej i dobrze płatnej pracy???? Jakiś absurd w dzisiejszych czasach. Owszem, czekając i jęcząc niewiele można się spodziewać. Mnie nikt nigdy niczego nie załatwiał. Szukałam aż znajdowałam. Nie znam przyszłości, ale jej nieznajomość nie upoważnia mnie do obarczenia tym wszystkich wokół. Ludzie chcą być nam potrzebni i dobrze jest się z tym oswoić i dać im szansę - moje życie od nastu lat jest tego dowodem. Gdybym nie lubiła siebie samej - nic bym z tego wszystkiego nie poczuła. Możecie sobie gderać ile chcecie. Ale właśnie ze względu na taką WASZĄ postawę robię to, co Tenshii:):):) Odpowiedz Link Zgłoś
tenshii Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 10.08.08, 22:48 Podpisuję się pod tym wszystkim rękami i nogami !!!!!! Brawo dobrakobieta3 !!!! :))))))) Odpowiedz Link Zgłoś
buffy79 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 11.08.08, 10:33 NIE AKCEPTUJĘ bo choroba posadzila mnie na wózku, a takie zycie to dla mnie anomalia, ale... możliwe, że dziś tego nie zmienię, wiec pracuję nad sobą, swoim zyciem, stanem psychicznym, dbam o siebie, dom, swoją pracę żyję tak mocno jak potrafie, choc wiele łez popłynie poruszam sie na wózku, jestem męzatką, pracuję i właśnie wróciłam z nad morza trzeba znaleźć w sobie siłę!!!!!!!!!! bo inaczej - jak żyć? mnie budują wspaniałe ksiązki, które bardzo polecam: potęga podświadomości sekret możesz uzdrowić swoje życie - i ja w to wierze ;) pracuje nad tym, kiedy łapie mnie dół, chwytam za tomidło i do dzieła, co chwile umacniam sie w tym, że w zyciu spotyka mnie tylko to co najlepsze i że należy mi sie tylko miłosć, radość, szczescie :) Odpowiedz Link Zgłoś
buffy79 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 11.08.08, 10:48 liliana mam zamiar wybaczyc ci to co piszech, bo chyba to był wielki dół, ale jesli tak wygląda twoje zycie, to współczuje prosze cie nie pisz ze facet bedzie z niepełnosprawną kobietą bo na inną go nie stac ja poruszam sie na wózku, mam przystojnego, zdrowego męża... nie wierzysz w miłość i tyle, jesli tak jest nigdy tej miłości nie znajdziesz... mam dom, pracę dążysz do samounicestwienia to ty jesteś matką, ty kochasz dzieci i ty uczysz ich miłości, szacunku, dobra jesli nauczysz je ze życie matki niepełnosprawnej jest tylko balastem, ze nic nie dasz rady osiągnąć, to one bedą cie tak traktować ja pracuje i podróżuje, bo dlaczego nie? nie piszcie ze on nie mają kasy, ja mam wiecej od wielu cholernych nierobów, którzy patrza tylko co tam sobie moga wyrwać od państwa, ja na swoje wakacje pracuje, chociaz nieraz ciało odmawia mi posłuszeństwa DASZ RADĘ, TYLKO CHOCIAŻ TROCHE POKOCHAJ SIEBIE :) Odpowiedz Link Zgłoś
wiedzma9191 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 16.11.08, 12:07 hej ja mam 17 lat... i wiesz ostatnio bardzo często zadaje sobie to pytanie... ale nie zadawalabym go gdyby blscy mi ciagle tym nie przypominali.... i to est problem... wazne aby o tym zapomniec.. mam 17 lat i niemoge zachowywac sie jak nastolatka... wiedz wiem co czujesz... Odpowiedz Link Zgłoś
rajanbles wolność myśli 20.11.08, 10:15 Ja uważam, że póki człowiek ma wolność myśli i może je w jakiś sposób przekazywać światu to jest ok. Rozumiem, że niektórym osobom sparaliżowanym w większym stopniu ode mnie może być ciężko. Ale póki myślisz jest ok. Odpowiedz Link Zgłoś
verseti Re: wolność myśli 20.11.08, 10:39 Miałam straszny problem z zaakceptowaniem swojej ułomności. Przez dłuższy czas miałam depresję i wierzyłam, że jestem nikim;( Na szczęście pewien znajomy mi pokazał, że może być inaczej:) Naprawdę kumple to grunt:) Odpowiedz Link Zgłoś
jejkob Re: wolność myśli 20.11.08, 11:56 ja to akceptuje. muszę. ale też miałam problemy na poczatku. pomogły mi spotkania grupy wsparcia i kilka nawiązanych na nich znajomości, które podtrzymywały mnie na duchu. bardzo pomógł mi też blog www.ponownienarodzony.blox.pl , chłopak który go pisze jest w bardzo podobnej sytuacji co ja i radzi sobie z sytuacją tak jakby w ogóle nie był sparaliżowany. dziękuję ci marku:* Odpowiedz Link Zgłoś
traferda Re: wolność myśli 20.11.08, 12:35 Kiedyś już na tego bloga trafiłem, całkiem spoko. Szkoda, że koleś tak rzadko pisze:/ Odpowiedz Link Zgłoś
qajusia Re: wolność myśli 27.09.09, 23:37 witam. ja jestem niepełnosprawna(niedowład ręki i nogi) od 5 lat. mam lat 30. zdążyłam skończyć studia i urodzić dziecko zanim mnie to dopadło. mam kochającego męża, który nie okazuje mi wcale tego, ze jestem inna. jestem dla niego taka jak kiedys, przed chorobą. mam cudowną córkę, śliczna, mądra i nawet mi pomaga maleństwo.:)) to wszystko jest cudowne. ale ja nie jestem pogodzona z tym, ze jestem niepełnosprawna. żle mi z tym, tym bardziej ze kiedys byłam sprawna. biegałam, skakałam itp. teraz nie jestem w stanie iśc z córką do sklepu oddalonego o 100 metrów po loda czy coś takiego. w domu sobie radzę ale poza nim....... strach i tak naprawdę zagubienie. wyjdę z domu i ludzie patrzą na mnie dziwnie. co jej sie stało?? co zrobiła?? pewnnie miała wypadek... ludzie są wscibscy. nawet córki pytają co się mamusi stało. źle mi z tym. wiem, że zdrowa już nigdy nie będę i boję sie co mi sie pogorszy. kiedy bedzie gorzej.i tak naprawdę bardzo bardzo zazdroszcze ludziom zdrowym i ciągłe pytanie, czemu ja??????????? Odpowiedz Link Zgłoś
szarex to ludzie mają problem, nie ty 01.10.09, 18:21 > w domu sobie radzę ale poza nim....... strach i tak naprawdę zagubienie. > wyjdę z domu i ludzie patrzą na mnie dziwnie. co jej sie stało?? co zrobiła?? > ludzie są wscibscy. nawet córki pytają co się mamusi stało. Trochę zdrowego egoizmu... chrzanić tych, którzy robią wielkie oczy na widok ON. Odpowiedz Link Zgłoś
zawsze.i.niezmiennie Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 28.09.09, 13:49 A mamy wybór? Odpowiedz Link Zgłoś
altariel2 Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 28.09.09, 18:37 Wydaje mi sie, że najpierw trzeba ustalic co dokładnie rozumie sie pod 'aceptowaniem'. Jeśli to, że nie użalam się nad sobą, nie rozpamiętuję i staram się robić wszystko na co mi pozwala ograniczona sprawność to tak. Ale jeśli to, że nie przeszkadza mi to i nie żałuję, że nie jestem zdrowa i nie martwie się co będzie jak sie pogorszy to nie. W taki sposób niepełnosprawności zaakceptować chyba sie nie da... Zgadzam się z moimi przedpiścami, że bardziej własciwe byłoby powiedzieć, że 'toleruję'. Jednak twierdzenie, że partner musi mieć mało do zaoferowania, skoro wybrał osobe niepełnosprawną, to juz chyba przesada. Nie każdy patrzy wyłącznie na wygląd. Gdyby tak było wszystkie średnio urodziwe kobitki siałyby rutkę;) Jednak równie nieprawdziwe jest twierdzić, że żyję tak jakbym była zdrowa i w niczym mi moja N nie przeszkadza. Chyba najwłaściwiej powiedzieć : Akceptuję siebie, jako osobę niepełnosprawną ale nie niepełnosprawność jako taką:) Odpowiedz Link Zgłoś
nana_c Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 26.12.09, 19:05 Mialam dwadziescia pare lat, jak dopadla mnie gluchota. Choroba uwarunkowana samoagresja organizmu, bezlitosnie postepujaca. Bylam wtedy szczesliwa, ze cudy techniki umozliwia mi jednak "normalny" sluch. Do tego mozliwa byla operacja. Pare lat zylam w spokoju- gdyby tak pozostalo, bylabym nadal szczesliwa. Zluda byla mysl, ze choroba nie postapi dalej. To charakteryzuje kazda chorobe. Od 2- 3 lat mam coraz bardziej powazniejsze problemy, i po prostu boje sie, ze kiedys zostane wykluczona z zycia, jakie porowadzi kazdy normalnie slyszacy, lacznie z zyciem zawodowym. Nie wyobrazam sobie, ze majac czterdziesi dwa lata (wkrótce), mialabym przejsc na rente... Nie uzalam sie nad soba, nie bedzie mi przeszkadzalo, ze na starosc tak czy inaczej bede glucha. Przeszkadza mi jednak mysl, ze moze to sie stac "juz teraz". Slepota zabiera rzeczy, gluchota odbiera ludzi. Powiedziala pewna madra kobieta. I ja sie nie czaruje, ze z gluchota, moje zycie bedzie tak samo swietne, jak teraz- gdy slysze juz tylko na jedno ucho. I nie ma tutaj nic do zyciowych "madrosci" zdanie, ze zycie mamy takie, jakie sobie ulozymy. Czasami los uklada za nas, a kalectwo w szczególnosci. Odpowiedz Link Zgłoś
komplant Re: Czy akceptujecie własną chorobę fizyczną? 10.01.10, 19:04 Checesz się dowiedzieć, jak zaakceptować swoją niepełnosprawnoś bądź pomóc innym to zrobić? kliknij tytaj Odpowiedz Link Zgłoś
vatum Prawda jest taka.. 21.01.10, 14:36 że jak się czujesz tak cię inni odbierają. Jeżeli ktoś nie akceptuje siebie to inni też nie będą go akceptować. I nie odnosi się to tylko do osób z niepełnosprawnością ale do każdego człowieka. Ja nie rozdzielam społeczeństwa na zdrowych i chorych, raczej patrzę w duszę. Każdy człowiek ma swoje lęki, obawy, fascynacje, marzenia. Tak widzę ludzi. Jestem niepełnosprawna ale nie odczuwam tego. Moje pełnosprawne dziecko jest mniej sprawne niż ja, bo jest rozpieszczone. Jestem seksowną kobietą, która ma wielu adoratorów i wielokrotnie garbię się, wykrzywiam specjalnie by nie być tak pociągającą. Ludzie gapią się na mnie, na ulicy, w sklepie. Ich wzrok jest pełen zdumienia, zaskoczenia, czasem fascynacji. Będąc nastolatką myślałam: ojejku, jak brzydką muszę mieć twarz skoro tak się gapią. Potem po kilku zaczepkach czy dam autograf uspokoiłam się :) Dzięki mojej ułomności jestem taka jaka jestem. Jestem bardzo silna, bardzo wyrozumiała, bardzo cierpliwa. Nie wysnuwam pochopnych wnioskow, nie oceniam, nie plotkuję. I uwielbiam jak się na mnie gapią bo czuję się jak gwiazda, wiem, że istnieję. Nie jetem byle jakim , przezroczystym przechodniem. Zapadam w pamięć. Mam śliczne koleżanki zakompleksione na maksa,miotające się w życiu, bo tu za mało tam za dużo, wszystko nie tak. Rozwód za rozwodem, diety cud, wizażyści. Tysiące wydane na ciuchy, fryzjera, makijaż. A przy mnie czują się malutkie i płaczą, wykrzykują mi moj brak kompleksów, dlaczego taka jestem bo one są zazdrosne, bo czują się przy mnie zagrożone.. Wszystko siedzi w naszych głowach, jeśli ktoś nie ma dobrze w głowie poukładane to potem widzi siebie jak odpychające monstrum. Jestem jaka jestem. Ludzie mają prawo mnie lubić i mnie nie lubić. Jednym się spodobam innym nie. Jedni mnie pokochają inni znienawidzą. To jest jak najbardziej naturalne. Brak akceptacji siebie to chęć osiągnięcia wyimaginowanego ideału. Nie można wszystkim się podobać. Nie każdy będzie lubił. Porażka, lęk, niechęć do siebie jest naturalnym stanem rzeczy jeśli się tego nie zrozumie. Odpowiedz Link Zgłoś