Dodaj do ulubionych

kasza owsiana - metoda i przepisy

27.05.20, 19:39
Drogie i Drodzy WDPN
Dawno mnie tu nie było, aż zamknęli mi moje poprzednie konto 22pagoda
ale do rzeczy:
mam zapasy wyżej wymienionej kaszy, ile razy gotowalam - zawsze wychodziła mi jakaś breja
Nie mam problemu z pozostałymi kaszami - gryczaną, orkiszową, jaglaną, pęczakiem .... gotowanymi luźno


Macie jakąś metodę na jej dobre ugotowanie?
Macie do zarekomendowania jakieś przepisy wartościowe?
Żeby się fajnie uzupełniała z innymi potrawami albo jako półprodukt.


Odkryłam kaszę orkiszową dzięki mojemu dostawcy, miód w gębie!!!


pozdrowienia
p22
Obserwuj wątek
    • kaga9 Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 27.05.20, 22:40
      Cześć, miło Cię widzieć po przerwie smile Dzięki za uświadomienie, że istnieje coś takiego... 😉 Próbowałaś szukać info u mniej lub bardziej popularnych blogerek typu Olga Smile, Ania gotuje, Ania Starmach itd.? Nie pomogę bezpośrednio, choć chciałabym 🤔
    • zara99 Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 10.06.20, 22:17
      mi zawsze wychodzi breja, bo kasza gotuje sie do konsystencji owsianki. widac tak ma.
      wiec używam w wersji jednogarnkowej z sosem i brejowatość nie przeszkadza, jak np.: w takim rizotto/kaszotto.
    • pagoda22 Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 16.06.20, 03:57
      Kaga9 - nic nie ma.....
      Zara99 - bingo! od lat jemy owsiankę w domu, widocznie owies ma takie właściwości i zawsze wyjdzie breja
      W owsiance to pasuje ale tak poza? kurcze .... nie zutylizuje ...
    • autumna Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 16.06.20, 15:35
      To może po prostu traktować ją jak owsiankę i robić z dodatkami typu suszone owoce, bakalie itp. Albo spróbować zutylizować korzystając z przepisów na owsiane ciasteczka czy batony musli, tyle że pewnie by wymagała uprzedniego namoczenia, żeby za twarda nie wyszła.
      • roseanne Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 16.06.20, 16:47
        z kasza sie nie spotkalam, ale tzw gorskie platki, te najmniej przetworzone swietnie sie nadaja do zarzucenia do zup jarzynowych
      • pagoda22 Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 17.06.20, 21:32
        bingo, takie proste a takie pomocne, dziekuje autumna!!!!
      • pagoda22 Re: kasza owsiana - metoda i przepisy 03.07.20, 11:33
        autumna, jeszcze raz dziekuje, teraz na śniadanie podjadamy kaszę owsianą z bakaliami i owocami, zamiast płatków owsianych, takie oczywiste ..... też brejka .... pyszna...
        • dar61 Owies to za mało 06.08.20, 00:19
          ...na śniadanie podjadamy kaszę owsianą z bakaliami i owocami, zamiast płatków owsianych, takie oczywiste ..... też brejka. ... pyszna...

          Podciągnę temat, choć nieco w inny deseń i z innej pozycji startowej.
          Brejowatość owsianki zmieniają do niej nie tyle dodatki bakaliowe, ile inne główne składniki ... bazowe. Każdy z nich inaczej/ w innym czasie pęcznieje.
          U nas zaczęło się od pomysłu na wykorzystanie nadwyżki własnych owoców ogrodowych, a głównie jabłek.
          Zaszczepiłem byłem jabłoń rodzicom dwoma innymi odmianami [na pniu jednym są trzy odmiany] - efekt: urodzaj doroczny, kosze jabłek - a z nich głównie lekko posłodzona pulpa w kilkudziesięciu dorocznie tłistach. Na szczęście odmiana Oliwka [papierówka] jest głównie zjadana na surowo. Potem druga odmiana, późno letnia - i ta jesienna.
          .
          Wpadliśmy na pomysł dodawania tej słoikowej nadwyżki do owsianki. A z kolei, by nie było to zbyt monotonne w smaku, zaczęliśmy eksperymentować z innymi zbożowymi dodatkami, coś na kształt muesli.
          Skończyło się to na zmieszaniu np. kaszy [1] mannej z [2] kaszą kukurydzianą i dopiero [3] owsianą bazą [wagowo 1:1:1, czasem 1:1:1,5]. Ta ostatnia miała kilka etapów - właśnie mąka owsiana, potem kilka postaci płatków owsianych, ostatnio głównie górskich. Im więcej [3], tym mniej brejowato.
          Składnik kukurydziany [u nas to zwiemy zabużańsko kulesza, sama = pyyycha] miał czasowo podwariant mąki - bo w handlu czasem kuku-kaszy, o dziwo, brakowało. Kuku-mąka dawała brei większą brejowatość - wróciliśmy do kasz. Mąka owsiana też.
          .
          Przygotowanie nie prowadzi do gotowania, ale bardziej na dosypywaniu tej jw. mieszanki do pół na pół wrzątku z mlekiem - i góra trzyminutowym ogrzewaniu tego w mikrofalówce [uwaga, zbyt wodnista kipi i ... emigruje]. Na początku produkt końcowy był rozwodniony, ale po kwadransie tężał w kluchę.
          Zapobiega temu - po wyjęciu z mikrofali - szybkie dodanie właśnie owocowej pulpy/ dżemiku/ powideł - a latem jest to nawet jabłko świeżo rozdrobnione w jakimś malakserze, dorzucone jakieś porzeczki, agrest prosto z krzaka - co jest pod ręką. Chlup - rozbełtane, domleczone* + dodatki jak niżej*.
          Zimą zastępują te świeże owoce nasze ogrodowe - lub kupne - dżemy/ powidła. Przebojem był nasz pigwowiec [bo kwaskowy] zdżemowany jesienią [4 wiadra!] - w różnych proporcjach mieszanek z pigwą [dorocznie sypie dwie misy owoców].
          Pycha, zgadzam się.
          Nieco w tym zatracił się pierwotny pomysł na owsiankę - owies w niej miał być eliminatorem nadwyżek kalorii i dawać zwykły efekt sytości.
          Do tego właśnie wymyślono to wrzucanie płatków owsianych nawet do mleka zimnego - szybko, ale efekt pełnych kiszek żaden.
          Bakalie? Po co, u nas żaden ogrodowy owoc się nie zmarnuje - mamy zapasy na lata.
          Zachwalam - eksperymentujcie. tak co dwa, trzy dni coś nowego.
          * * * *
          PS Wariantów tych mieszanek może być więcej.
          Testowaliśmy i płatki ryżowe, i jęczmienne. Żytnie ingrediencje odradzam - dawały smak zwykłego przaśnego chleba. Na gryczane jakoś nie mieliśmy odwagi... Ale mam pomysł na dodanie kiszonych ogórków.
          A z dodatków smakowych pozaowocowo-zbożowych to jeszcze wspomnę o kakao [stale], kawie mielonej [zapas zwietrzałej, wygrzebany gdzieś na dnie spiżarki, wreszcie znalazł swój cel - mam ciotkę, co nas ciągle obdarza kawą], cynamon [ale klasycznie, powierzchownie]. Po tym wszystkim znalazł swe przeznaczenie zapasik orzechów laskowych z własnego drzewa [zmielone w młynku do kawy na mączkę]. Nasze wiśnie prosto z gałęzi, czereśnie, żurawina, borówki, porzeczkoagrest - dla odmiany pomarańcze... I soki [od miesiąca tu przebój - syrop z kiwi], syropy - no i miód.
          Uczta lakto-frukto-wegetariańska.
          A jak jest kwaśne mleko, kefir/jogurt, maślanka, to ich dodatek można uzyskać nie breję, a niebo w gębie.
          Piszący te słowa jada pieczywo jeno w zapiątki.
          PS 2 - Imbirze, czekaj na swą kolejkę...
          • kaga9 Re: Owies to za mało 06.08.20, 00:32
            O Panie, ale do tych przepisów to trzeba mieć sad i ogród 😉 I mikrofalę! A ja nic...
            • dar61 Mikro-Owoc Dobry, choć Zły (w obróbce) 06.08.20, 14:07
              ...przepisów to trzeba mieć [B] sad i ogród [A] (i) mikrofalę...

              A. Mikrofalówka to wygodnictwo - nieraz próbowałem tę mieszankę pichcić na kuchence [wyłączali nam po letnich burzach - i to tylko na naszej ulicy, wciórności - światło], da się. Pierwotnie jej składniki bełtałem elektryczną bełtarką [mikser], ale dziś wystarczy megawidelec dwuzębny (ale szybki w obrocie, bo inaczej kluchy się utworzą) - elektryka więc może też iść w odstawkę.
              [B] Owoce?
              B1. Najlepiej wśród dodatków smakuje nam dżem z pigwowca - bo rzadkie znalezisko, bo superkwaskowy, bo można nim złamać nieco mdły dżem z pigwy - i że mogę go zdobyć za darmo.
              Posadziłem z półtora dekady tego pigwowca 4+2 stanowiska na ogródku*, te 4 są w za dużym półcieniu, a te 2 to odmiany właściwie ozdobne - owoców mają znikomą ilość. Na spacerze-wyjeździe przez łąki do lasu wypatrzyłem opuszczoną dzielnice ogródkową ze szpalerem z pigwowca. Wróciłem tam jesienią i wywiozłem ze sześć reklamówek po kilka kilo owoców. Potem wypatrzyłem je w środku miasta [eks-cmentarz poniemiecki, od k. lat 60. park] - kilka torebek owoców. Na koniec, ze 3 lata temu, nowe źródło pigwowcowe - obrzeże zrujnowanej fabryczki w drugim końcu miasta.
              2. Roku zeszłego mieliśmy niedobór własnych jabłek [susza] - na spacerze cowieczornym pod sąd [rok chodziłem tam palić znicze] widzę na posesji na wprost banku niezbierane jabłka. Dzień potem idę tam znów: [puk-puk] - Można zebrać jabłka? [starsza dama] - Proszę bardzo. - Dwadzieścia kilo chyba.
              Konsumpcja, Szanowna Wątkozakładczyni, to jedna strona medalu, druga to tygodniowy [!] maraton dłubaniny przy myciu-pestkowaniu [owoc do obróbki oporny, twardawy, mikry w większości] i redukcji do postaci rozgotowanego dżemu.
              Sok z pigwowca - pyyyyycha, z pigwy - taki sobie [tłustawy, mdły - ale ponoć bomba** witaminowa]. Ich mieszanina lepsza. Zagęszczenie dżemu im większe, tym łatwiejsze do przechowania w tłystach. Kłopot jedyny - kwas z czasem przeżera pokrywki - a zapas tego dżemu ze zbiorów mamy ... wieloletni.
              Z początku, zimą, tak ze 3 tygodnie, dodawaliśmy surową mielonkę, niedocukrzoną, do owych Trzech Zbóż. Stały michy z mielonką w piwnicznym warsztacie willi, nieocieplonym, pod gankiem, w temp. ca 0-5 stp. C, czyli jak w lodówce. Gdy zaczęła ta mielonka dawać bąbelki - poszła w słoiki.
              Przy zamianie owoców pigwowca w dżem bierze udział cała rodzina, to tydzień chole*nej dłubaniny.
              Zachwalam do ich drylowania, po przekrojeniu i ablucjach (z obierania rezygnujemy, choć korci), takie minikulkownice/ kulkowniki - służą ponoć do wykrawania z melona czy arbuza miąższu [średnica kulek im mniejsza, tym sposobniejsze]. Dobrze zaostrzone dodatkowo na szlifierce ich krawędzie - uwaga, już takie dwie połamałem na b.twardym wnętrzu owoców - najlepsze są połączone z rączką na jak największym polu, są nie do zdarcia.
              Dłonie od kwasu owocu nieco ... się garbują, a mikropęknięcia skóry szczypią jak 150 ostrzegam. Palce grabieją od wysiłku a owoc najczęściej miniaturowy. Ale smak!...
              Często wałem tym owocem zdżemowanym wiele osób, ale starszawą swą znajomą przykutą już do łoża, ze zmianami [zrosty!] stawów - a smakował jej dżemik mocno - ostrzegłem, że może taki kwas owoców pogłębiać jej zmiany stawowe, miała solidne objawy osteoporozy i [...]
              Słowem - kocham pigwowiec, ale Wam, Szanowne Poszukiwaczki Smaków, sugeruję inne, mniej pracochłonne [w poszukiwaniu] owoce mieszać z owsianką (owsianko-manno-kuleszą).

              Łykał ślinkę to pisząc
              Dar61

              PS Kupowałem, dla porównania, dżem fabryczny z pigowca i pigwy. Kisielopodobna nieprzejrzysta breja ze śladowym posmakiem głównego ponoć składnika. Przewaga, według spisu, pektyn jabłka. Podróba i komercja.
              .
              PS2. W polskim sklepie o 4-literowej nazwie rozpoczynającej i kończącej się na L (a kapitale pono niemieckim) oferowali do zakupu owoc z pigwowca, a kilka razy z pigwy. Sprzedawały się znikomo, przecenili pigwowiec [pigwa psuje się w kilka dni, szczególnie gdy ma urazy mechaniczne] o 50%. Dokupiłem.
              A potem wróciłem pod jw. fabryczkę - jednak zeszłoroczna współzbieraczka była chyba szybsza...
              .
              PS3 - Zapomniałem o owocach mirabelki i jej krewniaczki lubaszki. Jeśli kwaskowe - świetne jako dodatek do owsianki. Dwa miesiące temu widziałem je w postaci dżemu w sklepie o 4-literowej nazwie, zaczynającej się na A, kończącej się na I (pono kapitał niemiecki). Minisłoiczki wyprodukowali Francuzi. Nie kupiłem. Chyba posadzę żywopłot z lubaszki, jaki ongi widziałem wokół naszego miejskiego boiska wink
              .
              PS4 Pominąłem opis męki rozdrabniania protodżemu z twardego pigwowca, bo rozdrabniarka malakseropodobna made in PRL się ... zmęczyła, złomowana - a do innych owoców wystarcza np. jakiś sokownik - sok nazad do pulpy.

              * Pestki pigwowca wróciły na swe stanowiska wyjściowe, na różne łąkowe przy rowie pustaci - za lat 10, jak się przestratyfikują w glebie, może skiełkują i pojawi się busz... Na naszym ogórku idą w pędy i z jednego posadzonego patyczka odbija spod ziemi ich tysiąc. Ostrzegam - mocno ekspansywne bydlątko!

              **/ Ponoć to rzeczywisty owoc z Ewowego Drzewa Poznania Dobra i Zła - żadna jabłoń.
              • dar61 Appendix sponsorek 06.08.20, 14:16
                Poranną pisaninę jw. (a miała, cóż, być zwięzła i krótka) sponsorowały - i jej towarzyszyły:
                - owsianko-manno-kulesza
                - dosmaczona zdżemowanym pigwowcem, węgierką i zsiadłym mlekiem.
                Pycha.
                • kaga9 Re: Appendix sponsorek 06.08.20, 15:01
                  Porządna, wdzięczna lektura na kilka minut! 😁 Cóż, u nas przetworów na 2 osoby, w tym jedną, którą wszystko w zęby kłuje, po prostu nie robimy. Kupny słoiczek dżemu, nawet smacznego, potrafi stać kilka miesięcy...

                  ...ale o jedno muszę spytać. Węgierki i zsiadłe mleko? 🙀 I...nic? Wszystko w porządku? 😉
                  • dar61 Appendix o Babcinych andrutach 07.08.20, 13:33
                    ...u nas przetworów na 2 osoby, w tym jedną, którą wszystko w zęby kłuje, po prostu nie robimy. Kupny słoiczek dżemu, nawet smacznego, potrafi stać kilka miesięcy...

                    Ho, ho - ktoś nie był na studiach w akademiku?
                    Dżem ze sklepu ma się nijak do domowego Z zawartości naszego producent wykonałby wagon swoich.
                    Nasi domownicy, nawet ci w spodniach i pod wąsem, nawykli do domowych zapraw.
                    Pamiętam, że moje wypracowanie z j.polskiego o pomalowaniu przez wybuchające butelki (w czas ich pasteryzacji) sufitu w naszej domowej kuchni spotkało się z entuzjazmem nauczycieli w szkole podstawowej - ale moja Mama miała dość kwaśną minę na tę o wypracowaniu wieść...

                    Pisałem tu w którymś z forów, chyba ogrodowych, o mojej Babci po mieczu - gdym jej odrzekł, że nie chciałbym zrezygnować z jej ogródka odległego o stajanie od jej domu, to mnie zaskoczyła (choć ją już kilka lat tam zastępowaliśmy, a chodziła tam do prawie swej 90-tki, o dziabce, nie o lasce): - To dobrze, kto ma ogród, to mu nawet wojna niestraszna.
                    Nie mamy tego ogrodu, byłem na nim z ciekawość tak z dekadę temu i zastałem tuż obok polankę z małą jednokrzaczkową plantacją ... konopi (woj. lubuskie, PL).
                    A był to jeden z jej ostatnich ogródków trzech - babcia sama, bez męża [tenże 50 lat tkwił na emigracji w Albionie], wychowała 2 synów, miała u siebie [była najmłodsza z rodzeństwa] swą wiekową mamę i na dodatek wychowywała bratanicę [jej tata tkwił w Anglii].
                    Na ogródku tym miała plantację porzeczek na kontrakt. Z porzeczek robiła dżem, jak ten się zestarzał niedojadany - szedł na powidła (andruty palce lizać robiła), a jak te nie były podojadane, szły na wino porzeczkowe (nie dla nas - na walutę).
                    Mam to wino jeszcze (Babcia nie żyje od dawna), ma ze 30 lat...
                    Tak więc zaprawy mamy obcykane wink I epopeje o zaprawach...

                    ...Węgierki i zsiadłe mleko? (...) I...nic? Wszystko w porządku?...

                    Nie wiem, jakie Panie robicie te owsianki - u nas owsa jest więcej niż mleka. Jakoś ja akurat nie lubię wiosłować i wolę gęstsze. I zawsze dojadałem po rodzinie owoce z kompotów smile
                    Gdy dajemy owocowe dodatki dość kwaskowe, w samej owsiance po dodaniu mleka od razu robi się twarożek.
                    Tu jw. to był dość skrócony mój przekaz. Były to powidła, akurat sklepowe - nasza węgierka już dożywa swych czasów, jej korzeniowe odrosty zostawiam do zaoczkowania.

                    Akurat wczoraj naszemu seniorowi chciałem już zabrać resztkę mleka, bo się zsiadło na dnie butelki z jego lodówki - miałem chlapnąć je do właśnie owsianki, ale się żachnął, że też by chciał wypić. Je tyle co ptaszek, ale kwaśne kazał zostawić
                    No to dziś ma maślankę z truskawkami, prosto z półki naszego megahiperekstramarketu lokalnego.
                    Dzisiejsza owsianko-manno-kulesza miała w sobie wkroploną stewię, mleko prosto od ... butelki, ścinki półtora brzoskwini i odrobinę kakao. W poniedziałek chyba będzie z winogronami, kupnymi. Nasze na ścianie ode południa latoś idą na superurodzaj, rok temu było z 7-10 gron...

                    ...Porządna, wdzięczna lektura na kilka minut...

                    Jakoś do trybu esemesowego rzadko sięgam, szczególnie w forum typu poradnikowego. Raz, a dobrze. Wy, Szanowne Damy, pisujecie rzeczywiście jednolinijkowo.

                    Gościu, siądź pod mym liściem - miej ogródek, miej...
                    • kaga9 Re: Appendix o Babcinych andrutach 07.08.20, 19:46
                      dar61 napisał:

                      >
                      > Ho, ho - ktoś nie był na studiach w akademiku?

                      Ano nie. Na studiach, znaczy, tak, o akademikach dużo do powiedzenia nie mamy wink

                      > Dżem ze sklepu ma się nijak do domowego Z zawartości naszego producent wykonałb
                      > y wagon swoich.
                      > Nasi domownicy, nawet ci w spodniach i pod wąsem, nawykli do domowych zapraw.

                      Jest to słuszna droga, ale kuchenne zabawy to w bardzo niewielkim stopniu moja bajka. A już dżemy jemy na tyle rzadko, że trudno się zmusić do słoikowania. Zresztą, przyznam, bywałam obdarowywana domowymi przetworami i nie wszystkie były smaczne, mimo że zapewne bez ulepszaczy wink

                      > Pamiętam, że moje wypracowanie z j.polskiego o pomalowaniu przez wybuchające bu
                      > telki (w czas ich pasteryzacji) sufitu w naszej domowej kuchni spotkało się z e
                      > ntuzjazmem nauczycieli w szkole podstawowej - ale moja Mama miała dość kwaśną m
                      > inę na tę o wypracowaniu wieść...

                      Mamę rozumiem, jako czytelniczka zaś doceniłabym z radością big_grin
                      >
                      > Jakoś do trybu esemesowego rzadko sięgam, szczególnie w forum typu poradnikoweg
                      > o. Raz, a dobrze. Wy, Szanowne Damy, pisujecie rzeczywiście jednolinijkowo.
                      >
                      Pisuję jednolinijkowo, gdy nie doradzam wink
                  • dar61 Wpis zastępczy z wisienką na móżdżku 18.08.20, 19:38
                    kaga9:
                    '...Kupny słoiczek dżemu, nawet smacznego, potrafi stać kilka miesięcy...'

                    Miałem wpisać po sąsiedzku coś nt. zestawu rozpuszczalników do śladów po skoczu, ale podbiję temat tu zaległy dżemowy (byłbym przysiągł, że taki sam typ Waszych tu dywagacji o skoczu na blacie już był i w nim popełniłem wzmiankę przed kilku laty, stąd skok w bok).

                    Kilka miesięcy na konsumpcję dżemu? Ani chybi konserwanty pozwalają mu stać tak długo.
                    Nasz domowy po otwarciu miałby żywot góra tygodniowy.
                    A bijąc rekordy ze słoiczkami - mamy u nas zestaw zapraw sprzed, ekhem, dekady. To ostatnie słoiczki z wiśniami śp. odmiany, jaka nam skonała w mękach choroby drzew pestkowych..
                    [...] Te nasze muzealne zaprawy doroczne służą tylko do układania wisienek na torcie a dokładniej na np. świątecznych sernikach na zimno - pycha.
                    I właśnie po to - nie tylko z powodu niemarnowania plonów przydomowych śród-średnio-miejskich, choć prowincjonalnych - warto robić zaprawy.
                    Wyczytałem w jakiejś wiekowej poradnikowej książce [dla pań], że zawartość spiżarki w domu jest ... obrazem gospodarności Gospodyni [mniemam, że i Gospodarza]...
                    Nic nie sugeruję, to sugerowała chyba jakaś Ćwierciakiewiczowa - ona zdaje się z tej pisaniny zakupiła kilka brylantów czy wsi...

                    '...o akademikach dużo do powiedzenia nie mamy...'

                    A ja przy moich tych pięciu latach jako żak co nieco mam - dżem to standard stołówki studenta nie tylko na przednówku, wspólna kuchnia kumpli z pokoju i wspólne wyjadanie zwiezionych z domu zapasów góra w tydzień. W tym wieku nadal student rośnie i pono mu jeszcze kościec rośnie...
                    W tym samym czasie nasze kumpelki z akademika pichciły zadziwiającą smakiem breję - wegański móżdżek z patelni (ponoć drożdże + cebula).
                    To ja już wolę dżem.

                    Dar61
                    ***
                    Po co kleić skocz na blacie.
                    Kuchenne malowanko?
            • dar61 Załącznik pionowy z domieszką kocią 06.08.20, 15:15
              Brak miejsca na ogród? Ogrody bywają pionowe.
              Onego czasu wyprosiłem u rodzicielki pozwolenie [ojczulek się na to mocno wzdragał] na posadzenie przy ścianie naszego rodzinnego domu aktynidii owocodajnej.
              Była tam połamana obmurówka - wyjąłem kęs betonu, posadziłem sadzonek dwie, na każdym narożu domu.
              Na domu do wysokości 2.-3. kondygnacji osadziłem w ścianie [drabina i jej przedłużka ledwo starczyły] mocno wystające wkręty z rozbudowaną główką - a na nie omotałem plątaninę krzyżujących się przewodów w powłoce plastikowej. Posadzone aktynidie (Aktinidia sp.) zakwitły po 2-3 latach, ale nie zaowocowały.

              Okazało się, że mnie sprzedawca spode samiućkiego Torunia oszukał - nie były to, jak opisał, odmiany żeńska i męska. Były to odmiany męskie. Reklamować było bez sensu.
              Posadzenie obok gdzieś żeńskiej było też bez sensu - tylko dwie pierwsze miały dużo słońca.
              Oba męskie bezpłodniaki poszły w kompost. Drugie sadzenie i sukces - odmiana obojnacza samopylna owocowała* aktynidia dorocznie w niezłym stylu, nienawożona - tym razem posadziłem ją przy trejażu altanopodobnym.
              Nic nie stoi na przeszkodzie, by posadzić taką przy ścianie czegokolwiek, bloku, domu, murku - nasza jest odmiany niższej.
              Przy moim drugim domu posadziłem przy nasłonecznionej ścianie (dom wspólnotowy, do czasu) winorośl.
              Niektóre ściany domów się marnują bezpłodnie. Na płotach świetnie sobie radzi np. jezyna[pono] bezkolcowa.

              Owoc tej naszej aktynidii, zwanej nie do końca właściwie kiwi dojrzewa jesienią, szybko mięknie - trzymamy je niezbierane czasem do 1. śniegów. Średnio kwaskowe w porównaniu do tych oryginalnych chińsko-nowozelandzkich kiwi, ale w owsiance też kończą swój żywot. Po zebraniu dość szybko ... przejrzewają.

              Smacznego!
              Dar61

              */ Nieco ją osłabiła przeróbka podłoża u korzeni, teraz się szybko regeneruje.

              PS Mała przestroga. Aktynidiowe korzenie wrastają gdzie chcą, a wyrwane zwabiają koty z całej okolicy - kociarnia dostaje tam na nich, nad nimi [zapach z gleby!] u nas amoku, ślini się, tarza po korzeniach i gały jej na wierzch z tej ekstazy prawie wyłażą. Im rzadziej grzebać tam w korzeniach, tym lepiej.
              Odkładamy więc czasem porcję korzeni nieco pod płot, na ubocze, by odciągać od grządki u korzeni aktynidiowych te kocie watahy sąsiedzkie. A przychodzą wiekowe dość staruszki i się gapią kwadranse całe na siebie, sugerując sąsiadowi-kocurowi, by poszedł won.
              Filmu z tego nie dołączę, niech koty mają te swe chwile intymności.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka