boomerang
24.05.21, 12:59
Pogrążeniśmy jeszcze byli w mrokach pandemii a tu nagle objawienie w telewizji - Festiwal Piosenki Eurowizji 2021. Zwyciężył zespół włoski o duńskiej nazwie, coś jak Manekin. Po ogłoszeniu wyników wokalista zespołu krzyknął "rock'n'roll never dies". Już to wiele razy wcześniej słyszałem. Rock'n'roll to był Chuck Berry, a po tym jak poszedł siedzieć to królem rock'n'rolla obwołany został Elvis Presley. Chwilę później przyszli The Beatles i The Rolling Stones i zmietli Presleya z rynku. Odtąd nie był to rock'n'roll, tylko po prostu rock. Włoski zespolik Manekin jednak stwierdził że rock'n'roll jest wiecznie żywy. Chłopaki wyskoczyły na festiwalową scenę w pretensjonalnych sznurowanych spodniach na szelkach. Wyskoczyła z nimi dziewczyna, nawet apetyczna, ale chłopaki jednak zdecydowały całować się w usta ze sobą, a nie z dziewczyną. Kompozycja muzyczna właściwie nie istniała, ale obscenicznie wytatuowany chłopak krzyczał że są inni niż inni... i tę jego inność inni wynagrodzili.
Oznajmiam wszem i wobec że zespół Manekin do pięt nie dorasta zespołom rockowym sprzed 50 lat. Proszę tylko porównać Manekin z Led Zeppelin. Już nawet nie chodzi o to że żaden z członków zespołu Led Zeppelin nie był wytatuowany, ani też o to że wszyscy w zespole byli hetero-normatywni, choć zarazem inni byli na pewno, o wielkich umiejętnościach muzyków z Led Zeppelin już nie wspominając.