wiktor_jerofiejew
05.01.23, 18:29
Ile Polska mogła zyskać na planie Marshalla?
Do podziału były olbrzymie kwoty.
Władze w Warszawie z radością przyjęły propozycję przystąpienia do Planu Marshalla. Tymczasem Stalin powiedział stanowcze nie.
Ile na tym straciliśmy?
5 czerwca 1947 roku nowy sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych, generał George Marshall, wygłosił przemówienie w związku z przyznaniem mu doktoratu honoris causa Uniwersytetu Harvarda. Właśnie wtedy po raz pierwszy ogłosił, że Stany Zjednoczone są gotowe zrobić niemal wszystko, aby postawić europejską gospodarkę na nogi.
Europejska gospodarka na skraju przepaści
Deklaracja szefa amerykańskiej dyplomacji spotkała się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem ze strony przywódców wyniszczonego kontynentu. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Dwa lata po zakończeniu wojny Europa nadal znajdowała się w ruinie.
Amerykańskie miliardy do wzięcia
Potrzebny był plan, który wyciągnie Europę z powojennego marazmu. Jednak, jak podkreśla Benn Steil w książce "Plan Marshalla. Postawić świat na nogi", 5 czerwca 1947 roku generał:
(…) przedstawił tylko mglisty zarys, jak ów program powinien wyglądać. (…) Zakończył [przemówienie] improwizacją — podkreślając swoje przekonanie, że przyszłość całego świata zależy od "właściwej oceny" tego, co Stany Zjednoczone muszą zrobić dla odbudowy Europy, i dodając, że oceny tej należy dokonać bez emocji, uprzedzeń oraz nie pod wpływem chwili.
Szczegóły miano ustalić w następnych miesiącach. W każdym razie Marshall dał jasno do zrozumienia, że amerykańska pomoc będzie przeznaczona dla wszystkich zainteresowanych – również państw znajdujących się w radzieckiej strefie wpływów.
mówi niet!
Ku pewnemu zdziwieniu włodarzy Kremla, Marian Naszkowski, polski ambasador w Moskwie, oświadczył z rozbrajającą szczerością, że nasz "rząd jest ogromnie zainteresowany aktualną dyskusją o planie pomocy i jest gotowy wziąć udział w wymianie opinii na jego temat". Podobny entuzjazm przejawiali również Czesi.
Na 12 lipca 1947 r. zwołano w Paryżu spotkanie, na które zaproszono wszystkie zainteresowane pomocą strony. Władze w Warszawie i Pradze 7 lipca potwierdziły wysłanie delegatów nad Sekwanę. Stalin miał jednak zupełnie inne plany. Dzień później Radio Moskwa – oczywiście bez konsultacji z zainteresowanymi – podało, że Polska jednak rezygnuje z udziału w konferencji. Bolesław Bierut był zszokowany. "W Planie Marshalla" czytamy, że:
(…) o osiemnastej "bardzo poruszony" Bierut wezwał ambasadora radzieckiego i "zwrócił uwagę rządu radzieckiego na fakt, że polski rząd jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie" oraz że "takie komunikaty stawiają kierownictwo Polskiej Partii Robotniczej w bardzo trudnej sytuacji w oczach partnerów z bloku demokratycznego [czyli wschodniego]" . Wszystko na próżno.
Czerwony car postawił sprawę jasno. Żadne z państw bloku wschodniego nie miało prawa skorzystać z oferty zgniłych kapitalistów zza Oceanu. W tej sytuacji 9 lipca władze w Warszawie oficjalnie zrezygnowały z uczestnictwa w nadchodzącej konferencji.
Dwa dni później to samo musieli zrobić nasi południowi sąsiedzi. Ówczesny czechosłowacki minister spraw zagranicznych Jan Masaryk w kręgu najbliższych przyjaciół z goryczą stwierdził, że jechał do Moskwy jako minister niezależnego państwa, a wrócił jako sowiecki sługa.
Ile Polska mogła zyskać na planie Marshalla?
Tak skończyły się polskie marzenia o dolarach z planu Marshalla. A było o czym marzyć! Łącznie w latach 1948-1952 Amerykanie wpompowali w europejską gospodarkę ponad 13 mld dol., co daje po uwzględnieniu inflacji ponad 130 mld obecnych dolarów. Jeżeli ta suma nie robi na was wrażenia, to Benn Steil proponuje w swojej książce "Plan Marshalla. Postawić świat na nogi" intrygującą interpretację:
Gdyby jednak przeliczyć tę pomoc proporcjonalnie do PKB Stanów Zjednoczonych (1,1 proc.) od 2012 do 2016 r., wyniosłaby grubo ponad 800 mld dol. Całkowita liczba byłaby jeszcze wyższa, gdyby doliczyć do niej wartość wsparcia militarnego i innego, spoza planu Marshalla.
Na jak dużą część środków mogliśmy liczyć? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Pewne wyobrażenia daje skala pomocy, jaką została objęta Polska w ramach finansowanej głównie przez Amerykanów UNRRA – Administracja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy. W latach 1945-1947 nad Wisłę trafiły towary o wartości blisko 480 mln dol. (po przeliczeniu 6,5 mld dol. według kursu z 2020 r.).
20 dol. za tonę
Należy pamiętać, że w pierwszych powojennych latach węgiel naprawdę był "czarnym złotem", z którego wytwarzano aż 80 proc. energii, tak potrzebnej dla odbudowującego się przemysłu. Na rynkach europejskich tona węgla kosztowała około 20 dol. Polska tymczasem już w 1947 roku wyeksportowała głównie do ZSRR oraz innych państw bloku wschodniego niemal 25 milionów ton cennego surowca.
Rzecz jasna wcale nie zarobiliśmy na tym 500 dol (po przeliczeniu prawie 6 mld banknotów z Jerzym Waszyngtonem). Węgiel trafiał bowiem do nabywców po bardzo zaniżonych cenach.
Sowieci płacili za niego równowartość zaledwie… 1,25 dol.! Już ta stawka daje dobre wyobrażenie, ile mogliśmy zarobić na samym eksporcie węgla, gdyby nasza gospodarka po wojnie otworzyła się na zachodnie rynki. Niestety w czasie, gdy Zachód był gotów płacić krocie za nasze surowce, Polska była zmuszona wysyłać je za bezcen na Wschód.