rena-ta49
15.11.20, 09:42
Tzw. wojna polsko-polska nie jest wytworem społeczeństwa, „bydło” z ulicy jest wytworem zbydlęcenia politycznego
„Obłudnicy, ścierwojady, świńskie ryje, szaleńcy, paranoicy, durnie, prostaki, ćwoki, niedorżnięta wataha, pasożyty, kanalie, chamy, dziady, szkodnicy, plugawcy, karły moralne, faszyści, katolickie cioty, złodzieje, śmiecie, zera…”
— oto, kto zajmuje się u nas polityką, bowiem tak określali sami siebie nasi sejmici, wszystkie te inwektywy zaczerpnąłem z ich wokabularza, wszystkie padły z mównicy naszego parlamentu, wszystkie zostały wypowiedziane do mikrofonów i przed kamerami.
In prinicipio erat Verbum, na początku było słowo… W kwestii formalnej, zacytowane bluzgi pochodzą z mojego komentarza z… 2014 roku, de facto nie pierwszego o upadku kultury politycznej, jeśli o czymś takim w naszym kraju można w ogóle mówić. Nasi politcelebryci biegali od studia do studia i sączyli swój jad. Wydawać się wtedy mogło, że język polskiej polityki sięgnął dna, że gorzej się nie da, że wreszcie się od tego dna odbijemy i nastąpi jakaś cezura, a moje ówczesne krakanie na portalu wPolityce.pl, iż „nadejdzie chwila, gdy słowo nie będzie już wystarczało”, pozostanie niespełnionym czarnowidztwem. Niestety, dno nie zostało jeszcze osiągnięte i nawet nie wiem, czy dobijamy do niego teraz…
W tym momencie proszę wszystkich wrażliwych, aby zrezygnowali z czytania dalszej części tego tekstu, gdyż padną w nim słowa niecenzuralne.
Nie wiem czy wiecie, ale Bąkiewicz mieszka na tej ulicy. I teraz mam dla was nowe hasło: wie już ca-ła Ro-bot-ni-cza, ma-cie chu-ja Bą-kie-wicza…!
— krzyczy kobieta do megafonu z platformy na samochodzie, jadącym na początku nielegalnego pochodu z transparentami tzw. strajku kobiet, zmierzającego pod dom prezesa Stowarzyszenia Marszu Niepodległości. Po chwili głos z platformy, z zaaranżowanym podziałem na role: - Bąkiewicz…!, rozlega się z głośników, aż światła zapalają się w okolicznych oknach. - Cooo…!?, odpowiadają maszerujący. - Ty chuju!, odpowiada żeński głos z platformy…
Sejmitka Kamila Gasiuk-Pihowicz skwituje późniejsze spisywanie demonstrantów przez policję:
PiS urządza łapankę na pokojowo protestujących pod domem Bąkiewicza! Skandal!
Pandemiczne obostrzenia? Prawo? A kogóż to obchodzi?! Że niecenzuralne? Nic nowego, już lata temu podstarzały rockman z uwiądem twórczym Zbigniew Hołdys wywnętrzał się w miesięczniku Press, że prezes PiS Jarosław Kaczyński to „ponury chuj”, co ten branżowy periodyk opublikował bez wykropkowania. Tomasz Lis, pracodawca muzyka-samouka, który chełpi się, że nie ma matury, wywindował go w swym tygodniku do rangi politycznego komentatora: „Zamykamy oczy, niech Hołdys pisze, co chce”, skomentował.
Obrażanie, lekceważenie, pogarda… - na początku było słowo. Niezaprzeczalny wkład w upowszechnianiu chamstwa mają sami politcelebryci oraz obsceniczno-estradowe i dziennikarskie kauzyperdy, którzy swój partykularyzm wciskają ludziom jako patriotyzm i zawodową misję: „Ludzie nie są tak głupi, jak nam się wydaje. Są dużo głupsi” - wywodził na Uniwersytecie Warszawskim o swej telewizyjnej widowni, „baranach z pilotami”, sam Tomasz Lis. Ten sam Lis, który w chwili zamachu stanu, tzw. „Nocnej zmiany” - odsunięcia od władzy premiera Jana Olszewskiego, zwracał się błagalnie do „intelektualisty”-esbeka Lecha Wałęsy: „Panie prezydencie, niech pan nas ratuje…!”. Po drodze, w krzewieniu mowy nienawiści był jeszcze Władysław Bartoszewski, niegdyś szef dyplomacji, który na marginesie groźby zburzenia wódczano-magdalenkowego i okrągłostołowego układu z reprezentantami komunistycznego reżimu mówił o wyborcach PiS i pierwszym zwycięstwie wyborczym partii Kaczyńskiego, jako o „bydle”.
cdn...