Gość: bzimbzik
IP: *.avamex.krakow.pl
18.10.02, 17:51
Uczę w szkole. Pewno nauczyciele są różni, dobrzy i gorsi podobnie jak są
lepsi i gorsi informatycy, listonosze i złodzieje. Tylko czego to dowodzi?
Życzę tym co narzekają na nauczycieli żeby przyszli sobie na lekcję do
zawodówki. Jak im ktoś zamacha przed nosem pięścią a potem spłonie samochód
(znam taki wypadek) to się już nie będzie mądrzył i płakał nad "biednymi
dziatkami". Winni za to są oczywiście nauczyciele ew. Kościół i media. A coś
mnie się zdaje że 90% procesu wychowawczego odbywa się w rodzinie. No, ale
przezież rodzina to świętość nie ? Tam jest idealnie z definicji. Każdy
rodzic to wspaniały pedagog. Chodzące ideały. Jak ktoś ma naście lat i
zachowuje się jak chuligan to widzę 2 możliwości: albo nie wie co robi i
trzeba go leczyć, albo wie co robi i trzeba go karać. Widzi ktoś trzecią?;)
Miałem kiedyś szczęście uczyć ojca i syna (zaocznie;). jednocześnie. Ojciec
przyznał mi się kiedyś że syn bardzo narzekał na szkołę, a tatuś mu rzecz
jasna wtórował. Po półrocznym pobycie w szkole ojciec zadeklarował publicznie
że już NIGDY nie pozwoli na coś takiego synowi. Zrozumiał co się teraz dzieje
w szkole. Ale do tego trzeba przyjść i popatrzeć a nie gadać pierdoły na
podstawie gazet. Wnerwiają mnie "teoretycy" którzy sytuację szkolną to znają
z perspektywy niesympatycznej pani od polskiego sprzed 30 lat kiedy się
uczyli. Kiedyś w TVN był taki program o "złych uczniach" - jakaś pani
psycholog opowiadała jak to nie ma takich i że są wszyscy cudowni itp.
pierdoły o "biednych dziatkach". Potem przedysawiono jej konkretny problem 1
ucznia z prośbą o opinię. Pani się wiła, kręciła w końcu powiedziała coś w
stylu: "jesteście nauczycielami to sobie radxcie sami". Nic dodać nic ująć.