Dodaj do ulubionych

ojciec to przecież rodzic

06.02.08, 09:50
Będąc w ciąży nie zastanawiało mnie dlaczego wszystko kręci się
wokół mnie - w końcu to ja nosiłam w sobie dziecko. Ale gdy nasza
córka pojawiła się na świecie - zaczęła więc być w pełni odrębną
istotą - moje zdziwienie rosło z dnia na dzień. W szpitalu
otrzymałam darmowe pudełka, gdzie musiałam podac swoje dane - o ojca
nikt nie pytał. W pudełkach oprócz darmowych próbek produktów były
ulotki - wszystkie skierowane do mamy, żadnej mowy o ojcu. Książka o
pielęgnacji niemowląt, którą kupiliśmy skierowana jest do mamy, jest
co prawda rozdział o ojcu, który ma się włączać w opiekę. Nie jest
przecież takim samy rodzicem jak mama, on ma się tylko włączać w
opiekę.
Program w telewizji nosi nazwę "Mamo to ja", gazety o dzieciach też
są skierowane do mam.
Trzeba dokonać wyboru szczepionki dla dziecka - "MAMO masz wybór" -
no przecież ojca w ogóle nie interesuje to co się z dzieckiem
dzieje - proszę tu link:
www.szczepienia.pl/mmw/index.php?id=59
Rozważaliśmy mój wcześniejszy powrót do pracy i wykorzystanie części
urlopu macierzyńskiego przez męża - i tu szok - oczywiście urlop mu
przysługuje, ale po wykorzystaniu przez matkę 14 tygodni. Przy
urlopie trwającym 16 tygodni (teraz jest więcej) to było aż 2
tygodnie dla taty. Ale przecież jest równość - tatuś może iść na
macierzyński, prawda?
Momentem kulminacyjnym mojego zadziwienia był zakup podgrzewacza do
butelek firmy Avent - instrukcja skierowana jest do osoby płci
żeńskiej!

A co obserwuję wokół siebie? Pierwsze szczepienie córki - ja na
macierzyńskim, mąż w pracy, więc poszłam z córką sama do przychodni.
Oprócz nas trójka dzieci - jedno z mamą, dwójka z obojgiem rodziców
(zastanowiło mnie to - urwali się z pracy, czy jak?). Wizyta u
ortopedy - tym razem po południu, więc poszliśmy już wspólnie z
mężem, w poczekalni oprócz nas dwójka dzieci - jedno z obojgiem
rodziców, drugie z samym tatą. Wizyta u okulisty - wszystkie dzieci
z obojgiem rodziców. Kolega z pracy wpadł wczoraj do naszego pokoju,
aby zrelacjonować ile kupek w ciągu doby robi jego miesięczny syn i
jak to ładnie został kilka razy obsikany przy przewijaniu.
Przykładów mogłabym mnożyć. Znaczna część ojców czuje się
prawdziwymi rodzicami, tylko jakoś media i prawo tego nie zauważają.
Nie zauważają, że RODZICE to MAMA i TATA, a nie MAMA i gdzieś tam w
dalszej kolejności ojciec, który tylko może włączać się w opiekę nad
dziećmi.

Oglądałam ostatnio wywiad z Supernianią - Dorotą Zawadzką - w którym
twierdziła, że ojciec w polskich rodzinach nie istnieje - tylko w
jednej z rodzin, w których była tato brał udział w wychowaniu
dzieci. OK - tyle tylko, że dobrze funkcjonujące rodziny nie wzywają
na pomoc Superniani. Rodziny, w których się pojawiła były w mniejszy
lub większy sposób dysfunkcyjne i również matki niezbyt dobrze
spełniały swoje role.

Trochę się rozpisałam, ale sprawa traktowania ojców mnie bardzo
bulwersuje. Dobrze, że moja córeczka ma wspaniałego tatusia, który
kocha ją nad życie i nie przejmuje się tym, że na każdym kroku
spotyka się z dyskryminacją. Dwa dni temu poszedł z córką na
szczepienie, podczas którego lekarka spytała o nazwisko neurologa, u
którego byłam z córeczką - mąż powiedział, że nie pamięta, bo żona
sama była na tamtej wizycie (BTW - ja też nie pamiętam) co lekarka
skomentowała - "to niech żona przyjdzie na następną wizytę z
dzieckiem". Ręce opadają.
Obserwuj wątek
    • walczacyojciec Re: ojciec to przecież rodzic 09.02.08, 23:16
      azanna napisała:

      > Trochę się rozpisałam, ale sprawa traktowania ojców mnie bardzo
      > bulwersuje. Dobrze, że moja córeczka ma wspaniałego tatusia, który
      > kocha ją nad życie i nie przejmuje się tym, że na każdym kroku
      > spotyka się z dyskryminacją.

      Dziekuje azanna za wpis na tym forum. Moze za twoim przykladem
      znajda sie inne mamy, ktore znajda czas, ochote lub motywacje aby
      umiescic na tym forum swoje wpisy. Mam nadzieje, ze wlaczysz sie do
      dyskusji. Gratuluje waszej calej rodzinie. Zycze jak najwiecej
      wspanialosci i aby wasza rodzina nigdy nie przezywala tragedii
      rozstan, separacji itp.

      Krotki opis waszej rodziny ja nazywam sukcesem dwojga kochajacych
      sie ludzi. Kazdy jest na swoj sposob zajety w tym zyciu. Ty jednak
      znalazlas ten cenny (dla ciebie) czas aby zaangazowac sie i napisac
      kilka zdan. Dziekuje. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawe ile wartosci
      niesie w sobie te kilka zdan napisanych przez ciebie. Wasz sukces
      nie powstal jednak przypadkiem. To wszystko zawdzieczacie waszej
      pracy, wspolnego zaangazowania i co tam jeszcze. Jestem przekonany,
      ze chocby jednej osobie pomoglas swoim wpisem, nawet jesli taka
      osoba nigdy sie nie ujawni i pozostanie anonimowa.

      Masz racje. Rozdzielanie dziecka od rodzicow czy jednego z rodzicow
      (ojca) zaczyna sie owiele wczesniej i gdzie indziej niz nam
      (przecietnym ludziom) moze sie to wydawac. Jakze trudno jest to
      zjawisko dostrzec. Dopiero jak w twoim przypadku, zjawisko staje sie
      widoczne, tylko czesto jest na refleksje albo za pozno, albo nie ma
      sie czasu (lub inne przyczyny) na to aby rozwinac temat, zrobic cos,
      protestowac, pracowac nad problemem. I co z tym fantem zrobic?

      Pozdrawiam. :-)
    • jazdenek Re: ojciec to przecież rodzic 27.02.08, 01:54
      azanna napisała:

      > Dobrze, że moja córeczka ma wspaniałego tatusia, który
      > kocha ją nad życie i nie przejmuje się tym, że na każdym kroku
      > spotyka się z dyskryminacją.

      A ja napisze tak.

      Dobrze, ze wasza coreczka ma kochajaca ja matke, ktora widzi,
      podziwia i docenia role jej tatusia w jej rodzinie, tym samym dajac
      jej tatusiowi wlasciwy suport aby nigdy nie zabraklo mu sil w
      procesie nieprzejmowania sie jego dyskryminacja.
    • samotny.tata Re: ojciec to przecież rodzic 27.02.08, 09:56
      Ojciec to przecież rodzic... dla naszego państwa tylko do momentu
      rozwodu.
      • jazdenek Re: ojciec to przecież rodzic 29.02.08, 05:25
        samotny.tata napisał:

        > Ojciec to przecież rodzic... dla naszego państwa tylko do momentu
        > rozwodu.

        Niestety taka jest prawda.
        • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 02.03.08, 12:50
          A ja myślę, że przesadzasz

          Czy pisanie ulotek dotyczących budowy telewizora lub montowania
          lampki tudzież naprawy roweru , gdzie używa się czasownika z
          końcówką mogącą świadczyć o tym ,że słowa skierowane są do
          mężczyzny, mają mnie (inne kobiety )oburzać?

          Tak to już stworzyła natura, że z racji 9mca bycia inkubatorem a
          potem posiadania w piersiach pokarmu to my , matki zazwyczaj
          opiekujemy się dziećmi. Wynika to zazwyczaj z czystej fizjologii.
          Myślisz , że słuszne byłoby pisanie o tamponach i podpaskach w
          odniesieniu do faceta ? Nie, bo jego nie dotyczy to tak jak nas mimo
          że to oni muszą znosić nasze PMSowe humorki ;)

          Prawdziwa walka o dobro dziecka nie powinna zaczynać się ani trwać
          na poziomie ulotek. Dobro dziecka to przecież coś więcej


          Gratuluję twórcom forum jego stworzenia, życzę sukcesów-oby udało
          Wam się zrobić coś dobrego dla Was samych, Waszych Dzieci oraz pomóc
          innym. Powodzenia!;)
          • jazdenek Re: ojciec to przecież rodzic 02.03.08, 23:00
            guderianka napisała:

            > Gratuluję twórcom forum jego stworzenia, życzę sukcesów-oby udało
            > Wam się zrobić coś dobrego dla Was samych, Waszych Dzieci oraz
            pomóc
            > innym. Powodzenia!;)

            Dolaczam sie do gratulacji, zyczen oraz slow zachety.
          • szum_wiatru Re: ojciec to przecież rodzic 04.03.08, 05:15
            guderianka napisała:

            > Dobro dziecka to przecież coś więcej

            Mysle, ze za bardzo sie nie zmeczysz jesli rozwiniesz te zdanie.
            Chetnie poczytam twoja opinie na ten temat.
            • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 04.03.08, 10:28
              Proszę uprzejmie

              Mam wrażenie, że zbyt wiele uwagi zwraca się na szczegóły które tak
              naprawdę są bez znaczenia. Czy dla dziecka jest ważne czy mama w
              szpitalu znajdzie w gratisowym pudełku tekst skierowany do taty? Nie
              dla dziecka jest ważne (tak mniemam) by tego tatę poznać , poczuć,
              wąchać w każdej chwili. Dla malucha nie jest ważna czy koncerny
              zwracają sie do taty czy do mamy-ale ważne czy tata coś z dzieckiem
              robi- czy je karmi, kąpie, przewija, bawi się.
              MYslę, że w kobietach jest za mało zaufania do faceta a za dużo
              zaborczości. Tak jakby były zazdrosne o tworzenie się więzi, jakby
              się bały że dziecko pokocha bardziej tatę.
              Uważam pierszy post za bezsensowny-ja będąc w szpitalu po porodzie
              skupiałam się na pierwszym uśmiechu dziecka i żałowałam męża, który
              krzywił się na widok kłucia igłą małej pięty a nie bulwersowałam na
              treść ulotek. Zamiast czytać z zapamiętaniem instrukcje do butelek
              wolałam pospać podczas gdy mój mąż je wyparzał

              Po co czepiać się słów ? Co to da? Czy zmiana końcówki z żeńskiej na
              męską lub dodatnie męskiej sprawi,że panowie będą chętniej wykonywać
              czynności związane z pielęgnacją noworodka/niemowlaka/dziecka? Nie
              sądzę
              • szum_wiatru Re: ojciec to przecież rodzic 05.03.08, 18:02
                guderianka napisała:

                > Proszę uprzejmie

                Naprawde jestem ci wdzieczny :-) Dzieki


                > Po co czepiać się słów ? Co to da? Czy zmiana końcówki z żeńskiej
                > na męską lub dodatnie męskiej sprawi,że panowie będą chętniej
                >wykonywać czynności związane z pielęgnacją noworodka/ niemowlaka/
                >dziecka?

                Zadajesz pytanie. Ja sprobuje odpowiedziec, choc nie wprost bo
                ptanie jest, mimo pozorow, dosc skomplikowane. Dotyczy bowiem calego
                zasobu motywacji, przekonan itd.

                Popatrz na zjawisko relacji miedzy "plciami" troche inaczej.
                Zobacz ile frustracji i stresow kosztuje ciebie ale i twego partenra
                kiedy nawzajem patrzycie na siebie i w niektorych syuacjach poprostu
                rece i szczeka wam opada z bezsilnosci. Jesli klotnia nie zalatwila
                sprawy to zostaje niechec do tego stopnia, ze pojawia sie totalna
                antypatia i potem to tylko rozstanie.

                Popatrz na to inaczej.

                Wyobraz sobie, ze twoj partner to twoj komputer. Zobacz ile
                potencjalu ma twoj komputer. Ile i jak szybko i bez problemu moze
                wykonac zadan. Podchodzisz do twego komputera z oczekiwaniem ze
                wykona to co do niego nalezy. Takie masz w glebi siebie przekonanie.

                Przypomnij sobie teraz pierwsze kroki, twoje pierwsze "podejscie" do
                komputera. Kiedykolwiek pierwszy raz mialas przed soba ekran
                monitora i klawiature na stole. Przeczytalas gdzies lub ktos ci
                powiedzial jak "podchodzic" do komputera aby wykonywal to co od
                niego oczekujesz.

                Hej. To jest tylko przyklad i wiem, ze komputer nie ma mozgu a twoj
                partner ma. W tym przypadku nie o to chodzi.

                Przypomnij sobie ile razy "podchodzac" do komputera cos nie tak
                zrobilas i wtedy komputer wykonal cos co w twoich oczach
                bylo "glupie, idiotyczne, niepotrzebne" itd. Ile frustracji i stresu
                przezywalas bo "ten idiotyczny komputer" byl za skomplikowany
                albo ... "szlag by to trafil - nacislelam nie ten klawisz i wszystko
                poszlo sie bujac". I dopiero po miesiacach czy latach codziennego
                uzywania doszlas prawie do perfekcji "naciskac wlasciwe klawisze"
                czy po prostu uzywac twoj komputer zgodnie z instrukcja. I teraz
                twoj komputer w 99% wykonuje to co od niego oczekujesz. Juz nie masz
                w sobie do niego zlosci. Juz nie przezywasz stresow. A przeciez twoj
                komputer jest dokladnie ten sam.

                Ale.

                Po drodze wlozylas do niego konkretny program a to co niepotrzebne
                wywalilas. Po drodze wstawilas Firewall, Antywirusa, Antyspyware i
                inne takie tam badziewia, ktore chronia twoj komputer przed
                wszelkiego rodzaju "klaka" sieciowa.

                Z czlowiekiem jest podobnie. Kobieta czy mezczyzna podczas
                dziecinstwa a potem podczas wieku nasto nasiakaja "programami",
                ktore w zaleznosci od sytuacji zostaja najczesciej "niezgodnie z
                instrukcja" uruchomione przez partnera/partnerke. Najczesciej
                czlowiek jest pozbawiony "firewall" czy Antywirusa i antyspywara
                czyli zostaje zaifekowany roznego rodzaju "idiotyzmami" ktore
                rozwalaja jego "wlasciwe programy"

                Sytuacja sie jeszcze bardziej komplikuje kiedy dwa podobne osobniki
                tyle tylko ze odmiennej plci lacza sie w pare, ktora zaczyna tworzyc
                rodzine. Pojawia sie jeden wielki galimatias podczas wykorzystywania
                ich (obojga) programow. Kazdy z osobna jak slepcy
                naciskaja "nieodpowiednie klawisze". Jkais tam efekt zawsze pojawia
                sie ale i ona i on jest po prostu zawiedziony - no bo przeciez ona
                powinna to wiedziec - no bo on powinien to wiedziec.

                I teraz zobacz obrazek takich partnerow. Tacy partnerzy zalozyli
                twoja i twego partnera rodziny. Wy kazdy z osobna urodzil sie kiedys
                w takich rodzinach gdzie matki i ojcowie wtedy juz po omacku i na
                slepo bez zadnego praktycznie przygotowania "rozmawiali" ze soba
                i "wychowywali" was gdzie po latach juz jako dorosli ludzie
                spotkaliscie sie aby zalozyc juz wlasna rodzine. Gdzie on kopiuje
                sswego ojca a ty swoja matke. Ale to nie wszystko. Po drodze kazdy z
                was, jako ze macie mozgi a nie jak komputer twardy dysk, myslicie
                zupelnie abstrakcyjnie, wchodzicie (czesto) w swiat iluzji, ...

                Poprostu rece opadaja. Przydaloby sie "wykasowac" wam wasze mozgi i
                zaprogramowac na nowo. Tylko ktore z was dobrowolnie sie na taka
                terapie zgodzi.

                Kolo sie zamyka.

                W twoich oczach to na co zwracasz uwage ze jest zbedne dla niego
                jest rzecza pierwszoplanowa i wicewersa. Dotad kazdy z was bedzie
                sfrustrowany zachowaniem drugiej strony dopuki kazdy z was nie
                zacznie sam/sama zachowywac sie w prawidlowy sposob. Wtedy wszystko
                samo zacznie sie ukladac normalnie.
                • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 05.03.08, 19:01
                  Cholerka aż mi głupio-tak fajnie napisałeś a ja jestem w stanie
                  napisac : to były pytania retoryczne
                  ;)

                  Troszkę inaczej widzę związek dwojga ludzi-mniej drastycznie i mniej
                  problematycznie. Dla mnie związek to dwoje ludzi, którzy poprzez
                  wychowanie, osobowośc i doswiadczenia życiowe rozwijają się (lub
                  cofają). Jeśli zmiany jakie zachodzą w obojgu idą w tym samym
                  kierunku ale mają różny wektor-zaczynają się problemy. Często dzieje
                  się tak, gdy pojawia sie dziecko.
                  Czy można zrobić coś by iść ciągle w tym samym kierunku i mieć ten
                  sam zwrot? Myślę, że tutaj najważniejsza jest miłość, szacunek,
                  chęć. Bez tego nie pomoga żadne cuda, programy, itp

                  Ale

                  Co zrobić by była miłość..?
                  • szum_wiatru Re: ojciec to przecież rodzic 06.03.08, 02:56
                    guderianka napisała:

                    > Co zrobić by była miłość..?

                    a dlaczego pytasz?

                    By byla? znaczy by sie pojawila czy byla w sensie trwala - nie wiem
                    o co dokladnie pytasz a przedewszystkim nieznam motywacji - piszesz
                    prace? pytasz sie bo masz problem? albo cos wiecej

                    pozdrawiam
                    • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 06.03.08, 08:18
                      Pytam retorycznie
                      Nie-nie piszę pracy
                      Nie-nie mam problemu
                      • szum_wiatru Re: ojciec to przecież rodzic 06.03.08, 15:54
                        guderianka napisała:

                        > Pytam retorycznie

                        Za Wikipedia:

                        Pytanie retoryczne - pytanie zadane nie w celu uzyskania odpowiedzi,
                        lecz w celu skłonienia odbiorcy do przemyśleń na określony temat,
                        podkreślenia wagi problemu, lub po prostu w celu podkreślenia
                        ważkości całej wypowiedzi czy problemu; ewentualnie pytanie, na
                        które jest oczywista odpowiedź. Pytania retoryczne, pojawiające się
                        co jakiś czas w wypowiedzi, mogą też być rodzajem przerywnika,
                        nagłówka, oddzielającego poszczególne części i tematy, które nadawca
                        porusza.

                        Mówca może więc zadać takie pytanie, dać słuchaczom czas na
                        refleksję, a następnie samemu na pytanie odpowiedzieć. Dzięki temu
                        zabiegowi odbiorcy nawiązują lepszy kontakt z nadawcą, który stara
                        się o stworzenie "wspólnej płaszczyzny" z odbiorcami.

                        "Cóż możemy w tej sytuacji zrobić?" pyta mówca. Odbiorcy nie wiedzą,
                        ale przeczuwają, że mówca zna odpowiedź. I rzeczywiście, po chwili
                        słyszą odpowiedź na ich bolączki.

                        W życiu codziennym pytania retoryczne używane są w celu
                        zdyskredytowania rozmówcy. Pytanie: "I po co to wszystko?" w
                        rzeczywistości wyraża lekceważenie bądź niskie mniemanie pytającego
                        względem osoby pytanej.

                        pl.wikipedia.org/wiki/Pytanie_retoryczne
                        ==========================================

                        To juz drugie twoje pytanie retoryczne. Naprawde nie wiem co mam
                        myslec o twoich pytaniach retorycznych. Czy chcesz mnie uczulic na
                        zjawisko "milosc" czy podkreslic wage tego zjawiska czy w koncu
                        pragniesz w ten sposob przerwac na chwile po to aby kontynuowac
                        poruszany temat? Pragniesz nawiazac ze mna kontakt po to aby
                        stworzyc "wspolna plaszczyzne" ze mna? Niesadze ze robisz to "w celu
                        zdyskredytowania rozmówcy".

                        Moje pytania nie sa retoryczne. :-) Z uklonami i z usmiechem

                        - to zupelnie tak jak w przykladnie z komputerem, wprawdzie ja nie
                        jestem twoim partnerem ale jestem mezczyzna i w tej naszej wymianie
                        zdan zaczyna sie tworzyc zjawisko jak w tym przykladzie. Mam
                        wrazenie, ze cos po mnie oczekujesz niemniej jednak "przyciskasz
                        niewlasciwy klawisz" - tak jak twoj partner tak i ja nie
                        jestesmy "Duchem Swietym" aby wiedziec dokladnie to co oczekujesz.
                        Niemniej jednak twoja kobieca natura popycha cie do takiego
                        formuowania zdan, wedlug ciebie (a raczej twojej natury) calkowicie
                        zrozumialej dla mnie. I tutaj jest ten dylemat. Ja nie rozumiem
                        twoich intencji dopoki nie okreslisz ich dokladnie tak abym ja to
                        zrozumial. Zupelnie tak jak z komputerem. Komputer nie wykona nigdy
                        tego co od niego oczekujesz. Dopiero wtedy to nastapi kiedy
                        precyzyjnie (dla komputera) wydasz dla niego (twoja) komende (ktora
                        w twoich oczach ma prawo byc kompletnie pozbawiona sensu i logoki).
                        Niestety tylko tak i tylko w ten sposob kobieta i mezczyzna sa w
                        stanie kontynuowac miedzy soba komunikacje, ktora ma ich zaprowadzic
                        do normalnego zwiazku, nawet jesli to bedzie "zwizek" zupelnie
                        przypadkowych ludzi i to tutaj na tym forum.

                        Zalaczam uklony. Lubie to powiedzonko. :-)
                        • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 06.03.08, 16:45
                          Nie znam Ciebie ani w realu (jak mniemam)ani w świecie wirtualnym.Ja
                          nie oczekuję od Ciebie niczego w tej dyskusji a już tym bardziej nie
                          kieruje pytania/wypowiedzi tylko do Ciebie. Odpowiedziałam na post
                          autorki tego wątku,a wtedy odzewałeś się Ty chcąc bym uściślała
                          swoje wypowiedzi. No i ok. Uściśliłam.
                          Pytania retoryczne jak sam napisałeś zadaje się w celu skłonienia do
                          przemyśleń lub podkreślenia ważkości problemu. Nie wiem dlaczego
                          szukasz zatem drugiego dna :)
                          p.s. w tej naszej rozmowie chyba zamieniliśmy się rolami-ja jak
                          facet pisałam bez kontekstu, bez "międzywierszy",to co myślałam - a
                          Ty jak kobieta próbowałeś doszukac się czegoś wiecej
                          Albo się mylę i potwierdzam Twoją teorię na
                          temat "komputerowych"związków

                          words, words, words,,,,


                          p.s. Co powinnam "odpowiedzieć" na załączone ukłony ?;)
                          • szum_wiatru Re: ojciec to przecież rodzic 07.03.08, 04:36
                            guderianka napisała:

                            > Nie znam Ciebie ani w realu (jak mniemam)ani w świecie wirtualnym.


                            rozumiem



                            > nie oczekuję od Ciebie niczego w tej dyskusji


                            rozumiem


                            > Pytania retoryczne jak sam napisałeś zadaje się w celu skłonienia
                            do
                            > przemyśleń lub podkreślenia ważkości problemu.


                            rozumiem



                            > p.s. Co powinnam "odpowiedzieć" na załączone ukłony ?;)



                            rozumiem

                            Zalaczam uklony :-)
          • walczacyojciec Re: ojciec to przecież rodzic 09.03.08, 16:49
            guderianka napisała:

            > A ja myślę, że przesadzasz

            Twoje mysli - twoje prawo wolnego czlowieka


            > Tak to już stworzyła natura, że z racji 9mca bycia inkubatorem a
            > potem posiadania w piersiach pokarmu to my , matki zazwyczaj
            > opiekujemy się dziećmi.

            Bez meskiego nasienia to jednak trudno by bylo naturze stworzyc to o
            czym piszesz. Kazdy posiada swoja role w tym precedensie
            przedluzania zycia gatunku ludzkiego.
            • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 09.03.08, 18:40
              Bez meskiego nasienia to jednak trudno by bylo naturze stworzyc to o
              > czym piszesz. Kazdy posiada swoja role w tym precedensie
              > przedluzania zycia gatunku ludzkiego.

              Oczywiście
              Różnica-ale kolosalna jest jedna. Podczas ciązy, porodu i okresu
              karmienia organizm kobiety produkuje ogromną ilość hormonów, które
              sprawiają że to matka słyszy płacz w nocy, ma siłę wstawać,
              opiekować się swoim pisklakiem.
              Mężczyzna -według mnie-by pokochać, musi nawiązać więź. Kobieta nie
              musi nawiązać wiezi poprzez obecność, poprzez uczenie się bo działa
              za nią "chemia" jej organizmu
              • walczacyojciec Re: ojciec to przecież rodzic 10.03.08, 01:05
                guderianka napisała:

                > Mężczyzna -według mnie- by pokochać, musi nawiązać więź. Kobieta
                nie
                > musi nawiązać wiezi poprzez obecność, poprzez uczenie się bo
                działa
                > za nią "chemia" jej organizmu

                Jestes pewna tego o czym wlasnie napisalas?

                Zwroc uwage, ze to ty opisalas rzeczywistosc. A jest ona wlasnie
                taka jak ja opisalas. Milosc ojca do dziecka opiera sie na jego
                codziennej ciezkiej pracy (dokladnie tak jak opisalas), zas matka
                nic nie musi sama robic poniewaz natura zadbala o to aby nie musiala
                sie zbytnio wysilac.

                Szkoda, ze wlasnie opis tej rzeczywistosci nigdy nie oglada swiatla
                dziennego (jako argument) na sali przesluchan.

                Dzieki wielkie. Moze komus gdzies tam, w nieokreslonych
                okolicznosciach, przyda sie twoje trafne spostrzezenie.

                Pozdrawiam.
                • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 10.03.08, 09:15
                  Jestem pewna tego co napisałam- jestem pewna chemii jaka jest w
                  ciele kobiety (2 ciąże, 2porody, 2 okresy karmień + stwierdzenia
                  lekarzy odnośnie roli hormonów ).

                  Tak to jest-że mężczyzna i kobieta działają inaczej. Facet,żeby
                  kochać musi być, robić coś wspólnie uczestniczyć, jest mu po prostu
                  trudniej kochać.
                  • aiczka Re: ojciec to przecież rodzic 05.08.08, 14:21
                    > Jestem pewna tego co napisałam- jestem pewna chemii jaka jest w
                    > ciele kobiety
                    Warto jednak pamiętać, że jeśli mężczyzna jest glęboko zaangażowany w "temat"
                    potomka (spędza czas z ciężarną żoną, opiekuje się nią, następnie ma możliwość
                    dlugich i częstych kontaktów z nią i dzieckiem) to, oczywiście w mniejszym
                    stopniu, zwiększa się u niego poziom tych samych hormonów, co u kobiety.
                    • pyzz Re: ojciec to przecież rodzic 26.09.08, 17:32
                      Przecież jest już coraz więcej badań dających te same wyniki - że wszelkie
                      objawy, trudności, jakie pojawiają się u kobiety w zwązku z ciążą pojawiają się
                      także u jej mężczyzny!
                  • pyzz Re: ojciec to przecież rodzic 26.09.08, 17:30
                    > (2 ciąże, 2porody, 2 okresy karmień + stwierdzenia
                    > lekarzy odnośnie roli hormonów ).
                    Uwielbiam takie.
                    "Czerwone maki, serce, ojczyzna,
                    Trzaska koszula, tu szwabska kula,
                    Tu, popatrz, blizna."

                    Na podstawie własnego, kobiecego doświadczenia nt. tego, co się dzieje w ciele
                    kobiety wygłaszasz opinie na temat tego, co się dzieje w ciele mężczyzny.
          • azanna Re: ojciec to przecież rodzic 12.03.08, 11:34
            guderianka napisała:

            > A ja myślę, że przesadzasz
            >

            I Twoje prawo tak myśleć.

            > Czy pisanie ulotek dotyczących budowy telewizora lub montowania
            > lampki tudzież naprawy roweru , gdzie używa się czasownika z
            > końcówką mogącą świadczyć o tym ,że słowa skierowane są do
            > mężczyzny, mają mnie (inne kobiety )oburzać?

            Tak, mnie oburzają. Zawsze instrukcję można napisać tak, żeby nie była
            skierowana do określonej płci - i tak jest pisana większość instrukcji.

            > Tak to już stworzyła natura, że z racji 9mca bycia inkubatorem a
            > potem posiadania w piersiach pokarmu to my , matki zazwyczaj
            > opiekujemy się dziećmi. Wynika to zazwyczaj z czystej fizjologii.

            Dlatego pisałam, że gdy byłam w ciąży to mnie to nie oburzało. Ale gdy dziecko
            zaczęło żyć całkowicie swoim życiem to już moja rola była równa roli ojca. Nie
            ważniejsza, taka sama. I nie chodzi mi o karmienie piersią, ale o rzeczy, w
            których ojciec faktycznie ma bezpośredni udział - jak wybór szczepionki dla malucha.


            > Myślisz , że słuszne byłoby pisanie o tamponach i podpaskach w
            > odniesieniu do faceta ? Nie, bo jego nie dotyczy to tak jak nas mimo
            > że to oni muszą znosić nasze PMSowe humorki ;)

            Przykład zupełnie do mnie nie przemawia. Okresu faceci nie mają, za to są
            rodzicami i podgrzewają dzieciom mleko, chodzą z dziećmi na szczepienia itd -
            więc dlaczego wszystko jest skierowane do mam.

            > Prawdziwa walka o dobro dziecka nie powinna zaczynać się ani trwać
            > na poziomie ulotek. Dobro dziecka to przecież coś więcej

            Oczywiście to bezsporna kwestia. Ja jednak pisałam o tym dlaczego wszystko wokół
            krzyczy, że ojciec jest mniej ważny niż matka. Ulotkami nie sprawimy, że
            tatusiowie zaczną kochać swoje dzieci, ale niewątpliwie mogą się poczuć bardziej
            potrzebni, a nie odsunięci na boczny tor.

            Pod Tesco są miejsca parkingowe dla "Mamy z dzieckiem". Czy mój mąż może na
            takim miejscu stanąć gdy jedzie do sklepu sam z córką? Bo przecież nie jest mamą!
            Czy nie byłabyś oburzona gdyby miejsce nazywało się "Dla taty z dzieckiem" i nie
            było żadnego miejsca dla mamy z dzieckiem. Ja byłabym oburzona. I jestem
            przekonana, że od razu byłaby z tego afera - może nawet w mediach - na temat
            dyskryminacji mam.
            • guderianka Re: ojciec to przecież rodzic 12.03.08, 16:15

              Czy nie byłabyś oburzona gdyby miejsce nazywało się "Dla taty z
              dzieckiem" i ni
              > e
              > było żadnego miejsca dla mamy z dzieckiem. Ja byłabym oburzona. I
              jestem
              > przekonana, że od razu byłaby z tego afera - może nawet w mediach -
              na temat
              > dyskryminacji mam.

              Nie, nie byłabym oburzona. Znam swoją wartość jako Rodzic i nie ma
              dla mnie znaczenia jak pisane są ulotki, jakie końcówki mają
              czasowniki;)
            • walczacyojciec Re: ojciec to przecież rodzic 26.09.08, 08:22
              azanna napisała:

              > jestem przekonana, że od razu byłaby z tego afera - może nawet w
              mediach - na temat dyskryminacji mam.

              a ja jestem przekonany, ze taki napis nigdy nie pojawilby sie ...
              aby sie pojawil, ktos potrzebuje taki napis zatwierdzic a
              taki "numer" napewno by nieprzeszedl
    • walczacyojciec Re: ojciec to przecież rodzic 14.02.09, 02:02

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka