Gość: stolicznyj
IP: *.aster.pl
18.11.04, 09:01
CYTAT z dzisiejszego Życia Warszawy (z wypowiedzią Lecha Kaczyńskiego
dotyczącą domniemanej afery związanej ze Złotymi Tarasami, podkreślenie moje):
"- Chcę jak najszybciej stanąć przed sądem, żeby oczyścić się z tych
absurdalnych zarzutów - mówi nam Wojciech Szymborski. - Oczywiście, że nie
czuję się winny i czekam na finał tej sprawy - dodaje Jerzy Guz.
Niewykluczone, że lista podejrzanych w sprawie byłaby dłuższa. Jak się
dowiedzieliśmy, zaginęła część protokołów z posiedzeń zarządu gminy Centrum,
które mogły rzucić nowe światło na sprawę Złotych Tarasów. Mimo śledztwa,
sprawcy nie wykryto. - NIE RUSZONO NAJWAŻNIEJSZYCH OSÓB W TEJ SPRAWIE. NIE
CHCĘ WYMIENIAĆ NAZWISK. ROZUMIEM, ŻE PROKURATURZE ZABRAKŁO DOWODÓW - mówi
Lech Kaczyński, prezydent stolicy."
OTO CAŁY LECH KACZYŃSKI - kolejna insynuacja, "mruganie oczkiem", robienie
niedwuznacznych aluzyjek, rzucanie równie ciężkich, co nieudowodnionych
oskarżeń na swoich rywali politycznych, poprzedników we władzach Warszawy
(chodzi mu oczywiście o dwóch byłych prezydentów Stolicy z PO). Rzecz jasna,
Kaczyński wie doskonale, że nie posiadając ŻADNYCH DOWODÓW na swoje
oskarżenie, nie może wymienić nazwisk bo zostałby podany za to do sądu, ale w
kontekście swojej enuncjacji zadbał o to, aby każdy wiedział, o kogo chodzi.
Świetnie zna starą jak świat zasadę, że jak się rzuci błotem, to zawsze coś
tam przylgnie...
Ja nie przesądzam, czy poprzednie władze Warszawy zawiniły w sprawie ZT, czy
też nie (tzn. czy udostępniły inwestorowi teren zbyt tanio), bo nie znam na
tyle dokładnie tej sprawy. Powiem tylko, że moim osobistym zdaniem, robienie
tutaj wielkiej afery jest oparte na dość kruchych podstawach, bo uważam, że
brać trzeba pod uwagę nie tylko możliwość teoretycznie wyższej wyceny gruntu,
ale także wartość samej inwestycji, miejsca pracy, podatki, opłaty, prestiż
dla miasta, itp. wartości, które tak spektakularna inwestycja niesie dla
Warszawy. W tym kontekście jestem zdania, że o wiele większą aferą są np.
zaniechania Kaczyńskiego w dziedzinie rozwoju stolicy, albo utrata przez
Warszawę z winy jego urzędników (części przynajmniej) potencjalnie możliwych
do uzyskania funduszy pomocowych UE.
Jednak nie o to w tej chwili chodzi.
Chodzi mi o to, że sposób uprawiania polityki przez Lecha Kaczyńskiego budzi
wstręt. Jest on złym, małym, nienawistnym i pełnym jadu człowieczkiem, dla
którego walka i intryga polityczna bez przebierania w środkach jest samą
istotą działalności niezależnie od stanowiska, jakie zajmuje. Do tego
dochodzi jego nieznośny brak samokrytycyzmu, samozachwyt i arogancja,
nieumotywowane żadnymi wymiernymi osiągnięciami w służbie publicznej.
Każda kolejna wypowiedź Kaczyńskiego budzi rosnące obrzydzenie.