pan_laga
22.08.02, 01:36
warszawianki, starsze kobitki, czyhają w stolicy. wszędzie. omotują
mężczyzn, wyciskają z nich, jak z cytryn wszystko, czego pragną. i mnie też
dopadły. jestem ofiarą gangu lasek w tzw. słusznym wieku.
było tak : dopiero co, pytałem na forum ogród jak odstraszyć koty. chodziło
mi o takie grubasy z sąsiedztwa, które przyłażą do mnie, a gdy tylko mam
otwarte drzwi na taras, wpadają do domu i obsikują naprędce co się da. w
ogrodzie wyżerają też trawy ozdobne ze stawu czy tam oczka wodnego - jak się
mówi na to i niszczą korę drzew pazury ostrząc. najbardziej jednak mi o to
sikanie chodziło. no ale okazało się, ze nie ma sposobu na koty owe.
ja tam kotów nie lubię za bardzo. nie, żebym je tępił, ale kumpli z nich
swoich nie czynię. psy to co innego. do psa sie gada i widać, ze ten stara
się skumać. kot nie. niedawno postanowiłem się przyłożyć do wyhodowania trawy
na trawniku, by było po angielsku. toteż wodę leję i leję oraz koszę i koszę
często. i parę dni temu, gdym lał, zauważyłem futro czarno-białe za płotem -
takie samo, jak u jednego takiego obsikiwacza cudzych chałup. zatem wodę na
płot skierowałem i do domniemanej sikawy mówię : - nic z tego kolo. nawet sie
przez ten płot nie skradaj do mnie. spadówa.
ale toto wylazło zza sztachet. nie był to jeden z obsikiwaczy, ale takie
małe, chude coś w czarno-białe łaty jak krowa. no tom spuścił z tonu. takiego
malca przecież nie poleję. gapił sie na mnie i łaził za mną trzymając się
jednak w bezpiecznej odległości. w następnych dniach zauważyłem, że on
mieszka u mnie w ogrodzie. w rogu koło płotu, gdzie najbardziej zarosnięte.
podlewając tam spostrzegłem też ustawione miseczki z jedzeniem i piciem.
wyraźnie ktoś sobie tego kota u mnie hodował. było gorąco, a że nie jestem
jakas świnia, to mu świeżego jedzenia i picia naniosłem. i
wtedy.............zza roku wyskoczyła gangsterka, lat ok. 80. - dzień dobry,
dzień dobry, tiu, tiu , tiu - zagaiła była i zaczęła mówić jaki ten kot
biedny, ze gdzies tam na ulicy matka ich czworo urodziła, a ona, warszawska
gangsterka, razem z innymi gangsterkami matkę i kociaki dokarmiają na 2
zmiany - do i przed południem. ten łaciatek samotnie odszedł od matki,
szukały go i parę dni temu znalazły u mnie i czy ja nie mam nic przeciwko
temu, by go tu dokarmiały miski pod płotem jedzeniem
napełniając........................... masz ci los. co miałem gangsterce
powiedzieć, by na jakies antykocie bydlę nie wyjść? : - tiu, tiu, tiu. alez
nie. skądże. taki mały. niech panie go karmią - rzekłem falszywie.
a potem, jak debil, powiedziałem, że mu też dalem żryć. a gangsterka : -
dziękuję, dziekuję. powiem koleżankom, jaki pan miły. tiu, tiu, tiu. on taki
biedny. taki mały, plum, plum, tralala, jaki piękny
świat......................
na miłość boską !
a dziś. ......................ludzie ! gdym podlewał trawnik, co to angielski
ma być, na obchód przyszły trzy kolejne gangsterki z psami na smyczach. też
ok. 80 lat. one. nie psy. akurat ten łaciatek zabawiał się wężem do
podlewania, choć cały czas na odległość ode mnie. a gangsterki : -
przyszłyśmy zobaczyć jak ten nasz podopieczny. bo on prawie juz zdechł, gdy
tu u pana zamieszkał. nikt mu jeść nie dawał, zanim go nie znalazłysmy. my
cały czas się jego matką i tą trójka zajmujemy i tu do niego pare razy
dziennie przychodzimy tez z jedzeniem. a koleżanka to mówiła, ze pan taki
uprzejmy i chce go do domu wziąć. to dobrze, bo on taki jeszcze słaby
witaminy mu dawałysmy, to pan też bedzie dawał. tiu, tiu, tiu. jak to dobrze,
ze on tu trafił.....................- sranie w banie, a ja nic. ten maly
bidny, faktycznie. jakies żarcia gotowe dla kotów są, no to mogę mu wszak
wystawić jedzenie i kawalek mleka - niewiele to pracy.
ale do domu ? z kotem się kumplować ?!
skończyło się tem, że ja stałem jak dupa wołowa, gdy gangsterki wciskały mi
słodko tego kota, a potem kupiłem byłem te łiskasy i inne kitikety i
postawiłem w michach w ogrodzie. ale wtedy wtargnęły grubasy od sąsiadów i
sru - łaciatkowi wyjadać. no tom wziął michy i wstawiłem do domu, a łaciaty
wlazł tu też zachowując wszelako daleko idącą ostrożność.zjadł. poszedł się
schować za telewizor, bo się mnie nieco obawiał, a teraz polazł pod moje
wyro. a ja w życiu nie spałem z kotem w pokoju. czy ja wiem co takie cos moze
w nocy wyczyniać ? może mi na łeb wskoczy do łożka albo na żyrandol ?
jak toto wypuszczę z chaty, to na razie może nie wrócic na żarcie do domu, a
w ogrodzie nie będę mógł go odkarmić i nawitaminizować, bo mu grubasy wyżrą
no i taki mały- znów moze się zgubić, a wtedy co ja zrobię jak gang staruszek
wtargnie na kolejną kontrolę ? na dodatek dotknąć się on nie daje, a nie chcę
go przerażać i na siłę łapać. jednakowoż mam potrzebę go z pokoju usunąć i
przeflancować na spanie do innej sypialni. ale jak to zrobić, by się nie
stresował ?
tak oto staruszki warszawskie nagminnie ratujące koty, ośmieszyły mnie oraz
spowodowały, że miast pracować, dumam, jak łaciatego z pokoju do pokoju
bezstresowo przeprowadzić i czy to wszystko naprawdę znaczy, ze wpakowałem
się w tego kota na dobre. ale wstyd !
amen
pan laga