tomek854
28.11.11, 18:29
Byłem w Polsce przez 10 dni i po raz pierwszy od dłuższego czasu pojeździłem sobie po niej trochę więcej.
Najpierw jako pasazer z Wrocławia do Międzygórza. Piątkowy wieczór, bardzo intensywny ruch. Podobno DK 8 na tym odcinku to najgorsza droga na Dolnym Sląsku (nie wiem, czy to nie na zimno tu to pisał na forum).
Jeśli to jest najgorsza droga na DŚ, to jest super. Droga równa, szeroka, w wioskach chodniki, jedyne pretensje możnaby mieć do nadmiaru znaków od czasu do czasu.
Ruch spokojny, sraczka wyprzedzaczka sporadycznie dotyka pojedynczych kierowców (widziałem tylko dwóch kretynów, co nie jest czymś specjalnie odbiegających od europejskiej średniej), podróż z raczej równą prędkością 60-80 na godzinę.
Owszem, lepiej by było gdyby była tam autostrada, ale nie ma. W takich a nie innych warunkach uważam, że podróż jest jak najbardziej spokojna.
W tygodniu zaś pożyczonym samochodem (żeby jak zwykle nie udało się lolalnym chamom mnie spostrzec i udawać, że w Polsce jest kulturalnie) udałem się na większą wyprawę. I tak niepozornym punto z kratką wyjechałem w środowy poranek z Wrocławia do Krakowa.
Podróż autostradą z prędkością 140 km/h przebiegała bardzo spokojnie. Wyprzedzające się TIRy w większości przypadków zdążały się schować zanim do nich dojeżdżałem z nogą zdjętą z gazem, w dwóch przypadkach musiałem leciutko przyhamować. Ciężarówek wyprzedzających się kilometrami nie zauważono.
Inną sprawą byli kretyni siedzący na zderzaku i ponaglający mnie światłami, dla ktorych moje 140 przy wyprzedzaniu kilku pojazdów było prędkością niewystarczającą. Ci - owszem, widzaiełem, że kilka razy musieli gwałtownie hamować. Przeważnie miało to miejsce tam, gdzie autostrada przebiegała lekkim łukiem, więc kierowcy ciężarówek nie mogli zobaczyć ich odpowiednio szybko.
Do krakowa zajechałem starą drogą przez Jaworzno, Trzebinię i Zabierzów (bo w końcu nie będę przecież płacił Stalexportowi) w godzinach wczesnowieczornych (17:00-18:00). Mały korek koło zabierzowa gdzie akurat trafiłem na powrót ludzi z podmiejskich terenów biurowych do miasta został mi wynagrodzony płynnym przejazdem przez miasto aż w okolice ulicy Nowohuckiej. Nowo pobudowane estakady i organizacja ruchu znacząco ułatwia jazdę.
Następnego dnia o świcie - wyprawa w Beskid Sądecki (żeby mi nie mowił Emes, że mam skrzywioną opinię jezdżąc tylko po Dolnym Śląsku). Trasa przez Wieliczkę, Gdów i Łapanów w okolice Limanowej. Znów - droga kręta, wijąca się przez wioski i miasteczka, przeważnie o dobrej nawierzchni. Na częsci trasy nawierzchnia była wąska, spękana i wyboista, ale nie było tam nic na czym możnaby np. urwać koło - nierówności to były a nie dziury. Wariatów drogowych nie stwierdzono, ciężarówki sygnalizowały kierunkowskazami możliwość wyprzedzania.
Po pobycie u przyjaciół (do których droga to był obraz nędzy i rozpaczy dzięki dopuszczeniu na niej ruchu cięzkich tirów do pobliskiego kamieniołomu podczas remontu drogi alternatywnej (wydaje się, że wszystkie okoliczne drogi były w remoncie - wszędzie tylko wykopki i wykopki) udałem się w trasę powrotną. Tym razem przegapiłem skręt, postanowiłem więc dociągnąć do Bochni i zobaczyć jak się tam sprawy mają.
Stara czwórka to oczywiscie masakra jeśli chodzi o relacje pomiędzy standardem drogi i natężeniem ruchu, więc przez większość czasu do nowej autostrady była to jazda w ślimaczym tempie lub po prostu start-stop. Jednak sama droga przyzwoita - równa, szeroka, z wygodnymi przejściami dla pieszych i innymi wynalazkami. Mrugające wysepki wcale mnie nie oślepiają, a liczne informacje o warunkach na drodze (bardzo pomocne gdyż w kilku miejscach droga była już oblodzona - wracałem wieczorem a temperatura była ujemna) podawane są w ilości rzadko spotykanej nawet w zachodniej Europie.
Potem oczywiście autostrada - tu znowu kulturalna jazda. Obwodnica Krakowa nieco zatłoczona i dociągnięta aż do wylotu na Olkusz. Tam znowu mały korek i kilku chamów - jedni cwaniacy próbujący ominąć korek po pasie wyłączonym z ruchu a wcześniej "mądrale" blokujący lewy pas aby uniemożliwić jazdę na zamek.
Jednopasmówka do Olkusza - jazda dość przyjemna pomimo bardzo gęstego ruchu - potem standardowa gierkówka na której tylko kilka razy musiałem zatrzymać się na światłach i potem ponownie autostradą do Wrocławia. Na autostradzie jedno gwałtowne hamowanie - pan w Fordzie Galaxy stwierdził, że włączając się do ruchu za TIRem jazda za nim dopóki nie miną go auta na lewym pasie jest poniżej jego godności i włączył się do ruchu z prędkością ok. 70 km/h wprost na lewy pas po którym jechałem ja (uprzednio zmieniwszy go z prawego w ramach uprzejmości).
Sam Wrocław też zmienił się nie do poznania - większosć głownych tras to już praktycznie nowe drogi - obwodnica śródmiejska dociągnieta do wylotu na Poznań, obwodnica autostradowa to sam miód...
Generalnie powiem Wam - jesteście cholerne marudy i tyle.
Wiadomo, że nie da się przeskoczyć półwiecznych zaległości i że natężenie ruchu na naszych drogach wciąż przekracza ich mozliwości, ale nawet na tych gorszych da się przyzwoicie jeździć z prędkościami porownywalnymi do jazdy po drogach tej samej klasy na zachodzie.
Rzeczą najbardziej wkurzającą są przydrożne reklamy - kakofonia barw i kształtów naprawdę daje się we znaki.
Podczas całego pobytu "nadziałem" się tylko na kilka chamskich zachowań na drogach, w 100% w wykonaniu kierowców samochodów osobowych. Zauważyłem też kilka uprzejmych zachowań które nie trafiły mi się podczas poprzednich wizyt.
Owszem, pod względem drogowej kultury także mamy jeszcze wiele do zrobienia, ale obraz STRASZLIWEJ DROGOWEJ APOKALIPSY jaki możnaby wysnuć czytając to forum jest nieprawdziwy. Myślę, że to po prostu jest częścią kultury narzekania i wpisuje się to w szerszy obraz.
Powiedziałem moim przyjaciołom: oboje pracujecie w budżetówce, wybudowaliście sobie dom tylko pomagając sobie kredytem, macie trzy samochody, fajne wyposażenie domu, jeździcie sobie na wakacje i wy narzekacie że w Polsce jest źle?
Odpowiedzieli "ale jeden z tych samochodów to stary gazik". No ja przepraszam, posiadanie auta tylko i wyłacznie do zabawy to jest objaw biedy?
Jak się do Polski wpada raz na pół roku zmiany na lepsze walą po oczach nie tylko na drogach. Wszyscy moi znajomi bardzo dobrze sobie radzą w życiu - prowadzą biznesy i tak dalej.
Pewnie, można powiedzieć, jest ogromna rzesza ludzi którzy nie mają pracy albo pracuja za psie pieniądze i nie starcza im do pierwszego. Ale tak jest wszędzie - jak ktoś nie wierzy, zapraszam na East End w Glasgow....
Naprawdę, nie jest tak źle jak tu próbujecie przedstawić.,