emes-nju
06.08.14, 12:14
Jadę sobie trzypasmówką i zbliżam się do sterowanego światłami przejścia i przejazdu śmieszki rowerowej. Mam zielone. Widzę, że równolegle do mojego toru jazdy jedzie rowerzysta. W momencie przecinania przejścia widzę kątem oka, że rowerzysta zmienia kurs o 90 st., żeby dobić do guziczka-magiczka włączającego mu zielone. A w lusterku zauważam, że rowerzysta nie dobił do guziczka, tylko bardzo malowniczo wypierd... się na jezdnię...
Na szczęście nic za mną nie jechało...
"Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy"
Co zatem do ewentualnej kolizji ma czyjaś prędkość? Gdybym jechał 10 mniej, to rowerzystę najprawdopodobniej bym zabił - mam wrażenie, że przejechanie po leżącym nawet 10 km/h może być zabiegiem śmiertelnym.
Dlaczego więc nie uczy się MYŚLENIA, a tylko każe wkuwać tępe hasełka, które do prawdziwego bezpieczeństwa nijak się nie mają...?
PS Jak rzeczone hasełko wprowadzać w czyn? No bo nawet zakładając, że jeżdżę po Warszawie 220 km/h, to po policzalnej liczbie zastosowania się do "10 mniej" będę stał :P