frex
04.07.07, 18:37
Ostatnio spotykam się z takim manewrem niektórych, aż nadto przepisowych kierowców, myślących, że jadą bezpiecznie.
Otóż, jade sobie w krótkim sznureczku, na pozycji nr3. Jedziemy równo 100-110 km/ - mi to pasuje więc nie wyprzedzam... no i jade sobie tak rozluźniony, i widze z daleka miescinkę z terenem zabudowanym. Przewodniczący peletonu, najwyrazniej nie zamierza zwolnić, bo tablica z "zabytkami" się zbliża, a my dalej suniemy "setką". Ciekawy świata rozglądam sie na boki i... można powiedzieć że szcześliwie udaje mi sie zchamować, przed prowadzącym nasz peleton. któwy w momencie minięcia "zabytków" mocno, zwalnia (hamuje) do 50km/h.
Dobra... może moja wina ze się patrzyłem na krajobraz zamiast na droge. Jedziemy dalej, wyjechał za zabudowanego dalej sunie 110. Kolejna miescine i dokładnie to samo. Znak - hamowanie do 50-tki.
Stwierdziłem, że stwarza zagrożenie, i go odstawiłem za sobą, Ci co jechali dotyczas za mną również, i jechaliśmy dalej wg mnie , bezpiecznie, zdejmując noge z gazu (70-80) w terenie zabudowanych (jakieś wioski)
Jak sądzicie ?