dipolzg
18.02.09, 14:38
Miałem taką sytuację. Było ok. godziny 23.30, 100tys-miasto, drogi puste.
Wyjeżdżałem z parkingu. Przede mną nakaz skrętu w prawo i podwójna ciągła. Nie
chcąc objeżdżać jakiegoś kilometra, obejrzałem się w prawo, w lewo, po czym
widząc w dalekiej oddali po prawej jadące coś, skręciłem w lewo. To coś
zerwało się gwałtownie i po parunastu migało mi w lusterku kogutem. Nie wnikam
już w to, że to coś musiało grzać grubo ponad 100km/h, żeby mnie w te
parenaście sekund dogonić. Chodzi mi o to, co powiedział mi ktoś, kto wysiadł
z tego czegoś. A powiedział mianowicie, że wlepi mi mandat za niedostosowanie
się do znaku nakaz jazdy w prawo, przekroczenie podwójnej ciągłej oraz
spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Krzyczał mi najpierw 1000zł, potem
500zł, na 250zł i 5 pkt się skończyło. Gdyby ten ktoś nie miał na sobie
munduru, pomyślałbym, że to stały bywalec klatki schodowej, siłowni, itp. Ktoś
ten był bardzo podekscytowany możliwością ukarania mnie i wykrzykiwania. Ale
nie ważne. Czy w tej sytuacji ten Pan mógłby mnie faktycznie ukarać za 3
wykroczenia? Zsumować pkty i mandaty?