agni_me
26.01.10, 12:08
Mam dwuletnią kotkę, sterylizowaną, szczepioną dwukrotnie, w tym przeciw
białaczce (takie kombo - wszystko w jednej szczepionce).
Tydzień temu kot, który nigdy nie chorował, osowiał, stracił apetyt, zaczął
kichać i pokasływać. Nie zrobiono żadnych badań (poza osłuchaniem, obejrzeniem
i zmierzeniem temperatury - podwyższona), uznano, że przeziębienie, pierwszego
dnia zastrzyk przeciwzapalny i antybiotyk, kolejne cztery dni sam antybiotyk.
Kot dalej sam nie jadł, wychudł mimo karmienia strzykawką. Oglądany codziennie
(do soboty) przez lekarzy, nie sprawiał wrażenia, że dzieje się z
nim coś gorszego, po prostu nie było widać spektakularnej poprawy. Wyraźne
pogorszenie nastąpiło w noc z niedzieli na poniedziałek (pierwszy dzień bez
antybiotyku). Kot zaczął się wyraźnie męczyć, "wyciągać szyję", zamiast
mruczenia wydobywał się charkot. W poniedziałek rano udaliśmy się do innego
lekarza niż zwykle (nie chcieliśmy czekać do południa), który na wstępie
zrobił test w kierunku białaczki i FIP - ten na białaczkę dał wynik pozytywny.
Pomijam fakt, że pani doktor od razu nam zaproponowała uśpienie kota. Tego
samego dnia, ot tak, z miejsca, jeśli się zdecydujemy. Na moją uwagę, że kot
do niedawna był w świetnej formie i może trzeba zrobić morfologię i biochemię
powiedziała, że białaczka jest chorobą śmiertelną i finisz. Na uwagę, że koty
są leczone całkiem skutecznie interferonem powiedziała, że to kompletnie nie
działa i tylko męczy się kota. Kicia dostała kroplówkę z glukozą i
aminokwasami, zrobiono morfologię - wyszła świetna, wszystkie wyniki nie tylko
są w normie, ale wręcz "książkowe".
Nasz pan doktor uznał, iż w takim przypadku - to znaczy test pozytywny plus
rozwijająca się choroba, leczymy objawowo białaczkę. Proponował interferon
włączyć w leczenie później, ale ja uparłam się przy nim od razu.
Przedyskutował z nami sterydy i kontrowersje związane z ich podawaniem przy
białaczce, ale przekonał nas do leczenia sterydowego w tym momencie.
No i tak. Lekarze, jak widzę, dosyć sceptycznie podchodzą do leczenia
interferonem, przejrzałam fora i dostępne wątki, także tu, ale może w
międzyczasie coś się zmieniło. Może macie jakieś swoje doświadczenia, które
mogłyby pomóc mi i kotce (także odnośnie leczenia, może jest coś, co mogłabym
zasugerować lekarzowi?) Czy jeśli u pozostałych kotów (także szczepionych)
testy wykażą białaczkę, to od razu wkraczać z interferonem? Jaka różnica (poza
ogromną różnicą w cenie) jest między ludzkim interferonem a kocim? Czy mogę
zaproponować lekarzowi (w razie gdyby pozostałe koty miały wynik pozytywny),
żeby przyjrzał się ludzkiemu i w razie czego podawał? Jak bronić tej
propozycji? Czy jest w Warszawie jakiś wybitny specjalista od leczenia
białaczki, ktoś na kształt dr. Dembele w dermatologii czy Garncarz od okulistyki?
Zastanawia mnie coś jeszcze, kot wyraźnie wyciąga szyję, podchodzi do miseczki
z wodą i rezygnuje - jakby coś go bolało. Zwracałam na to uwagę lekarzom, ale
przy oglądaniu gardła nic nie zauważyli. Czy taki objaw jest normalny przy
odbiałaczkowym "przeziębieniu"? Mam wrażenie, że człowiek traci
zainteresowanie jedzeniem i piciem tylko jeśli ma ropnie anginowe wielkości
słonia albo jakieś drażniące ciało obce w przewodzie. Wymyślam historie, bo
koty się tak zachowują w razie choroby, czy uprzeć się przy rentgenie albo
czymś takim?
Swoją drogą, gdyby nie to forum, nie miałabym nie tylko pojęcia o interferonie
w leczeniu białaczki, ale także nie byłoby do kogo się zwrócić o radę.
Dziękuję za pomoc.
a.