Dodaj do ulubionych

podstawówka - publiczna czy nie

IP: *.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl 20.01.05, 10:36
Proszę o opinie na temat wyboru szkoły podstawowej. Proszę o informacje, jak
dzieci z publicznych podstawówek czują się w świetlicy, czy rodzice aby
zapewnić przyzwoity poziom języka muszą je wozić na zajęcia z języka. Jestem
ciekawa opinii na temat plusów i minusów publicznych i pozostałych szkół
podstawowych. Zaznaczam, że finansowo mogłabym sobie pozwolić na płatną
edukację, ale chciałabym przeczytać opinie rodziców. Interesują mnie szkoły
po prawej stronie Wisły. Pozdrawiam i z góry dziękuję za opinie.
Obserwuj wątek
    • Gość: mama Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.chello.pl 20.01.05, 12:40
      Generalnie jestem zwolenniczką niepublicznych szkół podstawowych ( piszę
      generalnie, bo nie zawsze i każdej), bo:
      - dziecko, zwłaszcza małe, lepiej adaptuje się w mniejszej grupie
      - zwykle jest lepsza opieka i dzieci z bardziej zadbanych domów ( co nie zawsze
      sprawdza się później)
      - na miejscu masz cały asortyment zajęć dodatkowych ( o ile są)
      - nauka jężykow( zwykle angielskiego) zaczyna się juz w I klasie
      jednak wybierając szkołe niepubliczną radziłabym:
      - szukać raczej społecznej a nie prywatnej ( w prywatnej jedyną władzą jest
      właściciel, często i dyrektor, któremu zależy wyłącznie na pieniądzach)
      - sprawdzić bardzo dokładnie ofertę szkoły, przeczytać statut, porozmawiać z
      uczniami i rodzicami ze starszych klas
      - zobaczyć jak wygladają warunki lokalowe, sala gimnastyczna itp.
      Wystrzegać się nalezy tych szkół, w których intuicyjnie czujesz, że coś jest
      nie tak. To sie zwykle sprawdza. Ważne, nie tylko w szkole niepublicznej, ale i
      w kazdej, jest traktowanie Cie przez dyrektora i nauczycieli. Czy odpowiadaąja
      na pytania w sposób wyczerpujący, czy nikt Wam bez powodu nie przerywa, czy
      zachowują się w sposób grzeczny ( to nie zasze takie oczywiste),czy nie unikają
      trudnych pytań.
      Poszperaj po internecie, obejrzyj strony internetowe wybranych szkół, wybierz
      kilka i pódź na rozmowę- jedna, druga, trzecią......... Pozdrawiam .
      doświadczona i zaprawiona w bojach mama.
      • Gość: Kasia Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 20.01.05, 13:19
        Sprawdź też jaki szkoła uzyskiwała wynik z końcowego egzaminu. Już kilka lat
        jest on obowiązkowy i jeśli jest stabilnie wysoki świadczy o dobrym poziomie szkoły.
        Moje dziecko chodzi obecnie do gimnazjum i obserwuję na lekcjach języka
        angielskiego ,że dzieci ze szkół społecznych najczęściej przydzielane są do
        grupy bardziej zaawansowanej. Miały tego języka po prostu więcej.
        • Gość: aga Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: 62.29.248.* 20.01.05, 15:20
          Witam,
          proszę podpowiedzieć, gdzie znajdę wyniki tych egzaminów. Też próbuję kierować
          się tym kryterium
    • Gość: Wika Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.internetdsl.tpnet.pl 20.01.05, 13:23
      Uważam, że obecnie nie ma już zasadniczych różnic między szkołami publicznymi i
      społecznymi,głównie z powodu niżu demograficznego. Klasy a szkołach publicznych
      na ogół są niezbyt liczne (w klasie mojej córki uczy się 17 osób), poza tym w
      większości przypadków są znacznie lepsze warunki lokalowe (duża sala
      gimnastyczna, ładne, dobrze wyposażone sale lekcyjne, przy niektórych
      szkołach jest również basen). W większości szkół podstawowych jest też
      angielski od I klasy , od IV drugi język obcy. Moja córka uwielbia chodzić do
      świetlicy, bo są organizowane różnorodne zajęcia( komputerowe, plastyczne,
      tańce czy zajęcia sportowe), poza tym można odrobić lekcje pod okiem nauczyciela
      (nie ma przymusu). W podstawówce (klasy I-III)dla dzieci najważniejsza jest
      pani i to jest chyba główne kryterium wyboru szkoły i klasy. Pozdrawiam.
      • Gość: mama Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.chello.pl 20.01.05, 15:49
        To masz szczęście, bo w większości podstawówek jest dzieci dwa razy więcej ( 30-
        33 to norma)!
        Nie sugerowałabym się wynikiem egzaminu gimnazjalnego jako jedynym kryterium.
        Jest on istotny, ale pamietaj: do szkół niepublicznych chodza dzieci zwykle z
        bardziej zadbanych, inteligenckich środowisk, nie ma dzieci zaniedbanych i
        zdecydowanie słabych, które zaniżaja srednią.
        • Gość: Wika Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.internetdsl.tpnet.pl 20.01.05, 16:00
          Tak duże klasy są chyba tylko w szkołach w nowych osiedlach. Na Woli ,Zoliborzu
          i Mokotowie są raczej małe klasy, przynajmniej do takich klas chodzą także
          dzieci moich znajomych (16-20osób - klasy I-III). Dzieci są z różnych
          środowisk, ale eżeli jest dobra nauczycielka to każde dziecko potrafi zachęcić
          do nauki.Pozdrawiam
          • verdana Re: podstawówka - publiczna czy nie 20.01.05, 18:35
            Pamietaj też, że szkoła to nie tylko nauka, ale i kontakty towarzyskie.
            W podstawówce koło domu dziecko będzie mogło "podskoczyć" do kolegi po zeszyt,
            na krótka wizytę, na plotki. Takiej możliwości nie ma w szkole, która jest od
            domu oddalona, a nawet w bliskiej szkole niepublicznej (bo tam zwykle dzieci sa
            dowozone). Musisz wiec liczyć się z tym, ze po szkole Twoje dziecko nie będzie
            mogło iść do kolegów, a to wg. mnie bardzo wazne. Nie będzie spontanicznych
            odwiedzin, najwyżej te zorganizowane przez rodziców, a to nie to samo.
            I o czym mało kto wspomina, w szkołach niepublicznych jest sporo dzieci
            z "kłopotami". Przynajmniej tak jest wśród ludzi, których znam. Dzieci
            bezproblemowe poszły do publicznych szkół podstawowych, bo rodzice nie uważali,
            by warto było wydawać pieniądze na podstawówkę. Natomiast z ostatniego grossza
            wysupłały się matki, których dziecko w przedszkolu czy szkole państwowej miało
            z różnych względów kłopoty ( nie będę ukrywać - tylko z powodu kłopotów
            posłałam syna do prywatnego liceum).
            Jesli jednak wybierzesz niepubliczną, to radzę zwrócić uwagę na liczebność
            klas - i to że tak powiem z "odwrotnego punktu widzenia". Klasy paroosobowe (a
            znam i 3-4 osobowe) nie są dla dziecka dobre. Naprawdę, znam takie klasy, znam
            dzieci do nich chodzące i uczyłam w takiej klasie. To nie szkoła, to prywatne
            korepetycje, a dziecko nie uczy się współżycia w grupie, nie ma z kogo dobrać
            sobie przyjaciół, nie ma jak dyskutować w starszych klasach - bo wszyscy już
            swoje poglądy znają. Istnieje tez niebezpieczeństwo, że rodzice odbiorą jakieś
            dzieci i twoje dziecko zostanie np. jedyna dziewczynka w klasie. Tak było w
            mojej szkole.
            I druga rzecz - czy szkoła nie jest przeładowana zajęciami. Znam podstawówki,
            które dla zapracowanych rodziców oferują zajęcia do 18. Oczywiscie, ze opieka
            do 18 - sper. Ale te dzieci mają cały czas zajecia. To znacznie za duży program
            dla 7-latka, może zniechęcić do szkoły i nauki po kres kariery szkolnej.
            • gal100 Re: podstawówka - publiczna czy nie 21.01.05, 17:50
              Mam doświadczenie z dwójką dzieci i na etapie podstawowym polecam szkołę
              publiczną. W naszej okolicy klasy nie są przeładowane: 22 w porywach do 25
              uczniów w klasie. Uważam, że dziecko powinno mieć spontaniczne kontakty z
              rówieśnikami, więc zgadzam się w verdaną, szkoła blisko domu ma niewątpliwie
              plusy. Zawsze można podskoczyć po zeszyt. Języki obce (bezplatne nauczanie) są
              już wprowadzone do szkół publicznych, więc z tym też nie ma problemu. Zwracam
              uwagę na lekcje wf-u. Szkoły publiczne mają salę gimnastyczną czasem dwie-tak
              jest u nas) i duże boisko. Środowisko jest różne, to prawda, ale chyba o to
              chodzi. Tak jest również w życiu. Dziecko z tzw. "dobrego domu", to nie zawsze
              plus, czasem ogromny minus. Poza tym faktycznie w szkolach niepublicznych w
              klasie może być 6, 7 uczniów i to na pewno nie jest dobrze, bo szkoła nie tylko
              uczy, ale też wychowuje. Wiem też, że dzieci ze szkół prywatnych i tych bardzo
              małych społecznych mają kłopoty z nawiązywaniem kontaktów z innymi dziećmi i
              bardzo przeżywają wyjazdy na obozy. Znam przypadki zabierania dzieci (raz nawet
              12-latki). Proponuję wybrać dobrą szkołą publiczną ( te też są różne, więc
              trzeba przeprowadzić rozeznanie). Myślę, że o szkole społecznej można pomyśleć
              na etapie gimnazjum, choć też niekoniecznie.
              • Gość: mama Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.chello.pl 21.01.05, 20:56
                Każda z nas ma inne doświadczenia. Masz prawo być zadowolona ze swojej 25
                osobowej klasy, ale niestety w tzw. młodych dzielnicach uczniów w klasach jest
                znacznie więcej. Nie wszystkie szkoły niepubliczne wychowuja niedorajdy
                życiowe, czasem małym dzieciom potrzebne są bardziej kameralne warunki, do
                hałasu i odpornosci na chamstwo mogą dojrzec później. Z obcymi językami tez
                bywa różnie - można uczyć się 5 razy w tygodniu w małej grupie , i 2 razy w
                tygodniu w 30 osbowej klasie. Efekt będzie odmienny.
                Nie każda szkoła niepubliczna ma złe warunki lokalowe.
                Generalnie uważam, i podkreślam to po raz kolejny, szkołę trzeba dobrze
                sprawdzić(!) i wybrac to co dla danego dziecka najlepsze.
                Generalnie im wyższy poziom szkoły tym bardziej optuję za państwową. Szkoy
                wyższe są przeciez duzo lepsze niż niepubliczne, i znacznie bardziej licza się
                takie dyplomy. Natomiast z małymi dziećmi jest różnie.
                • gal100 dzieci z rodzin zadbanych 21.01.05, 22:08

                  To jakieś nowe pojęcie w szkolnictwie: szkoły dla dzieci zadbanych i ...dla
                  jakich?
                  To chyba daje dużo do myślenia.
                  Uważam, że szkoła musi być przede wszystkim przyjazna. I liczy się "pani".
                  Tak naprawdę w pierwszych trzech klasach to od niej dużo zależy.
                  • Gość: mama Re: dzieci z rodzin zadbanych IP: *.chello.pl 22.01.05, 14:54
                    Tak, jest cos takiego jak dzieci zadbane lub niezadbane. Czy Ci się to podoba
                    czy nie, czy przyjmujesz do wiadomości czy odrzucasz.
                    Dzieci zaniedbane środowiskowo, często gęsto bardziej zainteresowane daniem
                    wycisku koledze niż nauką, są utrapieniem wszystkich szkół i nauczycieli.
                    Jakakolwiek wspaniała nie byłaby "pani" nie da rady, gdy trafią do jej klasy
                    dzieci , które opisałam powyżej.
                    I nie wymyśliłam szkolną segregację, choć nie ukrywam, że nie jestem jej
                    przeciwna!
                    Czy chcemy równać w dół? Czy chcemy, aby dziecko na lekcji wysłuchiwało ile pań
                    zaliczył tatuś czy ile obalił flaszek- sam lub wspólne z kolegami?
                    Przemoc, rozboje w szkołach też nie są niczyim wymysłem - są faktem. A
                    sprawcami są własnie dzieci zaniedbane środowiskowo, bywa, że rodziców
                    robiących karierę, ale właśnie ZANIEDBANE.
                    Z ludźmi z innych środowisk kontaktuję sie, bo muszę, ale nie sa moimi
                    znajomymi, przyjaciółmi, nie spędzam z nimi urlopów ani świąt. W pracy także
                    jestem w kręgu ludzi o podobnych zainteresowaniach, kulturze, wykształceniu.
                    Dlaczego odbierać to dzieciom i zmuszać je do kontaktów z kims, kogo nie
                    akceptuja i przez kogo nie sa akceptowane?
                    P.S. A zabieranie dzieci z kolonii czy obozów- oczywiście tych Twoim zdaniem
                    złych, bo uczących się w szkołach niepublicznych - włóż między bajki. Zdarza
                    się, że dziecko źle się czuje w danym środowisku, bo jest ono dla niego
                    nieodpowiednie.
                    • gal100 Re: dzieci z rodzin zadbanych 22.01.05, 16:28
                      Gość portalu: mama napisał(a):

                      >

                      >
                      P.S. A zabieranie dzieci z kolonii czy obozów- oczywiście tych Twoim zdaniem
                      > złych, bo uczących się w szkołach niepublicznych - włóż między bajki. Zdarza
                      > się, że dziecko źle się czuje w danym środowisku, bo jest ono dla niego
                      > nieodpowiednie.
                      Nie wypaczaj mojej wypowiedzi. Nie twierdzę, że dzieci uczące się w szkołach
                      niepublicznych to dzieci złe. Znam tylko przypadki dzieci, które mają problemy
                      z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami (i wcale nie są to dzieci rodziców,
                      którzy "obalają" flaszki). Rodzice dziewczynki po przeanalizowaniu sytuacji
                      postanowili, że pójdzie do gimnazjum publicznego. Zdarza się natomiast, że w
                      szkołach społecznych, że względu na zasobność finansową rodziców, uczniowie
                      (zwłaszcza starsi) pozwalają sobie na różne wyskoki.
                      Do mamy, która szuka szkoły:
                      Moje dzieci chodzą do szkoły publicznej i zapewniam, że mają wielu przyjaciół,
                      kolegów z tzw. dobrych domów. Zdarzają się dzieci "trudne", ale takie dzieci są
                      również w szkołach społecznych. Ważne, żeby szkoła była przyjazna uczniowi -
                      trzeba po prostu zrobić rozeznanie, dowiedzieć się, jacy są nauczyciele, jaki
                      obowiązuje system oceniania, jakie są zasady wychowania, porozmawiać z dziećmi,
                      które chodzą do danej szkoły. I pamiętaj, że szkoła także wychowuje. Życzę
                      powodzenia.

                      • Gość: oa Re: dzieci z rodzin zadbanych IP: 212.180.158.* 26.01.05, 12:15
                        W pełni się zgadzam. Ja mam 2 dzieci - córka w szkole społecznej, syn w
                        państwowej. W 1 kl syn też chodził do szkoły społecznej, tej samej co córka,
                        ale go zabrałam gdyż wychowawca nie spełniał naszych oczekiwań a i dzieci
                        niestety trafiły się w klasie wyjątkowo nieprzyjazne i złośliwe. Dziecko było
                        tak sfrustrowane że żal było patrzeć. Teraz w szkole publicznej ma wielu
                        przyjaciół, wspaniałą wychowawczynię i nawet jeśli poziom jest ciut niższy niż
                        w społecznej, cieszymy się wszyscy z tej zmiany, gdyż szkoła na poziomie
                        podstawówki pełni również funcję wychowawczą i bardzo jest ważne jak dziecko
                        się czuje w danej grupie równieśników. Tak więc radzę nie uogólniać, tylko iść
                        na wizję lokalną, podjąć decyzję i zobaczyć jak będzie. Na szczęście w
                        dzisiejszych czasach możesz zmienić szkołę dziecku bez problemów.
                        Pozdrawiam.
                        • Gość: mama Re: dzieci z rodzin zadbanych IP: *.chello.pl 26.01.05, 13:36
                          Tak - nie uogólniać i nie robić z dzieci ze szkół niepublicznych oderwanych od
                          rzeczywistości i nieprzystosowanych społecznie istot.
        • gal100 Re: podstawówka - publiczna czy nie 21.01.05, 22:13
          Gość portalu: mama napisał(a):

          > pamietaj: do szkół niepublicznych chodza dzieci zwykle z
          > bardziej zadbanych, inteligenckich środowisk, nie ma dzieci zaniedbanych i
          > zdecydowanie słabych, które zaniżaja srednią. - Fatalnie. Jak trafisz do
          takiej szkoły to nic, tylko się zastrzelić.
          • verdana Re: podstawówka - publiczna czy nie 22.01.05, 17:52
            Dzięki kontaktami w podstawówce z dziećmi z bardzo róznych rodzin moje dzieci
            maja nie wypaczone pojecie o zamoznosci społeczeństwa, różnorodności form
            zycia, różnorodnosci modeli wychowawczych i rodzin.
            Dzieci z rodzin inteligenckich sa bardziej zadbanie i "wyedukowane", ale
            charakterem nie róznią sie od dzieci z rodzin pozostałych. Jak słusznie mówiono
            przed wojną, szewc z suteryny i profesor z pierwszego pietra od frontu mogą
            mieć różną inteligencję, ale charakter taki sam - bo charakter od wykształcenia
            i majątku nie zalezy.
            Znam całą grupe dzieci wykształconych w szkołach niepublicznych. Nie sa wcale
            ani rozpuszczone, ani niegrzeczne, przeciwnie - to mili, uczynni młodzi ludzie.
            Tylko zupełnie nie rozumieją, dlaczego np. mój syn nie zna dobrze
            angielskiego "bo dwa razy pojechałby na kur językowy do Anglii na miesiąc czy
            dwa i by mówił". Nie wpada im do głowy - nie ze złej woli, tylko z niewiedzy -
            ze kogoś nie stać na ten kurs.
            Te szkoły świetnie przygotowuja do szkół wyższego stopnia. Bardzo marnie do
            zycia - i to widzę na uczelniach. Dyskusje (na wydziale społecznym) sprowadzaja
            się czasem w ich wydaniu do stwierdzenia "nie mają chleba to niech jedzą
            ciastka".
            • Gość: mama Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.chello.pl 26.01.05, 10:24
              Nie mogę się do końca z Tobą zgodzić. Moje dziecko chodziło do niepublicznej
              szkoły podstawowej z chłopcem, który nie tylko nie wyjeżdżał na kurs językowy
              za granice, ale nawet na 2 tygodnie wakacji w kraju. Po prostu rodziców nie
              było na to stać. Wybrali ( czy słusznie czy nie to inna kwestia) edukację w
              szkole, w ktrej płaci się czesne.
              W tej samej klasie było kilkoro dzieci, które każdy przedłużony week-end
              spędzały w innym zakątku Europy, a wakacje na innym kontynencie. I wiesz co,
              nikogo nie dziwiło, że kolega zostaje w Warszawie z powodu trudności fnnasowych
              rodziców.
              ie twierdzę, że w szkołach publicznych jest wyłącznie rozpuszczona chołota, ale
              przypadki chuligaństwa, kradzieży i rozboju są znacznie bardziej powszechne. A
              ich ofiarami są dzieci z zamozniejszych domów, bo mają coś( choc nie muszą się
              z tym obnosić) co w sytuacji życiowej kolegów zostaje tylko marzeniem.
              Kilka dni temu koleżanka opowiedziała mi, że w klasie jej córki była chora na
              gruźlicę, pradkująca dziewczynka.
              • gal100 Re: podstawówka - publiczna czy nie 26.01.05, 17:05
                Droga, mamo, kradzieże niestety zdarzają się również w szkołach społecznych.
                I to naprawdę dziwi.
                Jeszcze raz proponuję przy wyborze szkoły kierować się "wizją lokalną".

                Co to jest "rozpuszczona chołota"?
                • Gość: mama Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.chello.pl 27.01.05, 13:41
                  Rozpuszczona hołota ( przepraszam za błąd ortograficzny), to dzieci, które nie
                  znają zadnych norm , zachowujące się w sposób niekulturalny, chamski,
                  ordynarny, wulgarny.
                  Ukraść, bo skoro ja nie mam a on ma to może atrakcyjna rzecz zmieni właściciela.
                  Zniszczyć- czemu nie - ja nie mam, wiec niech i on nie ma.
                  Pobić - mnie tatus stłukł, bo nie miał na flaszkę, więc przyłoże takiemu,
                  którego tatuś nie tłucze, tylko pomaga w matematyce.
                  Upokorzyć - mnie mamusia upokarzała, więc upokorze koleżankę z klasy, która nie
                  jest poniżana w domu.
                  Jeżeli nie dostrzegasz tego typu zachowań w większości publicznych podstawówek
                  to pewnie się nie dogadamy.
                  Nie twierdzę, że nie występują one w szkołach niepublicznych, ale do tych
                  drugich zwykle trafiają dzieci z rodzin nie zaniedbanych wychowawczo. Jeden
                  przedstawiciel owej "rozwydrzonej hołoty" potrafi "załatwić" każdą lekcję i
                  doprowadzić nauczyciela do takiego stanu, że nie ma ochoty niczego robic w tej
                  klasie!
                  Zgadzam się, że ważna jest atmosfera szkoły, wychowawca, osoba dyrektora. Sama
                  znam właściciela szkoy (prywatnej) , który oszukuje , kłamie i obiecuje gruszki
                  na wierzbie. I od takiej szkoły trzeba się trzymac z daleka.
                  • gal100 nie każda szkola publiczna jest zła 27.01.05, 14:30
                    Nie mogę nie zareagować. Co ty z tą "flaszką"? Uważasz, że do szkół publicznych
                    chodzi wyłącznie "margines"?
                    Droga mamo, postaraj się zachować obiektywizm.
                    W szkołach społecznych uczniowie również kradą (np. komórki), co dziwi, bo
                    przecież większość ma to samo.
                    Obowiązują "markowe ciuchy".
                    Nie ma problemów z "kasą" - stąd łatwiejszy dostęp do różnych używek.
                    Dzieci z tzw. dobrych domów również bywają upokarzani i zaniedbywani przez
                    rodziców, często bardzo zapracowanych. Dziecko idące do szkoły społecznej (nie
                    mówiąć o prywatnej!) ma zapewnione zajęcia do oporu a rodzice mają dziecko "z
                    głowy" do wieczora. Znam rodziców, którzy przenoszą dzieci do szkół
                    publicznych, więc coś w tym musi być.
                    Mam dwoje dzieci w szkole publicznej i syna w prywatnym przedszkolu (tak wyszło)
                    Nie każda szkola spoleczna jest dobra i nie kazda szkola publiczna jest zła.
                    • Gość: mama Re: nie każda szkola publiczna jest zła IP: *.chello.pl 27.01.05, 16:56
                      Galu, czy ja gdziekolwiek napisałam, że każda publiczna podstawówka jest zła?
                      Nie, staram się być obiektywna - vide mój post o złej szkole prywatnej, ale nie
                      sposób nie zauważyć, że w szkołach niepublicznych sa dzieci z domów, w których
                      większą uwagę poświęca się szeroko rozumianej edukacji.
                      Czy gdziekolwiek napisałam, że do szkół publicznych chodzi wyłącznie margines?
                      Jesli tak sądzisz jest to nadinterpretacja z Twojej strony. Napisałam
                      natomiast, i w dalszym ciągu to podtrzymuję, że szkoły publiczne M U S Z Ą
                      przyjąć każdego ucznia, w tym takze takiego z marginesu.
                      A przykład z flaszka nie jest wziety z księżyca.
                      W szkołach publicznych sa większe klasy, nauczyciele zwykle zarabiają mniej, są
                      przemęczeni i nierzadko sfrustrowani.
                      Z moich obserwacji wynika, że przeniesienie dziecka z dobrej ( a to nie oznacza
                      każdej) szkoły niepublicznej do publicznej wiąże się z problemami finansowymi
                      rodziny lub....wyrzuceniem dziecka ze szkoły, chocby z powodu nieakceptowanego
                      zachowania ( np. agresji). Szkoły publiczne musza tolerować praktycznie każde
                      zachowanie - psycholog i pedagog bywa bezsilny ( przepisy!).
                      Generalnie jestem zwolenniczką szkół społecznych ( nie prywatnych, bo tam
                      zwykle dyrektor bywa właścicielem i zalezy mu przede wszystkim na pieniądzach).
                  • Gość: Wika Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.internetdsl.tpnet.pl 27.01.05, 14:56
                    To co wypisujesz to stereotypy. Oczywiście,że w każdej szkole mogą trafiać się
                    przypadki patologiczne , ale na pewno nie jest ani norma, ani nawet większość
                    dzieci i z pewnością nie dotyczy to tylko szkół publicznych. Do zdecydowanej
                    większości szkół publicznych chodzą najwyklejsze dzieci, z normalnych domów,
                    które mają często mają duże sukcesy w nauce i innych dziedzinach, chociaż
                    czasem zdarzaja się i porażki. Zachowania dzieci na pewno nie są związane z
                    rodzajem szkoły do jakiej chodzą, zapewne także Tobie znane są przypadki
                    odrażajacych zachowań dzieci pochodzących z tak zwanych dobrych rodzin, więc
                    każde uogólnianie jest bezsensowne. Pozdrawiam.
                    • Gość: mama Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.chello.pl 27.01.05, 17:00
                      Ja nie uogólniam, tylko zwracam uwagę na fakt, że szkoły publiczne, mają
                      obowiązek(!) pracy z dziećmi ze wszystkich środowisk, w tym także
                      patologicznych. Musi dojść do dużego przestępstwa, aby uczeń był relegowany ze
                      szkoły ( w praktyce będzie to przeniesienie do innej placówki). A inne
                      argumenty za szkołami niepublicznymi to: mniejsze grupy, większa ilość godzin
                      języków obcych, koledzy na zblizonym poziomie.
                      • jaaagusia Re: podstawówka - publiczna czy nie 28.01.05, 11:21
                        Chcialam tylko dorzucic jedno spostrzezenie. Szkoly niepubliczne czesto sa integracyjne, dzieki czemu
                        dzieci maja okazje zetknac sie z dziecmi niepelnosprawnymi, nauczyc sie traktowania ich jako
                        pelnoprawnych czlonkow spoleczenstwa. W klasie mojej corki jest chlopiec, ktory poszedl do szkoly w
                        wieku 8 lat, nie da sie ukryc, ze troche odstaje od reszty dzieci, ale dzieki przyjaznej atmosferze i
                        staraniom nauczycieli i on i reszta dzieci ucza sie wzajemnego szacunku, potrafia sie razem bawic i
                        pracowac. Nie wyobrazam sobie, aby to bylo mozliwe w panstwowej podstawowce.
                        • Gość: Iwa Re: podstawówka - publiczna czy nie IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 28.01.05, 12:36
                          klasy integracyjne w państwowych szkołach istnieją juz od dawna, pracują w nich
                          wyselekcjonowani nauczyciele- zwykle dwu- nauczyciel wiodący, specjalista od
                          danego pzredmiotu i pedagog specjalny, który głównie ma zajmować się dziecmi z
                          problemami, ale zajmuje się także problemami dzieci bez orzeczeń. W społecznych
                          czy prywatnych szkołach z takim luksusem (dwu nauczycieli na 16 uczniów) się
                          nie spotkałam.

                          zgadzam się z "mamą", przy wyborze szkoły nalezy kierować się tym z jakimi
                          ludźmi będzie miało do czynienia nasze dziecko- nauczyciel i dyrektor szkoły.

                          do szkól prywatnych poza dziećmi z domów w których wyznaje się kult pięniądza i
                          które potrafią upokorzyć nawet nauczyciela, są rozpuszczone i wymagają, bo
                          tatuś za szkołe płaci, trafiają także dzieci z inteligenckich domów i to wcale
                          nie takich bogatych. Wiem, że są uczniowie na których edukacje w konkretnej
                          szkole podstawowej potrafi składac sie cala rodzina.
                          Wszystko zalezy od szkoły, od tego kim są jej klienci, czy szkoła nastawiona
                          jest na zysk czy też na wykształcenie i wychowanie dobrych, inteligentnych,
                          wrażliwych ale potrafiących sobie poradzić w życiu ludzi.

                          Jeśli zaś chodzi o szkoły państwowe, to trafiają do nich dzieci z rejonu, ktore
                          potrafia uprzykrzyć zycie innym i których nie da sie usunąc. Rodzice mają też
                          znacznie mniejszy wplyw na profil szkoły.
                          Z synkiem mojej przyjaciółki uczył sie w pierwszej klasie chłopiec, ktory
                          stanowił zagrozenie dla klasy, nie dość, że w czasie lekcji chodził po klasie i
                          dźgał kolegów cyrklem, bił, to jeszcze wyklinał. Nie potrafił poslugiwac się
                          cenzuralną polszczyzną, klął. Kiedyś sklął koleżanke, nauczycielka zwróciła mu
                          uwage, by tak nie mówił, to inteligentny chłopiec wiec zamiast mówic koleżance
                          co o niej sądzie, zacząl do niej pisac listy, równie wulgarne.
                          Jego własna mamusia nie potrafila sobie z nim dać rady, rodzice wielokrotnie
                          alarmowali u dyrekcji by jakoś ten problem rozwiazac, albo chłopca usunąć z
                          klasy, albo poddać go jakiejś terapii. Meczyli się jednak przez cały rok, az
                          ktos wreszczie zastraszył dziecko i matkę i ta zabrała je na wlasną prośbę do
                          innej palcówki.
                          W twej samej klasie pani nauczycielka zaszla w ciążę podczas której musiała
                          leżeć, więc nie pracowala, dyrekcja zapewniala przypadkowe zastępstwa mimo, ze
                          mogła zatrudnić juz nowego nauczyciela, dzieci przez kilka miesięcy były uczone
                          z doskoku.
                          Nowa nauczycielka okazała sie osobą, ktora popełnia błedy i to nie tylko
                          metodyczne, ale np nie potrafi sama rozwiązywac zdań z matematyki na poziomie
                          III klasy(no coż w końcu skończyła studia humanistyczne). rodzice alarmowali u
                          dyrektora, rowniez bez skutku, pani nadal robi bledy a dzieci jej wierzą, bo to
                          przecie zich nauczycielka, a na etapie I-III w pojeciu dzieci- pani ma zawsze
                          racje.
                          Mnie dziwi postawa dyrektora tejże szkoły, ale coż moze jest tu jakiś układ.

                          i jeszcze na koniec ciekawosta, wniosek z badań jakie jakis czas temu, jeszcze
                          przed reforma prowadzila moja kolezanka
                          porownywala szkoly panstwowe i prywatne pod kątem wyników nauczania. Zebrała ze
                          szkół dane- jak nauczyciele oceniają swoich uczniów, przeprowadziła takze testy
                          wlasnej konstrukcji w obu typach szkól takie same a obiektywna punktacją.
                          Wtedy oakzało sie, ze w szkole państwowej dzieciaki uzyskały w owym tescie
                          wyzsze wyniki niz te ze szkoly prywatnej, natomist nauczycielka ze szkoly
                          prywatnej wystawila wtedy glownie oceny dobre ,bardzo dobre i celujące,
                          sporadycznie dostateczne zas nauczycielka ze szkoly panstwowej wystawila
                          glownie oceny dostateczne, dobre czasem bardzo dobre, celujacych nie bylo.
                          Na pytanie dlaczego w szkole prywatnej nie ma wlasciwie ocen niedostatecznych
                          lub dopuszczajacych nauczycielka powiedziala
                          - jesli postawie ocene, ktora nie spodoba sie rodzicowi, to stwierdzi, ze nie
                          potrafie nauczyc jego dziecka, jesli nie potrafie nauczyc jego dziecka, to
                          zabierze dziecko ze szkoly, jesli zabierze dziecko ze szkoly strace prace, nie
                          moge wystawiac zlych ocen.
                          probka badawcza nie byla jakas duza i na pewno nie we wszystkich szkolach
                          nauczyciele wyznaja taki swiatopoglad (pewnie dominuej on w tych nastawionych
                          na zysk), poza tym w chwili obecnej mamy egzaminy zewnetrzene, tez nie do konca
                          wiarygodne, bo wiadomo, ze nauczyciele potrafia podpowiadac, dawac sciagi itd

                          wybór szkoły nie jest prosty
                          • Gość: Prawa Re: A może niepubliczne? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 28.01.05, 15:05
                            No proszę koleżanka miała pecha. Poczytaj sobie i szkołach niepublicznych
                            serwisy.gazeta.pl/edukacja/1,52307,1954928.html
                            Wyniki testów po szkole podstawowej i gimnazjum mówią jednoznacznie. Lepiej
                            wypadają szkoły niepubliczne.
                            • Gość: $+$ Re: A może trochę danych IP: *.tpnet.pl / *.tpnet.pl 28.01.05, 15:29
                              Wyniki końcowego egzaminu w gimnazjum
                              Część humanistyczna Państwowe -26,2 Niepubliczne -31,82
                              Część matematyczna Państwowe -23,78 Niepubliczne -30,27
                              www.wsipnet.pl/oswiata/arts.php?dz=1&nid=1204&r=0
                              I o czym my rozmawiamy? Fakty, fakty, fakty, a nie moja znajoma powiedziała.
                              Dosyć kretyńskich opinii o rozbestwionych, zdemoralizowanych dzieciach ze szkół
                              prywatnych. Te dzieci wiedzą po co chodzą do szkoły.
                              Jak słyszę opinię o obrażaniu nauczycieli w szkołach niepublicznych to mnie
                              krew zalewa. Mój syn przez tydzień by nie mógł usiąść gdyby cos takiego miało
                              miejsce.
                              Inną denerwującą mnie opinią jest pogląd o "markowych ciuchach". Nie widzę tego
                              w szkole syna, a stać nas na nią bo wybraliśmy wykształcenie albo samochód.
                              Żona i ja postawiliśmy na wykształcenie.
                              Najłatwiej wysłać dzieciaka do państwowej szkoły i dać upust własnym
                              kompleksom, narzekać na zdemoralizowaną młodzież "bogaczy". Dokonaliście innego
                              wyboru i czas pokaże kto miał rację.
                              • Gość: ziomboj klasa średnia ma problemy.. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 03.02.05, 03:47
                                Mamuśki i tatuśki.. rozumiem że strasznie się martwicie o swoje dzieci i chcecie
                                dla nich jak najlepiej. Ale nie tędy droga.

                                Spójrzcie na siebie i powiedzcie czy jesteście zadowoleni ze swojego życia? czy
                                na dobranoc nie odkorkowujecie winka, nie pijecie krypto reddsów przed powrotem
                                do waszego dobrego domu?
                                Jeśli chcecie tego dla swojego dzieciaka to zamknijcie go w szkole
                                niepublicznej. Niech zawsze pozostanie niepubliczne, skoro świat jest zły i
                                wulgarny. Potem oczywiście prywatne liceum i prywatne studia (do tego czasu będą
                                miały o wiele lepsze wyniki niż uczelnie państwowe - a przecież liczy się
                                statystyka) Nie da się odizolować kogoś od świata (z jego wadami i zaletami).
                                Dziecko zetknie się z nim na podwórku (a może prywatne osiedle?) albo nawet w
                                kościele (a może niepubliczny kościół..?) Nie zaszczepiajcie w dziecku obaw, czy
                                chociażby poczucia wyobcowania wobec szarej rzeczywistości posyłając je do
                                'zamkniętej' szkoły. Wystarczy że uczą się tego w domu. Jeżeli sami źle
                                wspominacie podstawówkę, to nie znaczy że potomek też się tam nie odnajdzie.
                                Jednak większośc ludzi daje sobie radę :) Publiczna oświata z pewnością kuleje,
                                ale prywatna podstawówka(!) nie jest odpowiedzią. Inteligentne dziecko nauczy
                                się czytać i pisać w każdej szkole, ale nawet najbardziej wrażliwe nie zrozumie
                                świata przez małe okienko prywatnej szkoły..
                                W "normalnej" ma chociaż reprezentatywny, bo losowy i liczny, przegląd
                                społeczeństwa. Prędzej czy później i tak się na nie natkną, lepiej żeby
                                przygotowały się do tego za czasów beztroskiej podstawówki niż w okresie
                                dojrzewania czy, o zgrozo, jeszcze później. Poza tym do prywatnych szkółek
                                trafiają często dzieci, które nie podołały w prawdziwych (imagine that!)
                                Powiem tak: jestem studentem prawa na uniwerku (ponad 1000 ludzi na roku) i na
                                pierwszy rzut oka widać kto skończył prywatne liceum (bo jak ktoś skończył do
                                tego prywatną podstawówkę to nawet nie trzeba na niego patrzeć, ale to rzadkość
                                bo za moich czasów nie było za bardzo prywatnych podstawówek). I musze
                                powiedzieć że ci cichsi, zahukani młodzi ludzie wcale nie osiągają lepszych
                                wyników na egzaminach. Trzeba pozwolić człowiekowi żyć w naturalnym środowisku,
                                jakie by ono nie było. klaso średnio-pracująca ;)
                                5

                                ps. wiem że nic was nie odwiedzie przed wysłaniem pociechy do prywatnej szkoły,
                                w końcu robicie to dla siebie a nie dla dziecka.
                              • aga-1973 jaki jest adres szkoły? 05.02.05, 20:27
                                Gość portalu: $+$ napisał(a):

                                > Wyniki końcowego egzaminu w gimnazjum
                                > Część humanistyczna Państwowe -26,2 Niepubliczne -31,82
                                > Część matematyczna Państwowe -23,78 Niepubliczne -30,27
                                > www.wsipnet.pl/oswiata/arts.php?dz=1&nid=1204&r=0
                                > I o czym my rozmawiamy? Fakty, fakty, fakty, a nie moja znajoma powiedziała.
                                > Dosyć kretyńskich opinii o rozbestwionych, zdemoralizowanych dzieciach ze szkół
                                >
                                > prywatnych. Te dzieci wiedzą po co chodzą do szkoły.
                                > Jak słyszę opinię o obrażaniu nauczycieli w szkołach niepublicznych to mnie
                                > krew zalewa. Mój syn przez tydzień by nie mógł usiąść gdyby cos takiego miało
                                > miejsce.
                                > Inną denerwującą mnie opinią jest pogląd o "markowych ciuchach". Nie widzę tego
                                >
                                > w szkole syna, a stać nas na nią bo wybraliśmy wykształcenie albo samochód.
                                > Żona i ja postawiliśmy na wykształcenie.
                                > Najłatwiej wysłać dzieciaka do państwowej szkoły i dać upust własnym
                                > kompleksom, narzekać na zdemoralizowaną młodzież "bogaczy". Dokonaliście innego
                                >
                                > wyboru i czas pokaże kto miał rację.
                              • Gość: Maria 77 Re: A może trochę danych IP: *.isi.net.pl / *.crowley.pl 06.02.05, 14:53
                                a może zdradzisz do któej szkoły chodzi Twój syn. Chętnie skorzystam z
                                pozytywnych opinii i wyśle tam moja córke
                              • Gość: BRENDA8 Re: A może trochę danych IP: 217.153.131.* 16.02.05, 09:04
                                Zgadzam sie w 100%. Uczyłam i w takiej i w takiej szkole. Dzieci ze szkół
                                niepublicznych mają ogromną wiedzę ogólną z która przychodzą do szkoły i
                                zupełnie się inaczej pracuje w takich klasach. Bardzo dobrze wypadają na
                                egzaminach koncowych. Szkoły niepubliczne są mniejsze i łatwiej zadbac o dziecko
                                indywidualnie, są bezpieczniejsze.
                                Jeżeli kogoś nie stać nie posyła do takiej szkoły , ale niech nie wypisuje
                                zasłyszanych bredni
                          • jaaagusia Re: podstawówka - publiczna czy nie 28.01.05, 15:37
                            > klasy integracyjne w państwowych szkołach istnieją juz od dawna, pracują w nich
                            > wyselekcjonowani nauczyciele- zwykle dwu- nauczyciel wiodący, specjalista od
                            > danego pzredmiotu i pedagog specjalny, który głównie ma zajmować się dziecmi z
                            > problemami, ale zajmuje się także problemami dzieci bez orzeczeń.
                            >
                            to tylko teoria, praktyka jest zupelnie inna
                            >
                            > w prywatnych szkołach z takim luksusem (dwu nauczycieli na 16 uczniów) się
                            > nie spotkałam.

                            a ja sie spotkalam (sugerujesz, ze w panstwowych molochach jest lepsza opieka niz w szkolach
                            spolecznych, na ogol raczej kameralnych???)

                            > Wtedy oakzało sie, ze w szkole państwowej dzieciaki uzyskały w owym tescie
                            > wyzsze wyniki niz te ze szkoly prywatnej

                            Wyniki zewnetrznych testow sa zupelnie inne

                            > Na pytanie dlaczego w szkole prywatnej nie ma wlasciwie ocen niedostatecznych
                            > lub dopuszczajacych nauczycielka powiedziala
                            > - jesli postawie ocene, ktora nie spodoba sie rodzicowi, to stwierdzi, ze nie
                            > potrafie nauczyc jego dziecka, jesli nie potrafie nauczyc jego dziecka, to
                            > zabierze dziecko ze szkoly, jesli zabierze dziecko ze szkoly strace prace, nie
                            > moge wystawiac zlych ocen.

                            to raczej skrajny przypadek, nie watpie jednak, ze zdarzaja sie i takie szkoly. Z tego co wiem to i w
                            panstwowych podstawowkach promuje sie z klasy do klasy ewidentnych nieukow, zeby nie psuc
                            statystyk i miec swiety spokoj.
                            • Gość: ziomboj klasa średnia ma problemy.. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 03.02.05, 03:50
                              Mamuśki i tatuśki.. rozumiem że strasznie się martwicie o swoje dzieci i chcecie
                              dla nich jak najlepiej. Ale nie tędy droga.

                              Spójrzcie na siebie i powiedzcie czy jesteście zadowoleni ze swojego życia? czy
                              na dobranoc nie odkorkowujecie winka, nie pijecie krypto reddsów przed powrotem
                              do waszego dobrego domu?
                              Jeśli chcecie tego dla swojego dzieciaka to zamknijcie go w szkole
                              niepublicznej. Niech zawsze pozostanie niepubliczne, skoro świat jest zły i
                              wulgarny. Potem oczywiście prywatne liceum i prywatne studia (do tego czasu będą
                              miały o wiele lepsze wyniki niż uczelnie państwowe - a przecież liczy się
                              statystyka) Nie da się odizolować kogoś od świata (z jego wadami i zaletami).
                              Dziecko zetknie się z nim na podwórku (a może prywatne osiedle?) albo nawet w
                              kościele (a może niepubliczny kościół..?) Nie zaszczepiajcie w dziecku obaw, czy
                              chociażby poczucia wyobcowania wobec szarej rzeczywistości posyłając je do
                              'zamkniętej' szkoły. Wystarczy że uczą się tego w domu. Jeżeli sami źle
                              wspominacie podstawówkę, to nie znaczy że potomek też się tam nie odnajdzie.
                              Jednak większośc ludzi daje sobie radę :) Publiczna oświata z pewnością kuleje,
                              ale prywatna podstawówka(!) nie jest odpowiedzią. Inteligentne dziecko nauczy
                              się czytać i pisać w każdej szkole, ale nawet najbardziej wrażliwe nie zrozumie
                              świata przez małe okienko prywatnej szkoły..
                              W "normalnej" ma chociaż reprezentatywny, bo losowy i liczny, przegląd
                              społeczeństwa. Prędzej czy później i tak się na nie natkną, lepiej żeby
                              przygotowały się do tego za czasów beztroskiej podstawówki niż w okresie
                              dojrzewania czy, o zgrozo, jeszcze później. Poza tym do prywatnych szkółek
                              trafiają często dzieci, które nie podołały w prawdziwych (imagine that!)
                              Powiem tak: jestem studentem prawa na uniwerku (ponad 1000 ludzi na roku) i na
                              pierwszy rzut oka widać kto skończył prywatne liceum (bo jak ktoś skończył do
                              tego prywatną podstawówkę to nawet nie trzeba na niego patrzeć, ale to rzadkość
                              bo za moich czasów nie było za bardzo prywatnych podstawówek). I musze
                              powiedzieć że ci cichsi, zahukani młodzi ludzie wcale nie osiągają lepszych
                              wyników na egzaminach. Trzeba pozwolić człowiekowi żyć w naturalnym środowisku,
                              jakie by ono nie było. klaso średnio-pracująca ;)
                              5

                              ps. wiem że nic was nie odwiedzie przed wysłaniem pociechy do prywatnej szkoły,
                              w końcu robicie to dla siebie a nie dla dziecka..
                              • Gość: mama Re: klasa średnia ma problemy.. IP: *.chello.pl 03.02.05, 08:15
                                Tak, robimy to dla swoich dzieci, bo nie chcemy, aby:
                                - żul wsadzał im głowe do ubikacji w ramach rozrywki lub , aby odreagowac się
                                za to, że pijany ojciec dał mu tu i ówdzie
                                - lekacja była parodią lekcji, bo jeden ma ADHD, drugi nie nadąża, trzeci nie
                                chce się uczyć a czwarty robi sobie z nauczyciela jaja
                                Chcemy natomiasy, aby nasze dzieci miały normalne warunki i normalnych kolegów,
                                takich z domów podobnych do tych, w których sami się wychowują.
                                Chcemy, aby dzieci uczyły się języków nie 2 razy w tygodniu w 30 osobowej
                                klasie ( lub 15 osobowej grupie) o zróżnicowanym poziomie, ale 5-6 razy w
                                tygodniu z kolegami umiejącymi tyle samo i w małych zespołach.
                                Swoja podstawówkę wspominam jako zbieraninę róznych ludzi, ale razem trzymali
                                się przedstawiciele tej samej klasy społecznej. Ja ( córka adwokata)
                                siedziałam w ławce z córką wysokiego oficera, z tyłu syn lekarza z synem
                                inżyniera, dalej syn dziennikarza, ekonomisty itp.
                                My uczylismy sie, mieliśmy zblizone zainteresowania, poszliśmy do liceum, na
                                studia.
                                Inni mieli inne zainteresowania. Część pokończyła studia zaoczne, ale część
                                skończyła w więzieniu, ktos tam zapił się na śmierć lub słuch o nim zaginął.
                                Nie czuliśmy się ze soba dobrze, ani oni z nami, ani my z nimi. Jednak w
                                tamtych czasach agresja byla mniejsza, przepaście nie tak duże. Na walkacje my
                                wyjeżdżaliśmy nad morze na wczasy, oni na kolonie z zakładów pracy rodziców,
                                ale zawsze to był Bałtyk.
                                Dziś są inne mozliwości i większe przepaście. Narosła agresja i antagonizmy. My
                                oczekujemy czegoś innego, oni równiez - i niech tak zostanie.
                                P.S. Chętnie wysłałabym dziecko do szkoły publicznej, gdyby nie było narażone
                                na agresje, kradzieże itp.
                                • Gość: też mama Re: klasa średnia ma problemy.. IP: *.chello.pl 03.02.05, 22:29
                                  Droga "mamo" - a jak wyjaśnisz kradzieże w szkołach społecznych? Jak
                                  wytłumaczysz "szpanowanie" ciuchami i burdy pijackie wśród gimnazjalistów i
                                  narkotyki? Bo nauka to jedno a wychowanie to drugie. Z powyżyszych wypowiedzi
                                  widać, że bardzo starannie unikasz odpowiedzi na te pytania. Czy to znaczy, że
                                  takich rzeczy nie bierzesz pod uwagę? W której klasie masz dziecko? Bo problemy
                                  wychowacze tak naprawdę zaczynają się w okolicach klasy VI i gimnazjum.
                                  I jeszcze jedno pytanie: dlaczego rodzice dzieci w przedszkolach prywatnych (30
                                  latki?) tak często nie mówią "Dzień dobry"?
                                  • Gość: mama Re: klasa średnia ma problemy.. IP: *.chello.pl 04.02.05, 08:08
                                    Kradzieże w dobrych szkołach społecznych zdarzają sie sporadycznie - w
                                    państwowych sa na porządku dziennym.
                                    Szpanowanie ciuchami jest wszędzie, a mniemam, że w szkołach, w których są
                                    dzieci zamożniejszych rodziców mniejsze, bo - wszyscy maja mniej więcej to samo
                                    ( podobnie spędzają wakacje itp).
                                    Narkotyki są znacznie bardziej powszechne w szkołach publicznych. Z burdami
                                    pijackimi w naszej szkole się nie spotkałam. Po prostu uczeń przestałby być
                                    uczniem tej szkoły.
                                    W szkole mojego dziacka jest ochrona, która również i tych rzeczy bardzo
                                    pilnuje.
                                    Moje dziecko jest w gimnazjum. Okres buntu mam już za sobą.
                                    A czy rodzice dzieci w państwowych przedszkolach ZAWSZE mówią "dzień dobry"?
                                    Też nie.
                                • Gość: ziomboj Re: klasa średnia ma problemy.. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 04.02.05, 06:02
                                  Gość portalu: mama napisał(a):

                                  > Tak, robimy to dla swoich dzieci, bo nie chcemy, aby:
                                  > - żul wsadzał im głowe do ubikacji w ramach rozrywki lub , aby odreagowac się
                                  > za to, że pijany ojciec dał mu tu i ówdzie
                                  > - lekacja była parodią lekcji, bo jeden ma ADHD, drugi nie nadąża, trzeci nie
                                  > chce się uczyć a czwarty robi sobie z nauczyciela jaja
                                  > Chcemy natomiasy, aby nasze dzieci miały normalne warunki i normalnych kolegów,

                                  pisząc coś takiego obraża pani dzieci z normalnych szkół jak również ich
                                  rodziców. Jednak najbardziej żal jest pani dziecka. Spięta mama..

                                  Ale ogólnie to myślałem że takie drobnomieszczańskie charakery odeszły już do
                                  lamusa! "Klasa społeczna a ja jestem lepsza.." :)
                                  > Swoja podstawówkę wspominam jako zbieraninę róznych ludzi, ale razem trzymali
                                  > się przedstawiciele tej samej klasy społecznej. Ja ( córka adwokata)
                                  > siedziałam w ławce z córką wysokiego oficera, z tyłu syn lekarza z synem
                                  > inżyniera, dalej syn dziennikarza, ekonomisty itp.
                  • Gość: Fizyk Pochamsku ludzie zachowują się zwykle z dwoch IP: 213.241.34.* 04.02.05, 09:11
                    powodów - nie znają norm, albo uważają , że są ponad ze względu na posiadany
                    pieniądz.Pierwszy przypadek dotyczy uczniów niektórych szkół publicznych, drugi-
                    więksdzości niepublicznych.
                    Chuligan z marginesu może rozwalić kążdą lekjcję , ale to samo mo9że zrobić
                    rozwydrzony synek bogatego tatusia.Syn niejakliegio Grabka miał takie hobby, że
                    na Wałbrzyskiej zwalniał kolejnych matematyków(sami odchodzili!).W ciągu roku
                    (jednego zwolnił ich 5 czy 6).Twoje teorie są bezprawnymi uogólnieniami.
                    Skądinąd wbrew nickowi chyba nie jesteś mamą tylko reprezentantką/em interesu
                    szkół niepublicznych (ten niż im najbardziej zagraża!!!);-)
                    • Gość: mama Re: Pochamsku ludzie zachowują się zwykle z dwoch IP: *.chello.pl 04.02.05, 12:03
                      Jestem matką. Bardzo, ale to bardzo starannie szukałam szkoły dla dziecka. W
                      czasach, gdy poszło ono do podstawówki jeszcze bardzo mało wiadomo było o
                      szkołach niepublicznych. Przeprowadziłam kilkanaście rozmów z rodzicami,
                      dyrektorami szkół ( w tym także moimi dawnymi nauczycielami, którzy w jeszcze
                      uczą). Wybrałam niepubliczną ( prywatną) szkołę X. Miała ona zarówno wady jak i
                      zalety. Jej zasadniczym mankamentem były warunki lokalowe i osoba właściciela.
                      Zasadniczym plusem - dzieci miej więcej z podobnych domów ( choć zdarzały się i
                      pierwsze duże pieniądze i inteligencja nie najlepiej sytuowana, która odmawiała
                      sobie tego i owego, aby dziecko uczyło się w szkole niepublicznej). Przeważała
                      jednak dość zamożna klasa średnia.
                      Gdy przyszło do zmiany szkoły, bralam pod uwagę opcje szkoły publicznej i
                      społecznej. Było to poprzedzone licznymi spotkaniami i dniami otwartymi. W
                      szkołach publicznych zniechęciło mnie chamstwo, pomazane ściany, wygląd
                      ubikacji, a także sposób zachowania się Nauczycieli na spotkaniach, ich ton,
                      zwracanie się do rodziców ( wszak ludzi dorosłych, i niektórych wykształconych
                      conieco więcej). Oczywiście nie wszędzie tak było. Pozytywnym przykładem
                      dobrego wrażenia była szkoła na Twardej.
                      Chodzilismy na zebrania do szkół niepublicznych. Także nie wszystkie nam się
                      podobały, jednak w większości było czysto, ludzie życzliwi, a nauczyciele
                      traktowali nas przyjaźnie. Uczniowie i ich rodzice nie byli ani rozwydrzeni ani
                      beszczelni. Wybralismy 3 szkoły - do wszystkich były egzaminy i przez wszystkie
                      moje dziecko przeszło pomyslnie. Trzeba było wybierać.
                      Wybraliśmy szkołę niepubliczną Y. W ciagu 1,5 roku nauki cos mogę o niej
                      powiedziec. Jest bezpieczna, życzliwa, na dobre warunki lokalowe, pracownie,
                      wielu laureatów w takich lub innych konkursach. Języki obce stoja na bardzo
                      dobrym poziomie ( zdawanie certyfikatów jest tu normą).
                      Dobrej (sic) szkole nie zagraża niż demograficzny bez względu na to czy jest
                      publiczną czy nie; złe szkoły ( również publiczne) sa zagrożone.
                      W szkołach publicznych zdecydowanie dobrze czują się tacy, którzy nie lubią się
                      wysilać i równają do średniej. Każdy lepszy uczeń to "kujon", któremu trzeba
                      dokuczyć, a jeśli jest z lepiej sytuowanej rodziny - zniszczyć.
                      Taka jest niestety prawda - czy nam się to podoba czy nie.
                      P.S. Są BARDZO NIELICZNE szkoły publiczne ( choćby cytowana Twarda), które są
                      dobre, życzliwe, ale stanowi to krople w morzu złych szkół rejonowych.
                      • Gość: Ela Re: Pochamsku ludzie zachowują się zwykle z dwoch IP: *.internetdsl.tpnet.pl 04.02.05, 12:59
                        Myślę, że jesteś negatywnie nastawiona do szkoł niepublicznych i wszelkie
                        argumenty za szkołami publicznymi nie są w stanie zmienić twojego zdania. Ja
                        mogę dać przykład szkół publicznych do których chodziły czy chodzą moje dzieci.
                        Syn kończy gimnazjum przy ulicy Staffa (jak najbardziej publiczne), które
                        powstało na bazie podstawówki, do której wcześniej uczęszczał. Obecnie ma zdany
                        certyfikat FCE (nie uczył się angielskiego poza szkołą)i finał olimpiady z
                        matematyki. Średnia w szkole oscyluje ok. 4.5( dla wszystkich klas), szkoła
                        jest bardzo dobrze wyposażona (internet, sala gimastyczna, siłownia)i czysta,
                        są organizowane wycieczki (np. do Szwajcarii) oraz inne atrakcje dla uczniów
                        (np.dyskoteki). Nauczyciele są różni,ale na pewno nie aroganncy czy
                        niekuluralni, chociaż wymagajacy. Rodzice dzieci nie są jakimiś bogaczami,
                        raczej ludźmi, którzy kosztem wyrzeczeń chcą zapewnić dobre wykształcenie swoim
                        dzieciom. Moja córka (IV klasa), chodzi do najbliższej szkoły rejonowej, ma
                        świetną wychowawczynię i fajnych kolegów( średnia w klasie na I semestr 4,28).
                        Szkoła jest wyremontowana z dobrze wyposażonymi salami, poza tym w szkole jest
                        basen( przejście przez łącznik jak do sali gimnastycznej), gdzie dzieci mają
                        zajęcia bezpłatnie, w ramach WF. Mimo, że dzieci pochodzą z różnych środowisk
                        nie ma patologii, dzieci spotykją się na wspólnych imprezach i są ze sobą
                        zaprzyjaźnione. Nie spotkałam się ze zjawiskiem szykanowania dzieci z powodu
                        tego ,że dobrze się uczą, (obecnie nawet w rodzinach o niższym statusie
                        społecznym przywiązuje sie dużą wagę do wykształcenia dzieci). Widzę, że moje
                        dzieci czują się bardzo dobrze w swoich szołach, a ja nie mam powodów obawiać
                        się o ich bezpieczeństwo czy poziom nauki. Myślę, że wiele jest takich szkół,
                        bo o tym czy szkoła jest dobra czy zła nie przesądza jej status ani tym
                        bardziej pozycja majątkowa rodziców uczniów. Pozdrawiam.
                        • Gość: mama Re: Pochamsku ludzie zachowują się zwykle z dwoch IP: *.chello.pl 04.02.05, 13:40
                          Szkoła przy ul. Staffa jest jedną z nielicznych tzw. szkół twórczych. Mogę
                          natomiast wymienić liczne podstawówki ( i gimnazja), w których roi się od
                          patologii na większą czy mniejszą skalę. Ktos w tym sątku ( chyba $+$) podał
                          statystyki. O czymś to świadczy. Ty powołujesz się na 1-2 szkoły - statystyki
                          na większy materiał. O czyms to świadczy.
                          A nie zainteresowało Cię dlaczego ludzie, niektórzy kosztem sporych wyrzeczeń,
                          decydują się na szkoły niepubliczne? Chyba nie dlatego , że te publiczne są
                          takie dobre. Pozdrawiam.
                    • Gość: Natasza Re: Pochamsku ludzie zachowują się zwykle z dwoch IP: *.tpnet.pl / *.tpnet.pl 04.02.05, 19:59
                      Fizyku, czy to prawda, że w twoim Batorym jeden uczń drugiemu groził spaleniem
                      włosów?
                      • Gość: Fizyk Do domorosłych detektywów;-) IP: 213.241.34.* 07.02.05, 14:41
                        1.Nie wiem, bo to nie jest serwer batorego.Naucz się czegoś Rosjaneczko o
                        sieciach i internecie!
                        2.Rozumiem, że bardzo nie lubisz batorego.Załóż wątek"Nie lubię Batorego" albo
                        jakoś tak i przestań się czepiać ludzi!!!
    • Gość: też mama do mamy -U nas też nie ma patologii...(publiczna) IP: *.chello.pl 04.02.05, 13:21
      ...choć są uczniowie z ADHD. Żeby było śmieszniej, jeden z nich przeszedł do
      naszej klasy ze szkoły społecznej, bo tam sobie nie radzili a może chcieli się
      pozbyć kłopotu. Moje dzieci też lubią swoją szkołę, a dzieci w niej są różne.
      Są takie, które rozrabiają, ale bardziej dają się we znaki nauczycielom niż
      innym uczniom. Powtarzam jednak, patologii u nas nie ma. I myślę sobie, że
      opinie "mamy", która tak bardzo broni szkół niepublicznych, oraz ton jej
      wypowiedzi obraża wielu porządnych ludzi. Zero szacunku dla drugiego człowieka.
      Czyli co? Jak dziecko sprzątaczki, to już "byle kto" i lepiej, żeby moje
      dziecko się z nim nie zadawało? Najgorsze jest to, że dzieci takich rodziców
      przejmują wzorce. Skoro przez całe życie wpaja się im, że są lepsi, to rosną w
      takim przekonaniu. Czy ktoś taki będzie szanował drugiego człowieka? Czy raczej
      traktował go "z góry"? Numer z siedzeniem w ławkach - to mistrzostwo świata. W
      końcu córka adwokata nie może siedzieć z byle kim. Jezu! Ja chyba śnię!
      Gdyby mi moje dziecko rzuciło taki tekst, to nie wiem...
      P.S
      A tak sie pisze "bezczelny".
      P.S II
      A jak sobie radzą z uczniami z ADHD szkoły niepubliczne, ktoś wie?
      • Gość: janka Re: do mamy -U nas też nie ma patologii...(public IP: *.imppubl.com 04.02.05, 13:42
        hehe, jak sobie radzą z dziećmi z adhd szkoły niepubliczne? Po prostu nie
        przyjmują takich dzieci.
        Kilka dni yemu byłam na zebraniu w szkole spolecznej. Jest czworo dzieci na 1
        miejsce!!!! Dyrekcja przeprowadza rozmowę z dzieckiem, obserwuje, jak dziecię
        zachowuje się w grupie, sprawdzwa wiedzę i wybiera sobie co lepszych
        kandydatów. No cóż nie dziwi potem, że szkoły niepubliczne mają wyższą średnią
        niż państwowe. Ale dla mnie to jest sztuczna segregacja :-(
        • Gość: też mama szkoły n.publ i ADHD IP: *.chello.pl 04.02.05, 13:55
          Otóż to. Szkoły niepubliczne przebierają w uczniach, wybierają
          najzdolnijeszych, najgrzeczniejszych, od dzieci z problemami umywają ręce a
          potem szczycą się wynikami. Problem np. dotyczy uczniów z ADHD. Jeden taki
          uczeń potrafi rozwalić całą lekcję, również w szkole niepublicznej. Dlatego
          lepiej takiego nie mieć. Żałosne!
          • Gość: mama Re: szkoły n.publ i ADHD IP: *.chello.pl 04.02.05, 14:51
            Dlaczego żałosne? Normalne, że ludzie płacąc nie chca mieć problemów,
            porozwalanych lekcji, straty czasu.
          • Gość: ciekawa do Eli, tez mamy i nie tylko IP: 217.153.152.* 10.02.05, 10:49
            A co wy na to? Jakie macie zlote recepty?

            forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=575&w=20442293
            • Gość: Ela Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.internetdsl.tpnet.pl 10.02.05, 11:36
              Nie jestem specjalistką od ADHD, ale wydaje mi się,że tę chorobę można leczyć i
              to nawet skutecznie, ale potrzebna jest do tego współpraca rodziców i szkoły (
              w tym przypadku przedszkola). W szkole mojej córki w klasie równoległej był
              podobny przypadek ( nie znam szczegółów) i z tego co słyszałam dziecko zostało
              skierowane przez szkolnego psychologa na terapię (chyba była stosowana także
              terapia farmakologiczna). Przez pewien czas ten chłopiec nie chodził z innymi
              dziećmi na świetlicę i miał indywidualny tok nauczania(matka wyraziła na to
              zgodę). Obecnie (4 klasa) musi być poprawa zachowania, bo dziecko chodzi już na
              normalne lekcje i nie słyszałam,żeby były jakieś większe problemy. Więc
              myślę,że wyrzucenie dziecka ze szkoły nie jest jedynym rozwiązaniem, ale musi
              być też dobra wola ze strony rodziców, aby rozwiązać problem. Pozdrawiam
              • Gość: mama Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.chello.pl 10.02.05, 12:58
                Żyjemy w czasach, gdy nikt nie ma specjalnie ochoty angażować się w terapię
                psychiczną innych ludzi. Nie mnie oceniać czy to dobrze czy źle, ale tak jest.
                Nas interesuje nasze własne dziecko. I nikt nie będzie poświęcał jego czasu ,
                aby kolega z ADHD miał odpowiednie warunki do psychoterapii. A jaśniej, aby
                mógł do woli rozrabiać, rozwalać lekcje czy dezorganizować na nich pracę,
                powodować, aby materiał był nie przerobiony, a więc część dzieci będzie miała
                zaległości a inne spędzą godziny na nauce w domu tego czego nie udało się
                przerobić na lekcjach!
                Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, że gotów jest pomóc takiemu dziecku za
                wszelką cenę to albo: mija się z prawdą, jest rodzicem dziecka z ADHD, nie
                miało nigdy do czynienia z podobnie zachowującym się dzieckiem.
                Bardzo mi przykro, bardzo mi żal dzieci z ADHD i ich rodziców, ale życie jest
                brutalne i każdy musi sam sobie z takim problemem radzić. Moje stanowisko
                wynika ze znajomości życia, i ZDROWEGO egoizmu. Za np. 5 lat nikt nie będzie
                pytał dlaczego moje dziecko nie umie tego czy tamtego i nie będzie go
                obchodziło, że nie nauczyło się, bo kolega z ADHD właśnie doprowadził panią do
                białej gorączki. Stwierdzi po prostu określone braki a konsekwencje poniesie
                ten, kto nie przyswoił wiedzy. BEZ WZGLĘDU NA OBIEKTYWNE TRUDNOŚCI.
                • Gość: Ela Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.internetdsl.tpnet.pl 10.02.05, 13:12
                  Chyba niezbyt uważnie przeczytałaś to co napisałam, bo ja wyrażnie
                  stwierdziłam, że dziecko podczas terapii było odizolowane od innych dzieci i
                  nie miało na nie ujemnego wpływu, a zaczęło chodzić na lekcje z innymi dziećmi
                  gdy nie sprawiało już większych problemów, a więc nie miało już niekorzystnego
                  wpływu na inne dzieci i uważam ,że jest to jakieś rozwiązanie problemu.
                  Wyobraź sobie ,że mnie także zależy przede wszystkim na interesie własnego
                  dziecka i zapewniam Cię,że moje dzieci mają zapewnione jak najlepsze warunki do
                  nauki i rozwoju. Jednak nie wyklucza to zainteresowania drugim człowiekiem i
                  jego problemami.Pozdrawiam.
                  PS. Twój egoizm nie wydaje mi się zdrowy.
                  • Gość: mama Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.chello.pl 10.02.05, 14:36
                    Przeczytałam wyraźnie, jednak moja odpowiedź była na inny post. Cieszę się, że
                    Twoje dzieci mają dobre warunki do nauki, ale - zapewniam- nie byłoby tak,
                    gdyby w klasie był choć jeden uczeń z ADHD. Moja siostra to przerabiała i był
                    to koszmar!
                    P.S. Nie wiem dlaczego twierdzisz, że mój egoizm nie jest egoizmem zdrowym -
                    czyżby dlatego, że piszę prawdę, domagam się dla swojego dziecka określonych
                    praw? A może dlatego, że nie siedzę potulnie i nie godzę się na wszystko?
                    • Gość: też mama Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.chello.pl 10.02.05, 21:01
                      W naszej klasie jest chłopiec z ADHD i ma indywidualny tok nauki (polski,
                      matematyka) a klasa przychodzi na ósmą (szkoła dwuzmianowa). Część dzieci uczy
                      się średnio, część tak sobie, a część ma średnią powyżej 5.00 (nasza szkoła
                      jest bardzo ostrożna z wystawianiem szóstek).
                      A Twój egoizm, droga mamo, jest przerażający, żeby nie powiedzieć, PORAŻAJĄCY.
                      Jeśli nie wiesz, dlaczego, to proponuję rozmowę z psychologiem.
                      Uczysz swoje dzieci wrogości do innych i to jest smutne.
                      • Gość: mama Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.chello.pl 11.02.05, 08:41
                        No to posłuchaj pewnej opowieści. W 30 osobowej klasie jest chłopiec z ADHD.
                        Rodzice nie przyjmują tego do wiadomości, on jest jaki jest i koniec. Szkolny
                        psycholog i pedagog niewiele mogą zrobić bez zgody rodziców, więc dziecko
                        chodzi do szkoły. Wszystkie, ale dokadnie wszystkie lekcje wypełniają próby
                        uspokojenia -powiedzmy Michała. A Michaś kolejno: stuka, chodzi po klasie, robi
                        małpie miny, je papier, kredę, kopie kolegę, krzyczy, rzuca przedmiotami. Na
                        klasówce wyje, drapie się, zadaje głośmo pytania, mruczy itp ( asortyment
                        przeszkadzania innym nie do końca opisany). Nauczyciel po takiej lekcji ma dość
                        i uczniów i klasy i swojego zawodu. Uczniowie, widząc, że Michał bezkarnie ( no
                        prawie bezkarnie, bo ma obniżoną ocenę z zachowania) robią prawie to samo.
                        Lekcja, jak wiemy ma 45 minut, o przerobieniu choćby części materiału mowy nie
                        ma. W związku z tym:
                        1. Część dzieci ma zaległości , które będą narastać ze wszystkimi tego
                        konsekwencjami
                        2. Część dzieci siedzi w domu i samodzielnie( o ile są wstanie) lub pod okiem
                        rodziców, albo korepetytorów nadrabia materiał, którego nauczyciel nie nauczył,
                        bo Michał mu na to nie pozwolił.
                        Czy zatem to, że nie chcę, aby moje dziecko znalało się w którejś z opisanych
                        grup jest PORAŻAJĄCYM egoizmem? Nie, jest to zdrowy egoizm, zdrowa walka o to,
                        aby ze szkoły - niewazne płatnej czy nie-, wynieść wiedzę.
                        Nie mam zamiaru, aby moje dziecko chodziło spać kilka godzin później,
                        rezygnowało z zajęć sportowych, pójścia do kina czy jakiejkolwiek przyjemności
                        tylko dlatego, że w szkole marnuje się czas.
                        Jeśli ktoś usiłuje wmówić mi, że jest inaczej, to jest on po prostu obłudny.
                        • Gość: Zuzka Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 11.02.05, 12:12
                          Masz w 100% rację. Gdyby to dotyczyło mego dziecka zmieniłabym szkołę
                          • Gość: mama Re: do Eli, tez mamy i nie tylko IP: *.chello.pl 11.02.05, 14:08
                            Zuza, cieszę się, że nie jestem odosobniona, bo już zaczęłam się zastanawiać
                            skąd taka tolerancja dookoła, jeżli w znacznie drobniejszych sprawach jeden
                            drugiemu urwałby głowę. Pozdrawiam.
      • Gość: mama Re: do mamy -U nas też nie ma patologii...(public IP: *.chello.pl 04.02.05, 13:57
        Za "bezczelnego" przepraszam - mój błąd ( ortograficzny).
        ADHD jest problemem. Dziecko z taką dysfunkcją może skutecznie rozwalić zajęcia
        szkolne. I tak się dzieje. Prawda jest brutalna - jeżeli w szkolach
        niepublicznych większość rodziców nie życzy sobie rozwalanych lekcji i straty
        czasu, dziecko jest relegowane ze szkoły. Trudno.
        W szkole publicznej, do której chodzi dziecko mojej siostry, jest taki uczeń.
        Właściwie nie ma zajęć, bo Kazio albo chodzi po sali, albo piszczy, albo
        rozśmiesza klasę, albo je papier, albo robi Bóg wie co.
        Psycholog rozkłada ręce, pedagog rozkłada ręce, wychowawczyni rozkłada ręce,
        rodzice hmmmm, siadają do biurka i bawią się w nauczycieli, lub sobie
        odpuszczają a zaległości rosną.
        Nie obrażam ludzi, ale jest taka prawidłowość, że jeśli kogoś na coś nie stać,
        usiłuje dorabiać ideologię do faktów.
        Pani X nigdy, ale to przenigdy nie wyjedzie za granicę, bo kocha polskie morze,
        a w rezultacie nie wyjedzie bo nie ma pieniędzy.
        Pan L jeździ tylko maluchem i to mu wystarcza, a w rezultacie nie na forsy na
        Tico itp.
        To samo bywa ze szkołami. Nie zawsze , ale dość często.
        Nie przeszkadza mi dziecko sprzątaczki pod warunkiem, że np. nie niszczy
        cudzych rzeczy. A kolejna brutalna prawda wygląda tak, że dzieci ( ale nie
        tylko dzieci bo i starsi), gdy nie mają np. upragnionej rzeczy a kolega ma to
        mu ją zniszczą, zepsuja, ukradną. Niech i on nie ma. I szybciej zrobi to
        dziecko owej przysłowiowej sprzątaczki niż syn czy córka kogoś o zbliżonym
        statusie materialnym.
        Podobnie razem będą trzymać się dzieci ( i chętniej razem siądą w ławce)z
        rodzin do siebie podobnych. Ty także do domu zapraszasz raczej ludzi z którymi
        coś Cię łączy - zawód, zainteresowania, wykształcenie itp.
        Myślę, że się nie dogadamy - ja nie jestem obłudna, widzę świat takim jakim
        jest naprawdę. Inna sprawa, że byłoby pięknie, gdyby było inaczej, ale nie
        jest.
        • Gość: Ela Re: do mamy -U nas też nie ma patologii...(public IP: *.internetdsl.tpnet.pl 04.02.05, 14:25
          Teraz to już mocno przesadziłaś. Twoja teoria, że ludzie posyłają dzieci do
          szkół publicznych, bo ich nie stać na szkoły płatne to jakaś kompletna bzdura.
          Moje dzieci chodzą do szkół publicznych, bo uważam je za dobre szkoły, które
          zapewnią moim dzieciom dobre wykształcenie i nie spowodują żadnych
          niepożądanych skutków ubocznych. Moja sytuacja materialna pozwala mi na
          płacenie czesnego, ale nigdy nie zastanawiałam się nad szkołą niepubliczną, bo
          uważam,że szkoły publiczne są wystarczająco dobre dla moich dzieci (chociaż są
          lepsze i gorsze zarówno wśród publicznych jak i płatnych). Moje dzieci wakacje
          spędzają i za granicą i w kraju (bardzo lubią polskie morze, a przecież nie
          jest tak ciepłe jak w Greji czy Egipcie, który też uwielbiają). Pozdrawiam.
          PS. Jeżdżę naprawdę dobrym samochodem.
          PSII. Jezeli takie poglady wpajasz swojemu dziecku, to myślę, że można mu tylko
          współczuć.
          • Gość: mama Re: do mamy -U nas też nie ma patologii...(public IP: *.chello.pl 04.02.05, 14:59
            Nie dogadamy się. Ale może odpowiesz mi na pytanie - dlaczego ludzie średnio
            zamożni kosztem wyrzeczeń posyłają dzieci do dobrych niepublicznych szkół?
            Twoim zdaniem publiczne są dobre więc dlaczego tak czynią? Lubią wyrzucać
            pieniądze w błoto ( a nie mają ich za wiele)? Musi być jakiś powód.
            A czy słyszałaś o fali? A czy słyszałaś o znęcaniu się nad słabszymi? O
            nieodbywających się lekcjach? Kradzieżach? Nawet pracownicy szkół przyznają, że
            są z tym kłopoty.
            Ty podajesz przykłady Twoich dobrych szkół, ja mogę podać kilka innych, w
            których dzieci z tzw. zamożniejszych rodzin były sekowane, bo spędzały wakacje
            np. na Krecie .
            A tak na marginesie - czy zapraszasz do domu na herbatkę np. hydraulika? Nie
            twierdzę, że jest on kimś gorszym, ale uważam, że trzymajmy się swoich
            środowiskach - i pozwólmy na to dzieciom.
            P.S. Moje dziecko nie potzebuje współczucia. Ma się dobrze.
            • Gość: też mama do mamy - wartości wyniesione z domu IP: *.chello.pl 04.02.05, 15:26


              To nie jest kwestia dogadania się, tylko szacunku dla drugiego człowieka oraz
              systemu wartości, jakie wpajasz swojemu dziecku. Ta dyskusja nie ma nic
              wspólnego z rodzajem szkoły, tylko właśnie z wartościami wyniesionymi z domu.
              Dziecko z ADHD ma takie samo prawo chodzić do klasy z twoim dzieckiem jak każde
              inne. Jego rodziców też może być stać na "twoją" szkołę. Co zrobisz jeśli trafi
              do twojej klasy? Będziesz się domagała, żeby zostało usunięte ze szkoły,
              bo "rozwala" lekcję"? A jeśli jego rodzicami są adwokat i znana dziennikarka,
              czy problem ADHD przestanie ci przeszkadzać?
              A jeśli w twojej klasie znajdzie się dzieciak bogatego członka mafii to co?
              Jesteś w stanie odpowiedzieć na te pytania?
              Myślę, że większość osób na forum nie ma nic przeciwko szkołom niepublicznym.
              Większość poruszyły twoje poglądy szufladkowania dzieci: na lepsze i te gorsze.
              I właśnie to tak oburza.
              • Gość: Ela Re: do mamy - wartości wyniesione z domu IP: *.internetdsl.tpnet.pl 04.02.05, 15:54
                Do też mamy - W pełni popieram Twoje zdanie. Ja także nie mogę zgodzić się z
                poglądem, wg którego dzieci dzieli się ze wzgledu na status materialny lub
                zawodowy rodziców. Pozdrawiam Ela.
            • Gość: Ela Re: do mamy -U nas też nie ma patologii...(public IP: *.internetdsl.tpnet.pl 04.02.05, 15:33
              Sądzę, że podobnie jak Ty uważa część rodziców, że tylko szkoła niepubliczna
              jest lekarstwem na wszyskie bolaczki tego świata, i pozwoli uchronić ich dzieci
              przed życiem, a może tak jak Ty uważają, że ich dzieci nie mogą utzymywać
              kontaktów z dziećmi hydraulika, bo to będzie miało na nie zły wpływ (ale nie
              wiem jakiego rodzaju). Do klasy mojej córki chodzi dziecko np. fryzjerki,
              taksówkarza czy sprzedawczyni w sklepie. Wszystkie te dzieci mają świetne oceny
              (średnia ok. 5). i mnie się wydaje,że te dzieci nie będą pracować w zawodach,
              które wykonują ich rodzice, ale mają szanse być kiedyś nawet adwokatem, który
              to zawód darzysz takim szacunkiem. Ja absolutnie nie mam nic przeciwko
              kontaktom mojej córki z tymi dziećmi pomimo, niezbyt prestiżowym zajęciom
              wykonywanym przez ich rodziców (według Twojej opinii). Nie zapraszam na herbatę
              hydraulika, ponieważ wsród moich znajomych nie ma nikogo o tej profesji. Moja
              córka, opowiada o swoich zagranicznych wyjazdach innym dzeciom, ale nigdy z
              tego powodu nie miała żadnych przykrości, chociaż wiem, że jej kolegom może być
              przykro, że one nie mają takich możliwości. Ale przecież nie jest wykluczone,
              ze one też będą wyjeżdzały na atrakcyjne wakacje(tylko może trochę później).
              Poza tym dzieci z dobrych rodzin (jak je określasz) chodzą także do szkół
              publicznych. Z moimi dziećmi do klasy chodzą dzieci lekarzy, prawników,
              dyrektorów i innych prestiżowych zawodów. Pozdrawiam

      • Gość: Tatuś Re: do mamy -U nas też nie ma patologii...(public IP: *.tpnet.pl / *.tpnet.pl 04.02.05, 20:03
        > A jak sobie radzą z uczniami z ADHD szkoły niepubliczne, ktoś wie?

        Tak, wiem. Odsyłają je do publicznych i w ten sposób moje dziecko ma święty
        spokój i warunki do nauki:)))))))
    • Gość: Tatuś Re: podstawówka - publiczna czy nie/segregacja IP: *.tpnet.pl / *.tpnet.pl 04.02.05, 20:17
      Do Eli tak oburzonej segregowaniem dzieci na lepsze i gorsze.
      Poczytaj sobie jak to robią w szkołach państwowych
      forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=33&w=13970546
      Podobały ci się wypowiedzi rodziców posyłających swe pociechy do szkół
      publicznych? Jakoś z ich wypowiedzi wyłania się inny obraz szkoły niż chcesz
      zasugerować. Zdają sobie sprawę,że tej "dobrej państwowej" szkole dużo brakuje
      i próbują ratować swoje dzieci w sposób niezbyt uczciwy. Wydaje mi się ,że
      nasza postawa, rodziców posyłających dzieci do prywatnych szkół, jest uczciwsza.
      • Gość: Ela Re: podstawówka - publiczna czy nie/segregacja IP: 62.233.197.* 05.02.05, 11:28
        Cały czas twierdzę, że nie podoba mi sie dzielenie dzieci wg kryterium
        zamożności czy pozycji zawodowej rodziców, ale absolutnie nie jestem przeciwna
        podziałom dzieci na klasy wg zdolności i wiedzy. Jak wcześniej pisałam mój syn
        chodzi do jednego z najlepszych gimnazjów w Warszwie (publicznych), gdzie
        nabór odbywał się wg ocen na świdadectwie i wynikow sprawdzianu (do klas
        matematycznych był jeszcze dodatkowy sprawdzian), wymagania sa bardzo wysokie,
        a absolwenci dostają się do renomowanych liceów. Nie pochwalam także zachowań
        rodziców, którzy stosuja nieuczciwe metody przy naborze do dobrych szkół
        publicznych, ale jest to zupełnie inny temat. Ale nadal uważam,że na poziomie
        szkoły podstawowej jakiekolwiek podziały są bez sensu, bo dziecko sprzątaczki
        może okazać się bardziej zdolne od dziecka np. prawnika. Oczywiście rodzice
        mają prawo posyłać dzieci do takiej szkoły jakiej chcą, ja natomiast jestem
        zadowolona ze szkół do których chodzą moje dzieci i nie uważam ,że cokolwiek
        straciły chodząc do szkoły publicznej. Pozdrawiam
    • Gość: Obserwator "mama" i "Tata" oddają do prywatnych-ich klienci IP: *.netcafe.waw.pl 05.02.05, 16:51
      sa właśnie tacy.Dzieci również(niedaleko pada jabłko od jabłoni;-) więc
      odpowiednia atmosferka w tych szkółkach panuje.Kazdy może wybrać czy chce jej
      dla swoich dzieci;-)
      • Gość: mama Re: "mama" i "Tata" oddają do prywatnych-ich klie IP: *.chello.pl 07.02.05, 08:01
        Właśnie wczoraj wpadła do mojego syna zapłakana nastoletnia sąsiadka . Bardzo
        dobra uczennica publicznego gimnazjum. Dziewczynka zanosiła się od płaczu, bo
        tuż przed klasówką z polskiego koleżanka z klasy zabrała jej podręcznik i
        zeszyt z notatkami. Nikt z klasy nie chciał pozyczyć , więc może pożyczy mój
        syn - mają ten sam podręcznik do języka polskiego.
        Posyłając dziecko do dobrej szkoły niepublicznej chciałam mu m.in. oszczędzić
        takich przeżyć. Bo jak słusznie zauważył Obserwator daleko jabłko od jabłoni
        nie pada. Dziś panna X kradnie rywalce w nauce podręcznik a jutro.......strach
        pomyśleć.
      • Gość: kolejna mama Drodzy zwolennicy tzw szkol publicznych, IP: 217.153.152.* 09.02.05, 16:55
        wiecie dlaczego posylam moje dzieci do szkol spolecznych?
        Bo 8-letni kontakt ze srednia krajowa w podstawowce to byly najgorsze lata w moim zyciu, upupiajace,
        sciagajace w dol, zeby przetrwac trzeba bylo caly czas grac, klamac, kombinowac. Odetchnelam
        dopiero w liceum. Ciesze sie, ze moje dzieci czuja sie dobrze w swoich szkolach, moga rozwijac swoja
        indywidualnosc, byc soba. Byc moze w niektorych panstwowych podstawowkach tez tak jest, byc
        moze... ale na pewno nie w tych w mojej okolicy - sprawdzilam - 100% skansen PRL.
        • Gość: doświadczona Re: Drodzy zwolennicy tzw szkol publicznych, IP: *.aster.pl 12.02.05, 17:45
          Miałam ten sam problem 10 lat temu. Nie było wówczas jeszcze porządnych szkól
          spolecznych i prywatnych (tych nie polecam), więc musiałam posłać swoje dzieci
          do szkoły państwowej. W klasach 1-3 najważniejszy jest dobry nauczyciel-
          wychowawca. Moje dzieci miały szczęście i trafiły na super pedagoga. W sumie
          podstawowkę wspominamy miło (duża sala gimnastyczna, fajni koledzy). Gimnazjum
          wybraliśmy rejonowe - blisko domu. Problemem były wiecznie zmieniające się
          nauczycielki (urlop macierzyński, zdrowotny itp.) Poza tym słaby poziom języków
          obcych(konieczność oddatkowych prywatnych lekcji). A teraz jesteśmy w liceum i
          myślimy o studiach. Z moich doświadczeń wynika, że tylko dobre liceum państwowe
          zapewnia wstęp na studia dzienne w państwowych (najlepszych) uczelniach. - A
          więc...szkolnicto państwowe górą, ale przy pomocy rozsądnych rodziców, którzy
          chcą i potrafią pomóc swojemu dziecku przejść miło i skutecznie przez okres
          szkolny.
          Matka

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka