Dodaj do ulubionych

Jak to jest z ingerencją medyczną ?

06.05.10, 13:53
Jak to jest... z tą medykalizacją porodów ?
Z tego co się zorientowałam wynika, że na tym forum panuje stanowczy trend z
gatunku "pro-nature"

Zaciekawiona tematem podpytałam znajomych lekarzy i oto czego się dowiedziałam
( znajomi medycy byli, z kolei, w 100% za ingerencją medyczną )

1. Nienacinanie krocza grozi nie tylko rozległymi obrażeniami pochwy,
sromu a także pęknięciem zwieraczy odbytu (aż do 10% porodów bez
nacinania) ale przede wszystkim nie jest dobre dla dziecka i może
spowodować obrażenia główki i twarzy u dziecka i niedotlenienie (a tego żaden
rodzic chyba by nie chciał)

Czy aby w ramach supermodnego trendu na niechęć do wiedzy medycznej nie
ryzykujecie zdrowiem Waszych dzieci ?
Co z tego, że kilka z Was się pochwali jak to dzięki swojemu uporowi nie dało
się naciąć i było wszystko ok ? Co dziesiątą mogą spotkać poważne komplikacje
bo bezmyślnie oparła swoją decyzję o takie optymistyczne opowieści.

2. Podawanie oksytocyny nie bierze się znikąd i decyzje o tym podejmuje
lekarz w oparciu o wiedzę medyczną. Czasami jest to konieczne aby
zminimalizować ryzyko przy porodzie, a do tego współczesna medycyna dąży.
Lekarze nie chcą brać odpowiedzialności za komplikacje a oksytocyna ma
zmniejszać ich niebezpieczeństwo ( co prawda nie wiem jak, muszę się jeszcze
dopytać ) Przyśpieszenie porodu ma go usprawniać i być lepsze dla dziecka.

3. "Jeżeli nie podobają im się praktyki stosowane w szpitalu i nie
ufają lekarzom to po co tam jadą ? Niech zostaną w domu. Pod opieką tych,
których uważają za mądrzejszych od osób z wykształceniem medycznym
" -
powiedział rezolutnie znajomy anestezjolog. I trudno nie przyznać mu racji.
Skąd tyle tu utyskiwań, że lepiej rodzić w domu niż w szpitalu ? Co stoi na
przeszkodzie, żeby w tym domu zostać ? Jechać do szpitala, do lekarzy aby
potem kwestionować ich zdanie i desperacko robić wszystko wbrew ich zaleceniom
jest trochę...nielogiczne.

4. Cesarskie cięcie jest zdecydowanie bardziej bezpieczne dla
dziecka
. Okresowy problem z adaptacją do nowych warunków jest przejściowy
i nie ma żadnego długofalowego wpływu na zdrowie dziecka.
Nie bez powodu parom, które długo leczyły się z niepłodności zaleca się cc aby
uniknąć traumy w wyniku utraty dziecka lub jego choroby powstałej na skutek
komplikacji okołoporodowych.

Ryzyko dla matki obejmuje zupełnie inne konsekwencje niż w wypadku sn. Lekarze
namawiają na sn tylko i wyłącznie dlatego, żeby w razie powikłań po cc nie być
oskarżonym o niepotrzebną ingerencję medyczną.
Mimo, że powikłania po sn bywają bardzo ciężkie, trudno obciążyć lekarza winą
za przebieg porodu, który jest fizjologicznym, niekontrolowanym procesem.
Czyli namawiają do sn żeby uniknąć odpowiedzialności, a nie dlatego że jest to
bezpieczniejszy rodzaj porodu. Wręcz przeciwnie.

Wszystko co jest napisane wyżej, padło z ust lekarzy. Sama nie posiadam
odpowiedniego wykształcenia aby zweryfikować powyższe wypowiedzi jednakże
wydają mi się logiczne. Poza tym są to osoby zaprzyjaźnione, nie mają interesu
w tym aby mnie wprowadzać w błąd.
Obserwuj wątek
    • problemkind Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 14:11
      Cyt:
      Przyśpieszenie porodu ma go usprawniać i być lepsze dla dziecka

      Wrecz odwrotnie.

      Mhm, u mnie medykalizacja porodu skonczyla sie wciagnieciem dziecka
      proznociagiem. Zadzialalo to na zasadzie domino-zzo, ktore oslabilo
      skurcze, wiec oksy. Ta mieszanka spowodowala zanik tetna u dziecka,
      wiec szybko wypychanie dziecka, nie pomoglo-proznociag.

      Za pare tygodni rodze po raz drugi. Do szpitala mam zamiar pojechac
      w ostatnim momencie. O ile nie bedzie powtorki z pierwszego porodu,
      czyli wczesniejszego odejscia wod, bez akcji skurczowej.


      Poza tym, skorzystaj z wyszukiwarki, jest mnostwo postow p. Oles na
      temat medykalizacji porodu.
      • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 14:42
        Przykro mi, że masz takie niemiłe wspomnienia.
        Poruszyłam ten temat z ciekawości.
        Widzę, że są dwa obozy. Pierwszy - medyczny, drugi - "pro-nature"

        Na korzyść pierwszego przemawia wykształcenie...

        A reakcja lekarzy ? "Tylko nie słuchaj tych głupich bab bo nie mają pojęcia o
        czym gadają ", "nie mają najmniejszego wyobrażenia nawet o czym mówią i pieprzą
        takie bzdury na prawo i lewo, że włosy dęba na głowie stają", " jak chcą to
        niech chodzą do znachora"
        • noin20 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 15:24
          Przyspieszenie porodu, jeśli są skurcze i wszystko z dzieckiem
          wporządku moim zdaniem nie ma sensu. Szwagierka rodziła duże dziecko
          (4,5kg). Od początku na oksytocynie, na koncu musieli ją naciąc bo
          mała źle wstawiła się w kanał rodny. Dziecko miało coś z barkiem -
          albo wybity albo naderwany splot - nie pamiętam. Do szpitala
          pojechała z LEKKIMI skurczami, rozwarcie jako tako było ale
          mogla spokojnie pojechać do domu i wrocić nastepnego dnia. Lekarzom
          się spieszyło, nie dziecku.

          Myślę, że nie chodzi tu o 'pro-nature'. Raczej chodzi o niepotrzebą
          ingerencię, kiedy wszystko idzie dobrze i w swoim tempie. Po co to
          przyspieszac? To dziecko daje znać, że jest gotowe i od niego zależy
          jak szybko pojawi się na świecie. Na chłopski rozum to skurcze
          słabną jak matka się poddenerwuje - dziecko wyczuje nerwy i wysyła
          jakąś informację do organizmu kobiety o spowolnieniu porodu.

          Moim zdaniem są to pozostałości po naszych przodkach, gdzie kobiety
          rodziły w lesie, narażone na drapiezniki. Jak tylko matka wyczuła
          niebezpieczeństwo to maluch instynktownie (wyczuwając, że jest coś
          nie tak z matką) wysyłał jakiś sygnał i porod się spowalniał a
          kobieta mogła znaleśc spokojniejsze miejsce i zaczynała od nowa.

          Smiertelność była większa - to fakt. Ale to przeciez prawo selekcji
          naturalnej. Silny organizm dotrwa do okresu, w ktorym moze się
          rozmnażac dając silne potomstwo.

          To tak samo jak z poronieniami w ciązy - selekcja naturalna, ot co.
          Może i brzmi brutalnie ale taka prawda.

          Tak myslę o tym niedotlenieniu okołoporodowym - przecież to pępowina
          przekazuje dziecku natlenioną krew. Długie siedzenie główki w kanale
          rodnym nie ma nic wspolnego z dotlenieniem dziecka O ILE nie
          jest gdzieś przygniecona pępowina i ograniczony przepływ natlenionej
          krwi.

          Jeśli te okropne skutki nienacinania dotyczą tylko 10% kobiet, to
          czemu w satystykach szpitali są informacje, że nacięto 50% i więcej
          kobiet? Nacinajmy te 10% a reszte zostawmy w spokoju. Niech pękną
          nawet 2 stopnia. Rana szarpana goi się lepiej niż cięta. Brzegi są
          nierówne i lepiej się zasklepiają - zobacz jak goją się przecięcia
          nożem a głębsze zadrapania (tylko do porównania trzeba wziąść mniej
          więcej podobne wielkością do siebie rany).

          I dla każdego coś dobrego. Tą będą musieli naciąć, tamtej dadzą
          oksy. Jeszcze inna będzie miała CC. Niby poród, niby z każdą kobietą
          dzieje się to samo. Ale to tylko teoria. Praktyka zawsze jest inna.

          Nie rodziłam. Ale będę walczyć o dobry poród. O to, żeby lekarz
          spojrzał NA MNIE i na moje predyspozycje a nie statystyki
          wzięte ze 100 kobiet. Nie jesteśmy klonami, żeby wszystko było takie
          samo.
          • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 10:22
            Ojej... miałam nadzieję, że ludzkość zapomniała o takich tworach swojej myśli
            jak eugenika i już nie powołuje się na takie dobrodziejstwa matki natury
            jak selekcja naturalna
            Akurat wyznaje taka filozofię, że większość naturalnych rzeczy jest do kitu z
            selekcją na czele :)

            "Przyspieszenie porodu, jeśli są skurcze i wszystko z dzieckiem
            w porządku moim zdaniem nie ma sensu.
            "

            Ok, jak dla mnie brzmi logicznie ale pamiętaj, że tak jak Ty jestem
            dyletantem w tej dziedzinie. Przytoczyłam opinie lekarzy. W wypowiedziach na tym
            forum pojawia się często zwrot "moim zdaniem". Moim to znaczy czyim ?
            Pani polonistki, inżyniera, przedstawiciela handlowego ?
            Wiem, wiem, że gros Was rodziło. Ale w takim razie możecie mówić o pojedynczym
            przypadku a nie o całokształcie zagadnienia.

            "Jeśli te okropne skutki nienacinania dotyczą tylko 10% kobiet, to
            czemu w satystykach szpitali są informacje, że nacięto 50% i więcej
            kobiet? Nacinajmy te 10% a reszte zostawmy w spokoju.
            "

            Ryzyko wynosi 10%. Wydaje mi się, że problem polega na tym, że nie wiemy kim
            jest te 10% a kim ta reszta.

            "Nie rodziłam. Ale będę walczyć o dobry poród. O to, żeby lekarz
            spojrzał NA MNIE i na moje predyspozycje a nie statystyki
            wzięte ze 100 kobiet.
            "

            Z tego co zrozumiałam, lekarz bardzo chętnie nie patrzyłby na statystyki. Ale w
            razie niepowodzenia to on ponosi odpowiedzialność.
            Przed wymiarem sprawiedliwości, również. Woli więc patrzeć na statystyki niż pół
            życia spędzić na sali rozpraw...
            A Twoich predyspozycji, być może, nie da się tak jednoznacznie i ze
            stuprocentową pewnością określić.

            Pozdrawiam
            • quick-share Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 11:26
              mini-menstruacja napisała:

              > Ryzyko wynosi 10%. Wydaje mi się, że problem polega na tym, że nie
              wiemy kim
              > jest te 10% a kim ta reszta.

              my nie wiemy ale położna która prowadzi poród powinna umieć ocenić
              takie rzeczy ;)
              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 11:54
                "my nie wiemy ale położna która prowadzi poród powinna umieć ocenić takie
                rzeczy ;)
                "

                ;) Ciekawa jestem w jakim stopniu da się ocenić takie ryzyko. Czy można mieć
                całkowitą pewność ? Bo jeśli, nawet, istnieje minimalne ryzyko pomyłki to któż
                chciałby je ponosić.

                Czy położna, której, była rodząca leczy się od lat u proktologa i psychologa,
                wystąpiła na drogę sądową i obarcza nieustannie sumienie pielęgniarki
                konsekwencjami niewykonania cięcia, drugi raz - tak na wszelki wypadek - nie
                będzie ryzykować i natnie wszystkie pacjentki ?
                Dla mnie kwestia nacięcia to kwestia okaleczenia. Jest to wizja co najmniej
                przerażająca. dlatego chciałabym, żebyś wiedziała, że nie wypowiadam się jako
                ktoś w rodzaju zwolennika nacięć.
            • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:20
              mini-menstruacja napisała:

              > Akurat wyznaje taka filozofię, że większość naturalnych rzeczy
              jest do kitu z
              > selekcją na czele :)

              No, ale to pogląd "moim zdaniem", prawda?

              > "Przyspieszenie porodu, jeśli są skurcze i wszystko z dzieckiem
              > w porządku moim zdaniem nie ma sensu.
              "
              >
              Moim zdaniem to znaczy czyim ?
              > Pani polonistki, inżyniera, przedstawiciela handlowego ?

              To właśnie clou programu. Dlaczego zdanie kogoś, kto rodzi używając
              intuicji i biologicznych zdolności ma być mniej ważący niż kogoś,
              kto opiera się tylko na wiedzy, często kompletnie przestarzałej,
              niestety?


              > Ryzyko wynosi 10%. Wydaje mi się, że problem polega na tym, że nie
              wiemy kim > jest te 10% a kim ta reszta.

              Możemy wiedzieć, albo chciaż przypuszczać z dużym
              prawdopodobieństwem. Ale łatwiej naciąć te 100% i już. To nie
              nacinający ponosi konsekwencje tego zabiegu.

              > Z tego co zrozumiałam, lekarz bardzo chętnie nie patrzyłby na
              statystyki. Ale w razie niepowodzenia to on ponosi odpowiedzialność.
              > Przed wymiarem sprawiedliwości, również. Woli więc patrzeć na
              statystyki niż pół życia spędzić na sali rozpraw...

              A może jednak lekarz powinien patrzeć na statystyki? Na przykład te,
              które mówią o nacinaniu krocza? Bardzo byłabym za...
              Ja od prawie 20 lat uprawiam czynnie położnictwo, które duża część
              medyków uznaje za szalenie ryzykowne. Bez niepowodzeń i sali
              sądowej. A kwestia odpowiedzialności zawodowej jest zanczanie
              bardziej skomplikowana niż się sądzi. Wcale nie oznacza
              ubezwłasnowolnienia podopiecznego i mało kto zdaje sobie sprawę, że
              równiej za to można się spotkać z prawnikiem.

              > A Twoich predyspozycji, być może, nie da się tak jednoznacznie i ze
              > stuprocentową pewnością określić.

              Nie znam dziedziny życia, w której ktokolwiek mógłby mieć 100%
              pewność. Sztuka polega na umiejętnej ocenie ryzyka.

              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:56
                "Akurat wyznaje taka filozofię, że większość naturalnych rzeczy
                jest do kitu z selekcją na czele :)

                No, ale to pogląd "moim zdaniem", prawda?"

                Tak. To jest pogląd z gatunku "moim zdaniem".
                Mam rozumieć, że Pani zdaniem selekcja naturalna nie jest do kitu ?

                "To właśnie clou programu. Dlaczego zdanie kogoś, kto rodzi używając intuicji
                i biologicznych zdolności ma być mniej ważący niż kogoś, kto opiera się tylko na
                wiedzy, często kompletnie przestarzałej,niestety?"

                To znaczy ważący mniej lub bardziej, w jakim kontekście ?
                Bo nie rozumiem.
                Dla rodzącej jej zdanie będzie bardziej ważące. Dla lekarza jego zdanie. Jeżeli
                rodząca zgłasza się do lekarza, on odpowiada za przebieg zdarzeń i w tym
                kontekście jego zdanie będzie ważące. Jeżeli rodząca pozostanie w domu nikt inny
                nie podejmie decyzji za nią i jej zdanie będzie najbardziej ważące na świecie ;)

                A odnośnie zwrotu "kogoś, kto opiera się tylko na wiedzy" rozumiem, że
                wiedza ma dla Pani marginalne albo żadne znaczenie.

                "To nie nacinający ponosi konsekwencje tego zabiegu."
                To nie prawda ( chociaż nacinanie to w moim odczuciu barbarzyństwo ).
                Lekarz ponosi konsekwencje wykonania lub nie zabiegu. Są to konsekwencje prawne.
                Sam, co prawda, nie zostaje okaleczony. Nie chce ponosić ryzyka ani
                odpowiedzialności nawet jeśli jest ono niewielkie.

                Może dobrym rozwiązaniem jest, zatem, nakłonienie pacjentek do wytoczenia serii
                procesów o niepotrzebne okaleczenie ?
                Jeżeli udowodnią, że były one zrobione bez potrzeby dużo zmieniłoby się w
                położnictwie na korzyść dla Pani poglądów i, mam nadzieję, dobra pacjentek

                "Nie znam dziedziny życia, w której ktokolwiek mógłby mieć 100%
                pewność. Sztuka polega na umiejętnej ocenie ryzyka.
                "
                Widać lekarze oceniają, że ryzyko występuje za każdym razem, skoro nacinają za
                każdym razem. Nie wiem, czy to źle czy dobrze.

                P.S. Trochę przeraził mnie początek Pani postu. Wynika z niego, że jest Pani
                zwolenniczką selekcji naturalnej i odrzuca Pani wiedzę i osiągnięcia myśli
                ludzkiej... mam nadzieję, że to nieporozumienie ;)
                • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 13:36
                  mini-menstruacja napisała:

                  > "Akurat wyznaje taka filozofię, że większość naturalnych rzeczy
                  > jest do kitu z selekcją na czele :)

                  > No, ale to pogląd "moim zdaniem", prawda?"
                  >
                  > Tak. To jest pogląd z gatunku "moim zdaniem".
                  > Mam rozumieć, że Pani zdaniem selekcja naturalna nie jest do kitu?
                  Nie, nie uważam, żeby selekcja naturalna była "całkiem do kitu".
                  Wolałabym poronić samoistnie w 5 tygodniu na przykład niż
                  utrzymywać na siłę ciążę (a możliwości medycyny są coraz większe w
                  tym względzie) niż urodzić dziecko z poważnymi wadami. Ale to mój
                  osobisty pogląd i nie spodziewam się, żeby wszyscy go podzielali.
                  Choć nie jestem w nim znów taka odosobniona. A już zupełnie nie
                  podzielam poglądu, że wszystkie naturalne rzeczy są do niczego, choć
                  fanatyczką nie jestem.

                  > "To właśnie clou programu. Dlaczego zdanie kogoś, kto rodzi
                  używając intuicji i biologicznych zdolności ma być mniej ważący niż
                  kogoś, kto opiera się tylko na wiedzy, często kompletnie
                  przestarzałej,niestety?"

                  > To znaczy ważący mniej lub bardziej, w jakim kontekście ?
                  > Bo nie rozumiem. Dla rodzącej jej zdanie będzie bardziej ważące.
                  Dla lekarza jego zdanie.

                  A taki drobiazg jak wypracowanie rozsądnego kompromisu na przykład?


                  Jeżeli rodząca zgłasza się do lekarza, on odpowiada za przebieg
                  zdarzeń i w tym kontekście jego zdanie będzie ważące. Jeżeli
                  rodząca pozostanie w domu nikt inny nie podejmie decyzji za nią i
                  jej zdanie będzie najbardziej ważące na świecie ;)

                  A na czym opiera Pani przekonanie, że zgłoszenie się do lekarza
                  oznacza, że to on jest odpowiedzialny za przebieg wydarzeń? Wg prawa
                  wcale nie - ponosimy wszyscy odpowiedzialność za swoje działania lub
                  ich zaniechanie, a nie bezpośrednio za ich wynik. Podejmowanie
                  działń niezgodnych z jasno wyrażonymi przekonaniami pacjenta jest
                  ograniczaniem samostanowienia osoby i podpada pod odpowiednie
                  paragrafy. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to takie
                  jednoznaczne, bo sama tego doświadczam - ale zawody medyczne niosą
                  ze sobą ryzyko podejmowania decyzji i jeśli się taki zawód wykonuje,
                  to trzeba mieć świadomość tego, że jest to zawód wolny.
                  > )
                  > A odnośnie zwrotu "kogoś, kto opiera się tylko na wiedzy"
                  rozumiem, że wiedza ma dla Pani marginalne albo żadne znaczenie.

                  Ciekawe, skąd ten wniosek? Gdybym nie opierała swojej pracy na
                  solidnej wiedzy to wraz ze wszystkimi moimi koleżankami myślącymi
                  podobnie już dawno byłabym pozbawiona prawa wykonywania zawodu. A
                  sens mojej wypowiedzi jest taki, że uważam za równie ważne takie
                  niezmierzalne czynniki jak intuicja i empatia na przykład. Które,
                  według mnie, są nieodzowne w pracy z żywymi ludźmi.
                  >
                  > "To nie nacinający ponosi konsekwencje tego zabiegu."
                  > To nie prawda ( chociaż nacinanie to w moim odczuciu
                  barbarzyństwo ).
                  > Lekarz ponosi konsekwencje wykonania lub nie zabiegu. Są to
                  konsekwencje prawne
                  > .
                  > Sam, co prawda, nie zostaje okaleczony. Nie chce ponosić ryzyka ani
                  > odpowiedzialności nawet jeśli jest ono niewielkie.
                  >
                  > Może dobrym rozwiązaniem jest, zatem, nakłonienie pacjentek do
                  wytoczenia serii
                  > procesów o niepotrzebne okaleczenie ?
                  > Jeżeli udowodnią, że były one zrobione bez potrzeby dużo
                  zmieniłoby się w
                  > położnictwie na korzyść dla Pani poglądów i, mam nadzieję, dobra
                  pacjentek
                  >
                  > "Nie znam dziedziny życia, w której ktokolwiek mógłby mieć 100%
                  > pewność. Sztuka polega na umiejętnej ocenie ryzyka.
                  "
                  > Widać lekarze oceniają, że ryzyko występuje za każdym razem, skoro
                  nacinają za każdym razem. Nie wiem, czy to źle czy dobrze.

                  Pani nie wie, a ja tak. Na poparcie swojego przekonania mam nie
                  tylko doświadczenie ale także bazę poważnych badań naukowych.
                  • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 14:40
                    1.W pierwszym punkcie baaaaardzo się różnimy. Wolałabym utrzymywać ciążę przy
                    życiu i to sztucznie niż pozwolić dzieciątku umrzeć.
                    To bardzo poważna "filozofia" i nie należy do kategorii "moim zdaniem". Tak jak
                    do kategorii "moim zdaniem" nie powinna zaliczać się dyskusja o aborcji czy
                    zabijaniu.
                    Chory dorosły człowiek, też, zalicza się do słabszych jednostek i utrzymywanie
                    go przy życiu wg tej bestialskiej filozofii nie ma sensu.
                    To samo dotyczy nieuleczalnie chorych i cierpiących dzieci.
                    Jeżeli mielibyśmy prawo je zabić poprzez zaniedbanie to już nie tylko powrót do
                    natury ale powrót do zdziczenia i zezwierzęcenia.
                    O aż takie zaślepienie tą "naturą", że prowadzi do pozbycia się resztek ludzkich
                    odruchów Pani nie podejrzewałam...

                    Szczerze mówiąc jestem przerażona tym co Pani napisała. Nie tylko jako zagorzała
                    anty-aborcjonistka ale też jako zwykły człowiek posiadający sumienie.

                    Wszystko co nienaturalne jest przez Panią tak znienawidzone że wolałaby Pani
                    śmierć własnego dziecka. Zgroza !!!
                    Proponuję założyć sektę, choć jej zalążki widzę już na tym forum.
                    Jestem w tak wielkim szoku, że trudno mi się skoncentrować na dalszych punktach,
                    spróbuję jednak...

                    2."A taki drobiazg jak wypracowanie rozsądnego kompromisu na przykład?"
                    Powtórzę raz jeszcze. Od momentu oddania się w ręce lekarza on ponosi
                    odpowiedzialność za życie i zdrowie pacjenta.
                    To nie miejsce na kompromisy. Konstruktor obliczający statykę budynku ma gdzieś
                    co sądzi na temat obliczeń jego klient. Słowo kompromis w tym kontekście brzmi
                    abstrakcyjnie. To konstruktor umie obliczyć budynek. Gdyby dzielił
                    odpowiedzialność za obliczenia z dyletantem-klientem doprowadziłoby to do
                    katastrofy. Żaden konstruktor się na to nie zgodzi. I słusznie.

                    3."Podejmowanie działń niezgodnych z jasno wyrażonymi przekonaniami pacjenta
                    jest graniczaniem samostanowienia osoby i podpada pod odpowiednie paragrafy.
                    "
                    To taki lekarz musi mieć nie lada dylemat. Bo jeśli zrobi cokolwiek niezgodnie
                    ze sztuką medyczną też podpada pod paragrafy. Jeśli pacjentowi nie pomoże to też
                    podpada pod paragraf. Trudne życie muszą mieć lekarze. Nic dziwnego, że tacy
                    sfrustrowani.

                    4.Jako pacjent i człowiek rozumny wolałabym zaufać Pani wiedzy niż intuicji
                    chociaż...

                    5. Chociaż opiera Pani swoją wiedzę o "poważne badania naukowe" a o badaniach
                    naukowych i tym na ile są poważne pisałam już wcześniej.

                    To już wolę Pani doświadczenie. Mimo, że ma Pani doświadczenie głównie w
                    zakresie zdrowych ciąż i prawidłowych porodów a komplikacje i patologie zostawia
                    Pani osobom z odpowiednim wykształceniem medycznym, prawda ?



                    • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 18:16
                      Mogę próbować dyskutować dopóki jest to dyskusja, czyli wymiana
                      argumentów. Od początku pomijam milczeniem lub biorę za dobrą monetę
                      żonglowanie argumentami jak Pani wygodnie, prowokacje i tym podobne
                      zabiegi - wcale nie dlatego, że ich nie widzę. Ale jak dla mnie to
                      przekroczyła Pani w tym poście granice, których nie powinno się
                      przekraczać.

                      > > To już wolę Pani doświadczenie. Mimo, że ma Pani doświadczenie
                      głównie w zakresie zdrowych ciąż i prawidłowych porodów a
                      komplikacje i patologie zostawia Pani osobom z odpowiednim
                      wykształceniem medycznym, prawda ?

                      Właśnie tak. Zawód położnej na tym polega.

                    • tonika80 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 20:58
                      Dziewczyno, Ty jednak masz nieźle z głową :-/ Po tym poście to
                      chyba już nikt nie bedzie Cie brał na poważnie, i dobrze...Idź
                      prowokować gdzie indziej a najlepiej udaj sie do jakiegoś
                      specjalisty, który pomoże Ci w jakiś inny sposób rozładować agresję.
                      • roeta Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 08.05.10, 22:51
                        Ło Matko. Brak słów. Ty naprawdę tak myślisz, czy po prostu nudzi Ci się i
                        głupio prowokujesz?
                        Gdzie pani Kasia napisała, że jest za aborcją??????????????
                        Ja też wolałaby NATURALNIE poronić na początku ciąży niż urodzić ciężko
                        uszkodzone genetycznie dziecko. I nie widzę nic w tym złego. Natura sama
                        eliminuje wile ciąż zanim matka w ogóle zorientuje się, ze była w ciąży. I nie
                        ma to absolutnie nic wspólnego z aborcją. I nie bardzo rozumiem co w tym jest
                        takiego szokującego.
                        No i jeszcze sprawa leczenia - lekarz nie ma prawa leczyć jeśli pacjent nie
                        wyrazi na to zgody, nawet jeśli wie, że nie leczony pacjent umrze. Jako przykład
                        mogę tu przytoczyć kontrowersyjny zwyczaj Świadków Jechowy, którzy nie wyrażają
                        zgody na transfuzję, nawet wówczas gdy tylko ona może uratować im życie.
                        A co do poruszonej na początku kwestii przyśpieszania porodu oksytocyną ponoć
                        dla dobra dziecka - to gdyby taka praktyka istniała 30 parę lat temu to mnie by
                        nie było już na tym świecie. Miałam 3 pętle pępowiny wokół szyi, poród trwał
                        baaaaaardzo długo. Parę razy się cofałam (pewnie szukałam jakiegoś dobrego
                        ułożenia - może to instynkt?). Grunt, że urodziłam się cała i zdrowa, a moja
                        mama nie wspomina tego jako traumy. Jak parę lat później rodziła się moja
                        siostra, to lekarz był bardzo niezadowolony, że mu się nocny poród trafił i
                        chciała jak najszybciej go zakończyć. Nie dla dobra dziecka, tylko własnej
                        wygody! No i niestety wielu lekarzy nadal tak czyni i tylko z powodu swojego
                        wygodnictwa wdrażają niepotrzebne w wielu przypadkach interwencja, tłumacząc to
                        dobrem dziecka i matki.
                    • funky_mamma Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 13.05.10, 17:39
                      mini-menstruacja napisała:

                      > 1.W pierwszym punkcie baaaaardzo się różnimy. Wolałabym utrzymywać ciążę przy
                      > życiu i to sztucznie niż pozwolić dzieciątku umrzeć.

                      > Chory dorosły człowiek, też, zalicza się do słabszych jednostek i utrzymywanie
                      > go przy życiu wg tej bestialskiej filozofii nie ma sensu.

                      Podam ci przykład z życia:
                      mój dziadek miał serię udarów, nie było z nim kontaktu, sikał w cewnik,
                      załatwiał się w pieluchę, jadł przez sondę, był pod tlenem, na powrót do zdrowia
                      nie było nawet cienia szans. Miał 84 lata, lekarze 3 razy go reanimowali
                      przedłużając tylko jego cierpienia, trwało to 4 miesiące. Z tygodnia na tydzień
                      miał coraz częstsze ataki padaczki, jęczał z bólu, miał potworne odleżyny. Czy
                      utrzymywanie go na siłę przy życiu miało sens? Wiem, że musieli go ratować, choć
                      i tak wszyscy wiedzieli, że umrze, dłużej się tylko męczył.


                      > 2."A taki drobiazg jak wypracowanie rozsądnego kompromisu na przykład?"
                      > Powtórzę raz jeszcze. Od momentu oddania się w ręce lekarza on ponosi
                      > odpowiedzialność za życie i zdrowie pacjenta.

                      Nie zgodzę się z tobą. Rodziłam 2 tygodnie temu. Natrafiłam na zmianę położnej i
                      tak jak pierwsza podłączała mnie pod ktg tylko co jakiś czas, tak druga
                      zarządziła, że mam być stale podłączona - nie zgodziłam się na to, podpisałam w
                      karcie, że odłączają mnie na moją prośbę. Poniosłam pełną odpowiedzialność za tę
                      decyzję.
                      • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 13:02

                        Punkt pierwszy to bardzo poważna zagadka etyczna. Poruszanie i kontynuowanie
                        tego tematu powinno odbywać się w innym środowisku niż forum dla Szukających
                        Rady w Kwestii Przepchnięcia. Dlatego proponuję zakończyć. Jedyne co przychodzi
                        mi na myśl to, że eutanazja odbywa się na życzenie dorosłego pacjenta a mały
                        Człowiek takiej decyzji nie ma możliwości podjąć. Ale, tak jak wspomniałam,
                        temat ciężki i z pewnością nie przystoi mówić o tym na tym forum.
        • gos85 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 22:09
          to strasznie przykre co piszesz o podejściu lekarzy do rodzących.. :(:(
          ja wolę pójść do znachora niż do tak ignorancko i chamsko nastawionego lekarza..no niesamowicie to przykre..
          właśnie stąd się bierze sprzeciw przeciwko medykalizacji,króra bardzo często jest stosowana rutynowo, a nie dlatego że jest potrzebna. po prostu w szpitalu trzeba zrealizować pewien standard, ten standard wymaga np zapisu ktg przez jakiśtam określony czas w trakcie porodu (a więc rodząca musi leżeć nawet wbrew swojej woli) oraz ogranicza czas rodzenia do jakiegośtam, i jak kobieta rodzi za długo to ją trzeba pogonić..wcale nie dla jej i dziecka dobra, tylko żeby zdążyć przed końcem zmiany, albo żeby zwolnić salę....
          nacinanie krocza to temat rzeka..te argumenty które napisałaś..rozumiem że to jest to co usłyszałaś od lekarzy? eeeh..:(
          zobacz na forum już kilka razy był ten temat poruszany i napewno pani Kasia też pisała o zasadności tego zabiegu (który w większości szpitali jest wykonywany rutynowo a nie musi..)

          Co do porodów domowych...te kobiety które chcą i które mają na to pieniądze, oraz ich ciąża przebiega fizjologicznie, rodzą w domu, to nie jest nielegalne, chociaż nastawienie środowiska medycznego do takiego miejsca porodu jest delikatnie mówiąc złe... a dodatkowo pojawiają się trudności np ze znalezieniem neonatologa czy zrobieniem szczepień ..


          polecam obejrzenie filmu "porodowy biznes"..znajdziesz na youtubie
          jeżeli chcesz zaspokoić ciekawość to warto poznać fakty na temat porodów przedstawiane nie tylko przez lekarzy..
          • vanilia_cz Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 23:55
            tak jak gos85 zachecam do obejrzenia filmiku:
            www.youtube.com/watch?v=bFH9RFd306U
          • mini-menstruacja Jak to jest z tą Panią Kasią ? ;) 07.05.10, 11:13
            "ja wolę pójść do znachora niż do tak ignorancko i chamsko nastawionego
            lekarza.
            "

            Mój znajomy rzekłby pewnie "to idź, skoro wolisz"
            Ale zgadzam się, że stosunek lekarzy do pacjentów pozostawia wiele do życzenia.
            Bywają grubiańskim chamami. To fakt.


            "właśnie stąd się bierze sprzeciw przeciwko medykalizacji, króra bardzo
            często jest stosowana rutynowo, a nie dlatego że jest potrzebna
            "

            Na jakiej podstawie formułujesz takie opinie ? Jakie masz ku temu kompetencje ?
            Nie dlatego pytam , że się nie zgadzam, tylko z ciekawości. Co oznacza
            określenie "rutynowo" ?
            Co jeśli ta rutyna chroni przed ryzykiem poważnych komplikacji ?


            "...zobacz na forum już kilka razy był ten temat poruszany i napewno pani
            Kasia też pisała o zasadności tego zabiegu...
            "

            Tak z niekłamanej ciekawości:
            1) Jakim to wykształceniem może się pochwalić najbardziej opiniotwórcze guru
            tego forum - Pani Kasia ?
            2) Czy Pani Kasia, jako położna, ma w większości przypadków do czynienia ze
            zdrowymi porodami o prawidłowym przebiegu czy tymi, które przebiegają w sposób
            patologiczny ?
            3) Czy Pani Kasia ma do czynienia z powikłaniami poporodowymi i w jakim stopniu
            ( jaki jest to odsetek przypadków ) ?
            4) Czy Pani Kasia w razie niepowodzenia będzie odpowiadać przed sądem za
            niezastosowanie ingerencji medycznej w poród ?
            5) Czy Pani Kasia zajmuje się leczeniem powikłań poporodowych ?

            O ile mi wiadomo kwalifikacją do porodów domowych jest niezakłócony, prawidłowy,
            zdrowy przebieg ciąży i takież rokowania na poród.
            Lekarz, natomiast, spotyka się na co dzień z powikłaniami, komplikacjami i
            patologiami. Wie, też, jak katastrofalne mogą być konsekwencje różnych zabiegów
            lub ich braku. Bo to on leczy te powikłania i on jest odpowiedzialny za ich
            powstanie.
            Nic, zatem, dziwnego że lekarze troszkę dramatyzują.

            Ja osobiście wolę, jednak, odrobinę więcej paniki niż to jest konieczne zamiast
            landrynkowo-optymistycznej, niczym nie zmąconej wizji jedynie prawidłowego i
            słusznego, en vogue naturalnego porodu.

            Myślę, że ja widzę ciążę i poród jako czystą ( albo brudną ) fizjologię i nic
            poza tym. Daleka jestem od używania ciążowo-porodowych eufemizmów albo zwrotów
            pełnych egzaltacji typu : "wymarzony poród".
            Trochę mnie to śmieszy ale staram się pozostawać w szacunku dla powszechnej tu
            wizji porodu jako wydarzenia niemalże mistycznego którego metafizyczny przebieg
            koniecznie chcą zakłócić lekarze swoimi brutalnymi praktykami pełnymi
            sztuczności, chemii i konserwantów.


            Co do pozostania w domu, mojemu znajomemu chodziło pewnie o ... zwykłe
            pozostanie w domu i niekorzystanie z dobrodziejstw medycyny, skoro taka osoba im
            się sprzeciwia. Opinia środowiska medycznego na ten temat nie powinna mieć dla
            takiej rodzącej żadnego znaczenia.
            A pozostanie w domu nic nie kosztuje, wszakże.


            Jednocześnie uważam, że każda kobieta ma prawo wybrać co jej się podoba włącznie
            z cesarką albo Panią Kasią.
    • epb3 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 15:04
      no ale wlasnie porody sa zmedykalizowane nie dlatego, ze lekarze chcą zrobic
      rodzącym na zlośc, krzywdę albo cokolwiek udowadniac.
      Ja wierzę, ze w większości przypadków robią wszystko zeby bylo dobrze.

      Ale sa zle wyksztalceni. Tak ich nauczono. Nie wiedzą,ze moze byc inaczej.
      Zresztą tak jak polozne. Jesli polozna wszystkie porody naciela i tak byla
      uczona to na jakiej podstawie moze sądzic inaczej?

      Poza tym lekarze sa generalnie od leczenia. Sa trochę skrzywieni, wszędzie widzą
      potencjalne zagrozenie.
      Poza tym nawet te argumenty ktore tu przytoczylas wydają mi sie bez sensu.
      1. Nienacinanie grozi urazami u 10% - tzn ze 100% trzeba nacinac? Dlaczego nie
      naciąc tych 10? Tu nie chodzi o to zeby sie upierac i byc mądrzejszym od lekarza
      i Pana Boga. Ale o to zeby wykonywac tylko potrzebne zabiegi.
      2. Pelna zgoda. Tylko dlaczego tak często, bez powodu jest podawana oksytocyna.
      3. Beznadziejny argument. I wstyd ze wyksztalcona osoba jaka jest lekarz taki
      przytacza. Pojechalam do szpitala na wypadek komplikacji.
      Tylko i wylącznie po to, zeby jesli będzie sie dzialo coś zlego mi pomogli.
      A nie zeby za mnie urodzono :)
      Poza tym bardzo blędne jest myslenie lekarzy, ktorzy uwazają ze skoro pacjent do
      niego przyszedl to moza decydowac za niego. Ale to inny temat i porody to tylko
      wierzcholek góry lodowej.


      Nie uwazam, ze sluszne sa dyskusje co lepsze. Bo co lepsze dla jednej ciązy
      niekoniecznie dla innej.

      • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 11:45
        "Ja wierzę, ze w większości przypadków robią wszystko zeby bylo dobrze."
        Ja, też, pozostaję w takiej nadziei.

        "Ale sa zle wyksztalceni. Tak ich nauczono. Nie wiedzą,ze moze byc inaczej."
        Ale żeby formułować taki osąd trzeba się wykazać jakąś konkretną wiedzą na ten
        temat. Albo wykształceniem przynajmniej. Inaczej pozostać to może w sferze
        intuicyjnych domysłów.

        "Poza tym lekarze sa generalnie od leczenia. Sa trochę skrzywieni, wszędzie
        widzą potencjalne zagrozenie.
        "
        Powiedziałabym : "Dzięki Bogu". Dzięki Bogu lekarze są od leczenia. Dzięki Bogu
        ktoś widzi potencjalne zagrożenie. Nie chciałabym być zdana na niczyją
        lekkomyślność i pochopny optymizm.

        "Nienacinanie grozi urazami u 10% - tzn ze 100% trzeba nacinac?"
        Z tego co zrozumiałam nacinają 100% aby uniknąć 10-cio procentowego ryzyka
        poważnych urazów. Nawet gdyby ryzyko wynosiło 1% nikt nie chciałby go podjąć.
        Tak to zrozumiałam.

        "Tylko dlaczego tak często, bez powodu jest podawana oksytocyna."
        Nie wiem, czy bez powodu. Lekarze twierdzą, że mają jakiś powód.
        Nie mam odpowiednich kompetencji by to oceniać.

        "Tylko i wylącznie po to, zeby jesli będzie sie dzialo coś zlego mi pomogli.
        A nie zeby za mnie urodzono
        "
        Lekarze uważają, że skoro zwracasz się do nich z prośbą o pomoc to znaczy, że
        oddajesz się w ich ręce w pełnym zaufaniu. Bo od tej pory oni ponoszą
        odpowiedzialność za bieg zdarzeń, również przed wymiarem sprawiedliwości. Jeżeli
        chcesz decydować o przebiegu porodu - zostań w domu. Czyli coś na zasadzie :
        albo mi ufasz albo spadaj
        Nie chcą ponosić konsekwencji prawnych swoich czynów tylko dlatego, że ulegli
        pacjentce, która wykształcenia medycznego nie posiada. Żaden sąd nie uzna
        takiego argumentu a właściwie go wyśmieje.

        "Nie uwazam, ze sluszne sa dyskusje co lepsze. Bo co lepsze dla jednej ciązy
        niekoniecznie dla innej.
        "
        Trudno mi się z Tobą nie zgodzić. Tak na chłopski rozum.
        • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:46
          mini-menstruacja napisała:

          > "Ja wierzę, ze w większości przypadków robią wszystko zeby bylo
          dobrze."

          > Ja, też, pozostaję w takiej nadziei.

          Kwestią podstawową jest to, co kto uważa za "dobrze". Może warto
          byłoby się najpierw spytać rodzącej, a potem decydować?

          >
          > "[i]Ale sa zle wyksztalceni. Tak ich nauczono. Nie wiedzą,ze moze
          byc inaczej.[
          > /i]"
          > Ale żeby formułować taki osąd trzeba się wykazać jakąś konkretną
          wiedzą na ten temat. Albo wykształceniem przynajmniej. Inaczej
          pozostać to może w sferze intuicyjnych domysłów.

          Mogę domniemywać, że jednak mam jakąś wiedzę na powyższy temat i z
          całą odpowiedzialnością stwierdzam, że polskie położnictwo jest dość
          odporne na wyniki badań naukowych, które świadczą o tym, że
          rzeczywistość jest "nieco" inna niż powszechne praktyki w naszych
          szpitalach.


          > "Poza tym lekarze sa generalnie od leczenia. Sa trochę
          skrzywieni, wszędzie widzą potencjalne zagrozenie.
          "
          > Powiedziałabym : "Dzięki Bogu". Dzięki Bogu lekarze są od
          leczenia. Dzięki Bogu ktoś widzi potencjalne zagrożenie. Nie
          chciałabym być zdana na niczyją lekkomyślność i pochopny optymizm.

          Między upartym tropieniem patologii a pochopnym optymizmem jest całe
          morze innych możliwości.

          > Z tego co zrozumiałam nacinają 100% aby uniknąć 10-cio
          procentowego ryzyka poważnych urazów. Nawet gdyby ryzyko wynosiło 1%
          nikt nie chciałby go podjąć. Tak to zrozumiałam.

          Jest pewien drobiazg - mianowicie badania wskazują, że pęknięcie
          krocza III i IV stopnia (czyli najpoważniejsze) jest częściej
          powikłaniem nacięcia niż ochrony krocza.
          >
          > "Tylko dlaczego tak często, bez powodu jest podawana oksytocyna.
          " Nie wiem, czy bez powodu. Lekarze twierdzą, że mają jakiś
          powód.

          Mają. W większości przypadków jest nim zegar :)

          > Lekarze uważają, że skoro zwracasz się do nich z prośbą o pomoc to
          znaczy, że oddajesz się w ich ręce w pełnym zaufaniu.

          To niech przestaną tak uważać, bo nie mają racji. Każda osoba ma
          prawo do decydowania o sobie, nawet jeśli "się nie zna". A na
          zaufanie trzeba zapracować, między innymi nawiązując dialog z
          pacjentem. Przyjęłaby Pani do pracy opiekunkę do dziecka tylko
          dlatego, że ona sama ma przekonanie, że jest dobra?

          Bo od tej pory oni ponoszą odpowiedzialność za bieg zdarzeń,
          również przed wymiarem sprawiedliwości. Jeżeli chcesz decydować o
          przebiegu porodu - zostań w domu. Czyli coś na zasadzie : albo mi
          ufasz albo spadaj


          Ciekawe, że nikogo nie dziwi, kiedy Świadkowie Jehowy przy przyjęciu
          do szpitala składają oświadczenie, że nie wolno im podawać krwi. I
          wszyscy muszą to respektować, niezależnie od sytuacji. Szuka się po
          prostu innych rozwiązań, które możnaby zastosować w razie potrzeby
          albo prosi sąd, żeby w trybie pilnym zezwolił na podanie krwi. I dla
          wszystkich jest oczywiste, że łamie się prawo właśnie nie
          respektując ich woli.

          > Nie chcą ponosić konsekwencji prawnych swoich czynów tylko
          dlatego, że ulegli pacjentce, która wykształcenia medycznego nie
          posiada. Żaden sąd nie uzna takiego argumentu a właściwie go
          wyśmieje.

          Nie wyśmieje, nie. A zabiegi medyczne to propozycja dla pacjenta, a
          nie nakaz. No i z doświadczenia wiem, że większości ludzi po dobroci
          daje się wytłumaczyć czemu jakieś postępowanie jest konieczne. Tylko
          trzeba się postarać i "zniżyć" do poziomu niefachowca.

          • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 13:08

            Ojej... dużo tu dyskusji. Nie dam rady odnieść się do wszystkich punktów. Na
            pewno spróbuję później.

            Jedyne do czego pozwolę sobie się odnieść są tzw. "wyniki badań"
            Tak jak pani z mam na co dzień do czynienia ze środowiskiem naukowym i zdaję
            sobie sprawę jak to na prawdę wygląda z tymi wynikami badań.
            Powoływanie się na nie, kiedy nie ma się pojęcia w jakich warunkach, w jakim
            kontekście i pod czyim wpływem zostały wykonane jest nagminne i niezbyt mądre.
            Badania to nie żaden pewnik, proszę o tym pamiętać. Szczególnie jeśli chodzi o
            te statystyczne. Im w szczególności nie należy wierzyć !!! Jedyne obiektywne
            kryterium oceny to np. czy istnieje ryzyko czy nie. W ostateczności czy to
            ryzyko jest wysokie czy niskie albo czy z czymś jest porównywalne.
            W jakim procencie występuje to już bym się na tym nie skupiała...
            • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 13:10
              Tak jak pani ze środowiskiem położniczym mam do czynienia... - miało być ;)
            • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 13:41
              Będę na pewno pamiętać o Pani uwagach doyczących badań naukowych,
              dzięki. A słyszała Pani może coś medycynie opartej na faktach
              naukowych (EBM)? I bazie Cochrana?
              pl.wikipedia.org/wiki/Cochrane_Collaboration
              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 14:45
                Nie. Nie słyszałam do tej pory. Zainteresuję się. Dziękuję za odnośnik do strony.
    • szampanna Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 21:54
      Ja odniosę się tylko do pkt 3, bo jeśli chodzi o porody domowe, to
      przecież nie odbywają się one na dziko ;), tylko w obecności właśnie
      osoby z wykształceniem medycznym, jakby nie było. Tylko z innym
      podejściem - i tu jest pies pogrzebany. A dlaczego jednak szpital?
      No cóż, trywializując sprawę - bo jest za darmo i dostępny, a luksus
      rodzenia w domu "po swojemu" jednak kosztuje i nie każdy ma dostęp
      do domowej położnej.
      I nie nazwałabym absolutnie fizjologicznego porodu
      niekontrolowanym procesem
      - to jest proces kontrolowany, jak
      najbardziej, tyle że przez organizm, a nie maszyny (o ile nie
      przeszkadza się w tym, co właśnie nagminnie jest czynione w
      szpitalach). A ja przekonałam się o tym osobiście i dlatego jestem
      gorącą zwolenniczką dopuszczenia do głosu natury, ciała i intuicji -
      bo zobaczyłam na własne oczy i doświadczyłam na własnej skórze, że w
      dobrze przebiegającym, fizjologicznym porodzie wszelka interwencja
      medyczna jest po prostu zbędna - cud narodzin dzieje się bez
      wspomagania z zewnątrz. I dlatego wyznaję trend "pro-nature", jak to
      określasz, a nie dlatego, że ślepo podążam za modą :)
      • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:08
        "A dlaczego jednak szpital?
        No cóż, trywializując sprawę - bo jest za darmo i dostępny, a luksus
        rodzenia w domu "po swojemu" jednak kosztuje i nie każdy ma dostęp
        do domowej położnej.
        "

        1. Szpital nie jest za darmo. Wszyscy płacimy składki.
        2. Rodzenie w domu nic nie kosztuje.
        3. Położna "domowa" to luksus, który kosztuje.

        "I nie nazwałabym absolutnie fizjologicznego porodu
        niekontrolowanym procesem
        - to jest proces kontrolowany, jak
        najbardziej, tyle że przez organizm, a nie maszyny...
        "
        Eeeee...chodziło mi bardziej o to, że nie jest do końca kontrolowany przez
        człowieka. Kontrolowany przez organizm to znaczy tyle co kontrolowany przez
        naturę ( jak huragany, trzęsienia ziemi i tsunami hehe ;) ) Nie rozumiem o jakie
        maszyny Ci chodzi. Jak dotąd nie wiadomo mi nic o kontroli maszyn nad ludźmi.

        "A ja przekonałam się o tym osobiście i dlatego jestem
        gorącą zwolenniczką dopuszczenia do głosu natury, ciała i intuicji bo zobaczyłam
        na własne oczy i doświadczyłam na własnej skórze, że w dobrze przebiegającym,
        fizjologicznym porodzie wszelka interwencja
        medyczna jest po prostu zbędna - cud narodzin dzieje się bez
        wspomagania z zewnątrz
        "
        Cieszę się, że u Ciebie wszystko przebiegło zdrowo i pomyślnie.
        Jest zbyt wiele osób, jednak, które nie mają tak pozytywnych doświadczeń.
        A bez wspomagania z zewnątrz wiele porodów by się nie odbyło albo zabiłyby matkę
        albo dzidziusia. Spójrz na przybliżone dane z wieków ubiegłych ( wg. książki o
        tytule, chyba "historia chirurgii" - dokładnie nie pamiętam - blisko 1/3 porodów
        w średniowiecznej europie kończyła się śmiercią matki albo dziecka, częściej
        było to dziecko, jednakże śmierć matki przy porodzie była również niezmiernie
        częsta i była dla ówczesnych ludzi czymś najzupełniej normalnym )

        "I dlatego wyznaję trend "pro-nature", jak to określasz, a nie dlatego, że
        ślepo podążam za modą :)
        "
        Wierzę, że to nie z powodu mody. Ale wierzę, też, że wyznawałabyś całkowicie
        odmienny trend gdyby Twoja ciąża nie przebiegała w sposób prawidłowy a poród
        byłby patologiczny. Prawda ?
        • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:50
          > "I dlatego wyznaję trend "pro-nature", jak to określasz, a nie
          dlatego, że
          > ślepo podążam za modą :)
          "
          > Wierzę, że to nie z powodu mody. Ale wierzę, też, że wyznawałabyś
          całkowicie odmienny trend gdyby Twoja ciąża nie przebiegała w sposób
          prawidłowy a poród byłby patologiczny. Prawda ?

          Pewnie, bo na tym polega rozsądna ocena sytuacji i niewielu znam
          ludzi, którzy chcieliby samozagłady w imię idei. Ale jakieś
          preferencje wolno mieć, jak rozumiem?
          • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 13:17
            "Ale jakieś preferencje wolno mieć, jak rozumiem?"

            Preferencje można mieć jakie się tylko sobie chce. Jestem za całkowitą
            wolnością. Nawet poglądy gospodarcze mam skrajnie wolnorynkowe. Wolność słowa i
            jednostki ludzkiej to dla mnie podstawa. Wolnoć Tomku w swoim domku - też
            moja dewiza. Wolność, własność ... i takie tam

            I o takich wolnych poglądach sobie tutaj debatujemy...

            Tak na marginesie:
            lekarze też mają prawo do swoich poglądów a wypadku gdy oddajemy się w ich ręce
            ten pogląd robi się niezwykle znaczący. Zawsze możemy zrezygnować z oddawania
            się pod ich opiekę i pod władzę ich poglądów.
            Na tym polega prawdziwa wolność wyboru.

            • katarzynaoles Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 13:45

              > Tak na marginesie:
              > lekarze też mają prawo do swoich poglądów a wypadku gdy oddajemy
              się w ich ręce ten pogląd robi się niezwykle znaczący. Zawsze możemy
              zrezygnować z oddawania się pod ich opiekę i pod władzę ich poglądów.
              > Na tym polega prawdziwa wolność wyboru.

              Pogląd lekarza jest, owszem, bardzo znaczący i wcale nie mam zamiaru
              z tym dyskutować. Ale też nie mam zamiaru bezrefleksyjnie "oddawać
              się w czyjeś ręce" bo mój pogląd też ma znaczenie - dotyczy mnie
              samej. Czy nie o tym pisze Pani cały czas?
              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 14:50

                "Pogląd lekarza jest, owszem, bardzo znaczący i wcale nie mam zamiaru
                z tym dyskutować. Ale też nie mam zamiaru bezrefleksyjnie "oddawać
                się w czyjeś ręce" bo mój pogląd też ma znaczenie - dotyczy mnie
                samej. Czy nie o tym pisze Pani cały czas?"


                Tak. Owszem. O tym piszę. Też bezrefleksyjnie w niczyje ręce bym się nie oddała.
                Kluczowe dla tej rozmowy jest fakt, że poglądy, które przytoczyłam w głównym
                poście są poglądami lekarzy a nie moimi własnymi. Zależało mi na sprowokowaniu
                dyskusji i poznaniu różnych opinii a następnie rozważeniu ich w moje główce.
            • sroka75 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 14:04
              > Tak na marginesie:
              > lekarze też mają prawo do swoich poglądów a wypadku gdy oddajemy się w ich ręce
              > ten pogląd robi się niezwykle znaczący. Zawsze możemy zrezygnować z oddawania
              > się pod ich opiekę i pod władzę ich poglądów.
              > Na tym polega prawdziwa wolność wyboru.
              A jak to się ma do twoich narzekań (w innym wątku) nt. tego, że nie funkcjonuje
              legalnie coś takiego jak cc jako wolny, świadomy wybór rozumnej osoby która się
              na to decyduje (podobno poprzez rozpatrzenie za i przeciw) chociaż też jest to
              pogląd "niefachowca" idąc tym tropem lekarze się temu sprzeciwiający mają prawo
              do swoich poglądów.
              Mam wrażenie, że popadasz w jakieś sprzeczności...jeśli chodzi o cc: to mój
              wolny wybór, niepodważalne prawo i decydowanie o własnym ciele, a poród
              naturalny: to całkowite podporządkowanie się lekarzom (bo na salę porodową wolny
              wybór i prawo do własnego ciała już nie sięga) i wieszanie poglądów na kołku w
              domu.
              Już sama nie wiem co chcesz w ogóle udowodnić, kogo i co chcesz
              zdyskredytować...porody siłami natury? p. Katarzynę Oleś?(pokpiwasz sobie z jej
              wiedzy i doświadczenie sama nie będąc "z branży"... przy jednoczesnym
              krytykowaniu innych dziewczyn które wypowiadają się o lekarzach) dziewczyny,
              które są tak samo "obcykane" w temacie porodów sn jak ty cc?- (chociaż niektóre
              w przeciwieństwie do ciebie w praktyce), czy też wyniki wieloletnich praktyk na
              oddziałach położniczych w innych krajach (a coraz częściej i w Polsce), że po
              zaprzestaniu rutynowego stosowania wymienionych przez praktyk kobiety i dzieci
              nie zaczęły nagle masowo umierać, pękać za uszy a powikłania dotykać co drugą
              rodzącą?
              Napisz, proszę o co Ci chodzi, oprócz banalnego wkładania kij w mrowisko?
              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 15:03
                "Napisz, proszę o co Ci chodzi"

                Dobra. Napiszę :)
                Chodzi mi o zaspokojenie ciekawości, poznanie różnych poglądów, dyskusję,
                pozwolenie innym na poznanie moich poglądów.

                W kwestii cesarskiego cięcia a wolności wyboru sprawa ma się trochę inaczej niż
                w wypadku medykalizacji porodu SN.

                Spójrz na to z tej strony. Każda z nas powinna mieć wybór co do tego jak chce
                rodzić. Ma kilka opcji:

                1) rodzi fizjologicznie w domu
                2) rodzi cesarskim cięciem szpitalu
                3) rodzi fizjologicznie w szpitalu

                To są najbardziej popularne i rozsądne opcje. Tak na prawdę jest ich więcej (
                można rodzić przez cc w domu, operację może wykonać sąsiad, można też rodzić w
                studni itd, ale takich absurdalnych i mało popularnych rozwiązań nie brałam pod
                uwagę )

                I co do tego, że powinniśmy mieć wybór nie ma wątpliwości.
                Jedynie co należy wziąć pod uwagę to fakt, że na operację cc musi zgodzić się,
                również lekarz. Nikogo, bowiem, nie da się zmusić do przeprowadzenia operacji.
                Łamaniem niepodważalnego prawa do decydowania o moim ciele jest zabranianie
                mojemu lekarzowi na przeprowadzenie tej operacji przez......no
                właśnie......przez kogo ? Państwo ? Forumowiczów DP ?
                To tak samo gdyby ktoś ZABRONIŁ porodów w domu.

                Druga rzecz, absolutnie analogiczna do pierwszej, to fakt, że przy porodzie
                fizjologicznym w szpitalu oddajemy się w ręce lekarza ( na własne życzenie
                przecież, a nie wbrew swojej woli
                ) i w takim wypadku pod opiekę i władzę
                ich wiedzy.






              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 15:13

                W wielkim skrócie. Czym innym jest zabranianie wyboru jakiejś formy porodu a
                czym innym oczekiwanie, że lekarz przeprowadzi niezgodnie ze swoim przekonaniem.
                Nie można zmuszać kobiety do takiego czy innego rozwiązania ( to jej ciało ) i
                nie można lekarza zmusić do zrobienia czegokolwiek niezgodnie z jego
                przekonaniami ( to jego praca i odpowiedzialność )

                Odnośnie sprzeczności to niespójne wydaje mi się wyrażanie poglądu, że ja wraz z
                lekarzem nie powinniśmy mieć prawa do cesarskiego cięcia ( niby czemu ? ) przy
                jednoczesnym dawaniu sobie prawa do decydowania za lekarza w ramach jego
                kompetencji.
                • sroka75 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 08.05.10, 13:54
                  >dawaniu sobie prawa do decydowania za lekarza w ramach jego
                  > kompetencji.
                  są lekarze, którzy uważają, że decydowanie o formie porodu to właśnie ich
                  kompetencja...takie mają przekonania i poglądy...są osoby które wierzą w
                  kreacjonizm i jak sądzę wg. Ciebie powinny bezproblemowo uczyć w szkole
                  biologii, bo twierdzenia które głoszą są zgodne z jego przekonaniami?..;))Bo ja
                  tak czasami odbieram lekarzy, którzy uczepili się jak pijany płotu dobroczynnych
                  skutków nacinani i oxy, jakby się zatrzymali na szóstym dniu stworzenia;)
        • szampanna Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 23:03
          > "A dlaczego jednak szpital?
          > No cóż, trywializując sprawę - bo jest za darmo i dostępny, a
          luksus
          > rodzenia w domu "po swojemu" jednak kosztuje i nie każdy ma dostęp
          > do domowej położnej.
          "
          >
          > 1. Szpital nie jest za darmo. Wszyscy płacimy składki.
          > 2. Rodzenie w domu nic nie kosztuje.
          > 3. Położna "domowa" to luksus, który kosztuje.

          Ad. 1 - oczywiście, płacimy, więc to był skrót myślowy. Za darmo =
          już opłacony. Zresztą ci, którzy nie płacą, też mogą skorzystać z
          porodu w szpitalu.
          Ad. 2 i 3 - to też skrót myślowy. Wiadomo, że chodzi o domowy poród
          z położną, za co trzeba zapłacić... po raz drugi, bo jak słusznie
          zauważyłaś, składki idą i tak. I to powinno być zreformowane.

          > Nie rozumiem o jakie
          > maszyny Ci chodzi. Jak dotąd nie wiadomo mi nic o kontroli maszyn
          nad ludźmi.
          Jak to, o jakie? Np. o ktg, które samo w sobie jest cudownym
          wynalzakiem i może uratować życie dziecku, ale stało się bożkiem i
          kiedy kobieta mówi, że czuje mocne skurcze albo wręcz że rodzi - a
          nic szczególnego się nie zapisuje - to większość lekarzy i położnych
          nawet nie sprawdzi, czy faktycznie tak nie jest. Maszyna mówi, że
          nie rodzi! więc niech nie zawraca głowy!

          blisko 1/3 porodó
          > w średniowiecznej europie kończyła się śmiercią matki albo
          dziecka, częściej
          > było to dziecko, jednakże śmierć matki przy porodzie była również
          niezmiernie
          > częsta i była dla ówczesnych ludzi czymś najzupełniej normalnym )
          Tak, ale to nie ze względu na poziom wiedzy położniczej aż taki
          procent - raczej ze względu na poziom higieny i choroby w ogóle.
          Czyżbyś uważała, że bez lekarzy i szpitali w obecnych czasach 1/3
          matek lub dzieci nie przeżyłaby porodu? :P
    • boo-boo Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 06.05.10, 22:04
      Z tym nacinaniem to bzdura kompletna i lenistwo w Pl na porodówkach- dziwne,że w
      innych krajach statystyki są inne. Sama urodziłam dziecko-pierwsze- o wadze 4100
      bez nacinania i lekko pękłam.

      Oksytocyna lepsza dla dziecka- no tak mega szybkie skurcze macicy na pewno nie
      są powodem do stresu dla maluszka.
      Też mnie nikt nie podłączał do oksy mimo,że poród ponad 30 godzin.
      Litości........

      Odnośnie CC to co napisałaś to już nawet takich debilizmów komentować.

      I ty nadal sądzisz,że to logiczne co napisałaś?
      • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:14
        "Odnośnie CC to co napisałaś to już nawet takich debilizmów komentować."
        Całkowicie zrozumiałe że nie będziesz komentować.
        Wygląda na to, że nie masz ku temu żadnych kompetencji.

        "Sama urodziłam dziecko"
        Moje najszczersze gratulacje.

        "I ty nadal sądzisz,że to logiczne co napisałaś?"
        Skupiłam się bardziej na próbach odnalezienia cienia logiki w twoim poście i
        przyznam Ci się szczerze, że nie znalazłam...
        • boo-boo Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 08.05.10, 14:47
          "Skupiłam się bardziej na próbach odnalezienia cienia logiki w twoim poście i
          przyznam Ci się szczerze, że nie znalazłam..."

          Najpierw musisz dowiedzieć się co to logika, a dopiero potem się doszukuj....
          • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 09.05.10, 20:10
            "Najpierw musisz dowiedzieć się co to logika, a dopiero potem się doszukuj."

            ;D Ta drobna przymówka godna umysłu pięciolatki nie wymaże Twojego poprzedniego
            postu, którego zawartość bezlitośnie obnaża przebieg procesów myślowych w Twojej
            Szanowne Główce ;D

            Rozmowa polegająca na wymianie małych złośliwostek może być naprawdę
            pasjonująca. Pod warunkiem, że jest błyskotliwa i rezolutna.
            A ponieważ nie spodziewam się fajerwerków intelektu podczas kontynuacji tego
            dialogu proponuję go zakończyć i powrócić do wątku głównego.
            Czyli: Ile Ingerencji Medycznych Jest Naprawdę Potrzebnych Podczas
            Przeciskania Noworodka Przez Narządy Dolne ?
            • sprucexl Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 09.05.10, 23:17
              nie twierdze, ze nie jestes inteligetna jednak stanowczo stwierdzam,
              ze brak ci taktu i wyczucia, doswiadczenia zyciowego oraz obeznania
              w temacie.( ile masz lat? pewno 26-32)
              poczytaj jak rodzi sie za granica, chyba po przekroczeniu granic
              Polski anatomia czlowieka sie nie zmienia...
              Napisalas:<<Ile Ingerencji Medycznych Jest Naprawdę Potrzebnych
              Podczas
              Przeciskania Noworodka Przez Narządy Dolne ? >>
              NAPRAWDE NIKT CI NA TO PYTANIE NIE ODPOWIE!!!Jestes, jak sama to
              podkresilas inteligenta, wiesz za tem, ze kazdy porod jest inny.
              Widzisz, ja rodzilam dwa razy. Nie peklam, nie nacieli mnie, bez
              oksytocyny, epiduralu. Duze dzieci. Kolezanka z zzo, nacieta, synka
              wyciagneli vacum. W sytuacjach krytycznych nikt sie nie zastanawia.
              Na marginesie, moja osobista refleksja: nasze podejscie do roznych
              spraw zmienia sie wraz z naszym doswiadczeniem, z przezyciami. Moze
              w twym zyciu wydarzy sie cos co sprawi, ze pomyslisz, ze ta dyskusja
              byla glupia, obraza niektorych, ze naprawde niepotrzebnie ja
              sprowokowalas.
              Proponowalabym ja zakonczyc. To nie jest forum lekarskie. Dziewczyny
              dziela sie tu troskami, problemami naprawde powaznymi, podtrzymuja
              na duchu i gratuluja. Niech tak pozostanie.
              • sprucexl Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 09.05.10, 23:19
                zatem razem. Pozdrawiam
              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 10.05.10, 03:12
                "NAPRAWDE NIKT CI NA TO PYTANIE NIE ODPOWIE"

                Podczas kiedy ja na prawdę jestem, niezmiernie ciekawa.
                Jeśli lekarze twierdzą co innego ( a wzbudziło to u niektórych niemałe emocje )a
                kobiety-matki z doświadczeniem życiowym, obeznaniem w temacie ( choć też w
                większości bez taktu i wyczucia ) mówią co innego to temat uważam jest ważki i
                godny dyskusji.

                Podjęłam wątek główny nie mając kompletnie żadnego zdania na poruszony temat.
                Szczerze mówiąc, do tej pory nie wiem co o tym wszystkim myśleć.

                Przytoczyłam argumenty kolegów-medyków. Nie są to żadne sławy w swojej
                dziedzinie. Ot zwykli lekarze. Z tego co zrozumiałam reprezentują powszechne w
                Polsce podejście do pacjenta.

                Co może wydać się Tobie ciekawe, w rozmowie z nimi przytoczyłam dosłownie
                argumenty z tego forum
                , które padły w różnych postach.
                I wywołało to duże wzburzenie. Oraz serię obraźliwych opinii pod adresem
                uczestników forum.

                Następnie przytoczyłam ich argumenty( a przynajmniej te, które wydały mi się
                racjonalne ) I, znów, wywołało to duże wzburzenie.
                Oraz serię obraźliwych opinii pod .... moim adresem.

                A ja wciąż nie mogę sobie wyrobić opinii na ten temat. Tym bardziej, że
                racjonalne argumenty toną w chaosie braku logiki wypowiedzi, braku spójności
                myśli a także archetypów, stereotypów, przypisywania intencji, bezpodstawnych
                ocen, zachowań społecznych typu niechęć i wykluczanie tego co nie jest ogólnie
                przyjęte itd.

                Nie jestem przewrażliwiona na swoim punkcie na tyle, żeby płakać z powodu
                obrażania mnie. Jesteśmy wszyscy dorośli, i bawi mnie to bardziej niż porusza.
                Ale jeśli wziąć pod uwagę, że niektóre jednostki czują się śmiertelnie dotknięte
                nawet za sprawą nazywania rzeczy po imieniu to rzeczywiście. Mój niewyparzony
                język i wrodzona niechęć do słodkopierdzącego, wzajemnego głaskania się po
                pysiach musi wywoływać szok.

                I jeszcze raz podkreślę,że nie mam zdania w temacie ingerencji medycznych i
                bronię najbardziej sensownych argumentów dopóty, dopóki ktoś nie przedstawi
                sensowniejszych.

                No i dla sportu lekarzom przytaczam Wasze argumenty a Wam lekarskie.
                Mam nadzieję, że dyskusja nie była sprowokowana niepotrzebnie. I, że ma dobre
                strony np. że jej burzliwość nie czyni jej mdłą.

                Pozdrawiam
    • jombusiowa Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 09:22
      Ja się zastanawiam co to za lekarze byli.. bo ja z kolei z rozmów z
      lekarzami-część chirurgów, część innej specjalności mam zupełnie
      inne odczucia. I nawet jedna ginekolog która zażyczyła sobie cc to
      tylko zrobiła to ze strachu przed tym bólem wiedząc, że sn jest
      lepsze.
      Dziwne sa twierdzenia n/t oksytocyny na przykład.
      • jombusiowa Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 09:27
        A jeszcze dopiszę, ze są lekarze i lekarze i na przykład ojciec
        koleżanki (ginekolog) twierdzi, że kobieta w 7 miesiącu to już do
        pracy nie powinna chodzić, powinna leżeć-choć ciąża jest okej, no i
        sam zgodził się jej podać dolargan i to w takim momencie porodu
        (czyt. za późno) że dziecku tętno zanikło..
        • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:31
          Ja tam w 7 miesiącu pracę sobie, akurat, darowałam. I uważam, że to była słuszna
          decyzja. Ale może dlatego, że moja praca jest stosunkowo stresująca a nie chcę
          denerwować dzieciątka. No i warunki nie są odpowiednie dla kobiet w ciąży.
          Gdybym była księgową, sekretarką albo nauczycielką, lub siedziała za biurkiem w
          firmie lub okienkiem w banku to pewno dalej bym do pracy śmigała.
      • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 12:25
        "Ja się zastanawiam co to za lekarze byli"
        Anestezjolog z kilkudziesięcioletnim stażem, chirurg "czegoś tam", młody
        ginekolog. Wypowiadali się także w imieniu przyjaciół z branży, których ja
        personalnie nie znam.

        "bo ja z kolei z rozmów z lekarzami-część chirurgów, część innej specjalności
        mam zupełni inne odczucia.
        "
        Mi się w ogóle wydaje, że środowisko medyczne w kwestii cc i sn jest bardzo
        podzielone. Bo rozumiem, że o tym piszesz ?
        CC ma być bezpieczniejsze dla dziecka, SN ma być bezpieczniejsze dla matki.
        Tutaj wszyscy się zgodzili

        "Dziwne sa twierdzenia n/t oksytocyny na przykład."
        Ale jakie twierdzenia ? Opinia była taka, że lekarz podaje oksytocynę lub nie
        wtedy kiedy on uzna to za konieczne/niekonieczne.
        A nie dlatego, że pacjentka ma temat jakiekolwiek zdanie. Co w tym dziwnego ?
        • li-lenka2010 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 14:05
          MASZ RACJĘ. CC jest lepsze od sn. Bezwarunkowo, dla wszystkich. WSZYSTKIE
          ingerencje medyczne są uzasadnione. Na forum jest mnóstwo szalonych kobiet które
          trzeba edukowac, na czele z panią K. Oleś...:)
          • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 15:22

            "CC jest lepsze od sn"
            Tak ? A w jakim sensie "lepsze" ?

            "WSZYSTKIE ingerencje medyczne są uzasadnione"
            Tego nie wiem.

            "Na forum jest mnóstwo szalonych kobiet które trzeba edukowac, na czele z
            panią K. Oleś."

            Szalonych jest tu pewnie niemało. Jak wszędzie. Nikogo nie edukuję bo nie mam ku
            temu kompetencji.

            Pozdrawiam
            • li-lenka2010 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 16:38
              >Tak ? A w jakim sensie "lepsze" ?
              Dla Ciebie lepsze. Już możesz przestac to udowadniac.

              >Tego nie wiem
              Życzę żebyś swojego poglądu o dobrych intencjach wszystkich lekarzy, nigdy nie
              musiała konfrontowac z ponurą rzeczywistością. Tu zaoszczędzę sobie opisywania
              wszystkich przykrych przykładów, bo wiem że i tak nawet przez chwilę się nad tym
              nie zastanowisz.

              >Szalonych jest tu pewnie niemało.
              Powiem więcej: Z twoich postów wynika że wiekszośc. Ale przy takim rozumieniu
              szaleństwa, brzmi to jak komplement, więc dziękuję.

              >Nikogo nie edukuję bo nie mam ku temu kompetencji.
              Jaaaasne. Tylko tak sobie gadasz żeby gadac, używasz jednostronnych argumentów,
              wyśmiewasz statystyki, badania, oraz inne "źródła", opierając się jedynie na
              własnym przeczuciu, bo wiedzy brak a i doświadczenia (przecież jeszcze nie
              rodziłaś).

              Mimo że całkowicie nie zgadzam się z tobą, z podziwem patrzę jak (po raz
              kolejny) z niebywałą zręcznością wpychasz kij w mrowisko. Przynajmniej jest co
              poczytac, bo strasznie się nudzę, a mój poród nie chce się rozpocząc...
              • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 16:50
                Zgadzam sie, jest co poczytac:) Niezaleznie od niskiej wartosci
                argumentow powtarzanych w coraz to kolejnych watkach mini-
                menstruacji swiadczacych o 'szalonej' determinacji w narzucaniu
                innym pogladu na nieswoje doswiadczenie, kreuje ona rozrywke na
                deszczowe popoludnia:)Jednak w powtarzaniu tego samego tematu w
                roznie zatytulowanych watkach tkwi element szalenstwa.
                • villemo86 cc, sama przyjemność ;)!!! 07.05.10, 20:13
                  No, ale co za problem? Chcesz cc, to zapłać i zrób. Ja próbowałam rodzić sn, ale
                  niestety zakończyło się cc. Mówię niestety, bo wyobraź sobie, że do przyjemności
                  nie należy leżeć na sali operacyjnej i czuć tępo jak ktoś Ci grzebie w brzuchu.
                  W pewnym momencie robi Ci się poprostu niedobrze, a później ileś tam godzin nie
                  mieć przy sobie dziecka, nie móc się nim zająć, odczuwać przeszywający ból w
                  trakcie karmienia (a jak dziecko trochę większe i kopie Cię po bliźnie... hmm,
                  wspaniałe), nie wiedzieć jak się podnieść z łóżka, chodzić ileś godzin z
                  cewnikiem, a nie daj Boże jak nie zauważysz i Ci się zastój zrobi moczu,
                  gwarantowana kolka nerkowa (miałam, wiem), no i po kilku miesiącach zrosty na
                  bliźnie, też cholerna przyjemność, do pozazdroszczenia! No i to uczucie lekkiej
                  (w moim przypadku ogromnej) zazdrości jak dziewczyny z porodówki po sn wychodzą
                  pchając swoje maleństwo, od razu przystawiają do piersi, mogą się nacieszyć
                  zapachem nowonarodzonego dzieciątka. Jak chcesz to zafunduj sobie tę niebywałą
                  przyjemność porodu cc, ja jeśli zdecyduje się na drugie dziecko to jeszcze raz
                  spróbuję naturalnego porodu, bo to co mnie ominęło dręczy mnie mocno do tej pory.
                  A Twoje argumenty..., wybacz, ale poniżej krytyki. Moje ciało, moje prawo do
                  decydowania. Mnie w szpitalu pytali o wszystko! Czy wyrażam zgodę na lewatywę,
                  czy chcę znieczulenie, czy mogą podpiąć oksy (jak poród długo nie postępował, a
                  skurcze były mocne), czy zgadzam się na tą konkretną położną (niezapomniane
                  słowa położnej po przyjęciu mnie na porodówkę "czy zechce Pani ze mną dzisiaj
                  współpracować"), no i te ciepłe gesty z jej strony, przytulania i pocieszania.
                • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 20:42
                  Dodam cos jeszcze. Wspomnialas, ze popytalas w srodowisku lekarzy o
                  stosunek do ingerencji medycznej. Popros tego lekarza, ktory ci
                  opowiadal o zaletach naciecia przy porodzie i tego, ktory ci
                  opowiedzial, ze najbezpieczniejsza dla dziecka forma porodu jest cc,
                  zeby napisal artykul, rodzaj pochwaly cc i naciecia i opublikowal
                  ten artykul podpisujac sie pod nim swoim imieniem i nazwiskiem.
                  Jesli to zrobi jest wiarygodny ale sadze, ze tego nie zrobi:)
                  • sroka75 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 08.05.10, 13:57
                    > Jesli to zrobi jest wiarygodny ale sadze, ze tego nie zrobi:)
                    Tak szczerze, to ja w ogóle zaczynam powątpiewać w jego istnienie..;))
                • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 09.05.10, 14:33
                  Niezaprzeczalnym atutem włożenia kija w mrowisko jest wzmożony ruch tych
                  stworzonek w kopcu. A także możliwość zaobserwowania poszczególnych ról, które
                  sobie obrały w tym mikrośrodowisku.
                  ;D ;D ;D
                  Dyskusje , o ile są błyskotliwe, pobudzają mój intelekt. A stanowi to dla mnie
                  przyjemność.

                  Mylisz się rach.ell jakobym narzucała komukolwiek swoje poglądy.
                  Od kiedy to głośne wyrażanie swoich myśli jest narzucaniem.
                  Narzucić może Ci ktoś prawnie, poprzez ustalenie prawa w Państwie.
                  Można też narzucić komuś coś siłą lub stosując pogróżki, szantażując.
                  Wg Twojej definicji absolutnie każdą wypowiedź można potraktować jako
                  "narzucanie". Zweryfikuj, zatem, tę definicję bo obawiam się, że jest błędna.

                  Niską wartość argumentów, należałoby jeszcze jakoś udowodnić. Nie wystarczy
                  powiedzieć "moim zdaniem liście na drzewie są niebieskie" ;) ;)
                  • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 09.05.10, 16:30
                    Powolywanie sie na opinie lekarza nie podajac jego nazwiska ani
                    adresu publikacji, w ktorych mozna odnalezc slad pogladow, o ktorych
                    wspominasz oznaczam jako argument malowartosciowy.
                    Gdzies wspomnialas, ze nie rodzilas czyli, ze nawet nie wiesz o czym
                    piszesz. Wspomnialas rowniez, ze nie zamierzasz rodzic, temat wiec
                    nawet ciebie nie dotyczy. Intelekt mozna jednak pobudzac na rozne
                    sposoby, rowniez medyczne, porozmawiaj z lekarzem, o ktorym
                    wspomnialas, z pewnoscia zaleci ci cos mniej...naturalnego niz
                    dyskusja;)
                  • kaeira Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 10.05.10, 10:53
                    mini-menstruacja napisała:
                    > Niezaprzeczalnym atutem włożenia kija w mrowisko jest wzmożony ruch tych
                    > stworzonek w kopcu. A także możliwość zaobserwowania poszczególnych ról, które
                    > sobie obrały w tym mikrośrodowisku.

                    No cóż, gratulacje za szczery opis twojego podejścia do współdyskutantek. :-/
    • sugarka Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 07.05.10, 20:38
      mini-menstruacja,

      porod jest najbardziej naturalna rzeczna na swiecie stad moja
      niechec do jakiejkolwiek ingerencji medycznej. Chwala Bogu za
      polozne i za lekarzy. Chetnie oddam sie w rece lekarza jesli
      podczas porodu bedzie uzasadniona koniecznosc jego ingerencji (np.
      ratowanie dziecka lub mnie).

      Polecam ponizszy link i statystki dotyczace zagadnien, ktore
      poruszylas.

      www.inamay.com/
      Naciecie - nie ma zadnego uzasadnienia w rutynowym nacinaniu (chyba
      ze w uzyciu jest proznociag lub kleszcze. W praktyce wyglada to
      roznie (w zaleznosci od szerokosci geograficznej).

      www.guardian.co.uk/lifeandstyle/besttreatments/childbirth-tear-or-cut-how-common

      Zapewniam Cie, ze zadna z matek nie chce swiadomie ryzykowac zycia i
      zdrowia potomstwa i swojego. Jesli bylas nacieta przy porodzie to z
      pewnoscia masz opinie na ten temat. A jesli nie - to wierz mi,
      ochrona krocza to czesto kwestia dobrej woli personelu.

      Jesli porod postepuje, a dziecko ma sie dobrze, to niby dlaczego
      przyspieszac porod??

      Jesli sa komplikacje, to wtedy wlasnie jest potrzebna interwencja i
      jest ona uzasadniona, ale to sa sporadyczne przypadki. Oksytocyna
      jest bardzo czesto podawana nie ze wskazan medycznych.

      Porod domowy to zdecydowanie mniej stresu. Dosc czesto akcja
      porodowa zwalnia po przyjezdzie do szpitala, a to za sprawa
      hormonow, ktore pelnia bardzo wazna role (z pewnoscia koledzy medycy
      wytlumacza i to). Mysle, ze w PL porod domowy jest platny i pewnie
      to czesto jest powod dla ktorych mamy jada do szpitala (ale to moja
      spekulacja).

      Cesarskie ciecie ma wplyw na dziecko (np. jego uklad oddechowy).
      Polecam nie wierzyc na slowo, a po prostu wygooglowac niektore
      zagadnienia np. ryzyko smierci matki wg statystyk i 5-7x wieksza
      przy cieciu niz przy naturalnym porodzie. Oczywiscie czasami ciecie
      cesarskie jest wskazane ze wzgledow medycznych i to jest
      dobrodziejstwo, ze jest taka mozliwosc.

      childbirth.amuchbetterway.com/jacks-c-section-birth/
      www.thebusinessofbeingborn.com/
      Polecam sprawdzic smiertelnosci matek i noworodkow w USA, gdzie
      porody sa silnie zmedykalizowane... (FYI - USA maja gorsze
      statystki niz niektore kraje 3 swiata...)
    • olenka1211 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 08.05.10, 11:21
      Wypowiedzi lekarzy, które przytoczyła "mini" tak bardzo mnie nie zdziwiły bo
      czytam sporo o sytuacji położniczej w Polsce i te wszystkie problemy mają swoje
      uzasadnienie. Długa jeszcze droga przed nami. Mentalność i wieloletnie
      przyzwyczajenia trudno zmienić.
      Z praktyki mogę powiedzieć jak to jest w Australii bo tu rodziłam 7 lat temu a
      teraz drugi poród na dniach. Dane dotyczą typowej ciąży fizjologicznej i porodu
      fizjologicznego.

      1. Ciąży nie prowadzi ginekolog tylko lekarz rodzinny i położna, lub sama
      położna. Nie ma badań ginekologicznych.

      2. Pierwsza wizyta dopiero po 10 tygodniu, bo wcześniej i "tak można poronić" -
      to cytat. Nie ma zwyczaju podtrzymywania wczesnej ciąży. Pogląd pani Katarzyny o
      utracie chorej ciąży w pierwszych tygodniach jest rzeczowy i jak widać ma wielu
      zwolenników. Sama do nich należę chociaż uważam, że powinno robić się wyjątki
      np: przy ciążach po wieloletnich staraniach.
      Trudno powiedzieć matce, która starała się o dziecko przez 10 lat, że do 12
      tygodnia nikogo jej ciąża nie interesuje.
      Dodam, że te pierwsze 12 tygodni mojej drugiej ciąży wspominam koszmarnie bo
      bardzo źle się czułam i bałam, że coś będzie nie tak. Zdaję sobie sprawę, że
      utrata ciąży nawet wczesnej jest bolesna i współczuję ogromnie kobietom, które
      musiały przez to przejść. Jednocześnie wierzę, że takie usilne podtrzymywanie
      nie zawsze jest dobre, często dochodzi do nadużyć, nieomalże rutynowego
      podtrzymywania "tak na wszelki wypadek" i potem dalszych komplikacji. Wygląda na
      to, że część środowiska medycznego na świecie wyznaje podobne poglądy.

      3. USG maksymalnie dwa w 12 (nie ma pomiaru NT, badanie ogólne) i w 20
      (genetyczne) tygodniu.

      4. Wizyty niezbyt częste, w ostatnim trymestrze co 3 i 2 tygodnie. W drugim
      trymestrze co 6 tygodni. Mam pełną odpowiedzialność za swoją ciąże i swoje
      ciało. Mam obserwować ruchy dziecka i inne objawy jak coś mnie niepokoi zgłosić
      się na dodatkowe badania. Dla mnie to stres, chciałabym czasem zrzucić
      odpowiedzialność na jakiegoś lekarza ;)

      5. Poród tylko z położną.

      6. KTG tylko po przyjeździe do szpitala, potem słuchawka położnicza. Nie ma oxy,
      nie ma nacięcia, nie ma golenia czy lewatywy. Poród aktywny i w pozycji jaką
      wybierze rodząca. ZZO, dolargan, gaz dostępny na życzenie, o nacięcie też można
      prosić (siostra męża chciała). Ogólna zasada poród należy do kobiety a położna
      udziela tylko rad i wsparcia.

      7. Lekarz pojawia się na porodówce tylko jak trzeba podłączyć ZZO albo dzieje
      się coś złego.

      Tyle, że Australia to "koniec świata" i pewnie dlatego tu tak prymitywnie ;)

      Ps: A ja wybieram panią Kasię :)))
      • olenka1211 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 08.05.10, 11:33
        Jeszcze jedno. Gdzieś czytałam, że 70% kobiet w Au wybiera poród waginalny.
        Myślałam, że to dużo a okazuje się, że nie.

        "The World Health Organisation said no country should have a cesarean rate above
        10-15%. Now in Australia we have caesarean birth rates in excess of 30% - which
        is totally unacceptable."

        Zachęcają kobiety po CC do porodu SN. Niestety nie znalazłam danych dotyczących
        cesarki na życzenie. Z tego co czytam wynika, że jest całkiem legalna. Jak nie
        zapomnę to zapytam moją położną.


      • olenka1211 Droga "mini" 10.05.10, 08:17
        Ile Ingerencji Medycznych Jest Naprawdę Potrzebnych Podczas
        Przeciskania Noworodka Przez Narządy Dolne ?


        Nie dziw się, że nie uzyskałaś jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie bo to
        zależy od wielu czynników.

        1. Od samego porodu.
        2. Od rodzącej.
        3. Od prowadzącego poród.
        4. Od kraju w którym ten poród ma miejsce.

        Jak napisałam wyżej w Australii medykalizacja porodu jest minimalna, właściwie
        rzadna. Chyba, że dzieje się coś poważnego, zagrażającego życiu matki albo
        dziecka. Nie ma rutynowych zabiegów, tak na wszelki wypadek. Panuje ogólny tręd
        "pro nature" jak to nazwałaś. Lekarze specjaliści zajmują się poważnymi
        przypadkami i leczeniem. Na zwykłe, zdrowe, porody fizjologiczne pewnie nie mają
        czasu ;)

        W innym wątku na tym forum czytałam, że w Holandii co 3 dziecko rodzi się w domu
        z położną. To chyba oznacza, że nadmierna medykalizacja i tam jest mało popularna.

        Co do Polski to różni lekarze mają całkiem różne opinie a rodzące mają całkiem
        różne doświadczenia. Trudno o jeden głos.


        • rach.ell Re: Droga "mini" 10.05.10, 10:27
          Jesli chodzi o Holandie to musze tu, niezaleznie od osobistych
          preferencji, podsunac argument mini-menstruacji:) Faktycznie, w
          Holandii istnieje bardzo dluga tradycja porodow domowych ale wiaze
          sie ona z bardzo zlymi warunkami na oddzialach polozniczych.
          Popularnosc porodow domowych w Holandii podsunelam jako argument
          mojemu ginekologowi po tym jak go poinformowalam, ze bede rodzic w
          domu. Z niechecia przyznaje, ze w tym punkcie dowiodl swojego
          twierdzenia, ze w szpitalach w Holandii sytuacja jest zblizona do
          sytuacji poloznictwa w Kongo...makabra! Tam argument, ze kobieta
          bedzie rodzic w domu bo w szpitalu zagrozenie zakazenia dziecka po
          porodzie jest ogromne, jest uzasadniony.
          • sroka75 Re: Droga "mini" 10.05.10, 15:19
            >Z niechecia przyznaje, ze w tym punkcie dowiodl swojego
            > twierdzenia, ze w szpitalach w Holandii sytuacja jest zblizona do
            > sytuacji poloznictwa w Kongo...makabra!
            A można wiedzieć skąd ten pan doktor ma takie informacje? Pracował tam? Jakiś
            czas temu widziałam raport dot. opieki zdrowotnej w Europie, Holandia była w
            czołówce jeśli chodzi o jej jakość. Bez urazy ale ja mam raczej duży dystans
            tzw. "opowieści z czwartej ręki". Pozdrawiam
            • villemo86 Re: Droga "mini" 10.05.10, 16:30
              Brednie. Siostra mojej przyjaciółki (znam ją osobiście) będzie rodzić teraz
              drugie dziecko w Holandii. Pierwsze rodziła w szpitalu i bardzo sobie chwali,
              nie było przyspieszania, nacięcia, oksytocyny, lewatywy. Urodziła w takiej
              pozycji w jakiej jej było wygodnie. Szpital super wyposażony, opieka po bardzo
              dobra
            • rach.ell Re: Droga "mini" 10.05.10, 17:35
              Jego opowiesci nie wplynely na moja decyzje porodu domowego niemniej
              musze mu oddac racje, na oddziale polozniczym w szpitalach w
              Holandii jest syf, bylam, widzialam:) Mozliwe, ze dlatego iz
              wiekszosc kobiet rodzi w domu, od pokolen, u nich to normalne, nie
              wiem co bylo pierwsze, jajo czy kura:) Nie jestem pewna ale to chyba
              Belgia jest w czolowce jesli chodzi o poziom swiadczenia uslug
              medycznych, jednak nawet tutaj wzrasta liczba porodow domowych.
              Lekarze, biedulki, rece zalamuja, strasza, wychodza z siebie, ja to
              rozumiem, kazdy chce zarobic, jeszcze w dzisiejszych czasach....:)
    • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 09:23
      Drogie Koleżanki,

      nie wiem kiedy w końcu zauważycie, że ja nie spieram się z nikim co jest
      "lepsze". Bo po co ?

      Dla każdej inny poród jest lepszy. Dla każdego coś miłego.
      Dziękuję, że podzieliłyście się ze mną swoimi przemyśleniami i jest mi przykro,
      kiedy nie są one przyjemne.

      Widać każda z nas czego innego potrzebuje.

      Dla mnie, poród fizjologiczny wydaje się być upokarzającą, zwierzęcą czynnością.
      Człowiek podczas porodu zachowuje się mało cywilizowanie. Nigdy nie słyszałam
      aby istota ludzka w bólu pooperacyjnym wydawała z siebie taki nieludzki skowyt
      jak rodząca kobieta. Skala bólu jest, bowiem, inna. Ale jest to bardzo
      indywidualne odczucie. Ktoś, kto nie akceptuje danego rozwiązania będzie
      odczuwał ból silniej. Wy silniej pooperacyjny, ja silniej porodowy. Dochodzi do
      tego poczucie krzywdy.

      Operacja wiąże się z dużym dyskomfortem. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale w
      moim odczuciu ( i podkreślam: tylko w moim ) jest sposobem na
      zachowanie godności. Mojej godności.
      Tak to widzę, chcąc nie chcąc. I nie piszę tego po to aby odmawiać Wam czy innym
      Paniom SN wartości !!!

      W świetle powyższego opisu, chyba nie uważacie, że rozwiązanie sn byłoby dobre
      dla mnie dobre ?
      Co dobrego wynikłoby z tego, że zostałabym zmuszona do SN ?
      Po wszystkim byłabym rozgoryczona, zła, rozżalona, nie akceptowałabym swojego
      ciała, miałabym problemy w sytuacjach intymnych, miałabym problemy w relacjach z
      dzieckiem i mężem, żaliłabym się na tym forum, że poród nie wyglądał tak jak
      chciałam.

      Cała dyskusja bierze się stąd, że niektóre dziewczyny uważają, że nie powinnam
      mieć dostępu do cc bez uzasadnienia medycznego.
      Jednocześnie wszystkie bardzo podkreślają rolę psychiki w całym procesie porodowym.

      Cały powyższy dialog na temat ingerencji medycznych sprowadza się do tego, że
      udowadniacie mi ( i słusznie ! ) że rodząca kobieta sama dobrze wie czego jej
      potrzeba.
      Że lekarze nie respektują jej zdania, że jest traktowana jak przedmiot a nie jak
      podmiot sprawy, że wyczucie, intuicja i, przede wszystkim, poważanie zdania
      pacjentki są kluczowe (argumenty p.Kasi)

      Jednocześnie te same osoby uważają, że kobiety nie powinny mieć dostępu do
      cesarskiego cięcia "na życzenie".

      I tego właśnie nie rozumiem. Ten największy paradoks w myśleniu okropnie mnie
      frapuje. Bo temat ingerencji medycznych i cesarskich cięć to tak naprawdę
      jeden temat.
      Temat poszanowania godności kobiety, jej praw. A także
      zaufanie, że jako człowiek i matka wie co jest dla niej i jej potomstwa dobre.

      Nawet jeśli mój język jest trochę brutalny, nawet jeśli czasem trochę prowokuję
      albo kokietuję to intencje które mi przyświecają, są szczere i poważne. Jestem
      bardzo przejęta skalą problemu i stąd bierze się moje "szaleństwo" ;) Mam na
      myśli dobro nie tylko swoje ( ze swoim życiem potrafię sobie poradzić ) ale
      innych Pań.
      Bo zakładam, że nie jestem odosobniona w swoich odczuciach i bardzo mi szkoda
      dziewczyn, które nie mają takich możliwości finansowych, odwagi, buntowniczej
      natury i pyskatej buzi jak ja ...

      Dotyczy to, zarówno, tych które chcą godnie rodzić w szpitalu, chcą móc rodzić w
      domu lub wybrać cc.

      Pozdrawiam
      • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 10:47

        Pozdrawiamy, do nastepnego watku:)
        P.S. zdaza mi sie 'skowyczec' tylko na fotelu w gabinecie
        dendystycznym, ewentualnie w lozku ale to juz zupelnie inny temat;)
        • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 11:33

          Ojej. No widzisz. A ja mogę leczyć zęby bez znieczulenia i nawet powieka mi nie
          mrugnie. Spocę się tylko jak mysz, ale wrażenia żadnego na mnie to nie robi.
          Nigdy nie rozumiałam czemu ludzie boją się dentysty. Za to kiedy mam okres
          każdorazowo rozważam samobójstwo
          !!! Serio.

          To jest bardzo indywidualna sprawa, jak widać.
          Zęby, rany pooperacyjne, noga, cokolwiek może mnie boleć. Ale poród ma dla mnie
          inne, symboliczne znaczenie. I już.

          P.S.
          A ten skowyt w łóżku to Twojego chłopa nie przestraszył ? ;)
          Ja pokrzykuję trochę. Ale o "skowycie z rozkoszy" jeszcze nie słyszałam ;) ;) ;)
          Muszę zaadoptować do swojego słownika...skowyt rozkoszy... ;)

          Pozdrawiam :)
          • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 14:15
            Nie musisz adoptowac do swojego slownika slowa 'skowyt' bo pierwsza
            uzylas tego slowa tyle, ze na okreslenie krzyku kobiety wydajacej na
            swiat dziecko.
            Moj ukochany mezczyzna nie ma problemow z akceptacja swojego ciala,
            mojego ciala i naszych reakcji wiec trudno byloby mi go
            przestraszyc, szanujemy fizyczna strone naszej egzystencji, nie
            musimy wiec ani przy poczeciu ani przy wydaniu na swiat dziecka
            prosic o opinie lekarzy czy uciekac sie do ich pomocy, jestesmy
            niezalezni i kochajacy:)
            • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 12:56
              "> Moj ukochany mezczyzna nie ma problemow z akceptacja swojego ciala, mojego
              ciala i naszych reakcji wiec trudno byloby mi go
              przestraszyc, szanujemy fizyczna strone naszej egzystencji, nie
              musimy prosic o opinie lekarzy czy uciekac sie do ich pomocy, jestesmy
              niezalezni i kochajacy:)
              "

              Moje najszczersze gratulacje :)
              Bardzo mnie to cieszy
        • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 14:32
          "Pozdrawiamy, do nastepnego watku:)"

          Eee tam. Nie licz na to :)
          Zostało mi najwyżej kilkanaście dni do powitania Całkiem Nowego Człowieka na tym
          łez padole.

          Także będziecie musiały obejść się bez mojego brutalnego języka wypowiedzi ;)
          Myślę, że Nowy Człowiek będzie dla mnie na tyle interesujący, że będę wolała
          poświęcić czas na zacieśnianie znajomości z Nim niż prowadzić, nawet najbardziej
          ekscytujące, spory z obcymi dziewczynami.

          Pozdrawiam ;)
          • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 14:18
            Jesli rzeczywiscie spodziewasz sie dziecka to ono, ten Calkiem Nowy
            Czlowiek juz tu jest, w tobie czujacy, slyszacy, moze nawet placzacy.
            • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 13:07
              Jest !!! :) :) :) To prawda :) :) :)
              Ale jeszcze go nie widziałam, nie przytulałam, nie miałam okazji powąchać...
              I na to pierwsze spotkanie czekam z wielką niecierpliwością, obawą ( jak
              większość rodziców ) i ekscytacją :) :) :)
              To moje pierwsze dziecko ale myślę, że powitanie "na świecie" musi inaczej
              przebiegać ( choć nie mniej emocjonująco ) jak powitanie go w brzuchu po
              potwierdzeniu ciąży lub pierwszym usłyszeniu bijącego serduszka na USG...
      • sugarka Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 11:04
        mini-menstruacja, jakze inny jest Twoj ostatni post ot tego, ktorym
        zaczelas watek!

        Wszystko ma swoje plusy i minusy - ciecie cesarskie jest powazna
        operacja i zazwyczaj porod fizjologiczny jest lepszy dla matki i dla
        dziecka.

        Zdarza sie jednak ze z takich czy innych wzgledow ktos decyduje sie
        na cc. Zgadzam sie, ze kazda mama powinna miec wybor, ale polozna
        czy lekarz powinni przedstawic wszystkie argumenty za i przeciw.

        Ja mialam wskazania do cc w plenym znieczuleniu, ale b. chcialam
        rodzic SN i udalo mi sie.

        Te z mam, ktore rodzily CC sa tak samo dobrymi mamami, jak te ktore
        rodzily SN. Naprawde liczy sie finalny efekt :)

        To prawda, ze porod SN jest prymitywna niemal zwierzeca czynnoscia
        (podobnie jak inne czynnosci fizjologiczne). Ja tez czulam, ze
        zostala odebrana mi godnosc (mimo b. taktownego personelu), ale to
        dlatego ze z cialem dzialy sie rzeczy, ktorych doswiadczylam po raz
        pierwszy. Jak darlam jape w niebolgosy i dzialy sie inne rzeczy, to
        w amoku przepraszalam personel. Polozne sie tylko usmiechaly,
        przypominaly o oddychaniu, glaskaly po glowie i mowily, ze wszystko
        sie dzieje zgodnie z planem i reakcje mojego ciala sa takie jaki
        powinny byc :)
      • jul-kaa Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 12:59
        W tym poście mini-menstruacja obnażyła swoje prawdziwe pobudki. Jej podejście do
        własnego ciała jest wskazaniem do terapii. Taki stosunek do cielesności nie jest
        i nie powinien być normą. Mini-menstruacja postuluje, by osoby takie, jak ona,
        miały dostęp do cc na życzenie. Czy inne osoby z fobiami też powinny mieć prawo
        do podtrzymywania swoich fobii w ramach NFZ?
        • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 13:16

          Proponuję aby kobietę o nicku jul-kaa uczynić Państwowym Ekspertem Ds Tego Co
          Normalne. Nienormalnym ( wg jul-kii ) trzeba czegoś zakazać.
          Np. postępowania zgodnie ze swoją wolą.

          Dobrze by było aby jul-kaa ustalała co innym wolno a czego nie wolno.
          Szczególnie jeśli chodzi o to czego można sobie w Państwie Polskim życzyć. Jakie
          to okropnie drażniące, że ktoś ośmiela się sobie czegoś życzyć. Nie może tak być
          . Trzeba zakazać beszczelnym ludziom życzenia czegoś sobie ( mam rozumieć, że
          ludzkiego traktowania w szpitalu też ? )


          • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 13:42
            A odnośnie NFZ, chciałabym przypomnieć, że ja również płacę składki.
            I podatki. A biorąc pod uwagę dochód, niewykluczone, że te podatki są wyższe niż
            Twoje.

            I jeszcze chciałam, zwrócić Twoją uwagę, że gdybyś uważnie czytała co inni piszą
            zamiast od razu, bez głębszej refleksji pienić się dla sportu to wiedziałabyś,
            że nigdy nie pisałam o potrzebie refundacji cesarskiego cięcia.
            Także, powyższy post obnaża Twoje lenistwo i brak dobrej woli aby przeczytać
            poprzednie wypowiedzi albo brak umiejętności czytania ze zrozumieniem.

            Aczkolwiek w temacie składki zdrowotne mogłabym się spierać to mi się nie chce.
            Bo przeciwna jestem istnieniu NFZ i państwowej służby zdrowia w ogóle (
            powtórzyłam to po raz bodajże piąty ).
            Swój poród opłacam z własnych pieniędzy w całości chociaż, jak już wspomniałam,
            płacę składki. I płacę w całości, zauważ, a nie tylko różnicę w cenie !!!
            Ale do dentysty, ginekologa itp też chodzę prywatnie bo mnie wszystko co
            "publiczne" wk..wia i marzę o tym, żeby się rozpadło.

            Także, moja droga, biorąc pod uwagę fakt, że od lat nie skorzystałam z
            państwowej opieki medycznej można śmiało powiedzieć, że to JA opłaciłam czyjś
            poród. Być może Twój. Więc się już tak nie trzęś o swoje gówniane składki.
            • jul-kaa Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 16:19
              Racja. Nie wymagasz od NFZ refundacji cc. Nie to jednak miałam na myśli.
              Prawo nie powinno zezwalać na spełnianie fanaberii pacjentów wynikającej z ich
              patologicznego stanu psychicznego. Bez względu na ich zamożność.
              Osoby o ponadprzeciętnych dochodach często oczekują, że wszelkie ich zachcianki
              zostają spełnione. Wyobrażam sobie pacjenta, dla którego wydalanie byłoby tak
              odrażającą zwierzęcą czynnością, że zażyczyłby sobie stomii, za którą gotów
              byłby oczywiście zapłacić... (nie porównuję tu cesarki do stomii, a jedynie
              staram się wykazać, że zachcianki pacjentów nie mogą stanowić podstawy do
              podejmowania ingerencji medycznych)
              • vanilia_cz Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 11.05.10, 19:32
                zachcianki pacjentów nie mogą stanowić podstawy do
                > podejmowania ingerencji medycznych
                co nie moga? co nie mogą? mogą i tyle! ty na to wpływu nie masz i miec raczej
                nigdy nie bedziesz
                > Prawo nie powinno zezwalać na spełnianie fanaberii pacjentów wynikającej z ich
                > patologicznego stanu psychicznego.
                nie zaowazyłam zeby stan psychiczny mini-menstruacji byl patologiczny.
                Wyobrażam sobie pacjenta, dla którego wydalanie byłoby tak
                > odrażającą zwierzęcą czynnością, że zażyczyłby sobie stomii, za którą gotów
                > byłby oczywiście zapłacić...
                po co wyobrazac sobie takie rzeczy, przeciez kobiety robia sobie sztuczne
                piersi, usta, brzuch, plecy, nos, uszy itd... i na prawde kolo tylka lata mi czy
                ktos sobie zrobi takie operacje czy nie tak samo lata mi kolo tylka czy
                mini-menstruacja ( swoja droga skad ty wzielas taki nick :D)bedzie miala cc czy
                nie, płaci wymaga i tyle i nie rozumie po co sie oburzac? ja rozumie gdyby
                faktycznie chciala tego by kobiety mialy wybor porodu cc na nfz, ale w
                przypadku gdy sama sobie za niego placi nie powinnysmy miec w tym kierunku
                zadnych zastrzezen
                • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 12:03
                  "mini-menstruacja ( swoja droga skad ty wzielas taki nick :D )"

                  Miesiączka o czasie ale w wersji ultra mini podsunęła mi myśl, że mogę być w ciąży.
                  Pobiegłam do apteki po test i ... radość ze stanu błogosłąwionego przysłoniła mi
                  racjonalną ocenę, że nick rzeczywiście może być głupi.
                  Ale wierz mi, że wtedy brzmiał dla mnie pięknie, jak słodka wróżba.

                  Ech...no teraz już nie będę zmieniać.... ;)

                  A, no i wtedy po raz pierwszy weszłam na forum związane z rodzicielstwem.


                  • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 14:30
                    Pomysl, ze tak jak tobie radosc z bycia w ciazy pozwolila nazwac
                    siebie sama menstruacja, oddalila wstyd utozsamiania sie z
                    krwawieniem menstruacyjnym, tak dla innej kobiety szczescie narodzin
                    dziecka pozwala zamknac oczy na wlasne, dla innych szokujace
                    reakcje, zachowania w czasie porodu.
                    • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 13:16

                      Hmmm... po pierwsze nie utożsamiam się z krwawieniem menstruacyjnym...to by było
                      dziwne...wpisałam pierwsze słowa jakie przyszły mi na myśl. Poza tym, jaki wstyd
                      ? ;)

                      Po drugie, rozumiem co masz na myśli. Nie mówiąc już o tym, że zachowania
                      podczas porodu nie są dla mnie szokujące. Przy takiej dawce bólu i emocji trudno
                      żeby było inaczej. Przecież nie przeczę.
                      Jeśli komuś sprawia to przyjemność to popieram aby postępował zgodnie ze swoim
                      poglądem.

                      Przecież ja się spieram o coś zupełnie innego.
                      O tym, że kobieta (człowiek) powinna mieć prawo do wyboru czy chce takich
                      reakcji i zachowań czy innych. Chodzi mi tylko i wyłącznie o prawo do
                      decydowania o własnym ciele i dziecku.

                      Nie zaprzeczam Twoim uczuciom. Nie mówię, że są niemożliwe.
                      Chcę tylko wolności wyboru. Nie tylko dla siebie. Dla wszystkich kobiet.
                      • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 20.05.10, 09:52
                        Pozwole sobie Heraklita z Efezu przytoczyc: 'Wiekszosc ludzi to
                        idijoci', nie mozesz upowszechnic mozliwosci wolnego wyboru poniewaz
                        jesli ten wybor dotyczy kwestii zycia i smierci innych, taka
                        mozliwosc moglaby byc tragiczna w skutkach. Z tego samego powodu
                        przeciwna jestem eutanazji.
                        • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 21.05.10, 15:09
                          "> Pozwole sobie Heraklita z Efezu przytoczyc: 'Wiekszosc ludzi to
                          > idijoci', nie mozesz upowszechnic mozliwosci wolnego wyboru poniewaz
                          > jesli ten wybor dotyczy kwestii zycia i smierci innych, taka
                          > mozliwosc moglaby byc tragiczna w skutkach. Z tego samego powodu
                          > przeciwna jestem eutanazji.
                          "

                          Bez urazy. Brak logiki to Twoje drugie imię :)

                          1. Prawda. Większość ludzi to idioci. Dlatego nie należy upowszechniać
                          demokracji. ( Jestem przeciwna temu ustrojowi bo nie chcę aby rządzili mną kretyni )
                          2. Prawda. Jeśli wybór dotyczy kwestii życia i śmierci innych to nie
                          można pozwolić ludziom decydować. Nie chcę aby inni decydowali o moim życiu
                          śmierci ani nawet o sposobie porodu.
                          3. Wolny wybór dotyczy decydowania o samym sobie, a nie o innych.
                          Każdy może sam o sobie decydować. Nawet jeśli jest idiotą. Jego sprawa.
                          4. Eutanazja to samodzielna decyzja człowieka co do zakończenia własnego
                          życia a nie czyjegoś.

                          Wniosek. Każdy powinien móc sam o sobie decydować aby inni ( np.
                          większość - a większość to idioci ) nie mogli decydować za niego.

                          Czy jest to dla Ciebie dostatecznie zrozumiałe ?
                          • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 22.05.10, 20:38
                            Na szczescie nie stanowisz prawa. Zawsze jednak mozesz napisac o tym
                            czego bys chciala, w koncu mamy demokracje;)
              • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 11:54
                "staram się wykazać, że zachcianki pacjentów nie mogą stanowić podstawy do
                podejmowania ingerencji medycznych"


                1. Pytanie podstawowe :
                Dlaczego ? Potrafisz to uzasadnić ?
                2. Pytania pomocnicze :
                Kto miałby o tym decydować ?
                Co masz na myśli pod hasłem "zachcianka" ?
                Czy wybielanie zębów jest zachcianką ?
                Z Twojej definicji pewnie wynika, że tak. Należy zabronić wybielania zębów ?

                "Prawo nie powinno zezwalać na spełnianie fanaberii pacjentów wynikającej z
                ich patologicznego stanu psychicznego.
                "

                Pytanie znów brzmi : Dlaczego ?

                Ja uważam, że trzeba być niezłym psychopatą aby dać się wytatuować.
                Prawo nie powinno zezwalać na spełnianie fanaberii wynikających z ich
                patologicznego stanu psychicznego, czyż nie ?

                jul-kaa, trochę się chyba zapędziłaś w tej chęci zabraniania innym czegoś bo Ty,
                akurat, masz inny pogląd.
                Przypomina mi poprzedni ustrój w naszym państwie, gdzie Władza wiedziała lepiej
                jakie mamy żołądki ( twierdzono, że równe ), czego naród potrzebuje i w jakich
                ilościach ( kartki itp )
                Ktoś kto chciał korzystać z zachodnich dóbr cywilizacji był wyśmiewany i
                traktowano to też jako fanaberię. A do ludzi z "fanaberią" "normalna" reszta
                zwykle czuje agresję ( nie wiedzieć czemu )

                Skąd u Ciebie taka nieprzemożna potrzeba posiadania jakiejś władzy, która będzie
                regulować co jest normalne a co "fanaberią" ? Co jest dozwolone a co nie ?
                Chcesz takiego bata nad sobą, który nie pozwoli nikomu chodzić innymi ścieżkami
                niż trzymający go uzna za słuszne ?
                ( Oczywiście założyłaś, że jego poglądy będą zbieżne z Twoimi. Co by było gdyby
                było na odwrót )
                Przerażające to.

                Jak świat światem zawsze znalazł się ktoś kto przekonany był, że ma patent na to
                co normalne a co nie. Jeśli nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności taki świr
                znalazł się u władzy kończyło się to paleniem na stosie i w piecach, obozami,
                elektrowstrząsami i całym morzem krwi i ludzkich nieszczęść.

                Dopóki nikt nikogo nie krzywdzi, pozwólmy myśleć, mówić i robić ludziom to co
                uważają za zgodne ze swoimi poglądami i sumieniem.
                W przeciwnym wypadku jest to terror i ustrój niewolniczy.

                Niestety istnieje taka potrzeba u wielu ludzi, takie marzenie aby znalazł się
                Ktoś Silny i Wielki, kto zabroni innym robić co im się podoba. Szczególnie jeśli
                są zamożni albo mają "fanaberie". Bo to najbardziej kłuje w oczy. Prawda ?



                • sprucexl Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 13:54
                  to ja jescze cos dorzuce...
                  jak bylam mlodsza, na studiach jeszcze zawsze twierdzilam, ze bede
                  miec cesarke...pewno gdyby nie to, ze wyjechalam z Polski tak by
                  bylo. Porod wyobrazalam sobie jako cos naprawde strasznego!!!
                  Zopowiesci kolezanek i rodziny nie mogl on wydawac sie czyms
                  pieknym...JAK BEDE RODZIC TO ZAPLACE ZA CESARKE!!!-MYSLALAM.Stalo
                  sie inaczej...W Norwegii, bo tutaj mieszkam(milosc mnie tu
                  przywiala:-)) nie mozna sobie zazyczyc cesarki...Robia ja tylko
                  kiedy jest zagrozenia dla zycia dziecka i matki. Osobiscie uwazam,
                  ze byly to najpiekniejsze chwile w moim zyciu. Wynagrodzenie za trud-
                  bezcenne...
                  Ja zycze Ci wszystkiego dobrego. Mama nadzieje, ze bedziesz kiedys
                  miala drugie dziecko i odwazysz sie je urodzic naturalnie...Bo to
                  cos pieknego naprawde... a moze odwazysz sie teraz:-)
                  Pozdrawiam
                  • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 13:21
                    Dla mnie to nie jest piękne i znam siebie na tyle, żeby wiedzieć, że nigdy nie
                    będzie. Tak jak dla kogoś operacja jest ohydna i wie wcześniej, że nie jest to
                    dla niego dobre rozwiązanie, tak ja wiem, że SN nie jest dla mnie dobre i źle
                    się skończy. Czasem zmieniamy zdanie ale moja decyzja jest podjęta baaardzo
                    świadomie i nie ma od niej odwołania. Szkoda mi tylko, że kobiety nie mogą
                    wybierać a inne kobiety jeszcze przyklaskują tej dyskryminacji.
                    Człowiek człowiekowi wilkiem.
      • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 12.05.10, 14:24
        Rownie dobrze moge napisac, ze kobieta lezaca na stole operacyjnym,
        z rozcietym brzuchem po wyciagnieciu z niej dziecka stanowi dla mnie
        obraz upodlenia, upokorzenia czlowieka, kobiety, ktora dla
        zachowania w miare dobrej kondycji pochwy oddaje sie w rece
        chirurgow zebrajac zeby jej otworzyli brzuch twierdzac, ze porod
        obraza jej inteligencje i godzi w poczucie czlowieczenstwa.
        • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 13.05.10, 09:48
          "Rownie dobrze moge napisac, ze kobieta lezaca na stole operacyjnym, z
          rozcietym brzuchem po wyciagnieciu z niej dziecka stanowi dla mnie obraz
          upodlenia, upokorzenia czlowieka..."


          Możesz :) Dlatego nikt Cię do takiego upokorzenia nie zmusza.

          "...kobiety, ktora dla zachowania w miare dobrej kondycji pochwy oddaje sie
          ..."


          A to, to już grzech. Rozpustne ladacznice dbające tylko o dobrą kondycję swojej
          pochwy, na kolanach do Torunia prosić O.D. o wybaczenie... ;)
          • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 13.05.10, 10:43
            Dlaczego do Torunia? Co to O.D.?
            Nie ladacznice ale egoistyczne idijotki, nie badzmy tacy surowi:)))
            • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 13.05.10, 11:21
              "Dlaczego do Torunia? Co to O.D.?"

              Znany, wszem i wobec, Ojciec Dyrektor ..

              "Nie ladacznice ale egoistyczne idijotki.."

              Ach, tak. Dla "niewyznawców" O.D. egoistyczne idiotki.
              Whatever... Grunt to się poświęcić. Na tym polega powołanie kobiety.
              Reszta na stos !!! ;) hehe...

              A dla tych, które czują wewnętrzny przymus poświęcania się i jak diabeł
              święconej wody unikają zaliczenia ich do grona egoistek [ tudzież egoistycznych
              "idijotek" (?)] jednym z filarów udanego życia małżeńskiego jest udane życie
              seksualne, a filarem udanego życia rodzicielskiego i prawidłowego rozwoju
              emocjonalnego dziecka - udane życie małżeńskie rodziców...To dla tych, które nie
              lubią robić niczego dla siebie...
              • rach.ell Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 13.05.10, 18:26
                Jestem Zydowka wiec nie orientuje sie w rankingu popularnosci
                duchownych Kosciola Katolickiego.
                Egoistyczne idijotki to takie wariatki, ktore niczego nie potrafia
                zrobic normalnie, bez wzbudzania zainteresowania wlasna osoba,
                chociazby mialby to byc zastep krojacych je lekarzy, nawet jesli w
                gre wchodzi zycie ich dziecka.
                • mini-menstruacja Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 13:28

                  Wyciągnęłaś wniosek, że dziewczyny, które pragną rodzić poprzez cc robią to
                  tylko dlatego, żeby zainteresować swoją osobą chirurgów ???!!!
                  eeeeee..........jak to zrobiłaś ???
                  To nie pierwsza psychoanaliza, którą usiłujesz komuś zrobić, ale tym razem
                  przekroczyła granice jasności umysłu....
                  Proszę Cię, to kuriozalne ! :)
      • white.black.2010 Re: Jak to jest z ingerencją medyczną ? 19.05.10, 16:22
        Poruszyłaś widać drażniącą kwestię i jaki odzew :)

        Ze swojej strony powiem tak: przeżyłam godziny w bólach na porodówce, skurcze
        już co 3 minuty a i tak skończyło się na cc. To już było ratowanie życia mojego
        i dziecka, bo wcześniej lekarz prowadzący nie widział nic złego w tym że dziecko
        to hipotrofik! Nie zauważył że łożysko już nie pracuje jak powinno, nie
        sprawdził wszystkiego jak należy....

        I teraz z perspektywy czasu, przy kolejnej ciąży świadomie wybiorę cc bez tego
        całego bólu i strachu o dziecko. Bo ból przy skurczach był na granicy mojej
        wytrzymałości i stąd omdlenia, ale to inna sprawa. 3 dni po cc można śmigać,
        więc faktycznie, wg mnie przeżycie porodu sn jest gorsze, przynajmniej takie
        miałam doświadczenia.

        Dobrze, że takie kwestie są poruszane, szkoda że niektórzy tutaj nie widzą że
        nie narzucasz im opinii na siłę, tylko wyrażasz WŁASNE zdanie.

        Pozdrawiam :)
    • mini-menstruacja Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 10:00
      Temat, który wciąż za mną chodzi to te nieszczęsne uszkodzenia krocza.
      Bo wciąż słyszę ( od lekarzy znajomych i z rodziny + mojego prowadzącego +
      położnych i lekarzy ze szpitala w którym ma przyjść na świat moje dziecko )że
      pęknięcia goją się gorzej i "naprawianie" tego typu uszkodzeń to nie lada
      wyzwanie, dla matki trauma i ból, groźne powikłania, niebezpieczne przypadki
      typu pęknięcia zwieraczy odbytu...

      Czy ktoś potrafi udowodnić jednoznacznie co jest mniej obciążające dla zdrowia i
      samopoczucia kobiety ? Bo jeśli to tylko taki spór na słowa to, jednak, lekarz z
      racji swojego wykształcenia i doświadczenia ( w leczeniu powikłań jakimi są
      pęknięcia ! ) brzmi bardziej wiarygodnie...
      • sugarka Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 10:35
        Mini-menstruacja,

        poczytaj sobie statystki i ostatnie badania dot. naciecia (w moim
        wczesniejszym poscie do tego watku podalam link).

        Jesli nie chcesz byc nacieta to porozmawiaj z lekarze i polozna -
        sprawdz jaki procent rodzacych dany lekarz nacina. Jesli nacina
        rutynowo to zapalilaby mi sie lampka.

        Mozesz zaufac lekarzom i zdac sie na rutynowe naciecie, ale poczytaj
        o tym jak sie goi takie naciecie, jak zachowuje sie krocze po
        porodzie itp. A moze warto poprosic lekarza, zeby staral sie
        odbierac bez naciecie (o ile bedzie to mozliwe).

        To Twoj porod. Lekarze nie maja monopolu na prawde. Kazdy porod
        (tak samo jak kazda ciaza i dziecko) jest inny.
        • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 11:34

          Zaprzeczają jakoby nacinali rutynowo. Widać, że nie podobało im się to
          określenie. Jednocześnie trzy razy musiałam zadać pytanie o odsetek nacięć bo za
          każdym razem odpowiedź była wymijająca. Okazało się, że "właściwie to
          wszystkie pierwiastki
          " .
          Zaciekawiło mnie to, że tak niechętnie odpowiadali na konkretne i rzeczowe
          pytania ( za to porodowych wzniosłości masa - z gatunku "poród to cudowne
          doświadczenie" )
          Zaznaczam, że to prywatna placówka !!!.
          Potem nastąpił wykład z zagrożeń wynikających z nienacinania i opis okropnych
          widoków, piekielnych boleści oraz niebywałych trudności w leczeniu takich
          pęknięć. I informacja, że można odmówić ale nikt przy zdrowych zmysłach nie
          chciałby się znaleźć na miejscu takiej odmawiającej osoby.

          Temat mnie frapuje. Zadzwoniłam do "neutralnej" osoby czyli znajomego chirurga (
          ale nie ginekologa ! ) Potwierdził opinię lekarzy ze szpitala. Ot i tyle.

          Czyli wiem, że nic nie wiem.
      • rach.ell Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 10:42
        Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w wielu publikacjach i w
        internecie, beda to opinie specjalistow, ktorzy podpisuja sie pod
        swoimi opiniami, ale ty chyba wolisz swojego
        anonimowego 'profesora':)))
        • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 11:43
          Ależ nie jest anonimowy. Ma imię i nazwisko a nawet konkretną, znajomą mi
          fizjonomię. No i nie jest profesorem, akurat.
          I nie stoi za nim żadna grupa interesu jak to zazwyczaj za wynikami badań, do
          których wiesz już jaki mam stosunek...
          Nie wierzę aby ktoś kto mi jest przyjazny miał mnie wprowadzać w błąd. Bo i po
          co ? A chirurg to osoba, która z uszkodzeniami tkanek i rożnymi rodzajami
          przerwania ich ciągłości ma wiele do czynienia...tak myślę
          • rach.ell Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 14.05.10, 21:07
            Powolujac sie na opinie lekarza w dyskusji, w ktorej udzial bierze
            wieksza ilosc osob, wypadaloby tego lekarza przedstawic z nazwiska i
            jak juz wspomnialam, podac adresy publikacji. Ja rownierz moge kazda
            moja opinie poprzec argumentem, ze lekarz wybitny, znajacy sie
            znakomicie na rzeczy mi to opowiedzial a ja tylko powtarzam jego
            znakomitosci twierdzenia. Kazdy moze sobie pod swoim wpisem
            dodac: 'moj lekarz mi to powiedzial'
            • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 19.05.10, 13:38

              Nie podam nazwiska swojego znajomego na forum, na którym nawet sama się nie
              przedstawiłam. To byłoby dość niekulturalne, nie sądzisz ?
              Nic mi nie wiadomo o publikacjach.
              Czy to jest lekarz wybitny, tego nie wiem. Żadna sława. Jest to mój znajomy,
              niemalże z rodziny. Drugi lekarz o którym pisałam to prowadzący ciąże. Uchodzi
              za jednego z "lepszych" w mieście, choć nie wiem co miałoby to oznaczać. Jest
              jeszcze personel szpitala, w którym zamierzam rodzić. I znajomi lekarza
              pierwszego z tej samej "paczki"

              Nie wiem, tylko jakie ma to dla Ciebie znaczenie ?!
              Przytaczam czyjeś argumenty nie po to, żeby wielbić je jak Złotego Cielca tylko
              po to, żeby je rozważyć w swojej głowie i przegadać z innymi na forum. Poznać
              też inne punkty widzenia ( w tym Twój ) i samej zadecydować kto brzmi logiczniej.

              "Kazdy moze sobie pod swoim wpisem: 'moj lekarz mi to powiedzial'"

              True. Każdy pod swoim wpisem może tak napisać.
              Może też napisać cokolwiek sobie zażyczy. I tak właśnie każdy pisze.
              • white.black.2010 Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 19.05.10, 16:37
                Wiele razy słyszałam że pierwiastki nacinają rutynowo. Ale konkretnych powodów i
                wskazań nigdy nie usłyszałam. Nie wyrobiłam sobie zdania na ten temat.
                Szczerze powiem, że jadąc na porodówkę było mi wszystko jedno czy pęknę, czy
                mnie natną, byle to mieć za sobą a przy sobie dziecko :)
            • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 19.05.10, 13:38
              Nie podam nazwiska swojego znajomego na forum, na którym nawet sama się nie
              przedstawiłam. To byłoby dość niekulturalne, nie sądzisz ?
              Nic mi nie wiadomo o publikacjach.
              Czy to jest lekarz wybitny, tego nie wiem. Żadna sława. Jest to mój znajomy,
              niemalże z rodziny. Drugi lekarz o którym pisałam to prowadzący ciąże. Uchodzi
              za jednego z "lepszych" w mieście, choć nie wiem co miałoby to oznaczać. Jest
              jeszcze personel szpitala, w którym zamierzam rodzić. I znajomi lekarza
              pierwszego z tej samej "paczki"

              Nie wiem, tylko jakie ma to dla Ciebie znaczenie ?!
              Przytaczam czyjeś argumenty nie po to, żeby wielbić je jak Złotego Cielca tylko
              po to, żeby je rozważyć w swojej głowie i przegadać z innymi na forum. Poznać
              też inne punkty widzenia ( w tym Twój ) i samej zadecydować kto brzmi logiczniej.

              "Kazdy moze sobie pod swoim wpisem: 'moj lekarz mi to powiedzial'"

              True. Każdy pod swoim wpisem może tak napisać.
              Może też napisać cokolwiek sobie zażyczy. I tak właśnie każdy pisze.
      • olenka1211 Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 11:04
        Ja słyszałam całkiem coś innego. Pęknięcia goją się lepiej ale więcej pracy
        trzeba włożyć w szycie. Jak cię natną to masz szycie na 100% a przed rozerwaniem
        i tak nie ma pełnego zabezpieczenia. Jak cię nie natną to bardzo duża szansa na
        zerowe uszkodzenia albo bardzo niewielkie. Ochrona krocza naprawdę działa,
        trzeba tylko odrobiny dobrej woli i doświadczenia ze strony personelu.

        W wielu krajach nie ma nacinania, wyszło z mody.
        • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 11:53
          hmmm...staram się skumać sens ale...nie wychodzi

          Z jednej strony sugerujesz, że nacinają z lenistwa bo mniej pracy trzeba włożyć
          w szycie ... a z drugiej, że i tak nie daje to zabezpieczenia przed rozerwaniem
          a brak nacięcia to duża szansa na zerowe uszkodzenia.... ?!

          W takim układzie bardziej opłacałby się lekarzom nie nacinać i nie ryzykować
          szycia, prawda ?

          Inna rzecz to "ja słyszałam". A ja słyszałam, że nikt nie rekomenduje
          cesarek bo to droższe rozwiązanie a dla lekarza wielka i niechętnie widziana
          odpowiedzialność... i tak sobie możemy mielić temat w nieskończoność.

          Zewsząd słyszę, że cięcia goją się lepiej...i chyba nie wytrzymam i sama zrobię
          test, będzie najbardziej wiarygodny...ktoś chętny do roli króliczka
          doświadczalnego ? ;)
          • olenka1211 Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 23:35
            W takim układzie bardziej opłacałby się lekarzom nie nacinać i nie ryzykować
            szycia, prawda ?


            Dokładnie tak jak piszesz nie ma w tym logiki i dlatego walczymy z
            nieuzasadnionymi przyzwyczajeniami i tradycjami.


            ja słyszałam


            Powinnam dodać od położnych. Tutaj położne asystują przy po rodzie, przy
            ewentualnym szyciu też. Z lekarzami nie rozmawiałam bo nie widziałam ani jednego
            ginekologa czy chirurga podczas pierwszego porodu i ciąży jak i teraz pod czas
            drugiej ciąży. Mam chirurga wśród znajomych więc jak go złapię na skype to zapytam.

            Właśnie się, dowiedziałam, że moja psiapiuła urodziła w Łodzi w Matce Polce
            państwowo SN bez ingerencji medycznych. Zero nacięcia, zero pęknięcia, zero oxy
            i znieczulenia. Bardzo zadowolona. Czyli jednak się da :)
            --
            • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 19.05.10, 13:50
              To, rzeczywiście dziwne, ze sami robią sobie pod górkę. Do tej pory miałam
              lekarzy za zarozumiałych, ułatwiających sobie pracę za wszelką cenę ( nawet
              kosztem pacjenta ) leserów. Choć nie twierdzę, że to łatwa praca. ;)

              To zazwyczaj lekarze zszywają, a nie położne prawda ?
              Kwestia pęknięcie vs rozcięcie frapuje mnie ze względu na to, że tak rozbieżne
              są opinie na temat gojenia. I jakie stanowcze !!!
              Chyba da się to jakoś sprawdzić. To powinna być jakaś oczywistość. Przecież...

              Cieszę się z powodu Twojej przyjaciółki.
              Jeżeli tak własnie sobie to wyobrażała to miło mi, że niektórym udało się
              urodzić zgodnie ze swoją wolą.
              ( Chociaz znieczulenie, niektórzy traktują jak dobrodziejstwo, ;)wiesz ? )
      • sroka75 Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 11:08
        >Bo jeśli to tylko taki spór na słowa to, jednak, lekarz
        > z
        > racji swojego wykształcenia i doświadczenia ( w leczeniu powikłań jakimi są
        > pęknięcia ! ) brzmi bardziej wiarygodnie...
        A ja jestem ciekawa czy ci lekarze, których wymieniasz w ogóle z takimi
        pęknięciami mają takie duże doświadczenie...że tak straszą, jestem też ciekawa
        dlaczego np. zaraz po przekroczeniu naszej zachodniej granicy pracujący tam
        polscy lekarze tak szybko zmieniają poglądy, a kobiece krocze nagle staje się
        "elastyczniejsze" (to pewnie klimat). No i interesujące dlaczego na
        międzynarodowych konferencjach naukowych na pyt. o tak duży odsetek nacięć w
        Polsce, "nasi" medycy mają jedynie odpowiedź "...bo taka jest u nas tradycja..."
        (a o tych straszliwych powikłaniach nie mówią, bo niewykluczone, że by ich
        wyśmiano).Pewnie masz ogromne zaufanie do owych znajomych lekarzy - twoja
        sprawa...dla mnie to jakaś grupka "ultrasów" odpornych na zmiany
        A poza tym nie wiem czemu za tobą "chodzi" ten temat, skoro nigdy cię nie będzie
        dotyczył;))
        • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 12:03
          "A poza tym nie wiem czemu za tobą "chodzi" ten temat, skoro nigdy cię nie
          będzie dotyczył;))"


          Temat cesarka na życzenie też niedokładnie mnie dotyczy bo i tak bez większych
          przeszkód ją sobie zafunduję. Ale te kłody pod nogi innych irytują mnie
          okrutnie. Temat kastrowania dziewczynek w Afryce też mnie nie dotyczy a, wierz
          mi, przejęta jestem tym niezmiernie. Itd.

          No i nudzę się jak mops przez ostatnio :(
          A gdybyś mnie znała osobiście wiedziałabyś jaka ciekawa jestem świata i lubię
          wszystkiego się solidnie dowiedzieć

          Nie wiem jakie doświadczenie z pęknięciami ma lekarz ze szpitala, mogę mu
          wierzyć jedynie na słowo, że ciągle leczy takie "panienki co się naciąć nie dały
          a teraz są jego pacjentkami". Oprócz tego jest jeszcze opinia chirurga. On ma do
          czynienia z innymi ranami... ale to chyba nie znaczy, że tkanka TAM jest jakaś
          inna od tej z którą ma do czynienia chirurg, czyż nie ?
          • sugarka Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 12:23
            Mini-menstruacja,

            a ja myslalam, ze Ty naprawde szukasz odpowiedzi! Ty prowadzisz
            akademicka dyskusje na forum Dobry Porod bo najwyrazniej problem
            naciecia nie bedzie Ciebie dotyczyl:

            forum.gazeta.pl/forum/w,548,111287622,111393114,kasic1979_Ty_przyznaj_sie_od_razu_.html

            Na tym forum problem nacicia byl poruszany wielokrotnie, wiec moze
            warto skorzystac z wyszukiwarki.

            Daruj sobie uwagi, ze porod jest gloryfikowany. Porody sa rozne -
            zmedykalizowane i nie, szybkie i bezbolesne, dlugie i opatrzone
            mekami.

            Jak chcesz ufac lekarzom bezkrytycznie to ufaj. Twoj wybor, tak samo
            jak moim wyborem jest pytanie lekarza 'dlaczego'.

            Podczas mojego porodu lekarka naciskala na przebicie pecherza, a ja
            z uporem pytalam dlaczego i prosilam o wiecej czasu... Nie bylo
            zadnych wskazan medycznych do przebicia pecherza przy rozwarciu 3
            cm, a jednak lekarz (z wieloletnim starzem naciskal na to).
            Jednoczesnie sluchal moich zyczen. Corcia urodzila sie zdrowa jak
            nieprzymierzajac ryba (mimo, ze nie mam wyksztalcenia medycznego) ;).

            Dobrego porodu.
            • sugarka Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 12:27
              stazem - oczywiscie ;)
            • mini-menstruacja Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 12:39

              Ale to przecież super, że pytałaś "dlaczego ?"

              To świadczy jedynie o tym, że myślisz i nie dajesz się wcisnąć w schematy.
              Ja nie ufam bezkrytycznie. Tak jak Ty pytam "dlaczego ?".
              A uzyskane odpowiedzi staram się zweryfikować poprzez poznanie argumentów strony
              przeciwnej. Bezkrytycznym to mojego podejścia, chyba, nie można nazwać.

              Wizja rozprutej tak czy owak pochwy to dla mnie argument za tym aby mnie to nie
              dotyczyło. Więc emocjonuje mnie ten temat. Chyba naturalne.Chciałabym też
              wiedzieć jak wiele zaufania do lekarzy mogę mieć w innych przypadkach.
              • jul-kaa Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 14:14
                Pani Kasia pisała: "Boczne nacięcia, które stosuje się w Polsce
                odpowiadają pęknięciom II stopnia, czyli naruszają nie tylko pochwę
                i krocze, ale także mięśnie dna miednicy - dlatego krwawienie jest
                większe, a ich gojenie się jest trudniejsze i bardziej bolesne.
                Peknięcie samoistne przebiega w innym miejscu - w dół krocza - mniej
                krwawi a dolegliwości z nim związane są mniejsze."

                Ja miałam pęknięcie. W sumie go nie czułam, tuż po porodzie mogłam wstać, chodzić, swobodnie siedzieć. Mój połóg to bajka - czuję się lepiej, niż przed ciążą, nie mam blizny (5 tyg. po porodzie). Wiele dziewczyn ze szpitala, w którym rodziłam, nie miało pęknięcia wcale.

                Ze stron Fundacji Rodzić po Ludzku:
                "Zdarzają się sytuacje, w których nacięcie krocza jest niezbędne. Według ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia dotyczy to 5-20 % porodów."
                Wg Twoich znajomych lekarzy - większości. Ciekawe.
                I dalej czytamy: "Istnieje wiele obiegowych opinii o profilaktycznej funkcji nacięcia krocza - że chroni pochwę przed pęknięciami i nadmiernym rozciągnięciem, że zapobiega wypadaniu narządów rodnych i urazom główki dziecka. Badania naukowe jednak nie potwierdzają słuszności tych twierdzeń."
                Polecam lekturę artykułu.
          • sroka75 Re: Jeszcze nacięcie vs pęknięcie... 13.05.10, 13:00
            > Nie wiem jakie doświadczenie z pęknięciami ma lekarz ze szpitala, mogę mu
            > wierzyć jedynie na słowo, że ciągle leczy takie "panienki co się naciąć nie dał
            > y
            > a teraz są jego pacjentkami".
            A ja bym mu nie wierzyła..;)Nie udowodnisz mu, że cię straszy;) no i skąd on
            znalazł tyle panienek co to się naciąć nie dały skoro ta procedura jest tak
            powszechna i w "jego" zapewne szpitalu też
            >wiedziałabyś jaka ciekawa jestem świata i lubię
            > wszystkiego się solidnie dowiedzieć
            cóż jakbyś była taka ciekawa świata jak piszesz to byś się ciągle nie
            "zawieszała" wyłącznie na tym co Ci powiedzieli jacyś "nadgorliwi" medycy (cóż
            jakie można mieć horyzonty jak się patrzy na świat przez rurkę...) - myślę, że
            wcale nie jesteś ciekawa...tylko tak jak wspomniałaś, nudzisz się i stąd to
            (czysto prowokacyjno-rozrywkowe) "międlenie" tematu...

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka