nan.a19
28.03.12, 12:07
Rok temu urodzilam synka w holandii.Niestety ten porod to dla mnie wielka trauma.Nie moge tego zapomniec.Probowalam o tym rozmawiac ale za bardzo nie mam z kim,bo tu jestem tylko z mezem a on tez to przezywa.Napiszcie mi jak to jest w polsce.Bo bardzo boje sie tu znow rodzic i przechodzic ciaze i chcialabym w polsce.Opisze moja historie.W ciaze zaszlam po poronieniu ,operacji ,leczeniu ,udalo sie.Niestety przytrafil mi sie wypadek( lekki) samochodem.to byl 5 tydz.Zaczelam krwawic ,pojechalam do szpitala lekarz zrobil mi usg (zazwyczaj nie robia do 12 tyg)Stwierdzil ze serduszko bije ale nie daje mi zbyt wielu nadziei.I odeslal mnie do domu.Nic mi nie dali na podtrzymanie ciazy.Mialam luteine z polski i zaczelam brac.Krwawienie ustalo.Okolo 16 tyg zaczelam odczowac twardniecie brzucha i bol w okolicy spojenia lonowego.Myslalm ze to od ciezkiej pracy ,wiec staralam sie coraz mniej pracowac.W 26 tyg na wizycie w polsce lekarka stwierdzila ze szyjka mi sie skraca,stad te bole i twardniecie brzucha.Dala mi luteine i nospe i zalecila lezenie.Okazalo sie tez ,ze mam nieprawidlowe cisnienei krwi w tetnicach macicznych.Lekarka powiedziala ze powinnam byc pod stala kontrola bo dziecko moze byc niedotlenione a ja moge miec problemy z cisnieniem.Do tego mialam wysoki cukier i anemie.Z tymi wynikami poszlam do mojej holenderskiej poloznej.Usmiala sie ,ze taka dluga historie jej opowiadam,ze po co tyle badan itd.Na moja prosbe wyslala mnie na kolejne usg(tu robia tylko 2)Zostala potwierdzona diagnoza polskiej lekarki ale na nich nie zrobilo to wrazenia.Polozna nie odeslala mnie do ginekologa,bo tu nie sprawdza sie przeplywow krwi i to badanie jest bez znaczenia dla nich.Ani razu nie skontrolowala mojej szyjki ,nie wiedzialam w jakim stanie jestem ja i dziecko.Zrobili mi test na cukier bez obciazenia glukoza i bylo ponoc ok .Bo wynikow nie widzialam.Ciagle mialam bole brzucha ,skorcze ,brzuch mialam twardy i kwadratowy i czulam sie jak w gibsie.W 35 tyg ciazy na rutynowej wizycie u poloznej kiedy posluchala serca dziecka okazalo sie ze ledwo bije.Maly mial bradykardie(tylko 50 udezen na minute).Wezwala do mnie ambulans i na sygnale odwiezli mnie do szpitala.Mowilam im ze mam bole w prawym boku i ze zle widze ,bole glowy ,bylam tez bardzo opuchnieta.Cisnienie mi stale roslo.W szpitalu zatrzymali mnie na noc.Najpierw chcieli robic cesarke ale ze serce bilo to nie robili nic.Kiedy tetno ustawalo pielegniarka kazala mi sie przewracac z boku na bok i szukala tetna.Po bradykardi tetno malemu skakalo az do 230 .Mialam regularne skurcze i rozwarcie na 2 cm.No ale rano kazali mi isc do domu.Protestowalam ,powiedzieli mi ze nie moga mnie ciagle trzymac w szpitalu.to byla sobota rano.Do polski nie moglam jechac ,mialam juz skurcze i rozwarcie a do polski ponad 1000 km.W poniedzialek poszlam do poloznej ,bo mialam bole nerek i cisnienie 165/115 .okazalo sie ze mam bialkomocz.Przez cala ciaze nie zrobiono mi badania moczu,pomimo obrzekow.No i znow do szpitala mialam stan przedrzucawkowy.Zatrzymali mnie na obserwacje.Zrobili szybkie usg ,bo mysleli ze maly ulozony jest poprzecznie bo brzuch mialam kwadratowy.Lezal glowa do dolu.Dalej meczyly mnie skurcze ale rozwarcie nie powiekszalo sie .W koncu odeszly mi wody i dostalam mega skurczy ,ktore szybko doprowadzily do pelnego rozwarcia.polozna powiedziala ze nie moge jeszcze przec bo maly nie wstawil sie.No ale po pol godzinie pozwolila mi przec.dawalam z siebie wszystko ale nie bylo postepu ,maly wogole nie przemieszczal sie a nawet cofal.Po 3 godz zawolali lekarke.Ta zafundowala mi prawdziwe katusze.Kiedy parlam ona rekami rozciagala mi krocze i rzucala sie na nie jak przy pompkach .myslalm ze mnie rozerwie.Nie czulam parcia ani czy dziecko sie przesowa tylko ten bol.Do dzis nie moge zapomniec ,choc bolu porodowego nie pamietam.Polozna w tym czasie rzucala mi sie na brzuch i wyciskala dziecko.Nic to nie dalo ,dali mi tez oksytocyne i nic.TEtno malego gwaltownie zaczelo spadac,zamiast cesarki to uzyli na wczesniaku proznociagu.Rozcieli mnie i wyrwali dziecko .Okazalo sie ze maly owiniety byl dwukrotnie pepowina i dusil sie .Nie plakal ,nie oddychal a oni nic nie robili ,nie ratowali go .Ja i maz plakalismy ,zaczelam go ruszal i wkoncu zalapal.Nie bylo przy nas pediatry ,dopier po chwili zabrali go na neonatologie.Kiedy go zobaczylam w inkubatorze zaczelam plakac bo taki byl zmasakrowany.Pozniej ciagle mowili ze wszystko jest ok.Na moje zapytania o dziwne zachowanie o golke na karku tez mowili ze jest ok.Kiedy maly mial 6 m pojechalismy do polski .Pediatra odrazu stwirdziala astme rozmiekczenie potylicy(nie kazali mi dawac wit D skoro je mleko modyfikowane),dotego anemia>poslala nas tez do neurologa bo maly nie rozwijal sie prawidlow.Neurolog stwierdzila zaburzenia osrodkowej koordynacji ruchowej,Asymetrie .lewostronny niedowlad i krecz szyi (po vacum).Zaburzenia te byly wynikiem niedotlenienia.Do dzis go rechabilitujemy,zaczol siadac okolo roczku ,narazie nie chodzi ,zerwane miesnei szyji spowodowaly krecz i glowka ciagle jest przechylona ale jest poprawa.Nie wiemy co bedzie dalej.Lekarze w polsce nie moga zrozumiec dlaczego tak ryzykowali i nie zrobili odrazu cesarki.