Dodaj do ulubionych

Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie?

20.07.12, 13:52
zainspirował mnie wątek o kontakcie 'skóra do skóry'.
U mnie poza podaniem oksytocyny (nikt mnie nie pytał czy chcę), przebiciem pęcherza płodowego (również nie pytano mnie), przymusowym zwabieniem mnie na łóżko porodowe (gdzie prawie leżałam) oraz nacięciem (też nie pytano) dziecko podano mi po umyciu (przemyciu?) i ubrane - kontakt 'skóra do skóry' właściwie żaden. Fakt, później przewieziono nas na salę poporodową i całą noc (rodziłam 40 minut po północy) dano spokój...
Teraz będę rodzić po raz drugi w tym samym szpitalu (Szpital Raszei w Poznaniu - podobno z poznańskich szpitali ma najlepszą renomę poza szpitalem Św. Rodziny) i zastanawiam się w jaki sposób egzekwować prawa kobiety rodzącej? I czy ktokolwiek uszanuje moje prośby? czy ponownie nie zostanę nazwana 'księżniczką' po tym jak poproszę o odpięcie od KTG i przejście do wanny??? Boję się, żeby położna/e/lekarz nie robili mi wbrew albo co gorsza 'na złość' tylko dlatego, że zgłaszam moje oczekiwania...
Teraz chciałabym urodzić bez wspomagaczy medycznych (przebijanie pęcherza, podanie oksy, nacięcie) w dowolnie wybranej pozycji, poczekać aż pępowina sama przestanie tętnić i zapewnić sobie kontakt 'skóra do skóry' przez te 2 h. Pytanie co jeśli zostanę potraktowana z góry i 'wyśmiana'?
Obserwuj wątek
    • nini6 Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 20.07.12, 14:15
      Omówić z osobą, która będzie towarzyszyć ci przy porodzie (mąż, siostra, doula) jego przebieg, spisać plan porodu (tutaj wzór: www.rodzicpoludzku.pl/Plan-Porodu ) poczytać o nowym standardzie opieki okołoporodowej: www.rodzicpoludzku.pl/Standard-opieki-okoloporodowej/Do-czego-mam-prawo-nowy-standard-opieki-okoloporodowej.html.
      Jak zacznie się poród zabrać:
      a) osobę towarzyszącą
      b) plan porodu
      c) wdupiemanie jesli chodzi o komentarze personelu.

      Na pocieszenie powiem Ci, że ja nie spotkałam się w Raszei z lekceważeniem praw i wyborów rodzącej.
      • tabakierka2 Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 20.07.12, 15:05
        nini6 napisała:

        > Omówić z osobą, która będzie towarzyszyć ci przy porodzie (mąż, siostra, doula) jego przebieg, spisać plan porodu

        mieliśmy z mężem omówiony pierwszy przebieg, ale jako, że nikt mnie o nic nie pytał (np. przebicie pęcherza, nacięcie) to trudno było dyskutować bo jak pisałam, nikt mi nic nie mówił, a o przebiciu pęcherza dowiedziałam się kiedy wypłynęły wody. O nacięciu jak nożyczki poszły w ruch... Mąż może i widział nożyczki, ale przed porodem stwierdził, że lekarz/położna wiedzą lepiej, a on nie ma wiedzy medycznej i nie będzie się wykłócał z personelem.

        > Jak zacznie się poród zabrać:
        > a) osobę towarzyszącą
        > b) plan porodu

        a tym planem porodu to oni sobie w ogóle zawracają głowy?:/

        > c) wdupiemanie jesli chodzi o komentarze personelu.

        Tego niestety nie umiem zrobić, bo kiedy ktoś mnie nazywa 'księżniczką' w takiej sytuacji to z miejsca włącza mi się agresor i chęć mordu:|

        >
        > Na pocieszenie powiem Ci, że ja nie spotkałam się w Raszei z lekceważeniem praw
        > i wyborów rodzącej.

        ja niestety tak.
        Właśnie jeśli chodzi o KTG (podpięcie cały czas) - musiałam się doprosić, żeby mnie puszczono do wanny i nieinformowanie o podjętych działaniach.
        Mąż koleżanki z kolei usłyszał, że z taką żoną musi być ciężko na codzień:( bo dziewczyna rodziła w bólach a że szybko szło rozwarcie podobno bolało ją 100razy bardziej niż przy pierwszym porodzie.
        • nini6 Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 20.07.12, 18:30
          tabakierka2 napisała:
          mieliśmy z mężem omówiony pierwszy przebieg, ale jako, że nikt mnie o nic nie p
          > ytał (np. przebicie pęcherza, nacięcie) to trudno było dyskutować bo jak pisała
          > m, nikt mi nic nie mówił, a o przebiciu pęcherza dowiedziałam się kiedy wypłynę
          > ły wody. O nacięciu jak nożyczki poszły w ruch... Mąż może i widział nożyczki,
          > ale przed porodem stwierdził, że lekarz/położna wiedzą lepiej, a on nie ma wied
          > zy medycznej i nie będzie się wykłócał z personelem.

          Napisz więc w planie porodu, ze stanowczo nie zgadzasz się na żadną ingerencję bez pytania. A do porodu weź bardziej kompetentną i asertywną osobę.

          tabakierka2 napisała:
          a tym planem porodu to oni sobie w ogóle zawracają głowy?:/

          Jak towarzyszyłam rodzącej to w pełni respektowali wszystkie punkty - obie zmiany połoznych, bo poród wypadł na zmianie.

          tabakierka2 napisała:
          c) wdupiemanie jesli chodzi o komentarze personelu.
          >
          > Tego niestety nie umiem zrobić, bo kiedy ktoś mnie nazywa 'księżniczką' w takie
          > j sytuacji to z miejsca włącza mi się agresor i chęć mordu:|

          To niech ci się włącza w odpowiednich momentach ;)

          tabakierka2 napisała:
          > > Na pocieszenie powiem Ci, że ja nie spotkałam się w Raszei z lekceważenie
          > m praw
          > > i wyborów rodzącej.
          >
          > ja niestety tak.
          > Właśnie jeśli chodzi o KTG (podpięcie cały czas) - musiałam się doprosić, żeby
          > mnie puszczono do wanny i nieinformowanie o podjętych działaniach.
          > Mąż koleżanki z kolei usłyszał, że z taką żoną musi być ciężko na codzień:( bo
          > dziewczyna rodziła w bólach a że szybko szło rozwarcie podobno bolało ją 100raz
          > y bardziej niż przy pierwszym porodzie.

          Mam wrażenie, że za bardzo skupiasz się na znanych ci negatywnych przykładach, jakbyś chciał się upewnić, że nie da się urodzić jak chcesz w Raszei.
          Naprawdę baaardzo duzo zalezy od ciebie.
          I jak się nie oddasz w ręce "znajomego lekarza" to masz szansę na dobry poród - z położną.
    • miacasa Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 20.07.12, 14:16
      Napisz plan porodu i rzeczowo porozmawiaj z położną, która będzie się Tobą opiekowała zanim jeszcze skurcze nie staną się na tyle nieznośne, że trudno będzie Ci mówić. Nie wyraziłam zgody na oxytocynę, przełknęłam bardzo przykre uwagi lekarki z dyżuru a brak zgody na nacięcie krocza wpisałam w karcie przyjęcia do szpitala (w fazie parcia powiedziałam położnej, że jeśli uzna nacięcie za konieczne to niech tnie ale nie było takiej potrzeby i zrobiła ochronę, była b. pomocna i wzbudziła moje zaufanie). Kiedy sama już odlatywałam to moim rzecznikiem był mąż. Nie byliśmy roszczeniową parą z nierealnymi oczekiwaniami. Byliśmy grzeczni i mili, jednak stanowczy w swoich przekonaniach (zgodnych ze zdrowym rozsądkiem i zdobytą wiedzą). Wszystko musisz ustalić zanim akcja rozkręci się na dobre, mówię oczywiście o sytuacji gdy poród przebiega bez powikłań. Powodzenia.
      • niuniusia210284 Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 20.07.12, 23:35
        Myślę że najważniejszy jest plan porodu, zaznajomienie z nim osoby towarzyszącej, posiadanie wiedzy czego możesz się domagać, o co możesz prosić, no i posiadanie dużej dawki asertywności. Mnie raczej pytano o oksy, nacięcie itp. ale np nie chciałam być golona ale miałam skurcze co 3 min i nie miałam siły ciągle odmawiać a partner akurat musiał wyjść z sali (kilka razy mówiłam że nie chce tego zabiegu).
        • tabakierka2 po rozmowie z położną z Raszei 21.07.12, 12:23
          Jako, że dziewczyna jest moją znajomą, wyłożyła wszystko jak krowie na rowie, bez zbędnych ceregieli;)
          I oto co usłyszałam:
          - plan porodu traktowany jest przez położne raczej niechętnie jako kolejna papierologia (zalecają, żeby streścić się w maks.5-6 punktach), a one muszą każdy punkt omówić z pacjentką, na co nie zawsze mają czas
          - rodzenie w dowolnie wybranej pozycji jest niemożliwe ( dopuszczają pozycję na łóżku porodowym, w półleżeniu ewentualnie pozwalają opuścić nogi w dół, jeśli akurat lekarz nie interweniuje i nie położy pacjentki) - bo nie są przeszkolone; tak samo poród w wodzie nie jest możliwy (nie ma odpowiednich wanien i położne nie są przeszkolone - I. faza porodu -można siedzieć w wannie, ale na parcie trzeba wyjść)
          - nacięcie - jeśli będzie mi zależało, to położna będzie chronić krocze, ale tu działa wiele zmiennych (stan dziecka, współpraca z położną, umiejętności położnych etc.)
          - w przypadku kiedy dziecko ma np. infekcję nie ma możliwości, żeby mama została z dzieckiem w szpitalu; po 2 dobach mama musi zostać wypisana ( z pierwszym synkiem miałam ogromne problemy z karmieniem i depresję poporodową spowodowaną właśnie rozłąką < a i tak dojeżdżałam codziennie do szpitala na kilka godzin>, podaniem butli z mm i smoczka uspokajacza)
          - jako, że od początku ciąży cierpię na infekcje obawiam się, czy dziecko znów nie zapadnie na infekcję wewnątrzmaciczną:(
          - nie można umówić się z położną na odebranie porodu; jeśli trafię na dyżur koleżanki, bedzie ona odbierać poród, jeśli nie, może dać znać koleżankom, żeby się mną zaopiekowały, ale to wszystko co może zrobić.

          I co teraz???
          Trochę lipa.
          Przerażona jestem, tak szczerze.

          P.S odnośnie golenia - nie byłam golona przy pierwszym porodzie, jak zobaczyłam swój 'stan', stwierdziłam, ze może to by nie było takie złe;)
          • katarzynaoles Re: po rozmowie z położną z Raszei 21.07.12, 13:13
            Gdyby chodziło o mnie to szukałabym innego szpitala. Poród to zbyt ważne wydarzenie, zeby zdecydować się na byle co np. "bo daleko". Jak się zastanawiamy, gdzie oddać samochód do naprawy to też nie idziemy do najbliższego warsztatu tylko szukamy takiego, któy spełnia nasze oczekiwania. Nie wiem, dlaczego wybrała Pani szpital Raszei, ale wiem, że każdą decyzję da się zmienić jeśli się chce. Pozdrawiam serdecznie :)
            • tabakierka2 Re: po rozmowie z położną z Raszei 21.07.12, 14:11
              szpital wybrałam ze względu na najlepszą opinię wśród poznańskich szpitali i dlatego, że pracuje tam moja koleżanka położna i lekarz z rodziny.
              Dobrą opinią cieszy się jeszcze szpital im. Św. Rodziny, ale nikt ze znajomych mi osób tam nie rodził, więc nie mam żadnej informacji z pierwszej ręki, co do przebiegu porodu i możliwości.

              Niemniej dziękuję za opinię;)
          • melancho_lia Re: po rozmowie z położną z Raszei 21.07.12, 16:43
            Skreśliłabym szpital, który wywala matke po dwóch dobach niezależnie od stanu dziecka.
            Rodziłam swoją córkę w najbardziej chyba obleganym szpitalu w Warszawie i musiałam spędzić z nią 13 dni po porodzie (infekcja). I mimo, ze ja mogłam wyjść po dwóch dniach, zostałam 13 dni. NIKT nawet się nie zająknął by mnie wypisywać a dziecko zostawiać. W szpitalu spotkalam kobitę zaczynającą swój czwarty tydzień w szpitalu (czekała aż jej wcześniak nabierze trochę masy ciała) i też nikt jej nie wypisywał.
            Na Twoim miejscu poszukałabym jednak innego szpitala. Może gdzieś w okolicy Poznania?
            • tabakierka2 Re: po rozmowie z położną z Raszei 21.07.12, 20:39
              melancho_lia napisała:


              > Na Twoim miejscu poszukałabym jednak innego szpitala. Może gdzieś w okolicy Poz
              > nania?

              Nie, nie będę dojeżdżać - mam na stanie 2latka, którym ktoś musi się zająć kiedy mnie nie będzie, a mąż musi mieć możliwość, żeby do mnie przyjechać po pracy. Poza tym nie wydaje mi się, żeby jakiś podmiejski szpital miał lepszą opiekę niż poznański. Bo chodzi przecież również o lekarzy i sprzęt w razie W.
              Dzwoniłam do kolejnego szpitala - św. Rodziny. Oni z kolei nie wyrzucają mamy po 2 dniach; można spędzić tyle dni, ile dziecko, chyba, że mama ma życzenie zostać wypisaną. Ponadto, co dla mnie ważne, nie ma odwiedzin na sali poporodowej (czytaj: nie muszę czekać na fochy rodziców i teściów, po oznajmieniu, że wizyty w szpitalu nie chcę),z mężem można spotkać się na korytarzu. Generalnie na fazę partą kładą, ale chyba jednak ten szpital pozostaje jako nr 1. Podobało mi się też podejście położnej, z którą rozmawiałam.
              • clamerka Re: po rozmowie z położną z Raszei 21.07.12, 23:35
                Poczytaj sobie o szpitalu na Lutyckiej, albo zadzwoń tam. Z tego, co znalazłam w necie, to można tam rodzić w dowolnej pozycji. Nie wiem jak z wypisywaniem ze szpitala, jeśli dziecko musi zostać dłużej.
                Położne też są bardzo chwalone.
                • tabakierka2 Re: po rozmowie z położną z Raszei 22.07.12, 13:26
                  clamerka napisała:

                  > Poczytaj sobie o szpitalu na Lutyckiej, albo zadzwoń tam. Z tego, co znalazłam
                  > w necie, to można tam rodzić w dowolnej pozycji. Nie wiem jak z wypisywaniem ze
                  > szpitala, jeśli dziecko musi zostać dłużej.
                  > Położne też są bardzo chwalone.

                  Lutycka to jest koszmar!!! nigdy w życiu nie zdecydowałabym się tam rodzić (mój ginekolog pracował na Lutyckiej), w ogóle trzymam się z daleka od tego szitala, pomimo, że mam tam najbliżej jeśli chodzi o lokalizację.
                  • annairam W Poznaniu... 23.07.12, 16:53
                    ... do wybory są cztery szpitale i żaden nie jest idealny. Niestety. A propos każdego można powiedzieć wiele "ale" w kwestii tego czy nowy standard jest przestrzegany. Wybór zależy od tego na czym właściwie zależy rodzącej.

                    Do napisania dobrego planu porodu zachęcam bardzo gorąco. I o tym, żeby nie zapomnieć i nie bać się go przedstawić. Na pewno są takie położne, które traktują to jak fanaberię i dodatkową papierologię ale, bądź co bądź, to jest dokument i wola kobiety. Poza tym coraz częściej położne pozytywnie się do planu porodu odnoszą. Z tego co wiem w szpitalu im. Raszei się go trzymają i łatwo o wspomniany "pierwszy kontakt". Wedle mojej wiedzy z tym akurat najgorzej jest w w szpitalu Św. Rodziny - kilka minut i dziecko idzie na badania poza salę porodową.
                    Pozycje do rodzenia w II fazie porodu "wywalczyć" można każdą w każdym poznańskim szpitalu. Różnica polega na tym, że w niektórych to jest walka, w innych przedstawienie swojej woli lub dyskusja.

                    Mimo opornej rzeczywistości poznańskich szpitali da się jednak urodzić w naszym mieście naprawdę dobrze i naturalnie.
                    Dobre przygotowanie + dobrze napisany plan porodu + przygotowanie osoby towarzyszącej dają duże szanse. Naprawdę.
                    • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 24.07.12, 10:51
                      annairam napisała:

                      > ... do wybory są cztery szpitale i żaden nie jest idealny. Niestety. A propos k
                      > ażdego można powiedzieć wiele "ale" w kwestii tego czy nowy standard jest przes
                      > trzegany. Wybór zależy od tego na czym właściwie zależy rodzącej.

                      oczywiście, masz rację...

                      >
                      > Do napisania dobrego planu porodu zachęcam bardzo gorąco. I o tym, żeby nie zap
                      > omnieć i nie bać się go przedstawić. Na pewno są takie położne, które traktują
                      > to jak fanaberię i dodatkową papierologię ale, bądź co bądź, to jest dokument i
                      > wola kobiety. Poza tym coraz częściej położne pozytywnie się do planu porodu o
                      > dnoszą. Z tego co wiem w szpitalu im. Raszei się go trzymają i łatwo o wspomnia
                      > ny "pierwszy kontakt". Wedle mojej wiedzy z tym akurat najgorzej jest w w szpit
                      > alu Św. Rodziny - kilka minut i dziecko idzie na badania poza salę porodową.


                      położna, z którą rozmawiałam ( ze Św. Rodziny) twierdziła, że te 2h po porodzie nie rozdzielają mamy z dzieckiem. Chyba mnie nie okłamywała?:)

                      > Pozycje do rodzenia w II fazie porodu "wywalczyć" można każdą w każdym poznańsk
                      > im szpitalu. Różnica polega na tym, że w niektórych to jest walka, w innych prz
                      > edstawienie swojej woli lub dyskusja.

                      Tak, jak napisałam w poście wcześniejszym - rozmawiałam z koleżanką, która pracuje na porodówce w Raszei i z tego, co twierdzi nie ma możliwości, żeby urodzić w dowolnej pozycji, bo położne nie są przeszkolone - jedyna pozycja to na łóżku porodowym, jeśli lekarz się 'nie wtrąci' to ewentualnie pozwolą rodzić z nogami w dole, a nie w górze. Pozycja łokciowo- kolanowa - mam zapomnieć i się nie nastawiać w ogóle. To są słowa położnej. A z drugiej strony, przypominając sobie pierwszy mój poród - na niczym innym mi nie zależało niż na tym, żeby wreszcie urodzić, więc ewentualne negocjacje nie wiem, jak miałyby wyglądać;)

                      >
                      > Mimo opornej rzeczywistości poznańskich szpitali da się jednak urodzić w naszym
                      > mieście naprawdę dobrze i naturalnie.
                      > Dobre przygotowanie + dobrze napisany plan porodu + przygotowanie osoby towarzy
                      > szącej dają duże szanse. Naprawdę.
                      >

                      Pewnie tak - tyle, że jak piszę : kwestia wyboru, co ważniejsze. Wizja zostania wypisaną 2 dni po porodzie z dzieckiem lub bez ( np. w przypadku infekcji) przeraża mnie; tak samo jak wizja ponownej walki o kp ( trudne to jeśli oddzielą Cię od dziecka na tydzień)
                      I mama i osoba towarzysząca mogą być przygotowane najlepiej na świecie, ale sytuacja porodu zwykle zmienia wszystko, bo jest stres, jest ból i człowiek chce urodzić najszybciej jak to możliwe, obojętnie jak...
                      • youmou Re: W Poznaniu... 24.07.12, 13:33
                        Słuchaj, przeczytałam właśnie Twój wątek, bo też się przygotowuję do porodu (termin pod koniec sierpnia). Będę rodzić w prywatnym szpitalu, ale mam wątpliwości co do ich podejścia w pewnych kwestiach, bo personel został pozbierany z innych częstochowskich szpitali i przez kilka miesięcy pewnie jakoś radykalnie nie zmienili swojego podejścia np do nacinania krocza (w czwartek mam rozmowę i pewnie dowiem się więcej, ale tak czy inaczej, lepszego miejsca nie znajdę).
                        To, co zamierzam zrobić - może Ci to jakoś pomoże:
                        1) przygotowuję właśnie plan porodu i wydaje mi się, że to podstawa, żeby samemu mieć jasność, czego się chce dla siebie i swojego dziecka (tutaj na szczęście jest rozmowa z położną o planie przed porodem)
                        2) najprawdopodobniej będę rodzić z doulą (mój mąż przy pierwszym porodzie nie na wiele się zdał i po tym doświadczeniu oraz rozmowach z innymi kobietami doszłam do wniosku, że nie ma co za wiele wymagać od mężczyzny w takiej sytuacji)... a Ty nie rozważasz tego? Nawet w Twoim wątku wypowiadała się co najmniej jedna doula, która ma doświadczenie z różnych szpitali... Może warto porozmawiać z nią i się zastanowić, czy mogłaby Ci jakoś pomóc
                        3) pracuję nad swoim nastawieniem - powtarzam jak mantrę, że dam radę, że to drugi poród i na pewno będzie łatwiej, że zrobię wszystko, żeby córeczka przyszła na świat w jak najlepszych warunkach i to jest dla mnie najważniejsze na czym powinnam sie skupić, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby znaleźć odpowiednie miejsce i ludzi, i co do reszty muszę zaufać, że będzie dobrze
                        Boję sie jak cholera, ale ta "mantra" trochę pomaga
                        • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 25.07.12, 11:45
                          youmou napisała:

                          > To, co zamierzam zrobić - może Ci to jakoś pomoże:
                          > 1) przygotowuję właśnie plan porodu i wydaje mi się, że to podstawa, żeby samem
                          > u mieć jasność, czego się chce dla siebie i swojego dziecka (tutaj na szczęście
                          > jest rozmowa z położną o planie przed porodem)

                          plan mogę napisać, ale co mi z planu, skoro żaden z wybranych przeze mnie szpitali nie przyjmuje porodu do wody ani w wybranej pozycji?:)
                          jeśli położna sama deklaruje, że nie przyjmują w innej niż leżąca/półleżąca, to chyba nie ma na co liczyć. Więc plan planem, a życie życiem...

                          > 2) najprawdopodobniej będę rodzić z doulą (mój mąż przy pierwszym porodzie nie
                          > na wiele się zdał i po tym doświadczeniu oraz rozmowach z innymi kobietami dosz
                          > łam do wniosku, że nie ma co za wiele wymagać od mężczyzny w takiej sytuacji)..
                          > . a Ty nie rozważasz tego? Nawet w Twoim wątku wypowiadała się co najmniej jedn
                          > a doula, która ma doświadczenie z różnych szpitali... Może warto porozmawiać z
                          > nią i się zastanowić, czy mogłaby Ci jakoś pomóc

                          Nie chcę obcej osoby, a i mąż w życiu nie zgodzi się, żeby nie być przy porodzie.
                          Pierwszy wspólny poród wspominamy jako wspaniałe, jednoczące nas wydarzenie ( z tym, że mi mąż bardzo bardzo pomógł, bo pamiętał wiele ze szkoły rodzenia, szczególnie jak oddychać, no i stawiał mnie do pionu - poza tym, kto zna mnie lepiej niż własny mąż?:) jemu ufam najbardziej)
                          Problemem nie jest dla mnie obecność męża:) więc tego punktu nie chcę zmieniać.

                          > 3) pracuję nad swoim nastawieniem - powtarzam jak mantrę, że dam radę, że to dr
                          > ugi poród i na pewno będzie łatwiej, że zrobię wszystko, żeby córeczka przyszła
                          > na świat w jak najlepszych warunkach i to jest dla mnie najważniejsze na czym
                          > powinnam sie skupić, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby znaleźć odpowiednie
                          > miejsce i ludzi, i co do reszty muszę zaufać, że będzie dobrze
                          > Boję sie jak cholera, ale ta "mantra" trochę pomaga

                          :)
                          ja generalnie z pierwszego porodu jestem zadowolona, ale myślałam, że może teraz mogłoby być lepiej, może mogłabym urodzić w bardziej intuicyjny i naturalny sposób. Poród, co prawda wspomagany, trwał od 20 (oficjalnie), ale skurcze odczuwalne pojawiły się dopiero po 22, a 40 min. po północy Mały już był na świecie. Było na prawdę nieźle, tyle, że zostałam położona i nacięta - w sumie żadna tragedia, ale miałam nadzieję, że może teraz będzie lepiej;)
                          Dla mnie najważniejsze, żeby z dzieckiem było OK, żeby mnie nie wyrzucili ze szpitala niezależnie od tego, czy dziecko będzie musiało zostać czy nie (mało humanitarne mi się to wydaje)...a jeśli urodzę trochę inaczej niż sobie wymyśliłam - przeżyję! ważne, żeby Mały był zdrowy.
                          • annairam plan porodu i pozycje wertykalne 25.07.12, 14:29
                            Youmou bardzo słusznie pisze.

                            Plan porodu po pierwsze nam samym uświadamia czego dokładnie chcemy, nie chcemy, czego się boimy, na czym nam zależy. Po drugie to nie jest jakaś tam kartka z "widzimisiami", tylko wola rodzącej, którą personel medyczny powinien spełnić. Położne czy lekarze mogą sugerować inne rozwiązania, namawiać na nie lub komentować, nawet i niemiło, wywierać presję, ale to kobieta decyduje. Choć czasami odbywa sie w przykrych warunkach - to rozumiem.
                            Tutaj można się jeszcze zastanowić - dlaczego tak bardzo przeraża mnie, odrzuca opór specjalistów. Bo tak naprawdę co to dla mnie zmienia, że nazwą mnie księżniczką lub marudą? Dla mich mój poród jest jednym z wielu, dla mnie wprost przeciwnie. Może warto więc się nad tym zastanowić?

                            Piszę dalej, bo burzy się we mnie i nie chce by poznanianki miały aż tak negatywny i beznadziejny obraz porodu w swoim mieście.
                            Nie słyszałam, żeby w którymkolwiek ze szpitali siłą zmusili kobietę do rodzenia leżąc na łóżku, gdy zdecydowanie tego nie chciała. Znam za to wiele (ostatnio coraz więcej) historii kobiet, które rodzą w wybranych przez siebie pozycjach. Statystycznie nie jest to wiele, ale się dzieje,i to coraz częściej, i w każdym z poznańskich szpitali. Jest jednak jeden warunek by tak się stało: kobieta musi jasno wyrazić swoją wolę zakończenia porodu w wybranej pozycji. Położne tego raczej nie zaproponują. Taka jest rutyna i narzucone im postępowanie. Część jest z tego zadowolona, część czeka na odzew ze strony kobiet, że chcą rodzić inaczej i bardzo chętnie im w tym pomagają.
                            Argument o braku przeszkolenia uważam za dość słaby. Położne są wykształconymi osobami i nawet jeśli według tzw. "starej szkoły" mają wiedzę o anatomii matki i dziecka. Specjalistyczne szkolenie może rozwiać pewne ich wątpliwości, wytłumaczyć, uzupełnić wiedzę ale podstawa to chęć i wyobraźnia. Sama rodziłam syna w jednym z poznańskich szpitali długo zanim nowy standard zaczął obowiązywać. Opiekowała się mną młoda położna, bez żadnych dodatkowych szkoleń, która świetnie poradziła sobie z pozycją wertykalną.

                            Pozdrawiam i życzę jak najlepszego porodu :)
                            • tabakierka2 Re: plan porodu i pozycje wertykalne 27.07.12, 12:27
                              annairam napisała:

                              Po drugie to nie jest jakaś tam kartka z
                              > "widzimisiami", tylko wola rodzącej, którą personel medyczny powinien spełnić.
                              > Położne czy lekarze mogą sugerować inne rozwiązania, namawiać na nie lub komen
                              > tować, nawet i niemiło, wywierać presję, ale to kobieta decyduje.


                              Pytanie tylko kto zna się na przebiegu i prawidłowym odbieraniu porodu? kobieta, która rodzi, czy personel, który 'siedzi' w tym na codzień?
                              Wszystko fajnie - kobieta decyduje etc. tylko, że ja np. nie mam wiedzy nt porodu, nie widzę też jak przebiega poród u mnie - skąd mogę wiedzieć jakie skutki pociągnie za sobą to, co zdecyduję? Skąd pewność, że jeśli np. nie zgodzę się na nacięcie, a personel to uszanuje, to nie będzie gorzej? czy mam pewność, że nie pęknę o wiele gorzej niż gdybym została nacięta? albo czy moimi decyzjami nie doprowadzę do szkody dla dziecka? kto wtedy weźmie odpowiedzialność za moje decyzje? tylko ja! Dlatego wszystko fajnie, kobieta może decydować itd. ale po to oddaję się w ręce specjalistów, żeby im powierzyć los własny i dziecka.
                              Mogę mieć 'wymarzony plan porodu', spisać go, żeby wiedzieć, czego chcę, a na co się nie godzę, ale odpowiedniej wiedzy medycznej nie mam, żeby przewidzieć jak będzie, jakie konsekwencje przyniosą moje decyzje...



                              > Tutaj można się jeszcze zastanowić - dlaczego tak bardzo przeraża mnie, odrzuca
                              > opór specjalistów. Bo tak naprawdę co to dla mnie zmienia, że nazwą mnie księż
                              > niczką lub marudą? Dla mich mój poród jest jednym z wielu, dla mnie wprost prze
                              > ciwnie. Może warto więc się nad tym zastanowić?

                              Myślałam o tym, a jakże.
                              Poród to sytuacja trudna, stresogenna, w której chciałoby zostać się zrozumianym, a jeśli kobieta kobiecie potrafi specjalnie sprawić przykrość to coś tu nie gra. Rozumiem, że położna też człowiek. Może mieć lepsze albo gorsze dni, ale położnica jest 'klientką', a komentowanie jej zachowań podczas porodu jest moim zdaniem objawem niekompetencji komentującej położnej.

                              >
                              > Piszę dalej, bo burzy się we mnie i nie chce by poznanianki miały aż tak negaty
                              > wny i beznadziejny obraz porodu w swoim mieście.


                              napisałam to, o czym się dowiedziałam od położnych pracujących w tych 2 szpitalach.
                              Można się burzyć i się z tym nie zgadzać, ale prawdą jest, że w Poznaniu nie odbiera się porodów do wody, ani zwykle w wybranej pozycji (nie znam przypadku, żeby kobieta rodziła na stojąco, kucając czy w innej wybranej). I tyle.

                              > Nie słyszałam, żeby w którymkolwiek ze szpitali siłą zmusili kobietę do rodzeni
                              > a leżąc na łóżku, gdy zdecydowanie tego nie chciała.

                              Nie, nikt nikogo nie zmusza...
                              u mnie przykładowo było tak, że poproszono mnie, żebym wyszła z wanny (kiedy powiedziałam, że skurcze są 'inne'), celem zbadania...Położyłam się na łóżku, zostałam zbadana, kazano mi położyć się na lewym boku, zaroiło się od położnych, wjechało łóżeczko, przyszedł lekarz...a ja? szczerze? nie miałabym ani siły żeby prosić o zejście z łóżka ani zbyt wyraźnie nie pamiętam jak szybko się wszystko potoczyło. Mam wrażenie, że w ciągu kilkunastu sekund. Kiedy rodzisz po raz pierwszy, to nie wiesz, że 'to już'.

                              ko
                              > bieta musi jasno wyrazić swoją wolę zakończenia porodu w wybranej pozycji.

                              jeśli jest na siłach, to pewnie wyrazi jasno...a jeśli jest już na tyle wymęczona, że wszystko jej jedno ( w tym momencie) to marzy, żeby już było po.
                              Poza tym ja np. nie pamiętam fazy partej w ogóle - jakieś szczątki wspomnień mam, ale nieliczne; nie wyobrażam sobie, żeby miała 'jasno i wyraźnie wyrażać wolę zakończenia porodu w wybranej pozycji'.

                              Sama rodziłam syna w
                              > jednym z poznańskich szpitali długo zanim nowy standard zaczął obowiązywać. Op
                              > iekowała się mną młoda położna, bez żadnych dodatkowych szkoleń, która świetnie
                              > poradziła sobie z pozycją wertykalną.

                              napiszesz w jakim szpitalu rodziłaś?

                              >
                              > Pozdrawiam i życzę jak najlepszego porodu :)

                              dziękuję:)
                              po analizie tego wątku zastanawiam się, czy jedyne na czym mi zależy to nie poród bez komplikacji i zdrowie dziecko;)
                              • annairam Re: plan porodu i pozycje wertykalne 27.07.12, 19:57
                                To gdzie rodziłam nie jest żadną tajemnicą - na Lutyckiej.
                                Podkreślę jednak jeszcze raz - w każdym poznańskim szpitalu można urodzić w pozycji wertykalnej - i siedząc, i w kucki, i stojąc. Zapewne tak jak piszesz trzeba mieć siły tego chcieć i jasno o tym powiedzieć. Znam kobiety, które tak rodziły. Znam nawet taką, która urodziła dziecko w pozycji kolankowo - łokciowej dziecko ułożone miednicowo.

                                Piszesz, że to personel medyczny specjalizuje się w "odbieraniu" porodu. Napisze trochę przewrotnie ;) - na "odbieraniu" na pewno. Na przyjmowaniu porodu zaś najlepiej znają się dobre położne :). To jednak nie znaczy, że rodząca nie może wcześniej zdobywać wiedzy na ten temat i mieć swojej wizji porodu. I nie chodzi tu zupełnie o brak odpowiedzialności i wymądrzanie. Wiadomo, że wola kobiety (np. do niepodawania oksytocyny) jest spełniana tak długo jak poród jest fizjologiczny. I tak też mówi standard na temat planu porodu - że dotyczy porodu fizjologicznego.

                                W 100% zaś rozumiem, że każda z najbardziej pragniesz porodu bez komplikacji i urodzenia zdrowego dziecka. To naturalne. Na tym samym zależy milionom innych kobiet - i tym rodzącym w szpitalu naturalnie, i tym oddającym się w ręce lekarzy, i tym które chcą cc, i tym, które rodzą w domu. Warto za to podejmować te decyzje świadomie (mieć jak największą wiedzę), w zgodzie ze sobą i z szacunkiem dla człowieka.

                                Naprawdę mam nadzieję, że poród będzie dla Pani wspaniałym, dobrym przeżyciem. Tak jak pani go widzi.

                                Pozdrawiam :)
                                • annairam Re: plan porodu i pozycje wertykalne 27.07.12, 20:00
                                  Przepraszam za mieszanie form - upał daje się we znaki.
                                  • tabakierka2 Re: plan porodu i pozycje wertykalne 30.07.12, 20:44
                                    annairam napisała:

                                    > Przepraszam za mieszanie form - upał daje się we znaki.

                                    :)
                                    niemniej dziękuję za podniesienie na duchu;)
                                    podzielę się 'wrażeniami' z porodu jak już będę szczęśliwie 'po';)
                          • youmou Re: W Poznaniu... 25.07.12, 21:45
                            Ojej, nie odniosłam wrażenia, żebyś była zadowolona ze swojego porodu. Widocznei się pomyliłam.

                            Super, że mąż był takim wielkim wsparciem, bo mój się zupełnie do tego nie nadaje. Najchętniej poszedłby sam za mnie urodzić, ale skoro nie może, to na sali czuje się bezradny i wystraszony. A to mi nie pomaga. Chciałabym za to, żeby przyszedł na koniec i towarzyszył nam w pierwszych wspólnych chwilach.

                            Co do planu porodu, to się z Tobą nie zgadzam. Tam wpisujesz dużo więcej niż pozycję, w której chcesz urodzić. Sprawdź sobie na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku - mają kreator planu porodu. Jak akcja jest w toku, nie jesteś już w stanie z nimi wszystkiego omówć, a w planie masz takie szczegóły jak prośba o przyciemnione światło albo sprawy kluczowe (dla mnie przynajmniej) kontakt skóra do skóry, prośba o wsparcie w naturalnym łagodzeniu bólu, zastrzeżenie, że nie chcę oxy czy Dolarganu dopóki nie będzie to konieczne, żeby nas ratować.
                            Pytasz, jak egzekwować swoje prawa, masz proste narzędzie do tego, żeby w ogóle poinformować personel o swojej woli. Jeśli oni nie będą jej znali, to jak mają ją szanować? To jest coś co na pewno można zrobić. Taki pierwszy krok. Później pozostaje zdać się na swoją intuicję, siłę i ich dobre chęci.
                            • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 27.07.12, 12:31
                              youmou napisała:

                              > Ojej, nie odniosłam wrażenia, żebyś była zadowolona ze swojego porodu. Widoczne
                              > i się pomyliłam.

                              Nie byłam zadowolona z niektórych elementów porodu, choć gorsze było to, co nastąpiło PO porodzie (infekcja dziecka, 'wyrzucenie' mnie do domu po 2 dniach, problemy z laktacją no i szycie na 'żywca' - to właściwie był dla mnie najkoszmarniejszy moment porodu).



                              > Później
                              > pozostaje zdać się na swoją intuicję, siłę i ich dobre chęci.

                              wiesz, tak patrząc, niektóre kobiety twierdzą, że intuicja podpowiada im poród cc, pomimo, że nie ma wskazań;)
                              • guderianka Szczecin/Police 27.07.12, 15:02
                                Mialam plan porodu skonsultowany z moim lekarzem prowadzącym. Zostałam przyjęta do szpitala 16 lipca -urodziłam 18 lipca i przez te wszystkie dni (i moje pobyty raz na bloku przedporodowym, raz na patologii) kazdy lekarz sie z nim zapoznawał, podobnie położne, zadawano mi pytania o poszczególne punktu. Z racji charakteru samej akcji porodowej nie zostało spełnionych ponad połowe postulatów-ale za każdym razem byłam pytana o kolejny krok, pytano o moją zgodę, upewniano się, pytano też Męża który zna mnie najlepiej i był w stanie powiedziec na ile moje decyzje były świadome a na ile podyktowane bólem/histerią. Poród był trudny (w zasadzie rodziłam przez 3 dni), dlugi, z komplikacjami zakończony najgorszym dla mnie wariantem-cc- ale mimo to jestem wdzięczna całemu zespołowi za to, w jaki sposób mnie potraktowano. Myślę, że to kwestia ludzi ale też podejścia do personelu samej rodzącej
                                • youmou Re: Szczecin/Police 29.07.12, 10:28
                                  Dzięki, że napisałaś, bo to pokazuje, że jest sens plan porodu pisać... niezależnie od tego, czy się zrealizuje czy nie.
                                  • guderianka Re: Szczecin/Police 29.07.12, 11:29
                                    jest sens
                                    u mnie była nawet taka sytuacja, że zmieniły się położne, przyszły nowe-jedna 'stara' (cudna kobieta, ok. 40 ale stara stażem), druga studentka. "Stara" gdy zobaczyła , że to ja powiedziała pozostałym, że trzeba pacjentkę pytać o zgodę, ponieważ w planie porodu napisała, że nie chce studentów. Zapytano mnie więc, upewniłam się która to studentka, a że "znałam" ją wcześniej bo nosiła mi torbę z jednego bloku na drugi ( 3 dni byłam w szpitalu nim urodziłam) i wzbudziła moją sympatię, znałam jej imię itp-wyraziłam zgodę. Upewniono się raz jeszcze, że tak, że wyrażam zgodę i 'młoda" mogła zostać. Obie bardzo sie angażowały-wprawdzie ja pamiętam tylko "starą"- doglądała, pod koniec gdy juz odpływałam chłodziła mi kark i twarz lodem, wspaniała babka- ale M mówi, że "młoda" cały czas była przy mnie, mówiła do mnie, pomagała mnie przewracać.itp
                              • youmou Re: W Poznaniu... 29.07.12, 10:22
                                Intuicja czy LĘK (zupełnie przecież zrozumiały przed porodem) im cc podpowiada?

                                Poza tym, jeśli uważają, że to będzie najlepsze dla nich i ich dzieci... To w pewnym sensie jest to może intuicja..?

                                Tak czy inaczej, nikt nie powiedział, że intuicyjnie wybierzesz najlepsze rozwiązanie, ale też na szczęście lub niestety nigdy nie przekonasz się czy było inne, lepsze. Chyba nie ma co na ten temat dywagować, bo zakwestionować można wszystko... Tylko czy to nam przy porodzie pomoże???
                                • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 30.07.12, 20:51
                                  youmou napisała:

                                  > Intuicja czy LĘK (zupełnie przecież zrozumiały przed porodem) im cc podpowiada?

                                  miałabym jeszcze inne pomysły, np. wygoda?:) chyba nie ma co nad tym dyskutować.
                                  koleżanka uparła się na poród cc (bliźnięta, jedno ułożone główkowo, drugie 'poprzecznie'); kiedy trafiła do szpitala prawie w terminie porodu, miała 9cm rozwarcia, skurcze wspomina jako 'niedokuczliwe'...no, ale uparła się na cc, nie chciała próbować sn. Cc zostało przeprowadzone źle (opinia profesora, który oceniał jej stan, b. zły po cc), albo za późno. Tzw. intuicja chyba nie zawsze jest dobrym doradcą.

                                  >
                                  > Poza tym, jeśli uważają, że to będzie najlepsze dla nich i ich dzieci... To w p
                                  > ewnym sensie jest to może intuicja..?

                                  znam i takie, które nie chcą się męczyć najpierw porodem, a później karmieniem piersią, bo wygodniej urodzić przez cc, a później dać butlę i mieć spokój.

                                  >
                                  > Tak czy inaczej, nikt nie powiedział, że intuicyjnie wybierzesz najlepsze rozwi
                                  > ązanie, ale też na szczęście lub niestety nigdy nie przekonasz się czy było inn
                                  > e, lepsze. Chyba nie ma co na ten temat dywagować, bo zakwestionować można wszy
                                  > stko... Tylko czy to nam przy porodzie pomoże???

                                  trudno powiedzieć, ale nie wiem, czy chcę brać na siebie odpowiedzialność moich własnych decyzji dot. porodu, co do którego nie mam pełnej wiedzy - myślę, że nawet same położne, same rodząc, nie do końca mają świadomość w jakim stanie same są i jak przebiega poród. Tak myślę.
                                  Plan napiszę, męża wyedukuję wcześniej (np. odnośnie tego, że jeśli mówię, że jestem szyta na żywca i koszmarnie mnie to boli, to MA to wyraźnie 'szyjącemu';)) i zobaczymy co będzie.
                                  • miacasa Re: W Poznaniu... 30.07.12, 21:29
                                    > koleżanka uparła się na poród cc (bliźnięta, jedno ułożone główkowo, drugie 'po
                                    > przecznie');

                                    takie ułożenie bliźniąt, szczególnie przy pierwszym porodzie jest wskazaniem do cc
                                    • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 11:52
                                      miacasa napisała:

                                      > takie ułożenie bliźniąt, szczególnie przy pierwszym porodzie jest wskazaniem do
                                      > cc

                                      lekarze sugerowali jej, żeby rodziła sn (żeby przynajmniej próbowała), a późniejsze negatywne konsekwencje (i dziecka 'poprzecznego' i jej) tłumaczono właśnie tym, że cc została wykonana za późno...
                                  • guderianka Re: W Poznaniu... 31.07.12, 11:03
                                    miałabym jeszcze inne pomysły, np. wygoda?:)

                                    jaka wygoda? o ile sam poród fajny-bo się nic nie czuje, o tyle potem-okres połogowy i dochodzenie do siebie to jakaś porażka a nie wygoda. Po sn sama szłam pod prysznic -po 2 godzinach- po cc- pierwszy prysznic po 16 godzinach od porodu z bólem i asystą męża:/ Jesli do tego dodac bóle odgięciowe po zzo-bardziej bolesne niż ból macicy, bóle głowy po zzo-napadowe i klujące, teoretyczny zakaz dźwigania -haha, dobre sobie, itp- to gdzie ta wygoda ?!! zakaz ćwiczeń do 6 tyg po porodzie-po sn ćiczyłm po tygodniu, zakaz cwiczen n brzuch przez 3 mce, pielęgnacja dużej rany -dużej w porównaniu do np. ran po cięciu krocza itp itd
                                    • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 11:54
                                      wiesz, czytając fora można dojść do wniosku, że sn to samo 'zuo' a cc to marzenie, bo większość wypowiadających się pań uważa, że 'śmigało zaraz po cc'.
                                      Jako, że miałam sn i uważam, że dla nie to super rozwiązanie trudno mi się wypowiadać nt formy po cc, jednak większość wychwala cc pod niebiosa.
                                      • guderianka Re: W Poznaniu... 31.07.12, 12:32
                                        moze dlatego ze nie mieli porównania z sn

                                        śmiganie nie jest mozliwe-bo to operacja-przeciecie nie tylko skóry ale powlok brzusznych miesni nerwów macicy. fizycznie niemozliwe jest wiec smiganie w takim czasie jak smiganie po sn-czyli od razu
                                        • julita165 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 12:49
                                          Po cc wstałam i poszłam do łazienki po 8h. To był już wieczór i poszłam potem spać. Następnego dnia o 10 czyli dobę po cc poszłam pod prysznic i już normalnie chodziłam po szpitalu. Czyli fakt, nie chodziłam tak szybko jak pewnie bym chodziła po sn ale po pierwsze te parę godzin ( na noc i tak bym się przecież położyła ) leżenia na łóżku , a w zasadzie pół leżenia to jednak dla mnie przynajmniej cena warta tego, że przez x godzin nie musiałam czuć skurczy, kiedy z tym chodzeniem to też różnie różnym ludziom wychodzi. A po drugie "w nagrodę" za to leżenie mogłam sobie potem bez bólu na tyłku usiąść :-)
                                          Trochę żartobliwie piszę ale jakkolwiek różne mogą być za i przeciw cc/sn to akurat trudno mi zrozumieć, że te parę godzin leżenia mogą kogoś do czegoś zachęcić albo zniechęcić.
                                        • julita165 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 12:53
                                          Z tym śmiganiem po sn to też bym w zachwyt nie wpadała. Parę razy odwiedzałam przyjaciółki po porodach, tak w przedziale od 7h do 48h po i tego jak one się ruszały śmiganiem bym nie nazwała. Chodziły powoli, jakieś przygięte, pokręcone, a już z siadaniem był mega problem...Po cc w drugiej dobie też oczywiście bym na olimpiadę się nie kwalifikowała ale nie sądzę aby moje formy ruchu były gorsze od tych po sn, a nawet może i lepsze jeśli chodzi o siedzenie.
                                          • guderianka Re: W Poznaniu... 31.07.12, 13:37
                                            julita-piszesz o sobie i przyjaciółkach-ja bardziej o ogóle, o faktach medycznych w swietle których cc nie jest zgodne z natura, jest ingerencja w organizm i powoduje jego nieruchomosc i dyskomfort na dłużej niz sn.
                                            • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 14:05
                                              guderianka napisała:

                                              > julita-piszesz o sobie i przyjaciółkach-ja bardziej o ogóle, o faktach medyczny
                                              > ch w swietle których cc nie jest zgodne z natura, jest ingerencja w organizm i
                                              > powoduje jego nieruchomosc i dyskomfort na dłużej niz sn.

                                              o czym chyba świadczy również fakt, że w ciążę po cc radzi się zachodzić po roku od poprzedniej cc, a po sn...chyba nie ma wytycznych. To jednak dobitnie świadczy o bardziej długotrwałych skutkach zdrowotnych i 'dochodzeniu do siebie'.
                                              • julita165 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 15:06
                                                Oj tam :-) ja przecież doskonale wiem, że cc to poważna operacja a nie zabieg i nikogo na to nie namawiam ale jak czasem poczytam jakie "wielkie oczy" robią niektóre na samą myślą o cc to piszę o swoich bardzo pozytywnych wrażeniach nie po to żeby cc gloryfikować tylko żeby tego nie demonizować ! Każdy powinien w oparciu o radę lekarza, do którego ma zaufanie ocenić czego chce i wybrać - byle świadomie, znając za i przeciw. Pewnie, że wiem, że po cc przez rok nie można zajść w następną ciążę ale i tak rzadko kto decyduje się na kolejne dziecko w tak krótkim czasie, a nawet jeśli to pod koniec pierwszego roku, spokojnie może zaczekać troszkę dłużej. Wiem też, że cc robi się niebezpieczne przy trzeciej czy jeszcze którejś tam ciąży. Ale przecież człowiek istota świadoma wie ile chce mieć dzieci i jak z góry zakłada, że więcej niż 2 to w razie braku wskazań nie będzie sobie fundować cesarki na życzenie.
                                                Wiem też co "ogólnie" pisze się i mówi o cesarce i sn ale teoria teorią a praktyka-praktyką. Nie każdy po cc leży plackiem przez 2 tygodnie i nie każdy biega 2 h po sn. I po to opisywałam przypadki koleżanek, a ich sn wcale nie były jakieś makabryczne, wręcz przeciwnie chyba taka sobie średnia krajowa, 6-8h, bez powikłań. Jedna nawet po sn 2h bez nacięcia i pęknięcia widząc mnie jakieś półtorej doby po cesarce nie mogła się nadziwić i twierdziła że jestem w lepszej kondycji niż ona była.
                                                • guderianka Re: W Poznaniu... 31.07.12, 19:47
                                                  Każdy powinien w o
                                                  > parciu o radę lekarza, do którego ma zaufanie ocenić czego chce i wybrać - byle
                                                  > świadomie, znając za i przeciw.



                                                  No i zobacz, co piszesz.
                                                  CC to nie wybór-ale konieczność. Obecne czasy sprawiły, że kobiety podchodzą do operacji jak do wyboru, nie dając szansy naturze.

                                                  Znowu piszesz o sobie i koleżankach-nie patrząc na problem bardziej globalnie. Spróbuj spuścić ze wzroku czubek własnego nosa i spojrzec na problem troszkę szerzej ;)
                                                • 1mzeta Re: W Poznaniu... 31.07.12, 23:20
                                                  Mój poród SN 32 godziny tylko ;) mimo wszystko w godzinkę-półtorej wstałam i poszłam sama pod prysznic. Nacinana nie byłam- lekko pękłam. Z siadaniem nie miałam problemu. Biegać nie biegałam ale to z faktu zmęczenia.
                                                  Pozginana w pół i z miną "jak zdjęta z krzyża" chodziła za to od kilku dni kobitka po cc- nawet sama nie potrafiła się dzieckiem zająć- każda czynność musiała dzwonić po siostrę. Pozostałe 8 dziewczyn na sali po SN też "śmigały" zaraz po porodzie albo w drugiej dobie bo tyle się u nas w szpitalu zostaje jak nie ma problemów- druga doba wypis do domu.

                                                  Na własne życzenie nigdy bym sobie cc nie zafundowała- co innego ze wskazania.

                                                  Mam koleżankę co zapowiedziała jeszcze wtedy nie mężowi, że dzieci wcale nie będzie bo tak się panicznie boi SN albo cesarka ma być załatwiona. Na dzień dzisiejszy ma dwoje dzieci- obydwoje urodzone SN i stwierdziła, że owszem bolało jak cholera ale do przeżycia i ogólnie to poszło jak z "wypchnięciem większej kupy" :)
                                                  • julita165 Re: W Poznaniu... 01.08.12, 11:16
                                                    Czyli wniosek z tego taki, że albo chodzisz zgięta wpół przed albo po ! Tylko, że po naprawdę da radę tak zrobić, że nic nie boli. Kwestia wolnego wyboru.
                                                    A to, że do opieki nad dzieckiem potrzebna była pomoc ? To co z tego ! Moim zdaniem żaden minus. Ja miałam do opieki nad dzieckiem non stop kilka gotowych położnych i męża. Nie widzę problemu ? Nawet gdybym urodziła bezproblemowo sn to przy pierwszym dziecku też oczekiwałabym pomocy personelu
                                                  • 1mzeta Re: W Poznaniu... 01.08.12, 12:29
                                                    No tak jak się spodziewałam- ostatnim rzutem na taśmę trzeba jednak na siłę starać się udowodnić "wyższość" cc nad SN.
                                                    Śmieszą mnie takie argumenty.
                                                  • julita165 Re: W Poznaniu... 01.08.12, 13:03
                                                    Ja też właśnie się spodziewałam, że będziesz próbowała mi udowodnić, że udowadniam coś czego wcale nie próbuję udowodnić :-) Bo ja jestem ostatnia do tego, żeby udowadniać co jest lepsze. Pisałam o swoich doświadczeniach po cc nie po to żeby udowadniać że jest generalnie lepsze od sn ( choć znając siebie uważam, że dla mnie było lepszym wyborem ) tylko po to żeby udowodnić że cc nie musi być traumą, tragedią, dopustem bożym i czym tam jeszcze. I że są kobiety których oczekiwania w zakresie wydania dziecka na świat, jeśli mają być spełnione, oznaczają cesarkę i cesarka w takim wypadku jest lepszym pomysłem. A przecież wszyscy teraz się prześcigają w stwierdzeniach że najważniejsze żeby poród odbywał się w zgodzie z oczekiwaniami rodzącej.
                                                  • 1mzeta Re: W Poznaniu... 01.08.12, 20:10
                                                    Chyba ci się z przyjściem na świat poród pomylił.
                                        • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 13:14
                                          guderianka napisała:


                                          > śmiganie nie jest mozliwe-bo to operacja-przeciecie nie tylko skóry ale powlok
                                          > brzusznych miesni nerwów macicy. fizycznie niemozliwe jest wiec smiganie w taki
                                          > m czasie jak smiganie po sn-czyli od razu

                                          wiem, że wbrew pozorom jest to poważna operacja, do której powinno się mieć wskazania, stąd moje zaskoczenie jak wiele dziewczyn opisuje cc jak zabieg, drobnostkę, po której praktycznie się 'śmiga' (choć trudno to sobie wyobrazić, skoro np. po histeroskopii to 'śmiganie' wcale nie takie łatwe, a zabieg zdecydowanie lżejszy i innego kalibru), nawet jeśli nie od razu, to następnego dnia. Nie zauważyłaś jak mocno gloryfikuje się cc?
                                          • miacasa Re: W Poznaniu... 31.07.12, 13:33
                                            Są to pewne mechanizmy psychologiczne, które powodują takie a nie inne opisywanie przebytej na własne życzenie operacji brzusznej. Co ciekawe to wśród kobiet, u których cięcie było wykonane ze wskazań medycznych opinie są dużo bardziej zróżnicowane (są badania na ten temat). U mnie po cc zostały bardzo przykre zrosty wewnątrz jamy brzusznej ale była to operacja ratująca życie dziecka i cel został osiągnięty. Teraz udało mi się urodzić sn, połóg bajkowy nie był ale nie miałam wrażenia by zagrażało mi jakieś niebezpieczeństwo (po cc miałam wykrzepianie, dusiłam się, rana źle się goiła i długo dochodziłam do formy).
                                            • guderianka Re: W Poznaniu... 31.07.12, 13:40
                                              Są to pewne mechanizmy psychologiczne, które powodują takie a nie inne opisywan
                                              > ie przebytej na własne życzenie operacji brzusznej

                                              coś w rodzaju tłumaczenia się-skoro na wlasne zyczenie-to musi byc super!

                                              co do reszty-serdecznie współczuje :(
                                              • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 14:08
                                                guderianka napisała:


                                                > coś w rodzaju tłumaczenia się-skoro na wlasne zyczenie-to musi byc super!

                                                może tak być, choć ostatnio coraz częściej spotykam się z podejściem 'po co się będziesz męczyć i narażać życie dziecka' tak jakby sam poród sn był narażaniem dziecka, bezmyślnością...
                                                A z drugiej strony kuzynka, która miała najpierw cc, a później, po 2 latach urodziła sn, twierdzi, że po cc o wiele lepiej dochodziła do siebie. Wiem, pojedynczy przypadek, ale jednak.

                                                >
                                                > co do reszty-serdecznie współczuje :(

                                                ja również. Nawet nie wiedziałam, że takie mogą być komplikacje po cc.
                                          • guderianka Re: W Poznaniu... 31.07.12, 13:35
                                            zauważyłam i zauważam

                                            moja mama po histerektomi (chyba to miałaś na mysli) leżała 2 dni, miała przez miesiąc zakaz dźwigania pow.1kg, potem pow.5kg- do pół roku po operacji. była w szoku że ja 'śmigam' (z bólem na ustach i dłonią na brzuchu) i dźwigam (dziecko prawie 4kg)
                                            jak na tego kalibru operację ciało faktycznie goi sie szybko a przeciete włókna nerwowe sprawiają ze sama rana i okolice cięcia są niewrażliwe, co nie zmienia fktu ze fundowanie sobie tych atrakcji na zyczenie jest dla mnie niepojęte
                                            • tabakierka2 Re: W Poznaniu... 31.07.12, 14:11
                                              guderianka napisała:

                                              > zauważyłam i zauważam
                                              >
                                              > moja mama po histerektomi (chyba to miałaś na mysli)

                                              miałam na myśli histeroskopię, która generalnie nie jest żadnym trudnym zabiegiem ( miałam usuwany polip endometrialny właśnie histeroskopowo, w znieczuleniu - po nim całkowity zakaz podnoszenia, nakaz oszczędzania się,leżenia + 2tyg. L4 etc.)
    • red-truskawa Re: tabakierka2 30.07.12, 22:50
      Kiedy masz termin ?
      • tabakierka2 Re: tabakierka2 31.07.12, 11:55
        red-truskawa napisała:

        > Kiedy masz termin ?
        >

        mam skończony 29tc.
        • red-truskawa Re: tabakierka2 31.07.12, 21:12
          oj to ja sie wysypie wczesniej niz ty, a myślałam ze to ja od ciebie cos wyciagnę i ty mi bedziesz służyc doswiadczeniem, a pewnie będzie odwrotnie :P
          Ja własnie szykuje sie do Raszeii, poprzednio Sw Rodzina.
          • tabakierka2 Re: tabakierka2 01.08.12, 11:52
            red-truskawa napisała:

            > oj to ja sie wysypie wczesniej niz ty, a myślałam ze to ja od ciebie cos wyciag
            > nę i ty mi bedziesz służyc doswiadczeniem, a pewnie będzie odwrotnie :P

            To zobaczę jakie będziesz miała wrażenia;)


            > Ja własnie szykuje sie do Raszeii, poprzednio Sw Rodzina.

            ale wiesz, w razie, gdyby dziecko musiało zostać dłużej ( infekcja, żółtaczka) Tobie nie pozwolą zostać i po 2 dobach wypiszą? dla mnie to jest olbrzymi minus Raszei, choć generalnie opieka nie jest zła.
            A jak oceniasz Św. Rodzinę?
            • 1mzeta Re: tabakierka2 01.08.12, 12:36
              "ale wiesz, w razie, gdyby dziecko musiało zostać dłużej ( infekcja, żółtaczka) Tobie nie pozwolą zostać i po 2 dobach wypiszą?"

              Owszem wypisać cię mogą jeśli nie ma potrzeby trzymania cię w szpitalu- żebyś nie zajmowała miejsca innym ale masz prawo do pozostania z dzieckiem 24 godziny na dobę. Dziecko ma prawo do tzw. opieki pielęgnacyjnej, która nie może być reglamentowana np. regulowana godzinami odwiedzin. Za taki pobyt mogą pobrać od ciebie opłatę lub nie- to już zależy od danej placówki.
              • tabakierka2 Re: tabakierka2 01.08.12, 19:24
                1mzeta napisała:


                >
                > Owszem wypisać cię mogą jeśli nie ma potrzeby trzymania cię w szpitalu

                może i szpital nie ma potrzeby, żeby Cię trzymać, ale wytłumacz coś takiego matce, która przez 9 miesięcy nie rozstawała się z dzieckiem, a teraz, ni stąd ni zowąd nie może być z dzieckiem cały czas...

                - żebyś n
                > ie zajmowała miejsca innym ale masz prawo do pozostania z dzieckiem 24 godziny
                > na dobę.

                'Super' rozwiązanie - przetestowałam na sobie i nie życzę najgorszemu wrogowi - w pokoju 5 łóżeczek a cztery krzesełka, więc jedna z nas, ta która 'nie grzała' sobie miejsca cały czas, musiała siedzieć na...koszu na śmieci:/ Po nacięciu krocza i generalnym osłabieniu - genialne! na prośbę, żeby może pożyczyć krzesełko z innego oddziału, położne, obrażonym głosem odpowiadały, że 'nie ma!'. Na noc praktycznie żadna z nas nie zostawała, bo chyba żadna sobie tego nie wyobrażała; ja akurat przyjeżdżałam na 8 rano, bo mąż mnie zawoził, jadąc do pracy, okazywało się, że Mały 'właśnie zjadł' ( oczywiście mm z butelki), siedziałam do 14, odbierała mnie mama, jechałam na obiad, później po 16 znów jechałam z mężem, o 18 mąż mógł wejść do synka, na 20 jechaliśmy na kolację, a później na karmienie na 22 znów do szpitala...To trwało tydzień - szczerze??? najgorsze doświadczenie z całego okresu poporodowego ( poza szyciem).
                • 1mzeta Re: tabakierka2 01.08.12, 20:17
                  Wypisują cię bo muszą- skoro nie ma wskazań medycznych to jakim cudem mają cię na oddziale trzymać ? teraz wyobraź sobie, że jesteś w potrzebie i szpital cię nie przyjmuje tylko dlatego, że nie ma miejsca bo zajęte jest właśnie przez kogoś kto jako pacjent na oddziale nie powinien być ale z powodzeniem może tam przebywać jako osoba opiekująca się dzieckiem.

                  To się w końcu zdecyduj- chcesz być z tym dzieckiem czy nie ? Bo wiesz gdyby mnie na tym zależało to z naciętym kroczem wolałabym na krzesełku siedzieć niż nie mieć w ogóle możliwości z nim przebywać. Mało krzesełek ?- a idźże do sklepu i kup sobie np. turystyczne czy nawet leżak to się zdrzemniesz.

                  Jakoś jak przychodzi do upominania się o swoje prawa w szpitalu to już żadna nie potrafi ale za przeproszeniem "naszczekać" na inną na forum to już odwagi nie brakuje.


                  Posta o prawach pacjenta napisałam nie po to, żebyś na mnie naskoczyła tylko po to żebyś ty i inne dziewczyny niedoinformowane wiedziały, że nawet jak je wypiszą ze szpitala to mają prawo dalej tam przebywać ze swoim dzieckiem, a niestety, że służba zdrowia w Polsce kuleje to szpital nie jest niestety pięciogwiazdkowym hotelem- ale jak to mówią- lepszy rydz niż nic i to też trzeba nauczyć się docenić. Jak widać nie każda potrafi.
                  • tabakierka2 Re: tabakierka2 02.08.12, 11:31
                    1mzeta napisała:

                    > Wypisują cię bo muszą- skoro nie ma wskazań medycznych to jakim cudem mają cię
                    > na oddziale trzymać ? teraz wyobraź sobie, że jesteś w potrzebie i szpital cię
                    > nie przyjmuje tylko dlatego, że nie ma miejsca bo zajęte jest właśnie przez kog
                    > oś kto jako pacjent na oddziale nie powinien być ale z powodzeniem może tam prz
                    > ebywać jako osoba opiekująca się dzieckiem.

                    Pytanie dlaczego w innych szpitalach pozwalają zostać z dzieckiem. Nie mają tego problemu?
                    Dlatego wybieram szpital, który nie wyrzuca mamy, pomimo, że dziecko zostaje jako pacjent.
                    Lepiej - szpital na Polnej przykładowo, udostępnia mamom hotel przyszpitalny ( za opłatą), gdzie mama może zjeść/zdrzemnąć się i jest wołana na karmienie.

                    >
                    > To się w końcu zdecyduj- chcesz być z tym dzieckiem czy nie ? Bo wiesz gdyby mn
                    > ie na tym zależało to z naciętym kroczem wolałabym na krzesełku siedzieć niż ni
                    > e mieć w ogóle możliwości z nim przebywać.

                    gdzie widzisz sprzeczność, w tym, co napisałam?
                    problem tylko w tym, że nie każda mama ma możliwość, żeby dojeżdżać codziennie tak, jak ja, bo i nie każda mieszka w Poznaniu ( ja miałam ten plus, że mieszkam jakieś 10km od szpitala, ale gdyby to było 50?). To co? spać w szpitalu, na korytarzu, bez prysznica?

                    Mało krzesełek ?- a idźże do sklepu
                    > i kup sobie np. turystyczne czy nawet leżak to się zdrzemniesz.

                    kobieto, Ty normalna jesteś???
                    na oddział noworodków nie można NICZEGO wnosić!!! NICZEGO! Nawet głupiego telefonu komórkowego. Jedna dziewczyna miała z sobą kółko do siedzenia z oddziału położniczego, ale ona akurat została na oddziale położniczym ( znajomości widać pozwalają na 'zajmowanie miejsca').

                    >
                    > Jakoś jak przychodzi do upominania się o swoje prawa w szpitalu to już żadna ni
                    > e potrafi ale za przeproszeniem "naszczekać" na inną na forum to już odwagi nie
                    > brakuje.
                    >

                    Rozumiem, że o tym szczekaniu to o sobie piszesz? bo wyjątkowo kąśliwe są Twoje wypowiedzi. Pytanie dlaczego.

                    >
                    > Posta o prawach pacjenta napisałam nie po to, żebyś na mnie naskoczyła tylko po
                    > to żebyś ty i inne dziewczyny niedoinformowane wiedziały, że nawet jak je wypi
                    > szą ze szpitala to mają prawo dalej tam przebywać ze swoim dzieckiem,

                    Jeszcze raz pytam czy Ty normalna jesteś i czytać umiesz???
                    pisałam, że miałam możliwość przebywać na 'noworodkach' przez 24h, co w praktyce wygląda zupełnie inaczej, bo kobieta w 2 dobę po porodzie raczej nie jest w stanie wysiedzieć kilku godzin bez jedzenia, odpoczynku etc.
                    Szpital informuje, w jakich godzinach możesz przebywać z dzieckiem, w jakich godzinach może przebywać tata dziecka itd. więc misję doinformowywania możesz sobie darować, na prawdę.

                    a niestet
                    > y, że służba zdrowia w Polsce kuleje to szpital nie jest niestety pięciogwiazdk
                    > owym hotelem- ale jak to mówią- lepszy rydz niż nic i to też trzeba nauczyć się
                    > docenić.

                    a ktoś prosi o hotel 5-gwiazdkowy? bo chyba nie ja, co?
                    chyba, że możliwość siedzenia na krześle, a nie na koszu na śmieci w sali dla noworodków, na którą nie można absolutnie niczego wnosić jest wyznacznikiem tych 5 gwiazdek...jeśli tak, to nie mam nic do dodania...

                    > Jak widać nie każda potrafi.

                    docenić czego? tego, że mogę łaskawie być z dzieckiem 24h, ale muszę do dziecka dojeżdżać, albo spać po porodzie - na krześle, na korytarzu? gdzie? bo żeby spać przy łóżku/pod łóżkiem, jak w przypadku innych szpitali dziecięcych nikt nie pozwoli (wiem, bo pytałam, czy mogę przyjechać ze śpiworem i spać przy łóżeczku - zostałam zabita wzrokiem i usłyszałam, że tutaj są chore dzieci i NIE MOŻNA NICZEGO Z ZEWNĄTRZ WNOSIĆ).
                    • 1mzeta Re: tabakierka2 02.08.12, 13:06
                      Jak życie pokazuje co szpital to obyczaj- widocznie w innym mogą sobie na to pozwolić i tyle- tak jak z ZZO.
                      Skoro po znajomości można to pewnie normalnie też można.
                      Tak- wolałabym spać na korytarzu. Nikt ci nie każe siedzieć z dzieckiem bez przerwy- nakarm, przewiń zajmij się jak trzeba- potem idź coś zjeść- chyba, że szpital jest na księżycu i nie ma nigdzie żadnego lokalu serwującego jedzenie. Hoteli też pewnie nie ma.
                      I gdzie w Pl w drugiej dobie ze szpitala wypisują..... jednostki.

                      "Szpital informuje, w jakich godzinach możesz przebywać z dzieckiem, w jakich go
                      > dzinach może przebywać tata dziecka itd. więc misję doinformowywania możesz sob
                      > ie darować, na prawdę."
                      Jak widać to ty nadal nie rozumiesz swoich praw jako pacjent ani praw dziecka- szpital nie może ci reglamentować czasu przebywania z dzieckiem chyba, że będzie ogłoszona epidemia na oddziale -to wtedy tak i tylko wtedy. O nie wnoszeniu niczego z zewnątrz - poproś następnym razem na piśmie bo normalne jest, że skoro wchodzą osoby z zewnątrz to nie ma aż takiego problemu z wnoszeniem rzeczy zewnątrz- tak jak napisałaś są szpitale gdzie można zostać z dzieckiem to ja ci powiem, że są szpitale gdzie można wnosić rzeczy z zewnątrz- wspomniany właśnie śpiwór i materac znajoma miała i nie było problemu- ale widocznie to zależy od widzi-mi-się personelu i tego czy chcą mieć na oddziale sprzęt dodatkowy czy nie. Skoro są szpitale, które wypożyczają krzesła czy inny sprzęt rodzicom po to żeby korzystać z niego na oddziale to bzdurą jest twierdzenie, że nie można nic z zewnątrz wnosić. Szpital ma obowiązek stwarzać rodzicom warunki do przebywania tam razem z dzieckiem. Nie przyrównuj telefonu komórkowego, który jest sprzętem elektronicznym mogącym zaburzać pracę aparatury szpitalnej do krzesełka czy leżaka.

                      Tak, tak- użalaj się nad sobą dalej, nie domagaj się przestrzegania swoich praw i swojego dziecka skoro tak ci pasuje- twoja sprawa.

                      "Rozumiem, że o tym szczekaniu to o sobie piszesz? bo wyjątkowo kąśliwe są Twoje
                      > wypowiedzi. Pytanie dlaczego." Też źle zrozumiałaś. Kąśliwe- a skąd- tłumaczę tylko jak krowie na rowie :)
                      • tabakierka2 Re: tabakierka2 02.08.12, 13:28
                        1mzeta napisała:


                        > Skoro po znajomości można to pewnie normalnie też można.

                        dziwne wnioskowanie. Zupełnie dla mnie niezrozumiałe.
                        Normalnie nie można. Pytałam, prosiłam - nie można! mama w 2 dobie jest wypisywana, koniec kropka (mówię po porodzie sn).

                        > Tak- wolałabym spać na korytarzu. Nikt ci nie każe siedzieć z dzieckiem bez prz
                        > erwy- nakarm, przewiń zajmij się jak trzeba- potem idź coś zjeść- chyba, że szp
                        > ital jest na księżycu i nie ma nigdzie żadnego lokalu serwującego jedzenie. Hot
                        > eli też pewnie nie ma.

                        Ja nie wolałam, bo nie czułam się na tyle dobrze, żeby spędzić noc na krześle - z resztą nawet położne nie zalecają żeby zbyt długo siedzieć po nacięciu. Tak jak pisała poprzedniczka - to, że Ty czułaś się fenomenalnie po porodzie, nie znaczy, że i inne kobiety tak się czuły, żeby spędzić 24h na krześle.
                        Może i były jakieś knajpy czy hotele - ale jak pisałam, pierwsze dni ledwo chodziłam, nie wyobrażam sobie, żebym miała krążyć po mieście w poszukiwaniu knajpy.

                        > I gdzie w Pl w drugiej dobie ze szpitala wypisują..... jednostki.

                        Szpital im. F. Raszei w Poznaniu np.
                        A o tym właśnie 'rozmawiałam' z red truskawą, jeśli nie widzisz związku.
                        Tyle, że my o jednym, a Ty o czymś zupełnie innym. W ogóle nie nawiązałaś do szpitala, o którym red truskawie pisałam.


                        > Jak widać to ty nadal nie rozumiesz swoich praw jako pacjent ani praw dziecka-
                        > szpital nie może ci reglamentować czasu przebywania z dzieckiem chyba, że będzi
                        > e ogłoszona epidemia na oddziale -to wtedy tak i tylko wtedy.

                        Matce nie, ale ojcu tak.
                        Pisałam, że tata mógł przychodzić do dziecka w godz.16-18. Mama mogła być całą dobę.

                        O nie wnoszeniu n
                        > iczego z zewnątrz - poproś następnym razem na piśmie bo normalne jest, że skoro
                        > wchodzą osoby z zewnątrz to nie ma aż takiego problemu z wnoszeniem rzeczy zew
                        > nątrz-

                        Dostałam to na piśmie, gwoli wyjaśnień. Jako reguły, które panują na Oddziale Noworodkowym, opieka bodajże pośrednia. I stoi jak byk, że NIE MOŻNA WNOSIĆ PRZEDMIOTÓW z zewnątrz + konieczny jest zielony 'kitel' a wszelkie przedmioty należy zostawiać w szafce przed oddziałem.


                        tak jak napisałaś są szpitale gdzie można zostać z dzieckiem to ja ci po
                        > wiem, że są szpitale gdzie można wnosić rzeczy z zewnątrz- wspomniany właśnie ś
                        > piwór i materac znajoma miała i nie było problemu- ale widocznie to zależy od w
                        > idzi-mi-się personelu i tego czy chcą mieć na oddziale sprzęt dodatkowy czy nie
                        > .

                        Nie wiem od czego to zależy, pewnie, żeby dzieciakom nie szkodzić.
                        Szczerze? nie wyobrażam sobie gdzie miałabym ten śpiwór i materac położyć, bo na prawdę na sali przy 5 dzieci + 5 mam nie było gdzie igły wetknąć. Ale jak pisałam wcześniej - rozmawiałam z red truskawą o konkretnym szpitalu, a nie szpitalu w UK czy Irlandii czy choćby we Wrocławiu. Widzisz różnicę?

                        Skoro są szpitale, które wypożyczają krzesła czy inny sprzęt rodzicom po to ż
                        > eby korzystać z niego na oddziale to bzdurą jest twierdzenie, że nie można nic
                        > z zewnątrz wnosić.

                        Nie można. Nie wierzysz, nie musisz.
                        Wytyczne, które dostałam, kiedy dziecko trafiło na Oddział szczegółowo mówiły o tym, że nie możesz niczego wnosić - ba! nawet pokarm, który ściągniesz tylko i wyłącznie w pokoju laktacyjnym, tylko i wyłącznie za pomocą szpitalnego laktarora, możesz podać dziecku tylko i wyłącznie w szpitalnych butelkach. Dziwne, nie? ale takie mają zasady. Smoczka też dziecko nie mogło dostać 'domowego' ( nie pytałam, ale dziewczyna obok chciała dla swojego dziecka) i dostała...szpitalny.

                        Szpital ma obowiązek stwarzać rodzicom warunki do prz
                        > ebywania tam razem z dzieckiem.

                        buahaha...zadzwoń do nich i im to powiedz:D
                        piszę jak było, a to czy wierzysz czy nie, to Twoja sprawa.

                        >
                        > Tak, tak- użalaj się nad sobą dalej, nie domagaj się przestrzegania swoich praw
                        > i swojego dziecka skoro tak ci pasuje- twoja sprawa.

                        Nie użalam się.
                        Praw się domagałam - wszystko Ci napisałam jak było.

                        Też źle zrozumiałaś. Kąśliwe- a skąd- tłum
                        > aczę tylko jak krowie na rowie :)
                        >

                        Najwyraźniej nie tylko ja odebrałam Twoje wypowiedzi jako kąśliwe.
                        I nie, nie musisz mi niczego tłumaczyć, bo piszemy zupełnie o czym innym - Ty o fikcyjnej rzeczywistości, która pewnie gdzieś tam istnieje, a ja o rzeczywistości, której byłam świadkiem, w konkretnym szpitalu, a nie ogólnie.
                  • sabciasal Re: tabakierka2 02.08.12, 11:54
                    sorry, ale w szczekaniu to chyba ty jesteś najlepsza, przyganiał kocioł.....

                    zawsze mnie śmieszyło twierdzenie, że szpital umożliwia kontakt matki z noworodkiem proponując tejże położnicy spędzenie doby na krześle. To fikcja. Nie wszystkie kobiety po porodzie tak świetnie się czują jak ty (jak opisywałaś w w tym wątku). Ja nie byłam w stanie stać po pierwszym porodzie, w ogóle nie wspominając o siedzeniu, i wiem, ze w moim przypadku po prostu nie byłoby możliwości przebywania z dzieckiem. Po drugim - tak, moje samopoczucie było świetne.
                    Wiele szpitali mających normalne i rzetelne podejście do rodzących i ich dzieci umożliwia pozostawienie matki w szpitalu przez co najmniej pierwszy tydzień życia dziecka. Wywalanie po dwóch dniach i takie "umożliwianie kontaktu" niestety wskazuje na podejście zarówno do karmienia naturalnego jak i do faktycznego kontaktu. O takich rzeczach faktycznie najlepiej dyskutować przed faktem i wybierać szpitale przyjazne. Po porodzie w walce o kontakt jest się na straconej pozycji, niezależnie od rozmaitych przepisów, haseł i deklaracji.
                    • tabakierka2 Re: tabakierka2 02.08.12, 12:01
                      sabciasal napisała:


                      > zawsze mnie śmieszyło twierdzenie, że szpital umożliwia kontakt matki z noworod
                      > kiem proponując tejże położnicy spędzenie doby na krześle. To fikcja.

                      Dokładnie!
                      Pamiętam dziewczynę, którą mąż przywiózł na wózku do dziecka, bo najpierw miała próbę sn, włącznie z kleszczami i vacuum, skończyło się cc - wyglądała jak trup, nie mogła wstać, generalnie masakra. Panie położne cudem zgodziły się, żeby jej mąż wszedł na noworodki poza godzinami przybycia tatusiów (bodajże 16-18) i to właśnie mąż przystawiał jej dziecko do piersi. Zaznaczę tylko, że jak dziewczyna wjechała do sali na wózku, to miejsca dla pozostałych już prawie nie było, a temp. w pokoju wynosiła chyba z 35stopni (ja siedziałam w bluzce na ramiączkach, pomimo, że to był koniec września). Więc tak właśnie wygląda to prawo mamy do przebywania z dzieckiem 24h. Ja mogłam siedzieć na tym nieszczęsnym koszu (lepiej tak niż w ogóle), ale taka mama, jak pisałam? w życiu 5 minut by nie posiedziała...I jak się ma 'kontakt skóra do skóry przez 2h po porodzie' kiedy tak wygląda pierwszy tydzień wspólnego życia mamy i noworodka. A szpital jeden z przyjaźniejszych w moim mieście.


                      > Wiele szpitali mających normalne i rzetelne podejście do rodzących i ich dzieci
                      > umożliwia pozostawienie matki w szpitalu przez co najmniej pierwszy tydzień ży
                      > cia dziecka. Wywalanie po dwóch dniach i takie "umożliwianie kontaktu" niestety
                      > wskazuje na podejście zarówno do karmienia naturalnego jak i do faktycznego ko
                      > ntaktu. O takich rzeczach faktycznie najlepiej dyskutować przed faktem i wybier
                      > ać szpitale przyjazne.

                      niestety czasami trzeba wybierać pomiędzy szpitalem przyjaznym 'porodowi' i 'opiece poporodowej' nad mamą i dzieckiem.

                      Po porodzie w walce o kontakt jest się na straconej pozy
                      > cji, niezależnie od rozmaitych przepisów, haseł i deklaracji.

                      amen.
                    • 1mzeta Re: tabakierka2 02.08.12, 13:08
                      "sorry, ale w szczekaniu to chyba ty jesteś najlepsza, przyganiał kocioł..... "

                      To dlaczego jeszcze nie zmieniłaś swojego nicka forumowego na "kocioł" ?
                      • red-truskawa Re: tabakierka2 02.08.12, 14:26
                        tabakierka dzieki za info o raszeii, w takim razie odpada.
                        Poprzednio rodziałm w sw rodzinie i nikt nikogo nie wyganiał, dziewczyna na sali ze mna lezała 10 dni bo jej dziecko tego wymagało, a nie ona. Tez wiele zminiłabym w swoim poprzednim porodzie,teraz z perspektywy czasu, chociaz i tak nie był zły. Tez mnie wypisano po 2 dobie, moze j w jakiejs koziej wulce dłuzej trzymaja, u nas nie. Pewnie znowu wybiore ten sam szpital, ew pomysle nad inna rezerwa jak nie bedzie miejsc.

                        A kolezanka 1mzeta, która tak pieknie sie wciana w rozmowe jej nie dotyczaca, niech sobie odpusci swoje cudowne rady i prezmyslenia, bo na nic one nie sa komu potrzebne, nie jestes jedna ze stron zainteresownych w dyskusji, wiec sobie daruj.
                        • tabakierka2 Re: tabakierka2 02.08.12, 14:55
                          red-truskawa napisała:

                          > tabakierka dzieki za info o raszeii, w takim razie odpada.

                          tzn. powiem Ci tak - jeśli nie miałaś problemów z pierwszym dzieckiem ( w sensie dziecko nie miało infekcji i żółtaczki) to Raszeję polecałabym - dla mnie dwie eliminujące sprawy to właśnie wypisywanie niezależnie od dziecka i odwiedziny na sali (wiem, że Św. Rodzina nie pozwala na wizyty w salach, a tata może spotkać się z mamą i dzieckiem na korytarzu, co mi bardzo pasuje, bo z kolei obecność 2-3 osób odwiedzających była dla mnie b. męcząca i mam na myśli również własnych rodziców i teściów).
                          Sale do porodów mają super, z łazienkami z wanną, piłkami, drabinkami... Jak jest w Św. Rodzinie?

                          > Poprzednio rodziałm w sw rodzinie i nikt nikogo nie wyganiał, dziewczyna na sal
                          > i ze mna lezała 10 dni bo jej dziecko tego wymagało, a nie ona.

                          Położna ze Św. Rodziny mówiła mi, że mama zostaje tak długo jak dziecko, nawet miesiąc, jeśli trzeba, chyba, że sama chce się wypisać.

                          Tez wiele zmini
                          > łabym w swoim poprzednim porodzie,teraz z perspektywy czasu, chociaz i tak nie
                          > był zły. Tez mnie wypisano po 2 dobie, moze j w jakiejs koziej wulce dłuzej trz
                          > ymaja, u nas nie. Pewnie znowu wybiore ten sam szpital, ew pomysle nad inna rez
                          > erwa jak nie bedzie miejsc.

                          Ja jednak polecam Raszeję, no chyba, że coś nie wypali (typu infekcja/ żółtaczka), ale sama chyba wybiorę Św. Rodzinę. Podobno nie odsyłają, jeśli poród jest zaawansowany;) czyt. jeśli pojedzie się ze skurczami i rozwarciem;)
                          • red-truskawa Re: tabakierka2 02.08.12, 15:21
                            Z młodym nie było żadnych problemów, miał óżltaczke ale tak niewielka ze nas wypisali do domu po 2 dobach.
                            W sw rodzinie sale porodowe sa fajne- łazienka z natryskiem przy kazdej, w kazdej tv, fotel dla osoby towarzyszacej, drabinka piłka, worek. ale kosztuja chyba najdrozej w poznaniu.
                            • tabakierka2 Re: tabakierka2 02.08.12, 20:47
                              red-truskawa napisała:


                              ale kosztuja chyba
                              > najdrozej w poznaniu.

                              już nie pobierają opłaty za porody rodzinne - wcześniej podobno 300zł brali, a teraz płaci się bodajże 10zł za 'fartuch' dla taty/os. towarzyszącej.
                              • agnieszka112233 Re: tabakierka2 02.08.12, 21:19
                                niestety po porodzie moje dziecko też leżało na noworodkach przez 10 dni - ja miałam szansę zostać z dzieckiem, ale nie chciałam. Dziecko mojej koleżanki leżało 13 dni - mama została 10, potem sama się wypisała

                                niestety nasz pobyt na noworodkach to był dramat :( miałam potem tak głęboką depresję, że nie umiałam się pozbierać. I ten syndrom rozdzielenia z dzieckiem (na noc jechałam do starszej córki, bo z nią też miałam syndrom rozdzielenia)... na samą myśl o tym chce mi się płakać :( noworodki to koszmarny oddział, te położne... miałam wrażenie, że mnie zabiją zaraz wzrokiem....
                                • tabakierka2 Re: tabakierka2 03.08.12, 10:10
                                  Ja miałam ten 'plus', że to było moje pierwsze dziecko.
                                  Nie wiem, jak bym teraz postąpiła - wiem, co masz na myśli pisząc o syndromie rozdzielenia z dzieckiem...I jak wspominam pobyt na noworodkach - widok maleństwa z wenflonem w główce, leżącego, samotnego (tak przynajmniej na to patrzyłam) to aż mnie dziś ściska + położne (oczywiście nie wszystkie, ale pytania 'no i dlaczego pani ZNÓW płacze???' kiedy człowiek nie umie się pozbierać, ogarnąć...) Dramat i mam nadzieję, że teraz tak nie będzie, bo nie wiem, jak zniosłabym jeszcze rozłąkę ze starszym dzieckiem!
    • agnieszka112233 Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 02.08.12, 17:23
      Ja rodziłam w tym szpitalu w maju tego roku - poród doskonały. Jeśli chcesz wiedzieć więcej napisz do mnie na adres gazetowy agnieszka112233@gazeta.pl
      • red-truskawa Re: agnieszka112233 06.08.12, 19:40
        odbierasz pocztę ?
        • agnieszka112233 Re: agnieszka112233 07.08.12, 09:29
          odpisalam
    • agnieszka112233 Re: Jak egzekwować swoje prawa przy porodzie? 03.08.12, 07:32
      A teraz Wam wyjaśnię to „wyrzucanie” mamy, bo się pieklicie, a nie ma o co. Szpital Raszei jest szpitalem miejskim – tonie w długach. Poza oddziałem położniczym ma też oddziały całkowicie nierentowne – toksykologię, laryngologię, ma izbę przyjęć, kardiologię. Szpital Raszei musi szukać oszczędności. Koszt utrzymania na oddziale matki przez około 10 dni, gdy jako zdrowa położnica mogłaby być wypisana do domu, kosztuje szpital jakieś 500zł. Jeśli znajdzie się 5 takich matek, a to nie jest trudne, bo tych dzieci zostaje tam jednak sporo, to mamy jedną pensję młodej położnej albo pieniądze na leczenie chorego z zawałem. Raszeja ma tak skonstruowane umowy z nfz-em, że nikt im za te pobyty matek nie zwróci, nfz zwraca za standardowy pobyt. Zdrowa położnica musi iść do domu. Oszczędności są więc priorytetem dla szpitala i ja poniekąd rozumiem taką politykę ekonomiczną, bo co mają zrobić? Św. Rodzina jest szpitalem profilowanym. Procedury położnicze są najlepiej wycenianymi przez nfz procedurami – badanie USG ciężarnej jest lepiej punktowane niż np. badanie echo serca pacjenta po zawale. Pobyt na oddziale patologii ciąży jest lepiej punktowany niż pobyt chorego na oddziale internistycznym. Wynika to z prawa o ochronie zdrowia matki i dziecka. Z tego samego powodu ciężarna nie musi być ubezpieczona i może korzystać z usług medycznych na nfz. Św. Rodzina nie ma innych oddziałów. Oni nie muszą oszczędzać aż tak bardzo, mogą zatrudnić anestezjologa do zzo, bo on nie musi być dostępny innym oddziałom, tak jak jest w raszei czy na lutyckiej. Także te ich przechwalanki, że mają tak świetnie są trochę śmieszne. Mają tak, bo są takim a nie innym szpitalem. I to nie jest wina złych doktorów w Raszei, że położnicę wyrzucają – mają taki odgórny nakaz od dyrekcji i koniec. I to trzeba zrozumieć, bo jak dyrektor ma się zastanawiać czy fundować "hotel" położnicy czy leczyć zawałowca, to chyba nawet Wy nie macie wątpliwości co wybierze i gdybyście były zapytane czy ewentualnie umożliwicie leczenie tego człowieka i zwolnicie to łóżko, same byście się ubrały i wyszły bez dziecka. Tak sądzę. I w obliczu tego, że w ten sposób jakiś bardzo chory człowiek może być leczony, to siedzenie na twardym krześle na noworodkach nie jest już takie straszne (ale rozumiem rozgorczyenie, bo ja też tego oddziału nienawidzę - zniosłabym i kosz na śmieci, gdyby ludzie byli tam bardziej przyjaźnie nastawieni do tych przerażonych mam). A jak mają trochę lepszy miesiąc, to mamy zostają – ja mogłam zostać. Co do Polnej, to jest hotelik, trzeba za niego zapłacić, no ale polna to jest wielki szpital, zatrudnia 300 lekarzy… mają ogromny budynek, dobre zaplecze socjalne, dużo miejsca. Nie wymagajmy tego samego od zwykłego szpitala miejskiego…
      • tabakierka2 agnieszko:) 03.08.12, 10:07
        dlatego wolę wybrać szpital, który da mi możliwość pozostania z dzieckiem w razie W:)
        Nie mam pretensji do lekarzy czy położnych, że wyrzucają mamy - chociaż uważam, że samo traktowanie mam jest okrutne. Takie procedury, OK! Teraz, kiedy wiem, że takie są, wybieram szpital, który ma inne procedury.
        Niemniej dzięki za wyjaśnienie skąd takie a nie inne zasady.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka