magda_bemowwo_park
16.12.12, 22:00
Witam,
muszę to napisać, bo cały czas mnie to męczy. Mój poród wcale nie był dobry.
To moja 4 ciąża i 2 poród.
Od początku wyobrażałam sobie/wizualizowałam, że będzie dobrze. Że dziecko przyjdzie na świat o czasie, że wszystko potrwa szybko, że będę mu pomagać wyjść na świat i takie tam.
Tymczasem trafiłam do szpitala 3 tyg przed czasem z powodu domniemanego sączenia się wód, co zostało wykluczone już na IP, ale mnie zatrzymano. Następnego dnia na USG okazało się że mały wazy ok 3600, a że była cukrzyca ciężarnych zdecydowano się wywołać poród.
próba oxy była negatywna, kolejnego dnia założono mi balonik, 3 dnia indukowano poród.
balonik nie za wiele zmienił, poród zaczął się od przebicia pęcherza (i tu zdałam sobie sprawę, że już nie dam rady uciec, ani zmienić zdania), podłączenia oxy. Cały czas lekarka mówiła tylko, że dziecko ma "głowę w chmurach" i nic z tego nie będzie. Co było cholernie motywujące. Nic się nie zmieniało, nic nie pomagało, skakałam na piłce, chodziłam i nic. Słyszałam też, że macica nie pracuje i jadę jedynie na oxy.
W końcu kiedy skórcze płynnie przechodziły jeden w drugi podano mi zzo, ale o zgrozo zrobiła się jakaś łata (a przynajmniej tak to nazwał anestezjolog) i znieczulenie zadziałało jedynie na prawa stronę ciała. Po lewej czułam wszystko nadal. Ponieważ czułam się już bardzo źle dostałam dodatkowe kroplówki i tlen.
Wtedy podjęto decyzję żeby robić cesarkę. Ja się tylko zastanawiałam jak mnie chcą znieczulić skoro to nie działa w 100%?
Kiedy lekarze i położne się zastanawiały skurcze były już tak duże, że poprosiłam o odłączenie oxytocyny, która ich zdaniem i tak nie działała. I wtedy stał się cud - mój syn się urodził. Czym zaskoczył wszystkich obecnych: mojego męża, 2 lekarzy, 2 położne i 5 studentów. Wstawił się i niemal wyskoczył.
Zastanawiam się czy to wywołanie było konieczne? Czy to musiało tak wyglądać?
Nie mogę przestać o tym myśleć i wspominam to jako koszmar.
Jaki jest sens wywoływanie porodu kiedy dziecko nie jest na to gotowe?
Po porodzie maluch został oceniony jako wcześniak.
Jedyne co mnie zaskoczyło to położna, która przeprosiła za to, że musi mnie nacinać. Ponieważ nie chciała tego robić, ale ja już nie miałam siły współpracować. Inna sprawa, że razem ze mną parło tych kilka osób i każdy mówił mi, że dam radę. W sumie teraz brzmi to śmiesznie, ale wtedy było straszne.
Zawsze marzyłam o dużej rodzinie, ale teraz kiedy pomyślę o tym wszystkim odczuwam jedynie panikę. Gigantyczną panikę. Zapewne to wszystko kiedyś minie, a przynajmniej moje wspomnienia nieco zbledną, ale teraz musiałam to napisać. Ponieważ nie rozumiem po co ty było. Po co był cały ten pośpiech skoro wszystko było w normie? Na moje pytanie czy to konieczne usłyszałam: "proszę nam zaufać". Pytanie, czy słusznie?