studentka255
26.05.08, 16:32
Witam
Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami związanymi z porodem sad.gif Od
razu piszę że mój post będzie długi i ( tylko) Zainteresowanych proszę aby
przeczytali w całości.
Zerkając na różne fora można zobaczyć rozgorzałą, zaciętą dyskusję
przebiegającą w bardziej emocjonalny ton, dotyczącą mojej postawy. Kobiety
wolą uchodzic za matki-polki. A skoro już one tak postępują to inne też wg
nich muszą. Właśnie dlatego nie mam ochoty pisać już czegokolwiek na forum bo
ani nie mam czasu na takie dyskusje, ani ochoty słuchać po jakimś czasie
argumentów ad personam.
Wydaje mi się, że łatwiej przetłumaczyć facetom, że jest różnica między
fanaberią a godnym i intymnym przebiegiem porodu. Wiem że mam ciężką drogę,
ale ja wcale nie będę się poddawać! I wydaje mi się że słusznie robię
nagłaśniając tą sprawę. Fundacja Rodzić po Ludzku bardzo dużo zmieniła, ale to
trzeba kontynuować... walczyć jakoś... nawet w taki sposób jak ja. Kobiety
potraktowane w podobny sposób, niestety nie chcą zamieszczać swoich
dramatycznych przeżyć związanych z porodem, bo albo się wstydzą albo w ogóle
nie wiedzą że złamano Ich Prawa. Bo zamiast się uświadamiać, edukować to tylko
takie sranie w banie za przeproszeniem często jest widoczne.
W związku z moim porodem który odbył się w listopadzie 2007r. na oddziale
ginekologiczno położniczym w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku Białej, Al. Armii
Krajowej 101 informuję,iż w czasie porodu i pobytu w szpitalu zostało
naruszone w stosunku do mnie przez lekarzy i położne Prawa.
Opiszę zdarzenie oraz konsekwencje powstałe w jego wyniku:
Synka urodziłam w listopadzie 2007 r w SZPITALU WOJEWÓDZKIM W BIELSKU.
Niestety, mój poród był bardzo ciężki i żle go wspominam, nie dlatego że tak
strasznie bolało, lecz dlatego że złamano moje prawa. Do dzisiaj nie mogę
zrozumieć dlaczego było obecnych tak wiele osób ( 2 położne, starsza i
młodsza, niestety nazwisk nie pamiętam, lekarz zakłócający mój poród jak
również jakaś pani ubrana " po cywilnemu " czyli nie miała zmiennego ubrania,
nazwiska nie znam, wydawała się tam rządzącą) nie wiedziałam kto z personelu
jest za mnie odpowiedzialny, raz starsza raz młodsza położna przychodziła mnie
badać, czułam się zdezorientowana i opuszczona. Nie informowano mnie o
przebiegu porodu, jak również podczas badania USG. Powiedziano tylko tyle że
Dzidziuś waży 2800. Pytam jak jest ustawiony? Odpowiedziano - "dobrze" To nie
była dla mnie wystarczająca informacja.Na sali porodowej w ogóle nie
informowano mnie o jego przebiegu. Młodsza położna ( najprawdopodobniej chyba
stażystka ) śmiała się i patrzała jak jęczę z bólu... czułam sie okropnie,
zawstydzona. Sądziła że jestem w szoku i myślała że nic nie widzę. W pierwszym
okresie porodu nie wiedziałam co się ze mną dzieje i z dzieckiem. Wiedziałam
że łamią moje prawa ale ból był tak okropny że nic nie mogłam mówić.
Sparaliżowało mi mowę. Miałam wrażenia że to czego się nauczyłam wyleciało
wszystko z głowy. Dlaczego właśnie wtedy przeprowadzano ze mną wywiad i dawano
coś do podpisania? Mówiłam starszej położnej że aby coś podpisać to pierwsze
muszę to przeczytać. Jednak mnie do tego zmusiła a ja żeby mieć już święty
spokój podpisałam to. Piszę "to " bo do dzisiejszego dnia nie wiem co
podpisywałam, sądzę jednak że była to moja "zgoda" na interwencje medyczne.
Pani doktor miała pretensję że nie odpowiadam jej szybko na te pytania tylko
krzyczę, była wściekła a ja myślałam tylko o Dziecku i o tym potwornym bólu.
Dlaczego nie mogłam rodzić w spokoju, skupić sie na porodzie, wyciszyć się?
Byłam bezradna, a otaczająca mnie rzeczywistość bezlitosna. W czasie
pierwszego okresu porodu o własnych siłach z Mężem próbowaliśmy pozycje
kuczne, kolankowe, ciągle się ruszałam. Komentowano moje zachowania. Śmiano
się ze mnie. Tylko dlatego że tak głośno krzyczałam z bólów i gdy przyjmowałam
pozycje na kucąco. Nie słyszałam ani jednego dobrego słowa ze strony
położnych, były nieżyczliwe, aroganckie, nie zaznałam współczucia, nikt nie
pomógł Mężowi aby mnie podtrzymywać w czasie zmian pozycji. Pytam starszej
położnej czy mogę wejść do wanny złagodzić ból, odpowiedziała - " Jak już
nalejemy to już będzie zimna". Zaintonowałam tej starszej położnej że w czasie
drugiego okresu ( jak już wyrzyna się główka) chcę rodzić w kucki, nie na
stole porodowym, bo mam takie prawo, bo tylko moje ciało wiedziało że podczas
kucania najmniej boli, bo wiedziałam że tak najlepiej ochronić kroczę. Jeden z
lekarzy odpowiedział : " W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą...
" Zamurowało mnie. Prosiłam, błagałam że tak mi najlepiej rodzić. Nie
pozwolono. Moją decyzję uważali za nieodpowiedzialny wybryk. Unieruchomiono
mnie w drugim okresie po przez KTG pomimo że się nie zgodziłam. Chodzi o to że
chciałam miec to KTG ale PRZENOŚNE które szpital również dysponuje. Dlaczego
złamano moje prawa? Dlaczego nie miałam możliwości swobodnego podejmowania
decyzji? Przecież każdy ma prawo do decydowania o własnym losie...
Po porodzie znów złamano prawa. W czasie zszywania mnie, ( fizjologiczne
pęknięcie ) jedna z salowych ( sprzątaczka ) siedziała na krześle, ( tam gdzie
dziecko badają po urodzeniu, ja natomiast leżałam jeszcze na łóżku porodowym )
patrzała jak mnie dr zszywa i śmiała się ze mnie, bo drzwi między tymi dwoma
wejściami były otwarte!!! Zszywanie również bolało i tu również wydawałam
swoje dżwięki ( jednak one były już dużo cichsze ) widziałam jak ta
sprzątaczka głupio się uśmiechała do położnej w końcu spostrzegła że ja to
wszystko widzę i już przestała się śmiać. W ogóle co ta sprzątaczka tam
robiła?? jak można było pozwolić sprzątaczce oglądać kobietę która właśnie
urodziła i którą zszywano na łóżku porodowym z gołą pupą i nogami wystawionymi
do góry???? Całkowicie odarto mnie z prywatności! Dlaczego pani dr na to
pozwoliła? Ja ciągle wiedziałam że łamane są moje prawa ale naprawdę nic nie
mogłam mówić, jak już wcześniej pisałam sparaliżowało mi mowę i myślałam już
tylko o moim Synku. Pani ( ta ubrana po cywilnemu ) podniosłym głosem mówiła
do mnie : " za co się pani uważa? skąd pani wie o pozycjach kucznych? chodziła
pani do szkoły rodzenia? to my za panią odpowiadamy... " W czasie obchodu
jeden z lekarzy do mnie przy wszystkich : " Ta to rodziła jak błyskawica"
Po porodzie zasypiając wieczorem, rano pielęgniarka obudziła mnie w taki
sposób : podeszła do mojego łóżka, podniosła moja kołdrę w górę, nic nie
mówiąc, nie pytając się czy może to zrobić i tylko powiedziała tyle "
wstajemy, myjemy dupki" poczułam się upokorzona. Jak można tak postąpić i w
taki sposób budzić pacjentkę ?
ta sama pielęgniarka chyba tego samego dnia przyszła i spryskiwała nam krocze
( nie wiem dokładnie czym bo nic nie powiedziała, nie poinformowała, ) i
powiedziała : "na przyjemności trzeba sobie zasłużyć" - młoda blondynka a
krótkimi włosami ( tak wyglądała pół roku temu - mam nadzieję szanowna pani
pielęgniarko że przypomina sobie pani te słowa )
I mam nadzieję że pani doktor i pan doktor również przypominacie sobie te
słowa co do mnie mówiliście, bo wiem że prędzej czy póżniej przeczytacie
mojego posta.
Proszę zwrócić uwagę :
Decyzja pacjenta może być - w ocenie lekarza - niesłuszna, niemniej zasada
poszanowania jego woli, wpisana także w deontologię zawodu lekarza ( np.
art.15 i 16 Kodeksu etyki lekarskiej ), nakazuje ją USZANOWAĆ!! i to się tyczy
wszystkiego, nacięcia krocza, przebicia pęcherza, podanie oksytocyny, czy
NAWET możliwość wpływu kobiety na pozycję w jakiej wypiera ona dziecko!
Dodam, że nawet Sąd Najwyższy w uzasadnieniu swojego orzeczenia wskazał, że "
zasada poszanowania autonomii pacjenta nakazuje respektowanie JEGO WOLI,
niezależnie od motywów.
2 Miesiące przed porodem odwiedziłam TEN szpital celem zebrania wywiadu i
dowiedzenia się wszystkiego.
Przywitała mnie bardzo miła starsza położna Pani K. S. ( UWAGA !!! Tu nie mogę
nic powiedzieć złego o Tej P